- W empik go
Kobieta w czerni - ebook
Kobieta w czerni - ebook
Trzeci (po "W potrzasku" i "Czarnej liście") tom przygód detektyw Jessiki Daniel.
W centrum Manchesteru zostaje znaleziona ludzka ręka, której brakuje jednego palca. Jedyną wskazówką, jaką dysponuje sierżant Jessica Daniel, jest nagranie z miejskiego monitoringu, na którym widać kobietę w długim czarnym płaszczu, ostrożnie układającą odciętą kończynę na ziemi. Reszty ciała nigdzie nie da się odnaleźć. Do czasu, aż Jessica otrzymuje makabryczną przesyłkę z brakującym palcem…
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8172-463-0 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sierżant Jessica Daniel odgarnęła z twarzy kosmyk długich ciemnoblond włosów i spojrzała na rzecz, która przed nią leżała.
– Bez wątpienia mamy do czynienia z dłonią – powiedziała jedyną rzecz, jaka przyszła jej w tej chwili do głowy.
Mężczyzna stojący obok pokiwał ze zrozumieniem głową.
– Nic nie umknie twojej uwadze, prawda?
Jessica roześmiała się.
– Hej, z tymi zgłoszeniami nigdy nic nie wiadomo, no nie? Gdy pracowałam jeszcze w mundurze, wysłano mnie kiedyś na interwencję w sprawie martwego zwierzęcia blokującego ulicę. Na miejscu okazało się, że to tylko czyjeś futro. Ta „odcięta dłoń” mogła równie dobrze należeć do jakiejś lalki.
Komisarz Jason Reynolds popatrzył na to, co mieli przed sobą, i skinął głową.
– Masz rację, ale to nie jest dziecięca zabawka.
Kończyna była lekko poszarzała i oblepiona betonem, na którym została porzucona. Jessica pomyślała, że wygląda na nieco stwardniałą – palce sprawiały wrażenie sztywnych i niemożliwych do rozwarcia, pomimo że były rozczapierzone, a dłoń leżała płasko na ziemi. Biorąc pod uwagę chirurgicznie precyzyjne cięcie, z jakim dłoń została odłączona od reszty ręki, Jessica była zaskoczona, że wokół w ogóle nie ma krwi. Nie zamierzała dotykać ręki, ale podeszła bliżej i kucnęła, przyglądając się kikutowi w miejscu palca serdecznego. Wyglądało na to, że ktoś przypalił ranę po amputacji, żeby zapobiec infekcji, i Jessica zastanawiała się, czy palec został odcięty wraz z całą dłonią, czy też może wcześniej.
Jessica wstała i wycofała się z niewielkiego białego namiotu na rozgrzaną porannym słońcem ulicę. W ślad za nią poszedł Reynolds. Czarnoskóry komisarz na zewnątrz sprawiał przyjazne wrażenie, ale w środku był twardszy niż ktokolwiek, kogo Jessica znała. Podeszła do policyjnej taśmy otaczającej miejsce zdarzenia, zatrzymując się w bezpiecznej odległości do stojącego nieopodal umundurowanego funkcjonariusza, który pilnował, żeby gapie nie przeszkadzali policyjnym technikom w pracy.
– Jak sądzisz, co się stało z brakującym palcem? – spytała Reynoldsa.
– Kto wie? Wygląda, jakby został odcięty równie precyzyjnie, co cała dłoń – odparł komisarz.
– Myślisz, że osoba, do której należała dłoń, nie żyje?
Reynolds zmrużył oczy przed oślepiającym słońcem i wypuścił powietrze przez zęby.
– Pewnie tak. Będziemy musieli sprawdzić w archiwum, czy w ciągu ostatniego roku albo dwóch mieliśmy szczątki z brakującą dłonią. Nie jest powiedziane, że to ciało z naszego rejonu, więc czeka nas trochę pracy. Ktokolwiek podrzucił tę dłoń, był bardzo ostrożny.
– Nie ma się na czym oprzeć, prawda? – stwierdziła Jessica. – Żadnych tatuaży ani nic takiego.
– Wiem. Biorąc pod uwagę sam kształt dłoni, z szerszymi palcami, można by orzec, że to mężczyzna, ale to może także być efekt częściowego rozkładu. Wygląda na to, że sprawca był wyjątkowo zapobiegliwy. Musimy poczekać, aż medycy sądowi zakończą pracę, i zobaczymy, czy coś znajdą.
– Tak, musimy podać rękę gościom z laboratorium – oni się na tym znają.
Reynolds spojrzał na nią spod uniesionych brwi.
– Obawiam się, że nie zrobiłabyś kariery jako stand-uperka.
Jessica uśmiechnęła się do niego.
– Och, daj spokój. To, że właśnie dostałeś awans, nie znaczy, że nie możesz już śmiać się z moich żartów.
– Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek mnie bawiły.
– Dobra, bądź sobie starą zrzędą. Co robimy?
Reynolds rozejrzał się po otaczających ich budynkach.
– To jest centrum Manchesteru, drugiego czy trzeciego największego miasta w kraju. Spójrz tylko na te kamery – powiedział, wskazując kamery przemysłowe, zawieszone wysoko nad sklepami, hotelami i mieszkaniami prywatnymi. – Jesteśmy w Piccadilly Gardens. Choćbyś nie wiem jak się starała, nie znajdziesz bardziej publicznego miejsca. Sprawca chciał, żebyśmy go zobaczyli. – Zamilkł na chwilę, jakby układał w głowie plan działania. – Weź jakiegoś posterunkowego i obejrzycie nagrania z ubiegłej nocy. Ja zacznę przekopywać się przez raporty o zaginionych i sprawdzę, czy gdzieś w kraju znaleziono ciało bez dłoni. Do czasu, aż się z tym uporamy, powinniśmy już mieć wyniki badań patologicznych, co pomoże nam ustalić płeć i wiek ofiary.
Wzrok Jessiki powędrował w ślad za palcem komisarza. Faktycznie, znajdowali się w Piccadilly Gardens – jednym z najważniejszych punktów orientacyjnych w centrum Manchesteru. Część tego terenu zajmował park z rozległymi trawnikami otoczonymi ławkami i fontannami oraz wybetonowanymi ścieżkami dla spacerowiczów. Po jednej stronie znajdowały się przystanki autobusów i tramwajów, po drugiej – szeroki pasaż ze sklepami. Z przodu górował nad okolicą hotel, z tyłu zaś – kolejna aleja handlowa.
Obejrzała się w stronę miejsca, gdzie została znaleziona dłoń – pod jedną z fontann, obok ławki. Wydawało się oczywiste, że sprawca podrzucił ją tam celowo. Chyba że komuś wypadła przypadkiem, co wydawało się raczej niezwykłe, biorąc pod uwagę, że ludzie rzadko noszą przy sobie odrąbane dłonie.
W bezpośredniej okolicy Jessica naliczyła co najmniej siedem kamer przemysłowych, z których jedna zawieszona była na maszcie w odległości około piętnastu metrów od miejsca, gdzie stali. Trzy identyczne kamery były rozmieszczone wokół placu. Jessica wiedziała, że wszystkie są połączone z innymi kamerami na terenie całego miejsca – obraz z nich trafia do miejskiego centrum monitoringu, które działa dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ludzie myślą, że w tym centrum siedzą policjanci, ale w rzeczywistości zarządza nim prywatna firma ochroniarska opłacana z pieniędzy magistratu.
Rozglądając się, Jessica zauważyła jeszcze dwie kamery przymocowane do elewacji hotelu oraz trzecią wiszącą nad witryną sklepową. Podejrzewała, że zapis z tych kamer był dostępny i przechowywany w hotelu i sklepie.
Poczuła na ramionach ciepłe promienie czerwcowego słońca. Pomyślała, że przyjdzie jej spędzić resztę dnia w budynkach, przeglądając nagrania z kamer z ubiegłej nocy.
– Ktokolwiek zostawił tę dłoń, mógł przynajmniej wybrać jakiś deszczowy dzień – powiedziała sama do siebie.
***
Jessica oparła się na krześle i westchnęła ciężko. Biuro, w którym siedziała, należało do firmy ochroniarskiej odpowiedzialnej za monitoring miasta. Pokój wydawał się mały; był oświetlony jedynie świetlówką na suficie i rzędem monitorów, które miała przed sobą. Pochyliła się i wcisnęła guzik, zatrzymując nagranie, które oglądała, a potem rozparła się w fotelu i zerknęła na siedzącą obok kobietę.
– Nie znudziła ci się jeszcze praca w Centralnym Biurze Śledczym?
Policjantka też oparła głowę na fotelu i roześmiała się.
– Oglądamy te taśmy dopiero od godziny.
– Dokładnie – od godziny. Mogłybyśmy w tym czasie robić mnóstwo innych rzeczy. Ktoś z twoim imieniem nie powinien tkwić w takim miejscu. Mogłabyś na przykład śpiewać w zespole rockowym.
– Nie ma nic dziwnego w imieniu Isobel.
Jessica pokiwała głową.
– Może i nie. Ale „Izzy” brzmi naprawdę nieźle. Zwłaszcza „Izzy Diamond”. To zbyt fajne imię, żeby marnować je w policji w Manchesterze.
– W szkole nie było wcale takie „fajne”. Byłam przezywana „Dizzy Izzy”1, „Izzy a Bloke”2 i tym podobne.
– To i tak dość oryginalna forma znęcania się – stwierdziła Jessica, udając, że nie robi to na niej żadnego wrażenia. – Ja w mojej szkole przez dziesięć lat byłam po prostu „Dan the Man”3.
Posterunkowa Izzy Diamond pełniła służbę w Centralnym Biurze Śledczym policji w Manchesterze zaledwie od sześciu tygodni. Sprawujący funkcję nadkomisarza John Farraday odszedł z policji prawie siedem miesięcy temu, ale został jeszcze jakiś czas, żeby przekazać swoje obowiązki następcy. Obecny nadkomisarz John Cole był wcześniej komisarzem, a gdy otrzymał awans, na jego stanowisko został automatycznie przeniesiony Jason Reynolds, dawniej obejmujący stanowisko sierżanta. Jessica spędziła ostatnie dwa lata, dzieląc z nim gabinet, a łączące ich koleżeńskie relacje nie zmieniły się zbytnio pomimo awansu Reynoldsa.
Z powodu tych zmian personalnych oraz na skutek śmierci posterunkowej Carrie Jones, która została zamordowana w ubiegłym roku, zatrudniono dwie nowe posterunkowe. Jedną z nich była Izzy Diamond, którą Jessica przyjęła pod swoje skrzydła. Obie policjantki były prawie rówieśniczkami, dzielił je zaledwie rok.
Jessica oderwała wzrok od monitorów i spojrzała na posterunkową.
– Czy w szkole też miałaś taki kolor włosów?
Izzy bezwiednie przygładziła palcami imponującą rudą grzywę. Pozwoliła, aby włosy opadły jej na ramiona, by chwilę później związać je gumką, którą nosiła owiniętą wokół nadgarstka.
– Nie, wtedy były ciemnobrązowe. Jestem ruda od roku, od kiedy wyszłam za mąż. Po powrocie z miesiąca miodowego naszła mnie ochota na zmianę.
Jessica pokiwała głową.
– Mnie się podoba.
– Ten kolor odstrasza starszych facetów na komisariacie, więc ma dodatkową zaletę. Mam wrażenie, że większość z nich uważa mnie za wampira czy kogoś podobnego.
– Jak to jest?
Posterunkowa wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a w jej błękitnych oczach zapaliły się iskierki.
– Co, być wampirem?
Jessica roześmiała się.
– Nie, być mężatką.
Izzy zagryzła dolną wargę.
– Małżeństwo jest spoko. Mój mąż Mal chciałby zacząć starać się o dziecko. Ale ja wolałabym jeszcze przez kilka lat zajmować się tym, co teraz. Na razie bardziej ciągnie mnie do wampiryzmu.
Jessica odwróciła się z powrotem w stronę monitorów i wcisnęła guzik odtwarzania nagrania z podwójną szybkością. Odezwała się do koleżanki, nie odrywając przy tym wzroku od ekranu:
– Mal to zdrobnienie od Malcolma?
– Nie. Mal to skrót od Malachi.
– Wow! Macie chyba najoryginalniejsze imiona, jakie kiedykolwiek słyszałam. Ale ty pewnie i tak wyszłaś za niego z powodu nazwiska, prawda?
Teraz to Izzy wybuchnęła śmiechem.
– Pewnie. Kto by się oparł nazwisku Diamond4? Kiedyś nazywałam się Isobel Smith, co było znacznie nudniejsze.
Jessica miała już okazję pracować z posterunkową przy kilku mniejszych sprawach, ale zagadka odciętej dłoni miała być dla dziewczyny autentycznym chrztem bojowym. Nikt nie uprzedził Jessiki, że będzie musiała zejść ze swoich utartych ścieżek, by „matkować” młodej posterunkowej, ale zrobiła to z własnej woli. Czuła się z tym dziwnie, ale miała wrażenie, że choć jest jej bezpośrednią przełożoną, w rzeczywistości ustępuje posterunkowej pod paroma względami. Jessica mieszkała sama w wynajmowanym mieszkaniu, Izzy była mężatką i miała własny dom. Nie to, żeby Jessica rozpaczliwie poszukiwała chłopaka czy pragnęła się jakoś ustatkować, ale obie dziewczyny były mniej więcej w podobnym wieku, a Izzy wydawała jej się „doroślejsza”. Podczas gdy posterunkowa planowała wydawanie przyjęć w domu i tym podobne, Jessica spędzała wieczory przed telewizorem albo w internecie, pochłaniając jedzenie z mikrofalówki. Fakt, że kobieta obok niej rozważa macierzyństwo, przyparł ją do muru. Jessica nie znosiła cudzych dzieci – a co dopiero myśleć o własnym.
– Moja kumpela wkrótce się żeni – powiedziała.
– To ktoś z komisariatu?
– Mam też innych przyjaciół!
– Przepraszam, nie chciałam…
– W porządku. To moja najdawniejsza przyjaciółka, Caroline. Mieszkałyśmy razem przez dłuższy czas, ale potem nasze drogi się rozeszły. Dopiero kilka miesięcy temu zaczęłyśmy się znów częściej widywać.
– Niech zgadnę: na drodze stanęła wam praca? – W ustach Izzy zabrzmiało to tak, jak gdyby mówiła z własnego doświadczenia.
– Nie masz nawet pojęcia…
Dwa lata temu Jessica tropiła seryjnego mordercę. Ślady zaprowadziły ją do chłopaka Caroline – Randalla, który próbował ją zabić. Obecnie znajdował się w szpitalu psychiatrycznym i z tego, co było Jessice wiadomo, nie odezwał się do nikogo ani słowem od momentu, kiedy został aresztowany. Potem przyjaźń Jessiki i Caroline już nigdy nie była taka sama.
– Chcesz o tym pogadać? – spytała Izzy, widząc zakłopotanie na twarzy koleżanki.
– Nie bardzo. Caroline zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy zostanę jej druhną.
– Zgodziłaś się?
– Oczywiście. Nie zerwałyśmy nigdy kontaktów i wciąż uważam ją za przyjaciółkę. Cieszę się, że mnie o to poprosiła, ale nie jestem przekonana do takich uroczystości. Nie lubię się przebierać i tak dalej.
Izzy zerknęła na swój jasnobrązowy kostium, bawiąc się cienką klapą żakietu.
– Nie nudzi cię wkładanie codziennie tego samego stroju?
Jessica oderwała na chwilę wzrok od monitorów i spojrzała na swój szary kostium.
– Może kiedyś, parę lat temu. Ale teraz w ogóle o tym nie myślę. Caroline nie wybrała jeszcze sukienek dla druhen. Boję się, że to będzie jakaś różowa albo żółta potworność, a koszmarne zdjęcia z wesela będą mnie prześladować do końca moich dni. Jeżeli ktokolwiek z pracy je zobaczy… – Jessica zamyśliła się, przejęta nakreśloną przez siebie wizją.
Posterunkowa wybuchnęła śmiechem, spoglądając na monitor, który śledziła Jessica.
– Wydaje mi się, że moje druhny miały podobne zmartwienia. Wybierałyśmy stroje razem i zdecydowałam się na coś relatywnie prostego, w kolorze kremowym.
– Ulubionym kolorem Caroline jest fioletowy, więc mam nadzieję, że mnie oszczędzi.
Na chwilę zapadła cisza. Obydwie policjantki w skupieniu obserwowały monitor. Nie było na nim widać zbyt wiele, ale co jakiś czas w zasięgu kamery pojawiał się człowiek albo dwóch. Po jakimś czasie Izzy nachyliła się i spytała:
– Wiemy, o której mniej więcej została podrzucona ta dłoń?
Jessica zwolniła nieco nagranie, które teraz odtwarzane było z prędkością o połowę szybszą od normalnej.
– Prawdopodobnie po zmierzchu. Została znaleziona dzisiaj, kilka minut przed ósmą rano. Więc musiało to być gdzieś między wpół do dwudziestej drugiej a ósmą. – Wskazała na ekran. – Tutaj mamy martwy punkt z powodu rozmieszczenia latarni.
– Jak myślisz, co z nią dalej będzie?
Jessica mruknęła pod nosem.
– Nie wiem. Jason twierdzi, że ktokolwiek ją podłożył, chciał, by została znaleziona.
– Nie zabrzmiało to zbyt pewnie.
– Zgadzam się z nim, ale zawsze martwią mnie ludzie, którzy schodzą z utartej ścieżki, bo chcą przyciągnąć czyjąś uwagę. Większość przestępców, z którymi mamy do czynienia, nie chce dać się złapać i robi wszystko, żeby tego uniknąć. Niewielka część wyraża szczerą skruchę i przyznaje się do winy, żeby zrzucić z siebie to brzemię. Są jeszcze ci – na szczęście w mniejszości – którzy chcą się popisać. Są nieprzewidywalni, choć jednocześnie wiedzą, co robią. Być może na pewnym etapie też chcieliby dać się złapać, ale nie o to tak naprawdę im chodzi.
– Nigdy o tym nie myślałam w ten sposób.
– Zaczniesz, gdy znajdziesz się w samym środku tego młyna.
Jessica nachyliła się i znów przyspieszyła taśmę. Siedziały w milczeniu i obserwowały, jak słońce na ekranie powoli zaczyna wschodzić.
– Całkiem niezła jakość, prawda? – zauważyła Izzy.
– Większość kamer przemysłowych nie daje tak dobrego obrazu. W połowie kamer ze sklepów widać samo ziarno, trudno kogokolwiek rozpoznać na ekranie, chyba że spojrzy prosto w obiektyw.
– Miałam z nimi parę razy do czynienia, kiedy byłam jeszcze „krawężnikiem”. To było śmieszne, kiedy dawałyśmy do gazet zdjęcia z tych kamer, na których nie było nawet widać, czy to mężczyzna, czy kobieta.
W pewnym momencie Jessica wyciągnęła rękę i zatrzymała nagranie, wskazując palcem na ekran.
– A to co takiego?
Posterunkowa odwróciła głowę i podążyła wzrokiem w ślad za palcem Jessiki, która przewinęła taśmę kilka sekund do tyłu i odtworzyła ją jeszcze raz, z normalną prędkością. Na dworze panował jeszcze półmrok, ale widać było wyraźnie odwróconą tyłem postać w długim czarnym płaszczu, która szła alejką między fontannami. Sama postać nie musiała być niczym dziwnym, gdyby nie fakt, że poza kimś śpiącym na ławce w pobliżu nie było żywej duszy. Gdy wyszła poza kadr, Jessica przełączyła się na obraz z innej kamery, usytuowanej centralnie.
– To jedna z tych muzułmańskich szat religijnych? Burka albo nikab? – spytała Izzy.
Jessica przebiegła palcami po klawiaturze.
– Nie wydaje mi się. Spójrz. – Wskazała jej nowy obraz na monitorze. – Ten strój nie ma zasłony na twarz. To tylko płaszcz albo jakiś szlafrok. Zobaczmy, czy uda nam się zrobić zbliżenie. – Jessica wcisnęła kombinację klawiszy i obraz rzeczywiście się przybliżył.
– To mężczyzna czy kobieta? – odezwała się Izzy.
– Raczej kobieta. Widać, że ma na nogach buty na obcasie, i ze sposobu, w jaki idzie, można wywnioskować, że jest jej w nich wygodnie. Popatrz na jej ruchy.
Izzy zgodziła się bez namysłu.
– Faktycznie, nie wydaje mi się, żeby było na świecie wielu mężczyzn, którzy tak sprawnie poruszają się na szpilkach. Sama mam z tym problem.
– Nie widać wyraźnie jej twarzy. Można tylko powiedzieć, że jest rasy białej i nic więcej. Na pewno wie, gdzie znajdują się kamery.
Jessica przełączyła się pomiędzy kolejnymi kamerami, po czym dodała:
– Popatrz na jej profil. Celowo patrzy w dół i w bok, bo wie, że w ten sposób kamera jej nie złapie. – Przewinęła jeszcze raz do tyłu, jakby na potwierdzenie swoich słów. – Idąc, lekko się obraca pod pewnym kątem; ma też na rękach rękawiczki. Ta osoba wie, co robi.
Jessica przewinęła obraz, tym razem do przodu, przełączając się znowu pomiędzy kamerami, aż zakapturzona postać znalazła się obok fontanny, gdzie znaleziono odciętą dłoń. Jessica zwolniła nagranie do normalnej prędkości, obserwując, jak tajemnicza kobieta staje obok, a potem kuca, sięga do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjmuje z niej przedmiot, który musiał być dłonią, a następnie kładzie go na ziemi. Wyglądało to tak, jakby postać w kapturze umyślnie rozcapierzyła palce w odciętej dłoni, po czym umieściła ją ostrożnie we wnęce między ławką a fontanną. Wreszcie wstała i wróciła tą samą drogą w kierunku, z którego przyszła.
Jessica chciała zadać to samo pytanie, ale Izzy ją ubiegła.
– Kto to jest, do cholery?Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Uwagi i podziękowania
Przypisy