Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Konstytucya 3 Maja: (kronika dni kwietniowych i majowych w Warszawie w r. 1791) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Konstytucya 3 Maja: (kronika dni kwietniowych i majowych w Warszawie w r. 1791) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 320 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA.

Naj­pięk­niej­sza kar­ta dzie­jów Pol­ski upa­da­ją­cej, jej drgnie­nie ku od­ro­dze­niu–kon­sty­tu­cya 3, maja – na­le­ża­ła do wspo­mnień za­ka­za­nych.

Nie wol­no było o niej pi­sać, nie wol­no było przy­po­mi­nać jej po­ko­le­niom współ­cze­snym, a kie­dy przed laty 15, w set­ną rocz­ni­cę kon­sty­tu­cyi, War­sza­wa do­wio­dła, że po­mi­mo wszyst­ko wiel­ki fakt dzie­jo­wy tkwi w jej pa­mię­ci – opła­ci­ła to wię­zie­niem kil­ku­dzie­się­ciu osób z gro­na pa­try­otycz­nej mło­dzie­ży uni­wer­sy­tec­kiej.

Dzi­siaj do­pie­ro cza­sy się zmie­nia­ją, a żywy prąd wol­no­ści, któ­ry wstrzą­snął po­sa­da­mi pań­stwa Ro­syj­skie­go, po­zwa­la nam wy­dać książ­kę, któ­ra jest kro­ni­ką dni ma­jo­wych w War­sza­wie w roku 1791 i obok sa­mej Usta­wy kon­sty­tu­cyj­nej za­wie­ra wszyst­kie szcze­gó­ły, do­ty­czą­ce prze­bie­gu ob­rad, po­prze­dza­ją­cych wie­ko­po­mną uchwa­łę Sej­mu Czte­ro­let­nie­go, tu­dzież tre­ści­wy opis roz­praw, ja­kie się to­czy­ły po ogło­sze­niu kon­sty­tu­cyi, z en­tu­zy­azmem przy­ję­tej przez mi­łu­ją­cych oj­czy­znę oby­wa­te­li.

Zdzi­sław Dę­bic­ki.

Nad „po­pra­wą Rze­czy­po­spo­li­tej”, nad zmia­ną kon­sty­tu­cyi na­ro­do­wej, my­śle­li od­daw­na tro­skli­wi o los oj­czy­zny oby­wa­te­le. Jesz­cze za cza­sów kie­dy Pol­ska sta­ła na szczy­cie swej po­tę­gi nie bra­kło gło­sów ostrze­ga­ją­cych o nie­bez­pie­czeń­stwie, ja­kiem gro­zi nie­od­po­wied­ni ustrój pań­stwa. Elek­cye, bez­kró­le­wia, li­be­rum veto, kon­fe­de­ra­cye, wol­ność szla­chec­ka za­mie­nio­na w swa­wo­lę, tron bez wła­dzy, skarb bez pie­nię­dzy, obro­na gra­nic bez woj­ska – oto sze­reg przy­czyn, któ­ry pro­wa­dził Pol­skę do nie­uchron­ne­go upad­ku. Już w po­ło­wie XVII w. o mało jej nie za­lał „po­top” wo­jen szwedz­kich i ko­zac­kich – a kie­dy ten spły­nął, po­zo­sta­wia­jąc śla­dy w ru­inach miast i zglisz­czach siół, nie zna­la­zło się dość sil­nych rąk i tę­gich umy­słów, aby przy­stą­pić do grun­tow­nej re­stau­ra­cyi sko­ła­ta­nej nawy pań­stwo­wej; – spusz­cza­no się na los szczę­ścia, na pol­skie,.ja­koś to bę­dzie". Wy­gra­na wie­deń­ska była ostat­nim świet­nym wy­stę­pem ry­cer­stwa pol­skie­go, któ­re, ura­to­waw­szy obce pań­stwo i za­pu­ściw­szy się da­le­ko w in­te­re­sie „pry­wa­ty”, po­wró­ci­ło do oj­czy­zny nie jak try­um­fa­tor, lecz jako garść nie­do­bit­ków. Woj­na o tron mię­dzy Sa­sem i La­sem otwo­rzy­ła na oścież wro­ta Pol­ski dla wszyst­kich są­sia­dów.

Rzą­dził w niej kto chciał i jak chciał – rzą­dzi­li obcy, rzą­dzi­ły wła­sne „kró­le­wię­ta”. Kon­fe­de­ra­cye, bun­ty, zry­wa­nie sej­mów, wal­ka „fa­mi­lii”, roz­pa­no­sze­nie moż­no­władz­twa, swa­wo­la szla­chec­ka, do­cho­dzą­ca do ka­ry­ka­tu­ry, znisz­cze­nie miast, ucisk ludu, upa­dek han­dlu i prze­my­słu, ni­ski stan oświa­ty, przedaj­ność try­bu­na­łów, brak eg­ze­ku­ty­wy, pi­ja­ty­ka, „po­pusz­cza­nie pasa”, na­boż­ni­sio­stwo, za­stę­pu­ją­ce szcze­re prze­ko­na­nia re­li­gij­ne, ze­psu­cie oby­cza­jów, prze­kup­stwo, słu­że­nie ob­cym in­te­re­som – oto ob­raz Pol­ski w po­ło­wie XVIII wie­ku.

Lek­ce­wa­żo­no prze­stro­gi – ja­kiś szał bez­myśl­no­ści ogar­nął szlach­tę, je­dy­ny „stan pa­nu­ją­cy”, za­my­ka­jąc oczy na gro­ma­dzą­ce się chmu­ry nie­bez­pie­czeństw.

„Nie­rzą­dem Pol­ska sta­ła” – od nie­rzą­du też mia­ła zgi­nąć.

Pierw­szy roz­biór Pol­ski ude­rzył jak grom nie­spo­dzie­wa­ny, a tak ogłu­sza­ją­cy, że prze­ra­że­nie ode­bra­ło siły, obez­wład­ni­ło wszyst­kich, za­ciem­ni­ło umy­sły, zgru­cho­ta­ło wolę, na mia­zgę roz­bi­ło na­tu­ral­ne po­czu­cie sa­mo­obro­ny. Tem tyl­ko da się wy­tło­ma­czyć fakt, któ­ry jesz­cze dziś wsty­dem ru­mie­ni na­sze czo­ła, fakt, że od­da­no po­ło­wę dzie­dzin oj­czy­stych bez jed­ne­go wy­strza­łu, bez jed­nej pró­by po­wstrzy­ma­nia na­jaz­du…

Ale pod wpły­wem tego cio­su, obu­dzi­ło się su­mie­nie na­ro­do­we.

Po­mi­mo bar­dzo cięż­kich wa­run­ków, roz­po­czę­to dzie­ło na­pra­wy Rze­czy­po­spo­li­tej. Po­zby­wa­no się zwol­na, zwa­nej gwa­ran­cyą, opie­ki ro­syj­skiej, a jed­no­cze­śnie wpro­wa­dza­no ład i po­rzą­dek w każ­dej pra­wie dzie­dzi­nie go­spo­dar­ki na­ro­do­wej. Bu­dził się prze­mysł i han­del, po­wsta­wa­ły fa­bry­ki, for­mo­wa­no woj­sko, na­peł­nia­no spi­żem ar­se­na­ły, po­więk­sza­no za­so­by skar­bo­we, sze­rzy­ła się oświa­ta, na­stą­pił roz­kwit li­te­ra­tu­ry i na­uki, wzra­sta­ła ofiar­ność na cele pu­blicz­ne. Ko­mi­sya edu­ka­cyj­na swo­imi po­glą­da­mi na wy­cho­wa­nie na­ro­do­we i swo­im sys­te­mem szkol­nic­twa bu­dzi­ła za­chwyt u po­stron­nych. Cały sze­reg szla­chet­nych oby­wa­te­li pra­co­wał nad po­pra­wą doli ludu rol­ni­cze­go, kładł pod­wa­li­ny przy­szłej jego wol­no­ści. Upadł wpraw­dzie pro­jekt Za­moy­skie­go, wią­żą­cy w jed­no ogni­wo szlach­tę z miesz­czań­stwem, ale rzu­co­ne ziar­no nie zmar­nia­ło i lada chwi­la mia­ło wy­dać owo­ce. Myśl oby­wa­tel­ska, chęć od­ro­dze­nia na­ro­du, co­raz po­tęż­niej­szym ta­ra­nem ude­rza­ła o prze­są­dy, apa­tyę, sob­ko­stwo… Ko­ro­ną tych usi­ło­wań mia­ło być nada­nie na­ro­do­wi no­wej kon­sty­tu­cyi, no­wej for­my rzą­du, któ­ra­by, za­pew­nia­jąc Pol­sce spo­koj­ny roz­wój we­wnętrz­ny, uczy­ni­ła ją za­ra­zem sil­ną na ze­wnątrz, zdol­ną, do od­par­cia ob­cej prze­mo­cy. A ta obca prze­moc, jak było wia­do­mem, dru­gi roz­biór Pol­ski uwa­ża­ła tyl­ko za kwe­styę cza­su i czy­ni­ła do nie­go przy­go­to­wa­nia,

Nad pro­jek­tem re­for­my rzą­du pra­co­wa­ły naj­tęż­sze umy­sły – a dla pro­pa­gan­dy tej zbaw­czej idei wy­cho­dził cały sze­reg dzieł, bro­szur i pism ulot­nych; słu­ży­ła jej na­wet li­te­ra­tu­ra pięk­na i sce­na na­ro­do­wa.

Grunt był przy­go­to­wa­ny – trze­ba było tyl­ko zna­leźć chwi­lę sto­sow­ną, aby wpro­wa­dzić w czyn myśl po­wzię­tą przez „przy­ja­ciół oj­czy­zny”.

Ta od­po­wied­nia chwi­la na­de­szła na­resz­cie.

Trak­tat obron­ne­go przy­mie­rza z Pru­sa­mi za­war­ty 29 mar­ca 1790 r. za wie­dzą An­glii, zda­wał się za­bez­pie­czać Pol­skę przed chci­wo­ścią są­sia­dów i po­zwa­lał są­dzić, że prze­pro­wa­dze­niu wiel­kie­go dzie­ła re­for­my nic nie sta­nie na prze­szko­dzie. To­czy­ły się przy­tem ukła­dy o przy­mie­rze Pol­ski ze Szwe­cyą i Tur­cyą. Umo­wa Re­ichen­bach­ska (27 lip­ca 1790) mię­dzy Au­strya a Pru­sa­mi, roz­wie­wa­ła wpraw­dzie na­dzie­ję od­zy­ska­nia Ga­li­cyi, ale wy­co­fa­ła Au­stryę z ob­jęć Ro­syi, wo­bec któ­rej An­glia zaj­mo­wa­ła co­raz groź­niej­sze sta­no­wi­sko. Bi­twa mor­ska pod Swen­ska­sund, w któ­rej Szwe­dzi znisz­czy­li flo­tę ro­syj­ską na Bał­ty­ku (w sierp­niu 1790) pod­ko­pa­ła siły Ro­syi, a choć po­kój po­śpiesz­nie za­war­ty usu­nął gro­żą­ce jej z tej stro­ny nie­bez­pie­czeń­stwo, to dłu­ga, uciąż­li­wa woj­na Ro­syi z Tur­cyą dla za­mia­rów pa­try­otów pol­skich była szczę­śli­wą nad wy­raz oko­licz­no­ścią…

Nie było więc pod­sta­wy do wa­ha­nia się – o ko­rzyst­niej­szych wa­run­kach my­śleć było trud­no.

Ni­niej­sza pra­ca jest kro­ni­ką ostat­nich dni przed uchwa­le­niem no­wej kon­sty­tu­cyi, po­da­je prze­bieg wie­ko­wej se­syi sej­mo­wej z d. 3 maja 1791 r., wresz­cie stresz­cza dal­sze ob­ra­dy sej­mo­we aż do „li­mi­ty” (od­ro­cze­nia sej­mu) o ile one od­no­si­ły się bez­po­śred­nio do uchwa­lo­nej usta­wy rzą­do­wej.I. PRZED 3 MAJA

Od dnia 5-go do 18 go kwiet­nia zaj­mo­wał się Sejm głów­nie uchwa­le­niem pra­wa dla miast kró­lew­skich. Pro­jekt wy­go­to­wał Jo­achim Chrep­to­wicz, pod­kanc­le­rzy li­tew­ski. Dys­ku­sya nad pro­jek­tem prze­cią­ga­ła się do nie­skoń­czo­no­ści. Szcze­gól­nie sil­nie ata­ko­wa­no pro­po­zy­cyę do­pusz­cze­nia re­pre­zen­tan­tów miast do gło­su de­cy­du­ją­ce­go na Sej­mie. Pro­po­zy­cya ta wy­wo­ła­ła ogrom­ny opór ze stro­ny prze­ciw­ni­ków re­form. Przez opo­zy­cyę do tego punk­tu pro­jek­tu, do­szli do sprze­ci­wia­nia się ca­łej usta­wie. Szcze­gól­niej w dniu 14 kwiet­nia roz­ga­da­no się na do­bre. Po wy­mow­nem umo­ty­wo­wa­niu "pryn­cy­pal­nych ar­ty­ku­łów" przez Chrep­to­wi­cza, roz­po­czę­ła się ogni­sta wal­ka na sło­wa. Kie­dy król spo­strzegł, że prze­mó­wie­nia prze­ciw­ni­ków są co­raz żwaw­sze i licz­niej­sze, sam pod­niósł głos w tej spra­wie, prze­ma­wia­jąc za miesz­cza­na­mi. Po­czem za­czął mó­wić Jan Su­cho­rzew­ski, po­seł ka­li­ski, prze­ciw pro­jek­to­wi, a po­nie­waż miał głos do­no­śny i ła­two się za­pa­lał, prze­to roz­da­do­wał ob­li­cza „ze­lan­tów”. Ale Su­cho­rzew­ski wy­stę­pu­jąc głów­nie prze­ciw gło­so­wi de­cy­du­ją­ce­mu miesz­czan na Sej­mach, nie spo­strzegł się, że lubo ga­nił cały pro­jekt, to szło mu tyl­ko wła­ści­wie o zmia­nę słów i po­rzą­dek punk­tów. Zda­wa­ło mu się, że po­da­je nowe my­śli, a tym­cza­sem w rze­czy­wi­sto­ści po­pie­rał nowe pra­wa z ma­łe­mi wy­jąt­ka­mi, wal­czył o for­mę, a nie treść samą. Sły­sząc to, król sko­rzy­stał z nada­rzo­nej spo­sob­no­ści i za­braw­szy głos po raz dru­gi, oświad­czył, że „win­szu­je za­wsze so­bie i Oj­czyź­nie gdy w świe­tle sej­mu­ją­cych naj­du­ję lep­szość nad swo­je zda­nie”, po­czem po­parł sta­now­czo Su­cho­rzew­skie­go. To uła­twi­ło do­pro­wa­dze­nie do zgo­dy. Wpraw­dzie pi­sarz pol. ko­ron­ny, Ka­zi­mierz. Rze­wu­ski i To­masz Waw­rzec­ki, pod­ko­mo­rzy ko­wień­ski, po­seł bra­sław­ski, za­bie­ra­li głos jesz­cze ten ostat­ni w obro­nie vo­cis de­ci­si­vae, – ale król za­czął pro­sić wszyst­kich o zgo­dę i po­sło­wie ule­gli jego ży­cze­niom. Po­le­co­no więc obu de­pu­ta­cy­om, tak kon­sty­tu­cyj­nej, jak do spraw miej­skich, aby w myśl przy­ję­tych za­sad przy­go­to­wa­ła po­pra­wio­ny pro­jekt pra­wa o mia­stach na se­syę na­stęp­ną.

Dnia 18 kwiet­nia roz­po­czę­ła się dys­ku­sya nad po­pra­wio­nym pro­jek­tem. Prze­ciw­ni­cy uchwy­ci­li się 13 nu­me­ru ar­ty­ku­łu 1-go, w któ­rym po­wie­dzia­ne było, że miesz­cza­nie po­se­sy­ona­ci mogą być bez róż­ni­cy po­wo­ła­nia i wia­ry obie­ra­ni na wszel­kie urzę­dy miej­skie. Sta­ry Dłu­ski, po­seł lu­bel­ski, wi­dział w tem nie­bez­pie­czeń­stwo dla wia­ry ka­to­lic­kiej i pod tym po­zo­rem ra­dził cof­nąć cał­kiem uchwa­łę z d. 14-go. Uszczy­pli­wy Be­ne­dykt Hu­le­wicz na­padł na bi­sku­pów, py­ta­jąc się cze­mu mil­czą? Wpraw­dzie bi­skup Kos­sa­kow­ski zręcz­nie od­po­wie­dział na­pa­da­ją­ce­mu, ale An­to­ni Okęc­ki bi­skup po­znań­ski i warsz­waw­ski przy­chy­lał się do zda­nia Dłu­skie­go. Prze­ciw­ni­cy try­um­fo­wa­li, a oba­wa zdys­kre­dy­to­wa­nia się za­my­ka­ła wie­lu usta. W tem po­ło­że­niu po­czuł się Sta­ni­sław Au­gust kró­lem i mniej wię­cej w te prze­mó­wił sło­wa: "Nie na to­ście mnie zro­bi­li, że­bym wam po­chle­biał, że­bym po­ta­ki­wał dla chwi­lo­wej po­pu­lar­no­ści, ale na to, abym was szcze­rze ostrze­gał i bro­nił od błę­dów, po­dług świa­tła i sił mo­ich. Skrzyw­dzi­li­by­ście się w oczach ca­łej Eu­ro­py, któ­ra­by po­jąć nie mo­gła, jak mo­gli­śmy dziś wy­wró­cić to, co­śmy przed czte­re­ma dnia­mi po­sta­no­wi­li na fun­da­men­cie po­wa­ża­nia daw­nych praw miej­skich i za­sto­so­wa­nia ich do po­trzeb dzi­siej­szych. W mia­stach Wiel­ko­pol­skich tak mało jest ka­to­li­ków, że gdy­by ich tyl­ko wy­bie­rać było moż­na, toby nie było kim ob­sa­dzić ma­gi­stra­tur. W in­nych mia­stach znie­chę­ci­li­by­śmy cu­dzo­ziem­ców, osia­da­ją­cych u nas z ko­rzy­ścią dla han­dlu i prze­my­słu. Wia­ra ka­to­lic­ka nie prze­sta­nie i tak być pa­nu­ją­cą w Pol­sce, bo je­den wójt miej­ski dy­sy­dent cóż zna­czyć bę­dzie wo­bec tego, że nie­ka­to­li­cy nie mogą być ani se­na­to­ra­mi, ani mi­ni­stra­mi". Po­wo­ław­szy się na wy­po­wie­dzia­ną po­przed­nio opi­nię Kos­sa­kow­skie­go tak król mó­wił da­lej:

„Więc gdy z prze­ko­na­nia i su­mie­nia mó­wię, że co­śmy po­sta­no­wi­li 14-go pra­esen­tis nic szko­dzić wie­rze na­szej nie może, a to co dziś pro­pu­nu­je J.M. P. Dłu­ski przy­nio­sło­by naj­więk­szą szko­dę, śmia­ło się prze­ciw­ię jego zda­niu". Da­lej za­pro­po­no­wał król, aby w 13-ym pa­ra­gra­fie nic o wie­rze nie wspo­mi­nać, a tyl­ko po­wie­dzieć, że każ­dy po­se­sy­onat ma pra­wo być wy­bra­nym. – „Gdy­by­śmy – koń­czył swe prze­mó­wie­nie, – uchwa­li­li pra­wo, że wszyst­kie dzie­ci z mał­żeństw mie­sza­nych mają być ka­to­li­ka­mi, to w prze­cią­gu lat 30-tu in­nych miesz­kań­ców w Pol­sce nie bę­dzie jak ka­to­li­cy. Przy­bę­dzie przez to jed­ność i siła, a kro­cie ty­się­cy chłop­stwa dyz­unic­kie­go „wto­pi się do Unii”.

Mowa kró­lew­ska zro­bi­ła swo­je. Kil­ku ustę­pu­ją­cych mów­ców wy­stą­pi­ło prze­ciw Dłu­skie­mu, gdy jed­nak nie było jed­no­myśl­no­ści, król jesz­cze raz prze­mó­wił i trzy­krot­ną jed­no­myśl­ną sta­nów sej­mo­wych zgo­dą sta­nę­ło pra­wo o mia­stach ¹ ).

–-

¹ ) Uchwa­le­nie pra­wa o mia­stach mia­ło or­ga­nicz­ny zwią­zek z pro­jek­tem kon­sty­tu­cyi. Dzie­je jego uchwa­le­nia

Był to po­tęż­ny krok na dro­dze re­for­my, był to po­czą­tek zrów­na­nia sta­nu miesz­czań­skie­go ze szlach­tą i słusz­nie też pra­wo za­ty­tu­ło­wa­nem zo­sta­ło: Mia­sta na­sze Kró­lew­skie wol­ne w pań­stwach Rze­czy­po­spo­li­tej. Po­mi­ja­jąc zbli­ża­ją­ce się do do­sko­na­ło­ści urzą­dze­nia miast we­wnętrz­ne, pra­wem tero za­wa­ro­wa­ne, nie na­le­ży za­po­mi­nać o głów­nej ten­den­cyi usta­wy. Pra­wo­daw­com szło przedew­szyst­kiem o to, aby miesz­cza­nie po­czu­li się zu­peł­nie oby­wa­te­la­mi kra­ju i wie­dzie­li, że każ­da ich za­słu­ga, każ­de wznie­sie­nie się pra­cą, na­uką, sta­no­wi­skiem, a choć­by tyl­ko za­ufa­niem współ­o­by­wa­te­li, daje im moż­ność… a ra­czej pra­wo otrzy­ma­nia szla­chec­twa, a co za­te­mi­dzie bez­po­śred­nie­go wpły­wu na spra­wy pań­stwa i ko­rzy­sta­nia z wszel­kich pre­ro­ga­tyw, ja­kie stan szla­chec­ki, jako rzą­dzą­cy, miał w Rze­czy­po­spo­li­tej.

Wy­bra­ni przez mia­sta ple­ni­po­ten­ci, obo­wią­za­ni byli na dzień roz­po­czy­na­ją­ce­go się Sej­mu przed­sta­wiać mar­szał­ko­wi sej­mo­we­mu „dzie­ło swej elek­cji”. Se­sye pro­win­cy­onal­ne obo­wią­za­ne były po­wo­ły­wać z po­mię­dzy nich pew­ną ilość na człon­ków ase­so­ryi oraz ko­mi­syi skar­bu i po­li­cyi. Ci miej­scy ko­mi­sa­rze i ase­so­ro­wie, w spra­wach ty­czą­cych się miast – moż­na­by opo­wia­dać bar­dzo sze­ro­ko, ale Ka­lin­ka dał ich do­sta­tecz­ny ob­raz w swo­im „Sej­mie czte­ro­let­nim”, opie­ra­jąc się prze­waż­nie na li­stach kró­la Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta do Fran­cisz­ka Bu­ka­te­go, po­sła eks­tra­or­dy­na­ryj­ne­go do dwo­ru an­giel­skie­go, znaj­du­ją­cych się w ar­chi­wum X. X. Czar­to­ry­skich. W tych li­stach spra­wa uchwa­le­nia pra­wa miej­skie­go cał­kiem in­a­czej się przed­sta­wia, ani­że­li to opo­wia­da­li po­przed­ni hi­sto­ry­cy tych cza­sów, opie­ra­ją­cy się głów­nie na Ga­ze­cie na­ro­do­wej i ob­cej", wy­da­wa­nej w roku 1791w­War­sza­wie przez Dmo­chow­skie­go, Niem­ce­wi­cza, Weys­sen­hof­fa i Mo­stow­skie­go, Su­cho­rzew­skie­mu wszę­dzie przy­pi­sy­wa­no głów­na… za­słu­gę prze­pro­wa­dze­nia uchwa­ły pra­wa miej­skie­go. Miał ją, jak wi­dzi­my, ale mi­mo­wol­ną. Lwia jej część przy­pa­da kró­lo­wi i pro­jek­to­daw­cy Chrep­to­wi­czo­wi. Ka­lin­ka w „Ostat­nich la­tach pa­no­wa­nia Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta” wy­dru­ko­wał czyść li­stów do Bu­ka­te­go. Cy­ta­ty au­to­ra ni­niej­szej roz­pra­wy są z ory­gi­na­łu.

i han­dlo­wych, mie­li za­wa­ro­wa­ny pra­wem głos sta­now­czy, w in­nych zaś spra­wach głos do­rad­czy. Rów­nież w sej­mie mie­li pra­wo po­pie­rać spra­wy miast, „a gdy tego po­trze­ba bę­dzie i gdy ze­chcą, będą u mar­szał­ka sej­mo­we­go u la­ski o głos pro­sić i ten im za­bro­nio­ny być nie może”. Ple­ni­po­ten­ci ci, po od­by­tej dwu­let­niej wy­słu­dze pu­blicz­nej w ko­mi­sy­ach lub ase­so­ryi, po­win­ni byli za­raz na na­stęp­nym sej­mie, otrzy­mać no­bi­li­ta­cyę bez opła­ty dy­plo­mu szla­chec­kie­go. Każ­dy miesz­cza­nin ku­pu­ją­cy pra­wem dzie­dzicz­nem wieś lub mia­stecz­ko, je­że­li tyl­ko opła­cał dzie­sią­te­go gro­sza 200 złp… rocz­nie, na wnie­sio­ną proś­bę na naj­pierw­szym sej­mie otrzy­my­wał no­bi­li­ta­cyę. Prócz tego na każ­dym sej­mie trzy­dzie­stu miesz­czan, po­sia­da­ją­cych po­se­sye dzie­dzicz­ne w mia­stach, mia­ło być przy­pusz­czo­nych do za­szczy­tu szla­chec­kie­go, w czem jed­nak uwzględ­niać przedew­szyst­kiem na­le­ża­ło za­słu­żo­nych woj­sko­wych, wy­bit­niej­szych rę­ko­dziel­ni­ków i kup­ców „pro­wa­dzą­cych han­del z pro­duk­tów kra­jo­wych". Kto­kol­wiek do­słu­ży się ran­gi sztab­ska­pi­ta­na, ka­pi­ta­na cho­rą­gwi w pie­cho­cie, lub rot­mi­strza w puł­ku, otrzy­ma szla­chec­two dzie­dzicz­ne za oka­za­niem pa­ten­tu (wy­łą­czo­na tyl­ko ka­wa­le­rya na­ro­do­wa) Rów­nież każ­dy re­gent kan­ce­la­ryi w dy­ka­ste­ry­ach rzą­do­wych, miał za­pew­nio­ny dy­plom szla­chec­twa. Aże­by zaś to po­łą­cze­nie sta­nu szla­chec­kie­go i miesz­czań­skie­go tem sil­niej­szem się oka­za­ło, usta­wa każ­de­mu szlach­ci­co­wi nada­wa­ła pra­wo przyj­mo­wa­nia pra­wa miej­skie­go i za­pi­sa­nia się w księ­gę oby­wa­te­lów mia­sta, a tem sa­mem spra­wo­wa­nia wszel­kich urzę­dów miej­skich.

Po uchwa­le­niu pra­wa o mia­stach mar­sza­łek sej­mo­wy „przy­ja­ciel ludu” ¹ ) , Sta­ni­sław Ma­ła­chow- -

¹ ) Za­szczyt­na ta na­zwa słu­ży­ła za­cne­mu pa­try­ocie do koń­ca ży­cia. Na por­tre­cie jego ry­to­wa;:ym przez Jah­na znaj­du­je­my obok imie­nia i na­zwi­ska, tyl­ko tę za­szczyt­ną na­zwę „przy­ja­cie­la ludu”. No­sił jesz­cze i dru­gą „Ari­ste­sa”, co ozna­cza­ło za­ra­zem „naj­spra­wie­dliw­sze­go” i zwo­len­ni­ka rów­no­upraw­nie­nia sta­nów.

ski zło­żył na sej­mie Sta­ni­sła­wo­wi Au­gu­sto­wi ser­decz­ne po­win­szo­wa­nie z po­wo­du uchwa­le­nia usta­wy, „któ­ra bę­dzie wiecz­ną pa­miąt­ką jego pa­no­wa­nia, po­ży­tecz­ną dla kra­ju, sław­ną dla na­ro­du w ca­łej Eu­ro­pie ¹ ) – po­czem upra­szał kró­la, aże­by po­zwo­lił po­dzię­ko­wać so­bie przez po­ca­ło­wa­nie ręki kró­lew­skiej. Ru­szy­li się z miejsc wszy­scy mi­ni­stro­wie i po­sło­wie, aże­by zło­żyć w przy­ję­tej for­mie „oso­bi­ste u tro­nu po­dzię­ko­wa­nie” za mą­drą radę kró­lew­ską i za to, że „swe­mi uwa­ga­mi, prze­ło­że­niem i sil­nem za­chę­ca­niem Sta­nów w tej ma­te­ryi, przy­śpie­szył ko­niec dla tak waż­ne­go i zba­wien­ne­go dla oj­czy­zny dzie­ła” ²). Król sko­rzy­stał z tej chwi­li, aby dać na­ucz­kę Hu­le­wi­czo­wi za przy­ma­wia­nie bi­sku­pom i wy­tknął mu jego ży­cie „li­ber­tyń­skie”. Do­sta­ło się i Ra­dzic­kie­mu, pod­ko­mo­rze­mu za­kro­czym­skie­mu, za wy­stę­po­wa­nie prze­ciw pra­wu, kie­dy za­sa­dy były już przed czte­re­ma dnia­mi przy­ję­te. – "Wsty­dzę się,– mó­wił król do nie­go, – że sta­ry i ro­zum­ny czło­wiek tak gada i po sar­mac­ku i po dzie­cin­ne­mu ³).

Do in­nych po­słów szep­tał król cią­gle: – dzię­ku­ję, dzię­ku­ję – a mar­szał­ka Ma­ła­chow­skie­go uści­skał. Na ga­le­ryi po­wsta­ły gło­śne okrzy­ki: – Wi­wat król, wi­wat Sejm, wi­wat na­ród, wi­wat szlach­ta, wi­wat miesz­cza­nie! – Kil­ku z miesz­czan wy­bie­ga z ga­le­ryi, aby dać znać o uchwa­le sto­ją­ce­mu na kruż­gan­kach i przed zam­kiem miesz­czań­stwu. Do­ko­ła roz­brzmie­wa­ją okrzy­ki, chy­ża wieść prze­bie­ga z ust do ust, do­sta­je się na Sta­re Mia­sto, kup­cy i rze­mieśl­ni­cy wy­bie­ga­ją ze skle­pów i warsz­ta­tów, ry­nek za­lud­nia się wzno­szą­cy­mi okrzy­ki miesz­cza­na­mi.

Tym­cza­sem w sali sej­mo­wej da­lej trwa­ły ob­ra­dy. Spra­wy to jed­nak były dru­go­rzęd­ne, nie mają- -

¹ ) Su­ple­ment do Ga­ze­ty War­szaw­skiej r. 1791 Nr. 32.

²) Ga­ze­ta Na­ro­do­wa i obca r. 1791 Nr 32.

³) Li­sty kró­la do Bu­ka­te­go z d. 20 kwiet­nia 1791.

Ms. XX Czar­to­ry­skich.

ce nic wspól­ne­go z wiel­kie­in dzie­łem, któ­re przed chwi­lą sta­nę­ło.

Po wy­czer­pa­niu po­rząd­ku dzien­ne­go, mar­sza­łek z po­wo­du nad­cho­dzą­cych świąt wiel­ka­noc­nych sal­wo­wał se­sye sej­mo­we „do dwóch nie­dziel” t… j… do dnia 2-go maja. Wy­cho­dzą­ce­go z zam­ku kró­la opa­dło z ra­do­snym pła­czem i dzięk­czy­nie­niem prze­szło 300 miesz­czan war­szaw­skich „i in­nych”. Wzru­sza­ją­ca to była sce­na – król poj­mo­wał co­raz bar­dziej, że sta­je się oj­cem na­ro­du. – „I jam się roz­rzew­nił – pi­sał sam o tej sce­nie do Bu­ka­te­go – i po­dzię­ko­wa­łem Bogu za tę sło­dycz na­gra­dza­ją­cą mi ty­lo­licz­ne dwu­dzie­sto­kil­ko­let­nie przy­kro­ści ¹ ).

O do­nio­sło­ści za­pa­dłej usta­wy wspo­mnia­no już wy­żej. Ro­zu­mie­li po­sło­wie sej­mo­wi, że przez nią na­ród się wzmac­nia, poj­mo­wa­li to i po­sło­wie cu­dzo­ziem­scy. Po­seł pru­ski de Goltz i au­stry­ac­ki de Ca­ché na­tych­miast o za­pa­dłej uchwa­le do­nie­śli swo­im dwo­rom. Re­zy­dent sa­ski Es­sen za­zna­cza, że obu tym wy­mie­nio­nym pa­nom uchwa­ła pra­wa miej­skie­go wy­rzą­dzi­ła wiel­ką przy­krość i spra­wi­ła moc­ne nie­ukon­ten­to­wa­nie, oba­wia­li się bo­wiem „aże­by te przy­wi­le­je nie­prze­wi­dy­wa­ne nada­ne miesz­cza­nom Kró­le­stwa, nie spo­wo­do­wa­ły prę­dzej lub póź­niej znacz­ne­go wy­chodź­twa z ich państw do Pol­ski ²). Es­sen nie mógł po­pro­stu zro­zu­mieć tego, co się sta­ło.

„Ukła­du tego – pi­sał – nikt się nie spo­dzie­wał, wno­sząc z du­cha, któ­ry od wie­ków oży­wiał szlach­tę -

¹ ) Li­sty Bu­ka­te­go w ar­chi­wum X. X. Czar­to­ry­skich, M. S

²) A było rze­czy­wi­ście cze­go się oba­wiać. „W tyra mo­men­cie,– pi­sze król w d. 20 kwiet­nia do Bu­ka­te­go, – do­wia­du­ję się, że dwóch Ku­ry­erów Fran­cu­zów i je­dem mo­skiew­ski, gdy się o tem pra­wie do­wie­dzie­li, rze­kli: „co mamy do swo­je­go kra­ju po­wra­cać, wo­li­my tu zo­stać. Nasz ma­ją­tek weź­mie­my, do przy­ja­ciół na­pi­sze­my”.– Nie mo­gli–do­da­je król–uta­ić tu bę­dą­cy cu­dzo­ziem­scy mi­ni­stro­wie zmar­twie­nia swe­go z tego ewen­tu". Ar­chi­wum XX. Czar­to­ry­skich.

pol­ską, wno­sząc ze wzgar­dy i nie­na­wi­ści prze­ciw wszyst­kie­mu, co nie było szlach­tą". Pan Goltz tem się tyl­ko po­cie­szał, że „ni­ko­mu się nie ze­chce do Pol­ski emi­gro­wać, gdzie nikt nie jest pe­wien swo­je­go mie­nia i do­bra” i tem, że inny sejm może to „po­śpiesz­nie chwa­lo­ne pra­wo” znieść lub od­mie­nić.

Znacz­na część po­słów roz­je­cha­ła się na świę­ta, przy­pa­da­ją­ce w tym roku na dzień 24 kwiet­nia. Zo­sta­li tyl­ko ci, co albo zbyt da­le­ko miesz­ka­li, albo mie­li swą sta­łą sie­dzi­bę w War­sza­wie. Mi­ni­stro­wie zo­sta­li wszy­scy, z bi­sku­pów zaś: Fe­liks Tur­ski, bi­skup kra­kow­ski, Ty­mo­te­usz Go­rzeń­ski, smo­leń­ski, Woj­ciech Skar­szew­ski, chełm­ski i lu­bel­ski, Jó­zef Ry­biń­ski, ku­jaw­ski i dwaj naj­skraj­niej so­bie prze­ciw­ni pod wzglę­dem po­stę­po­wa­nia i cha­rak­te­ru: smut­nej pa­mię­ci Jó­zef Kos­sa­kow­ski, bi­skup inf­lanc­ki i czci­god­ny barsz­cza­nin bi­skup ka­mie­niec­ki, Adam Sta­ni­sław Kra­siń­ski. Nie opu­ści­li War­sza­wy tak­że obaj mar­szał­ko­wie sej­mu kon­fe­de­ra­cyj­ne­go: Sta­ni­sław Ma­ła­chow­ski ko­ron­ny i Ka­zi­mierz Sa­pie­ha li­tew­ski.

Sta­ra­niem, kró­la, mar­szał­ka sej­mo­we­go i wta­jem­ni­czo­nych w uło­żo­ną i przy­go­to­wa­ną do wnie­sie­nia kon­sty­tu­cyę, było za­trzy­mać w War­sza­wie jak­naj­wię­cej po­słów przy­chyl­nych za­mie­rzo­nej re­wo­lu­cyi, lub też na któ­rych pa­try­oty­zmie śmia­ło po­le­gać było moż­na. Jesz­cze 10-go kwiet­nia pi­sał król przez szta­fe­tę do Aloy­ze­go Su­li­strow­skie­go by­łe­go pi­sa­rza W. ks. Li­tew­skie­go, do Win­cen­te­go Hła­ski, cho­rą­że­go wi­teb­skie­go, po­sła oszmiań­skie­go i do Mo­ry­ko­nie­go, sta­ro­sty i po­sła wił­ko­mir­skie­go, aby na­tych­miast do War­sza­wy przy­jeż­dża­li, po­nie­waż „nad­cho­dzą ma­te­rye nie­tyl­ko waż­ne, ale naj­waż­niej­sze i ko­niecz­nie po­trze­ba lu­dzi naj­wię­cej świa­tła i wagi ma­ją­cych”. List swój do Su­li­strow­skie­go koń­czył Sta­ni­sław Au­gust sło­wy: „Sat sa­pien­ti; więc przy­jeż­dżaj sam i spro­wa­dzaj nie­zwłocz­nie tych wszyst­kich, do któ­rych masz uf­ność i któ­rych świa­tłu i cno­cie ufać mo­żesz ¹ )". W li­ście do Hła­ski wy­ra­żał się: „ten jest mo­ment gdzie wła­śnie cie­bie po­trze­ba tu­taj” ² ). Po­dob­nych li­stów mu­sia­ło być znacz­nie wię­cej, a są śla­dy, że i mar­sza­łek Ma­ła­chow­ski i bi­skup Kra­siń­ski, rów­nież pod tym wzglę­dem nie… próż­no­wa­li.

Cel ścią­ga­nia zna­nych z pa­try­oty­zmu po­słów do War­sza­wy i za­trzy­my­wa­nia na Sej­mie prze­by­wa­ją­cych, był bar­dzo ja­sny. Prze­ciw­ni­cy sta­now­czej re­for­my i przy­go­to­wa­nej w ta­jem­ni­cy kon­sty­tu­cyi, roz­ja­dą się na świę­ta i nie sta­ną wszy­scy praw­do­po­dob­nie na pierw­sze se­sye po wiel­ka­noc­ne. Trze­ba więc z tego sko­rzy­stać, za­sko­czyć nie­przy­go­to­wa­nych, a uzy­skaw­szy znacz­ną więk­szość, uchwa­lić nowe for­my rzą­du, ma­ją­ce za­bez­pie­czyć byt sko­ła­ta­nej Oj­czy­zny.

To też wta­jem­ni­cze­ni w za­mach sta­nu, po­sta­no­wi­li użyć dwóch ty­go­dni świą­tecz­nych do pro­pa­go­wa­nia swych za­sad i do osta­tecz­ne­go omó­wie­nia, jak i kie­dy prze­pro­wa­dzić w Sej­mie ob­my­śla­ne dzie­ło. Na­ra­dy, na któ­re po­cząt­ko­wo scho­dzo­no się u Sta­ni­sła­wa Soł­ty­ka, po­sła kra­kow­skie­go i Lanc­ko­roń­skie­go i ko­mi­sa­rza skar­bo­we­go ³ ), te­raz od­by­wa­ły się u Koł­łą­ta­ja, Sta­ni­sła­wa Ma­ła­chow­skie­go, a naj­czę­ściej u ks. Scy­pio­na Piat­to­le­go, se­kre­ta­rza kró­lew­skie­go, któ­ry był po­śred­ni­kiem po­mię­dzy kró­lem a re­for­ma­to­ra­mi. Bra­li w nich udział mar­sza­łek li­tew­ski Igna­cy Po­toc­ki, Alek­san­der Li­now­ski, po­seł kra­kow­ski, Sta­ni­sław Po­toc­ki, po­seł lu­bel­ski, -

¹ ) Ko­re­spon­den­cya Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta w ar­chi­wum.XX. Czar­to­ry­skich.

² ) Tam­że MS. 7.7. Hła­sko pod d. 21 kwiet­nia od­pi­sał, że mimo 123 mil dro­gi sta­nie jak­naj­prę­dzej.

³ ) Siar­czyń­ski. Dzień Trze­ci Maja, w przed­mo­wie. Obu tych pa­try­otów na­zy­wa „przy­ja­ciół­mi ludz­ko­ści w ży­ciu pry­wat­nem, czyn­ny­mi oby­wa­te­la­mi w ży­ciu pu­blicz­nem.”

Ju­lian Niem­ce­wicz i Mi­chał Weys­sen­hoff, po­sło­wie inf­lanc­cy, Jó­zef Wy­bic­ki, Igna­cy Dzia­łyń­ski szef re­gi­men­tu dzie­sią­te­go i po­seł do­brzyń­ski, wspo­mnia­ny już Sta­ni­sław Soł­tyk, były pod­sto­li ko­ron­ny po­seł kra­kow­ski, To­masz Ostrow­ski, kasz­te­lan czer­ski, Jó­zef Za­bieł­ło, ge­ne­rał-ma­jor, po­seł in­flac­ki ¹ ) , Lanc­ko­roń­ski, rot­mistrz ka­wa­le­ryi, czło­nek ko­mi­syi skar­bu, wresz­cie Jó­zef Ry­biń­ski bi­skup ku­jaw­ski, i Adam Kra­siń­ski bi­skup ka­mie­niec­ki. Z po­mię­dzy wta­jem­ni­czo­nych bra­ko­wa­ło w War­sza­wie Ta­de­usza Ma­tu­sze­wi­cza, rot­mi­strza ka­wa­le­ryi, po­sła brze­sko-li­tew­skie­go, człon­ka de­pu­ta­cyi do in­te­re­sów za­gra­nicz­nych. Na­tu­ral­nie oprócz wy­li­czo­nych, byli jesz­cze inni wie­dzą­cy o przy­go­to­wa­nym za­ma­chu sta­nu, ale współ­cze­sne pa­mięt­ni­ki i źró­dła na­zwisk ich nie po­da­ją.

Prze­ciw­ne re­for­mie stron­nic­two o ni­czem jesz­cze nie wie­dzia­ło, na po­zór bo­wiem nic nie po­zwa­la­ło spo­dzie­wać się taj­nych przy­go­to­wań do od­mia­ny rzą­du. Nikt z nie­wta­jem­ni­czo­nych nie przy­pusz­czał, że świę­ta Zmar­twych­wsta­nia Pań­skie­go prze­zna­czo­ne zo­sta­ły do ob­my­śle­nia sta­now­cze­go pla­nu zmar­twych­wsta­nia na­ro­du. Pew­ność tę prze­ciw­ni­ków re­for­my, to jest par­tyi Bra­nic­kie­go i za­cie­trze­wio­nych re­pu­bli­ka­nów, mo­gło po­nie­kąd utwier­dzić nada­nie w dniu 21 kwiet­nia or­de­ru św. Sta­ni­sła­wa Ja­no­wi Su­cho­rzew­skie­mu, po­sło­wi ka­li­skie­mu, gwał­tow­ne­mu prze­ciw­ni­ko­wi suk­ce­syi tro­nu, któ­ry nie­daw­no jesz­cze, bo przed trze­ma mie­sią­ca­mi wy­wo­łał ist­ny skan­dal w Sej­mie, wy­stę­pu­jąc prze­ciw wy­sta­wie­niu pa­try­otycz­nej ko­me­dyi Niem­ce­wi­cza „Po­wrót po­sła” i żą­da­jąc zwo­ła­nia sądu sej­mo­we­go na au­to­ra „za znie­wa­że­nie praw na­ro­du” przez po­pie­ra­nie suk­ce­syi tro­nu, wa­ro­wa­nej pak­ta­mi kon- -

¹ ) Nie trze­ba go mie­szać z in­nym Jó­ze­fem Za­bieł­łą, ostat­nim póź­niej het­ma­nem w. li­tew­skim, tar­go­wi­cza­ni­nem, po­wie­szo­nym przez lud war­szaw­ski 9 maja 1794 r wen­ta­mi ¹ ). Król za­pew­ne są­dził, że wy­na­gra­dza­jąc Su­cho­rzew­skie­go za „za­słu­gi” przy uchwa­le­niu pra­wa o mia­stach, za­do­wo­li jego próż­ność i uzy­ska go dla kon­sty­tu­cyi.

Te­goż sa­me­go dnia (21 kwiet­nia), jako w Wiel­ki czwar­tek, król znaj­do­wał się w ko­le­gia­cie św. Jana na mszy uro­czy­stej i przyj­mo­wał św. ko­mu­nię wiel­ka­noc­ną z rąk ce­le­bru­ją­ce­go księ­dza An­to­nie­go Okęc­kie­go, bi­sku­pa po­znań­skie­go i war­szaw­skie­go, by­łe­go kanc­le­rza w. ko­ron­ne­go, po­czem po­wró­ciw­szy na po­ko­je zam­ko­we, sto­sow­nie do zwy­cza­ju do­peł­nił ob­rzę­du umy­wa­nia nóg dwu­na­stu ubo­gim star­com, któ­rych na­stęp­nie sam go­ścin­nie czę­sto­wał ² ).

Na­za­jutrz, w Wiel­ki pią­tek, słu­chał król w tej­że sa­mej świą­ty­ni na­bo­żeń­stwa, od­pra­wio­ne­go przez ks. Ma­li­now­skie­go, su­fra­ga­na mied­nic­kie­go, a po­po­łu­dniu w to­wa­rzy­stwie mi­ni­strów, se­na­to­rów i dy­gni­ta­rzy ob­cho­dził gro­by w kil­ku ko­ścio­łach ³).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: