Kobiety wojowniczki - ebook
Kobiety wojowniczki - ebook
Prowadzenie wojen, zwycięstwa i porażki w bitwach i potyczkach to domena przede wszystkim mężczyzn. Ale czy na pewno udział kobiet w wojnach ograniczał się do roli markietanek czy niewolnic branych w jasyr? Historia obfituje w epizody walecznych bojowniczek. Przybliżmy czytelnikom niektóre z nich, począwszy od Amazonek, poprzez Artemizję – kobietę w funkcji admirała – czy Agryppinę Starszą. Przyjrzyjmy się Joannie d’Arc, która poprowadziła do boju Francuzów, zapoznajmy się z wyczynami Katarzyny Sforzy i polskim kresowym wilczycom. Do znanych kobiet w mundurze należała Joanna Żubr, której, jako pierwszej kobiecie przyznano Virtuti Militari. Do historii weszła też Henryka Pustowójtówna i legionistki Piłsudskiego.
Wszystkie te kobiety udowodniły, że odwaga, dzielność i spryt pomagają w wojowaniu i nie są tylko atrybutami mężczyzn.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-15858-0 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W kwietniu 2019 roku świat obiegła bulwersująca wieść o sensacyjnym odkryciu amerykańskich uczonych, dotyczącym polskiego generała, a zarazem bohatera walk o wolność Stanów Zjednoczonych, jak najbardziej słusznie uważanego za ojca amerykańskiej kawalerii – Kazimierza Pułaskiego. Otóż z ustaleń antropologów z Georgia Southern University w Savannah, którzy zbadali szczątki polskiego oficera, wynika, że pod względem biologicznym był on… kobietą! Według amerykańskich badaczy generał Pułaski (a raczej Pułaska) urodził się jako dziewczynka, ale ponieważ chorował (a może chorowała) na wrodzony przerost nadnerczy, jego organizm produkował nadmierną ilość męskich hormonów. Kobiety dotknięte tą przypadłością mają zaburzony, czyli de facto nieprawidłowy rozwój płciowy, a ich genitalia stają się bardziej „męskie”. Szkielet odnaleziony w grobie bohatera miał wyraźne kobiece cechy: miednicę charakterystyczną dla kobiet oraz kobiecą strukturę twarzy i szczęki. Oczywiście, te ustalenia są jedynie wstępnymi wynikami prowadzonych cały czas badań, i kwestia płci polskiego i amerykańskiego bohatera wciąż jeszcze nie jest przesądzona. Gdyby jednak okazało się, że Pułaski rzeczywiście był kobietą, choć on sam, sądząc po jego biografii, uważał się niewątpliwie za mężczyznę, to podręczniki do historii trzeba by było nieco zweryfikować.
Nie byłby to pierwszy w historii przypadek, kiedy szczątki spoczywające w odkrytym przez archeologów grobie, wcześniej uważane za należące do mężczyzny, okazywały się szczątkami kobiety. Kiedy sto lat temu na terenie środkowej Szwecji odkryto grób, w którym obok spoczywającego tam szkieletu i kości dwóch koni znaleziono też wiele egzemplarzy broni z epoki, naukowcy ogłosili światu, że jest to miejsce pochówku wikinga – wojownika wysokiej rangi, najprawdopodobniej jakiegoś wielkiego wodza, którego imię jednak nie zachowało się dla potomnych. Jakież było zdziwienie badaczy z uniwersytetów w Uppsali i Sztokholmie, którzy w 2017 roku poddali próbki wspomnianych szczątków badaniu DNA. Otóż okazało się wtedy, że spoczywający tam człowiek nie był wojownikiem, ale… wojowniczką, gdyż ponad wszelką wątpliwość ustalono, że znalezione fragmenty kości należały do kobiety. Odkrycie szwedzkich naukowców okrzyknięto sensacją, i to podwójną: nie dość, że uchodzący od wieku za wzorcowy grobowiec wikińskiego woja okazał się miejscem spoczynku wojowniczki, to jeszcze po raz pierwszy w historii znaleziono dowód na istnienie we wczesnośredniowiecznej Skandynawii kobiet parających się wojennym rzemiosłem! Wszak, jak wiadomo, tylko wojowników chowano wraz z bronią, którą władali za życia, a w tym przypadku była to niemal cała zbrojownia! A ponieważ w grobie znaleziono też plansze do gry strategicznej, wysnuto wniosek, że pochowana tam wojowniczka musiała być dowódczynią, a wspomniana gra była dla niej formą przygotowań do prawdziwej batalii.
Oczywiście, nie brakuje sceptyków podważających te ustalenia i zwracających uwagę na fakt, że spoczywająca w grobie kobieta wcale nie musiała być wojowniczką. Znaleziona tam broń mogła być przecież używana do obrzędów magicznych; wszak z przekazów i legend wiemy, że skandynawskie wieszczki i kapłanki używały do swoich tajemnych obrzędów toporów i sztyletów. Nie można także wykluczyć, że zmarła mogła być za życia osobą ważną dla swojej społeczności, dlatego pochowano ją w tak spektakularny sposób, a zebrani na uroczystościach pogrzebowych żałobnicy, na znak szacunku dla zmarłej, złożyli do grobu cenne dary, w tym także broń. Z kolei znaleziona przy niej plansza może oznaczać po prostu, że… lubiła gry planszowe.
Właściwie nie powinniśmy się dziwić owym wątpliwościom, wyrażanym przez sceptyków traktujących ustalenia szwedzkich naukowców raczej w kategoriach hipotezy niż udowodnionych faktów. W końcu obraz kobiety ruszającej z mieczem na wroga i w dodatku prowadzącej do ataku mężczyzn kłóci się z rolą tradycyjnie przypisaną przedstawicielkom płci pięknej – matki i strażniczki domowego ogniska, doglądającej potomstwa i wiernie czekającej na powrót swojego partnera z łupieżczej wyprawy, wojny bądź polowania. Mało tego – słabej płci długo odmawiano prawa do nauki, ponieważ zdobywanie wiedzy uznawano za domenę mężczyzn. Ojciec Marii Kunic, żyjącej w XVII stuleciu kobiety astronoma, której ludzkość zawdzięcza dzieło stanowiące udoskonalenie Tablic rudolfińskich Keplera, z przerażeniem obserwował u swojej ponadprzeciętnie inteligentnej córki pasję do uczenia się i poznawania nowych dziedzin. Obawiał się, że nadmiar pracy umysłowej doprowadzi ją do… pomieszania zmysłów. Zgodnie bowiem z ówczesnymi poglądami kobiety miały być bardziej niż mężczyźni narażone na choroby umysłowe, a u tych, które zajmowały się tak typowo męską dziedziną jak nauka, zwłaszcza nauki ścisłe, doszukiwano się objawów obłędu. Zainteresowanie militariami było jeszcze gorsze, bo ściągało na delikwentkę podejrzenie o konszachty z diabłem.
A przecież w historii nie brakowało kobiet wojowniczek, nie tylko broniących swoich domostw, ale i prowadzących mężczyzn na bój. Kobiet, które dawały życie, ale też niosły śmierć i zniszczenie, siejąc w szeregach wrogów prawdziwe przerażenie, i takich, którym zwycięstwa odniesione na polach bitew przyniosły nieśmiertelną sławę. Zresztą nawet jeżeli same nie walczyły, to ich obecność u boku mężczyzn wojowników, ich mężów, ojców, braci i synów, nie była niczym niezwykłym. Świadczy o tym przykład średniowiecznych dam w rodzaju Eleonory Akwitańskiej, towarzyszących swoim partnerom w wyprawach krzyżowych. Kobiety zawsze, w ten czy inny sposób, wywierały wpływ na toczące się w ich czasach wojny. Wystarczy przywołać dwa ostatnie konflikty zbrojne, które przetoczyły się przez Europę i świat w ubiegłym stuleciu, by zauważyć, że to właśnie kobiety i dziewczęta zastąpiły w fabrykach i warsztatach mężczyzn walczących na froncie, to one były sanitariuszkami, pracowały w służbach pomocniczych i wreszcie jako szpiedzy dostarczały nieocenionych informacji wywiadowczych.
O tym, że wojenne rzemiosło jest nieobce kobiecej naturze, świadczy to, że w przeszłości wielkie cywilizacje oddawały cześć boginiom wojny; dość wspomnieć wojowniczą Isztar z mitologii mezopotamskiej, grecką Atenę, wyskakującą w pełnym uzbrojeniu z głowy Zeusa, czy też jej rzymską odpowiedniczkę Bellonę, w której świątyni przedstawiciele senatu podejmowali posłów państw, z którymi Rzym toczył właśnie wojnę. Nie sposób też pominąć walecznych Amazonek, znanych z mitologii greckiej, które po dziś dzień fascynują twórców z kręgu popkultury, i nie tylko.
Wojownicze kobiety sporo kłopotów sprawiały starożytnym Rzymianom, o czym wspominają zarówno Plutarch, jak i Ammanius Marcellinus, piszący o barbarzynkach z Germanii i Galii, potrafiących celnie rzucać oszczepem i przewyższających mężczyzn siłą swoich umięśnionych ciał. Z kolei żyjąca w I wieku n.e. na Wyspach Brytyjskich królowa Icenów, Boudika, przysporzyła niemało problemów Rzymianom, kiedy w zemście za doznane upokorzenia zjednoczyła zniewolone przez najeźdźców plemiona, by następnie, stanąwszy na ich czele, wybić kilkadziesiąt tysięcy Rzymian oraz ich sojuszników, a przy okazji puścić z dymem trzy założone przez najeźdźców miasta: Londynium (współczesny Londyn), Verulamium (współczesne St. Albans) oraz Camulodunum (Colchester). Już sam dźwięk jej imienia wywoływał popłoch w szeregach legionistów. Ci sami Rzymianie lubili oglądać krwawe widowiska z udziałem gladiatorek, a kres występom kobiet na arenie położył dopiero specjalny edykt, wydany przez cesarza Septymusa Sewera w 200 roku n.e., zabraniający kobietom uczestniczyć w publicznych walkach.
Średniowiecze też znało kobiety prowadzące wojny i radzące sobie na polach bitewnych nie gorzej od mężczyzn. Rządząca od 1143 roku królowa Melizanda wdała się w konflikt zbrojny z własnym synem, Izabela Kastylijska doprowadziła do wygnania Maurów z Półwyspu Iberyjskiego, natomiast Jeanne de Belleville, zwana „Lwicą z Bretanii”, wzięła udział w wojnie stuletniej po stronie Anglików. Po śmierci męża sama zebrała oddział i zaatakowała pozycje Francuzów, a kiedy nie mogła już dłużej przebywać na terenie swojego kraju, przeniosła się na wyspy, by tam parać się piractwem. Przez kolejne trzynaście lat należące do niej okręty z charakterystycznymi, czerwonymi żaglami siały postrach na wodach kanału La Manche. Z kolei szkocka hrabina Dunbar, nazywana też – z racji ciemnej karnacji – „Czarną Agnieszką”, skutecznie stawiła odpór trwającemu pół roku oblężeniu warowni w Dunbar. Jakby tego upokorzenia najeźdźcom było mało, hrabina wraz ze swoimi damami dworu naigrawała się z oblegających zamek wojsk; udawały, że chusteczkami odkurzają blanki i głośno drwiły z nieskutecznego ostrzału. Udało się też jej zniszczyć wielki taran, gdy zrzuciły na niego jeden z głazów, uprzednio wystrzelonych przez nieprzyjaciela.
Wojownicze damy znane są też z dziejów Dalekiego Wschodu; wystarczy przypomnieć Mulan, która wyruszyła na wojnę w męskim przebraniu, by zastąpić na polu bitwy swojego schorowanego i podstarzałego ojca, i której historię spopularyzowała znana amerykańska wytwórnia filmów animowanych, czy postać Tomoe Gozen, Japonki, żony Kiso Yoshinaki. Tę ostatnią nazywano „najsilniejszym łucznikiem swoich czasów”, a ona sama miała zwyczaj wręczania ukochanemu mężowi w prezencie własnoręcznie ściętych głów swoich wrogów. O tym, że nie warto wchodzić w drogę tej krewkiej niewieście, przekonał się pewien samuraj, który nieopatrznie urwał rękaw jej kimona, a rozsierdzona jego nieuważnością Tomoe osobiście skróciła go o głowę. W czasie II wojny światowej wielką sławę zdobyła służąca w lotnictwie Armii Czerwonej, w stopniu starszego sierżanta, Lidia Litwak, która odbyła 168 lotów bojowych i zginęła, eskortując samoloty bojowe. Nazywano ją „Białą Różą”, chociaż na pilotowanej przez nią maszynie widniała biała lilia…
Prawdę powiedziawszy, kobietom wojowniczkom można by poświęcić nie jedną książkę, ale kilkutomowe opracowanie, a jego lektura na pewno nie byłaby nudna. Ze zrozumiałych względów niniejsza publikacja nie wyczerpuje tego tematu, ale skupia się na postaciach wybranych, zawsze interesujących, choć często kontrowersyjnych, oraz na wojowniczych niewiastach, które odegrały ważną rolę w historii naszego kraju.
Kiedy nie tak dawno brytyjski genetyk Bryan Sykes ogłosił wyniki przeprowadzonych przez siebie badań, z których wynikało, że męski chromosom Y ulega degeneracji i że należy się spodziewać, iż za mniej więcej 100 000 lat mężczyźni znikną z powierzchni naszej planety, dały się słyszeć głosy, że będzie to miało swoją dobrą stronę, bo wtedy wszelkiego rodzaju konflikty zbrojne odejdą do lamusa historii. Jednak patrząc na to z perspektywy losów kobiet, o których opowiada ta książka, należy uznać, że nie jest to wcale takie pewne.
Płeć nadobna też miewa wojowniczą naturę…1. Amazonki bezlitosne zabójczynie mężczyzn
Między mitem a rzeczywistością
Historie o wojujących kobietach, na polu walki nieustępujących najmężniejszym wojownikom, od zarania dziejów rozpalały wyobraźnię ludzi. Odbicie tego zainteresowania znajdujemy w mitologii greckiej, a dokładniej mówiąc, w mitach o Amazonkach, plemieniu świetnie wyszkolonych wojowniczek, równie dobrze posługujących się włócznią, jak i łukiem. Co więcej, owe waleczne damy miały być tak oddane sztuce łucznictwa, że dorastającym dziewczynkom specjalnie wypalały prawą pierś, by nie przeszkadzała im w napinaniu cięciwy. I właśnie od tego okrutnego obyczaju pochodzi ich łacińska nazwa Amazones, czyli Bezpierśne (łac. a – bez, mazos – pierś), natomiast w języku greckim kobietę z tego plemienia nazywano amazṓn, czyli ta, która nie ma piersi.
O Amazonkach pisali nie tylko antyczni poeci, ale nawet historycy, tacy jak Herodot, który wspominając o nich, używał terminu androktones – zabójczynie mężczyzn. Zdaniem Homera, opisującego w Iliadzie batalię o Troję, plemię tych wojowniczych kobiet walczyło po stronie Trojan. Według mitologii królowa Pentazilea, będąca ponoć córką samego boga wojny, Aresa, na wieść o Achajach oblegających Troję przybyła oblężonemu miastu na odsiecz. Ale pod trojańskie mury przywiodła ją nie tyle chęć wsparcia jego mieszkańców czy żądza krwi, odziedziczona po najkrwawszym z mieszkańców Olimpu, ile… miłość. Pentazilea była bowiem zakochana w Hektorze, synu króla Priama, najdzielniejszym i najszlachetniejszym spośród Trojańczyków. Niestety, nawet miłość odważnej królowej Amazonek nie uchroniła walecznego księcia przed śmiercią z rąk Achillesa.
Także i Herakles, grecki heros, syn Zeusa, słynący z olbrzymiej siły, miał do czynienia z Amazonkami. Kiedy za podszeptem nienawidzącej go małżonki jego boskiego ojca, Hery, wymordował całą swoją rodzinę, za karę musiał wykonać dwanaście wyznaczonych przez wyrocznię delficką prac. Jedną z nich było zdobycie pasa Hipolity, ówczesnej królowej państwa wojowniczych kobiet. Mało brakowało, a udałoby mu się to osiągnąć, w dodatku bez specjalnego wysiłku i zupełnie bezkrwawo, gdyż rozkochał w sobie władczynię, a ta obiecała mu, że odda swój pas dobrowolnie. Ale mściwa Hera czuwała – zeszła na ziemię pod postacią jednej z Amazonek i wywołała bunt przeciwko przebywającemu w gościnie królowej herosowi. Nieszczęsna Hipolita poległa w walce, a Herakles zerwał z jej martwego ciała pas, kończąc w ten sposób dziewiątą ze zleconych mu przez wyrocznię prac.
Inny grecki heros, królewicz ateński Tezeusz, także wojował z Amazonkami, a zbrojny konflikt rozpętał się za sprawą jego miłosnego zauroczenia ich królową Antiope, którą uwiódł, porwał i wywiózł do Aten, by uczynić ją swoją żoną. Jej poddane nie mogły tego zuchwalstwa puścić płazem i zbrojnie najechały Attykę, ale po krótkich walkach zgodziły się zawrzeć rozejm. Jednak ta historia nie miała szczęśliwego zakończenia: nieszczęsna Antiope zmarła wkrótce po wydaniu na świat syna Tezeusza, Hippolytosa.
Co tam jednak mityczni herosi – rzymski bajkopisarz z I wieku n.e., Krucjusz Rufus, twierdzi, jakoby sam Aleksander Wielki miał do czynienia z Amazonkami. Według niego Aleksander, który w 327 roku p.n.e. wyprawił się do Indii, spotkał na swojej drodze Talestris, królową plemienia tych walecznych kobiet. Złożyła mu ona kuszącą propozycję, aby… spłodził z nią dziecko. Liczyła, że poczęta z Macedończykiem dziewczynka − bo chłopiec w ogóle nie wchodził w grę − odziedziczy wszystkie zalety swojego ojca, najdzielniejszego z mężczyzn. To nie wszystko: Talestris pragnęła, aby ludzie Aleksandra zapłodnili podległe jej wojowniczki; w jej planach zrodzone w ten sposób dziewczynki miały stać się zaczątkiem przyszłej kobiecej armii. A że kusicielka była urodziwa, Aleksander przystał na jej prośbę: zatrzymał ją u siebie przez kolejne trzydzieści dni, a potem, upewniwszy się, że sprostał jej oczekiwaniom, wyprawił Talestris do domu, hojnie ją wcześniej obdarowawszy. O tym, czy poddane władczyni były równie ukontentowane spotkaniami z wojownikami wielkiego wodza, historia milczy, podobnie nie wspomina o mającym przyjść na świat dziecku. Jak można się domyślić, współcześni badacze wkładają tę historyjkę między bajki, uznawszy, że Aleksander mógł wprawdzie spotkać na swojej drodze jakieś waleczne kobiety, jeżdżące konno niczym najprzedniejsi jeźdźcy, ale z całą pewnością nie były to mityczne Amazonki.
Starożytni byli pewni, że plemię wojowniczych kobiet było boskiej proweniencji i w prostej linii pochodziło od córek boga wojny Aresa i nimfy Harmonii. Inna wersja głosi, że ich matką była Otrere, córka boga wiatru wschodniego – Eurusa. Zakochał się w niej Ares, potem para pobrała się, a panna młoda w prezencie ślubnym od męża otrzymała miecz Anaklusmos, wyjęty z wód podziemnej rzeki Acheron. Owocem ich związku były pierwsze Amazonki – Hippolita, Pentezylea, Antiope i Mellanippa.
Z tych to walecznych bogiń wywodzi się plemię wojowniczek – gardzących mężczyznami kobiet. Według mitologii miało ono zamieszkiwać wybrzeże Morza Czarnego, Trację lub równiny na lewym brzegu Dunaju. Tradycja grecka przypisywała im założenie kilku ważnych ośrodków miejskich, takich jak: Smyrne, Mitylene, Efez czy Kyme. Być może ich siedzibą był Pont w Azji Mniejszej, a stolicą – miasto Themiskyra, położone nad rzeką Thermodon (obecnie rzeka Çay w Turcji). Niektórzy historycy upierają się, że śladów kobiet wojowniczek należy szukać na wyspie Lemnos, która miała być zamieszkiwana tylko przez kobiety, dlatego starożytni Grecy nazywali ją Gynaikokratumene, czyli rządzona przez kobiety. Jeszcze inni uważają, że siedzibą mitycznego plemienia była Libia w północnej Afryce. Dowodzić tego ma przedstawienie na greckiej wazie wizerunku klęczącej przed ołtarzem Amazonki o negroidalnej urodzie, z palmą widniejącą za jej plecami. Z kolei Herodot twierdzi, że Amazonki włączyli do swojego plemienia Scytowie i odtąd kobiety wojowniczki walczyły wyłącznie dla nich.
Jak już wspomniano, wojowniczki gardziły męskim rodem, choć nie stroniły od uciech łoża; wszak potrzebowały partnerów do reprodukcji. Jeżeli Amazonka powiła dziewczynkę, wychowywano ją na przyszłą wojowniczkę, natomiast chłopców oddawano na wychowanie ojcom albo okaleczano ich w taki sposób, że nie nadawali się do walki i mogli im służyć wyłącznie jako niewolnicy. Najczęściej małych chłopców po prostu oślepiano lub okulawiano, ale bywało, że noworodki płci męskiej po prostu zabijano…
Niezależnie od tego, gdzie wojownicze plemię zamieszkiwało, wszystkie jego członkinie bacznie strzegły zajmowanego przez siebie obszaru i niestraszne im były ataki ze strony znacznie liczniejszych i z pozoru tylko silniejszych armii, w których skład wchodzili wyłącznie mężczyźni. Mawiano, że wojownicze niewiasty „odziewały się w skóry dzikich zwierząt, świetnie ciskały oszczepem i strzelały z łuku. Miały tarcze w kształcie półksiężyca i hełmy ozdobione piórami”.
Co ciekawe, starożytni Grecy, niemający, oględnie mówiąc, zbyt dobrego zdania o płci pięknej, o Amazonkach wyrażali się z wielkim szacunkiem, a wojowniczki uważali za godnego przeciwnika, walczącego mężnie, honorowo i do końca. Świadczą o tym zachowane pomniki Amazonek, jak również ich przedstawienia w sztuce. Najstarsze wizerunki potomkiń Aresa i Otrere przedstawiają je jako greckie wojowniczki, natomiast późniejsze – jako wojowniczki scytyjskie. W tej drugiej wersji noszą spodnie i przylegającą do ciała szatę z rękawami. Na ich głowach znajduje się czapka scytyjska, a uzbrojenie stanowią: łuk, tarcza w kształcie półksiężyca oraz topór o dwóch ostrzach.
Przez wieki Amazonki były uważane za mityczne postaci, tak jak syreny czy harpie, ale badania archeologiczne pod koniec ubiegłego stulecia rzuciły nowe światło na barwne opowieści o bitnych wojowniczkach. Do zaskakującego odkrycia doszło pomiędzy 1992 a 1995 rokiem, kiedy grupa kazachskich i amerykańskich archeologów, przeprowadzających wykopaliska na terenie pięciu cmentarzysk w Kazachstanie, odkryła 150 grobów kobiet, z których 15% kryło zwłoki kobiet wojowniczek, pogrzebanych razem z bronią, 7% – zwłoki kobiet kapłanek, a 3% – kobiet, które − zdaniem odkrywców − należały do grupy wojowniczek kapłanek. I tak w miejscowości Pokrowka, leżącej 120 km od Orenburga, odkryto 36 grobów; w siedmiu z nich znaleziono szczątki kobiet wyposażonych na ostatnią drogę w żelazne miecze oraz brązowe groty. Inna mogiła kryła szkielet kobiety z grotem strzały tkwiącym w ciele, co mogło sugerować, że zginęła na polu bitwy, a znaleziony na tym samym cmentarzysku szkielet czternastoletniej dziewczynki miał zdeformowania charakterystyczne dla ludzi spędzających większość życia na końskim grzbiecie. Wspomniane groby należały do kobiet z irańskich koczowniczo-pasterskich plemion Saurosarmatów, spokrewnionych ze Scytami i przemieszczających się między Mołdawią, Ukrainą, wybrzeżami Morza Czarnego i Jeziora Aralskiego poprzez Kazachstan, Mongolię aż do południowej Syberii i zachodnich Chin. Lud ten w okresie od IV do III wieku p.n.e. przemieszczał się wraz z ludnością napływającą ze wschodu, co doprowadziło do powstania zupełnie nowych związków plemiennych. Od III wieku p.n.e. Saurosarmaci zamieszkiwali obszar między Donem a Morzem Aralskim, a w okresie wędrówki ludu wyparli Scytów i dotarli do Dunaju, wchodząc jednocześnie w kontakt z Cesarstwem Rzymskim. Od tamtej pory zwani są po prostu Sarmatami.
Co ciekawe, starożytni autorzy terminu „Sarmacja” używali w odniesieniu do obszaru całej Europy Wschodniej, w tym także obszarów północnej Polski. Ptolemeusz używa nawet określeń „Sarmacja europejska” w odniesieniu do terenów między Wisłą a Dnieprem oraz „Sarmacja azjatycka” dla obszaru od rzeki Don aż po Wołgę. Zdaniem geografa aleksandryjskiego północną granicę Sarmacji miał stanowić Ocean Sarmacki, a mianem tym określał on nasz swojski Bałtyk. Stąd wywodzi się tradycja głosząca, że protoplastami polskiej szlachty są właśnie Sarmaci, którzy mieli istnieć już w czasach wojny trojańskiej. Nie byliśmy w odtwarzaniu tej starożytnej genealogii odosobnieni – w historii batalii pod murami Troi swoich początków szukali nie tylko Rzymianie, ale i nowożytni Francuzi.
Jak już wcześniej wspomniano, w wojnie o piękną Helenę brały udział także Amazonki i niewykluczone, że ich prawdziwa ojczyzna znajdowała się na terenach dzisiejszego państwa polskiego – na Mazowszu bądź Pomorzu.
Amazonki znad Wisły
Niektóre przekazy historyczne rzeczywiście lokują ojczyznę Amazonek właśnie w Polsce, a dokładniej na Mazowszu. To tam w pierwszych wiekach naszej ery owe wojownicze kobiety stworzyły doskonale funkcjonującą społeczność, w której mężczyźni pełnili wyłącznie funkcję reproduktorów. O mazowieckich Amazonkach pisali m.in. król angielski Alfred, mówiący o krainie zwanej Maegeland (Kraj Kobiet), Adam z Bremy, wspominając o terra feminarum – ziemi kobiet, czy Paweł Diakon, kronikarz Longobardów, w VIII stuleciu opisujący walki ich króla Lamissio z wojowniczkami; miało do nich dochodzić na wschodnich krańcach Germanii. Współcześni historycy w przeważającej większości uznają te opowieści za odzwierciedlenie znanego w wielu kulturach, także w krajach muzułmańskich, mitu o kobietach wojowniczkach. A ponieważ zarówno w starożytności, jak i we wczesnym średniowieczu powszechny był pogląd, że państwo Amazonek istnieje naprawdę, tylko nie potrafiono wskazać jego lokalizacji, umieszczano je na obszarach, o których niewiele wiedziano, odległych i spowitych mrokiem tajemnicy. Stąd też wskazanie na Mazowsze, krainę dla mieszkańców zachodniej i śródziemnomorskiej Europy równie egzotyczną jak Afryka. Niewykluczone też, że jakiś średniowieczny dziejopis, zaintrygowany zlatynizowaną nazwą Masovia, dodał do niej literę „A” i tak powstała Amasovia, kraina Amazonek.
Tymczasem poszukiwania archeologów potwierdzają, że w tych wszystkich baśniowo brzmiących podaniach i przekazach historycznych może być co najmniej ziarnko prawdy i że kobiety wojowniczki naprawdę mieszkały na Mazowszu. Oto na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia w miejscowości Kłoczew (powiat rycki) odkryto gockie cmentarzysko. Samo odkrycie nie było szczególną sensacją; wszak wiadomo, że Goci zawędrowali do tej części Europy między II do IV wiekiem n.e., ale archeologów zastanowił fakt, że na cmentarzysku znajdowały się prawie wyłącznie pochówki kobiece. Jeżeli znajdowano szkielety płci męskiej, byli to chłopcy lub wiekowi starcy, z których w przypadku wojny czy obrony przed najazdem wroga pożytek byłby raczej marny. Jak się okazało, ten osobliwy cmentarz nie był odosobnionym znaleziskiem; podobne cmentarzyska odkryto w Masłomęczu i Weklicach. Tam także większość stanowiły groby kobiet i dzieci, a co dziwniejsze, część ze znalezionych tam kobiecych szczątków miała ślady uszkodzeń ciała charakterystyczne dla wojowników, a nie statecznych strażniczek domowego ogniska. Badacze, doszedłszy do dość oczywistego w tej sytuacji wniosku, że pochowane tam przedstawicielki płci pięknej za życia musiały parać się rzemiosłem wojennym, nazwali żyjącą tam niegdyś społeczność mianem „Amazonek z Masłomęcza”.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Przypisy:
1 J. Parandowski, Mitologia. Wierzenia i podania Greków i Rzymian, Poznań 1989, s. 128–129.