Kompas zen - ebook
Kompas zen - ebook
Dae Soen Sa Nim (Wielki Czcigodny Mistrz Zen) Seung Sahn był 78 patriarchą buddyzmu koreańskiego w linii przekazu od Buddy Siakjamuniego. Urodził się w 1927 roku w północnej części Korei. Został mnichem w październiku 1948 roku. W dziesięć dni po wyświęceniu udał się na 100 dniowe odosobnienie, w trakcie którego osiągnął oświecenie. 25 stycznia 1949 roku otrzymał Przekaz Dharmy od Mistrza Zen Ko Bong. W 1957 roku został Opatem Świątyni Hwa Gye Sah w Seulu. Kilka lat później został zaproszony, aby nauczać zen w Japonii. W maju 1972 porzucił pozycję sławnego mistrza w Japonii i Korei, aby udać się samotnie do USA i tam rozpocząć nauczanie zen. W ten sposób narodziła się Szkoła Zen Kwan Um, skupiająca kilkadziesiąt ośrodków na całym świecie; od prawie 30 lat Szkoła funkcjonuje również w Polsce. Kompas zen jest prostą, jasną i często przezabawną prezentacją najważniejszych nauk głównych buddyjskich tradycji - hinajany, mahajany i zen - dokonana przez jednego z najbardziej uwielbianych mistrzów naszych czasów. Podczas kilkudziesięciu lat swego nauczania na całym świecie, mistrz zen Seung Sahn zasłynął ze swojej unikalnej umiejętności docierania do sedna buddyjskiego nauczania w sposób uderzająco jasny, nie polegający na ezoterycznym czy też akademickim słownictwie. W swojej najważniejszej książce, opartej na wygłaszanych w różnych miejscach mowach, przedstawia podstawy nauk buddyzmu w przystępny i intrygujący sposób, zarówno dla początkujących, jak i dla doświadczonych uczniów. Mistrz zen Seung Sahn zmarł w świątyni Hwa Gye Sahn w Korei 30 listopada 2004 r. Miał 77 lat.
Spis treści
Przedmowa redaktora amerykańskiego
Wstęp
Buddyzm
Cele buddyzmu
Podział buddyzmu
Strauktura buddyzmu
BUDDYZM HINAJANY
Wgląd w nietrwałość
Wgląd w nieczystość
Wgląd w nie-jaźń
Współzależne powstawanie
Dwanaście ogniw łąńcucha współzależnego powstawania
Cztery szlachetne prawdy
Ośmioraka ścieżka
Trzy pieczęcie istnienia
Trzy rodzaje praktyki
BUDDYZM MAHAJANY
Sutra diamentowa
Sutra serca maha pradżnia paramita
Sutra mahaparinirwany
Sutra lotosu
Sutra hua-yen (Awatamsaka)
Pieśń natury Dharmy
Tylko-umysł i karma
Karma
Sześć paramit
BUDDYZM ZEN (CHAM SOEN)
Klasyfikacja medytacji
Zen najwyższego wozu
Brak przywiązania do języka
Specjalny przekaz
Wskazywanie bezpośrednio na umysł
Postrzeż swoją naturę, stań się buddą
Kong-an i wszystkie przypadki
Siedzenie w medytacji zen
Wielkie oświecenie
Metody medytacji
Trzy podstawowe elementy zen
Wysiłęk w zen
Koło zen
Czym jest natura buddy?
Trzy rzeczy pradżni
Kraina jak-to
Patrząc ku wewnątrz, postrzegasz prawdziwe światło umysłu
Ludzka droga
Po prostu postrzeganie jest naturą buddy
Dokąd idziesz?
Trzy bramy mistrza zen To Sola
Które z następnych czterech zdań jest wolnością od życia i śmierci?
Pierwotna twarz
Trzy bramy mistrza zen Ko Bonga
Właśnie tak-jak-to jest buddą
ZAKOŃCZENIE
Tylko idź prosto nie-wiem
APENDYKS
Pierwsza Brama: Pies mistrza Joju
Druga brama: „Umyj swoje miski” mistrza Joju
Trzecia brama: Soeng Am woła: „Mistrzu!”
Czwarta brama: Bodhidharma nie ma brody
Piąta brama: „Na drzewie” mistrza Hyang Eoma
Szósta brama: Strzepując popiół na Buddę
Siódma brama: Trzy bramy mistrza Ko Bonga
Ósma brama: Dok Sahn niesie swoje miski
Dziewiąta brama: Nam Cheon zabija kota
Dziesiąta brama: Mysz je jedzenie kota
Trzech spacerujących mężczyzn
Słownik terminów buddyjskich
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64213-12-0 |
Rozmiar pliku: | 397 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
+:-------------------------+:---------------------------------------+
| Teoretyczny Zen | Forma jest pustką. Pustka jest formą. |
+--------------------------+----------------------------------------+
| Zen Tathagaty | Żadnej formy, żadnej pustki. |
+--------------------------+----------------------------------------+
| Patriarchalny Zen | Forma jest formą. Pustka jest pustką. |
| | |
| | |
+--------------------------+----------------------------------------+
Teoretyczny Zen: Forma jest pustką. Pustka jest formą.
Teoretyczny Zen opiera się w całości na myśleniu, jest tylko suchą intelektualną teorią na temat natury formy i pustki. „Pustka jest formą, a forma jest pustką.” Wielu wysokiej klasy uczonych i artystów pojęciowo już rozumie ten punkt. Inni ludzie biorą narkotyki i przez krótki czas doświadczają faktu, że wszystko jest tym samym i pochodzi z tego samego punktu. Jeśli spytasz którejś z tych osób: „Mam tu ołówek. Czy ty i ten ołówek jesteście tacy sami, czy też się różnicie?”, oni zwykle odpowiedzą: „Tacy sami!”. Rozumieją ten punkt: wszystko we wszechświecie jest tym samym, wszystkie rzeczy posiadają tę samą substancję. Stąd „forma jest pustką, pustka jest formą”. Ja jestem tobą, a ty jesteś mną. Trzeba to zrozumieć, ale jest to wciąż tylko myśleniem; nie jest kompletnym osiągnięciem.
Pewnego dnia do mojego pokoju w świątyni Hwa Gye Sah pod Seulem przybiegł uczeń i zaczął walić w drzwi. „Mistrzu! Mistrzu! Chyba osiągnąłem oświecenie!”
„Och, to wspaniale – powiedziałem. – Więc co takiego osiągnąłeś?”
Uczeń odpowiedział: „Osiągnąłem Nic!”.
„Osiągnąłeś Nic? To naprawdę wspaniale! Ale kto osiągnął Nic?”
„No cóż, ja to osiągnąłem.”
Wtedy uderzyłem go moim kijem – bum! „A kto to osiągnął?” Uczeń nie potrafił nic odpowiedzieć. Ha ha ha ha ha! Tak, być może ten uczeń coś zrozumiał, ale to nie było kompletne osiągnięcie. Było to zrozumieniem czegoś na temat osiągnięcia, ale wciąż nie samym prawdziwym osiągnięciem. Nazywamy to Teoretycznym Zen.
Istnieje wiele osób, które mają mocne pojęciowe doświadczenie, że „forma jest pustką, a pustka jest formą”. Jednak kiedy pozostaje to jedynie suchym poznaniem, nie może pomóc ich życiu. Innego razu w Hwa Gye Sah przeszedł do mnie pewien człowiek i powiedział: „Mistrzu, czy ja stoję normalnie, czy też do góry nogami?”.
To bardzo dziwne pytanie, prawda? „Pytasz mnie, ponieważ rzeczywiście sam nie jesteś w stanie tego stwierdzić?”
„Cóż – powiedział. – Nie jestem już tego pewien...”
„A to dlaczego?”
„Ziemia jest okrągła. Ja stoję w ten sposób, ale właśnie w tej chwili ludzie na Zachodzie, po drugiej stronie globu, muszą stać do góry nogami. Co o tym myślisz?”
Zapytałem: „Co ty o tym myślisz?”.
Jego twarz pojaśniała: „Ja wiem, jak to jest...”
„Opowiedz mi” – powiedziałem.
„»Forma jest pustką, a pustka jest formą.« Stanie do dołu nogami jest staniem do góry nogami, a stanie do góry nogami jest staniem do dołu nogami.”
„Jak to zrozumiałeś?”
„Mój umysł to pojął” – powiedział.
„Gdzie jest twój umysł? Proszę, pokaż mi go.”
Nie był w stanie nic na to odpowiedzieć. Przypomniałem sobie wtedy stare koreańskie przysłowie, które mówi: „Tego rodzaju rozumienie jest nie lepsze od raka”. W trakcie rozmowy z tym człowiekiem dowiedziałem się, że któregoś dnia wsiadając do autobusu zobaczył, jak jakiś wieśniak podpiera tyczką swoje nosidło, żeby się nie przewróciło. Znajomy chłopa przechodził obok i przypadkowo kopnął tyczkę, a cały ładunek się wywrócił. Zaczął się zastanawiać: jak to możliwe? Pomyślał o ziemi, i o tym, że ludzie Zachodu po drugiej stronie globu byli w tej samej sytuacji. Nagle to wszystko przestało dla niego trzymać się kupy. Jednak prawdziwy problem zaczął się wtedy, gdy jego przyjaciel zasugerował mu, aby poszedł na cykl wykładów na temat Sutry Serca, dawany przez pewnego słynnego profesora. Kiedy usłyszał słowa: „Forma jest pustką, a pustka jest formą”, idea ta utkwiła bardzo głęboko w jego świadomości. Zrozumiał te punkt pojęciowo, ale stał się zbyt przywiązany do tych słów, aby postrzec, na co one naprawdę wskazują. Ten rodzaj myślenia przypomina ciężką chorobę.
Zen Tathagaty: Żadnej formy, żadnej pustki.
Sutra Mahaparinirwany mówi: „Wszystkie rzeczy stworzone są nietrwałe; takie jest prawo pojawiania się i znikania. Kiedy znika zarówno pojawianie się, jak i znikanie, wtedy ten spokój jest błogością”. Oznacza to, że kiedy w twoim umyśle nie ma ani pojawiania się, ani znikania, wtedy ten umysł jest całkowitym spokojem i błogością. Jest to umysł całkowicie wolny od myślenia. To jest twój umysł przed powstaniem myślenia.
Mam tu ołówek. Czy ty i ten ołówek jesteście tacy sami, czy też się różnicie? Jeśli powiesz „tacy sami”, uderzę cię trzydzieści razy. Jeśli powiesz „różnimy się”, również uderzę cię trzydzieści razy. Co możesz uczynić? To jest Zen Tathagaty. Ten umysł, tylko ten punkt. Nie możesz wyrazić go słowami. W tym punkcie nie ma Buddy, Dharmy, dobra, zła, światła, ciemności, zupełnie niczego. To jest prawdziwie pusty umysł. Pusty umysł to umysł, który nie pojawia się, ani nie znika. Utrzymywanie przez cały czas tego umysłu jest Zen Tathagaty.
Nie jest możliwym opisanie tego punktu przy użyciu mowy i słów. Kiedy zadawano mistrzowi zen Lin Chi jakieś pytanie, zawsze odpowiadał on, krzycząc: „Katz!”. Kiedy zadawano pytanie mistrzowi zen Dok Sahn, odpowiadał on tylko uderzeniem kija, a mistrz zen Guji – podniesieniem do góry jednego palca. Te wszystkie działania są wysokiej klasy nauczaniem, ponieważ nie polegają na mowie i słowach dla zademonstrowania naszej prawdziwej natury, albo Absolutu. Istnieje tylko działanie, które bezpośrednio wywołuje doświadczenie. Ten rodzaj stylu naucza, że wszystko pierwotnie jest tą samą substancją, a substancja ta nie posiada nazwy ani formy. Jednak tego punktu nie można wyjaśnić ani opisać; żadne słowa nie są w stanie go przekazać. Można go tylko zademonstrować poprzez bezpośrednie działanie. Wcześniej, ktoś powiedział, że on i ten ołówek są tym samym. To „samo” jest tylko myśleniem, jest tylko suchym rozumieniem. Jednak, jeśli ty zapytasz mnie, czy ten ołówek i ja jesteśmy tym samym, czy też się różnimy, odpowiem w taki sposób . Taki jest Zen Tathagaty.
Patriarchalny Zen: Forma jest formą. Pustka jest pustką.
Wszystko we wszechświecie jest tą samą uniwersalną substancją, i substancja ta nie posiada nazwy ani formy. Jednak wszystkie rzeczy posiadają również specjalne zadanie i funkcję. Z chwili na chwilę, jaka jest właściwa funkcja substancji? To jest bardzo ważny punkt. Osiągniecie właściwej funkcji substancji z chwili na chwilę jest nauczaniem Patriarchalnego Zen, czasami nazywanego Zen Oświecenia. Osiągnięcie jej oznacza umiejętność wykorzystania każdej sytuacji i każdej rzeczy, aby pomagać wszystkim istotom.
Patriarchalny Zen zajmuje się wglądem we właściwą funkcję naszego umysłu oraz tego wszechświata. Aby opisać tę funkcję w jaśniejszy sposób, możemy dalej podzielić Patriarchalny Zen na dwa punkty widzenia zręcznych środków. Mówimy, że funkcję możemy opisać na dwa sposoby. Funkcja w stylu metafizycznym to tzw. „prawda tak-jak-to”. Bardziej precyzyjną i pełniejszą funkcją jest funkcja w stylu konkretnym, czyli „prawda właśnie-tak-jak-to”. Na przykład, ktoś pyta: „Czym jest budda?”. Można na to odpowiedzieć na wiele różnych sposobów, ponieważ wszystko jest prawdą. Niebo jest niebieskie. Drzewo jest zielone. Cukier jest słodki. Sól jest słona. Budda, Dharma, umysł, natura, Bóg, jaźń, prawdziwa jaźń, absolut, energia, świadomość, substancja – wszystko jest buddą, prawda? Co nie jest buddą? To jest bardzo pojemne pytanie; nie opiera się na jednym punkcie. Nazywamy to pytaniem w stylu metafizycznym, ponieważ pyta o punkty jakiegoś ogólnego przejawu prawdy. Wszystko jest prawdą, tak więc wszystko jest buddą. Wszystko jest Bogiem, albo naturą, albo umysłem, albo prawdą. Tego rodzaju odpowiedź ukazuje funkcję w stylu metafizycznym.
Jednak codziennie spotykamy się z wieloma sytuacjami, które wymagają od nas bardziej precyzyjnej i jasnej reakcji, wymagają jakiegoś działania, które funkcjonuje pełniej niż tylko odbicie albo wyjaśnienie prawdy. Większość sytuacji w naszym życiu wymaga kompletnej funkcji, jakiegoś kompletnego działania. Weźmy najprostszy przykład: mam tu białą filiżankę. Ktoś pyta cię: „Jaka jest natura tej rzeczy?”. Jeśli odpowiesz: „To jest filiżanka”, zademonstrujesz swoje przywiązanie do nazwy i formy. Jeśli powiesz, że to nie jest filiżanka, wtedy jesteś przywiązany do pustki. Tak więc, czy to jest filiżanka, czy też nie? Jak możesz odpowiedzieć?
Może odpowiesz: „Niebo jest niebieskie”, ale to również nie jest właściwa odpowiedź. „Drzewo jest zielone”; „kiedy jestem głodny, jem.” W porządku, niebo jest niebieskie: to jest prawda. Drzewo jest zielone: to też jest prawda. „Kiedy jestem głodny, jem.” To też może być przejawem jakiejś uniwersalnej prawdy, ale w tym przypadku te wszystkie odpowiedzi są niewłaściwe. Nie wyrażają one twojego związku ani relacji z tą sytuacją w tej właśnie chwili – sytuacji stworzonej przez to pytanie. Dlatego pytam ponownie, co to jest? Tylko to! Jednopunktowe pytanie wymaga jednopunktowej odpowiedzi. To jest bardzo proste.
Weźmy inny przykład. Mam tu zegarek. Jeśli powiesz, że to zegarek, jesteś przywiązany do krainy nazwy i formy. Jeśli powiesz, że to nie jest zegarek, jesteś przywiązany do pustki. Tak więc, czy to jest zegarek, czy nie? W tej chwili niektórzy powiedzieliby: „Zegarek jest drzewem, drzewo jest zegarkiem”. To jest odpowiedź w stylu Teoretycznego Zen, ponieważ „forma jest pustką, a pustka jest formą”. To tylko intelektualne wyjaśnienie. Inni zwykle odpowiadają w stylu: „twoja szata jest szara”, albo „twoje oczy są brązowe”. Ten rodzaj odpowiedzi nie jest zły; on wyraża jakąś ogólną prawdę. Jednak w tej konkretnej sytuacji, te odpowiedzi są niewłaściwe. Mimo, że są prawdziwe, nie są szczególną, konkretną prawdą dla tej konkretnej sytuacji, która jest ci dana.
Jednopunktowe pytanie wymaga jednopunktowej odpowiedzi. Czy to jest zegarek, czy też nie? „O, jest teraz piętnaście po drugiej.” Oto, jak go nazywamy, Patriarchalny Zen. To jest bardzo proste. Substancja, prawda i funkcja zbiegają się w jednym punkcie. Taka jest twoja prawdziwa droga i właściwe życie, z chwili na chwilę.
Tak więc Patriarchalny Zen posiada dwie formy wyrazu: funkcję metafizyczną oraz funkcję konkretną. Obie te funkcje wyrażają najwyższe nauczanie Sutry Serca: „Forma jest formą, pustka jest pustką”. Jednak metafizyczna funkcja oznacza, że po prostu odzwierciedlamy prawdę taką, jaka ona jest. Niebo jest niebieskie. Drzewo jest zielone. Ta ściana jest biała. Na zewnątrz szczeka pies: „hau, hau!” Nasz umysł jest jak wielkie okrągłe zwierciadło. Tylko odbija, odbija, odbija. Wszystko jest prawdą „tak-jak-to”.
Jednak czasami jedynie odzwierciedlanie prawdy taką, jaka ona jest, nie może zbytnio pomóc temu światu. W dzisiejszych czasach nasze społeczeństwo jest bardzo skomplikowane; wszystko porusza się i zmienia bardzo szybko. Istnieje bardzo dużo cierpienia. W jaki sposób możemy pomóc temu światu? Oczywiście, utrzymując umysł czysty jak przestrzeń, odzwierciedlamy ten świat takim, jaki on jest. Kiedy przed naszym umysłem czystego lustra pojawia się kolor czerwony, odzwierciedlany jest kolor czerwony; kiedy biały – biały. Ale kiedy przed naszym czystym lustrem pojawi się głodna osoba, to sami zgłodniejemy? Czy kiedy pojawi się ktoś smutny, sami posmutniejemy? Czy jedynie odzwierciedlanie prawdy jest w stanie kompletnie pomóc tym ludziom? Potrzebna jest jakaś bardziej precyzyjna i kompletna reakcja, prawda? W ten właśnie sposób pojawia się nauczanie prawdy „właśnie-tak-jak-to”.
Po prostu odzwierciedlanie tego świata takim, jaki on jest, może okazać się niewystarczające, kiedy cierpiące istoty proszą nas o pomoc: z chwili na chwilę, jaka jest nasza właściwa relacja do prawdy takiej, jaka ona jest? Tak, niebo jest niebieskie, a drzewa są zielone. To jest prawda. W jaki sposób sprawimy, aby urzeczywistnienie tych prawd właściwie funkcjonowało w naszym codziennym życiu dla dobra wszystkich istot? Osiągnięcie tego nazywamy konkretną funkcją. Osiągnięcie jedynie prawdy takiej, jaka ona jest, oznacza osiągnięcie funkcji metafizycznej. Jednak spontaniczne osiągnięcie właściwej funkcji prawdy z chwili na chwilę oznacza osiągnięcie twojego właściwego życia. Oznacza osiągnięcie właściwej sytuacji, twojej właściwej relacji z tą sytuacją i osiągnięcie twojej właściwej funkcji. Uniwersalna substancja, prawda i funkcja łączą się w jednym spontanicznym działaniu dla dobra innych istot.
Można to wyrazić w jeszcze inny sposób. Czasami mówimy: „Utrzymuj umysł czysty jak przestrzeń, ale pozwól mu funkcjonować jak czubek igły”. Patriarchalny Zen to bardzo, bardzo precyzyjna praktyka. Z chwili na chwilę postrzegasz swoją właściwą sytuację, właściwą relację do tej sytuacji, i właściwą funkcję. Sporo już mówiliśmy o utrzymywaniu czystego umysłu. Kiedy widzisz, kiedy słyszysz, kiedy wąchasz, kiedy smakujesz, kiedy dotykasz i kiedy myślisz – wszystko, takie, jakie jest, jest prawdą. Nazywa się to utrzymywaniem umysłu czystego jak przestrzeń. Oznacza to, że zawsze jesteś bardzo otwarty. Jednak nasza praktyka oznacza precyzyjne postrzeganie, w jaki sposób ta prawda funkcjonuje w nieustannie zmieniających się, wciąż nowych sytuacjach. Wszyscy z was widzieli długie mnisie kasa. Ta szata jest zszyta w wielu miejscach w bardzo precyzyjny sposób. Bardzo trudno jest takie kasa zrobić. Jeśli osoba szyjąca ją nie będzie w bardzo precyzyjny sposób używać igły, z pewnością popełni jakiś błąd. Wtedy trzeba rozpruć i ponownie zszyć całe kasa.
Posiadanie po prostu kochającego umysłu jest utrzymywaniem umysłu czystego jak przestrzeń. To jest naprawdę wspaniałe, ale to bardzo szerokie doświadczenie umysłu. Nie zawsze postrzega on, w jaki sposób należy właściwie funkcjonować w danej sytuacji dla dobra innych. Jednak buddyjskie nauczanie polega na użyciu odpowiednich środków – jest to po prostu inną nazwą współczucia. Współczucie, którego naucza najwyższy wóz, jest miłością uwarunkowaną mądrością. Jeśli nie posiadasz mądrości i doświadczasz tylko pewnego rodzaju kochającego umysłu, wtedy ten umysł nie zawsze potrafi odpowiedzieć na różnorodne ludzkie potrzeby w różnorodnych sytuacjach. Jednak jeśli osiągniesz prawdę i strawisz swe rozumienie, wtedy pojawi się mądrość. Miłość plus mądrość równa się współczucie. Jedno działanie w każdej sytuacji. Właściwa funkcja w odpowiedzi na potrzeby każdej istoty automatycznie pojawi się w każdej sytuacji. „Utrzymuj umysł czysty jak przestrzeń, ale pozwól mu funkcjonować jak czubek igły”. Oto nauczanie najwyższej klasy.
Jednak, aby funkcjonować dla innych i postrzegać naszą właściwą funkcję, musimy najpierw osiągnąć prawdę. Dawno temu w Chinach, pewien człowiek zapytał mistrza zen Dong Sahna: „Czym jest budda?”.
Mistrz odpowiedział: „Trzy funty lnu”.
Mężczyzna nie zrozumiał, poszedł więc do innego mistrza zen, zdał sprawozdanie z rozmowy z Dok Sahnem i zapytał: „Co to oznacza: »trzy funty lnu«?”
Mistrz zen odpowiedział: „Na północy rosną sosny; na południu – bambusy”.
Wciąż nic nie rozumiał, udał się więc do jednego ze swoich przyjaciół, który od jakiegoś czasu praktykował zen i zapytał go, co mieli na myśli ci dwaj mistrzowie zen. Jego przyjaciel odpowiedział: „Kiedy otwierasz usta, twoje zęby są żółte. Teraz rozumiesz?”.
„Nie jestem pewien” – odpowiedział mężczyzna.
Wtedy jego przyjaciel powiedział: „Najpierw musisz zrozumieć swój umysł, później wszystko stanie się jasne”.
Patriarchalny Zen oznacza osiągnięcie faktu, że wszystko, właśnie-tak-jak-to, jest prawdą. Niebo jest niebieskie. Drzewo jest zielone. Pies szczeka: „hau, hau!”. Cukier jest słodki; sól jest słona. Kiedy widzisz, kiedy słyszysz, kiedy wąchasz, kiedy smakujesz, kiedy dotykasz i kiedy myślisz – wszystko, takie, jakie jest, jest prawdą.
Kiedyś pewien mnich zapytał mistrza zen Joju: „Czym jest budda?”.
„Idź, napij się herbaty.”
Inny mnich zapytał: „Czym jest Dharma?”.
„Idź, napij się herbaty.”
„Czym jest życie?”
„Idź, napij się herbaty.”
„Czym jest buddyzm?”
„Idź, napij się herbaty.” Nazywamy to konkretną funkcją.
Istnieje pewna bardzo znana historia, która demonstruje te trzy rodzaje zen. Ojciec mojego ojca w Dharmie, wielki mistrz zen Man Gong, został mnichem, kiedy miał zaledwie trzynaście lat. Był usługującym mnichem bardzo zajętego mistrza sutr w świątyni Tang Hak Sah, która w owym czasie była najsłynniejszą świątynią sutr w Korei. Najlepsi mnisi sutr z całego kraju przybywali do Tong Hak Sah, aby studiować nauczanie Buddy.
Pewnego dnia miała miejsce wielka ceremonia wręczenia dyplomów uczniom mnisiej szkoły. Zgodnie z tradycją, starszy mnich wstąpił na wysokie podium, aby wygłosić formalną mowę pożegnalną. Po tym, jak usiadł i poprawił ułożenie swoich ceremonialnych szat, mnich powiedział: „Wszyscy powinniście kontynuować właściwe studia i stać się niczym wielkie drzewa, z których buduje się świątynie, i jak ogromne miski, które potrafią przechowywać wiele dobrych rzeczy. Starożytny poeta napisał kiedyś: »Woda przyjmuje formę swojego naczynia. Istoty ludzkie upodabniają się do towarzystwa, w którym przebywają«. Dzisiaj otrzymujecie swoje dyplomy. To naprawdę wspaniale. Jeśli od tej chwili będziecie przyjaźnili się z dobrymi i szlachetnymi ludźmi, wy również w naturalny sposób staniecie się dobrzy i szlachetni, i wypełnicie swoją najwyższą powinność wobec niebios. Jednak jeśli zwiążecie się ze złymi ludźmi podążającymi złymi drogami, w końcu sami stanie się źli. Zawsze pamiętajcie o Buddzie i zadawajcie się tylko z dobrymi ludźmi, a staniecie się wtedy wielkimi drzewami i przechowywać będziecie Dharmę. Taka jest moja dla was pożegnalna rada”. Wszystkim podobała się ta mowa. Siedząc daleko z tyłu sali, młody sługa Man Gong pomyślał: „Cóż za cudowne nauczanie!”. Wszyscy mnisi byli bardzo szczęśliwi.
Po powrocie na swoje miejsce, starszy mnich zauważył dziwnie wyglądającą postać, stojącą na uboczu. W podartych szatach, z długimi włosami i długą, cienką brodą, ten mnich wyglądał niezwykle na tle schludnych, gładko ogolonych mnichów. Jednak chociaż jego wygląd był niedbały, wielkie oczy tego mnicha lśniły jak diamenty. To był nikt inny, tylko mistrz zen Kyong Ho, który właśnie odwiedzał świątynię. Był on już znany w całym kraju jako jeden z największych mistrzów zen w historii koreańskiego buddyzmu.
Mistrz sutr powiedział: „Mistrzu zen, daj nam jedno słowo”.
Nie podnosząc wzroku, Kyong Ho Sunim tylko potrząsnął przecząco głową. „Nie, nie. Jestem tylko podróżnym, który na chwilę się tu zatrzymał. Nie mam nic do powiedzenia.” Po czym Kyong Ho Sunim zamilkł.
„Prosimy, Sunim. Dzisiaj mamy tak ważny dzień.” Młodsi mnisi również prosili go, aby przemówił, dlatego po kilku chwilach milczenia, Kyong Ho Sunim wstąpił na wysokie podium.
Powiedział: „Wszyscy z was są mnichami. Mnisi wolni są od małych osobistych przywiązań i żyją tylko po to, aby służyć innym istotom. Chęć zostania wielkim drzewem albo naczyniem Dharmy przeszkodzi wam w staniu się wielkimi nauczycielami. Wielkie drzewa mają wielkie zastosowanie; małe drzewa mają małe zastosowanie. Dobre i złe miski, wszystkie je można użyć w odpowiedni sposób i żadnych nie należy wyrzucać. Powinniście raczej stać się świetnymi cieślami. Jeśli jesteś dobrym cieślą, to nigdy nie wyrzucasz dużych ani małych drzew, dobrych drzew ani złych. Zręczny cieśla potrafi w swojej pracy użyć każdego rodzaju drzewa. On nigdy nic nie wyrzuca. Dobry czy zły, nie ma to znaczenia. Jeśli pojawiają się dobre rzeczy, musicie znać ich właściwy użytek; jeśli pojawiają się rzeczy złe, również powinniście umieć ich właściwie użyć. Nie przywiązujcie się do dobrego ani nie odrzucajcie złego. Powinniście używać zarówno rzeczy dobrych, jak i złych, i sprawić, aby stały się one właściwe. Dlatego przebywajcie z dobrymi i złymi przyjaciółmi, i nigdy niczego nie odrzucajcie. To jest prawdziwy buddyzm. Moim jedynym dla was życzeniem jest, abyście wyzwolili się od całego pojęciowego myślenia”.
Młody Man Gong Sunim usłyszał to, i natychmiast jego umysł stał się jasny. „To jest mój nauczyciel! To jest mój nauczyciel!” – pomyślał. Kiedy Kyong Ho Sunim opuszczał salę Dharmy, Man Gong Sunim zerwał się z miejsca i podążył za nim. Kyong Ho Sunim poczuł kogoś za sobą i odwrócił się do chłopca.
„Dlaczego za mną łazisz?”
„Mistrzu, podobała mi się twoja mowa – powiedział Man Gong Sunim. – Chciałbym został twoim uczniem. Proszę, pozwól mi pójść z tobą!”
„Kim jesteś?”
„Nie posiadam nazwy ani formy.”
„Jeśli nie posiadasz nazwy ani formy, to kto za mną chodzi?”
„Ach, twoja mowa była naprawdę wspaniała!”
„Jesteś przywiązany do mojej mowy!”
„Nie, mistrzu, nie przywiązałem się do twojej mowy. Ja tylko podążam za twoim umysłem!”
Kyong Ho Sunim uśmiechnął się i ponownie sprawdził Man Gong Sunima. „Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem. Dzieci nie są w stanie studiować buddyzmu.”
„Ludzkie istoty rzeczywiście się starzeją, ale czy pierwotna natura zna młodość albo starość?”
Mistrz zen głośno się roześmiał. „Och, ty niedobry chłopcze! Zabiłeś i zjadłeś Buddę. Ktoś musi się tobą zająć. Chodź ze mną!” Następnie Kyong Ho Sunim zabrał Man Gong Sunima do świątyni Chung Jung Sah i zostawił go tam pod opieką opata.
Man Gong Sunim praktykował bardzo pilnie i bardzo ciężko pracował w świątyni. Od pierwszego spotkania z Kyong Ho Sunimem minęło pięć lat. W krótkim czasie opanował wszystkie ceremonialne śpiewy. Mówi się, że kiedy Man Gong Sunim otwierał usta do śpiewów, słychać było głos samych niebios. Wielu buddyjskich wiernych prosiło go, aby śpiewał dla nich na ceremoniach, był więc zawsze bardzo, bardzo zajęty. Od świtu do nocy Man Gong Sunim śpiewał, często nawet opuszczając posiłki, aby zadowolić wszystkich, którzy prosili o jego śpiew. Pewnego wiosennego dnia, dzień przed urodzinami Buddy, Man Gong Sunim wychodził z głównej sali Dharmy. Właśnie zakończył dużą ceremonię i wracał do biura świątyni z dzisiejszymi datkami. Man Gong Sunim nie jadł od wczesnego ranka i marzył o krótkim odpoczynku przed wieczornym okresem siedzącej medytacji. Był bardzo, bardzo zmęczony.
Przechodząc przez dziedziniec świątyni, młody chłopiec z okolicznej wioski zbliżył się do niego i pokłonił: „Szczęśliwego Dnia Narodzin Buddy, Sunim!”.
„Dziękuję, tobie również.”
Ze złożonymi z szacunku dłońmi, chłopiec powiedział: „Sunim, mam do ciebie pytanie...”
„Cóż to za pytanie?”
„Dziesięć tysięcy dharm powraca do Jednego...”
„Oczywiście – powiedział Man Gong Sunim. – Dziesięć tysięcy dharm powraca do Jednego. Rozumiem to.”
„Moje pytanie brzmi: dokąd powraca Jedno?”
Man Gong Sunim nie był w stanie nic odpowiedzieć. Jego usta otworzyły się, ale nie wyszło z nich nawet jedno słowo. Mały chłopiec patrzył się na niego z uśmiechem, podczas gdy Man Gong Sunim próbował znaleźć jakąś odpowiedź. Minęło kilka sekund, ale usta Man Gong Sunima milczały jak grób. Jego twarz zrobiła się czerwona, potem biała, aż w końcu pociemniała!
„Ha! – powiedział chłopiec. – Nie rozumiesz tego. W ogóle nic nie rozumiesz. Co z ciebie za mnich?” Następnie chłopiec odwrócił się na pięcie, i zniknął tak samo nagle, jak się pojawił.
Teraz Man Gong Sunim nie był zbyt szczęśliwy! „Dokąd powraca Jedno? Dlaczego nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie? Nie wiem...” Wrócił do swojego pokoju i położył się na podłodze, z oczami utkwionymi w suficie. Nie był w stanie nic jeść. Chociaż był zmęczony, nie mógł zasnąć. „Dokąd powraca Jedno? Nie wiem...” Minął dzień. Dwa dni. Trzy dni. Wciąż, od rana do wieczora i znowu do rana, Man Gong Sunim tkwił pogrążony w tym pytaniu. Nie zostawiało go ono nawet na chwilę. „Ten mały chłopiec zadał mi pytanie, a ja nie potrafię na nie odpowiedzieć. To straszne!”
W międzyczasie opat świątyni zaczął się o niego niepokoić. Man Gong Sunim nie jadł ani nie spał przez kilka dni. Jego twarz stała się żółta jak makaron, a pod jego pustymi oczami skóra układała się w grube fałdy. Opat przywołał Man Gong Sunima do swojego pokoju. „Co się z tobą ostatnio dzieje? Czyżbyś myślał o pieniądzach? Zakochałeś się w kobiecie? Jeśli przywiązałeś się do kobiety albo pieniędzy, będziesz musiał opuścić tą świątynię!” Man Gong Sunim nic nie odpowiedział, tylko wbił wzrok w podłogę. To jeszcze bardziej rozgniewało opata. „Co się z tobą dzieje? Odpowiedz mi!”
Po kilku chwilach Man Gong Sunim powoli otworzył usta i przemówił: „Nie lubię pieniędzy. Nie interesuje mnie również żadna kobieta. W ogóle na niczym mi już nie zależy...”.
„W takim razie, dlaczego nie jesz ani nie śpisz od kilku dni?”
„Mistrzu, mam wielkie pytanie, które nie zostawia mnie w spokoju nawet na chwilę.”
„Co to za pytanie? Zapytaj mnie! Odpowiem na każde pytanie.”
Man Gong Sunim powiedział: „Dziesięć tysięcy dharm powraca do Jednego. Dokąd powraca Jedno?”.
Słysząc to, opat głośno się roześmiał. „Co mnie to obchodzi, dokąd powraca Jedno! Te słowa nie są ważne. Dlaczego to cię tak niepokoi?”. Opat próbował przemówić mu do rozsądku, ale żadne słowa nie były w stanie zmienić nastroju Man Gong Sunima. Opat spoglądał na młodego mnicha, siedzącego przed nim w tak opłakanym stanie. „Aha, kolejny dobry mnich został złamany – powiedział opat, kręcąc głową. – Teraz musi on stać się hipisowskim mnichem.” W Korei mówi się, że „osoba-śmieć zostaje mnichem; mnich-śmieć zostaje mnichem zen; mnich zen-śmieć staje się buddą”. Man Gong Sunim nie przedstawiał żadnej wartości dla społeczeństwa, dlatego został mnichem. Ale to jedno pytanie małego chłopca chwyciło go tak mocno, że już nie było z niego żadnego pożytku w zabieganej ceremonialnej świątyni. Opat wiedział już, że dla tego młodego ucznia pozostała już tylko jedna droga: do sali medytacyjnej zen.
Następnego dnia Man Gong Sunim przeprowadził się do klasztoru zen. Od rana do nocy utrzymywał tylko to pytanie: „Dziesięć tysięcy dharm powraca do Jednego. Dokąd powraca Jedno? Niewiem...”. Przez całe dnie siedział w medytacji, utrzymując tylko to pytanie. Jadł tylko raz dziennie; nie spał, tylko siedział w medytacji przez całą noc. Z nikim nie rozmawiał. Pewnego dnia, kiedy siedział w medytacji, w ścianie przed Man Gong Sunimem pojawiła się dziura, tak jakby ściana nagle zamieniła się w szkło. Mógł zobaczyć wszystko, co dzieje się na zewnątrz: skały i drzewa, ptaki i chmury. Widział pana Lee, jak pracuje w klasztornym ogródku, i panią Kim idącą w stronę głównej sali Dharmy. Zobaczył ludzi pijących wodę z kamiennego zbiornika.
„Ooojej! – pomyślał Man Gong Sunim. – Osiągnąłem oświecenie! Osiągnąłem oświecenie!” Kiedy spojrzał do góry na sufit, widział tylko niebo, białe chmury sunące z lewa na prawo, ptaki latające tu i tam. Kiedy spojrzał się za siebie, zobaczył tylko sosny, które rosły za tylnią ścianą sali medytacyjnej. „Ooojej! Osiągnąłem oświecenie! Osiągnąłem oświecenie!” Man Gong Sunim zerwał się ze swojej poduszki; nieopisywalne szczęście promieniowało z jego umysłu.
Następnego dnia udał się do mistrza zen, który zatrzymał się akurat w klasztorze. „Urzeczywistniłem naturę wszechświata. Osiągnąłem oświecenie!”
„Ach, to wspaniale – powiedział mistrz. – W takim razie, mam dla ciebie pytanie: co jest naturą wszechświata?”
Man Gong Sunim odparł: „Kiedy patrzę na dach i ściany, nic tam nie ma. Wszystko zniknęło”.
Mistrz zen uśmiechnął się. „Hmmm. Czy to rzeczywiście jest prawdą?”
„Oczywiście! Nie ma przede mną żadnych przeszkód. Ha ha ha ha ha!”
Jednym niespodziewanym ruchem, mistrz uderzył Man Gong Sunima kijem w głowę.
„Ałaaaa!”
„Gdzie jest teraz twój brak przeszkód?” Man Gong Sunim zwijał się z bólu; oczy wyszły mu na wierzch, twarz zalał rumieniec, a ściany stały się na powrót nieprzeźroczyste. Mistrz zaśmiał się: „I gdzie jest teraz prawda?”.
Man Gong Sunim załamał się. „Nie wiem... Proszę, poucz mnie.”
„Nad jakim kong-anem teraz pracujesz?”
„Dziesięć tysięcy dharm powraca do Jednego. Dokąd powraca Jedno?”
„Man Gong Sunim, czy rozumiesz Jedno?”
„Nie, mistrzu, nie wiem...”
„Musisz najpierw zrozumieć Jedno. To co zobaczyłeś, jest tylko iluzją. Nie zajmuj się tymi rzeczami. Powiedziałeś »nie wiem«. To »nie wiem« jest twoim prawdziwym mistrzem. Utrzymuj tylko umysł nie-wiem, zawsze i wszędzie, a wkrótce zrozumiesz.”
Man Gong Sunim powrócił do swojej praktyki z jeszcze większą determinacją. Mocno utrzymywał umysł nie-wiem, zawsze i wszędzie, bez względu na to, czym się zajmował. Wszystkie jego pytania zebrały się w jedną nieporuszoną masę. Praktykował w ten sposób przez trzy lata, nigdy nie oddzielając się o swojej wielkiej wątpliwości, która ciążyła mu na sercu jak kamień. Pewnego ranka śpiewał Pieśń Porannego Dzwonu. Jedna z linijek śpiewu mówi: „Jeśli pragniesz zrozumieć wszystkich buddów przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, wtedy musisz postrzec, że cały wszechświat jest stwarzany jedynie przez umysł”. Śpiewając ten werset, uderzył w wielki dzwon. Dźwięk promieniował falami, które całkowicie zalały pojęcia podmiotu i przedmiotu; w tej właśnie chwili, umysł Man Gong Sunima nagle otworzył się jak rażony gromem. W jednej ogromnej, nieskończonej chwili zrozumiał, że wszyscy buddowie przebywają w jednym jedynym dźwięku.
Man Gong Sunima rozpierała radość. Wbiegł do sali Dharmy i kopniakiem przewrócił mnicha, który zwykle koło niego siedział. „Ałaaa! – zawołał mnich. – Zwariowałeś?”
„Taka jest natura buddy!” – odpowiedział.
„Osiągnąłeś oświecenie?”
„Tak! Cały wszechświat jest Jednym! Jestem buddą! Jestem Jednym!”
Przez cały następny rok Man Gong Sunim podróżował przez kraj, kopiąc i uderzając więcej niż kilku mnichów. Wkrótce rozniosły się wieści o jego zachowaniu i Man Gong Sunim stał się bardzo sławny. Bardzo mocno w siebie uwierzył, dlatego wielu mnichów się go bało. „Ten Man Gong Sunim to wolny człowiek – mówili. – Nie ma dla niego żadnych przeszkód.”
Rok później Man Gong Sunim postanowił odwiedzić świątynię Ma Gok Sah w Dniu Urodzin Buddy. Wielu z jego braci w Dharmie przybyło z całego kraju, aby wziąć udział w dużej ceremonii. Był tam również mistrz zen Kyong Ho. Kiedy usłyszał o tym Man Gong Sunim, był bardzo szczęśliwy.
Poszedł do pokoju Kyong Ho Sunima. Poprawiając swoją szatę przed wykonaniem pokłonu przed swoim nauczycielem, spojrzał na Kyong Ho Sunima i pomyślał: „Osiągnąłem oświecenie. Ty również osiągnąłeś oświecenie. Ja i mistrz jesteśmy tacy sami, nie potrzebuję więc mu się kłaniać. Ale skoro byłeś moim pierwszym nauczycielem, pokłonię się, jak powinien to uczynić każdy inny mnich...” Man Gong Sunim zbytnio uwierzył w siebie!
Kyong Ho Sunim uśmiechał się tylko, patrząc jak Kyong Ho Sunim się kłania. Całkowicie postrzegł umysł swojego młodego ucznia. „Witam! Wszyscy mówią, że osiągnąłeś oświecenie. Czy to prawda?”
„Tak, to prawda.”
„Och, to wspaniale! Pozwól mi więc zadać ci kilka pytań.” Kyong Ho Sunim zapytał Man Gong Sunima o kilka kong-anów, a ten odpowiedział bez przeszkód. Wtedy mistrz zen wskazał na wachlarz i pędzel do kaligrafii, i zapytał: „Czy ten wachlarz i ten pędzel są tym samym, czy też się różnią?”.
Man Gong Sunim odpowiedział: „Wachlarz jest pędzlem, pędzel jest wachlarzem”. Ta odpowiedź zdziwiła trochę Kyong Ho Sunima. Man Gong Sunim z dużą łatwością odpowiedział na kilka poprzednich pytań, ale ta odpowiedź nie była zbyt jasna. Dlatego przez następną godzinę, z babcinym współczuciem, Kyong Ho Sunim próbował wykazać mu jego błąd, jednak Man Gong Sunim był zbyt dumny ze swego osiągnięcia i nie chciał słuchać. W końcu Kyong Ho Sunim powiedział: „W pieśni pogrzebowej jest wers, który mówi: »Posąg ma oczy, i cicho kapią łzy«. Co to znaczy?”.
Man Gong Sunim nie potrafił nic odpowiedzieć. Otworzył usta, ale nie wyszło z nich ani jedno słowo. Nagle Kyong Ho Sunim krzyknął na niego: „Jeśli tego nie rozumiesz, jak możesz twierdzić, że wachlarz jest pędzlem, a pędzel – wachlarzem?”.
W wielkiej rozpaczy Man Gong Sunim pokłonił się i powiedział: „Przepraszam. Proszę, wybacz mi”.
„Czy rozumiesz już swój błąd?”
„Tak, mistrzu. Co mam zrobić? Proszę, poucz mnie...”
„Budda powiedział, że wszystkie rzeczy mają naturę buddy. Jednak kiedy mnich zapytał wielkiego mistrza zen Joju, czy pies ma naturę buddy, Joju odpowiedział: »Nie!«. Czy to rozumiesz?”
„Nie, nie wiem...”
Kyong Ho Sunim powiedział: „To nie-wiem jest twoim prawdziwym mistrzem. Zawsze utrzymuj umysł, który nie wie, a wkrótce osiągniesz oświecenie”.
Przez następne trzy lata Man Gong Sunim bardzo mocno praktykował. Z wielką odwagą utrzymywał umysł nie-wiem, zawsze i wszędzie. Wtedy pewnego dnia, kiedy usłyszał dźwięk wielkiego świątynnego dzwonu – b-bang-bang! – jego umysł otworzył się niczym uderzenie pioruna. W jednej chwili osiągnął „Mu!” Joju, oraz nauczanie i kong-any wszystkich wielkich nauczycieli.
Głęboko wdzięczny swojemu nauczycielowi, Man Gong Sunim napisał do Kyong Ho Sunima: „Teraz rozumiem dlaczego bodhisattwa odwraca twarz: ponieważ cukier jest słodki, a sól słona”. Po przeczytaniu tych słów mistrz zen Kyong Ho dał Man Gong Sunimowi inka oraz przekaz.
Historia oświecenia mistrza zen Man Gonga jest bardzo znana. Czego ona nas naucza? Po pierwsze, naucza nas, jak ważne jest utrzymywanie próbującego umysłu w każdej sytuacji. Naucza nas o Wielkim Pytaniu, Wielkiej Wierze i Wielkiej Odwadze pewnego mnicha; co więcej, historia ta ukazuje nam różne poziomy osiągnięcia w Zen Najwyższego Wozu. Wiele osób osiąga jakiś rodzaj oświecenia, jakiś głęboki wgląd w naturę wszechświata, ale na ile głębokie jest ich osiągnięcie? Na ile kompletne jest ich osiągnięcie? Pierwsze doświadczenie Man Gong Sunima polegało na osiągnięciu krainy całkowitej pustki oraz magii i wolności: kiedy spoglądał na ściany i sufit, widział tylko przejrzystą przestrzeń. Mógł postrzegać bez żadnych przeszkód, jak wszystko przed nim przychodzi i odchodzi. Oznacza to osiągnięcie wolności i wzajemnego przenikania się całej uniwersalnej substancji. To bardzo wspaniałe osiągnięcie, i wiele osób zatrzyma się w swojej praktyce w tym punkcie, szczególnie, że bardzo łatwo jest osiągnąć wtedy jakiś rodzaj magicznej siły albo specjalnej energii.
Jednak bystrooki mistrz zen pokaże ci, że niezbędny jest jeszcze jeden krok. Tak, dziesięć tysięcy dharm rzeczywiście powraca do Jednego. Man Gong Sunim osiągnął to do głębi. Osiągnął fakt, że „forma jest pustką, a pustka jest formą”. Następnie osiągnął „żadnej pustki, żadnej formy”. Ale „dokąd powraca Jedno”? Wspaniale jest osiągnąć fakt, że wszystko jest ostatecznie Jednym: ale w jaki sposób Jedno funkcjonuje z chwili na chwilę w każdej z rzeczy? Dokąd Jedno powraca? Nawet, jeśli całkowicie osiągniesz krainę magii i nieskrępowanego myślenia, nie możesz się tam zatrzymać. Jest tak dlatego, że osiągnięcie całkowitego oświecenia oznacza powrót do krainy rzeczy takich, jakimi są; oznacza osiągnięcie, że „forma jest formą, pustka jest pustką”. Niebo jest niebieskie. Drzewo jest zielone. Na zewnątrz szczeka pies: „hau, hau!”. Sól jest słona. Cukier jest słodki. Wszystko, właśnie-tak-jak-to, jest prawdą. To nie jest nic specjalnego. Kiedy widzisz, kiedy słyszysz, kiedy wąchasz, kiedy smakujesz, kiedy dotykasz i kiedy myślisz – wszystko, takie, jakie jest, jest prawdą. Pozbądź się swojego Małego Ja, a osiągniesz Nic-Ja, czyli pusty umysł. Jeśli kontynuujesz swoją praktykę i nie przywiązujesz się do tego miejsca całkowitej pustki, wtedy cały wszechświat i ty całkowicie stajecie się jednym. Widzisz jasno, słyszysz jasno, wąchasz jasno – wszystko jest jasne! Dzieje się tak dlatego, ponieważ nie istnieje już podmiot i przedmiot, wewnątrz i zewnątrz. W tym punkcie podmiot i przedmiot całkowicie stają się jednym. Wewnątrz i zewnątrz całkowicie stają się jednym. Niebo i ty stajecie się jednym: wtedy istnieje tylko niebieskość. Cukier i ty stajecie się jednym: wtedy istnieje tylko słodycz. Pies i ty stajecie się jednym: wtedy tylko „hau!”. Inną tego nazwą jest świat kompletny, miejsce, dokąd powraca Jedno. To jest najwyższe nauczanie najwyższego wozu wszystkich buddów i wielkich nauczycieli. Wszystko jest prawdą, właśnie-tak-jak-to. Czasami nazywamy opisujące ten punkt nauczanie krainą Patriarchalnego Zen.
BRAK PRZYWIĄZANIA DO JĘZYKA
Ścieżka studiowania pism
Ścieżka recytowania imienia Buddy
Ścieżka mantr
Ścieżka praktyki zen
Istnieje wiele błędnych wyobrażeń na temat natury nauczania i praktyki zen. Nauczanie zen oznacza po prostu nie przywiązywanie się do języka. Jeśli pragniesz osiągnąć drogę Buddy, nie przywiązuj się do mowy i słów. Jest pewien słynny wers zen, który mówi: „Nie polegając na mowie i słowach, specjalny przekaz poza Sutrami: wskazując bezpośrednio na umysł, postrzeż swoją prawdziwą naturę i stań się buddą”. To jest bardzo interesujące nauczanie. Ukazuje, w jaki sposób praktyka zen jest niezależna od rozumienia, ani od książkowej wiedzy, ani od jakiś naukowych tytułów i dyplomów. Nie ma ona nic wspólnego z czyimś ilorazem inteligencji ani bystrością. Medytacja zen wskazuje bezpośrednio na nasze umysły, abyśmy osiągnęli naszą prawdziwą naturę. Z powodu tego nacisku na osiągnięcie umysłu zamiast tylko pojęciowego rozumienia, czasami ludziom wydaje się, że zen jest anty-intelektualny. To nie jest właściwy pogląd. Nauczanie zen oznacza: w jaki sposób używasz słów, w jaki sposób właściwie używasz mowy, aby pomóc wszystkim istotom? To jest bardzo ważne. Aby to zrobić, musisz najpierw bardzo mocno praktykować i osiągnąć swoją prawdziwą naturę sprzed myślenia. Musisz osiągnąć naturę umysłu, a wtedy właściwa funkcja mowy i słów pojawi się sama. Tylko w ten sposób możemy używać języka, nie przywiązując się do niego. Ale w jaki sposób praktykujemy?
Można praktykować na wiele różnych sposobów; istnieje bardzo wiele różnych stylów i technik. Mówiliśmy już o tym. Amerykanie jedząc używają noża i widelca; Koreańczycy – pałeczek i łyżki; Japończycy – tylko pałeczek, a wiele osób w Indiach i w Afryce wcale nie używa ani pałeczek, ani łyżki, ani widelca. Po prostu biorą jedzenie w palce i wkładają do ust! To wszystko są tylko techniki jedzenia. Najważniejszą sprawą nie jest sama technika – czy jest „właściwa”, czy też nie – ale czy się najadłeś? Techniki różnią się od siebie, ale pełny żołądek wszędzie jest ten sam. Dlatego właśnie praktykujemy zen, używając różnych narzędzi. Narzędzia mogą demonstrować różne style, ale jeśli używa się ich z właściwym kierunkiem, każde z nich może pomóc nam odnaleźć własną drogę.
W praktyce buddyjskiej mamy cztery główne techniki studiowania nauczania Buddy: czytanie sutr, intonowanie imienia Buddy, praktykę mantry oraz medytację. Chociaż uważa się medytację za najbardziej bezpośredni sposób urzeczywistnienia nauki Buddy, każda z nich może być dla ciebie bardzo użyteczna. Jednak jeśli przywiążesz się do sutr, albo do intonowania imienia Buddy, albo do mantry, albo nawet do niektórych aspektów formalnej siedzącej medytacji, wtedy każda z tych technik może stanąć ci na przeszkodzie i sprowadzić na niewłaściwą drogę. Dlatego najważniejszą rzeczą, o której należy pamiętać, to nie przywiązywanie się do niczego, a raczej właściwe używanie każdej praktyki albo techniki, aby znaleźć swoją prawdziwą naturę.
Budda usiadł pod drzewem bodhi, aby urzeczywistnić swoją prawdziwą naturę i przeciąć niekończący się strumień cierpienia. Po osiągnięciu oświecenia dał wiele, wiele mów Dharmy, które następnie spisano i nazwano sutrami. Te zapiski słów Buddy wskazują tylko na jego osiągnięcie, którego my również jesteśmy w stanie doświadczyć. Jednak same z siebie te sutry nie są w stanie bezpośrednio dać nam tego osiągnięcia. Ponieważ buddyzm nie jest ani dogmatem, ani teologią, czytanie sutr nigdy nie miało za zadanie zastępować właściwej praktyki. Jeśli jednak czytamy sutry z umysłem nie-wiem, i nie przywiązujemy się do ich słów i mowy, wtedy sutry mogą pomóc naszej praktyce. Umacniają nasz umysł wiary i utrzymują w jasności nasze poznanie. Przekazują również naszym umysłom rozległy i szeroki punkt widzenia, ponieważ sutry często mówią o wielu innych wszechświatach i światach spontanicznie współistniejących z naszą ludzką krainą.
Jeśli czytasz sutry z nie-myślącym umysłem, wtedy sutry potrafią pomóc; jednak jeśli zaczynasz myśleć, sprawdzać, trzymać, chcieć, wtedy nawet sutry są w stanie wysłać cię wprost do piekła. Widzieliśmy już kilka przykładów wielkich mistrzów sutr, którzy byli tak do nich przywiązani, że nie potrafili postrzec, na co one wskazują. „Brak przywiązania do języka” oznacza, że osiągnięcie nauczania Buddy jest niezależne od mowy i słów. Co ważniejsze, oznacza: w jaki sposób używamy mowy i słów, aby pomagały naszej praktyce? Jeśli nawet tylko trochę przywiążesz się do jakiejś mowy i słów, do czegokolwiek napisanego albo powiedzianego, wtedy będzie ci trudno zrozumieć szpik nauczania Buddy. Szpik tego nauczania można zrozumieć jedynie dzięki medytacji. Dlatego właśnie mówimy: „odłóż to wszystko” – poglądy, wierzenia i filozofie nie pomogą ci w twoim życiu, nawet te buddyjskie. Czytając sutrę albo recytując mantrę, nie przywiązuj się do żadnego specjalnego znaczenia, zawartego w słowach. Czytając sutry, musisz poszukiwać ukrytego znaczenia, na które te słowa wskazują. Wielu ludzi potrafi całkiem mocno przywiązać się do samych idei albo wyrażeń przeczytanych w sutrach. Wierzą, że ten albo inny pogląd jest prawdziwy, albo właściwy, albo kompletny. Później być może będą się ostro sprzeciwiać ludziom, którzy nie zgadzają się z tym nauczaniem. „Nie rozumiesz tej sutry, nie rozumiesz nauczania Buddy!” „Nie, to ty nie rozumiesz nauczania Buddy!” To jest najgorsza buddyjska choroba. Nauczanie Buddy polega na nie przywiązywaniu się do niczego, utrzymywaniu umysłu czystego jak przestrzeń, tak aby funkcjonować z chwili na chwilę, pomagając wszystkim istotom. Dlaczego więc przywiązywać się do sutr? Znajdź jasne znaczenie poza słowami, i tylko rób to. Tylko praktykuj.
To samo odnosi się do recytowania imienia Buddy. Wiele osób przychodzi codziennie do sali Dharmy i śpiewa Kwan Seum Bosal, Kwan Seum Bosal, Kwan Seum Bosal, albo Om mani padme hum. Ten rodzaj praktyki nie jest ani dobry, ani zły. Po prostu nie pozwól sobie przywiązać się do Kwan Seum Bosal. „Och, Kwan Seum Bosal da mi pieniądze.” „Kwan Seum Bosal da mi szczęście.” „Kwan Seum Bosal pomoże mojemu synowi dostać się do dobrej uczelni.” Z tego rodzaju umysłem twoja praktyka posuwa się w złym kierunku i nie pomoże ci w twoim życiu. Jednak śpiewając, po prostu utrzymuj Wielkie Pytanie. Zawsze pytaj siebie samego: „Kto śpiewa Kwan Seum Bosal? Czym jest ta rzecz, która wciąż i wciąż próbuje? Kto to słyszy, w tej właśnie chwili?”. Kiedy utrzymujesz wielką wątpliwość, twoje śpiewanie jest prawdziwą praktyką medytacyjną, ponieważ każda praktyka utrzymująca Wielkie Pytanie jest praktyką nie-wiem. „Czym jestem?” odcina całe myślenie i sprawia, że powracamy do naszej pierwotnej natury sprzed myślenia.
Ludzie często używają mantr, aby osiągnąć jakieś szczególne doświadczenie albo rzecz. Jeśli intonujesz mantrę z tego rodzaju pełnym pragnień umysłem, nie jest to już prawdziwa medytacja. Ludzie praktykujący w ten sposób już utracili swoją drogę. Niektórzy śpiewają mantrę, która jest tytułem Sutry Lotosu: Namu myoho renge-kyo, aby zdobyć dobry samochód, albo dobrą pracę, albo dobrą partnerkę czy partnera. Ale w Sutrze Lotosu w ogóle o nic takiego nie chodzi! Ludzie robią to, aby znaleźć się w jakiejś dobrej sytuacji. Czasami nazywamy to praktyką „chcę-czegoś”. Każda praktyka, która ma jakiś cel, tak naprawdę jest przeszkodą. Nie może uratować tych ludzi z oceanu cierpienia; nigdy nie odetnie narodzin i śmierci w ich umysłach. Jednak jeśli używają oni tej samej mantry z innym nastawieniem, głęboko zapytując samych siebie: „Kto to robi? Skąd to pochodzi?”, wtedy powracają do prawdziwej medytacji, w tym samym momencie. Sama mantra nie ma większego znaczenia, ale kierunek i pytanie to sprawy najwyższej wagi.
Medytacja zen nie jest niczym specjalnym. Ścieżka zen może zawierać w sobie te wszystkie praktyki, jak również jedzenie, stanie, chodzenie, leżenie, granie w tenisa. Co nie jest zen? Jednak wiele osób ma pewne bardzo mocne poglądy na medytację, i bardzo się do tych poglądów przywiązuje. Ludzie słyszą o „codzienny umysł jest prawdziwą Drogą” mistrza zen Nam Cheona i używają tych słów, aby usprawiedliwić swoją niechęć do mocnej praktyki. W międzyczasie inni ludzie nauczają, że zen musi być dla ciebie trudnym fizycznie doświadczeniem. Wielu uczniom zen wydaje się, że zen powinien być swego rodzaju ekstremalnym treningiem samurajskim. Wierzą oni tylko w mocną medytację siedzącą – jedna pozycja, bez najmniejszego ruchu. Jednym z moich uczniów jest mnich, który podczas praktyki w Japonii połamał sobie rzepki kolanowe, ponieważ słynny roshi powiedział mu, że jeśli uczeń nie złamie sobie rzepek, siedząc w pełnym lotosie, to nigdy nie będzie miał w sobie wystarczająco dużo woli, aby osiągnąć oświecenie. Tego rodzaju nauczanie jest najgorszą chorobą zen! Jest przywiązaniem do formy i przywiązaniem do cierpienia. Nazywamy to również przywiązaniem do siedzenia ciała.
Wiele lat temu w Chinach żył pewien młody mnich znany z tego, że nieustannie bardzo mocno praktykował. Od rana do wieczora siedział w medytacji w świątyni swojego nauczyciela, Siódmego Patriarchy. Mówiło się, że nawet nie kładł się do snu. Wszystkim wydawało się, że ze wszystkich mnichów w świątyni ten był najpilniejszy, ponieważ zawsze tylko siedział w medytacji, co by się nie działo.
Pewnego dnia Patriarcha postanowił sam sprawdzić praktykę tego zagorzałego młodego mnicha. Kiedy odwiedził jego mnisią celę, zastał go pogrążonego w głębokiej medytacji. „Co robisz?” – zapytał.
Młody mnich opowiedział: „Praktykuję siedzenie zen”.
„Jaki jest cel siedzenia zen?”
„Chcę stać się buddą.”
„Och, to wspaniale!” – powiedział Patriarcha. Nie mówiąc nic więcej, Patriarcha poszedł do ogrodu i przyniósł z powrotem kamień i kawałek dachówki, po czym zaczął pocierać dachówkę kamieniem.
Zgrzytliwy dźwięk zniszczył spokój i cisze mnicha. Próbował on ignorować ten dźwięk, ale Patriarcha wciąż pocierał kamieniem dachówkę. Dźwięk był naprawdę okropny! Po kilku minutach nie był w stanie go już dłużej znieść. „Mistrzu, co robisz?”
Patriarcha odpowiedział: „Próbuję zrobić lustro”.
„To przecież niemożliwe. W jaki sposób chcesz zrobić lustro, polerując dachówkę?”
„A w jaki sposób ty chcesz stać się buddą, siedząc zen?”
Te słowa wstrząsnęły młodym mnichem, i pokłonił się on swojemu nauczycielowi. „Gdzie popełniam błąd w mojej praktyce? Proszę, poucz mnie.”
„Kiedy koń nie chce ciągnąć wozu, to kogo smagasz batem: konia czy wóz?”
„Mistrzu, uderzanie biczem wozu byłoby głupotą.”
„W ten sam sposób powinieneś postrzegać medytację. Wóz jest twoim ciałem, a koń – twoim umysłem. Jeśli pragniesz zrozumieć swoją prawdziwą jaźń, musisz dołożyć starań, aby znaleźć swój umysł, zamiast dręczyć swe ciało.”
Słysząc te słowa, mnich osiągnął oświecenie. Od tamtej chwili właściwie praktykował medytację, i następnie osiągnął oświecenie i otrzymał od Siódmego Patriarchy Przekaz Dharmy. Jest teraz znany jako Ma Jo (Ma-tsu), jeden z największych mistrzów zen, jacy kiedykolwiek żyli.
Prawdziwy zen oznacza siedzenie umysłu; oznacza utrzymywanie nieporuszonego umysłu, zawsze i wszędzie. Jest niezależny od żadnej szczególnej pozycji. W wielu zendo kładzie się zbyt wielki nacisk na uzyskanie w czasie siedzenia jakiejś intensywnej energii. „Jestem uczniem zen. Haaaa!” W czasie rozmów osobistych z nauczycielem, jeśli uczeń nie krzyczy wystarczająco głośno, roshi powie: „Źle! Więcej energii!”
„Haaaa!”
„Mocniej!”
„Haaaaaaa!”
Taki styl ukazuje przywiązanie do jakiegoś wyobrażenia na temat zen. Jeśli masz na temat zen jakieś wyobrażenie, wtedy to już nie jest zen. Jeśli jesteś przywiązany do zen, będziesz miał problem, ponieważ utrzymywanie jakiegoś wyobrażenia na temat medytacji już nie jest zen, lecz jakimś treningiem samurajskim albo kendo. Zen oznacza: całkowicie się rozluźnij. Wielki chiński mistrz zen Nam Cheon powiedział: „Codzienny umysł jest prawdziwą drogą”. Nie rób z zen nic specjalnego; robiąc z zen coś specjalnego, stwarzasz w swoim umyśle wiele przeszkód.
Kiedy Budda żył, dawał tylko mowy na temat Dharmy. Nigdy nie nauczał sutr, ani nie dawał specjalnych mantr, ani nie intonował swojego imienia. Ludzie słuchali jego mów, a następnie wracali do domu i medytowali. Siedzieli w medytacji pod drzewami albo na wysokich skałach. Najważniejszą rzeczą charakteryzującą ich praktykę było jedynie spoglądanie wewnątrz, głęboko wewnątrz, aby odnaleźć swoją prawdziwą naturę. W ten właśnie sposób pierwsi uczniowie Buddy osiągnęli jego nauczanie, chronili je i przekazywali aż do naszych czasów. W taki właśnie sposób osiągnęli swoją prawdziwą naturę i prawdę. W ten właśnie sposób osiągnęli właściwą drogę i właściwe życie. Przecież droga medytacji to sposób, w jaki sam Budda osiągnął oświecenie. Dlatego, jeśli pragniesz praktykować buddyzm, nie powinieneś nigdy przywiązywać się do jakiejkolwiek mowy ani słów. Nie przywiązuj się do żadnej techniki. To jest pierwszy kurs nauczania Buddy.