Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Komedya ludzka. Tom 1, Kobieta trzydziestoletnia; Gobseck - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Komedya ludzka. Tom 1, Kobieta trzydziestoletnia; Gobseck - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 439 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KO­BIE­TA TRZY­DZIE­STO­LET­NIA. GOB­SECK.

prze­kład

Wa­le­ryi Mar­re­né.

War­sza­wa.

Na­kład i Druk S. Le­wen­ta­la.

Nowy Świat, Nr. 39.

1880.

Дозволеио Цензурою.

Варшава, 10 Декабря 1879 года.

Ho­no­ry­usz de Bal­zac, uro­dzo­ny w To­urs 20 maja 1799 roku, w dzie­ciń­stwie już od­zna­czał się ol­brzy­mią pa­mię­cią a za­ra­zem – rzecz do­syć dziw­na! – pew­nem mi­stycz­nem uspo­so­bie­niem, za­mknię­ciem się w so­bie; nie chcąc brać udzia­łu w dzie­cię­cych igrasz­kach sióstr swo­ich, w pią­tym roku ży­cia za­pra­wiał się do czy­tel­nic­twa, któ­re się póź­niej na­mięt­no­ścią jego sta­ło, na pi­smach Sta­re­go i No­we­go Te­sta­men­tu; a je­dy­ną roz­ryw­ką była dla nie­go gra na skrzyp­cach. Oj­ciec Ho­no­ry­usza, były se­kre­tarz wiel­kiej rady za Lu­dwi­ka XV od­dał go na na­ukę naj­przód do szko­ły w Ven­dó­me; ale mło­dy czy­tel­nik Bi­blii zo­sta­wił tu wspo­mnie­nie nie naj­lep­sze, po­czy­ty­wa­no go bo­wiem za ucznia le­ni­we­go i krnąbr­ne­go; po­tem, gdy w roku 1813 cała ro­dzi­na jego prze­nio­sła się do Pa­ry­ża, uczęsz­czał na pen­syą Le­pi­tre'a, któ­ra, jak po­wia­da­ją bio­gra­fo­wie fran­cuz­cy, li­czy­ła się na­ów­czas do naj­lep­szych tego ro­dza­ju za­kła­dów. Ma­jąc lat osiem­na­ście otrzy­mał sto­pień ba­ka­ła­rza i li­cen­cy­ata, po­świę­cał się stu­dy­om praw­nym i li­te­rac­kim, lecz nie ob­ja­wiał naj­mniej­szej chę­ci do pra­cy biu­ro­wej u no­ta­ry­usza, do któ­rej na­kła­niał go oj­ciec. Po­zo­sta­wio­ny sa­me­mu so­bie, bez żad­ne­go za­so­bu pie­nięż­ne­go, roz­po­czął wte­dy cier­ni­sty za­wód li­te­rac­ki, któ­ry mu z po­cząt­ku nie tyl­ko pie­nię­dzy, ale i sła­wy na­wet nie za­pew­niał. Z nie­zmor­do­wa­ną ener­gią i wy­trwa­ło­ścią, to­wa­rzy­szą­cą mu aż do zgo­nu, lat dzie­sięć z okła­dem do­bi­jać się mu­siał o uzna­nie, naj­róż­no­rod­niej­szych pró­bu­jąc środ­ków. W roku 1819 na­pi­sał tra­ge­dyą Crom­well, któ­rą pro­fes­sor li­te­ra­tu­ry, An­drieux, od­czy­tał i uznał za li­chą. Bal­zac zwra­ca się do ro­man­su i w prze­cią­gu lat pię­ciu pi­sze dzie­siąt­ki to­mów, po­dzna­cza­jąc je pseu­do­ni­ma­mi (Ho­ra­cy de St-Au­bin, de Viel­ler­glé, lord R`ho­one); ale wszyst­kie te ro­man­se, o któ­rych ist­nie­niu wie tyl­ko bi­blio­graf *, nie znaj­do­wa­ły wiel­kie­go po­ku­pu, nie wsła- -

* Ty­tu­ły głów­niej­szych do r. 1822: Les deux Hec­tors, Le Cen­te­na­ire, Le Vi­ca­ire des Ar­den­nes, Char­les Po­in­tel, L'héri­ti­ère de Bi­ra­gue, La Tar­ta­re ou le re­to­ur de l`Exi­lé, Clo­til­de de Lu­si­gnan; w r. 1823: La der­nie­re Fée, Mi­chel et Chri­sti­ne, L'ano­ny­me; w r. 1824 : An­net­te et le cri­mi­nel; w r. 1825: Wann Chlo­re.

wia­ły au­to­ra i nie za­pew­nia­ły mu bytu. Mu­siał się więc rzu­cić do in­nych przed­się­wzięć. W roku 1826 wszedł w spół­kę z dru­ka­rzem Bar­bie­rem ce­lem wy­da­wa­nia Rocz­ni­ków Ro­man­tycz­nych (An­na­les ro­man­ti­qu­es), a po­tem sam za po­ży­czo­ne pie­nią­dze dru­ku­je w jed­nym to­mie dzie­ła La­fon­ta­ine'a, na­stęp­nie Mo­lie­ra, i po­prze­dza je swo­je­mi przed­mo­wa­mi. Ale i te wy­daw­nic­twa nie roz­cho­dzą się. Ni­czem nie­zra­żo­ny Bal­zac za­kła­da wła­sną dru­kar­nię, zo­sta­je dru­ka­rzem, księ­ga­rzem i gi­se­rem; ale brak ka­pi­ta­łu ob­ro­to­we­go nie do­zwa­la mu roz­wi­nąć przed­się­bior­stwa, któ­re mu się nie opła­ca i ruj­nu­je go. Wra­ca więc zno­wu do pi­sar­stwa, i tą razą z da­le­ko szczę­śliw­szym skut­kiem niż po­przed­nio.

W 1829 r. ogło­sił pierw­sze dzie­ło opa­trzo­ne wła­snem jego na­zwi­skiem. Był-to ro­mans p… n. Ostat­ni Szu­an (Le der­nier Cho­nan), na­pi­sa­ny w Wan­dei, w po­bli­żu wi­dow­ni wy­pad­ków, o któ­rych opo­wia­dał. Ten utwór, tu­dzież bez­po­śred­nio po nim na­stę­pu­ją­ce: Ko­bie­ta trzy­dzie­sto­let­nia (La fem­me de tre­nie ans), Dwa sny (Les deux re­ves) dają roz­głos nowo zja­wio­ne­mu na­zwi­sku. Ale do­pie­ro Fi­zy­olo­gia mał­żeń­stwa (Phy­sio­lo­gie du ma­ria­ge), wy­da­na w roku 1831, w któ­rej się ujaw­ni­ła za­rów­no świe­ża jak zaj­mu­ją­ca ory­gi­nal­ność, we­rwa i dow­cip, głę­bo­kość ob­ser­wa­cyi i swo­bod­ny po­lot wy­obraź­ni, – za­pew­ni­ła mu naj­szer­sze uzna­nie i po­sta­wi­ła go w sze­re­gu pierw­szo­rzęd­nych po­tęg li­te­rac­kich.

By­ła­to chwi­la naj­świet­niej­sze­go nie już roz­kwi­tu, ale owo­co­wa­nia współ­cze­snej li­te­ra­tu­ry fran­cuz­kiej. Ro­man­ty­cy świę­ci­li dzień try­um­fu w te­atrze, w po­wie­ści i w li­ry­ce. Wik­tor Hugo, po­wszech­nie uzna­ny za na­czel­ni­ka no­wej szko­ły, zdo­był sce­nę prze­bo­jem za po­śred­nic­twem swe­go Her­na­nie­go; Al­fred de Vi­gny, któ­ry już po­przed­nio ro­man­sem Cinq-Mars zy­skał so­bie sła­wę zna­ko­mi­te­go po­wie­ścio­pi­sa­rza hi­sto­rycz­ne­go, te­raz wy­sta­wiał z po­wo­dze­niem swo­ję la Ma­récha­le d`An­cre; Al­fred de Mus­set śmia­łym, ory­gi­nal­nym a po­czę­ści lu­bież­nym to­nem swo­ich Po­wia­astek hisz­pań­skich i wło­skich en­tu­zy­azmo­wał mło­dzież; Alek­san­der Du­mas swo­je­mi dra­ma­ta­mi hi­sto­rycz­ne­mi (Hen­ryk III i dwór jego, Tour de Ne­sle, An­to­ny, Na­po­lèon etc.) ścią­ga tłu­my pu­blicz­no­ści do te­atru. Rów­no­cze­śnie cały tłum po­wie­ścio­pi­sa­rzy naj­roz­ma­it­szych uspo­so­bień i ta­len­tów do­star­cza co­dzien­nej stra­wy du­cho­wej temu ogó­ło­wi, co w czy­ta­niu pra­gnie za­spo­ko­ić żą­dzę cie­ka­wo­ści, za­ba­wy i wzru­szeń choć­by naj­gwał­łow­niej­szych, aże­by o pro­zie ży­cia co­dzien­ne­go za­po­mnieć. Ka­rol No­dier, Fry­de­ryk So­ulie, Pa­weł Me­ri­mée, Pa­weł La­cro­ix (Ja­cob le bi­blio­phi­le), Hen­ryk Bey­le (Sten­dhal) i wie­lu a wie­lu in­nych to fan­ta­stycz­nem!, to hi­sto­rycz­ne­mi, to to­wa­rzy­skie­mi ob­ra­za­mi, peł­ne­mi barw ja­skra­wych, po więk­szej czę­ści bla­skiem krwi za­pra­wio­nych, zaj­mu­ją, wstrzą­sa­ją, uno­szą ogól czy­tel­ni­czy… A i w li­ry­ce

La­mar­ti­ne swo­je­mi Har­mo­nia­mi po­etycz­ne­mi i re­li­gij­ne­mi, Wik­tor Hugo Li­ścia­mi Je­sien­ne­mi, Jó­zef De­lor­me (Ste-Beu­ve) Po­cie­sze­nia­mi bu­dzi­li uczu­cia po­waż­ne i tę­sk­ne. – Umy­sły znaj­do­wa­ły się w sta­nie go­rącz­ko­wym, fan­ta­zya była wy­tę­żo­na, uczu­cia eg­zal­to­wa­ne, wy­ma­ga­nia co­raz więk­sze za­rów­no pod wzglę­dem no­wo­ści, siły po­glą­dów jak i ich wy­ra­że­nia. Ro­man­ty­cy roz­kieł­zna­li pe­ga­za i po­zwo­li­li bu­jać mu do­wo­li.

Ob­ra­zek ten był­by wszak­że bar­dzo jed­no­stron­ny, gdy­by­śmy go uwa­ża­li za stresz­cze­nie wszyst­kich ru­chów umy­sło­wych owej chwi­li. Bo naj­przód klas­sy­cy, jak­kol­wiek po­bi­ci, nie ka­pi­tu­lo­wa­li by­najm­niej i nie­ba­wem mie­li pod­nieść sztan­dar re­ak­cyi klas­sycz­nej; po­wtó­re, sami ro­man­ty­cy z po­cząt­ku tyl­ko w ce­lach zdo­byw­czych two­rzy­li jed­ność, ale wkrót­ce po­tem każ­dy po­tęż­niej­szy ta­lent po­szedł dro­gą od­ręb­ną; a po­trze­cie, na­wet wśród naj­go­ręt­szych chwil ro­man­tycz­nych byli po­eci i pro­za­icy, nie dzie­lą­cy prze­ko­nań i ten­den­cyj za­rów­no no­wej jak i daw­nej szko­ły. Z po­mię­dzy nich wy­mie­nić na­le­ży Béran­ge­ra i Bal­za­ca.

Be­ran­ger, uoso­bie­nie ty­po­wej lek­ko­ści i dow­ci­pu fran­cuz­kie­go, któ­ry po­mi­mo tę lek­kość umiał nie­raz bar­dzo po­waż­nie prze­mó­wić, nie chciał na­śla­do­wać ani An­gli­ków, ani Fran­cu­zów, ale brał te­ma­ta i spo­sób ich poj­mo­wa­nia z naj­głęb­szych po­kła­dów na­ro­du a na­da­jąc im świe­żość i śpiew­ność, siłą swe­go ory­gi­nal­ne­go ta­len­tu stał się naj­po­pu­lar­niej­szym pio­sen­ka­rzem swe­go kra­ju i swe­go cza­su.

Bal­zac, ob­da­rzo­ny by­strym zmy­słem spo­strze­gaw­czym i umy­słem ana­li­tycz­nym, nie chciał two­rzyć do­wol­nie, pusz­cza­jąc cu­gle fan­ta­zyi jak ro­man­ty­cy, ale za­pra­gnął od­two­rzyć w spo­sób ar­ty­stycz­ny to spo­łe­czeń­stwo, w któ­rem żył, któ­re­go po­ję­cia­mi i dą­że­nia­mi na­wskroś był prze­ję­ty i po­nad któ­re in­te­li­gen­cyą swo­ją wznieść się umiał aż do po­glą­dów ogól­nych, abs­trak­cyj­nych. Jak na­tu­ra­li­sta opi­su­je wszyst­kie ga­tun­ki mi­ne­ra­łów, ro­ślin i zwie­rząt, tak on za­mie­rzył skre­ślić hi­sto­ryą na­tu­ral­ną po­jęć, uczuć i oby­cza­jów swe­go spo­łe­czeń­stwa. Nie ma on szcze­gól­nej sym­pa­tyi ani an­ty­pa­tyi do osób, któ­re na wi­dow­nią po­wie­ścio­wą wpro­wa­dza; każ­da z nich ma zna­cze­nie oka­zu, któ­ry na­le­ży wy­stu­dy­ować, do­kład­nie opi­sać, wska­zu­jąc przy­czy­ny, dla­cze­go stał się ta­kim a nie in­nym. Wszech­stron­ność jego wy­kształ­ce­nia i cią­gle pod­sy­ca­na czy­ta­niem, po­dró­ża­mi, do­świad­cze­nia­mi żą­dza wie­dzy po­zwa­la­ły mu za­po­znać się nie tyl­ko ze sta­nem współ­cze­snej na­uki, lecz rów­nież ze wszyst­kie­mi nie­mal rze­mio­sła­mi, spe­ku­la­cy­ami han­dlo­we­mi i fi­nan­so­we­mi, ze wszyst­kie­mi kwe­sty­ami eko­no­micz­ne­mi, po­li­tycz­ne­mi i so­cy­al­ne­mi. Gło­wa jego – jak po­wia­da H. Ta­ine – była wul­ka­nem pro­jek­tów i ma­rzeń, któ­re­mi się pie­ścił i któ­re po­rzu­cał dla ja­kichś pięk­niej­szych. Prze­peł­nia­ły ją ro­je­nia o sła­wie i ma­jąt­ku, kom­bi­na­cye in­te­re­sów, re­for­my pań­stwa, ję­zy­ka i na­uki, sys­te­my ad­mi­ni­stra­cyj­ne, błę­dy i praw­dy we wszyst­kich rze­czach. To też w dzie­łach jego od­bił się naj­szcze­gó­ło­wiej i naj­wy­ra­zi­ściej ten cha­otycz­ny świat my­śli, pra­gnień, żądz, na­mięt­no­ści, kul­tu­ry i oby­cza­jów, jaki był we Fran­cyi za mo­nar­chii lip­co­wej, re­pre­zen­tant­ki pa­no­wa­nia bo­ga­te­go miesz­czań­stwa. Za­rów­no dys­ku­sye po­li­tycz­ne, jak ma­rze­nia so­cy­al­ne St. Si­mo­ni­stów, Fu­rie­ry­stów, za­rów­no scep­ty­cyzm re­li­gij­ny, jak pra­gnie­nie stwo­rze­nia no­wej wia­ry, za­rów­no zdo­by­cze na­uko­we, jak i fan­ta­zye szar­la­tań­skie, a po­nad tem wszyst­kiem gó­ru­ją­ce ope­ra­cye pie­nięż­ne, któ­re dają ton epo­ce, któ­re po­zwa­la­ją na wszyst­kie fan­ta­zye, wy­wo­łu­ją zby­tek i ze­psu­cie, ro­dzą za­wiść, znie­chę­ce­nie, roz­pacz pro­le­ta­ry­atu: oto sprzecz­no­ści, oto kon­tra­sty, nie sztu­ką lecz ży­ciem wy­wo­ła­ne, któ­re słu­żą Bal­za­co­wi jako spo­strze­ga­czo­wi i ana­li­ty­ko­wi za ma­te­ry­ał do two­rze­nia dzieł zna­ko­mi­tych.

Ale gdy­by utwo­ry Bal­za­ca były je­dy­nie wier­nym ob­ra­zem Fran­cyi za cza­sów Lu­dwi­ka Fi­li­pa, to­by­śmy je ce­ni­li i wy­so­ko ce­ni­li jako do­ku­men­ta hi­sto­rycz­ne nie­po­spo­li­tej war­to­ści, któ­re in­te­re­su­ją przedew­szyst­kiem Fran­cyą a Eu­ro­pę o tyle, o ile oby­cza­je i po­ję­cia fran­cuz­kie znacz­ny wpływ na nią wy­wie­ra­ły jak daw­niej, tak i w tym wła­śnie cza­sie. Jest wie­lu i to nad­zwy­czaj uta­len­to­wa­nych po­etów i po­wie­ścio­pi­sa­rzy, co ol­brzy­mią cie­szą się sła­wą i po­wo­dze­niem przez pe­wien prze­ciąg cza­su, po­nie­waż umie­ją do­sko­na­le wy­zy­skać uspo­so­bie­nie chwi­li i jej naj­bliż­sze in­te­re­sa, nie trosz­cząc się o nada­nie swym utwo­rom wiecz­no­tr­wa­łej war­to­ści; to też, gdy to uspo­so­bie­nie i te naj­bliż­sze in­te­re­sa zmie­nią się, przej­dą w inną, fazę; wów­czas owi sław­ni po­eci i po­wie­ścio­pi­sa­rze mają już zna­cze­nie czy­sto hi­sto­rycz­ne i w póź­niej­szych czy­tel­ni­kach nie bu­dzą ta­kie­go jak daw­niej za­pa­łu, nie­kie­dy zaś na­wet wstrę­tem przej­mu­ją. Ta­kim był wiel­ce ulu­bio­ny po­mię­dzy ro­kiem 1830 a 1840 Pa­weł La­cro­ix (Ja­cob le bi­blio­phi­le); ta­kie­mi w znacz­nej czę­ści pierw­szo­rzęd­ną od­gry­wa­ją­cy rolę mię­dzy 1840 a 1850 Alek­san­der Du­mas (oj­ciec) i Eu­ge­niusz Sue. W swo­im cza­sie wię­cej czy­ta­no i wię­cej po­dzi­wia­no ich utwo­ry ani­że­li utwo­ry Bal­za­ca; twór­cy Mon­te-Cri­sta i Żyda Wiecz­ne­go Tu­ła­cza ucho­dzi­li za gwiaz­dy pierw­szej wiel­ko­ści; nie­ba­wem wsze­la­ko blask tych gwiazd przy­ćmił się, a zna­cze­nie, a świet­ność na­to­miast gwiaz­dy Bal­za­ca uka­za­ła się w ca­łej peł­ni. I nic dziw­ne­go; tam­ci ra­cho­wa­li tyl­ko na cie­ka­wość chwi­lo­wą, na za­ję­cie wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka ob­ra­za­mi ja­skra­we­mi, na współ­czu­cie dla po­ru­sza­nych kwe­styj bie­żą­cych; dla­te­go też przed­sta­wia­li czło­wie­ka w ka­ry­ka­tu­rze, z nad­mier­nie uwy­dat­nio­ną jed­ną stro­ną jego umy­sło­wo­ści czy ser­ca; ten umiał się wznieść po­nad chwi­lę i po­tra­fił pod sko­ru­pą Fran­cu­za z cza­sów Lu­dwi­ka Fi­li­pa przed­sta­wić czło­wie­ka, od­wo­łu­jąc się do tych uczuć, któ­re się w naj­głęb­szej na­tu­rze czło­wie­ka ukry­wa­ją i z całą siłą wy­do­by­wa­ją się na jaw, gdy się ich do­tknie.

To głę­bo­kie spoj­rze­nie we wnę­trze czło­wie­ka i wy­kry­cie w nim naj­taj­niej­szych po­bu­dek dzia­ła­nia, naj­skryt­szych my­śli, naj­sub­tel­niej­szych uczuć czy­ni Bal­za­ca pi­sa­rzem, któ­re­mu ludz­kość za­wdzię­cza świa­do­mość sa­mej sie­bie. Szcze­gól­niej ser­ce ko­bie­ce było przed­mio­tem naj­tro­skliw­szych jego stu­dy­ów; skal­pel po­wie­ścio­pi­sa­rza z nie­ubła­ga­ną su­ro­wo­ścią lu­bił się w niem za­głę­biać i naj­drob­niej­szą jego fi­brę wy­do­być i tar­gnąć. To też jak­kol­wiek po­spo­li­cie ana­li­za jego nie jest dla ko­biet po­chleb­ną, ale że jest traf­ną, ko­bie­ty od­pła­ci­ły swe­mu znaw­cy naj­zu­peł­niej­szem uzna­niem, sta­no­wiąc naj­wy­tr­wal­szy i naj­licz­niej­szy za­stęp jego czy­tel­ni­ków; dzie­sięć czy dwa­na­ście ty­się­cy li­stów ko­bie­cych, wy­ra­ża­ją­cych po­dziw i za­chwyt dla dzieł mi­strza, lub szu­ka­ją­cych wska­zó­wek i po­ra­dy u tego ana­to­ma i fi­zy­olo­ga du­szy, są wy­mow­nem świa­dec­twem owe­go za­in­te­re­so­wa­nia się płci pięk­nej dzie­ła­mi twór­cy no­wo­żyt­ne­go po­wie­ścio­pi­sar­stwa.

A świat ten od­two­rzo­ny przez Bal­za­ca żyje całą peł­nią ży­cia. Nie są-to ułom­ki lu­dzi, ani ich ka­ry­ka­tu­ry; ale lu­dzie cał­ko­wi­ci, tak jak w spo­łe­czeń­stwie się przed­sta­wia­ją, tyl­ko po­wo­ła­ni do ży­cia ar­ty­stycz­ne­go przez za­klę­cie po­tęż­nej, cho­ciaż nie lot­nej wy­obraź­ni i sil­ne­go choć pa­ra­dok­sal­ne­go ro­zu­mu! Świat ten ob­fi­tu­je przedew­szyst­kiem we wszel­kie­go ro­dza­ju mo­no­ma­nów, ja­kich wy­twa­rza na­sza skom­pli­ko­wa­na a co­raz bar­dziej spe­cy­ali­zu­ją­ca się cy­wi­li­za­cya. Pew­na na­mięt­ność, pew­na zdol­ność, pew­ne uspo­so­bie­nie umy­słu lub cha­rak­te­ru roz­wi­nię­te nad­mier­nie, roz­ro­słe ol­brzy­mio: oto te­mat wie­lu po­wie­ści Bal­za­ca ob­fi­tu­ją­cych w naj­dra­ma­tycz­niej­sze kol­li­zye, w wal­ki strasz­ne, we wzru­sze­nia wstrzą­sa­ją­ce; ale za­ra­zem w spo­strze­że­nia głę­bo­kie, któ­re od­kry­wa­ją nam przy­czy­ny tych nie­nor­mal­nych wy­two­rów. Siła jest ide­ałem Bal­za­ca; ztąd wszyst­kie te po­sta­ci, w któ­rych siła wy­dat­nie­je, na­le­żą do naj­zna­ko­mit­szych a ra­czej są naj­zna­ko­mit­sze­mi jego two­ra­mi. Ży­jąc wśród sto­sun­ków tak zło­żo­nych, przy­pa­tru­jąc się nę­dzy lub mo­no­ma­nii, wi­dząc pa­no­wa­nie ka­pi­ta­łu, Bal­zac nie mógł nie prze­jąć się uczu­cia­mi i po­glą­da­mi pes­sy­mi­stycz­ne­mi, po­nie­waż ro­zu­miał bar­dzo do­brze, iż wa­run­ki ży­cia mogą być prost­sze i że wśród tych prost­szych wa­run­ków szczę­ście lu­dzi może być więk­sze i zu­peł­niej­sze. Pes­sy­mizm ten wszak­że nie był ani lek­ko­myśl­nym ani bez­względ­nym. Do­szedł do nie­go Bal­zac na dro­dze su­mien­nej i dłu­go­trwa­łej ob­ser­wa­cyi sie­bie sa­me­go i in­nych; ale ani zwąt­pił ani zroz­pa­czył, tyl­ko nie chciał się po­go­dzić z ist­nie­ją­cym po­rząd­kiem rze­czy. Swo­ję skłon­ność i swój spo­sób pa­trze­nia na lu­dzi wy­ra­ził w roz­mo­wie z Je­rzym Sand w tych sło­wach: "Pani sta­rasz się wy­sta­wić czło­wie­ka, ja­kim być po­wi­nien, ja bio­rę go ta­kim, ja­kim jest. Obo­je mamy słusz­ność, gdyż obie dro­gi pro­wa­dzą do te­goż celu. Ja sam nie je­stem zwy­czaj­nym czło­wie­kiem i lu­bię na­tu­ry nad­zwy­czaj­ne. Zwy­czaj­ne wszak­że na­tu­ry po­cią­ga­ją mnie wię­cej niż pa­nią, ja je ide­ali­zu­ję na­wet ale w sen­sie od­wrot­nym, gdyż po­więk­szam ich wy­stęp­ki i zbrod­nie. Ro­bię z nich ka­le­ki mo­ral­ne, prze­mie­niam je aż do cu­dac­twa; pani zro­bić tego nie po­tra­fisz. Niech więc pani ide­ali­zu­je w kie­run­ku pięk­na i po­wa­bu; to dział pra­cy ko­bie­cej."

Nie zna­czy to jed­nak, żeby Bal­zac nie chciał lub nie umiał przed­sta­wiać istot do­brych, cha­rak­te­rów pod­nio­słych i szla­chet­nych. Są one i w jego dzie­łach, gdyż znaj­do­wa­ły się i znaj­du­ją wśród spo­łe­czeń­stwa. Praw­da, że jego cno­tli­wi lu­dzie zu­peł­nie in­a­czej się przed­sta­wia­ją, ani­że­li we wszyst­kich ro­man­sach, ja­kie przed nim pi­sa­no; praw­da, że au­tor lu­bią­cy wy­ka­zy­wać przy­czy­ny wszyst­kie­go i tu­taj po­da­je mo­ty­wa cno­ty a mo­ty­wa te, na­niesz­czę­ście, nie za­wsze mogą wy­trzy­mać su­ro­wy sąd etycz­ny; lecz ist­nie­nie ich do­wo­dzi, bądź­co­bądź, sze­ro­kie­go wid­no­krę­gu po­wie­ścio­pi­sa­rza, przed któ­re­go okiem wszyst­kie po­sta­ci wy­bit­ne, wszyst­kie cha­rak­te­ry czem­kol­wiek za­sta­na­wia­ją­ce sta­wić się mu­sia­ły w ca­łej peł­ni swe­go ży­cia i roz­wo­ju.

Trud­no mó­wić o sty­lu pi­sa­rza, któ­re­go ję­zyk nie jest na­szym ro­do­wi­tym. Po­wtórz­my więc to, co mó­wią Fran­cu­zi. Dla klas­sy­ka styl ten jest cięż­ki i bar­ba­rzyń­ski, razi mnó­stwem me­ta­for a obok tego nie­zli­czo­ną ilo­ścią wy­ra­zów i wy­ra­żeń try­wial­nych lub tech­nicz­nych; dla czło­wie­ka, któ­ry mowy klas­sycz­nej pi­sa­rzy wie­ky XVII lub XVIII nie uwa­ża za je­dy­nie upraw­nio­ną w li­te­ra­tu­rze, styl ten bę­dzie naj­do­sko­nal­szym od­bi­ciem in­dy­wi­du­al­no­ści ol­brzy­miej, wy­cho­wa­nej wśród spo­łe­czeń­stwa, któ­re nie tyl­ko się bawi, ale przedew­szyst­kiem pra­cu­je, uczy się, do­ra­bia się, błą­dzi wpraw­dzie bar­dzo czę­sto, nie­raz wpa­da w mo­no­ma­nie, ale nig­dy rąk nie opusz­cza. Styl Bal­za­ca nie da się żad­nym szcze­gó­ło­wym epi­te­tem okre­ślić, gdyż jest jego naj­zu­peł­niej­szą wła­sno­ścią; jest dziw­ną, może na­wet cho­ro­bli­wą mie­sza­ni­ną naj­róż­no­rod­niej­szych pier­wiast­ków: i pla­sty­ki naj­wy­ra­zist­szej i abs­trak­cyi naj­such­szej, olśnie­wa­ją­cej ob­ra­zo­wo­ści i naj­za­wil­sze­go ro­zu­mo­wa­nia, świet­no­ści bry­lan­to­wej i try­wial­no­ści naj­grub­szej.

Po­mi­mo wiel­kich ho­no­ra­ry­ów Bal­zac nig­dy nie wy­szedł z dłu­gów i całe ży­cie stra­wił na da­rem­nej wal­ce z kło­po­ta­mi pie­nięż­ne­mi. Czę­ścią ży­cie wy­staw­ne i roz­rzut­ne, czę­ścią nie­szczę­śli­we spe­ku­la­cye, a czę­ścią na­wet sam spo­sób pi­sa­nia mar­no­tra­wi­ły mu do­cho­dy. Miał on zwy­czaj od­sy­łać na­szki­co­wa­ne za­le­d­wie pro­jek­ta po­wie­ścio­we do dru­kar­ni i do­pie­ro w kor­rek­cie do­pó­ty je roz­sze­rzał i po­pra­wiał, do­pó­ki nie był zu­peł­nie za­do­wol­nio­ny; w ten spo­sób z kil­ku ar­ku­szy po­wsta­wał tom ogrom­ny; nad­dat­ki wszel­kie mu­siał sam opła­cać; ztąd wy­so­kie ho­no­ra­ry­um re­du­ko­wa­ło się do mi­ni­mum. Pra­co­wał więc całe ży­cie z bar­dzo ma­łe­mi prze­rwa­mi, na od­po­czy­nek czy sto­sun­ki to­wa­rzy­skie po­świę­ca­ne­mi. Pod ko­niec ży­cia uśmie­cha­ło mu się szczę­ście, miał urze­czy­wist­nić dłu­go­let­nie swo­je ma­rze­nia – oże­nić się z Po­lką hr. Rz. (któ­rą, na­wia­sem mó­wiąc, Fran­cu­zi i Niem­cy upar­cie prze­zy­wa­ją Ewe­li­ną Han­ską). Zna­jo­mość z nią spo­wo­do­wa­na li­stem, jaki hra­bi­na po prze­czy­ta­niu "Le­ka­rza wiej­skie­go" (1835) na­pi­sa­ła do au­to­ra, da­to­wa­ła już od­daw­na i pod­sy­ca­na była kor­re­spon­den­cyą. Na­resz­cie hra­bi­na zo­sta­ła wdo­wą, Bal­zac mógł ją po­ślu­bić. W kil­ka mie­się­cy po re­wo­lu­cyi lu­to­wej (1848), urzą­dziw­szy miesz­ka­nie, przy­ozdo­biw­szy je ar­cy­dzie­ła­mi sztu­ki pędz­la i ryl­ca (przy uli­cy For­tu­née na Po­lach Eli­zej­skich) po­je­chał do W. nie­da­le­ko Ber­dy­czo­wa, aże­by, za­braw­szy żonę, po­wró­cić do Pa­ry­ża i żyć szczę­śli­wie. Ale w trzy mie­sią­ce nie­speł­na po po­wro­cie i po za­in­sta­lo­wa­niu się w swo­jem no­wem miesz­ka­niu za­padł na hi­per­tro­fią ser­ca, z któ­rą na­próż­no sta­ra­ły się wal­czyć wszyst­kie środ­ki le­kar­skie. Umarł 20 sierp­nia 1850 roku. Tłum ogrom­ny to­wa­rzy­szył jego trum­nie na cmen­tarz Pére La­cha­ise. Po­mię­dzy in­ne­mi Wik­tor Hugo po­wie­dział nad jego gro­bem kil­ka słów wy­mow­nych o czło­wie­ku i jego dzie­łach. "Wszyst­kie te książ­ki – po­wie­dział – two­rzą wła­ści­wie jed­nę tyl­ko książ­kę, książ­kę ży­ją­cą, świe­tla­ną, głę­bo­ką, w któ­rej wi­dzi­my wszyst­kie kro­ki w tył i na­przód, wszyst­kie ru­chy spół­cze­snej cy­wi­li­za­cyi na­szej po­łą­czo­ne z ja­kąś nie­wy­po­wie­dzia­ną strasz­li­wo­ścią i przy­gnę­bie­niem, cho­ciaż praw­dzi­we i rze­czy­wi­ste; książ­kę cu­dow­ną, któ­rą po­eta na­zwał ko­me­dyą a któ­rą mógł za­ty­tu­ło­wać hi­sto­ryą, książ­kę przy­bie­ra­ją­cą wszyst­kie for­my i wszyst­kie sty­le, książ­kę ob­fi­tu­ją­cą w praw­dę, rzew­ność, po­wsze­dniość miesz­czań­ską, try­wial­ność i ma­te­ry­alizm, któ­ra prze­cież od cza­su do cza­su po­przez wszyst­kie rze­czy po­wsze­dnie, roz­bie­ra­ne ru­basz­nie i sze­ro­ko, otwie­ra na­gle wi­dok na­naj­po­sęp­niej­szy i naj­tra­gicz­niej­szy ide­ał. Bal­zac chwy­ta żyw­cem spo­łecz­ność no­wo­żyt­ną. Każ­de­mu coś wy­drze: jed­ne­mu złu­dze­nie, in­nym na­dzie­je; grze­bie się w wy­stęp­ku, roz­bie­ra na­mięt­ność, wy­drą­ża i son­du­je czło­wie­ka, du­szę, ser­ce, wnętrz­no­ści, mózg, sło­wem prze­paść, jaką każ­dy ma w so­bie."

Z tą książ­ką chcie­li­by­śmy za­po­znać czy­tel­ni­ków, cho­ciaż nie we wszyst­kich jej za­kąt­kach. Po­zo­sta­wia­my na boku zbyt smut­ne i wstręt­ne ob­ra­zy, któ­re naj­le­piej we Fran­cyi a ra­czej w Pa­ry­żu zro­zu­mieć i wy­ja­śnić się dają; ale nie wa­ha­my się przed­sta­wić pu­blicz­no­ści na­szej ta­kich utwo­rów pierw­szo­rzęd­nych, w któ­rych ja­ka­kol­wiek głę­bo­ka ce­cha czło­wie­czeń­stwa zna­la­zła swój wy­raz ar­ty­stycz­ny wy­koń­czo­ny. Aże­by jed­nak dać po­znać ogó­ło­wi sze­ro­kość pla­nu Bal­za­ca, dą­żą­ce­go do wy­czer­pa­nia róż­no­rod­nych ży­cia ludz­kie­go ob­ja­wów, po­da­je­my go w ca­ło­ści.

Ko­me­dya ludz­ka roz­pa­da się na osiem wiel­kich dzia­łów: 1) Sce­ny z ży­cia pry­wat­ne­go; 2) Sce­ny z ży­cia pro­win­cy­onal­ne­go; 3) Sce­ny z ży­cia pa­ryz­kie­go; 4) Sce­ny z ży­cia po­li­tycz­ne­go; 5) Sce­ny z ży­cia woj­sko­we­go; 6) Sce­ny z ży­cia wiej­skie­go; 7) Stu­dya fi­lo­zo­ficz­ne; 8) Stu­dya ana­li­tycz­ne.

Nie wszyst­kie dzia­ły wy­peł­nił Bal­zac z tą samą do­kład­no­ścią; do wy­koń­cze­nia dzie­ła za­bra­kło mu ży­cia; do ostat­niej jesz­cze chwi­li snuł pla­ny i pro­jek­ta, któ­re po­zo­sta­ły w jego rę­ko­pi­smach.

Naj­ob­szer­niej opra­co­wa­ne są trzy pierw­sze dzia­ły.

I. Sce­ny z ży­cia pry­wat­ne­go miesz­czą w so­bie na­stęp­ne po­wiast­ki i po­wie­ści: 1) La ma­ison du chat-qit, i-pe­lot­te; 2) Le bal de Sce­aux; 3) La bo­ur­se; 4) La Ven­det­ta; 5) Ma­da­me Fir­mia­ni; 6) Une do­uble fa­mi­lie; 7) La paix du, ména­ge; 8) La faus­se ma­itres­se; 9) Etu­de de fem­me; 10) Au­tre etu­de de fem­me: 11) La gran­de Bre­téche; 12) Al­bert Sa­va­rus; 13) Mémo­ires de deux jeu­nes ma­ri­ées; 14) Une fi­lie d''Eve; 15) La fem­me de tren­te ans; 16) La fem­me aban­don­nee; 17) La gre­na­di­ére; 18) Le mes­sa­ge: 19) Gob­seck; 20) Le con­trat de ma­ria­ge; 21) Un début dam la vie; 22) Mo­de­ste Mi­gnon; 23) Be­atrix: 24) Ho­no­ri­ne; 25) Le co­lo­nel Cha­bert; 26) La Mes­se de 1'athee; 27) L'in­ter­die­tion; 28) Pier­re Gras­sou.

II. Sce­ny z ży­cia pro­win­cy­onal­ne­go za­wie­ra­ją się w utwo­rach na­stęp­nych: i) Ur­su­le Mi­ro­uet; 2) Eu­génie Gran­det; 3) Les céli­ba­ta­ires: a) Pier­ret­te; Le curé de To­urs; b) Un ména­ge de gar­con; 4) Les Pa­ri­siens en pro­vin­ce; o) L`il­lu­stre Gau­dis­sard; 6) Muse da dépar­te­ment; 7) Les ri­va­li­tés; 8) La vie­il­le fi­lie: 9) Le ca­bi­net des an­ti­qu­es; 10) Le lys dans la val­l­će; 11) Il­lu­stons per­du­es: a) Les deux po­etes. Un grand hom­me de pro­vin­ce 1-ére par­tie; b) Un gr. hom… de pro­vin­ce 2-e par­tie. Eve et Da­vid.

III. Sce­ny Z Ży­cia pa­ryz­kie­go: 1) Splen­deurs et mi­se­res des co­ur­ti­sa­nes; 2) Es­ther heu­reu­se; 3) A com­bien l`amo­ur re­vient aux vie­il­lards; 4) Ou ménent les mau­va­is che­mins; 5) La de­ru­iére in­car­na­tion de Vau­trin; 6) Un prin­ce de la Bo­he­me; 7) Un hom­me d'af­fa­ires; 8) Gau­di­scart II; 9) Les co­médiens sans le sa­vo­ir; 10) Hi­sto­ire des ire­ize; 11) Fer­ra­gus; 12) Du­ches­se de Lan­ge­ais; 13) Fi­lie aux yeux d'or; 14) Le pére Go­riot; 15) Ce­sar Bi­rot­te­au; 16) La ma­ison Nu­cin­gen; 17) Les se­crets de la prin­ces­se de Ca­di­gnan; 18) Les em­ploy­és; 19) Sar­ra­si­ne; 20) Fa­ci­no Cane; 21) Les pa­rents pau­vres: a) La co­usi­ne Bet­te; b) Le co­usin Pons.

IV. Sce­ny z ży­cia po­li­tycz­ne­go: 1) Une ténébreu­se af­fa­ire; 2) Un épi­so­de sous la Ter­reur; 3) L`eni­vers de l`hi­sto­ire con­tem­po­ra­ine; 4) Ma­da­me de la Chan­te­rie; 5). L`in­i­tié; 6) Mar­cas; 7) Le dépu­té d`Ar­cis.

V. Sce­ny z ży­cia woj­sko­we­go: 1) Les Cho­uans; 2) Une pas­sion dans le désert.

VI. Sce­ny Z ży­cia wiej­skie­go: 1) La méde­cin de cam­pa­gue: 2) Le curé de vil­la­ge; 3) Les pay­sans.

VII. Stu­dya fi­lo­zo­ficz­ne: 1) La peau de cha­grin; 2) La re­cherckt de Tab­so­lu; 3) Jésus-Chri­sten Flan­dre; 4) Mel­moth récon­ci­lie; 5) Le chef-ti­Co­eu­vre in­con­nu; 6) L`en­fant mau­dit; 7) Gam­ba­ra; 8) Mas­si­mil­la Doni; 9) Les Ma­ra­na; 10) Adieu; 11) Le réqu­isi­tion­na­ire; 12) El ver­du­go; 13) Un dra­me au bord de la mer; 14) L'ati­ber­ge ro­uge; 15) L`eli­xir de lon­gue vie; 16) Ma­itre Cor­nélius; 17) Sur Ca­théri­né de Me­di­cis; 18) Le Mar­tyr ca­lvi­ni­ste; 19) La con­fi­den­ce de Ru­gie­ri; 20) Les deux re­ves; 21) Lo­uis Lam­bert; 22) Les pro­scrits; 23) Se­ra­phi­ta.

VIII. Stu­dya ana­li­tycz­ne: 1) Phy­sio­lo­gie du ma­ria­ge; 2) Pe­ti­tes mi­séres de la vie con­ju­ga­le.

Z ca­łej tej mas­sy po­wie­ści, któ­re w wy­da­niu Cal­man­na Levy (z r. 1876) miesz­czą się w czter­dzie­stu to­mach ści­słe­go dru­ku, wy­bra­li­śmy kil­ka tyl­ko ce­lu­ją­cych wy­koń­cze­niem ar­ty­stycz­nem i waż­no­ścią po­ru­sza­nych kwe­styj. Wszyst­kie prze­kła­dy są cał­kiem nowe, gdyż z daw­niej­szych, zresz­tą bar­dzo nie­licz­nych, nie­po­dob­na było ko­rzy­stać z po­wo­du znacz­nych uste­rek, ja­kie w nich za­uwa­żyć nie­trud­no.

Oprócz Ko­me­dyi Ludz­kiej zo­sta­wił jesz­cze Bal­zac dwa dra­ma­ta: Vau­trin i la Ma­ra­tre (Ma­co­cha) i dwie ko­me­dye: Les res­so­tir­ces de Qu­ino­la i Le fa­iseur (Mer­ca­det). Ma­co­chę po­sia­da­my w prze­kła­dzie (trzy­krot­nie prze­ra­bia­nym) Kry­sty­na Ostrow­skie­go (z r. 1861, 1863 i 1868). Nad­to do skła­du Ko­me­dyi Ludz­kiej nie wcho­dzą ani mło­dzień­cze utwo­ry Bal­za­ca ani też jego Con­tes dró­la­ti­qu­es w wy­so­kim stop­niu nie­przy­zwo­ite, a pi­sa­ne ję­zy­kiem wie­ku XVI z praw­dzi­wem mi­strzo­stwem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: