- W empik go
Kommissya Edukacyjna: odczyt Stanisława Krzemińskiego. - ebook
Kommissya Edukacyjna: odczyt Stanisława Krzemińskiego. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 249 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W 115 lat po zgaszeniu Kommissyi Edukacyjnej przez Targowicę nie mamy jeszcze nawet skromnego zarysu jej dziejów. Na samym początku wieku XIX, w nieostygłem jeszcze powietrzu, Stan. Kostka Potocki, mówiąc o Piramowiczu, dał rzetelną, rdzenną, choć, obyczajem wieku, w stylu nieskromną, charakterystykę jej trudów i zasług, a cudzoziemiec, choć minister pruski, nie zawahał się wystąpić z pochwałą jej systematu. Po nich nie zrobiono nic; przedruk wileński "Ustaw" z r. 1783 (1819) nie pobudził nikogo do badań; pisano pochwały i przyczynki, nie zabierano się nawet do historyi.
Nastało kilkadziesiąt lat ciszy, przerywanej tylko głosami prassy niepodległej w Warszawie w r. 1831 – głosami nieprzychylnemi, które natchnęła tylko niechęć ku wszelkiej centralizacyi w oświacie i szkolnictwie.
Kilkadziesiąt lat minęło i dopiero wtedy Łukaszewicz ogłosił kilka dokumentów, wyjął teksty z Voluminów Legum i usiłował zarysować przynajmniej wygląd zewnętrzny instytucyi, wiekopomnej dla nas, i jej szkół. Tymczasem druki współczesne Kommissyi zalegały półki biblioteczne, a ślady samego życia w archiwach dla umysłów polskich jakby wcale nie istniały. Pierwszy po Łukaszewiczu, jeszcze przed r. 1870, pomyślał o nich nieodżałowany Wisłocki. Zamierzał on odtworzyć postać i działalność Piramowicza, a przez to samo już sięgnąć w dzieje Kommissyi; ale, wydawszy spis jego prac i Raport z wizyty Hołowczyca w r. 1782, skreśliwszy stan nauczania języka polskiego przed Kopczyńskim – przy ciężkich warunkach życia – nie zdołał zamiaru swego wykonać.
Rok jubileuszowy sprowadził ożywienie. Lwów przedrukował – ale ułomnie, bez tablic i wzorów oryginalnych – "Ustawy", i zaraz nauczyciele galicyjscy zaczęli z nich korzystać dla odsłaniania systematu wychowawczo – nauczającego Kommissyi. Ruch ten wydał z siebie sporo, choć niezawiele, rozpraw o duchu i dążności tego przewodnictwa szkolnego, które spełniała Kommissya, a najwięcej tu zrobił historyk szkoły dawnej polskiej, Antoni Karbowiak. Praca w swoistym zakresie nie ustaje, uszlachetnia się nawet wydawaniem nielicznych, przeważnie drobnych, rzadko pierwszorzędnych źródeł; ale swoją drogą wciąż jeszcze teraz jak dawniej nie mamy słabego choćby zarysu dziejów Kommissyi i jej szkół: stają do pracy pedagogowie, nie widać historyków.
Do zdroju prawdy historycznej poszedł Smoleński blizko już dwadzieścia lat temu, kiedy jako historyk spółecznopolityczny potrzebował dla siebie przekonania o duchowym nastroju nauczycielstwa w szkołach objętych i reorganizowanych przez Kommissyą. Rękopis nr. 256 Bibl. Głów. w Warsz. "Listy oryginalne rektorów i prefektów szkół departamentowych (!) od r. 1777 – 90 (22 vol. 4-to, sign. 6 3/1) dał mu odpowiedź na pytanie, które był sobie postawił, a ta jego praca, pierwotnie w "Ateneum" 1889, później w "Pismach historycznych" t. II, stanowi pierwsze i zarazem jedyne dotychczas studyum rzetelnie historyczne o szkołach Kommissyi.
Nastaje wreszcie czas na podjęcie pracy zdolnej już dać historyą: roztwierają się źródła. Od trzymającego straż nad niemi dowiadujemy się, jak są liczne i obfite, jak doskonale dochowały się w nich ślady samego życia, i już wiemy, jak olbrzymiej potrzeba będzie pracy, nietylko jednostek, ale całych zrzeszeń sił, całych wypraw naukowych, aby bujny, wszechstronny materyał urobić na miazgę historyczną i z niej dopiero tworzyć to, w czem już byłaby historya.
W r. 1901 ukazały się w Warszawie pierwsze – po kilku przez całe stulecie wydobytych – " Raporty " oryginalne szkół z tytułem ogólnym rozpoczynanego wydawnictwa: "Kommissya Edukacyi Narodowej". Wiedza historyczna otrzymywała nareszcie same źródła. Wydawcą był p. Teodor Wierzbowski, archiwista Metryki Koronnej. Do r. 1907 wydał on osiem zeszytów "Raportów szkół" i dwa "Rap. Wizytatorów". Zaczęły się otwierać oczy na przeszłość; ona już sama za siebie przemówiła. Gdyby nic więcej prócz dwu działów powyższych nie doczekało się ujawnienia, to i tak już plon byłby zbożnym a zasługa wydawcy wielką; ale zasoby czekające na druk sięgają dalej i głębiej. Plan ogłoszony przez p. Wierzbowskiego w t. II "Przeglądu historycznego" (1905 – 6) obejmuje, prócz raportów 31 szkoły świeckiej i 14 pijarskich, oraz raportów Wizytatorów generalnych od roku 1774 – 93, nadto jeszcze "Raporty Szkól niższych i o szkołach parafialnych" – wszystko z Korony; szkolne zajmą 23 zeszyty, wizytatorskie 12. Co więcej, p. Wierzbowski zamierzył wydać ważniejsze jeszcze dokumenta: protokóły prowadzące do samego wnętrza Kommissyi z lat 1773 – 94 – w siedmiu zeszytach, może już całych tomach, z których 2 przypadną na protokóły "Tow. do ksiąg elementarnych" – znane p. Karbowiakowi tylko w niedokładnych wyciągach. Piszący te słowa poznał je w oryginale w Bibl. Głównej (Rękp… nr. 555, sign. 5 6/5, i księga) i skorzystał z nich do swego odczytu.
Z Litwy otrzymać ma pracownia historyczna polska od p. Wierzbowskiego Raporty Szkół czterech wydziałów: litewskiego, polskiego, ruskiego, żmudzkiego, szkół niższych, a nadto "Raporty Szkoły Głównej Litewskiej – wszystkie w 4 tomach.
Wydawnictwo takim promieniem zakreślone z samego już tego promienia przedstawia się wspaniale. Nie będą to jeszcze wszystkie wizyty, może nie wszystkie protokóły; pozostanie poza ich obrębem kancellarya; uchyli się od wzroku cała strona majątkowa w najrozleglejszem pojęciu: ale niech tylko pokaże się nam w druku to, co znajdujemy w planie, a już bez przesady powiedzieć będzie można, że się historyk obłowił zdobyczą.
O obfitości zasobów zachowanych dla nas przez przodków świadczą szczegóły podane przez p. Wierzbowskiego w "Przeglądzie". Prócz sentencyonarzy z protokółów samej Kommissyi, zajmujących pięć voluminów, w archivum warszawskiem ukrywa się jeszcze w Petersburgu – w ministeryum rolnictwa – jedenaście vol… protokółów oryginalnych (wydaną będzie tylko pierwsza kategorya). Wogóle Archivum Główne Warszawskie posiada 233 volumina wszelkich materyałów dotyczących Kom. Edukacyjnej i jej szkół. W Archivum Kommissyi Skarbu w Warszawie w osobny oddział zebrano 26 voluminów czy też tomów. Bibl. Główna prócz powyższych 23 vol… ma jeszcze Rękopisy: nr. 545(2) sign. 3 1/1 "Listy od kassy generalnej do Rektorów i Prefektów Szkół Koronnych i W. Ks. Litewskiego i do innych osób w interesach kassy expedyowane z lat 1777 – 94" 14 vol… folio (odpisy); nr. 1258 sign. 6 2/20 "Kopie not i memoryałów nr. 2" 1 vol. (defekt); nr. 769 sign. 4 4/23 "Czynności zarządu funduszu edukacyjnego r. 1794" 1 vol… – wogóle 39 vol.
Na ilość najwięcej znajduje się poza granicami kraju. W Petersburgu Mini – steryum Oświaty posiada 21 tomów (korzystał już z nich p. Wierzbowski w wydanych dotychczas raportach), Ministeryum Rolnictwa – aż 453 volumina i księgi (wtem i owych 11). Moskwa przechowuje z Metryki Litewskiej 31 tomów (Archivum Min. Sprawiedl.). Niewątpliwie znalazłoby się jeszcze, gdyby poszukano, sporo świadectw bezpośrednich w Wilnie i Kijowie.
Przedewszystkiem trzebaby wszystko, co do wydawnictwa p. Wierzbowskiego nie wejdzie, spisać i opisać – przyczem wypadnie zajrzeć jeszcze do Poznania, Krakowa i Lwowa, a następnie zająć się przedrukami rzeczy istotnych, zdolnych dać to, czego dać nie może wydawca akt Kommissyi i jej szkół, przedrukować wszystkie znamienne i wpływowe objawy myśli pedagogiczno-publicystycznej i wszystkie urzędowe ogłoszenia Kommissyi i jej szkół, zrobić regesta z programatów i egzaminów – nie zaniedbać niczego, coby ukazało ręce przy pracy, głowy i serca w działaniu.
Tak, ale skąd wziąć środki, skąd mecenasów? Nasi urodzeni, z wyjątkiem kilku, są zawsze nieobecni w kraju, w narodzie swoim, w spółeczeństwie; rzadko którego ujrzysz z sercem i dłonią ku pomocy: a tu obszar nędz, niedomagań, potrzeb, żądań naszych jest tak rozpaczliwie ogromny. Ale contra spem spero: może się Polska na takie wydawnictwo, uzupełniające pracę p. Wierzbowskiego, kiedyś zdobędzie. Taka dobra chwila przybliży przeszłość szkoły polskiej do nauczyciela polskiego, pozwoli mu tchnieniem jej podnieść, wzbogacić, uszlachetnić swój zawód, swój narodowy urząd. Niejeden zabierze się raźno do pracy, czekającej na siły zdrowe i ręce nieleniwe.
* * *
Tekst odczytu wychodzi w druku jak był w żywem słowie; wszakże w kilku miejscach poprawiłem treść, w czterdziestu – wyrażenia, zmieniłem też kilka liczb. Wykład odczytowy pomnożyłem w wydaniu książkowem tablicą rozkładu godzin tygodniowych w szkole normalnej, sześcioklassowej, oraz wykazem czasu, zabieranego w tygodniu przez pojedyncze grupy przedmiotów; nie nadawały się one już zgoła do odczytu, który i tak już był zbyt ciężkim, a stąd niepopularnym. Co dla rozjaśnienia i uzupełnienia tekstu zaczerpnąć wypadło ze studyów, to znajduje się w przypiskach.
Warszawa, d. 8 grudnia 1907 r.I.
Węzeł między Kommissyą a Konarskim. Szkoła za Augusta III. Jezuici; ich szkolnictwo. Ogólny stan polityczny utrwala złą szkołę; zła szkoła wpływa źle na życie. Sympatye szlachty dla Jezuitów tamują działalność Kommissyi.
Reforma Konarskiego, wprowadzając zasadnicze zmiany dydaktyczne i pedagogiczne w szkolnictwie pijarskiem, przejawiła się głównie w Collegium Nobilium i w seminaryach kształcących zakonników, ale nie ominęła i szkół pospolitych, przeznaczonych dla wszystkich, dla szlachty i nieszlachty, dla ubogich i zamożnych. Zasiane przez wielkiego reformatora ziarno wykiełkowało też i w podniesieniu ogólnego poziomu naukowego w zakonie, który z założenia swego prze – znaczony był jedynie do elementarnego nauczania dzieci ubogich, a dzięki Konarskiemu wyposażony został w Polsce, ściśle mówiąc w Koronie, w prawo udzielania nauki wyższej. Im dalej od środka wieku, od chwili, kiedy właściwie dopiero reformę za dokonaną uważać można, tem częściej i skuteczniej Pijarzy wcielają w siebie i pracę naukową społeczeństwa i zabiegliwość o wiedzę nową, rzetelną, od wiary i przesądu niezależną, i nie szczędzą starań o jej szerzenie.
Z nauki czynnej Pijarów, z ich sił nauczających korzysta Kommissya Edukacyjna, co więcej, korzysta z ich szkół, z ich urządzeń szkolnych jako wzorów, – nawet z ich programatów. Wzorów nie bierze naślepo, ale własne rozumowanie prowadzi ją do takichsamych wyników, jakie znajdujemy w największem dziele Konarskiego, w "Ordinationes" z r. 1753. Myśl reformatora trwa i jaśnieje i działa dalej w Kommissyi Edukacyjnej, która, dziwnym zbiegiem wydarzeń, wtedy właśnie wschodzi, kiedy nad skromnym zakonnikiem słońce żywota już gaśnie.
Pod koniec panowania Augusta III na 20 kilka szkół akademickich i około 60 jezuickich i innych zakonnych było w Koronie i na Litwie zaledwie dwadzieścia pijarskich, a i z tych nie wszystkie jeszczej… zdążyły wprowadzić nowy układ nauk i przejąć się nowym duchem. Kilkanaście jeszcze szkół bazyliańskich zwiększyło tylko przewagę, już i tak wielką, uczelni pleśnią czasu, niedbalstwa i ciemnoty porosłych. Tylko współzawodnictwo z Pijarami pobudziło Jezuitów do ulepszenia przedewszystkiem Collegiów Nobilium i zamożniejszych szkół sześcioi siedmioklassowych tam, gdzie tego wymagała chęć zysku lub obawa o utracenie wpływów. Zresztą szkoły te były rzadko gdzie oczyszczane z metod i dyscyplin przestarzałych, wyposażane w wykłady przedmiotów realnych, branych z Europy, i w niezbędne do nich pomoce.
Wśród kolonij Akademii Krakowskiej kilka tylko było wybitniejszych, jak przedewszystkiem w samym Krakowie kollegium Nowodworskiego – Władysławskiego, jak t… zw. Akademia w Chełmnie, również Akademia w Poznaniu, założona przez wczesnego humanistę, biskupa Lubrańskiego, jak wreszcie szkoła we Lwowie. Większa część pędziła żywot próżniaczy, w charłactwie i gnuśności. Rzadko tylko i sporadycznie, gdy się zjawił lepszy jaki człowiek, wzbijała się normalna uczelnia akademicka nad poziom lichoty umysłowej. Na ogół wszystkie wraz z jezuickiemi dawnego jeszcze i najpowszechniej panującego stylu grzęzły w coraz większym upadku. Rozkiełznanie, nałóg i lekkomyślność z życia przenikały do szkoły. W przybytkach światła grasowały mroki średniowiecczyzny – i gorsze jeszcze, bo bez wiary, bez naiwności średniowiecznej.
O indywidualności, o człowieku w dziecku, o prawie, obowiązku i rzeczywistości rozwoju tego człowieka nie było mowy. Jak w Wiekach Średnich tak i teraz jeszcze u Jezuitów wyznawano dogmat, że każde dziecko jest jednakowo zdolne do każdego przedmiotu nauki i do każdej t… zw. cnoty, a jeśli które nie czyni postępów takich jak inne, to jedynie ze złej woli, tej zaś nikt inny za – szczepić w niemnie mógł prócz odwiecznego wroga Rodu Ludzkiego: wypędzano więc dyabła modlitwą, udręczeniem, a głównie chłostą i chłostą. Taka psychologia i oparta na niej pedagogika umiały jednak przezornie zatrzymywać się na granicy interesu: syn ojca znakomitego, bogatego lub bardzo zamożnego mógł liczyć na pobłażliwość nietylko dla nieuctwa, ale i dla zdrożności obyczajowej. Dewocyą, bigoterya, czcze formy religii, zmateryalizowanej w zewnętrzne objawy, stały się prawem dla szkoły. Kiedy Polska żyła tylko w kościele, na odpustach, pogrzebach, weselach – przy zastawionych stołach i – na folwarkach, od rodziców nie można było oczekiwać zbawczego popędu do reform: oni sami w takiej szkole, w takiej pobożności i karności ćwiczeni byli, ćwiczenie też dzieci swoich uważali za konieczność, upominali się nawet o nie. Władza państwowa zmarniała, obywatelstwo zanikło, publicystyka zaniemówiła: szkoła miała zapewnioną nietykalność. Odrąbana od życia i natury przez dogmat, dopiero w środku wieku XVIII przebąkająca coś o układzie słonecznym jako o hypotezie, wymagającej jeszcze: sprawdzenia, wyrzekająca się mowy i języka narodowego, obca temu, co już dokonywało się w świecie politycznym i umysłowym Europy, pozostała w istocie rzeczy szkołą XV wieku, z nowemi tylko, wątpliwej lub ujemnej wręcz wartości, podręcznikami, przedewszystkiem z Alwarem, którego na Zachodzie w XVII już wieku ze szkoły wyrzucono.
Taka pracownia światła wykształcać mogła tylko świętoszków, bigotów, obłudników, pochlebców wobec wyższych, pyszałków i tyranów wobec niższych, a zwłaszcza ludu; wypuszczała w społeczeństwo tylko gadułów i krzykaczy, palestrantów i gryzmołów, wierszokletów i facecyonistów, kuchennych Rzymian, wiernych synów Kościoła, a niewiernych synów Ojczyzny. Zmysł polskości i zarazem zmysł naukowości tak dalece obcemi były tej wyrodnej szkole, że Jezuici później drwili z nauki języka polskiego u Pijarów i za Kommissyi Edukacyjnej – bo po co uczyć, kiedy dziecko przecież od urodzenia już mówi po polsku! Znieprawiony klassycyzm humanistów, skażony jeszcze w wyższych szkołach jezuickich filozofią tomistyczną, i teologią, stawiającą przed umysłem młodym najniedorzeczniejsze zagadki, był panem wszechwładnym szkoły. Pokolenia, wzrastając jedno po drugiem w ciemnocie, nabierały też, nabierać musiały, coraz większej zakamieniałości w tych przywarach politycznych, których ostatecznym streszczeniem było przeklęte "Polska nierządem stoi".
Jezuici, zamiast złe tępić, jeszcze je potęgowali. Oni to głównie wytworzyli tę wstrętną literaturę panegiryczną, która samem natężeniem swojem wszelką rzetelniejszą i poważniejszą tłumiła; oni pochlebstwami swemi, widokami podbojów w wyprawach na dusze szlacheckie, – jaśnie wielmożne – utrwalali w umysłach świętość liberum veto, rozzuchwalali samolubstwo lub przedajność do zrywania sejmów, a nad "źrenicą wolności" trzymać nakazywali straż czujną. Pomiędzy zakonem, powołanym niegdyś do przywrócenia Kościołowi w całym świecie dawnego blasku, mocy i siły, a narodem, który od Sobieskiego i jego Marysieńki chodził już w jarzmie alwara, dewocyi i rozpasania, zadzierzgnęły się węzły wzajemnej miłości: bez niej nigdyby Jezuici nie mogli byli dojść do tak ogromnych i tak licznych fundacyi i w tych pracowniach zguby narodowej – stać się straszliwym współczynnikiem naszego losu dziejowego.
Przywiązanie szlachty do Stowarzyszenia Loyoli przetrwało jego istnienie, zatamowało działalność Kommissyi Edukacyjnej i odezwało się jeszcze na sejmie odrodzenia narodowego. Jeśli złą, naukę, ale bez interesu, wskutek samego tylko zniedołężnienia, dawała Akademia Krakowska i we własnych swych uczelniach i w rozproszonych po Koronie koloniach, to Wileńska, odrazu przy ustanowię swej Jezuitom oddana, była siedliskiem zarazy, zabijającej naród. Niewysłowione są krzywdy, których Ojczyzna nasza od Jezuitów doznała.II.
Konieczność reformy. Bezczynność sejmu Czartoryskich i dwu następnych. Bulla Dorninus ac redemptor pobudką. Rozrządzenie dobrami pojezuickiemi na sejmie rozbiorowym 1773 – 5 r. Obrady w delegacyi; pierwsza myśl. – Ustanowienie Kommissyi; pierwszy jej skład. Kommissye rozdawnicza i sądowa. Zniesienie ich na sejmie Mokronoskiego. Zdzierstwa; fundusz edukacyjny w 1781 r.
Jeżeli naród nie miał zupełnie już wyzbyć się ducha i sił żywotnych, musiała ta wola zbiorowa, która się w nim jeszcze kołatała, zająć się naprawą szkolnictwa. Najstosowniejszą chwilę wskazywała reforma polityczna, przedsięwzięta z pomocą Rossyi przez Czartoryskich. Ich sejm konwokacyjny (1764), przeprowadzając zmianę największą ze wszystkich, znosząc w dwu najważniejszych działach potrzeb Rzeczypospolitej, skarbowym i wojskowym, jednomyślność, ograniczając władzę hetmanów, stanowiąc rząd nad wojskiem, rozdzielając trybunały – mógł też temsamem natężeniem woli, rozumu – i niebezpieczeństwa postanowić i szkół reformę. Po zniesieniu ugruntowanej w nałogach samowoli nie było rzeczywiście sprawy pilniejszej nad podniesienie szkoły; ale zagadnienie to nie wchodziło wcale w programat Czartoryskich, nie zajmowała się nim i publicystyka.
W paśmie nieszczęść, które się zaczęły od zniweczenia najważniejszej zdobyczy r. 1764, myśl o szkole nie mogła nawinąć się umysłom. Rossya sprawowała dyktaturę w Konfederacyi Radomskiej i na pierwszym sejmie Traktatowym: zapewnienie więc Polsce niezbędnego warunku do życia nie godziło się z dążeniem do jej zguby. Niepoparta należycie, niezrozumiana przez króla, nieoceniona przez uczciwych i rozumnych, nieporządna, pozbawiona steru, smagana brakiem charakterów, zasad i środków działania, Konfederacya Barska odsłoniła taką, już niemoc narodu, że dwóm mocarstwom, Rossyi i Prussom, już od traktatu z d. 8 czerwca 1762 r. na zagładę jej czyhającym, dała tylko sposobność i ponętę łupu. Akt rozbudzonej samowiedzy stał się w rzeczywistości pierwszą przyczyną rozbioru.
Wycieńczone moralnie i materyalnie społeczeństwo, shańbiony naciskiem cudzoziemskim sejm nie byłyby się nigdy zdobyły na naprawo, szkolnictwa, nie byłyby nawet o niej pomyślały, gdyby nie przypadek z zewnątrz. Wolę działania obudziła dopiero bulla Dominus ac redemptor noster, znosząca Jezuitów i sama wskazująca użycie ich majątków na zakłady nauczające i inne z charakterem dobra społecznego. Kiedy ta bulla nadeszła do Polski, delegacya sejmowa radziła już nad zaborami. Była to zadziwiająca chwila dziejów naszych, rzadka w powszechnych. Z jednej strony Reytan, Korsak, garstka posłów nowogrodzkich i łęczyckich, z drugiej sfora zajadłych chciwców i łupieżców, którzy w śmiertelnem łożu matki szukali klejnotów i kosztowności, aby się niemi obłowić. Za tą zgrają szli wspólną drogą ci właśnie, wśród których począł się pomysł Kommissyi Edukacyjnej; poparli go sami nawet nikczemnicy, chciwcy i łupieżcy – oczywiście, interesem własnym pociągani.
Mniemanie, jakoby podkanclerzy litewski Joachim Chreptowicz, mąż zresztą, prawy, obywatel czysty, sam jeden tylko powziął zamiar i wniósł go na delegacya, nie zgadza się z prawdą. Pierwszy słowo "Edukacya narodowa" wymówił na sessyi piątej zagajenia drugiego d. 7 października 1773 r. August Sułkowski, wojewoda gnieźnieński (1). Potem dopiero, gdy sam Poniński, marszałek niecnej pamięci, ujął się za Jezuitami, Chreptowicz zalecił użycie majątków jezuickich na "utrzymanie i powiększenie światła narodowego " – pod sterem króla i złożył odpowiedni projekt do laski. Szlachcic poleski Kurzeniecki pierwszy zażądał – (1)W mowie rocznicowej Piramowicza z r. 1788 (Warsz… t… r.) na karcie D czytamy o Oraczewskim Felisie, pośle sejmowym, później członku Kom. Eduk i rektorze Szkoły Głównej Krakowskiej (po Kołłątaju), a w końcu pośle dyplomatycznym Rzeczypospolitej do Francyi: "Wtenczas (w r. 1773) pierwszy na zgromadzonych Stanach głos podniósł, radząc, aby Edukacya obywatelska stała się sprawą rządu".
szkoły świeckiej i wskazał wyraźnie konieczność reformy. D. 9 października bp… wileński Massalski zaproponował, nie króla, ale umyślną Kommissyę do edukacyi. Projekt jego objął odrazu Koronę i Litwę. Złożył był i swój projekt kanclerz kor. Młodziejowski. W następnych naradach – d. 11 paźdz. liczni mówcy bronią Jezuitów. Przez usta Antoniego Sułkowskiego, posła łomżyńskiego, wydobywa się z głębi sumienie pokolenia, które ani czystem, ani silnem być nie umiało: "Młodzież teraźniejszego nieszczęśliwego wieku bardziej wspaniałości sentymentów i przymiotów duszy, niż retoryki i wymowy uczyć potrzeba". Punkta szkoły świeckiej i magistratury od osoby króla oddzielonej są już zdobyte. Wszyscy zgadzają się na złączenie projektów. Dnia 12 paźdz. Lubomirską poseł sandomierski, chce ocalić dla króla przynajmniej godność "protektora", przemawia za komisarzami obieranymi od sejmu do sejmu, a bezpłatnymi. Wreszcie wybrano delegatów do ostatecznego projektu. Sprawili się oni szybko: już nazajutrz ułożyli kon – stytucyą. Rozprawiano jeszcze nad nią" a 14-go października 1773 r. opatrzono ją podpisami.
To "Ustanowienie Kommissyi nad edukacyą młodzi szlacheckiej dozór mającej" (Vol. Leg. VIII 266) oddaje magistraturze edukacyjnej "pod dozór i rozrządzenie", – "wszystkie generalnie akademie, gymnazia, kolonie akademickie, szkoły publiczne, żadnych nie wyłączaiąc, z tem wszystkiem, co tylko do udoskonalenia nauk i ćwiczenia w nich młodzi szlacheckiey ściągać się może". Żadnego zgoła ograniczenia, tylko zastrzeżenie ordynacji względem czynności Kommissyi i obowiązek przedstawienia jej sejmowi. Król zostaje protektorem i zyskuje prawo uzupełniania Kommissyi w siedmioletnim przeciągu czasu, na który nadano jej mandaty. Na pierwszy raz prezes delegacyi sejmowej Ostrowski, bp… kujawski, powołuje z senatu Michała Poniatowskiego, bpa płockiego, Ignacego Massalskiego, wileńskiego, Augusta Sułkowskiego, woj… gnieźnieńskiego, i Chreptowiczu; Poniński zaś, marszałek, – ze stanu rycerskiego: Andrzeja
Zamoyskiego, Adama Czartoryskiego, Ignacego Potockiego i Antoniego Ponińskiego, starostę kopajnickiego (1). Sekretarzem Kommissyi zostaje Grzegorz Pi- – (1) Z liczby komisarzy od r. 1773–92 wymieniam wiadomych mi: 1) Bieliński Franc, 2) Chreptowicz. Joach., 3) Cieciszowski Kacper, bp., 4) Czartoryski Ad. Kaź., 5) Czarnysz Maciej, bp.. 6) Gutakowski Ludwik, 7) Lanckoroński. Ant., 8) Małachowski Jacek, 9) Małachowski Ant., 10) Massalski Ign., bp., 11) Mniszech Michał, 12) Mokronowski Jędrzej, 13) Niemcewicz Julian 14) Oraczewski Felix. 15) Poniatowski Michał, bp., 16) Poniatowski Stan., 17) Poniński Ant.. 18) Potocki Ign., 19) Potocki Szczęsny, 20) Przebendowski Ign., 21) Radziwiłł Michał, 22) Sułkowski August i 23) Zamoyski Andrzej. Z nich: 2, 4, 10, 15, 17, 18, 22 i 23 weszli odrazu w październiku 1773 r.: 1, 8, 12 i 16 – w r. 1776, wprowadzeni przez króla; 11 w r. 1760; 5, 9, 14, 19, 20 i 21 przed r. 1786 i w samym tym roku; 3, 6, 7 i 13 za wielkiego sejmu. Od r. 1778–92 należeli do Kommissyi: 2, 4, 10, 15, 18. Z pierwotnego składu 12-tu członków ubyli już przed r. 1786: 1, 18, 11, 12, 17, 22 i 23. Do r. 1784 prezydował Massalski, a nadto przez pierwsze lata na Litwie uważał siebie za całą Kommissyą; w r. 1784 Michał Poniatowski objął prezydyum jako najstarszy z biskupów, prymas. Oprócz samej Kommissyi i Tow. do ks. elem… wspólnymi byli obu dzielnicom państwa: Plenipotent i Instygator do spraw ramowicz, jezuita. Kommissya rezyduje w Warszawie w pałacu Biblioteki Załuskich, która pod jej zarząd przechodzi.
–- majątkowych i sądowych, archiwista, zbierający akta z obu dzielnic, a wreszcie architekt (był nim Zawadzki Aleksander, podpułkownik inżenierów, twórca pięknego frontonu pijar. Colleg. Nobilium w Warszawie). Litwa miała odrębną od koronnej własną swą kassę, bo miała też i odrębne, własne swe fundusze; kassyerem koronnym i zarazem generalnym, na cały kraj, był od r. 1775 Karol Lelewel, ojciec wielkiego historyka, nawet i za nowej, targowickiej Kommissyi; na Litwie w roku 1791 kassę trzymał Lutomski. Odrębne też były kancellarye (w r. 1791 koronną prowadził Piotr Rzętkowski, litewską Jan Zaremba, obaj jako regenci) I pisarstwa (w pomienionym roku w Warszawie Jan Czarnooki, w Wilnie Andrzej Malczewski). W samym początku sekretarzem Kommissyi został Piramowicz, wkrótce przybył Joachim Gintowt Dziewiałtowski; pierwszy z nich od chwili wejścia do Tow. Elem… i objęcia w nim sekretaryatu coraz mniej działał na pierwotnem swojem stanowisku, tak, iż od r. 1782 uważać trzeba Dziewiałtowskiego za wyłącznego sekretarza. Piramowiczowi wszakże pozostał tytuł. Nazywanie Piramowicza sekretarzem naukowym jest o tyle uzasadnione, o ile same Tow. do ksiąg elementarnych było wydziałem naukowym Kommissyi. (Por. przypisek o tem towarzystwie).
Po zdaniu sprawy przez zawarowanych w konstytucyi z d. 14 października lustratorów, delegacya przed Wielkanocą 1774 r. uchwaliła dwa niemal jednobrzmiące prawa, jedno dla Korony, drugie dla Litwy: "Rozrządzenie dóbr przeszło jezuickich", a w nich nowe dwie instytucye: Kommissyą Rozdawniczą i Kommissyą Sądową. Rozdawniczą, mająca rozdawać dobra na czynsz wieczysty 4 1/2 % kapitały na 5%, dla Korony składała się z 29-u, dla Litwy z 17-u członków. Tak zorganizowano odrazu dwie bandy łupieżców. Z olbrzymiego majątku, ocenianego na 40 milionów złotych, jedna trzecia w ciągu niespełna dwu lat przepadła. Haniebne te kommissyę dopuściły się całego szeregu oszustw, przekupstw, kradzieży i pospolitych rozbojów, zwłaszcza litewska, pod Massalskim, ma czarną kartę w historyi. W pamiętnikach pełno jest opowiadań o tem łupieztwie, które, zaprawiwszy się na srebrach, klejnotach i wszelakich kosztownościach kościołów, rzuciło się na dobra ziemskie i summy hypotekowane. Ze swej znowu strony Kommis – sye sądowe, przeznaczone do odzyskiwania należności pojezuickich, okazały się niedołężnemi, a nawet szkodliwemi.
Sejm Mokronoskiego d. 21 października 1776 r. zniósł obie kommissye pomocnicze i atrybucye ich przelał na główną. W zakresie władzy sądowniczej Kommissya Edukacyjna stała się sądem najwyższej instancyi. Ponieważ "jurysdykcję swoją miała sprawować w liczbie osób dwunastu", przeto król, na ten jeden raz upoważniony, dodał jej: Andrzeja Mokronoskiego, marszałka sejmowego, Jacka Małachowskiego, wówczas dopiero refer. w. koron., Stan. Poniatowskiego, generała-lejtenanta wojsk koron., synowca królewskiego, i Franc. Bielińskiego, autora znakomitego, świeżo wydanego "Sposobu edukacyi" (1775 rokuj. Znamiennem dla epoki jest jednoczesne rozgrzeszenie przestępców, pokwitowanie wystawione członkom zniesionych instytucyj, utrzymanie Massalskiego nietylko w Kommissyi Edukacyjnej, ale na jej krześle prezydyalnem.
Od reformy z r. 1776 wszystko, czego nie była rozdrapała niegodziwość, szło już na potrzeby i cele wykształcenia. W r, 1781 Kom. Edukacyjna na żądanie sejmu wygotowała cztery tabele majątku szkół narodowych i wraz z uniwersałem ogłosiła. Z rozbojów i łupieztw ocalał posag jeszcze wspaniały. Z dawnych dóbr, oddanych na 4 1/2 % i miały szkoły w 106 pozycyach Korony 406879, w 102 Litwy 527. 948 – razem 934. 827 złot… intraty rocznej. Kapitały pojezuickie w 94 pozycyach koronnych dochodziły do 4. 740. 092, w 34 litewskich do 2. 438. 342–razem 7. 178. 434 złot., co po 5% dawało 358. 900 złot… dochodu. Ogółem w kapitale ocalało jeszcze 27 milionów, w dochodzie 1. 290. 000 złot. Po 12 latach wpływy z majątku Jezuitów wzrosły do 1. 536. 584 złotych.III.
Szkoły objęte przez Kommissyę; wojewódzkie i powiatowe. Wydziały; opieka wydziałowa. Tymczasowe urządzenia, klassy, plany, przedmioty nauczania. Potrzeba podręczników; wezwania po Europie i w kraju. Towarzystwo do ksiąg elementarnych; pierwszy skład; płodna działalność.
Na terrytoryum ocalałem od zaborów Kommissya objęła pod władzę swoję około 40 szkół jezuickich, odpowiadających średnim, ok. 20 akademickich, przeszło 15 pijarskich i przeszło 10 innych zakonnych. Porozsyłani rewidenci mieli szkoły pojezuickie, nienadające się do utrzymania nadal, upadłe lub z powodu blizkości innych, lepszych i potrzebniejszych, zbyteczne, pozamykać, w pozostawionych zaś wszelkie wykłady teologiczne i t… zw. filozoficzne zawiesić; zakaz ten nie dotyczył Akademii Lubrańskiego w Poznaniu, umową z biskupami poznańskimi związanej. Zamknięciu też uległy bardziej upośledzone i zaniedbane z pośród kolonii akademickich, które wogóle od jezuickich stały niżej.
Wraz ze szkołami objęła Kommissya i mury pojezuickie; o ile były wolne od przeznaczenia szkolnego, oddawała je Pijarom lub, w rzadkich wypadkach, jak np. w Pułtusku, Benedyktynom. W szkołach pojezuickich utrzymali się dawniejsi nauczyciele jezuiccy, utrzymały się też tymczasowo programata i podręczniki, rewidenci dawali tylko wskazówki w duchu obmyśliwanej reformy i uświecczenia szkoły. Nie tknęła też Kommissya konwiktów, bo i sejm nie oddał ich wyraźnie do jej rozporządzenia.
Po zbadaniu wyników rewizyi, rozróżniono szkoły większe i mniejsze, wojewódzkie i powiatowe, zakonne i niezakonne, t… j… przez Jezuitów i przez innych zakonników utrzymywane, i akademickie, jakoteż ustalono liczbę tych, które miano bez przerwy prowadzić. W roku 1775/6 szkół wojewódzkich było 27, powiatowych 36; pojezuickich 37, wszelkich innych zakonnych 26 – ogółem 63 szkoły prócz akademickich w Koronie (patrz przypisek na str. 35). Całe terytoryum szkolne rozpadało się na wy – działy, jakby dozorstwa. W pierwszej chwili było ich sześć: w Koronie mazowiecki, wojew. wielkopolskich, małopolski czyli lubelski, wojew. ruskich; na Litwie wileński i drugi "białoruskim", "ruskim" wreszcie "mińskim" nazywany. Każdy z tych wydziałów miał nad sobą, specyalnego opiekuna pod którego "zaszczytem zostawał". W kolei powyższej idą: Michał Poniatowski, August Sułkowski, Ignacy Potocki, Czartoryski, Massalski, Chreptowicz. Nauczycieli exjezuitów w szkołach było 223. Wizytator Hołowczyc w r. 1782 prócz innych zna jeszcze wydziały: żytomierski i kamieniecki. W r. 1783 w kraju całym jest 9 wydziałów ostatecznie ustalonych: wielkopolski, małopolski, mazowiecki, ukraiński, wołyński, litewski (wileński), nowogrodzki albo "ruski", żmudzki i poleski. W każdym wydziale jest jedna szkoła wydziałowa, o sześciu klassach i tyluż nauczycielach, i dwie lub kilka podwydziałowych, o 3-ch klassach dwuletnich a o 3-ch, rzadko 4-ch lub 5-ciu, nauczycielach. Pijarzy, włączeni w systemat, tworzą wydział dziesiąty. Ogólna liczba szkół średnich wraz z zakonnemi wzrasta w przybliżeniu do 70-ciu (1).
Kommissya już po roku istnienia miała gotowy układ nauk, w obu rodzajach szkół tymczasowych. Przy ostatecznej organizacyi zmieniła głównie plany, oznaczyła ściślej zakres każdego wykładu, ale nowych nauk nie wprowadziła. W szkole wojewódzkiej było siedm klas jednorocznych, w powiatowej – trzy dwuroczne. Summa nauki w czterech pierwszych klassach szkoły wojewódzkiej wy- – (1) Z protokółu CCIX Towarzystwa do ksiąg elementarnych z d. 22/X 1781 r. wnieść-by można, że w tym roku było szkół wydziałowych 14, podwydziałowych 58. Dotychczas liczby nie są ustalone, głównie wskutek zmienności stanu szkół zakonnych. Na wykazie Łukaszewicza występuje szkół na stopniu wydziałowych 9, podwydziałowych 47, pijarskich 13 (było 14).
Raporty wydawane przez p. Wierzbowskiego dotyczą tylko 31 szkoły. Urzędowego wykazu szkół, które istniały za Kommissyi Eduk., o ile mnie wiadomo, dotychczas nie ogłoszono. Szczegółowe sprawozdanie Lipińskiego, złożone sejmowi 1776 r, w dn. 18 paźdz. (Dyaryusz sejmowy nr. 344-50, 355-88 (fundusze), 401-4, 412-24; tablica przy str. 388) obejmuje szkoły następujące:
równywała prawie summie ich w całkowitej szkole powiatowej. Co do lat trwania nauki, różnice pomiędzy obu ty- -
Szkoły (oprócz akademickich w Koronie, zatem wyłącznie zakonne i pojezuickie):
Szkoły
Wydział wojew. powiat… po-jez… inne ogółem
Wielkopolski…. 6 7 7 6 13
Mazowiecki…. 3 7 4 6 10
Małopolski… 1 4 2 3 5
Ruski (połudn… wschod.) 8 6 8 6 14
Korona 18 24 21 21 42
Wileński. 2 8 8 2 10
Białoruski. 5 6 8 3 11
Litwa 7 14 16 5 21
23 38 37 26 63
W tym wykazie niema wchodzącej w liczbę ostateczną u Lipińskiego (64), Akademii Wileńskiej, ani też za osobną jednostkę uznanego Obserwatoryum przy niej, ale jest szkoła publ. Pijarów w Warszawie, przez Lipińskiego pominięta. Coll. Konarskiego stoi poza wykazem, ale Ak. Lubrańskiego mieści się wśród szkół wojewódzkich. Pominięcie szkół akademickich zmniejszyło liczby dla Małopolski; wykazana tu szkoła wojewódzka istniała w Lublinie.
pami, a raczej stopniami, szkół były znaczne. Pierwsza uczyła "języka łacińskiego z polskim" przez trzy lata, druga "łacińskiego i polskiego" przez cztery. Nauczanie arytmetyki i botaniki trwało w pierwszej dwa, w drugiej cztery lata, geografii – w pierwszej trzy, -
Pomiędzy pojedyncze zakony szkoły tak się rozdzielały: