- promocja
Kometa nad Doliną Muminków - ebook
Ebook
Audiobook
31,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Kometa nad Doliną Muminków - ebook
Życie Muminków i ich przyjaciół z Doliny skupia się wokół domu Mamy i Tatusia Muminka, gdzie każdy może liczyć na pomoc i przyjaźń. Panna Migotka, Paszczak, Mała Mi, Włóczykij, Ryjek, czy straszna Buka tworzą galerię postaci, które na zawsze pozostaną w pamięci czytelników.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-10-13287-1 |
Rozmiar pliku: | 6,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Tego samego dnia, w którym Tatuś Muminka ukończył budowę mostu na rzece, mały zwierzaczek Ryjek zrobił odkrycie. Znalazł całkiem nową ścieżkę. Ginęła w gęstym, ciemnym lesie i Ryjek długo stał, nie mogąc oderwać od niej oczu.
„Trzeba o tym powiedzieć Muminkowi – pomyślał. – Będziemy musieli razem ją zbadać, bo sam nie zaryzykuję”. Położył dwie gałęzie na krzyż, żeby oznaczyć to miejsce, i popędził do domu, jak tylko mógł najszybciej.
Dolina, w której mieszkali, była bardzo piękna. Pełno w niej było szczęśliwych małych stworzonek i dużych zielonych drzew. Rzeka płynąca wśród łąk omijała zakolem niebieski dom Muminków, by dalej toczyć swe wody w stronę wciąż nowych okolic, gdzie z pewnością inne małe zwierzątka zastanawiały się, skąd też ona przypływa.
„Dziwna rzecz z tymi rzekami i drogami – rozmyślał Ryjek. – Widzi się je, jak pędzą w nieznane, i nagle nabiera się strasznej ochoty, żeby samemu też się znaleźć gdzie indziej, żeby pobiec za nimi i zobaczyć, gdzie się kończą...”.
Kiedy Ryjek dotarł do domu, Muminek zawieszał właśnie huśtawkę w ogrodzie.
– Hej! – powiedział Ryjek. – Odkryłem ciekawą ścieżkę. Wygląda niebezpiecznie.
– Jak niebezpiecznie? – spytał Muminek.
– Powiedziałbym, że niezwykle niebezpiecznie – odparł poważnie mały zwierzaczek Ryjek.
– W takim razie musimy wziąć ze sobą kanapki i sok – postanowił Muminek.
Podszedł do okna kuchennego i powiedział:
– Mamusiu, posłuchaj. My dziś będziemy jeść poza domem.
– Dobrze – odpowiedziała Mama Muminka. – Nie mam nic przeciwko temu.
Nakładła kanapek do koszyka stojącego koło zlewu i dołożyła jeszcze garść cukierków z jednego pudełka, dwa jabłka z drugiego, cztery małe kiełbaski, które zostały z poprzedniego dnia, i butelkę soku, takiego, co już był zmieszany z wodą i zawsze stał gotowy do picia na półce przy kominie.
– Świetnie – powiedział Muminek. – Hej, na razie! Wrócimy, jak wrócimy.
– Hej, hej! – odpowiedziała Mama.
Muminek z Ryjkiem wyszli. Za ogrodem i łąkami droga wiodła stromym zboczem pod górę, aż do skraju ciemnego lasu, w którym nigdy dotąd nie byli. Doszedłszy tam, postawili koszyk na ziemi i spojrzeli w dół na dolinę. Dom Muminków był malutki jak kropka, a rzeka wyglądała jak wąska zielona wstążka. Huśtawki w ogóle nie było widać z tej wysokości.
– Jeszcze nigdy nie byłeś tak daleko od twojej Mamy – powiedział Ryjek. – Tylko ja tu byłem, i to bez ciebie. A teraz pokażę ci moją ścieżkę, którą odkryłem całkiem sam.
Zaczął dreptać dokoła, węszyć i prychać, sprawdzać położenie słońca i w ogóle dziwnie się zachowywać, aż w końcu wykrzyknął:
– Tu! Znalazłem ją! No i co? Co ty na to? Czy nie wygląda niebezpiecznie? Możesz iść naprzód.
Muminek wszedł bardzo ostrożnie w zieloną ciemność. Ogarnęła ich zupełna cisza.
– Patrz na wszystkie strony, czy nie grozi skądś jakieś niebezpieczeństwo – szepnął Ryjek.
– Nie mogę patrzeć równocześnie na wszystkie strony – odparł Muminek z wyrzutem. – Ty patrz do tyłu, bo ja już nie dam rady.
– Nie, nie, do tyłu nie! – jęknął Ryjek bojaźliwie. – O wiele gorzej, jak ktoś idzie za tobą, niż jak idzie naprzeciw ciebie. Zresztą robisz to wszystko na własne ryzyko!
– No to idź przodem – rzekł Muminek.
– Nie, nie! Nie chcę! – bronił się Ryjek. – Czy nie możemy iść obok siebie?
W końcu ruszyli razem, tuż przy sobie. Gdy weszli głębiej w las, zrobiło się bardziej zielono i o wiele ciemniej. Ścieżka najpierw pięła się pod górę, a potem schodziła w dół i stawała się coraz węższa, aż w końcu nie było jej już wcale, był tylko mech i paprocie.
– Każda droga musi gdzieś prowadzić – rzekł Muminek. – Coś tu jest nie w porządku. Ta ścieżka nie może się tak po prostu skończyć, i już. – Zrobił kilka kroków po mchu.
– A jeżeli nigdy nie trafimy z powrotem do domu? – przestraszył się Ryjek.
– Cicho bądź – szepnął Muminek. – Słyszysz?
W głębi, za drzewami, coś lekko szumiało. Muminek przeszedł jeszcze kilka kroków i stanął, węsząc z podniesionym pyszczkiem. Wiatr był wilgotny i pachniał przyjemnie.
– Morze! – zawołał Muminek i puścił się biegiem, bo jeśli za czymś przepadał, to za kąpielą.
– Zaczekaj! – krzyknął Ryjek. – Nie zostawiaj mnie samego!
Ale Muminek zatrzymał się dopiero, gdy zobaczył morze przed sobą. Usiadł uroczyście na piasku, żeby popatrzeć na fale, które przepływały równo, jedna po drugiej, wszystkie z grzebieniem białej piany na wierzchołku. Po chwili wyszedł też z lasu Ryjek, siadł koło Muminka i powiedział:
– Uciekłeś ode mnie. Opuściłeś mnie w niebezpieczeństwie.
– Bo tak się ucieszyłem – wyjaśnił Muminek. – Nie wiedziałem, że tędy też można dojść do morza. Spójrz, co za fale!
– Wyglądają na zimne i złe – powiedział Ryjek. – Jak się w nie wejdzie, to się jest mokrym, a jak się na nich płynie, to się wymiotuje.
– Nie lubisz nurkować? – zdziwił się Muminek. – A umiesz nurkować z otwartymi oczami?
– Umiem, ale nie chcę – odpowiedział Ryjek.
Muminek wstał i poszedł prosto w stronę morza.
– Robisz to na własne ryzyko – zawołał za nim Ryjek. – Nigdy nie wiadomo, co tam można zobaczyć w głębi!
Lecz Muminek dał nura w ogromną falę, całą prześwietloną słońcem. Najpierw zobaczył tylko zielone, świetliste bańki, a potem cały las wodorostów kołyszących się nad piaskiem. Były pięknie fryzowane, ozdobione muszelkami, różowymi w środku i białymi na zewnątrz. Dalej woda ciemniała coraz bardziej, zaś całkiem w dole rozwierała się czarna jama, czyli bezdenna głębia. Muminek zawrócił, wybił się do góry i gdy nadeszła fala, dał się jej unieść aż na brzeg. Na brzegu siedział Ryjek i wzywał pomocy.
– Myślałem, że się utopiłeś – lamentował. – Albo że zjadł cię rekin. Co by się ze mną stało bez ciebie?
– Nie bądź głupi – odparł Muminek. – Jestem przyzwyczajony do morza. Zresztą, kiedy byłem tam w wodzie, przyszła mi pewna myśl do głowy. Doskonały pomysł, który jest oczywiście tajemnicą.
– Jak wielką? – spytał Ryjek. – Czy taką jak „niech mnie czeluść pochłonie”?
Muminek skinął głową potakująco.
– „Niech mnie czeluść pochłonie” – wymamrotał Ryjek. – „Niech sępy rozdziobią moje suche kości i niech już nigdy więcej nie jem lodów, jeżeli nie zachowam tej tajemnicy nad tajemnice”. No, mów.
– Zostanę poławiaczem pereł i będę chował moje perły w skrzyni – oznajmił Muminek. – Wszystkie białe kamienie są perłami. Wszystkie, które są bardzo białe i bardzo okrągłe!
– Ja też chcę zostać poławiaczem pereł! – zawołał Ryjek. – Ale będę je łowił na plaży. Wszędzie na brzegu pełno jest kamieni, białych i okrągłych.
– Nic nie rozumiesz! – oburzył się Muminek. – One są perłami tylko wtedy, kiedy znajdują się pod wodą. Hej, na razie!
I znów wszedł w spienione fale.
– To kim ja mam być wobec tego? – krzyknął za nim Ryjek.
– Możesz być takim, co szuka skrzynki dla poławiacza pereł – odparł Muminek i dał nura.
Ryjek ruszył pomału wzdłuż brzegu.
– Zawsze tylko on robi to, co przyjemne – mruczał sam do siebie. – A wszystko dlatego, że ja jestem taki mały.
Rozglądał się przez chwilę za skrzynkami, ale żadnych nie było. Nic, tylko trawa morska i trochę drewna. Samotna plaża ciągnęła się daleko, a na jej końcu stała wysoka skała, schodząca wprost do wody. Była całkiem mokra od piany.
„To przestało być zabawne – myślał Ryjek. – Chciałbym kiedyś urosnąć i mieć z kim się bawić...”.
I w tym właśnie momencie Ryjek dostrzegł malutkiego kotka, który spacerował sobie po szczycie skały. Miał czarno-białe łaty i bardzo cienki ogonek, sterczący całkiem pionowo. Ryjek tak się ucieszył, że aż go coś zabolało.
– Kotku! – zawołał. – Kiciuniu, chodź no tutaj, przywitaj się ze mną. Tak mi się przykrzy samemu!
Mały kotek rzucił mu przez ramię żółte spojrzenie i poszedł dalej. Wtedy Ryjek zaczął się gramolić na mokrą, stromą skałę, wspinał się coraz wyżej i wciąż wołał i wołał kotka. Kiedy wreszcie znalazł się na szczycie, zobaczył go stąpającego po samej krawędzi przepaści, a potem balansującego z gracją na wąskiej półce skalnej.
– Nie odchodź ode mnie! – zawołał Ryjek. – Ja cię tak lubię!
Ale kotek kroczył dalej, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. U podnóża skały huczało morze. Ryjek poczuł, że ma miękkie nogi, serce zaczęło mu łomotać. Ale mimo to ruszył za kotkiem. Czołgał się bardzo powoli i cały czas myślał: „Ach, taki malutki, mięciutki, mój własny rozkoszny kociaczek... jeszcze mniejszy niż ja sam... ach, bądźcie dobrzy, wszyscy opiekunowie małych zwierzątek, bądźcie dobrzy i zróbcie tak, żebym go znalazł, żebym mógł zaimponować Muminkowi...”.
Nigdy dotąd nie był w takim strachu i nigdy też nie czuł się tak odważny. Wtem zobaczył przed sobą grotę: otwór w skalnej ścianie, a w głębi prawdziwą grotę!
Wstrzymał oddech. Taką grotę znajduje się jeden jedyny raz w życiu albo może nigdy. Miała gładkie, ciemne ściany, jej dno pokrywał śliczny piasek, a przez szczelinę w pułapie widać było niebieskie niebo. Piasek był nagrzany słońcem.
Ryjek wpełznął do środka, położył się na brzuchu w smudze słońca i pomyślał: „Tu będę mieszkał do końca życia. Zbuduję sobie małe półeczki i urządzę miejsce do spania w piasku, a wieczorem będę zapalał świecę. Co też Muminek powie?”.
A tymczasem nieżyczliwy kotek znikł z horyzontu.
Droga powrotna wydała mu się Ryjkowi mniej niebezpieczna. Zresztą nie może się chyba nic zdarzyć komuś, kto właśnie odkrył grotę!
Zastał Muminka nadal łowiącego perły. Podskakiwał na falach jak korek, a na plaży leżało mnóstwo okrągłych, białych kamyków.
– Ach, jesteś – powiedział Muminek. – Gdzie masz skrzynkę?
– Wyjdź na brzeg! Wyjdź natychmiast! – krzyknął Ryjek. – Znalazłem coś! Coś zupełnie wyjątkowego, i to pokonując najgorsze niebezpieczeństwa, jakie tylko można sobie wyobrazić!
– A dobra ta skrzynka? – spytał Muminek, idąc do brzegu po kolana w wodzie, z łapkami pełnymi pereł.
– Wciąż skrzynka i skrzynka! – wykrzyknął Ryjek. – Ech, ty, z twoimi starymi skrzynkami! A niech cię czeluść pochłonie, ciebie i to wszystko, i tak niczego ci nie będę szukał, bo znalazłem grotę. Moją własną grotę.
– Prawdziwą? – zapytał Muminek. – Z dziurą do włażenia? Ze ścianami ze skał i podłogą z piasku?
– Tak. Ze wszystkim. Ma wszystko, co trzeba – odparł Ryjek. Był tak podniecony, że ledwo się trzymał na nogach. – I ty będziesz mógł chować swoje perły w mojej grocie, jeżeli oddasz mi połowę albo przynajmniej trzy pełne garście!
Gdy perły zostały wniesione do groty, od razu stały się bardziej prawdziwe i białe. Muminek z Ryjkiem leżeli na piasku, patrząc w niebieskie okienko nad swymi głowami. Przez wejście wpadały co jakiś czas słone bryzgi. Pasmo słońca coraz to się poszerzało.
Ryjek miał okropną ochotę opowiedzieć o małym kotku, ale postanowił milczeć. Wpierw odnajdzie kociaka i zaprzyjaźni się z nim. Kotek będzie wszędzie za nim chodził. I Któregoś pięknego dnia wejdą obaj na werandę i wtedy Muminek powie: „Czy to możliwe? Masz swojego własnego kotka, który wszędzie za tobą chodzi?”. Można by wystawiać każdego wieczoru miseczkę mleka w ogrodzie. Każdego wieczoru...
Ryjek westchnął.
– Głodny jestem – powiedział.
Okazuje się, że można ze szczęścia zapomnieć o jedzeniu!
Było już późne popołudnie, kiedy Muminek z Ryjkiem wrócili do niebieskiego domu w dolinie. Pod wieczór rzeka płynęła bardzo spokojnie, a nad nią błyszczał różnymi kolorami świeżo pomalowany most. Mama Muminka właśnie układała muszle wkoło rabat.
– Dobrzeście się bawili? – spytała.
– Byliśmy co najmniej dziesięć mil stąd – powiedział Muminek. – Nurkowałem w ogromnych falach i znalazłem coś nadzwyczajnie pięknego, co zaczyna się na P, a kończy na Y... Ale nie mogę powiedzieć, co to jest, bo to tajemnica!
– A ja znalazłem coś, co zaczyna się na G i kończy na A! – zawołał Ryjek. – A gdzieś w środku ma O i T. Ale więcej nie powiem.
– To nadzwyczajne! – rzekła Mama Muminka. – Tyle ważnych wydarzeń jednego dnia. Zupa stoi w piecyku. Tylko nie hałasujcie łyżkami, bo Tatuś pisze.
I zabrała się z powrotem do układania muszli; kładła je na zmianę: jedną niebieską, dwie białe i jedną czerwoną. Bardzo to ładnie wyglądało.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Tego samego dnia, w którym Tatuś Muminka ukończył budowę mostu na rzece, mały zwierzaczek Ryjek zrobił odkrycie. Znalazł całkiem nową ścieżkę. Ginęła w gęstym, ciemnym lesie i Ryjek długo stał, nie mogąc oderwać od niej oczu.
„Trzeba o tym powiedzieć Muminkowi – pomyślał. – Będziemy musieli razem ją zbadać, bo sam nie zaryzykuję”. Położył dwie gałęzie na krzyż, żeby oznaczyć to miejsce, i popędził do domu, jak tylko mógł najszybciej.
Dolina, w której mieszkali, była bardzo piękna. Pełno w niej było szczęśliwych małych stworzonek i dużych zielonych drzew. Rzeka płynąca wśród łąk omijała zakolem niebieski dom Muminków, by dalej toczyć swe wody w stronę wciąż nowych okolic, gdzie z pewnością inne małe zwierzątka zastanawiały się, skąd też ona przypływa.
„Dziwna rzecz z tymi rzekami i drogami – rozmyślał Ryjek. – Widzi się je, jak pędzą w nieznane, i nagle nabiera się strasznej ochoty, żeby samemu też się znaleźć gdzie indziej, żeby pobiec za nimi i zobaczyć, gdzie się kończą...”.
Kiedy Ryjek dotarł do domu, Muminek zawieszał właśnie huśtawkę w ogrodzie.
– Hej! – powiedział Ryjek. – Odkryłem ciekawą ścieżkę. Wygląda niebezpiecznie.
– Jak niebezpiecznie? – spytał Muminek.
– Powiedziałbym, że niezwykle niebezpiecznie – odparł poważnie mały zwierzaczek Ryjek.
– W takim razie musimy wziąć ze sobą kanapki i sok – postanowił Muminek.
Podszedł do okna kuchennego i powiedział:
– Mamusiu, posłuchaj. My dziś będziemy jeść poza domem.
– Dobrze – odpowiedziała Mama Muminka. – Nie mam nic przeciwko temu.
Nakładła kanapek do koszyka stojącego koło zlewu i dołożyła jeszcze garść cukierków z jednego pudełka, dwa jabłka z drugiego, cztery małe kiełbaski, które zostały z poprzedniego dnia, i butelkę soku, takiego, co już był zmieszany z wodą i zawsze stał gotowy do picia na półce przy kominie.
– Świetnie – powiedział Muminek. – Hej, na razie! Wrócimy, jak wrócimy.
– Hej, hej! – odpowiedziała Mama.
Muminek z Ryjkiem wyszli. Za ogrodem i łąkami droga wiodła stromym zboczem pod górę, aż do skraju ciemnego lasu, w którym nigdy dotąd nie byli. Doszedłszy tam, postawili koszyk na ziemi i spojrzeli w dół na dolinę. Dom Muminków był malutki jak kropka, a rzeka wyglądała jak wąska zielona wstążka. Huśtawki w ogóle nie było widać z tej wysokości.
– Jeszcze nigdy nie byłeś tak daleko od twojej Mamy – powiedział Ryjek. – Tylko ja tu byłem, i to bez ciebie. A teraz pokażę ci moją ścieżkę, którą odkryłem całkiem sam.
Zaczął dreptać dokoła, węszyć i prychać, sprawdzać położenie słońca i w ogóle dziwnie się zachowywać, aż w końcu wykrzyknął:
– Tu! Znalazłem ją! No i co? Co ty na to? Czy nie wygląda niebezpiecznie? Możesz iść naprzód.
Muminek wszedł bardzo ostrożnie w zieloną ciemność. Ogarnęła ich zupełna cisza.
– Patrz na wszystkie strony, czy nie grozi skądś jakieś niebezpieczeństwo – szepnął Ryjek.
– Nie mogę patrzeć równocześnie na wszystkie strony – odparł Muminek z wyrzutem. – Ty patrz do tyłu, bo ja już nie dam rady.
– Nie, nie, do tyłu nie! – jęknął Ryjek bojaźliwie. – O wiele gorzej, jak ktoś idzie za tobą, niż jak idzie naprzeciw ciebie. Zresztą robisz to wszystko na własne ryzyko!
– No to idź przodem – rzekł Muminek.
– Nie, nie! Nie chcę! – bronił się Ryjek. – Czy nie możemy iść obok siebie?
W końcu ruszyli razem, tuż przy sobie. Gdy weszli głębiej w las, zrobiło się bardziej zielono i o wiele ciemniej. Ścieżka najpierw pięła się pod górę, a potem schodziła w dół i stawała się coraz węższa, aż w końcu nie było jej już wcale, był tylko mech i paprocie.
– Każda droga musi gdzieś prowadzić – rzekł Muminek. – Coś tu jest nie w porządku. Ta ścieżka nie może się tak po prostu skończyć, i już. – Zrobił kilka kroków po mchu.
– A jeżeli nigdy nie trafimy z powrotem do domu? – przestraszył się Ryjek.
– Cicho bądź – szepnął Muminek. – Słyszysz?
W głębi, za drzewami, coś lekko szumiało. Muminek przeszedł jeszcze kilka kroków i stanął, węsząc z podniesionym pyszczkiem. Wiatr był wilgotny i pachniał przyjemnie.
– Morze! – zawołał Muminek i puścił się biegiem, bo jeśli za czymś przepadał, to za kąpielą.
– Zaczekaj! – krzyknął Ryjek. – Nie zostawiaj mnie samego!
Ale Muminek zatrzymał się dopiero, gdy zobaczył morze przed sobą. Usiadł uroczyście na piasku, żeby popatrzeć na fale, które przepływały równo, jedna po drugiej, wszystkie z grzebieniem białej piany na wierzchołku. Po chwili wyszedł też z lasu Ryjek, siadł koło Muminka i powiedział:
– Uciekłeś ode mnie. Opuściłeś mnie w niebezpieczeństwie.
– Bo tak się ucieszyłem – wyjaśnił Muminek. – Nie wiedziałem, że tędy też można dojść do morza. Spójrz, co za fale!
– Wyglądają na zimne i złe – powiedział Ryjek. – Jak się w nie wejdzie, to się jest mokrym, a jak się na nich płynie, to się wymiotuje.
– Nie lubisz nurkować? – zdziwił się Muminek. – A umiesz nurkować z otwartymi oczami?
– Umiem, ale nie chcę – odpowiedział Ryjek.
Muminek wstał i poszedł prosto w stronę morza.
– Robisz to na własne ryzyko – zawołał za nim Ryjek. – Nigdy nie wiadomo, co tam można zobaczyć w głębi!
Lecz Muminek dał nura w ogromną falę, całą prześwietloną słońcem. Najpierw zobaczył tylko zielone, świetliste bańki, a potem cały las wodorostów kołyszących się nad piaskiem. Były pięknie fryzowane, ozdobione muszelkami, różowymi w środku i białymi na zewnątrz. Dalej woda ciemniała coraz bardziej, zaś całkiem w dole rozwierała się czarna jama, czyli bezdenna głębia. Muminek zawrócił, wybił się do góry i gdy nadeszła fala, dał się jej unieść aż na brzeg. Na brzegu siedział Ryjek i wzywał pomocy.
– Myślałem, że się utopiłeś – lamentował. – Albo że zjadł cię rekin. Co by się ze mną stało bez ciebie?
– Nie bądź głupi – odparł Muminek. – Jestem przyzwyczajony do morza. Zresztą, kiedy byłem tam w wodzie, przyszła mi pewna myśl do głowy. Doskonały pomysł, który jest oczywiście tajemnicą.
– Jak wielką? – spytał Ryjek. – Czy taką jak „niech mnie czeluść pochłonie”?
Muminek skinął głową potakująco.
– „Niech mnie czeluść pochłonie” – wymamrotał Ryjek. – „Niech sępy rozdziobią moje suche kości i niech już nigdy więcej nie jem lodów, jeżeli nie zachowam tej tajemnicy nad tajemnice”. No, mów.
– Zostanę poławiaczem pereł i będę chował moje perły w skrzyni – oznajmił Muminek. – Wszystkie białe kamienie są perłami. Wszystkie, które są bardzo białe i bardzo okrągłe!
– Ja też chcę zostać poławiaczem pereł! – zawołał Ryjek. – Ale będę je łowił na plaży. Wszędzie na brzegu pełno jest kamieni, białych i okrągłych.
– Nic nie rozumiesz! – oburzył się Muminek. – One są perłami tylko wtedy, kiedy znajdują się pod wodą. Hej, na razie!
I znów wszedł w spienione fale.
– To kim ja mam być wobec tego? – krzyknął za nim Ryjek.
– Możesz być takim, co szuka skrzynki dla poławiacza pereł – odparł Muminek i dał nura.
Ryjek ruszył pomału wzdłuż brzegu.
– Zawsze tylko on robi to, co przyjemne – mruczał sam do siebie. – A wszystko dlatego, że ja jestem taki mały.
Rozglądał się przez chwilę za skrzynkami, ale żadnych nie było. Nic, tylko trawa morska i trochę drewna. Samotna plaża ciągnęła się daleko, a na jej końcu stała wysoka skała, schodząca wprost do wody. Była całkiem mokra od piany.
„To przestało być zabawne – myślał Ryjek. – Chciałbym kiedyś urosnąć i mieć z kim się bawić...”.
I w tym właśnie momencie Ryjek dostrzegł malutkiego kotka, który spacerował sobie po szczycie skały. Miał czarno-białe łaty i bardzo cienki ogonek, sterczący całkiem pionowo. Ryjek tak się ucieszył, że aż go coś zabolało.
– Kotku! – zawołał. – Kiciuniu, chodź no tutaj, przywitaj się ze mną. Tak mi się przykrzy samemu!
Mały kotek rzucił mu przez ramię żółte spojrzenie i poszedł dalej. Wtedy Ryjek zaczął się gramolić na mokrą, stromą skałę, wspinał się coraz wyżej i wciąż wołał i wołał kotka. Kiedy wreszcie znalazł się na szczycie, zobaczył go stąpającego po samej krawędzi przepaści, a potem balansującego z gracją na wąskiej półce skalnej.
– Nie odchodź ode mnie! – zawołał Ryjek. – Ja cię tak lubię!
Ale kotek kroczył dalej, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. U podnóża skały huczało morze. Ryjek poczuł, że ma miękkie nogi, serce zaczęło mu łomotać. Ale mimo to ruszył za kotkiem. Czołgał się bardzo powoli i cały czas myślał: „Ach, taki malutki, mięciutki, mój własny rozkoszny kociaczek... jeszcze mniejszy niż ja sam... ach, bądźcie dobrzy, wszyscy opiekunowie małych zwierzątek, bądźcie dobrzy i zróbcie tak, żebym go znalazł, żebym mógł zaimponować Muminkowi...”.
Nigdy dotąd nie był w takim strachu i nigdy też nie czuł się tak odważny. Wtem zobaczył przed sobą grotę: otwór w skalnej ścianie, a w głębi prawdziwą grotę!
Wstrzymał oddech. Taką grotę znajduje się jeden jedyny raz w życiu albo może nigdy. Miała gładkie, ciemne ściany, jej dno pokrywał śliczny piasek, a przez szczelinę w pułapie widać było niebieskie niebo. Piasek był nagrzany słońcem.
Ryjek wpełznął do środka, położył się na brzuchu w smudze słońca i pomyślał: „Tu będę mieszkał do końca życia. Zbuduję sobie małe półeczki i urządzę miejsce do spania w piasku, a wieczorem będę zapalał świecę. Co też Muminek powie?”.
A tymczasem nieżyczliwy kotek znikł z horyzontu.
Droga powrotna wydała mu się Ryjkowi mniej niebezpieczna. Zresztą nie może się chyba nic zdarzyć komuś, kto właśnie odkrył grotę!
Zastał Muminka nadal łowiącego perły. Podskakiwał na falach jak korek, a na plaży leżało mnóstwo okrągłych, białych kamyków.
– Ach, jesteś – powiedział Muminek. – Gdzie masz skrzynkę?
– Wyjdź na brzeg! Wyjdź natychmiast! – krzyknął Ryjek. – Znalazłem coś! Coś zupełnie wyjątkowego, i to pokonując najgorsze niebezpieczeństwa, jakie tylko można sobie wyobrazić!
– A dobra ta skrzynka? – spytał Muminek, idąc do brzegu po kolana w wodzie, z łapkami pełnymi pereł.
– Wciąż skrzynka i skrzynka! – wykrzyknął Ryjek. – Ech, ty, z twoimi starymi skrzynkami! A niech cię czeluść pochłonie, ciebie i to wszystko, i tak niczego ci nie będę szukał, bo znalazłem grotę. Moją własną grotę.
– Prawdziwą? – zapytał Muminek. – Z dziurą do włażenia? Ze ścianami ze skał i podłogą z piasku?
– Tak. Ze wszystkim. Ma wszystko, co trzeba – odparł Ryjek. Był tak podniecony, że ledwo się trzymał na nogach. – I ty będziesz mógł chować swoje perły w mojej grocie, jeżeli oddasz mi połowę albo przynajmniej trzy pełne garście!
Gdy perły zostały wniesione do groty, od razu stały się bardziej prawdziwe i białe. Muminek z Ryjkiem leżeli na piasku, patrząc w niebieskie okienko nad swymi głowami. Przez wejście wpadały co jakiś czas słone bryzgi. Pasmo słońca coraz to się poszerzało.
Ryjek miał okropną ochotę opowiedzieć o małym kotku, ale postanowił milczeć. Wpierw odnajdzie kociaka i zaprzyjaźni się z nim. Kotek będzie wszędzie za nim chodził. I Któregoś pięknego dnia wejdą obaj na werandę i wtedy Muminek powie: „Czy to możliwe? Masz swojego własnego kotka, który wszędzie za tobą chodzi?”. Można by wystawiać każdego wieczoru miseczkę mleka w ogrodzie. Każdego wieczoru...
Ryjek westchnął.
– Głodny jestem – powiedział.
Okazuje się, że można ze szczęścia zapomnieć o jedzeniu!
Było już późne popołudnie, kiedy Muminek z Ryjkiem wrócili do niebieskiego domu w dolinie. Pod wieczór rzeka płynęła bardzo spokojnie, a nad nią błyszczał różnymi kolorami świeżo pomalowany most. Mama Muminka właśnie układała muszle wkoło rabat.
– Dobrzeście się bawili? – spytała.
– Byliśmy co najmniej dziesięć mil stąd – powiedział Muminek. – Nurkowałem w ogromnych falach i znalazłem coś nadzwyczajnie pięknego, co zaczyna się na P, a kończy na Y... Ale nie mogę powiedzieć, co to jest, bo to tajemnica!
– A ja znalazłem coś, co zaczyna się na G i kończy na A! – zawołał Ryjek. – A gdzieś w środku ma O i T. Ale więcej nie powiem.
– To nadzwyczajne! – rzekła Mama Muminka. – Tyle ważnych wydarzeń jednego dnia. Zupa stoi w piecyku. Tylko nie hałasujcie łyżkami, bo Tatuś pisze.
I zabrała się z powrotem do układania muszli; kładła je na zmianę: jedną niebieską, dwie białe i jedną czerwoną. Bardzo to ładnie wyglądało.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
więcej..