- promocja
Kobiety, które kochają za bardzo - ebook
Kobiety, które kochają za bardzo - ebook
Najlepszy poradnik dla kobiet zaangażowanych w destrukcyjne związki.
Dlaczego kocham za bardzo?
Co zrobić, by nie tkwić w chorym związku?
Jak odzyskać poczucie własnej wartości?
Dzięki tej książce dowiesz się m.in.:
- co skłania kobiety do angażowania się w toksyczne związki
- dlaczego kobiety podporządkowują niewłaściwym mężczyznom całe swoje życie
- dlaczego tkwią w takich związkach i nie próbują z nich uciec
Robin Norwood pokazuje i podpowiada, jak rozpoznać destrukcyjne związki, których korzenie tkwią zwykle w dzieciństwie. Uczy, jak wygrać w walce z uzależnieniem od rujnującego uczucia, ocalić własną osobowość, odzyskać godność i poczucie własnej wartości i stworzyć nowy dojrzały i satysfakcjonujący związek.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8188-859-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
LAURZE GOLDEN-BELLOTTI
Lauro, gdy czytam własne słowa, liczące sobie bez mała ćwierć wieku, na każdej stronie wyczuwam w nich znowu twoją naprowadzającą rękę. Twój wyostrzony instynkt redaktorski, ciepłe słowa zachęty dla debiutantki, dodawały mi pewności siebie, podniosły moją wiarygodność. Wypolerowałaś tę książkę tak, że lśni do dzisiaj.
Lauro, stokrotne dzięki.
PIPER NORWOOD
Mojej ukochanej córce, najbliższej przyjaciółce, a teraz również niezmordowanej asystentce w prowadzeniu kwerend. Wielkie podziękowania ze strony niezaznajomionej z komputerem mamy (która _pragnie_ taka pozostać) za przeniesienie w dwudziesty pierwszy wiek zasobów źródłowych. Bez ciebie nie byłabym w stanie tego dokonać. Kocham cię i dziękuję, Piper.
SERAFINIE CLARKE I BRIE BURKEMAN
Za nienaganny profesjonalizm, za fascynującą dbałość o szczegół, za dobry humor, za niesłabnące słowa zachęty i za przyjaźń, którą okazywałyście mnie i mojej książce podczas rozwiązywania splot po splocie tego węzła gordyjskiego. Wdzięczna jestem, że trafiłam pod wasze opiekuńcze skrzydła. Ogromne podziękowania, moje panie.
WSZYSTKIM W POCKET BOOKS
Z głębi serca dziękuję każdemu, kto przez te wszystkie lata tak wiele zrobił dla mnie i mojej książki. Tworzycie wspaniały zespół i mam wielkie szczęście, że to właśnie wy tyle dla mnie dokonaliście. Dziękuję wszystkim!
CZYTELNICZKOM
Wiele z was pisało do mnie, jak bardzo książka odmieniła wasze życie. Listy opisujące powrót do pełni zdrowia to dla mnie największy dar. Wzbogaciły mnie w sposób nie do przecenienia. Pozostajecie żywym dowodem na to, co jest istotą tej książki.
Najserdeczniejsze, najgłębsze podziękowania!WSTĘP
Po książkę, którą trzymasz w ręku, kobiety sięgały blisko ćwierć wieku temu w nadziei znalezienia w niej ratunku i wyzwolenia od udręki miłości i od partnera. Najpierw książka pomogła kobietom w Stanach Zjednoczonych, potem, tłumaczona na dwadzieścia pięć języków, kobietom na całym świecie; w Chinach i Brazylii, Francji i Finlandii, Irlandii i Izraelu, Arabii Saudyjskiej i Serbii – milionom kobiet, które w życiu, poprzez uwarunkowania kulturowe, socjoekonomiczne, edukacyjne i pokoleniowe, łączyła ta sama potrzeba: zdobycia pomocy w _kochaniu za bardzo_.
Od czasu pierwszego wydania _Kobiet, które kochają za bardzo_ postawy i zwyczaje uległy na szczęście radykalnej zmianie. Kochanie za bardzo, uznawane niegdyś za naturalne, dziś jest postrzegane jako stan niebezpieczny dla kobiety, wysysający z niej wszelkie siły. Niemniej powszechne uznanie szkodliwości tego zjawiska nie wystarcza, aby powstrzymać charakterystyczne dla tej obsesji emocje i zachowania.
Trudi, którą poznacie w rozdziale drugim, a później spotkacie jeszcze w rozdziale jedenastym, nie będzie dzisiaj wyglądać, ubierać się, a nawet jeść w sposób, w jaki robiła to w latach 80., gdy wydano tę książkę – z całą też pewnością nie spędzi całego lata w domu, czekając z utęsknieniem przy telefonie, który nigdy nie zadzwoni. Dzisiejsza Trudi może nawet świadomie przyznać, że rzeczywiście ma problem z „kochaniem za bardzo”, gdy po raz kolejny sprawdzi swój telefon komórkowy w nadziei, że znajdzie w nim wiadomość od niego, a potem rozpaczliwie sama wyśle do niego jeszcze jednego e-maila lub SMS-a. Lecz jednak tak właśnie postąpi. Zewnętrzne zachowania może się zmieniły, ale zasadnicza obsesja pozostaje tak samo silna.
Dlaczego teraz, kiedy potrafimy już określić i nazwać problem, nie zawsze umiemy go pokonać? Zranienie, które leży u podstaw kochania za bardzo, nie ma tej niezbędnej mocy, aby samo się uzdrowić, podobnie jak człowiek nie potrafi się podnieść, ciągnąc się za kołnierz. Jeżeli rzeczywiście chcemy zmienić coś, co jest tak głęboko w nas zakorzenione, potrzebna jest nam pomoc z zewnątrz i tu właśnie przydatna się staje niniejsza książka. Tym, które naprawdę chcą coś zmienić, służy taką pomocą.
Kolejne wznowienie _Kobiet, które kochają za bardzo_, uzupełnione źródłami pomocy i wybraną bibliografią, to okazja do uczczenia i zarazem potwierdzenia dotychczasowego niepodważalnego sukcesu książki, a również do podkreślenia niesłabnącej wagi tematu, jak i skuteczności przekazu, który wbrew upływowi czasu wciąż się sprawdza w różnych zakątkach świata. Książka ta, ze swoimi historiami dotyczącymi uzależnień w relacjach międzyludzkich oraz odpowiednimi radami i wskazówkami prowadzącymi do ich uzdrowienia, umożliwiła kobietom na całym globie przemianę swojego życia.
Spróbuj ją wykorzystać, by zmienić także swoje życie.WPROWADZENIE
Jeżeli miłość oznacza dla nas cierpienie, kochamy za bardzo. Jeżeli z przyjaciółmi rozmawiamy głównie o nim, o jego problemach, jego poglądach, jego uczuciach; jeżeli prawie każda nasza wypowiedź rozpoczyna się słowem „on”, kochamy za bardzo.
Jeżeli wciąż rozgrzeszamy go ze złych humorów, znieczulicy, przykrego usposobienia, wybuchów złości, kładąc wszystko na karb nieszczęśliwego dzieciństwa; jeżeli staramy się być terapeutką, kochamy za bardzo.
Jeżeli w trakcie lektury jakiegoś poradnika zakreślamy ustępy, które mogą mu się okazać przydatne, kochamy za bardzo.
Jeżeli nie lubimy jego charakteru, zachowania i postaw, a zarazem sądzimy, że zechce się dla nas zmienić, jeśli tylko będziemy dość atrakcyjne i czułe, kochamy za bardzo.
Jeżeli związek z nim naraża na szwank naszą równowagę emocjonalną, a nawet nasze zdrowie i bezpieczeństwo, z pewnością kochamy za bardzo.
Choć bolesne i rozczarowujące, doświadczenie to jest udziałem tylu kobiet, że niemal uwierzyłyśmy, iż tak właśnie musi wyglądać intymny związek z mężczyzną. Większość z nas kochała za bardzo przynajmniej raz w życiu, a dla wielu stało się to powracającym wątkiem w biografii. Części z nas obsesja na tle partnera i wzajemnych stosunków wręcz uniemożliwia normalne funkcjonowanie.
W niniejszej książce przypatrzymy się bacznie przyczynom, dla których wiele kobiet – szukając kogoś, kto by je kochał – zdaje się nieuchronnie trafiać na partnerów zimnych i szkodliwych. Postarajmy się wyjaśnić, dlaczego, wiedząc już, że związek nie zaspokaja naszych potrzeb, nie potrafimy położyć mu kresu. Pokażemy również, jak miłość przeradza się w miłość przesadną, gdy partner okazuje się nieodpowiedni, obojętny lub nieprzystępny, a my nie umiemy się z nim rozstać, ponieważ tym bardziej nas do niego ciągnie. Zrozumiemy wówczas, jak nasza potrzeba miłości, nasza tęsknota za miłością, a wreszcie sama miłość staje się nałogiem.
Termin „nałóg” brzmi groźnie. Podsuwa obraz ofiary heroiny, której ręce pokłute są igłami, a życie jawnie zmierza ku autodestrukcji. Nie życzymy sobie, by określać tym mianem sposób, w jaki odnosimy się do płci przeciwnej. Tymczasem wiele z nas naprawdę traktuje mężczyzn jak narkotyk. I nie wydobędzie się z tego, nie pojąwszy uprzednio całej powagi swej sytuacji.
Jeżeli kiedykolwiek dałaś się opętać mężczyźnie, musiałaś chyba czasem mieć wrażenie, że źródłem wszystkiego nie jest miłość, lecz strach. Kto kocha obsesyjnie, wciąż się boi – boi się samotności, boi się bycia niekochanym i niedocenianym, boi się zlekceważenia, opuszczenia, a nawet zagłady. Kochamy w rozpaczliwej nadziei, że mężczyzna uśmierzy nasze lęki. Niestety, lęki – a wraz z nimi obsesja – pogłębiają się, aż w końcu darzenie miłością po to, by ją otrzymać w zamian, przeistacza się w główną siłę napędową naszego życia. A skoro strategia nie przynosi efektów, próbujemy jeszcze raz, kochamy jeszcze mocniej. I tak zaczynamy kochać za bardzo.
Na trop „kochania za bardzo” jako szczególnego zespołu myśli, uczuć i zachowań wpadłam po wielu latach pracy w poradni dla alkoholików i narkomanów. Przeprowadziwszy setki wywiadów z nałogowcami i ich rodzinami, dokonałam zdumiewającego odkrycia. Pacjenci wzrastali w otoczeniu dość różnorodnym, natomiast partnerki pacjentów wywodziły się prawie zawsze z rodzin „trudnych”, dysfunkcyjnych; z rodzin, w których zaznawały więcej stresów i cierpień, niż dzieje się to zwykle. Borykając się z nałogiem swych towarzyszy, kobiety te (zwane w poradnianym żargonie „współuzależnionymi”) nieświadomie odtwarzały i przeżywały na nowo ważne aspekty własnego dzieciństwa.
Dzięki kontaktom z żonami i przyjaciółkami nałogowców zaczęłam stopniowo docierać do sedna „kochania za bardzo”. Z ich biografii wyzierała potrzeba wyższości połączonej z cierpieniem, czego przecież nie można nie doświadczyć w roli „wybawicielki”. Zrozumiałam, co tak przemożnie przykuwa je do mężczyzny, który z kolei przykuł się do jakiejś substancji. Obu stronom trzeba pomóc, ponieważ obie wykańcza nałóg: w jednym przypadku zatrucie chemiczne, w drugim zaś zatrucie złym uczuciem.
Dzięki tym kobietom uprzytomniłam sobie, jak dalece dzieciństwo wyciska swe piętno na sposobach odnoszenia się do płci przeciwnej w życiu dorosłym. Ich głosów powinien wysłuchać każdy, kto kocha za bardzo, jeżeli chce wiedzieć, skąd się wzięła owa predylekcja do chorobliwych związków i jak się z nią uporać, by wyzdrowieć.
Nie twierdzę wcale, że jedynie kobiety mają skłonność do kochania za bardzo. W nałóg taki popadają także niektórzy mężczyźni, a ich odczucia i zachowania wypływają z analogicznych źródeł. Na ogół jednak emocjonalne okaleczenie w dzieciństwie nie wywołuje u mężczyzn tendencji do „chorej miłości”. Wskutek całego splotu czynników kulturowych i biologicznych ratują się oni zwykle poprzez pogoń za czymś raczej bezosobowym i zewnętrznym niż intymnym. Obsesyjnie zajmują się pracą, sportem czy jakimś hobby, podczas gdy kobiety – uwarunkowane przez biologię i kulturę – rzucają się w romans. Często właśnie z człowiekiem emocjonalnie upośledzonym.
Mam nadzieję, że lektura niniejszej książki pomoże wszystkim, którzy kochają za bardzo. Ale adresowałam ją przede wszystkim do kobiet, gdyż jest to przypadłość głównie kobieca. Przyświecały mi cele dość konkretne: uzmysłowić czytelniczkom destrukcyjny charakter takiego wzorca, wskazać jego genezę i dostarczyć narzędzi do skutecznego uporania się z nim.
Jeżeli kochasz za bardzo, muszę lojalnie ostrzec: książka nie będzie łatwa ani przyjemna. I jeśli pasujesz do przytoczonego na początku opisu, a mimo to lektura zupełnie cię nie poruszy bądź wręcz znudzi czy zirytuje, jeżeli nie zdołasz się w nią wciągnąć lub uznasz, że przydałaby się raczej komuś innemu, gorąco radzę sięgnąć po książkę za jakiś czas. Wszyscy bowiem zaprzeczamy czemuś, co okazuje się zbyt bolesne lub groźne, czego nie potrafimy zaakceptować. Zaprzeczenie to naturalny środek samoobrony, działa automatycznie i spontanicznie. Być może dopiero przy powtórnej lekturze będziesz umiała stawić czoło swym doznaniom i najgłębszym przeżyciom.
Czytaj powoli, starając się wczuć intelektualnie i emocjonalnie w kobiece opowieści. Przypadki te mogą ci się wydać skrajne. Zapewniam jednak, że jest wręcz przeciwnie. Spotkałam setki kobiet (prywatnie i zawodowo), które kochają za bardzo. Ich sylwetki, charaktery i perypetie nie zostały tu wcale odmalowane w barwach przesadnych. W rzeczywistości bywa dużo, dużo gorzej. Gdybyś więc odniosła wrażenie, że twój przypadek należy do stosunkowo błahych, pragnę ci powiedzieć, że tak właśnie wygląda typowa pierwsza reakcja większości mych pacjentek. Każda na początek bagatelizuje własną sprawę („nie jest ze mną aż tak źle”) i z pasją rozprawia o fatalnej sytuacji innych kobiet, które mają „prawdziwe problemy”.
Jeden z paradoksów życia polega na tym, że kobiety reagują ze współczuciem i zrozumieniem na nieszczęścia cudze, a zarazem kompletnie nie dostrzegają (jak gdyby zaślepione) nieszczęść, które przygniatają je same. Znam to doskonale z autopsji. Kochałam za bardzo przez wiele lat i dopiero znaczny uszczerbek zdrowia fizycznego i psychicznego zmusił mnie do analizy dotychczasowych układów z mężczyznami. Udało mi się zmienić chorobliwy schemat, co przyniosło zbawienne skutki.
Toteż mam nadzieję, że lektura pomoże ci nie tylko lepiej zrozumieć własną kondycję, lecz także zachęci do przełomu: do skierowania owej troskliwej uwagi nie na związek z partnerem, ale na twoje życie i zdrowie.
Trzeba tu wystąpić z kolejną przestrogą. Książka ta przedstawia – wzorem większości poradników – wiele kroków, jakie należy poczynić w celu zmiany sytuacji. Jeżeli się na nie zdecydujesz, czekają cię lata pracy i całkowitego zaangażowania w sprawę. Nie istnieje bowiem żadna „droga na skróty”, która wyprowadzi cię z pułapki schematu. Wyuczyłaś się go dawno temu i stosowałaś wielokrotnie. Nic więc dziwnego, że próby wydobycia się zeń wymagać będą wytrwałości, hartu i odwagi. Lecz głowa do góry! Jeżeli niczego nie zmienisz, i tak czekają cię ciężkie boje. Wolisz walczyć o zwykłe przetrwanie czy też o swój rozwój? Jeżeli wybierzesz rekonwalescencję zamiast osoby kochającej kogoś aż do bólu, pojawi się kobieta, która kocha siebie wystarczająco mocno, by położyć bólowi kres.