Kochankowie z Sydney - ebook
Kochankowie z Sydney - ebook
Emma ma być druhną honorową podczas wesela siostry w Sydney. Jej partnerem – drużbą pana młodego – jest bogaty prawnik Jake Carmody. Poważna i obowiązkowa Emma nie ma najlepszego zdania o Jake’u, który prowadzi bujne życie towarzyskie. Jednak to dzięki niemu w weselną noc świetnie się bawi, zapomina o wszystkich problemach i przekonuje się, że odrobina szaleństwa może być bardzo przyjemna…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-0967-0 |
Rozmiar pliku: | 669 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pomimo zdenerwowania Emma Byrne postanowiła doprowadzić sprawę do końca. Jako elegancka dziewczyna z wielkiego miasta nie zamierzała uciekać na widok podrzędnego klubu ze striptizem, mimo że była sama.
Przystanęła na chodniku w King’s Cross, słynnej dzielnicy nocnych klubów w Sydney, zastanawiając się nad innym rozwiązaniem problemu. Mimowolnie rzuciła okiem na mięśniaka przy obskurnym wejściu do lokalu. Najwyraźniej pracował tu jako bramkarz.
Był przyjemny jesienny poniedziałek, właśnie minęła osiemnasta. Pomimo dosyć wczesnej pory Pink Mango już otworzyło podwoje dla klientów. Emma miała ochotę śmiać się z własnej naiwności. Dotąd szczerze wierzyła, że Pink Mango to całodobowe delikatesy. Obiecała jednak siostrze, że dostarczy Jake’owi Carmody’emu strój drużby, i zamierzała dotrzymać słowa.
Ukryła oczy za wielkimi okularami przeciwsłonecznymi, które znalazła w schowku w samochodzie, przerzuciła przez zesztywniałe ramię torebkę oraz plastikowy pokrowiec z szytym na miarę frakiem, a następnie wmaszerowała do środka. Z ukrytych głośników dobiegał donośny łomot. W lokalu dominowały zapachy piwa, taniej wody kolońskiej i rozpusty. Emma z niesmakiem zmarszczyła nos.
Niepewnie przestępowała z nogi na nogę, czując, że śledzą ją spojrzenia niezliczonych par oczu, pomyślała jednak, że to tylko złudzenie. Któż zwróciłby na nią uwagę w tak okropnej norze? Na dodatek przyszła w zapiętym od szyi po kolana trenczu, butach z wysokimi cholewkami i skórzanych rękawiczkach – wszystko to od ostatniej zimy trzymała na kanapie samochodu. Być może gapiono się na jej strój, a nie na nią.
Ignorując ciekawskie spojrzenia, skupiła uwagę na wystroju wnętrza. Lokal w środku prezentował się jeszcze tandetniej niż na zewnątrz. W pomieszczeniach dominowały ostry róż, złoto i czerń. Krzesła i kanapy były obite tkaniną w kolorze brudnawej fuksji, z nadrukowanymi motywami zwierzęcymi. Obracająca się kula dyskotekowa pod sufitem rzucała plamy jarmarcznych barw na krążące między stolikami kelnerki topless, o uśmiechach równie sztucznych jak ich biusty.
Cóż, przynajmniej miały biust.
Większość popołudniowych gości lubieżnie spoglądała znad drinków na samotną tancerkę w obszytych futerkiem złotych stringach, która uprawiała symulowany seks z mosiężną rurą. Na jędrnym pośladku dziewczyny widniała wytatuowana kobra.
Wbrew sobie Emma nie mogła oderwać oczu od tancerki. Pomyślała, że właśnie w czymś takim gustują mężczyźni. Sama nie mogła liczyć na to, że kiedykolwiek dorobi się tak powabnej figury i w dodatku nauczy się ją ostentacyjnie prezentować.
Może właśnie dlatego Wayne postanowił się z nią rozstać.
Odepchnęła od siebie te myśli i powoli wypuściła powietrze z płuc, odwracając się od sceny. W swojej sytuacji najmniej potrzebowała widoku kobiet nieporównanie atrakcyjniejszych od niej.
Doszła do wniosku, że jej młodsza siostra, która wychodzi za mąż w przyszłym tygodniu, powinna jej być dozgonnie wdzięczna za przysługę. Emma wcale nie musiała przyjeżdżać do tej nory.
– Umówiłam się do kosmetyczki na manikiur – oświadczyła wcześniej Stella. W jej głosie pobrzmiewała desperacja, typowa dla dziewczyn tuż przed ślubem. – Ryan wyjechał do Melbourne na konferencję i wraca dopiero jutro, a ty i tak nie masz nic do roboty dzisiaj wieczorem, prawda? – Stella wiedziała, że od rozstania z Wayne’em Emma nie prowadzi życia towarzyskiego.
Jasne, że nie miała nic do roboty, ale nawet gdyby była zajęta, i tak poszłaby siostrze na rękę. Jako druhna honorowa nie mogłaby odmówić prośbie panny młodej. Tyle tylko, że wcześniej nie było mowy o spelunce ze striptizem.
Mężczyzna w rozchełstanej koszuli z grubym złotym łańcuchem na torsie gęsto obrośniętym siwiejącymi włosami obserwował ją zza pobliskiego biurka. Spojrzenie nieznajomego było obleśne i zblazowane, zupełnie jakby wyobraził ją sobie nagą i uznał za niezbyt atrakcyjną. Emma poczuła przykry ucisk w żołądku, a po jej plecach spłynęły krople potu.
Osobnik za biurkiem wydawał się jednak jedyną osobą, którą mogła udzielić jej niezbędnych informacji, więc do niego podeszła. Wyprostowała się i popatrzyła mu w oczy, starając się nie zwracać uwagi na to, że mężczyzna uporczywie gapi się na jej piersi. Zanim zdążyła wypowiedzieć choć słowo, poruszył tłustym palcem.
– Jeżeli przyszłaś tu szukać pracy, na początek ściągnij ubranko i pokaż, czym się możesz pochwalić – oznajmił.
Emma nerwowo poprawiła pasek płaszcza.
– Słucham? – spytała ostro. – Tak się składa…
– Nie potrzebujesz kostiumu, mała – przerwał jej i wymownie popatrzył na pokrowiec, który trzymała na ramieniu. – Brakuje nam dziewczyny, więc możesz zacząć od obsługi stolików. Cherry ci pokaże. Cherry, cho no tu! – krzyknął głosem chrapliwym od dymu papierosowego.
Emma wzdrygnęła się, gdy ludzie spojrzeli w ich stronę. Na szczęście miała na nosie ciemne okulary.
– Chciałam porozmawiać z Jakiem Carmodym – oznajmiła lodowatym głosem.
Mężczyzna pokręcił głową.
– Nic mnie to nie obchodzi. Widziałem już mnóstwo takich jak ty. Przechodziły przez te drzwi, kryjąc twarz, a każda liczyła, że szybko dorobi sobie na boku.
– Co takiego? – oburzyła się. – Chciałam tylko, żeby mi pan powiedział, gdzie mogę znaleźć pana Carmody’ego, ponieważ muszę się z nim spotkać i jak najszybciej stąd wyjść.
Ponownie obrzucił ją uważnym spojrzeniem. W tym samym momencie podeszła do nich mocno umalowana kelnerka z tacą pełną drinków. Miała na sobie wyzywające złote szorty i przezroczystą czarną bluzkę. Była wyraźnie zmęczona i wyczerpana. Emmę ogarnęło współczucie. Wiedziała, jak ciężko jest pracować z przymusu i czuła ulgę, że nigdy nie była aż tak zdesperowana.
– Ta pani chce się widzieć z szefem. Wiesz, gdzie jest?
Z szefem?
– Z pewnością zaszła jakaś pomyłka… – Emma zawiesiła głos.
Asystentka Jake’a powiedziała jej, że zastanie go pod tym adresem, ale czy to możliwe, że był szefem tej speluny?
Kobieta o imieniu Cherry z niechęcią wzruszyła ramionami.
– Ostatnio widziałam go w biurze. – Wskazała kciukiem wąskie schody na drugim końcu sali. – Na górze, pierwsze drzwi z prawej.
– Dziękuję.
Emma zacisnęła wargi, świadoma spojrzeń, które skierowali na nią ludzie. Starała się nie zwracać na siebie uwagi.
Szef?
Zadrżała pomimo duchoty. Nie interesowało jej życie osobiste Jake’a, ale nie podejrzewała, że mężczyzna z jej wspomnień kierował dennym klubem ze striptizem. Na litość boską, przecież miał przyzwoity zawód i zdobył stopień naukowy w prawie handlowym!. Najwyraźniej wolał zarabiać większe pieniądze niż dbać o moralność.
Znała Jake’a od liceum. Był jednym z kolegów Ryana i obaj często pojawiali się u niej, żeby spotykać się z jej bardziej towarzyską siostrą i wspólnie słuchać muzyki. Emma albo pracowała po szkole, albo eksperymentowała z produkcją mydła, ale Stelli udało się kilka razy ją przekonać do tego, by spędziła z nimi trochę czasu.
W skrytości ducha Emma uważała Jake’a za łajdaka i podrywacza, dziewczyny jednak lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Był zawsze opanowany i niebezpieczny, a do tego stanowczo zbyt doświadczony. Może właśnie dlatego starała się go unikać, choć podkochiwała się w nim wbrew sobie.
Z westchnieniem pokręciła głową. Czasy naiwnej młodości były już za nią, a obecnie nie planowała więcej się zakochiwać.
Usłyszała go, zanim jeszcze dotarła do drzwi. Znajomy, niski i nieco rozleniwiony głos zdawał się przenikać ją do szpiku kości. Jake od dawna jej nie interesował, nie była więc pewna, skąd to dziwne uczucie.
Rozmawiał przez telefon, więc Emma zamarła i po chwili wahania zapukała. Usłyszała trzask słuchawki nerwowo odkładanej na widełki. niecenzuralne słowo, a następnie pełen irytacji okrzyk:
– Wejść!
Jake nie od razu podniósł wzrok, więc zdjęła okulary przeciwsłoneczne i uważnie mu się przyjrzała. Siedział przy starym, zarzuconym papierami biurku, i coś pisał. Miał na sobie błękitną koszulę z rozpiętym kołnierzykiem i podwiniętymi rękawami. Już na pierwszy rzut oka było widać, że zupełnie nie pasował do tego obskurnego lokalu. Popatrzyła na jego wyraziste usta i jej serce mocniej zabiło. Gęste, ciemne włosy sterczały mu na głowie, jakby przeczesywał je palcami. Miała ochotę wygładzić mu tę fryzurę.
Dobry Boże, wyglądało na to, że pociągał ją właściciel koszmarnego lokalu ze striptizem. Ten facet nie tylko wykorzystywał kobiety, ale w dodatku czerpał z tego materialne korzyści. Pragnąc go, upodobniała się i do niego, i do reszty zboczeńców na dole. Postanowiła zapanować nad sobą, ale dreszcze nadal wędrowały po jej ciele.
– Witaj, Jake. – Zdumiało ją, jak wyniośle zabrzmiał jej głos.
Podniósł wzrok, w którym dostrzegła zaskoczenie. Zamrugała niespokojnie.
– Emma? To naprawdę ty? – Powoli odłożył długopis i zamknął teczkę, w której trzymał dokumenty. Wstał powoli, prezentując muskularną, wysoką sylwetkę. – Wieki całe.
– Owszem – przyznała. – Wszyscy mamy dużo pracy.
– Tak to już bywa w dorosłym życiu. Nie to co w liceum. – Obszedł biurko i się uśmiechnął.
Emma niepewnie cofnęła się o krok i nagle zrozumiała, że musi jak najszybciej opuścić ten pokój.
– Widzę, że jesteś zajęty. Nie będę ci przeszkadzać – powiedziała nerwowo, nie odrywając wzroku od jego niemal czarnych oczu.
– Przyszłaś w sprawie pracy?
Co takiego? Omal nie opadła jej szczęka. Przez moment myślała gorączkowo, co odpowiedzieć na to pytanie.
Obleśny, wstrętny facet.
– Dzwoniłam do twojego biura. To znaczy, do twojego drugiego biura, i asystentka powiedziała mi, że jesteś tutaj. – Skrzywiła się z niesmakiem i położyła na biurku pokrowiec z garniturem. – To na ślub. Jeśli trzeba będzie cokolwiek poprawić, musisz zawiadomić krawca z co najmniej trzydniowym wyprzedzeniem. Dlatego właśnie musiałam wpaść dzisiaj. Ryan wyjechał, a Stella była umówiona, więc…
– Emmo, żartowałem – przerwał jej. – Daj spokój.
Dostrzegła błysk w jego oku i ponownie zrobiła krok do tyłu. Takie błyski w oczach bywały niebezpieczne. W sumie, dlaczego miałby nie zażartować? Przecież nie ulegało wątpliwości, że nie dorastała do pięt kuszącym paniom na dole.
– Nie mam dzisiaj czasu na żarty ani na nic innego, więc bierz swój garnitur – warknęła. – Na mnie pora.
Patrzył na nią, jakby chciał spytać, skąd ten pośpiech. W ostrym świetle jarzeniówki zauważyła wokół jego oczu zmarszczki stresu i zmęczenia, jakby nie spał od wielu tygodni. No i dobrze, pomyślała. Zasługiwał na kiepskie samopoczucie, nie musiał robić z niej idiotki. Jej samoocena i tak mocno podupadła po tym, jak Wayne zakończył ich związek.
– Jak rozumiem, Przeminęło z wiatrem dla nas obojga, co? Mam nadzieję, że uda mi się dorównać Rhettowi Butlerowi. – Zerknął na pokrowiec i uśmiechnął się lekko. – A ty będziesz moją Scarlett, choćby przez jeden dzień
Zesztywniała.
– Tak się składa, że nie będę twoja. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego musieli wybrać akurat taki temat przewodni wesela. Słynne pary, też coś.
– Potrzebowali czegoś wyjątkowego, nietypowego i romantycznego. – Wzruszył ramionami. – Czemu nie? W tak ważny dzień można się nietypowo zabawić. – Jego długie, zmysłowe palce zacisnęły się na brzegu biurka. – Dzięki za podrzucenie garnituru. Może napijesz się czegoś, zanim wyjdziesz?
Wielkie nieba.
– Nie, dziękuję.
Jake stał z założonymi rękami i opierał się biodrem o biurko, wdychając świeży zapach, który spowijał Emmę. Miał wrażenie, że jej widok przywraca mu siły.
Była wysoka, szczupła jak gałązka i niebieskooka. Nawet w złości, z uroczo wydętymi wargami wyglądała rewelacyjnie. Nagle zapragnął podejść bliżej i ich dotknąć. Pewnie nie powinien był żartować na temat zatrudnienia jej w lokalu, ale nie zdołał oprzeć się pokusie. Wiele lat temu kilka razy zdarzyło się, że dołączyła do niego i jego przyjaciół, ale zawsze była piekielnie poważna, i to najwyraźniej ani trochę się nie zmieniło.
Podłoga dudniła od stłumionego łoskotu z dołu. Jake potarł dłońmi policzki, na których zdążył pojawić się jednodniowy zarost.
– Gdybym wiedział, że przyjdziesz, zasugerowałbym, żebyś podrzuciła to do mojego biura. Do drugiego biura – dodał natychmiast.
Ponownie spojrzała na niego lodowato.
– Na mnie już pora – oświadczyła.
– Odprowadzę cię. – Odsunął się od biurka.
– Nie trzeba. Wolałabym, żebyś tego nie robił.
Co za ton. Wiedział doskonale, że nie powinien z nią igrać.
– W porządku – mruknął. – Jeszcze raz dziękuję za przyniesienie garnituru. To bardzo miło z twojej strony.
– Nie ma sprawy. To się już nie powtórzy.
– Spotkamy się jutro wieczorem na próbnej kolacji przed ślubem.
– O wpół do ósmej. – Poprawiła torebkę. – Tylko się nie spóźnij.
– Emmo… – Zerknęła na niego, a on znowu pomyślał o tym, jak bardzo przypominała mu gałązkę. – Cieszę się, że mogłem cię znowu zobaczyć.
Nie odpowiedziała, ale zauważył, że się waha. Po chwili skinęła głową i ruszyła do wyjścia, wyprostowana, seksowna i pełna klasy. Zastanawiał się przez moment, dlaczego przed laty się za nią nie uganiał. Niejednokrotnie widział, że ukradkiem na niego zerkała.
Westchnął ciężko. Cóż, Emma Byrne nie miała pojęcia o dobrej zabawie i z całą pewnością nie umiała się odprężyć. Ubierała się sztywno i obnosiła się ze swoją powagą tak jak inne kobiety z designerskimi dżinsami. Jake z kolei nie uznawał powagi. Nie wierzył w monogamiczne związki i cieszył się kobietami na własnych warunkach. Korzystał z życia, a kiedy już sobie poużywał, rozstawał się z partnerkami, które na szczęście od początku wiedziały, w co się pakują. Nigdy nie oglądał się za siebie. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że ta bardziej dojrzała i bardziej kobieca Emma ogromnie go interesowała.
Drzwi się zamknęły, a on przez chwilę wsłuchiwał się w stukot jej kroków. Czy Emma uświadamiała sobie, jak bardzo jest kusząca? Nawet skromny strój tylko podkreślał jej seksapil. Powinien był ją odprowadzić, ale nie zrobił tego, gdyż wszystko w niej zdawało się protestować przeciwko jego towarzystwu.
Otrząsnął się z lubieżnych myśli i opuścił rękawy koszuli. Cholerny ojciec. Naprawdę musiał umrzeć i zostawić go z tym całym bałaganem na głowie? O związku Jake’a z klubem wiedzieli jedynie Ryan, rodzice Jake’a, a od niedawna jego asystentka.
Teraz wiedziała o tym jeszcze Emma Byrne.
– Cholera. – Zerknął na zegarek i wepchnął telefon do kieszeni.
Nie miał czasu na tego typu komplikacje, czekało go ważne spotkanie. Zdjął marynarkę z oparcia krzesła i ruszył na parter.