- W empik go
Koń, który skacze przez chmury. Opowieść o szpiegowskiej misji, Jedwabnym Szlaku i powstaniu współczesnych Chin - ebook
Koń, który skacze przez chmury. Opowieść o szpiegowskiej misji, Jedwabnym Szlaku i powstaniu współczesnych Chin - ebook
Szóstego lipca 1906 roku baron Gustaf Mannerheim wsiadł w Petersburgu do nocnego pociągu i wyruszył z powierzoną mu przez cara Mikołaja II misją zebrania materiałów wywiadowczych o przeprowadzanych przez dynastię Qing radykalnych reformach. Mannerheim, jeden z ostatnich tajnych agentów cara, skrupulatnie udokumentował niemal wszystkie oblicza modernizacji Chin, od reformy oświaty i inwestycji zagranicznych po walkę Tybetu o niepodległość.
Szóstego lipca 2006 roku pisarz Eric Enno Tamm wsiada do takiego samego pociągu, rozpoczynając podróż śladami Mannerheima. Choć nie dostaje chińskiej wizy, znajduje sposób na przedostanie się do Państwa Środka i przemierza Jedwabny Szlak tą samą trasą, co Mannerheim, odkrywając zarówno niezwykłe podobieństwa, jak i ogromne różnice między Chinami sprzed stu lat a dzisiejszymi.
Wnikliwe spojrzenie na przeszłość Chin każe autorowi stawiać niepokojące pytania o przyszłość tego kraju. Jak napisał Konfucjusz, „Studiuj przeszłość, jeśli chcesz przepowiedzieć przyszłość” i to właśnie czyni Tamm w książce "Koń, który skacze przez chmury".
„Podążając śladami barona Carla Gustafa Mannerheima, ostatniego carskiego szpiega biorącego udział w tak zwanej Wielkiej Grze, Tamm stworzył dzieło o ogromnym rozmachu. Łączy w nim relację z długiej i żmudnej podróży – 9 miesięcy i 17 tysięcy kilometrów z Petersburga przez Wyżynę Tybetańską i pustynię Gobi do Pekinu – z wątkiem historycznym, ujawniając tajniki misji szpiegowskiej na nieznanych terytoriach na początku XX wieku. Jest to wyprawa do samej duszy Państwa Środka i korzeni współczesnych Chin. Tamm w swojej relacji, obfitującej w opisy niebanalnych postaci, surowych warunków geograficznych i historycznych niespodzianek, jawi się jako nieustraszony łowca przygód, świetny pisarz i wnikliwy historyk. Wspaniała książka”.
Wade Davis
„Złożona, ambitna opowieść o pełnej przygód podróży przez współczesną Azję Środkową […] naprawdę genialna.”
„Kirkus Reviews”
Książkę uzupełnia interaktywna strona horsethatleaps.com , która dokumentuje dwie pełne przygód podróże po Jedwabnym Szlaku, dawną i współczesną, i jest opowieścią ku przestrodze poświęconą niesamowitemu rozwojowi Chin.
Autora można również obserwować w różnych mediach społecznościowych (blog, Facebook, Twitter, Flickr, YouTube).
Spis treści
Uwagi
Prolog: przekroczenie Linii Mannerheima
EURAZJA
1. Petersburg: tajny agent
2. Azerbejdżan: nagroda Nobla
3. Turkmenistan: strach i odraza
4. Uzbekistan: powrót do Wielkiej Gry
5. Kirgistan: na Syntetycznym Szlaku
CHINY ZACHODNIE
6. Kaszgar: mission impossible
7. Do Hotenu: oazy i forpoczty
8. Pasmo Tienszan: koń, który skacze przez chmury
9. Urumczi: bankiet
10. Do Dunhuangu: łowcy skarbów
11. Korytarz Gansu: barbarzyńcy przekroczyli bramę
12. Lanzhou: chińskie odrodzenie
13. Labrang: pod gradem kamieni
CHINY PÓŁNOCNE
14. Xi’an: kapitalizm z chińską twarzą
15. Henan: harmonijna wieś
16. Taiyuan: opium dla ludu
17. Wutai Shan: wędrowiec
18. Mongolia Wewnętrzna: Czarny Szlak
19. Pekin: ponowne przebudzenie
Epilog: na Dworzec Fiński
Podziękowania
O źródłach
Przypisy
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8002-078-8 |
Rozmiar pliku: | 8,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
tajny agent
Pośród wszystkich spraw nie ma bardziej tajnych niż te,
które dotyczą szpiegostwa.
Sun Tzu, Sztuka wojenna
(przekład Roberta Stillera)
Wiosną 1906 roku Joseph Conrad zaczął pisać Tajnego agenta. Ta mroczna, satyryczna powieść opisuje zagrożenie fanatyzmem i terrorystyczny zamach bombowy w Londynie. Conrad uchwycił w niej niepokój przełomu wieków – epoki bardzo, jak się wydaje, podobnej do naszej. „Ale co można powiedzieć na akt niszczycielskiej zaciekłości tak absurdalny, że nie da się zrozumieć, wytłumaczyć, pomyśleć niemal – akt po prostu szalony?” – pyta autor^().
Seria zamachów bombowych i zabójstw – ukuto nowy termin „propaganda czynem” – budziła przerażenie w realnym świecie^(). W samej tylko Rosji w 1906 roku terroryści zastrzelili albo rozerwali bombami na strzępy tysiące urzędników państwowych^(). Terroryzm szybko się szerzył, obejmując cały świat. Do 1913 roku zamordowano sześciu premierów, trzech prezydentów oraz dziesiątki dyplomatów i polityków^().
Petersburg był pod jednym względem kolebką współczesnego terroryzmu. W 1862 roku młody szwedzki wynalazca Alfred Nobel, którego ojciec działał w Rosji jako znany fabrykant broni, używszy nitrogliceryny, spowodował podwodną eksplozję w kanale blisko petersburskiej fabryki należącej do jego krewnych. Dwa lata później wynalazł dynamit. Materiał ten, stosunkowo bezpieczny i łatwy w użyciu, pod wieloma względami wyrównał szanse: jego „niszczycielska zaciekłość” potrafiła wysadzać królewskie powozy i pałace oraz wywołać powszechną histerię szerzącą się dzięki nowym masowym środkom przekazu – gazetom i telegrafowi. Jeden szokująco niszczycielski akt samotnego fanatyka terroryzował masy.
Tak właśnie postępowała Narodnaja Wola, rosyjska grupa terrorystyczna. W 1880 roku jej członkowie zdetonowali bombę w Pałacu Zimowym, a rok później granat rzucony przez zamachowca urwał nogi Aleksandrowi II, kończąc jego oświecone panowanie. W obliczu narastającej przemocy reakcyjne władze nasiliły brutalne represje wobec robotników, studentów i inteligencji wzywających do społecznych i gospodarczych reform. Wkrótce doszło nawet do tego, że liberałowie finansowali i pochwalali terroryzm^(). Wszystko zaś znalazło kulminację w strajku generalnym i próbie dokonania rewolucji w październiku 1905 roku.
Owej jesieni baron Gustaf Mannerheim, oficer 52. Niżyńskiego Pułku Dragonów, wróciwszy z wojny w Mandżurii, zastał Petersburg „ogarnięty strachem i waśniami”^(). W wieku zaledwie trzydziestu ośmiu lat został niedawno awansowany na stopień pułkownika za męstwo na polu bitwy i spodziewał się, że powierzą mu ambitną misję. Na początku marca wezwano go do siedziby Sztabu Generalnego w Petersburgu. Jest to ogromny neoklasyczny budynek ukoronowany „Rydwanem Zwycięstwa”. Centralny łuk łączy dwa wygięte skrzydła zdobione śnieżnobiałymi kolumnadami i złoconymi balustradami. Mannerheima powitał generał Fiodor Fiodorowicz Palicyn, szef Sztabu Generalnego, i zapytał, czy gotów byłby wrócić do Azji w tajnej misji wywiadowczej.
Poniżająca klęska zadana Rosji w 1905 roku przez Japonię obnażyła poważne niedociągnięcia wywiadu armii carskiej na wszystkich polach: taktycznym, operacyjnym i strategicznym^(). Rosja w sposób godny ubolewania nie doceniła przeciwnika. Palicyn powołał do życia niezależne sekcje wywiadu i skupił uwagę na „młodych, wojowniczych, energicznych mocarstwach żądnych działania i podboju”^(). Modernizacja i rosnąca siła militarna Japonii okazały się zgubne dla Rosji. Teraz Palicyna zaczął niepokoić rozwój Chin.
Przez blisko wiek Rosja i Wielka Brytania brały udział w tak zwanej Wielkiej Grze, walce o utworzenie imperium na Wschodzie. Rosja, łaknąca rynków zbytu i terytoriów, słała swoje wojska na stepy Azji Środkowej, docierając w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku do gór Pamiru, które graniczyły z Indiami. Brytyjczyków przerażała myśl o rosyjskiej inwazji na ich główną kolonię, klejnot korony, choć Rosja – sromotnie pokonana przez Japonię i osłabiona wewnętrznymi zamieszkami – nie mogła sobie pozwolić na rozstrzygające starcie z Wielką Brytanią w tym rejonie świata.
Inna była wszakże sytuacja Chin. Państwo Środka znacznie uwiędło pod panowaniem Mandżurów, etnicznej kasty, z której wywodziła się dynastia Qing. Dwieście pięćdziesiąt lat dekadenckiego stylu życia, bratobójczych waśni i izolacji od zmieniającego się świata osłabiło cesarstwo. Broń i taktyka wojskowa były przestarzałe, wręcz średniowieczne. Większość regionów kraju prawie nie znała nowoczesnych fabryk, stalowych mostów, kolei żelaznych i telegrafu. Klęski żywiołowe, głód i wewnętrzne bunty jeszcze bardziej nadwerężyły potęgę Chin. Pod koniec XIX wieku Japonia i wielkie mocarstwa bez trudu wyszarpywały koncesje handlowe i ustępstwa terytorialne na warunkach upokarzających dla potężnych niegdyś Mandżurów.
Rosyjski Sztab Generalny wyniósł z wojny z Japonią naukę, którą dobrze zapamiętał: kraj azjatycki stosujący zachodnią technologię i metody produkcji przemysłowej potrafił pokonać wielkie europejskie mocarstwo. Palicyn wiedział, że zreformowane Chiny dysponujące kolejami żelaznymi i fabrykami broni mogą stać się niebezpiecznie silne. I rzeczywiście, ośmielone przykładem Japonii zaczęły wdrażać radykalne reformy. Palicyn miał też jednak świadomość, że terytorium Chin graniczące z należącym do Rosji Turkiestanem było słabe pod względem militarnym. W najbardziej wysuniętej na zachód prowincji Sinciang („Nowe dominium”) trwały niepokoje wzniecane przez muzułmanów, stanowiła więc ona łatwy cel rosyjskiego podboju. Wielka Gra przesuwała się na wschód, generał potrzebował dokładnych informacji wywiadowczych z tamtego terenu. Główne cele tajnej misji przedstawiały się następująco:
• zebrać informacje oraz materiały militarno-statystyczne, zwłaszcza o chińskich prowincjach za Wielkim Murem;
• ustalić, w jakim stopniu w poszczególnych regionach da się zauważyć najnowsze reformy wprowadzane przez chińskie władze;
• zbadać przygotowania obronne, reformy dotyczące wojska oraz wyszkolenie żołnierzy;
• ustalić, do jakiego stopnia prowincje skolonizowane są przez etnicznych Chińczyków i w jakim zakresie Pekin zreformował lokalne władze;
• ocenić ogólną sytuację i stosunek społeczności lokalnych do polityki władz chińskich, ruchy polityczne w regionach oraz wśród lokalnych plemion zmierzające do samostanowienia, rolę, jaką odgrywa w nich Dalajlama, stosunek do Rosji i Japonii, a także zakres wpływów japońskich we wszystkich działaniach podejmowanych przez władze chińskie;
• zbadać drogę do Kaszgaru, a stamtąd do Lanzhou i Pekinu głównie po to, by ustalić, czy da się wysłać do Lanzhou rosyjską kawalerię i oddzielne jednostki wojskowe^().
Imponujące zadanie, na które przeznaczono dwa lata, zaskoczyło Mannerheima. „Nie tak łatwo było jednak zdecydować się w niemal jednej chwili na tak długą rozłąkę z cywilizacją. Dopiero co wróciłem przecież z ciężkiej wojennej próby” – pisał^(). Poprosił o czas do namysłu.
* * *
Ciepłego letniego poranka wsiadłem na dworcu w Helsinkach do ekspresu Sibelius. Pociąg wlókł się przez brzozowe i sosnowe lasy, aż przekroczył fińską granicę, za którą zaczynał się inny świat. Ruiny Linii Mannerheima ukryte w karelskich lasach ciągnęły się około stu kilometrów w głąb terytorium Rosji. Rejon przygraniczny to mroczny świat korupcji, gangsterskiego kapitalizmu, alkoholizmu, skrajnej nędzy i postsowieckiego upadku przemysłu. Pociąg mijał podupadłe miasta, gdzie z budynków obłaziła farba, rozsypujące się dacze z desek i wiejskie cerkwie. W Karelii rumiane babuszki sprzedają soloną rybę i niepasteryzowane mleko w plastikowych butlach po napojach, a młodsze kobiety sprzedają siebie. „Kiedy sześćdziesiąt lat temu przyszli tu Finowie, powiedzieli do Rosjan «Ręce do góry!»” – opowiadał mi przyjaciel z Finlandii. „Teraz, gdy przyjeżdżają do Karelii, mówią «Nogi w górę!»”. Opuszczone punkty kontrolne na poboczach i wieże strażnicze przypominały mi o „najokrutniejszej despotii w dziejach świata”, jak określił to Mannerheim^().
Po pięciu godzinach zieleń i nędza rosyjskiej prowincji ustąpiły miejsca chaosowi przedmieść Petersburga: ogromnym elektrowniom, kominom fabrycznym, wieżom linii przesyłowych, nieczynnym fabrykom, terminalom naftowym i blokom z wielkiej płyty. Wysiadłem z pociągu na Dworcu Ładoskim prosto w duszne powietrze delty Newy. Aleksiej Szkwarow, emerytowany kapitan marynarki wojennej, powitał mnie bez uśmiechu ostrożnym uściskiem dłoni.
– To dla pana – powiedziałem wręczając mu butelkę Marskin Ryyppy, czyli „Napitku Marszałka”, słynnego fińskiego alkoholu, który składa się z okowity doprawionej dżinem i wermutem. Wyobraziłem sobie, że ten ulubiony trunek marszałka Mannerheima będzie idealnym prezentem dla rosyjskiego marynarza.
– Nie piję – odparł bezceremonialnie.
Instytut Fiński w Petersburgu skontaktował mnie ze Szkwarowem, który miał mi pokazać miasto. Czterdziestosześcioletni Szkwarow miał przystrzyżoną siwiejącą brodę i nienaganny przedziałek. Niezobowiązujący strój – mokasyny, koszulka polo, okulary słoneczne marki Moschino – kontrastował z jego poważnym, niekiedy pryncypialnym zachowaniem. Wychował się w Petersburgu i dwadzieścia jeden lat służył jako inżynier w marynarce wojennej, zanim przeszedł do biznesu. Teraz ten skromny potentat nowej Rosji miał firmę budowlaną, gazetę, restaurację, studio telewizyjne, małe muzeum i wydawnictwo. W wolnym czasie pisał pracę magisterską z historii na Petersburskim Uniwersytecie Państwowym. „Marzyłem o tym od dziecka” – zwierzył mi się. Tematem pracy była służba Mannerheima w armii Imperium Rosyjskiego.
– Mannerheim był Rosjaninem przez pięćdziesiąt jeden lat, prawie całe swoje życie – powiedział Szkwarow, paląc marlboro i zręcznie prowadząc lśniącego czarnego SUV-a marki Nissan przez chaos petersburskiego ruchu ulicznego. – Lata, które spędził w armii rosyjskiej, są pod wieloma względami kluczem do jego późniejszego życia, ale Finowie nie lubią o tym mówić.
– Rosjanie też nie lubią – wtrąciłem się. – Mannerheim przez większą część XX wieku był w Petersburgu persona non grata. Oczerniano go. Komuniści nazywali go faszystą, „Rzeźnikiem”.
– To część naszej historii – stwierdził w zamyśleniu. – Część naszej tragedii.
Przez most Aleksandra Newskiego wjechaliśmy do śródmieścia. Szkwarow wskazał na pomnik patrona mostu, wspominając z dumą, że właśnie w tym miejscu ten rosyjski władca pokonał Szwedów. Na jego cześć wzniesiono piękny monaster. Szeroki, imponujący bulwar też nosi jego imię. „Niewiele stolic świata – pisał kiedyś Mannerheim – posiada tak wspaniałą arterię jak Newski Prospekt”^(). Wypatrzyłem po lewej stronie Dworzec Moskiewski, skąd odjeżdżają pociągi do stolicy Rosji. „Nie lubię Moskwy – powiedział Szkwarow. – Pełno tam pieniędzy i przestępców. Petersburg to carska i wojskowa stolica”.
Piotr Wielki też nie lubił Moskwy. W 1703 roku odwrócił się od dawnego Wielkiego Księstwa Moskiewskiego z jego zabobonnymi bojarami i średniowiecznymi tradycjami. Założył miasto Petersburg, które miało stać się dla Rosji „oknem na Zachód”. Wzniesienie nowoczesnej europejskiej metropolii na malarycznych bagnach Newy miało być dowodem na modernizację Rosji. Car sprowadził architektów z Europy, żeby zbudowali bulwary i mosty, nabrzeża i gmachy. Pod koniec panowania Katarzyny Wielkiej architektura miasta przywodziła na myśl potęgę i sławę starożytnego Rzymu. Szkwarow pokazał mi księgarnię mieszczącą się w neoklasycznym pałacu, most Aniczkowa z kamiennymi łukami i galopującymi końmi z brązu, sobór Kazański inspirowany rzymską Bazyliką św. Piotra. Na końcu arterii zobaczyłem w oślepiającym słońcu budynek Admiralicji. Jego pozłacana iglica z wiatrowskazem przypominała wykrzyknik postawiony nad siedzibą sztabu marynarki wojennej.
Skręciliśmy w prawo w Wielką Morską. Za czasów Mannerheima był to elegancki adres. Przy tej ulicy mieściły się niegdyś wytworne restauracje, pałace, banki i sklep złotnika Fabergé^(). Dziś w jednej z neoklasycznych rezydencji znajduje się niedrogi hotel. Fasadę budynku szpecą odłażąca żółta farba i kruszące się stiuki. Po zameldowaniu się poszliśmy w kierunku siedziby Sztabu Generalnego. Sklepione przejście nad Wielką Morską stanowi ramę dla wspaniałego widoku: jasnoniebieskiej barokowej fasady Pałacu Zimowego i wysokiej kolumny Aleksandra I
zrobionej z różowego fińskiego granitu. Znajdowaliśmy się w samym sercu imperium. Wyjąłem aparat. Szkwarow uśmiechnął się z aprobatą.
Stąd zaczęła się nasza dwudniowa wycieczka po Petersburgu Mannerheima. Na Lermontowskim Prospekcie, dziesięć minut jazdy od hotelu, zatrzymaliśmy się przy pierwszym pamiątkowym miejscu. Szkwarow zaparkował na zadrzewionym placu przed eleganckim budynkiem w kształcie podkowy pomalowanym niedawno na musztardowo. „To dawna siedziba Mikołajewskiej Szkoły Kawalerii” – wyjaśnił. W tym budynku będącym nadal własnością wojska Mannerheim zamieszkał i uczył się po przybyciu do Petersburga. Szkwarow wydobył z bagażnika czarną skórzaną teczkę i wyjął z niej liczący 680 stron tom w języku rosyjskim. Całe lata zajęło mu zebranie materiałów i napisanie pracy pod tytułem Generał-lejtnant Mannerheim: urodzony, by służyć Imperium.
Carl Gustaf Emil Mannerheim przyszedł na świat 4 czerwca 1867 roku. Jego ojcem był hrabia Carl Robert Mannerheim, a matką Helena z domu von Julin. Majątek Louhisaari, gdzie się urodził, należał do najwspanialszych posiadłości ziemskich w zachodniej Finlandii. Gustaf będący jednym z siedmiorga dzieci dorastał w kosmopolitycznym domu. Mówił po szwedzku (był to jego język ojczysty), francusku, niemiecku, angielsku i trochę po fińsku. Był niesfornym dzieckiem. „Mam powody, by martwić się o Gustafa, którego nieokiełznana i dzika natura się nie zmieni” – poskarżyła się pewnego razu jego matka.
W 1880 roku ojciec, bon vivant o liberalnych poglądach, zbankrutował i sprzedał majątek, żeby spłacić karciane długi. Porzucił rodzinę i uciekł z kochanką do Paryża. W następnym roku Helena ciężko zachorowała i zmarła na atak serca. Gustafem zajął się wuj Albert von Julin. Młody baron wstąpił do Fińskiego Korpusu Kadetów i pojechał do szkoły z internatem w Haminie, na przeciwległy kraniec Finlandii. Nie odpowiadała mu jednak atmosfera prowincjonalnego miasteczka. „Z radością czekałem na moment, kiedy będę mógł na zawsze pożegnać się z Finlandią i podążyć własną drogą” – pisał do siostry Sophie^(). Pewnego wieczoru ulotnił się po angielsku i pojechał do kolegi na wieś. Złapali go, wyleciał ze szkoły.
Rodzina martwiła się o niespokojnego młodzieńca, który zapragnął teraz wstąpić do Mikołajewskiej Szkoły Kawalerii w Petersburgu. Car pod presją rosyjskich nacjonalistów coraz bardziej gnębił fińską kulturę i ograniczał autonomię wielkiego księstwa. Rodzina Mannerheima krzywiła się na pomysł wstąpienia na carską służbę. Zbyt silny był jednak urok Petersburga, wielkiej europejskiej metropolii. Mannerheim został junkrem, czyli uczniem szkoły oficerskiej. Miał dwadzieścia lat.
Mikołajewska Szkoła Kawalerii miała, jak się wyraził Szkwarow, „najgorszą reputację w całej Rosji”. Starsi junkrzy notorycznie szykanowali młodszych. Jeden z kadetów wspominał, że „Gustaf, w gorącej wodzie kąpany, zawsze był gotowy do bójki”. Pewnego razu podczas pojedynku na szpady pokiereszował głowę jednemu z kolegów i o mało nie odciął mu ucha^(). Jednak z czasem wydoroślał, okiełznał swój temperament i znalazł się w gronie najlepszych uczniów. „Gustaf Mannerheim na długo przed objęciem dowództwa pułku nauczył się panować nad sobą” – dodał ów kadet^().
Od budynku szkoły pojechaliśmy brukowanymi ulicami nad kanałami, mijając cebulaste kopuły cerkwi Spas na Krowi, wzdłuż Pól Marsowych i nabrzeża, do kolejnego neoklasycznego gmachu w kolorze musztardowym. Ten miał majestatyczne kolumny, mieściła się tutaj wyższa szkoła inżynierii wojskowej. Szkwarow studiował w niej przez pięć lat. Sto lat temu były tu koszary kawalergardów, elitarnej jednostki przydzielonej do carskiego dworu i Pałacu Zimowego. Wuj Albert chciał, żeby Gustaf wstąpił do jakiegoś „pośledniego pułku i ciężką pracą oraz pilną nauką piął się w górę”^(). Ale Mannerheim widział to inaczej: „Nie mam wpływów ani środków, dlatego mundur Gwardii szczególnie się liczy”^().
Szkwarow pokazał mi pierwsze mieszkanie Mannerheima po drugiej stronie ulicy, po czym zabrał mnie do hotelu Marszał (Marszałek) nazwanego tak na cześć marszałka Mannerheima. Mieściła się tu osobliwa wystawa. Ściany wyklejono reprodukcjami fotografii i tekstów przedstawiających całe życie Mannerheima. Wystawę zorganizował Leonid Własow, samozwańczy „profesor” (jego akademickie afiliacje nadal są dla mnie niejasne). Napisał kilka książek o Mannerheimie. Ta retrospektywa została najwyraźniej oparta na jego pikantnym dziele Женщины в судьбе Маннергейма (Kobiety w życiu Mannerheima) wydanym z pomocą Szkwarowa. Większość biografii osobliwie – być może podejrzanie – przemilcza miłosne życie barona. Według Szkwarowa Mannerheim był bezwzględnym kobieciarzem wykorzystującym płeć piękną „dla własnej przyjemności lub kariery”. Panuje powszechna opinia, że był wyjątkowo przystojny. Liczący ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, proporcjonalnie zbudowany, w paradnym mundurze zyskał miano „Rycerza”^(). „Wiele par oczu rozpromieniało się, gdy wkraczał do petersburskich salonów” – wspominał oficer, który go znał. Mannerheim romansował z księżniczkami, aktorkami i balerinami. Niektóre, jak podaje Szkwarow, zarzucały mu, że ma w sercu „kawałki fińskiego lodu”.
W 1892 roku Mannerheim, otrzymawszy przydział do kawalergardów, poślubił Anastazję Arapową, córkę rosyjskiego generała, byłego kawalergarda, który zmarł kilka lat wcześniej, zostawiając jej znaczny majątek. Mówiono, że nie była szczególnie atrakcyjna, co miało sugerować, że Mannerheim ożenił się dla pieniędzy i pozycji społecznej. Jakkolwiek było, małżeństwo nie trwało długo. Zakończyło się praktycznie w 1902 roku, gdy Anastazja z dwiema córkami przeniosła się do Francji.
„Własow interesuje się prywatnym życiem Mannerheima, ale ten aspekt biografii takiego człowieka jest owiany tajemnicą” – stwierdził Szkwarow, wpatrując się w portrety – Kto naprawdę wie, jak wyglądały związki z wszystkimi tymi kobietami?”.
Obiad zjedliśmy w hotelowej Café Marshal. Zamówiłem sandacza à la Mannerheim, ulubione danie marszałka nadal podawane w niektórych helsińskich restauracjach. Smażona ryba podana jest z krewetkami i sosem z białego wina. Szkwarow, krojąc kotlet wieprzowy, rozwodził się nad głównym czynnikiem, dzięki któremu jego zdaniem Rosja stała się rozległym, wielkim mocarstwem. „Przez całe nasze dzieje, przez tysiąc lat, mieliśmy cara. Jeśli Putin będzie rządził do końca swoich dni, będzie to lepsze od zmian. Nie kierujemy się prawami, ale rozkazami cara”.
– Większość krajów Europy z powodzeniem przekształciła się z monarchii w demokracje. Dlaczego Rosja nie może? – zapytałem.
– Potrzebujemy cara – powtórzył Szkwarow. – Rosja różni się od wszystkich krajów europejskich. Potrzebujemy silnej ręki. Lata demokracji były koszmarem.
Wyjaśnił, że warunkiem odzyskania przez Rosję siły i pozycji wielkiego mocarstwa są trzy rzeczy: „car, miłość do ojczyzny oraz prawosławie”.
Gdy przedstawiał swój przepis na odrodzenie Rosji, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, jak bardzo sprzeczne jest to, co mówi, z poglądami jego rodaków sprzed stu lat. Boom naftowy w Rosji był wtedy motorem uprzemysłowienia. Wytworzył ogromne bogactwo, ale większość robotników nadal żyła w nędzy. Pół miliona ludzi mieszkało w przepełnionych slumsach, gdzie ulicami płynęły nieoczyszczone ścieki. Alkoholizm i choroby były tam plagą. (Pierwszego roku pobytu w Petersburgu Mannerheim zaraził się tyfusem, cierpiał też na dolegliwości żołądkowe). Działalność związków zawodowych była zakazana, co przyciągało robotników do rewolucyjnego podziemia^(). Dwudziestego drugiego stycznia 1905 roku wojsko carskie zabiło tysiące uczestników pokojowego protestu. Ludzie na ulicach zaczęli skandować: „Nie ma cara!”. Krwawa Niedziela zapoczątkowała koszmarny rok: zamordowano wielkiego księcia, Rosja poniosła klęskę w Mandżurii, rewolucja objęła całe imperium^(). Siedemnastego października car Mikołaj II, by ją powstrzymać, został zmuszony do podpisania manifestu przyznającego swobody obywatelskie i ogłaszającego wybory do Dumy. Wydawało się, że Rosja wkroczyła na drogę demokratycznych reform. Jednak zdaniem Szkwarowa był to początek „tragedii”. W jego przekonaniu demokracja przynosiła Rosji jedynie chaos i upadek – i wtedy, i teraz.
„Patrz w przeszłość, wkraczaj w przyszłość” to motto wydawnictwa Szkwarowa, Rosyjskiej Encyklopedii Wojskowej. Misją oficyny jest wskrzeszenie wiary w „niezłomną siłę i potęgę Rosji”. Szkwarow publikuje książki z historii wojskowości, biografie słynnych dowódców i powieści historyczne. Znajduje w nich odbicie jego tęsknota za przeszłością i rządami carów. Jego zainteresowanie chwałą imperium nie ograniczyło się do historycznego rewizjonizmu, zajął się także rekonstrukcją. Chciał fizycznie wskrzesić przeszłość. Do tej pory zbudował albo odremontował cztery cerkwie i czasownie w okolicach Petersburga. Po obiedzie zawiózł mnie czterdzieści kilometrów na zachód od miasta, przez zielone przedmieście carskich letnich pałaców, do oryginalnego budynku stojącego na zalesionej działce.
Wzniesiono go w 1891 roku i był kiedyś łaźnią Wołyńskiego Pułku Piechoty. Szkwarow go niedawno odnowił, mieści się tu restauracja oraz małe muzeum wojskowe, w którym znajdują się rarytasy z jego kolekcji. Szkwarow zamierzał wybudować tu hotel, wykopać staw i postawić pomnik wojenny. Ten nowo powstały kurort o tematyce militarnej nazywa się Placówką Wołyńską.
Zasiedliśmy przy wygodnym narożnym stole w pustej eleganckiej restauracji stylizowanej na dziewiętnastowieczny klub oficerski. Wnętrze zdobiły obrazy olejne i mapy historyczne. Szkwarow dał znak, żeby puszczono muzykę – wojskowy walc. Kelner postawił przed nami marynowane grzyby i śledzie, następnie podał barszcz i szaszłyki z jagnięciny na wielkich żelaznych szpikulcach. Szkwarow zamówił dla mnie wódkę. Po kilku kieliszkach nabrałem odwagi, by podważyć jego absurdalną koncepcję, że car mógłby przywrócić Rosji dawną potęgę. W przeszłości doprowadziło to do katastrofy. Mikołaj II był w powszechnej opinii imbecylem: człowiekiem małostkowym, o reakcyjnych poglądach, nieufnym, niekompetentnym w sprawach wojskowych. „Nie zapominajmy o szalonym mnichu Rasputinie, który opanował dwór” – upierałem się. Pod władzą tego cara, jak się wyraził pewien historyk, Rosja stała się „autokracją bez autokraty”^().
Szkwarow zaciągał się marlboro, obmyślając odpowiedź. „Kochał swoją rodzinę” – odparł. „Był łagodnym carem. Nie interesował się polityką; kosztowała go zbyt wiele wysiłku”. Na ścianie za nim wisiał wzruszający portret cara z synkiem Aleksiejem. Chłopczyk o policzkach jak brzoskwinie był chory na hemofilię, a Rasputin twierdził, że potrafi go uleczyć. Nieco defensywnym tonem Szkwarow dodał: „Mannerheim chciał przywrócić w Rosji monarchię”. Rzeczywiście, baron zachowywał głęboką lojalność wobec Mikołaja II. Na jego koronacji miał zaszczyt pełnić funkcję jego osobistego ochroniarza. W swoim domu w Helsinkach, gdzie obecnie mieści się muzeum, wyeksponował nawet zdjęcie Mikołaja II z autografem. Na pytania zdumionych gości odpowiadał po prostu: „Był moim cesarzem”^(). Ale podobnie jak Szkwarow nie dostrzegał wyjątkowej niekompetencji władcy, który storpedował reformy mogące zmodernizować i ustabilizować społeczeństwo rosyjskie.
– A co z demokracją? – zapytałem. – Nie sądzi pan, że mogłaby obecnie pomóc w stabilizacji Rosji?
– Gdyby zaprowadzić tu demokrację, mielibyśmy rewolucję – powiedział Szkwarow. – Nie możemy żyć bez silnej ręki.
„Silna ręka” (silnaja ruka) to zwrot, który często słyszy się w Rosji od końca podchmielonej epoki Borysa Jelcyna. Wielu Rosjan uważa Putina za „stabilizatora”, który przywrócił porządek i prestiż kraju. Uwięził nieposłusznych oligarchów, uciszył niezależne media, manipulował wyborami, gnębił partie opozycyjne i dysydentów. Kreml znacjonalizował w praktyce przemysł naftowy i agresywnie umacnia na nowo swoją pozycję w Azji Środkowej, próbując roztoczyć kontrolę nad przepływem ropy naftowej i gazu – to wygrana w Nowej Wielkiej Grze. Pod rządami Putina Rosja stała się demokracją bez demokraty. Szkwarowowi ta zmiana się spodobała.
Jego Nowa Rosja zaczęła w dużej mierze przypominać starą. Teraz jednak władcy Rosji nie wywodzą się z arystokracji, w której żyłach płynie błękitna krew, ale z szeregów cechującej się zimną krwią tajnej policji. Putin przebył kolejne szczeble awansu w KGB i jego następczyni, Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB). Pod koniec jego pierwszej kadencji prezydenckiej byli agenci KGB stanowili jedną czwartą wysokich urzędników państwowych^(). Szkwarow, który ma przyjaciół w FSB, też z uznaniem powitał tę nową elitę.
– W strukturach KGB są nadzwyczaj inteligentni ludzie – powiedział. – Większość z nich to prawdziwi rosyjscy patrioci.
* * *
Państwowe Muzeum Ermitażu ma jedną z najbogatszych i najstarszych w świecie kolekcji dzieł sztuki i artefaktów kultury. Mieści się w sześciu budynkach, z których największym jest dawny Pałac Zimowy. Wszedłszy tylnym wejściem od nabrzeża, musiałem poddać się kontroli wykrywaczami metali i minąć niejednego ochroniarza, zanim znalazłem się w majestatycznym sanktuarium tej placówki. Powitała mnie Anna Gałaszkowa, blondynka w średnim wieku, rzecznik prasowa muzeum. Usiedliśmy na ciemnych zabytkowych fotelach w długim, bogato zdobionym korytarzu przed gabinetem dyrektora.
– Mannerheim to dla Rosji bardzo kontrowersyjna postać – powiedziała niepewną angielszczyzną. – Nie każdy patrzy nań pozytywnie.
Napomknęła, że ukazał się artykuł krytykujący Ermitaż za urządzenie wystawy poświęconej człowiekowi, którego wielu weteranów wojennych uważa za faszystę.
– Ale był on też przecież wybitnym oficerem imperium – przypomniałem.
– Był szalenie przystojny – stwierdziła z zachwytem, przykładając rękę do piersi. – I kochał kobiety.
Na wystawie, którą w ubiegłym roku otwarto w Muzeum Gwardii, zaprezentowano około czterystu eksponatów, w tym słynną fotografię Mannerheima ochraniającego Mikołaja II podczas koronacji, jego szpadę kawalergarda, prywatne listy, notes z okresu wojny rosyjsko-japońskiej oraz artefakty i zdjęcia z wyprawy do Azji. Znalazły się też przykłady radzieckiej propagandy określającej Mannerheima jako „krwawego pijaka”, „kata” i „pokornego sługę” Hitlera^().
O umówionej porze wkroczyłem przez masywne dębowe drzwi do imponującego gabinetu dwa razy wyższego niż normalne pomieszczenie. Jego czerwone ściany zdobiły wielkie osiemnastowieczne arrasy przedstawiające idylliczne sceny z wiejskiego życia. Wisiał tam również portret Katarzyny Wielkiej, która prywatną kolekcję sztuki nazwała swoją pustelnią – hermitage. Pod nim stało biurko, na którym piętrzyła się półmetrowa sterta papierów, książek i różnych bibelotów.
Za tą barykadą siedział Michaił B. Piotrowski, dyrektor Ermitażu i potomek dynastii muzealników. Jego ojciec, wybitny archeolog, był dyrektorem muzeum w latach 1964–1990. Syn niczym książę dorastał w Pałacu Zimowym i w 1992 roku objął po ojcu stanowisko dyrektora. Ma falujące siwe włosy, nosi okulary, jest przenikliwy i dowcipny.
– Dlaczego muzeum urządziło wystawę poświęconą człowiekowi budzącemu w Rosji takie kontrowersje? – zapytałem. – Dowodził armią, która zabiła ćwierć miliona rosyjskich żołnierzy.
– W Rosji wszystko budzi kontrowersje – stwierdził lekkim tonem Piotrowski.
Wyjaśnił mi, że do priorytetów Ermitażu należy ponowne przedstawienie historii Rosji w sposób skłaniający do myślenia. Muzeum może pomóc w wyprostowaniu będącego skutkiem kilkudziesięciu lat radzieckiej propagandy powszechnego pomieszania pojęć wokół przeszłości kraju. W tym duchu Piotrowski chciał przedstawić Mannerheima jako „postać prawdziwie rosyjską”, co za czasów radzieckich byłoby herezją. Ekspozycja wpisuje się w akcję odrodzenia – w ostatnich latach ukazało się w Rosji wiele książek i filmów dokumentalnych, zorganizowano też wiele wystaw poświęconych byłemu carskiemu gwardziście. „Mitologia Mannerheima”, jak określił to Piotrowski, ukształtowała się nawet wokół licznych romansów barona, jego waleczności oraz przywiązania do Petersburga. Pomimo nacisków Hitlera Mannerheim odmówił wydania fińskim oddziałom rozkazu do ataku na miasto. Wielu Rosjan wierzy, że kierowała nim miłość do Petersburga, ale Piotrowski wiedział, że wynikło to z jego „mądrych przemyśleń” na temat strategii wojskowej. W każdym razie, jak stwierdził, „Mannerheim jest dziś w Petersburgu bardzo modny”.
Dyrektor wyraził się z dużym uznaniem o wkładzie Mannerheima do etnografii i geografii Azji. Życzył mi powodzenia w moich wojażach. Poprowadzono mnie z powrotem bogato zdobionym korytarzem do wielkich drewnianych drzwi. Za nimi były marmurowe schody i Pałac Zimowy. Tysiące turystów w dużych grupach prowadzonych przez przewodników torowało sobie drogę przez wspaniałe sale zdobione złotem, gdzie z sufitów zwisały skrzące się kryształowe żyrandole. Przepych tysiąca sal pałacu mieszczących najwspanialsze skarby sztuki znane cywilizacji zbijał z tropu.
* * *
Dwa razy w miesiącu Mannerheim pełnił służbę w Pałacu Zimowym. Maszerował pięć kilometrów wzdłuż nabrzeża Newy do pałacu, gdzie przywdziewał swój paradny mundur: białą tunikę ze srebrnym kołnierzem i szewronami, obcisłe spodnie z koźlej skóry (które wilgotne wciągano na gołe ciało), buty wojskowe, szkarłatną kamizelkę i hełm z godłem imperium, dwugłowym orłem nazywanym przez gwardzistów „gołębiem”. Przez Salę Marszałkowską szedł do gabinetu cara. Nocą pełnił wartę przy jego sypialni, gdzie etiopscy służący w regularnych odstępach czasu przynosili kawę.
Prowadził życie arystokratycznego playboya. „Do tej pory trwało wystawne ucztowanie: codziennie bale i inne imprezy – pisał do wuja. – Jeśli ktoś chce tu, w Petersburgu, zyskać pozycję społeczną, zdobyć znajomych i nawiązać użyteczne kontakty, musi bywać na wszystkich balach i przyjęciach socjety”^(). Często można było go spotkać w klubie polo na Wyspie Krestowskiej. Był smakoszem. Louis Sparre, mąż siostry Mannerheima Evy, wspominał, że baron zabrał go na obiad do pałacu wielkiego księcia, gdzie jedli kawior i lody^(). „Już mnie zaczyna męczyć to życie milionera” – skarżył się Sparre swojej żonie.
Ale konsumpcja na pokaz, jakiej oddawali się arystokraci, maskowała tylko nędzę i przemoc panujące w Rosji na przełomie wieków. Od października 1905 roku do kwietnia 1906 roku wojsko i policja zabiły piętnaście tysięcy osób, raniły dwadzieścia tysięcy i zlikwidowały zbuntowaną republikę chłopską nad Wołgą^(). Brutalne carskie represje dotknęły też rodzinę Gustafa Mannerheima.
W 1903 roku jego brat Carl, prawnik niekryjący swych przekonań, został wydalony z Finlandii za poglądy polityczne. Gustaf napisał do niego, że z każdym dniem „pozostawanie w służbie budzi coraz większy wstręt”^(). Myślał nawet o wystąpieniu z korpusu oficerskiego^(). Małżeństwo mu się rozpadło, nic go nie trzymało w Petersburgu, przyjął więc tajną misję zaproponowaną przez Palicyna. „Wyprawa do spokojnych i cywilizowanych Chin jest znacznie mniej niebezpieczna niż dowodzenie obecnie pułkiem w Rosji” – napisał później z drogi do ojca^().
Mannerheim zwrócił na siebie uwagę Sztabu Generalnego rok wcześniej, kiedy zaproponował misję rozpoznawczą do Mongolii. Dobrze się nadawał do pracy wywiadowczej: świetnie jeździł konno, znał kilka języków, mężnie się spisywał na polu bitwy i mógł podróżować z fińskim paszportem. „Dostałem rozkazy, żeby ukrywać, iż jestem oficerem – pisał – i podróżować jako fiński cywil będący członkiem różnych towarzystw naukowych”.
Krążyły wtedy pogłoski o buddyjskiej cywilizacji spoczywającej pod piaskami pustyń Azji Środkowej. Wszystkie wielkie mocarstwa wysyłały tam ekspedycje archeologiczne. Niejednokrotnie nauka splatała się z działalnością szpiegowską. Brytyjczycy uprawiali ją pod przykrywką „badań geograficznych”, Rosjanie woleli „ekspedycje naukowe”, a z Japonii przyjeżdżali podejrzani „mnisi” poszukujący swoich buddyjskich korzeni. Mannerheim, zamierzając nadać swojej misji pozory wyprawy naukowej, skontaktował się z senatorem Ottonem Donnerem, wybitnym fińskim uczonym, przewodniczącym Towarzystwa Fińsko-Ugryjskiego. Donner zlecił mu zebranie archeologicznych i etnograficznych eksponatów dla nowego muzeum w Helsinkach.
Zawodowy żołnierz bez przygotowania naukowego przestudiował dwa angielskie podręczniki, Hints to Travellers (Wskazówki dla podróżników) i Notes and Queries on Anthropology (Uwagi i pytania dotyczące antropologii), by przyswoić sobie „praktyczną wiedzę niezbędną podróżnikowi”^(). Zapoznał się też z relacjami z pierwszej ręki spisanymi przez Marca Polo, Mikołaja Przewalskiego, Svena Hedina i Aurela Steina. Długie godziny spędził w archiwach Sztabu Generalnego. Gdy wybrał się do Szwecji, by odwiedzić swego brata Carla, kupił tam najnowszy aparat fotograficzny Ernemann Klapp oraz części zapasowe. Zamówił w Paryżu pięćset płyt fotograficznych i tanie podarki, w tym pozytywki, stereoskopy à images pornographiques oraz zdjęcia kolorowych kobiet. Wyobrażał sobie, że „tubylcom bardzo się spodobają”^().
Dwa tygodnie przed wyruszeniem w podróż wybrał się do Björnholmen koło Helsinek, by pożegnać się z ojcem i siostrą. „Gustaf wszystko i wszystkich fotografuje, bardzo chce się nauczyć” – wspominała Sophie^(). Szóstego czerwca 1906 roku zebrał swoje szesnaście kufrów i wsiadł do pociągu odjeżdżającego o północy do Moskwy.
* * *
Ostatnią kolację w Petersburgu zjadłem w chińskiej restauracji Chopstick w Grand Hotel Europe przy Newskim Prospekcie. Hotel otwarto w 1875 roku, nosił wtedy nazwę Hôtel de l’Europe, miał barokową fasadę i luksusowe secesyjne wnętrza. Mannerheim często się tu zatrzymywał, kiedy nie miał stałego mieszkania w mieście. Za czasów radzieckich w budynku mieściły się szpital, sierociniec i urzędy państwowe. W 1991 roku znów znalazł się tutaj hotel. Zakrojone na szeroką skalę prace restauracyjne wskrzesiły niedawno jego arystokratyczną atmosferę. Teraz był luksusowym przybytkiem bajecznie bogatych Rosjan. Przed budynkiem parkowała flota czarnych mercedesów.
Za rogiem mieści się Teatr Michajłowski, niegdyś ośrodek kultury francuskiej w Petersburgu. Język francuski był popularny na carskim dworze, Mannerheim mówił w domu z żoną po francusku. (Jego rosyjski był podobno bardzo kiepski). W pięknie odrestaurowanym teatrze obejrzałem wspaniałe wykonanie Jeziora łabędziego. O dziesiątej wieczorem wyszedłem z zatłoczonego, dusznego teatru na świeże, chłodne powietrze. Pospiesznie zabrałem z hostelu swój bagaż i pojechałem na Dworzec Moskiewski.
Był szósty czerwca – setna rocznica wyjazdu Mannerheima z Petersburga. Nerwowo utorowałem sobie drogę, mijając oddział antyterrorystów strzegący wejścia na dworzec, i wsiadłem do nocnego pociągu. W dusznym przedziale miałem za towarzyszy dwóch pulchnych rosyjskich biznesmenów i kobietę o płomiennie kasztanowych włosach. Za oknem w ostrygowym świetle letniej nocy przesuwały się ponure przedmieścia, które ustąpiły miejsca północnym lasom. O dwudziestej czwartej rozległ się z trzeszczących głośników porywający hymn narodowy – wersja dawnego hymnu radzieckiego – po czym w wagonie zapadła cisza.
Zamknąwszy oczy, próbowałem sobie wyobrazić Petersburg sprzed wieku, na krawędzi brutalnej rewolucji, oraz ulgę, jaką musiał poczuć Mannerheim, uciekając przed swoimi kłopotami. A potem zaświtała mi niepokojąca myśl, że moje kłopoty dopiero miały się zacząć.Wydawnictwo Akademickie
DIALOG
specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów
i współczesności świata Orientu.
Naszymi autorami są znani orientaliści polscy
i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.
Wydajemy także przekłady bogatej
i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.
Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219
tel.: +48 22 620 32 11, +48 22 654 01 49
e-mail: [email protected]
Biuro handlowe : 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks: +48 22 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl
Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:
------------------------- -----------------------------------
• Języki Orientalne • Mądrość Orientu
• Języki Azji i Afryki • Współczesna Afryka i Azja
• Literatury Orientalne • Vicus. Studia Agraria
• Skarby Orientu • Orientalia Polona
• Teatr Orientu • Philologia Orientalis
• Życie po Japońsku • Literatura Okresu Transformacji
• Sztuka Orientu • Literatura Frankofońska
• Dzieje Orientu • Być Kobietą
• Podróże−Kraje−Ludzie • Temat Dnia
• Świat Orientu • Wieczory z Nauką
• Historia/Polityka • Życie Codzienne w...
------------------------- -----------------------------------
Prowadzimy sprzedaż wysyłkową