Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kochankowie jednej nocy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Kochankowie jednej nocy - ebook

Jak się czuje dziewczyna, gdy od chłopaka, który właśnie z nią zrywa, dowiaduje się, że jest nudna „w łóżku i poza nim”? Aby odreagować podły nastrój, Emma udaje się na bal maskowy i spędza płomienną noc z nieznajomym. Gdy później się dowiaduje, że przygodny kochanek jej szuka, wpada w popłoch. Wie, że on nie pragnie Emmy, jaką jest na co dzień, lecz tamtej szalonej kochanki z balu maskowego...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-4368-1
Rozmiar pliku: 1 009 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Ostatki

Wszyscy tańczą i bawią się świetnie, w końcu to ostatni wieczór karnawału. Wszyscy z wyjątkiem Emmy. Nic w tym nadzwyczajnego. Emma Dempsey już dawno zapomniała, co to znaczy dobra zabawa.

Ostatnie zerwanie z chłopakiem dało jej do myślenia. Może z nią coś jest nie tak? Może David miał rację, mówiąc, że jest nudna i w łóżku, i poza nim?

A Emma nierozważnie powtórzyła jego słowa przyjaciółce, dawnej koleżance z bractwa akademickiego, Harper Drake, która natychmiast zaciągnęła ją na ową imprezę organizowaną przez jej firmę w lofcie w najmodniejszej części Manhattanu.

Starała się. Założyła piękną maskę motyla i opiętą spódniczkę. Ale to najwyraźniej nie jej bajka. Powinna była szybko wezwać taksówkę i nie psuć Harper wieczoru. Zamiast tego z nieprzytomnym wyrazem twarzy pojadała marchewkowe paluszki, aż jej wzrok padł na ustawione na kuchennej wyspie butelki tequili. Aha, jest więc i taka opcja. Trzeba brać byka za rogi.

Ruszyła w stronę zaimprowizowanego baru, na którym znajdowały się także papierowe naczynka imitujące kieliszki, plasterki limonki i solniczka. Przygotowała sobie drinka i wiedziała, że teraz nie ma już odwrotu.

„Z tobą czułem się, jakbym randkował z własną babcią”. Te słowa Davida dźwięczały jej w głowie, doprowadzając do obłędu.

Bez głębszego zastanowienia zlizała trochę soli, wychyliła kieliszek i zagryzła limonką, by zabić zapach alkoholu. Poczuła palenie w gardle, a potem żar spłynął do żołądka. Przywodziło jej to na myśl chwile po spożyciu piwa, tyle że było stokroć silniejsze.

To dziwne, że tak okropny smak może przynieść przyjemne rozluźnienie. Emma nagle poczuła się jak poruszający się z gracją kot. Z uśmiechem zadowolenia na ustach nalała sobie drugi kieliszek. I wtedy ktoś wszedł do kuchni. Rzut oka wystarczył, by potwierdziły się jej najgorsze przeczucia.

– Cześć, moja piękna. – Odrażający typ w przebraniu Batmana oparł się o blat.

Średnio udany komplement, zważywszy, że siedemdziesiąt pięć procent twarzy Emmy zakrywała bogato zdobiona balowa maska. Dziewczyna westchnęła głęboko i pośpiesznie wychyliła drugi kieliszek tequili, tym razem bez soli i limonki. Dobrze jej to zrobiło. Nie zwracając uwagi na faceta, zaczęła sobie nalewać trzecią porcyjkę.

– Zatańczymy? Nieźle się ruszam – pochwalił się intruz.

Trudno było w to uwierzyć.

– Przykro mi, nie tańczę.

– Okej. To może w takim razie damy dyla z tej imprezy i przeniesiemy się w jakieś spokojne, niezbyt rzęsiście oświetlone miejsce, gdzie będziemy mogli… porozmawiać?

Mróz przebiegł Emmie po kręgosłupie. Przebywanie w jego obecności nawet tu było koszmarem. A co dopiero w jakimś mrocznym odludnym kącie…

– Przepraszam, ale nie jestem tu sama.

– A z kim? – spytał Batman wyraźnie zirytowany.

Już otwierała usta, by odpowiedzieć, gdy nagle ktoś stanął za nią, położył ciepłe dłonie na jej ramionach i pocałował w policzek. Batman cofnął się.

I wtedy dał się słyszeć głęboki męski baryton:

– Dziecinko, przepraszam, że się spóźniłem.

Emma najchętniej odepchnęłaby także tego nieoczekiwanego zalotnika, ale jego uścisk zdawał się nakłaniać ją do współpracy. Ktoś chce uratować ją przed Batmanem, pomyślała z ulgą i odwróciła się, żeby się z nim przywitać.

O rany. Był wyższy, niż się spodziewała. A skoro chciała, żeby Batman definitywnie się od niej odczepił, stanęła na palcach, by pocałować przybysza w usta, które zresztą były jedyną częścią jego twarzy niezasłoniętą przez zielono-złotą wenecką maskę karnawałową.

Ledwie dotknęła wargami jego ust, przeszyło ją coś w rodzaju kształt prądu. Na szczęście on nadal ściskał dłońmi jej ramiona, bo inaczej chyba by się przewróciła. Zapach mydła i męskiej wody kolońskiej, a także muśnięcie warg i ciepło jego skóry, zawładnęły jej zmysłami.

Nie była pewna, czy to z powodu tequili, czy też tego pocałunku, ale nagle dotarło do niej, że ma ciało. Poczuła ciarki na skórze, jej oddech przyśpieszył, przylgnęła do niego. A więc to chyba jednak tequila…

A mówiono jej przecież, że alkohol wpędza ludzi w kłopoty.

– Nie mogłam się doczekać – powiedziała, przerywając pocałunek.

Czy ten Batman nadal tu jest?

Nowo przybyły mężczyzna objął ją i przyciągnął silniej do swojej szerokiej piersi. Pochylił się nad nią, wdychając zapach jej włosów, i szepnął:

– Już się oddalił, ale ciągle przygląda się nam z drugiego końca sali. Jeśli naprawdę chcesz się go pozbyć, musisz być przekonująca.

Emma kiwnęła głową, cofnęła się i palcem starła ślad szminki z jego upudrowanych na biało ust. Gest świadczący o raczej bliskiej więzi, prawda?

Miała teraz okazję mu się przyjrzeć, ale poza słusznym wzrostem, silną budową i jasnym miłym uśmiechem niewiele dało się zauważyć.

– Przygotujemy sobie tequilowe drinki? – zagadnął.

– Miałam taki zamiar, ale chyba już nie powinnam.

Nie wolno jej dopuścić, żeby sytuacja wymknęła się spod kontroli.

– Nie poddawaj się tak łatwo – odparł, nalewając sobie kieliszek, po czym uśmiechnął się łobuzersko, nachylił nad nią i delikatnie liznął niewielki skrawek odsłoniętej skóry jej dekoltu. Nie wiedziała, jak się zachować.

Umysł dyktował jej, że nie powinna na to pozwalać, że powinna odejść, ale tequila osłabiła ją na tyle, że stała nieruchomo, jakby przykuta do podłogi.

On z młynkiem do soli w ręce patrzył na nią z wahaniem, jakby pytał o pozwolenie na ciąg dalszy.

A ona? Czemu nie. W końcu po to tu przyszła, po przygodę. Choć nie do końca sama zdawała sobie z tego sprawę. Babcie wszak nie wdają się w przelotne romanse na imprezach. Ale ciągle nie wiedziała, co powiedzieć.

Jedyne, na co ją było teraz stać, to odchylić głowę, pozwalając mu na posypanie solą swojego dekoltu i wetknięcie w jej usta plasterka limonki.

Podszedł bliżej z drinkiem w ręce.

Poczuła na skórze jego gorący oddech i zamarła w oczekiwaniu. Powoli zlizywał grubą sól z jej wypukłości. Nie przepuścił najmniejszemu kryształkowi. Gdy skończył, wychylił kieliszek jednym haustem, a ona nareszcie mogła wypuścić z płuc magazynowane tam dotąd powietrze.

Odstawił kieliszek, a znieruchomiała Emma w napięciu czekała na ciąg dalszy. A on objął dłonią jej głowę i przyciągnął jej usta do swoich. Pochylił się, lekko musnął ją wargami, po czym nagryzł i wyssał trzymaną przez nią w buzi limonkę. Zanim nie wyrwał plasterka zębami, trochę soku dostało się i jej.

Cofnął się o krok, a Emma z trudem powstrzymała cichy jęk. Zdecydowanie powinna już zakończyć tę grę, zanim wszystko wymknie jej się z rąk. Już i tak jest cała w pąsach ze wstydu, jak również z powodu nieoczekiwanego podniecenia.

Korzystając z anonimowości, na wpół nieświadomie podniosła rękę i pogłaskała jego lśniącą maskę. Przecież on i tak nie widzi, że jest czerwona jak burak. To ją ośmieliło, teraz jej kolej.

Szybki rzut oka na salę wystarczył, by stwierdzić nieobecność Batmana, dalsze odgrywanie tej szopki nie ma więc już właściwie sensu. Jedyny powód jest taki, że jej się to bardzo spodobało.

– On sobie poszedł – powiedziała jednak na wypadek, gdyby dla niego gra miała wyłącznie na celu odstraszenie jej prześladowcy.

– Wiem – odparł i podał jej solniczkę.

Był zapięty po samą szyję, więc ta właśnie szyja pozostawała jedyną opcją. Emma stanęła na palcach, nachyliła się i językiem nakreśliła wilgotny trakt od podstawy szyi po jabłko Adama.

Od rana jego skóra zdążyła już pokryć się szorstkim zarostem. Miała zdecydowanie męski, słony i lekko piżmowy zapach. Wdychając go, poczuła pożądanie.

– Tu, bardzo proszę – powiedział, gdy sięgnęła po sól.

Przyklęknął, by ułatwić jej zadanie, i patrzył na nią wielkimi niebieskimi oczami. Wyglądało to prawie tak, jakby oddawał jej cześć. Podobało się jej to.

Musiała się śpieszyć, by wilgoć nie wyschła i sól mogła się utrzymać na jego szyi. Nie chciała, aby na jaw wyszedł jej brak doświadczenia w przyrządzaniu i spożywaniu „cielesnych” drinków. W życiu nie przypuszczała, że kiedyś będzie miała okazję spróbować tej erotycznej zabawy. Nie sądziła, że jest do czegoś takiego zdolna.

Posypała solą jego krtań, a między pełnymi wargami umieściła limonkę. Trzymając w ręce kieliszek tequili, zlizała sól. Pod językiem wyczuła podskórne drgania jego szyi. Odsunęła głowę, wychyliła alkohol, ale zanim zdążyła wbić zęby w owocowy miąższ, on wypluł limonkę.

Emma nie miała już szans się wycofać i ich usta złączyły się w elektryzującym pocałunku.

Zresztą wcale nie zamierzała się wycofywać. Dawna Emma tak by zrobiła, ale teraz – w przebraniu – była już innym człowiekiem.

Ten pocałunek przewyższył poprzednie. Mężczyzna wbił palce w jej pośladki i przyciągnął ją mocno do siebie. Ona powoli zniżała się, aż w końcu klęczeli naprzeciwko siebie, kryjąc się przed ludzkimi spojrzeniami za kuchenną wyspą. Zarzuciła mu ręce na szyję, przylgnęła do jego warg, a on wniknął językiem w jej gorące usta.

To było cudownie frywolne. Emma nie czuła się już grzeczną dziewczynką. Tego pocałunku pragnęła jak nigdy niczego w życiu.

Wydawało się jej, że to nigdy się nie skończy, ale on nagle zapragnął przytulić policzek do jej twarzy. Dyszał, czuła na skórze ciepło jego oddechu. Okazywane przez niego emocje ekscytowały ją i zarazem przerażały. Ale były bardzo spójne z tym, co sama odczuwała.

– Chodź ze mną – powiedział, wstając i podając jej rękę.

Emma była doskonale świadoma, czego dotyczy jego zaproszenie, i nie zawahała się przed przyjęciem go ani na moment. Wcześniej nic podobnego jej się nie zdarzało. A teraz chciała iść za bohaterem swoich marzeń.

I poszła.ROZDZIAŁ PIERWSZY

Trzy miesiące później

– Gdzie do diabła jest Noah? – krzyczał w słuchawkę Jonah Flynn, w drugiej ręce ściskając kubek z kawą.

– N…nie ma go tu, proszę pana.

W głosie Melody, asystentki jego brata, słychać było przestrach i Jonah postanowił się poprawić.

Nie miał zwyczaju podnosić głosu na pracowników. Szczerze mówiąc, jedyną osobą, na którą krzyczał, był Noah. Teraz też zruga tego drania, swojego brata, jak tylko go odnajdzie.

– Przepraszam, że się uniosłem, Melody, ale jego nigdy nie ma w biurze, więc nie powinienem się dziwić. Tak naprawdę to miało być pytanie, czy może wiesz, dokąd się udał? Nie odbiera telefonu w domu, a komórkę chyba wyłączył, bo zaraz odzywa się poczta głosowa.

Jonah usłyszał w słuchawce uderzenia w komputerową klawiaturę. To pewnie Melody sprawdza kalendarz swojego szefa.

– W kalendarzu niczego nie ma, ale wydaje mi się, że wspominał coś o wyjeździe do Bangkoku.

– Do Tajlandii? – Jonah omal nie zachłysnął się swoją latte.

– Tak, proszę pana.

Nie jest dobrze. Melody już drugi raz mówi mu „proszę pana”. A on przecież – mimo iż jest w firmie dyrektorem generalnym – urzęduje w dżinsach i w T-shircie z Monty Pythonem. I chce, by zwracać się do niego po imieniu.

– Wiadomo, kiedy wróci? – zapytał.

– Nie, ale zostawił mi numer do hotelu, w którym ma zamiar się zatrzymać. Powinien pan go tam zastać.

– To byłoby wspaniale, dzięki, Melody – powiedział, notując numer na leżącej na biurku podkładce.

Zadzwonił natychmiast. Bez problemów przełączono go do pokoju, ale brat i tam nie odbierał telefonu. Pewnie zabawia się z jakąś egzotyczną pięknością.

Jonah nagrał się na sekretarce, po czym z niesmakiem odłożył słuchawkę.

Tajlandia. I wszystko jasne.

Wygląda na to, że braciszek wywiózł do południowej Azji trzy miliony dolarów, do których nie ma najmniejszego prawa. Jonah zagłębił się w skórzanym fotelu i potarł sobie skronie. Niedobrze.

Malwersacja nigdy nie jest niczym dobrym, ale tym razem brat wkurzył go na dobre. Praktycznie nie bywa w biurze. Jest w firmie wyłącznie po to, by matka się nie czepiała. Ale przecież wiedział, jak ważne jest dla nich domknięcie kontraktu z Game Town.

A dziś – właśnie dziś! – ma się zjawić w firmie audytor, od zdania którego wszystko zależy.

I w takiej chwili braciszek ulatnia się z trzema milionami, które przelał sobie na prywatne konto. Czy Game Town zechce powierzyć administrowanie systemem subskrypcji swoich gier komputerowych firmie tak niepoważnej jak FlynnSoft, z której z dnia na dzień znika pokaźna kwota? Na miejscu ich szefów Jonah na pewno by się na to nie zdecydował.

Trzeba to szybko doprowadzić do porządku. Chcąc nie chcąc, Jonah musi pokryć nieoczekiwaną stratę ze swoich aktywów. Brata obciąży tym później.

Noah może choćby sprzedać swój słynny, bajecznie drogi europejski samochód wyścigowy. Na biednego nie trafiło. Może nawet trzeba go będzie zmusić, by w celu spłacenie długu przez jakiś czas nieodpłatnie pracował dla FlynnSoft.

Musi ponieść karę. Na dobrą sprawę można by nawet wszystko zgłosić policji. Ale Jonah tego nie zrobi. Nie doniesie na brata. I to nie ze względu na tego trutnia, lecz ze względu na matkę. Angelica Flynn ma chore serce, nie wolno jej denerwować. Widok pupilka za kratami mógłby ją zabić. A gdyby jeszcze dowiedziała się, że wydał go Jonah, niechybnie umarłaby ze zgryzoty. Dla niej i tak starszy syn jest zawsze winien wszystkiemu.

Jonah musi więc poradzić sobie z problemem Noaha bez wiedzy matki.

Co za szczęście, że nie posłuchał dobrych rad i nie wprowadził firmy na giełdę. Pewnie zarobiłby na tym fortunę, ale dzięki temu, że się na to nie zdecydował, może w firmie po cichu robić co chce. Nie odpowiada przed udziałowcami ani przed żadną radą nadzorczą. Nikt go nie zwolni ze stanowiska szefa imperium, które sam – jeszcze jako student – wymyślił i stworzył od podstaw.

A on i jego pracownicy zasługują na zastrzyk gotówki, jaki przyniesie umowa z Game Town. O ile Noah wszystkiego nie spieprzy…

Jasna cholera.

Jonah podniósł wzrok na stojącą na biurku fotografię w ramce. Przedstawiała błękitnego motyla z gatunku morpho, zażywającego kąpieli słonecznej na kiści jaskrawożółtych kwiatów.

Ludzie w biurze dziwnie patrzyli na to zdjęcie. Jonah raczej nie był znany z umiłowania przyrody. Przeciwnie, większą część młodości spędził w swoim pokoju, grając w gry wideo i przyjmując znajome dziewczęta.

A teraz nie chciał mówić, o co chodzi z tym motylem. I tak nikt by nie uwierzył w opowieść o tamtej czarownej nocy. On sam byłby skłonny sądzić, że doznał wtedy jakichś halucynacji związanych ze spożyciem dużych ilości tequili. Na szczęście zaraz potem zrobił sobie tatuaż i dzięki temu był pewien, że jego druga połówka naprawdę istnieje.

Tyle że się ulotniła.

Piękna dziewczyna w przebraniu motyla.

Skąd mógł wiedzieć, że ostatkowa impreza w jego lofcie przemieni się w niezapomnianą noc tequili pitej pod sól zlizywaną z kobiecej skóry, anonimowego seksu i tatuowania sobie identycznych pamiątkowych miniaturek? Ta dziewczyna zalazła mu za skórę nie tylko pod postacią wstrzykniętego pigmentu.

Nawet teraz, przy całym tym zamieszaniu z Game Town, nie mógł przestać o niej myśleć. Prosiła go, żeby to była tylko jedna noc. Bez imion, nazwisk i innych niepotrzebnych szczegółów. Właściwie to – zważywszy, że twarz zakryła maską – z jej wyglądu zapamiętał jedynie ciemne włosy związane w koński ogon, kusząco pełne usta i hipnotyzujące szmaragdowe spojrzenie.

Jak to się stało, że tak łatwo pozwolił jej odejść? Teraz widział, że postąpił jak idiota.

Przez lata spotykał się z mnóstwem kobiet, z samymi pięknościami. Nierzadko utalentowanymi i odnoszącymi znaczące sukcesy. Wpisywały się w jego styl życia. Mężczyźni są na ogół zadowoleni, jeśli kobiety na nich lecą, ale on nie był tym zachwycony. Znudziło go to.

Co nie zmienia faktu, że zdobył reputację najbardziej pożądanego i niedostępnego kawalera na Manhattanie.

Ale ten motyl przykuł jego uwagę. Nawet po trzech miesiącach był ciekaw, gdzie ona jest, kim jest. Starał się wyobrazić sobie kobietę z krwi i kości, która pasowałaby do tego, co zapamiętał z tamtej nocy.

Upierała się, że nazajutrz on już nie będzie jej chciał. Jakby z wybiciem północy miała się zmienić w szarą myszkę. Jak w baśni. A może miała rację? Czy gdyby zobaczył jej twarz, poznał imię i miał szansę się z nią umówić, skorzystałby z tego? Trudno powiedzieć.

Przejechał dłonią po włosach. Musi z tym skończyć. Nie może przecież zaglądać każdej kobiecie w dekolt w nadziei, że zobaczy znajomy tatuaż. W końcu ktoś go spoliczkuje albo nawet zostanie aresztowany.

Spojrzał na monitor komputera. Musi się skupić i posprzątać zawiniony przez Noaha bałagan. Znalazł kontakt do swojego księgowego Paula. Niech odblokuje trochę aktywów i znajdzie potrzebną gotówkę. Chociaż zawsze wolał, żeby jego pieniądze pracowały. Inwestować, nie wydawać. Niestety braciszek wybrał zupełnie odwrotną strategię…

A więc pieniądze będzie miał. Pozostaje jeszcze opóźnić wizytę w firmie nasłanego przez Game Town audytora. Ktoś miał się zgłosić dziś o drugiej.

Nie podali nawet nazwiska, nie wiadomo więc, jaką taktykę wybrać wobec tej osoby.

Jeśli to będzie facet, można go na początek oprowadzić po okolicznych klubach golfowych. Jonah nie znosił golfa, ale czegóż się nie robi…

Postawi mu się kilka drinków, zamówi dobre steki, cokolwiek. W każdym razie kontrola finansowa się opóźni.

Ale jeśli to będzie kobieta? Cóż, trzeba będzie użyć wdzięku i uroku osobistego. Nie powinno być z tym kłopotu. Od skończenia piętnastu lat Jonah ćwiczył tę taktykę. Miał podejście do kobiet. Kolacja i drinki w eleganckim lokalu, te rzeczy.

Oczywiście ręce będzie trzymał przy sobie. Tego jeszcze brakowało, żeby baba opowiadała w Game Town, jak ją molestowano. Odpowiedni uśmiech, intensywny kontakt wzrokowy, kilka komplementów – to powinno wystarczyć. Szczególnie że księgowe to często brzydkie kaczątka, niespecjalnie przyzwyczajone do adoracji ze strony mężczyzn. Jeśli dobrze się to rozegra, kobieta z pewnością nie dostrzeże żadnych finansowych uchybień.

Może nawet zaprosi się ją do teatru?

Poprosił swoją asystentkę Pam, by mu wynotowała, jakie sztuki grają teraz na Broadwayu. Jonah nie był fanem musicali, ale trudno, poświęci się. Byleby to nie były „Koty”, nie, tego błędu nie popełni po raz drugi.

Z obrzydzeniem spojrzał na swoją wystygłą kawę. Przydałaby się świeża. I jeszcze bajgiel.

Potem porozmawiał z Paulem oraz poprosił o skasowania w kalendarzu wszystkich spotkań na najbliższy tydzień. Będzie przecież zajęty umizgiwaniem się do audytora z Game Town.

Oby to była kobieta. Bo Jonah naprawdę nie cierpiał grać w golfa.

Jej szef to sadysta. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że wysyła ją do FlynnSoft na dwa albo nawet trzy tygodnie. Mógłby wysłać kogoś innego. Marka. Dee. Ale nie, Tim wysyła właśnie ją, Emmę. Bo jakoby tylko ona da sobie tam radę. A tak naprawdę on lubi patrzeć, jak jest zakłopotana.

Emma myślała dotychczas, że pracę u niego dostała z powodu wysokiej średniej ze studiów w Yale oraz rekomendacji profesorów. Ale teraz nabierała podejrzenia, że musiał maczać w tym palce jej ojciec.

A Tim uwielbiał być świadkiem niepowodzeń dzieci z bogatych rodzin. Nie, ona nie da mu tej satysfakcji. Odwali kawał dobrej roboty. Ale nie ulegnie przy tym hipisowskiej atmosferze, jaka ponoć panuje we FlynnSoft. Nie padnie plackiem przed Jonahem Flynnem, który ma się chyba za złotego bożka.

Dla niej tacy ludzie po prostu nie istnieją.

Matka przestrzegała ją przed popełnieniem błędu, jaki popełniła jej starsza siostra Cynthia, która zginęła wprawdzie w katastrofie samolotowej, ale po jej śmierci wyszły na jaw pewne skandaliczne fakty, które spowodowały, że w ogóle wsiadła do tego samolotu.

Emma wzrastała więc w przekonaniu, że powinna stanowić lustrzane przeciwieństwo nieżyjącej siostry.

Gdyby Tim był z nią szczery, pewnie dowiedziałaby się, że atrakcyjna, choć równie kompetentna Dee nie została wyznaczona tym razem na audytorkę, bo znana jest ze zbyt łatwego ulegania męskim wdziękom. Flynn tylko by na nią spojrzał i… wsiąkłaby po uszy. A z zakochanej audytorki nie ma pożytku. Emmie to nie grozi, ot co.

Przyjrzała się równemu szeregowi ubrań w swojej szafie. Wprawdzie we FlynnSoft panują luzacki zasady co do stroju, ale ona nie zamierza tam paradować w dżinsach czy klapkach. Pojawi się w garsonce i na obcasach. Co najwyżej zrezygnuje z rajstop, w końcu zbliżają się upały.

Wybrała grafitowy żakiet i jasnoniebieską, świeżo wykrochmaloną bluzkę.

W takich rzeczach czuła się najlepiej. Traktowała je jako coś w rodzaju zbroi czy munduru. A przecież ma stoczyć bitwę z Jonahem Flynnem, czyż nie tak?

Nie, bitwa to nie jest właściwe słowo. On nie jest jej przeciwnikiem, ale potencjalnym partnerem biznesowym. Dzięki niemu będzie można wdrożyć system informatyczny, który pozwoli na skuteczniejszą sprzedaż abonamentową ich komputerowej gry Wojownicy Nieskończoności oraz związanych z nią gadżetów.

Przed zawarciem kontraktu trzeba jednak skontrolować potencjalnego partnera. To powszechna praktyka. Carl Bailey, założyciel Game Town i obecny prezes zarządu, bardzo nie lubi niespodzianek.

I nie bardzo ufa firmom, w których nie obowiązuje noszenie garnituru i krawata, niezależnie od tego, jaką się cieszą opinią. A FlynnSoft akurat reputację zawodową wyrobił sobie bardzo dobrą.

Emmę czeka trudne zadanie. Nikt nie lubi, jak ktoś mu węszy po kątach, a na tym przecież polega audyt. Starannie przeprowadzony może zniszczyć praktycznie każdą firmę.

No, nie każdą, powiedzmy szczerze. Jeśli ktoś jest uczciwy, nie ma się czego bać. Sama Emma starała się żyć zgodnie z przekazaną jej przez matkę dewizą: nigdy nie rób niczego, czego nie chciałabyś przeczytać o sobie na pierwszych stronach gazet. Chyba tak to brzmiało.

Jej siostra Cynthia przed śmiercią zaręczyła się z Willem Taylorem, właścicielem „New York Observera” i jednocześnie wspólnikiem jej ojca George’a. Gazetę tę dostarczano do ich domu co rano i Emma całe dzieciństwo żyła w strachu, że przeczyta tam o którymś ze swoich uczynków. Ale to tylko skandale wywoływane przez starszą Dempseyównę, istną lwicę salonową, okazały się wartymi druku newsami.

Emma spojrzała na zegarek. O drugiej ma się pojawić we FlynnSoft i spotkać z panem Flynnem. Na jego własne życzenie.

Specjalnie z tego powodu wpadła do domu, żeby się przebrać. Nerwica?

Po pół godzinie strojenia się i czesania poczuła się gotowa. Ciemne włosy związała w ciasny węzeł. Po wyprowadzce Davida nosiła przez jakiś czas po kobiecemu rozpuszczone włosy, ale teraz pora powrócić do przyzwoitego wyglądu. Nienaganny makijaż – świeży, nie za mocny. Nie przykryła nawet znienawidzonych piegów na nosie.

Najważniejsze jednak, że zapięła się pod szyję. Nikt nie zobaczy tego idiotycznego tatuażu na dekolcie.

Atramentowa połówka serduszka tuż nad lewą piersią, jedyna pamiątka tamtej nocy, kiedy pozwoliła sobie na błąd. A tak trudna do ukrycia…

Tamtego wieczoru Harper w iście szatański sposób podpowiedziała jej, że powinna się zabawić. Co też zrobiła. Nie planowała posunąć się aż tak daleko, ale nie potrafiła oprzeć się zamaskowanemu herosowi. Zanim zdołała się zorientować, uprawiali fantastyczny seks w domowej pralni, a potem spacerowali ulicami nocnego Nowego Jorku w poszukiwaniu dalszych przygód.

Od tej pory ilekroć Emma wkładała brudy do pralki, rumieniła się na samo wspomnienie tego, co się wtedy stało. Na szczęście spora dawka tequili spowodowała, że nie pamiętała wszystkiego zbyt dokładnie. Gdyby nie świeży tatuaż, mogłaby pomyśleć, że to był tylko sen.

Ale nie był. Naprawdę pozwoliła sobie na wszystko, na co zawsze miała ochotę.

Niesprawiedliwe jej zdaniem słowa Davida zraniły ją do głębi. Bo przecież żyła tak jak każda przyzwoita mieszkanka Upper East Side. Była wykształcona, rezolutna i elegancka. Pracowała jako dyplomowana księgowa. Fakt, nie była typem kobiety rozrywkowej, ale za to w lokalnej gazecie nigdy nie pojawiła się na jej temat nawet najmniejsza wzmianka.

Ta jedna szalona noc utwierdziła ją tylko w przekonaniu, że w jej dotychczasowym życiu nie było nic złego. Co, miała żyć jak jej siostra, iść za głosem instynktu i po śmierci zostawić rodzinę w aurze skandalu?

Ta noc jednak wywarła jakiś wpływ i na jej przyszłe życie. Na razie za wcześnie, żeby o tym mówić…

No i pozostał ten nieszczęsny tatuaż. Emma rozważała, czy by go nie usunąć, ale w końcu postanowiła dać spokój. Niech zostanie i już zawsze przypomina jej, jak zgubne mogą być skutki chwilowego zapomnienia.

Niech uchroni ją od ponownego wstąpienia na równię pochyłą zmierzającą do przyniesienia wstydu rodzinie.

Co nie zmienia faktu, że rysunek musi być schowany.

W ciągu ostatnich tygodni garderoba Emmy znacznie wzbogaciła się o bluzki zapinane pod szyję. Co będzie latem? O to będziemy martwić się później. Najpierw trzeba dać sobie radę z audytem we FlynnSoft.

I tak ma lepiej, bo jej heros wytatuował sobie swoją połówkę serduszka na dłoni. Ciekawe, jak się z tego tłumaczy znajomym.

Przyszedł na imprezę FlynnSoft, niewykluczone więc, że jest pracownikiem tej spółki. Podobnie jak Harper. Ale przecież w tej wyluzowanej firmie tatuaż nie jest niczym nadzwyczajnym. Może nawet jest obowiązkowy?

W każdym razie to kolejny powód do stresu.

W każdej chwili może go tam zobaczyć w osobie jakiegoś inżyniera, programisty czy nawet portiera. O swojej nocy opowiedziała co nieco Harper i ta nie szczędziła wysiłków, by zidentyfikować romantycznego kochanka przyjaciółki. Szczególnie że Emma wtajemniczyła ją również w pewien swój kłopot.

Mianowicie kilka tygodni po ostatkach Emma była na rodzinnym wielkanocnym śniadaniu. I gdy tylko spojrzała na pokrojoną w plasterki szynkę, natychmiast pobiegła do toalety. Po następnych dwóch tygodniach samooszukiwania się musiała spojrzeć prawdzie w oczy: tatuaż to nie jedyna pamiątka po tamtej szalonej nocy.

Ona nosi w sobie dziecko i nie ma żadnych możliwości dotarcia do jego ojca, by mu o tym powiedzieć.

Kontaktująca się głównie z pracownikami działów marketingu i finansów FlynnSoft Harper nie znalazła ani jednego faceta z tatuażem na ręku.

Może ten człowiek już odszedł z firmy i nigdy się go nie znajdzie? A to oznacza, że Emma, chcąc nie chcąc, zostanie samotną matką. W końcu będzie musiała powiedzieć o wszystkim rodzicom. Ciążowego brzucha nie da się ukrywać w nieskończoność.

Spojrzała na zegarek, przygładziła włosy, wzięła do ręki torebkę i zapięła kolejny guzik pod szyją.

Tak na wszelki wypadek.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: