Kochana Ijeawele albo manifest feministyczny w piętnastu wskazówkach - ebook
Kochana Ijeawele albo manifest feministyczny w piętnastu wskazówkach - ebook
Mocna wypowiedź na temat współczesnego feminizmu Chimamandy Ngozi Adichie, autorki bestsellerowej powieści Amerykaana i eseju Wszyscy powinniśmy być feministami – ujęta w formie listu do przyjaciółki.
Kilka lat temu Chimamanda Ngozi Adichie otrzymała list od bliskiej przyjaciółki z dzieciństwa z prośbą o radę, jak ma wychować nowo narodzoną córeczkę na feministkę. Odpowiedzią jest Kochana Ijeawele. Niniejsza książka-list składa się z piętnastu bezcennych wskazówek – dających do myślenia, życiowych, czasem żartobliwych – jak wychować córkę tak, by stała się silną i niezależną kobietą. Zachęcanie do zabawy także kolejkami i autkami, a nie tylko lalkami, szczere rozmowy o strojach, makijażu i seksualności, zerwanie z mitem, że kobiety są predysponowane do ciągłego przebywania w kuchni i że to mężczyźni powinni im udzielać „pozwolenia” na robienie kariery w pracy – to tylko część postulatów, za pomocą których Adichie zgrabnie obrazuje politykę równouprawnienia w XXI wieku. I co ważniejsze – zaczyna nową i bardzo potrzebną rozmowę o tym, co to znaczy być kobietą w dzisiejszych czasach.
„W Kochanej Ijeawele, mającej skondensowaną i epistolarną formę, Adichie pokazuje dobitnie, jaki [my kobiety] mamy potencjał”.
– Sloane Crosely, „Vanity Fair”
„Książka o osobistym i emocjonalnym wydźwięku… Adichie mówi o równości z ogromną pasją”.
„The Washington Post”
„Adichie to genialna pisarka i nietuzinkowa myślicielka. Jej rozumienie feminizmu łączy się ściśle z przekonaniem, że każdy z nas chce być kimś więcej, niż to narzuca mu przypisana z góry rola”.
Emma Brockes, „The Guardian”
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-827-4 |
Rozmiar pliku: | 520 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka lat temu przyjaciółka z dzieciństwa, która wyrosła na inteligentną, silną i dobrą kobietę, poprosiła mnie o radę, jak wychować swoją córeczkę na feministkę. Pomyślałam odruchowo, że nie mam o tym pojęcia. Uznałam, że to zadanie raczej mnie przerasta.
Z drugiej jednak strony, wypowiadałam się publicznie na temat feminizmu i pewnie dlatego Ijeawele uznała mnie za eksperta w tej kwestii. A poza tym nieraz zajmowałam się małymi dziećmi bliskich mi osób, pracowałam jako opiekunka i pomagałam mojemu rodzeństwu w wychowywaniu ich potomstwa. Sporo się naoglądałam, sporo nasłuchałam, a przede wszystkim dużo, dużo myślałam.
Dlatego postanowiłam jednak odpisać, w miarę możliwości uczciwie, rzeczowo i w taki sposób, by ten list do przyjaciółki mógł jednocześnie służyć za mapę mojego feministycznego myślenia. Niniejsza książka to nowa wersja tamtego listu, bo zmieniłam garść szczegółów.
Sama już jestem matką przecudownej dziewczynki, dlatego doskonale teraz wiem, że co innego szafować radami w kwestiach wychowania, a co innego mierzyć się osobiście z tą nadzwyczaj złożoną materią.
Wierzę jednak, że trzeba szczerze rozmawiać o wychowaniu, a także o tym, co robić, by świat był sprawiedliwszy zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Takie rozmowy to imperatyw moralny.
Przyjaciółka odpisała mi, zapewniając, że „spróbuje” wykorzystać moje wskazówki.
I ja sama, w trakcie czytania ich na nowo jako matka, składam sobie wewnętrzne przyrzeczenie, że też spróbuję.
KOCHANA IJEAWELE!
Bardzo się ucieszyłam. I jakie cudowne imiona: Chizalum Adaora. Naprawdę śliczna dziewczynka. Ma zaledwie tydzień, a już sprawia wrażenie zaciekawionej światem. Dokonałaś fantastycznego wyczynu – ofiarowałaś światu nowego człowieka. Gratuluję, choć brzmi to chyba zbyt letnio.
Twój list sprawił, że się popłakałam. Znasz mnie, wiesz, że potrafię się głupio rozczulać. I uwierz, proszę, że twoje pytanie – jak wychować córkę na feministkę – traktuję bardzo poważnie. Doskonale rozumiem, co masz na myśli, mówiąc, że nie zawsze wiesz, jak feministka powinna reagować na różne sytuacje. Według mnie feminizm jest zawsze kontekstualny. Nie stosuję żadnych żelaznych prawideł; rzeczą najbliższą jakiejś formuły są moje dwa „narzędzia feministyczne” i zacznę od tego, że ci o nich opowiem.
Pierwszym narzędziem jest założenie przyjęte przez ciebie z góry – twarde, niezłomne przekonanie, które będzie twoim punktem wyjścia. Masz już takie? Jeśli naprawdę jesteś feministką, to ono powinno brzmieć: Jestem ważna. Jestem ważna na równi z innymi. Nie „pod warunkiem, że”. Jestem ważna na równi z innymi. I kropka.
Drugim narzędziem jest pytanie: Co wyniknie z odwrócenia jakiejś sytuacji? Czy rezultaty będą takie same?
Na przykład: wielu ludzi uważa, że feministyczną reakcją kobiety na niewierność męża powinno być odejście od niego. Ja jednak sądzę, że pozostanie z nim też może być wyborem feministycznym, w zależności od kontekstu. Jeśli Chudi prześpi się z inną kobietą i ty mu wybaczysz, to czy on też by ci wybaczył, gdybyś przespała się z innym mężczyzną? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to w takim razie wybaczając mu, dokonujesz być może wyboru feministycznego, ponieważ nie definiuje go brak równouprawnienia. Niestety, rzeczywistość w przypadku większości małżeństw jest taka, że odpowiedź na to pytanie byłaby raczej przecząca, z przyczyn o podłożu genderowym – wynikałaby bowiem z tej absurdalnej tezy, że „mężczyźni są, jacy są, i nic tego nie zmieni”, czyli że wobec nich stosuje się mocno zaniżone standardy.
Podsunę ci kilka wskazówek w związku z wychowaniem córki. Pamiętaj jednak, że nawet jeśli sumiennie z nich skorzystasz, Chizalum może wcale nie spełnić twoich oczekiwań, bo życie potrafi płatać takie figle. Liczy się jednak to, że spróbujesz. I zawsze nade wszystko ufaj swoim instynktom, bo nic nie poprowadzi cię lepiej niż miłość do własnego dziecka.
A oto zbiór moich wskazówek.
WSKAZÓWKA PIERWSZA
Bądź człowiekiem w każdym sensie tego słowa. Macierzyństwo to fantastyczny dar, ale nie definiuj siebie wyłącznie na podstawie tego, że jesteś matką, tylko bądź człowiekiem w każdym sensie tego słowa. Twoje dziecko na tym skorzysta. Amerykańska dziennikarka Marlene Sanders, pierwsza kobieta, która dostarczała raporty z Wietnamu pogrążonego w wojnie (i również matka syna), pewnego razu udzieliła takiej oto rady młodszej dziennikarce: „Nie przepraszaj za to, że pracujesz. Kochasz to, co robisz, i kiedyś to właśnie będzie najwspanialszym darem, jaki ofiarujesz swemu dziecku”.
Trudno o coś bardziej mądrego i jednocześnie wzruszającego. Ty nawet nie musisz kochać swojej pracy; wystarczy, że będziesz kochać to, co ta praca ci daje – bo wraz z pracowaniem i zarabianiem pojawia się pewność siebie i poczucie spełnienia.
Nie zdziwiły mnie stwierdzenia twojej szwagierki, że powinnaś być „tradycyjną” matką i siedzieć w domu, że Chudiego stać na posiadanie rodziny, w której tylko jedna osoba przynosi dochód.
Ludzie posługują się słowem „tradycja” w selektywny sposób, by móc z jego pomocą wszystko usprawiedliwiać. Powiedz jej, że rodzina utrzymująca się z dwóch źródeł to w rzeczywistości prawdziwa tradycja ludu Igbo, ponieważ w czasach przedkolonialnych matki zajmowały się także uprawą roli i handlem, a w niektórych częściach terytorium należącego do Igbów handel był wręcz wyłączną domeną kobiet. Wiedziałaby o tym, gdyby czytanie książek nie było dla niej zajęciem tak obcym. Okej, ta kąśliwa uwaga miała na celu tylko cię rozbawić. Wiem, że szwagierka cię zirytowała – i nic dziwnego – ale lepiej po prostu ją ignorować. Każdy będzie miał jakieś zdanie na temat tego, co powinnaś robić, ale liczy się to, czego ty sama chcesz dla siebie, a nie to, czego chcą inni. Proszę, odrzuć tezę, że macierzyństwo i praca wykluczają się wzajemnie.
Nasze matki pracowały na pełen etat, kiedy obie dorastałyśmy, i wyszłyśmy na ludzi – a w każdym razie ty wyszłaś; ja jeszcze czekam na ocenę.
W tych najbliższych tygodniach wczesnego macierzyństwa bądź dla siebie życzliwa. Proś o pomoc. Nie ma kogoś takiego jak Superwoman. Rodzicielstwo opiera się na codziennej praktyce – i na miłości. (Choć przyznam, że nie lubię terminu „rodzicielstwo”, bo językowo, w kontekście globalnej klasy średniej, jest zjawiskiem kojarzącym mi się z morderczą, niekończącą się wyprawą, której kresem jest poczucie winy).
Nie przejmuj się, jeśli będziesz ponosiła porażki. Świeżo upieczona matka nie musi wiedzieć, jak się uspokaja płaczące niemowlę. Nie wmawiaj sobie, że powinnaś wiedzieć wszystko. Czytaj książki, sprawdzaj, co możesz w internecie, wypytuj starsze osoby, które też są rodzicami, albo stosuj metodę prób i błędów. Przede wszystkim jednak skup się na pozostaniu człowiekiem w każdym sensie tego słowa. Daj sobie czas. Traktuj swoje potrzeby z życzliwością.
Pamiętaj, proszę, że wcale nie musisz „robić wszystkiego”. Nasza kultura wychwala kobiety, które potrafią „robić wszystko”, ale nie kwestionuje przesłania stojącego za tymi pochwałami. Nie interesuje mnie debata na temat kobiet, które „robią wszystko”, bo jest oparta na założeniu, że opieka nad dziećmi i praca w domu to kwestia czysto kobieca, a ja z całą mocą odrzucam taką koncepcję. Praca w gospodarstwie domowym i opieka nad dziećmi powinny być neutralne genderowo i nie powinniśmy pytać, czy kobieta może „robić wszystko”, tylko zastanowić się, jak najlepiej wspierać rodziców przy ich podwójnych obowiązkach w związku z pracą i domem.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki