- W empik go
Korespondencja Adama Mickiewicza. Tom 2. - ebook
Korespondencja Adama Mickiewicza. Tom 2. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 459 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tom II
Paryż
Księgarnia Luxemburgska
16, Ulica de Tournon, 16
1872
Drugi tem korespondencyj Adama Mickiewicza zawiera listy do niego pisane. W wydawnictwach tego rodzaju, listy zazwyczaj przeplatane są odpowiedziami i mybyśmy chętnie trzymali się tego porządku, uważając go za najbardziej odpowiedni, gdyby zbiór nasz mógł być zupełnym. Nie tak było niestety; nie raz zdarzyło się nam mając listy Adama nie mieć odpisów na nie i odwrotnie; posiadając naprzykład szereg listów Witwickiego do Mickiewicza, nie znaleźliśmy żadnej kartki Adama do niego, na listy Trentowskiego i Worcella odpowiedź Mickiewicza odszukać się nie dała, równie jak listy pani Chlustin odpowiadające na pismu do niej Adama, i t.p. To nas zrnusiło dział ten ogłosić osobno. Trzymaliśmy się chronologicznego jak w pierwszym tomie porządku, co czytelnikom zestawienie odpowiedzi ułatwi.
Ze względów niepotrzebujących usprawiedliwienia, nie wszystkie listy osób żyjących ogłosić nam było wolno. Wybieraliśmy w zbiorze naszym listy zalecające się samym podpisem albo zawierające chociażby drobne szczegóły odnoszące się do biografii Adama Mickiewicza. Jeżeli najmniejsza ich liczba przypada na lata od 1842 do 1855
roku, to ztąd pochodzi, że listy z tej opoki odnoszą się przeważnie do Towiańszczyzny, a nie tu było ich miejsce.
Adam Mickiewicz z miłością przechowywał do śmierci listy swoich przyjaciół; cenił nawet autografy ludzi wyższych, których szczerze uwielbiał, lecz palił niemiłosiernie listy ludzi wielkich według świata, którymi w duszy pogardzał. Niemało ciekawych szczegółów biografia jego przez to straciła.
Wydawca.WYJĄTKI Z LISTÓW PRZYJACIÓŁ I KOLEGÓW ADAMA MICKIEWICZA FRANCISZKA MALEWSKIEGO, PISANYCH DO FR. MALEWSKIEGO.
* * *
Z LISTU JÓZEFA JEŻOWSKIEGO Z DNIA 23 STYCZNIA 1822 R.
"Jakoż dla osłody tęsknoty Twojej zobaczysz wkrótce Adama, który się skrzętnie wybiera w podróż. Chorował nieborak mocno, leżał dni kilkanaście, ale już przyszedł do siebie, jest dość krzepki i wesoły. Postąpił w języku angielskim, czyta Byrona i nawet wytłumaczył trochę fragmentów Giaoura, i cale to poema wytłumaczyć zamierza. Przedsięwziął też zrobić kommentarz do Sofiówki Trembeckiego, proszony od drukarza, edytora tutejszego poezyj Trembeckiego, za nagrodą umówioną.
"Lelewel jest Adama stronnikiem, można się spodziewać że go bliżej siebie przypuści, a wtedy nie byłoby trudno o pomoc do wyjazdu za granicę".
Z 2GO LISTU TEGOŻ. J. JEŻOWSKIEGO Z DNIA 6 MAJA 1822 R.
"Książe Czartoryski już od 30 Marca u nas przebywa. Wkrótce wezwany byt Adam, złożył roboty, które się bardzo podobały; poezyj zaś Sienkiewicz dosyć wychwalić nic mógł. Poezyj tych tomik pierwszy za kilka dni wyjdzie z drutu u Zawadzkiego, książe podał mnie i Adama do wojażu. Lecz na Adama rozgniewany nieco Ernesti (1) robił mu niejakie trudności, warował aby wprzódy ukończył magistrowanie się. Takie opinie poszły na radę. To jeszcze mniejsza bieda; wyznaczono komitet, któryby napisał uząrdzenie – (1) Grodeck. (P. W.)
zupełne względem wojażów. Zaledwo wyznaczono, pan Jędrzej (1) wyjrzał z dziury swojej i prysnął na wojażerów śmiertelnym jadem… Tak więc nic o naszych wojażach wiedzieć nie możemy. Cała zaś nadzieja jaka jest poleca na księciu; on może z tych wydobędzie trudności. Cokolwiek bądź, Adam pewniejszy być może… niżeli ja, przynajmniej podróż prędzej mogłaby nastąpić. Ho jeśliby Uniwersytet uchylił, lub jaką uczynił trudność, wysłany będzie kosztem Krzemieńca; ale wysłany do Włoch i Francyi południowej, a to żeby zdrowie mógł sobie poprawić".
Z LISTU 3GO TEGOŻ J. JEŻOWAKIEGO, Z DNIA 10 LUTEGO 1823.
"Adam ciągle dotychczas uczy w Kownie; 20 godzin na tydzień mordują go niesłychanie; ciągle doświadcza bezsenności. W ostatnim do mnie liście! mówi, że praca zwiia go i osłabia, lecz w dzień wolny i świąteczny, nuda jeszcze bardziej dojmuje. W tych czasach biorę się do drukowania tomiku drugiego. Adam w tych czasach ma też wystąpić do pojedynku z losem wygrana jego jednak mniej pewna niżeli moja. W tym jest silniejszy odemnie że ma 300 rubli; ja zaś na podróż ani grosza nie mam".
Z LISTU 4GO TEGOŻ J. JEŻOWSKIEGO, Z DNIA 12 LIPCA 1823 R., Z TROK, CZTERY MILE OD WILNA.
"Niemogę ci nie opisać zdarzenia, które w tegorocznem nawiasowem życiu mojem będzie mi pamiętnem. Ukończywszy korrektę ostatniej formy położyłem się spać weselszy. Wtem, o godzinie 2 w nocy, gwar nadzwyczajny pod mojem oknem obudza mię. Rozumiałem że to byli żydzi moi. Wstaję, aż postrzegam, że Adam, Janko (2), Aleksander (3) i Januszewski biorą szturmem klasztor. Ostatni po desce cienkiej i blizkiej wdarł się oknem na drugie piętro, więc i innych mógł już wpuścić. Nie jest że to rycerstwo?
–- (1) Śniadecki. (P. W.)
(2) Czeczot. (P. W.)
(3) Brat Adama (P. W.)
nie godniż korony muralnej? Iść w noty, w pięciu godzinach ujść cztery mile i jeszcze, takiego cudu dokazać, to mi to młodzieńcy, to mi to junacy. Nazajutrz udaliśmy się do Trok nowych i na dwóch batach płynęliśmy do zamku Witoldowego. Adam Rinaldini na bacie opatrzonym w kamienic, attakował bat przeciwny i żeglarzy zamoczył do nitki. Jeżeli ponad szanownemi ruinami zamku unoszą się, lub w tę porę unosiły się duchy Księżniczek litewskich, o jakże musiały być rade, jak dla rycerstwa uwdzieczone. Przybywszy do portu odbyliśmy igrzysko wewnątrz zamku, ciskając kamieniami do celu. Po lekkiej a drogiej wieczerzy powróciliśmy do domu. Dwaj młodsi Aleksander i Januszewiez o godzinie drugiej w nocy poszli napowrót do Wilna, a dwaj starsi pozostali jeszcze i na dzień jutrzejszy do godziny ósmej wieczornej. Kuchnia tylko staro-trocka (bogdajby zapadła) nie była, bo niemogła być do smakuj).
Z LISTU JANA CZECZOTA, Z D. 21 STYCZNIA 1823 R.
"Staraj się dłużej utrzymać za granica; bo z Adamem niewiadomo co zrobić. Uczyć dalej żadną miarą nie może, do ostatka straci zdrowie; mówi że go lekcye na cały dzień paraliżują. Lubo zdaje się być teraz spokojniejszym i jest nawet w istocie, jednak zawsze nudny, często bezsenny, ciągle tylko fajką i kawa żyje. Każdy widzi, sam pragnie, doktorowie radzą, że mu potrzebny koniecznie wojaż; ale jakiż ma być jego wojaż? Jakiegoż on pragnie? Czy się nie uczyć? broń Boże, chodzić a chodzić. Ze wszystkich twoich opisów Riesen Gebirge najbardziej go zajęły. Może ta mania ustać, jak się ujdzie mil sto, a chodzenie nie będzie nowością, może i posiedzi gdzie przez zimę; lecz czy tak, czy owak, zawsze potrzebny za granicą punkt jakiś bliższy, do któregoby i na zimowe leże powrócił i w każdem zdarzeniu mógł się zgłosić. Dziwna to jego będzie pielgrzymka! ni to jemu razem pieniędzy dać można, ni pewnym być że gdzieś nie, okradną, albo sam od razu nie straci, a potem zostanie w ciężkiej potrzebie. A gdzież się wówczas uciekać? Nic wiem też jak mu w jego humorze przypadnie być między obcymi, a na zyski czyhającymi ludźmi; najczęściej zapewne będzie, samotny, nie pójdzie on bowiem poznawać łudzi, ale Riesen Gebirge; doliny, łąki, te go zajmą, a to wszystko wątpię, czy nie… będzie miału szkodliwego na jego imaginacyą wpływu. On zdaje się potrzebować ciągle nad nim czuwającego anioła stróża, a tam same, tylko będą dla niego głazy. Z tych przyczyn im bliższy punkt będzie, jego komunikacyi, tem mu będzie, lepiej i weselej. Że go wyprawić trzeba to rzecz konieczna, bo do reszty zdrowie, się jego zrujnuje. Staraj się więc Franciszku pozostać dłużej za granicą, bo inaczej boję się go wyprawić. O tem zbiorałem się już do ciebie, napisać, list twój przyśpieszył pisanie. Adam na podróż ma 300 leżących podarowanych rubli, tyleż można będzie, a może więcej, spodziewać się z przedaży dziełka. Drugi tomik wkrótce, będzie się drukować, już jest gotowy. Będzie walny, będzie w nim Grażyna powieść litewska malująca sposób myślenia Litwinów o krzyżakach i wystawująca ich z nimi zatargi. Chociaż Adam skarżył się na musam invitam i ta mu się robota najmniej przyjemną w robieniu zdala, jednak wcale piękna, a styl z czasów Zygmuntowskich w miłą przeszłość przenosi, i dziwnie się podoba. Dalej będą umieszczono Dziady, o których musiałeś słyszeć a podobno i czytałeś część którąś. Tych części mamy dwie, może obie zmieszczą się w tomiku. Warszawa chrzci Adama Walter Skottem, a on powiada: laicy mię… chrzczą, więc chrzest nieważny. Jak tylko wyjdzie, z pod prasy, przyśle ci. Adamisko nieborak po chorobie dość słaby i jeszcze go zęby okropnie bolę! Żeby ci mocniej za twój list się wywdzięczyć, kazałem Olesiowi (1) napisać. Nie pisal on dawniej bo nie miał o czem, i teraz jeśli napisze, to tylko skargi, że niema tu komu bez ciebie pomódz jemu w nauce, takie, łby ordynaryjne. Zresztą zdrów, dobre, ma miejsce u Dmochowskiego za 100 rubli pensyi".
Z LISTU TEGOŻ JANA CZECZOTA, Z D.. 12 MAJA 1823 R.
"Przyrzekłem ci posłać tomik poezyi i posyłam. Jak tylko zdrowie, się poprawi, ruszaj nazad do Saviniego; powiedziałbym ruszaj – (1) Bratu Adama, (P. W.)
nazad do nas, gdyby jeszcze nadzieja, że Adamowi do Francyi będziesz mógł pokazywać drogę, nie wstrzymywała mojej chęci ujrzenia ciebie. Adam był podczas świąt spokojniejszy, zdrowszy; ma konia do jazdy i używa przejażdżki. Rezolucyi jeszcze na proźbę nie odebrał. Wiosna i przechadzki odrywają od książki, ale dają zdrowieli.
Z LISTU TEGOŻ J. CZECZOTA, 7. D. 30 MAJA 1823 R.
"Adam wziął od swojej kochanki klacz jezdna; druga donzella musi ją tam karmić, jeździ sobie zapewne i chodzi. Wcale nie wiem co z nim i jego zdrowiem będzie. Już mnie wszystkie nadzieje odpadają, wszystkich resursów zbywa. Jeden ty, jeszczebyś mógł go swojem towarzyszeniem ratować, na restauracyą jego wpłynąć. Ale jak to być może, niewiem. Uwolnienie przyszło, ale jak dalej, rzeczy zbyt wątpliwe. Nie wiem, nie wiem, chcę oderwać myśl od tego przedmiotu, bo ilekroć pomyślę, nieszczęśliwy jestem i jego nieszczęścia widzę. Co się z nim dzieje? zawsze w stanie nienaturalnym, zdrowie najgorzej mu służy, fajką, niespaniem i trudami ciężkiemi obowiązków dobija siebie, a nie stara się wyjść z letargu, imaginacyi nie ostudzi, bo z tem mu dobrze, ale za moment boskiego uniesienia, tego to wykradzenia się na chwilkę za ziemską granicę, odbiera potem ciężkie na ziemi męki. I tam nawet człowiekowi nie pozwolono bezkarnie wojażować! Perswazye na nic się nie zdadzą, pięknie się raz odezwał w liście, że nie potrzebuje teraz przyjaciół, ale pochlebców. Jakkolwiekbądź, na tak nadwerężone zdrowie i tak skrzywiony umysł, podróżby miała zbawienne skutki. Co będzie, czas rozwiąże. Dałby to Bóg, żebyś ty mógł się dłużej utrzymać, bo on bez przewodnika być nie może, jednak nad tym artykułem się zastanawiam, co to z nim być może, choćby wszystko poszło najlepiej? "
Z LISTU TOMASZA ZANA, Z D. 14 STYCZNIA 1823 R.
"Adam cierpko do mnie piszący niegdyś, za myśl w rozdziałku wywiedzioną o niestateczności uczuć człowieka, już zaprzestał korrespondencji ze mną, ma tylko z Janem drukarska. Serce jogo i cały stan duszy podobny (zdaje się) do lasu w którym pożoga przeszła: czyta, żyje, nie pisze. Marya czasem pisuje, spuszcza się na moje rady i niektóre usiłuje dopełniać, pocieszam ją i rozrywam rozumniejszemi rozdziałami. Myliśmy z Janem u niej w Bolciennikach całą dobę, jej stan uniesieniu i uczuć bardzo go zajął, ja surowego przed nią udaję a pobłażenie nieobacznościa pokrywam. Nie widzieli się z sobą od Listopada i to na dobro; głuche uspokojenie może do harmonii władze przywiedzie".
Z DNIA 12 MAJA 1823 R.
"Usiłowałem i usiłuję uczuciom Adama i Maryi nadać pogodniejsze dążenie, nic jesieni pewny skutku zupełnego, zdaje mi się atoli że ich cierpienia złagodzone. I z nim i z nią w tym widoku korresponduję, ona mię drogim i dobrodziejem nazywa. Podług umie niema nadziei wyjechania za granicę, tak dla Józefa jako też Adama. Pisał do mnie Tryczyński przeznaczając swoich 200 rubli na ten cel, prawdziwie nie umiem jemu podziękować i odpisać. Czytałeś Upiora, przeczytasz Dziady, nie wielebym co miał pisać o Adamie, sądzę ze może niewczesne wyjawienie się ze swojemi miłosnemi uczuciami, niezbyt pochlebne i przyjemne czyni na wielu wrażenie. W czasie świąt oni byli w Wilnie przez dwa prawie tygodni, usiłowania moje na uspokojenie poszły w niwecz, nie wiem co dalej, tak to wszystko daleko i nieszczęśliwie zaszło, tak że niegdyś obrońca miłości ledwobym otwartej przeciwko niej nie wypowiedział wojny".
* * *DO JOACHIMA LELEWELA W WARSZAWIE.
Petersburg, J. 28 Grudnia 1827 r. (9 Stycznia 1828)
… Od trzech przeszło tygodni przybyli tu Adam Mickiewicz i Franciszek Malewski, z Moskwy, w orszaku księcia Jeneral-Gubernatora Moskiewskiego. Malewski może w Petersburgu zostanie; Mickiewicz za kilka dni nas opuści i nazad do Moskwy wróci. Po tylu latach niewidzenia się, po tylu zobopólnie doznanych nieszczęściach, z braterskiem uczuciem rozrzewnienia, witaliśmy siebie nawzajem. Mickiewicz zewnętrznie, cokolwiek odmienił się, zapuści! bakenbardy, to go poważniejszym czyni. Cera zdrowsza, nieco zmężniał, odmienił się ale… na swoję korzyść. W towarzystwie nie jest jak dawniej, excentryczny, i owszem bardzo swobodny i ujmujący. Tych nawet którzy mniej mają prawa być ze strony – (1) Pani Marya Szymanowska umarła w kilka godzin na cholerę. Brać jej i Franciszek Malewski przeprowadzili natychmiast siostry i córki nieboszczki do sąsiedniego domu zamieszkałego przez blizkich znajomych, wlej chwili na wsi. Stróż domu spostrzegłszy wsród nocy okna uświecone przestraszył się, pobiegł do policyi; Teodora Wołowskigo i Franciszka Malewskiego aresztowano, podejrzliwa policya przez paro tygodni szukaią przestępstwa w tym niewinnym imbroglio. (P. W.)
jego z uprzedzeniem traktowani, bardzo uprzejmie przyjmuje. Talent jego dojrzał, rozmowa zasilona i tem cii widział i co czytał, misi nadto piętno jego bogatej imaginacyi. Lubi teraz mówić dużo, jego glos często, sam tylko słychać w zgromadzeniu, i każdy skwapliwie ucisza się aby jego słuchał. Prawdziwie napełnia mię uczucie dumy, że byłem kolega Mickiewicza, i że jestem jego przyjacielem. Przybycie jego do Petersburga sprawiło niesłychana sensacyę. Rossyanie i Polacy prześcigają się, w okazywaniu mu poszanowania. Prowadzimy życie prawdziwie karnawałowe, jednę obiady aż za północ przeciągające się szybko idą po drugich a i tak zaprosili wszystkich przyjmować nie może. Pozostaje mu tylko trudność wyboru. Mickiewicz talent improwizacji doprowadził do zadziwiającego stopnia doskonałości. Ody czuje się w werwie, dosyć jest zagrać na fortepianie znajoma jaka piosnkę, natychmiast improwizuje, i to z taka gwałtownością, tak nagle, że zdaje się iż duch jakiś go dręczy, aby co prędzej pozbyć się uczuć serca. Jużem go kilkanaście razy słyszał. Pisać niezmiernie trudno, bo żadne pióro nie poścignio szybkości poety i przytem nie pozwala on aby pisać, bo mówi że to w nim zapal niszczy, gdy piszących widzi. Przynajmniej co wieczór pilnie opisywałem treść każdej jego improwizacyi; niech to niezgrabne rysy przedziwnych malowideł, przynajmniej w trwałej pamięci zostaną. Mickiewicz przyjechał tu, już to dla towarzystwa Franciszka (1), już dla osobistego postarania się o pozwolenie wydawania pisma peryodycznego, pod tytułem Iris w Moskwie, w języku polskim. Miało być to pismo poświęcono literaturze, filozofii, poezyi. Z wielkim żalem naszym, minister nie pozwolił; żadnej nawet przyczyny nie dal. Przywiózł Iakże z sobą rękopism swojego nowego poematu Wallenrod. Czytałem go zupełnie wiele razy; ale, im częściej wczytuję się, tem coraz obfitsze piękności widzę. Nie jeszcze podobnego w poezyi polskiej niema; śmiem rokować że uwłaczający sławie Adama będą musieli umilknąć, albo niesforne wrzaski ze – (1) Malowskiego.
wstrętem odrzucone zostaną. Poemat ten ma przeszło 2000 wierszy, autor tez próbę uczynił wprowadzając w narracyę hexametr; nie wiem jak tę nowość inni przyjmą; mnie, oswojonemu z miara dawnych, mile do ucha wpada. Ale tendenoya poematu, jest górna i zacna. W każdym narodzie, i wieku, podobać się będzie. Tu dla nadchodzących świat i niezgrabnego druku, nie mógł drukować; za powrotem więc do Moskwy, zapewne w końcu przyszłego miesiąca z pod prassy wyjdzie.
Mikołaj Malinowski.DO CYPRYANA TYSZKIEWICZA.
d. 26 maja 1828 r. Wieś Andrejewka.
Cyprjanowi Tomasz zdrowia i pomyślności życzy. Przez dwu tygodnie febra mnie przez dzień łamała, ziębiła, trzęsła, piekła i pociła. Chinin uskromił złość jej gwałtowniejsza; minio odzywającego się bólu w kościach, czuję już przyjemność powracającego zdrowia. Od dni kilku znajduję się na wsi, lecz jeszcze dla słabych nóg, dla bojaźni wpływu wilgoci, wichrów, upału i rosy, nic odwiedzam lasków, gór i łąk znajomych. Zewnętrzne widoki natury tracą codziennie na nowości i dziwności. Zająłem się jej szczegółami, a mianowicie rozpatrywaniem owadów, których zbiór znaczny uczynić zamyślam, do czego w przeszłym roku nabyłem pewnego usposobienia. Wzroku więc mojego nic utrudzą posępny step obszar, przechadzka moja przechodzi na łowieniu motylów i żuków, a kończy się kiedy nie dostaje szpilek na ich okrutne przekłócie. W czasie choroby samotnej i tęsknacej odwiedził mnie kochany duch Adama; słowa jego były pociechą i zdrowiem. Wallenroda czytałem w paroksyzmie, a teraz odczytuję. Boję się mojemi wyrazami ująć sile i przyjemności wrażeń, jakie w tem czytaniu odebrałem. Pieśń Wajdeloty najinteresowniejsza równie swoja żywością, mocą, jak miarą i tonem śpiewu. Mam zamiar w czasie uczynić szczegółowe nad tym wysokim poematem uwagi, czerpajac je więcej we własnem uczuciu, niż w prawidłach. Jankowi wyszło pozwolenie wstawienia do służby z warunkiem iżby się nie oddalał z Ufy i zawsze zostawał pud nadzorem. Wszedł już w obowiązki kancellarzysty i czyni rachunki o zaległościach podatków. Pustelnik Orliki za przykładem jogo podaje podobna prośbę i podobne' może dostąpić przemiany w życiu swojem. Nie troszczę się iż mnie ominiono, chociaż, rokiem wprzódy prosiłem u służbę. Nie widzę albowiem w Orenburgu miejsca któreby albo żądzę gorętszych pracowali nasycić, albo los mój jakokolwiek ustalić mogło: przywykłem do ubogiej niezawisłości w jakiej jest Codzienny bieg życia mojego i acz drobno, lecz rzeczywiste w niej znajduję powaby. Gale swobodny jestem w izbie, w mieście i daleko swobodniejszy na Wsi. Żadne prawie znajomości i związki mnie nie utrudzaja. Szkoda tylko że moje główniejsze roboty i czas obracają się dla Piotrusia, reszta dla czytania, przez co obadwa starzejem. Zamiar mój układania rozdzialków trudno przychodzi do dobrego skutku. Cudny kraj i ludzie zrobili zamięszanie przeciwne naturalnemu usposobieniu. Codziennie przekonywam się że temi sposoby któremim w was mógł odradzać moją wesołość, rodzę w nich gniew lub niedorozumienia, a któremi w was czułość, w nich śmieszność: zkąd poczynani niedowierzać zdolnościom które tak przeciwne skutki w różnych czasach, miejscach i ludziach sprawować mogą. Rok więc prawie cały przechodzi bez pracy którejby ślady – były znaczniejsze i trwalsze. Na tłumaczeniu mojem o poznaniu siebie, wiele czasu, papieru i atramentu straciłem; nic mi z Wilna ani płaca, ani piszą. Poezya moja, jeśli kiedy jaka była z natchnienia i miłego przymusu waszego, zprozaikowała się w niewoli, może za to sama moia bytność zpoetyzowała się bardziej. Powinienem szukać zatrudnień już takich któreby mogły dać chleba naszego powszedniego kiedy Bóg nic dał sił na chwalę i pożytek powszechniejszy. Minio próśb moich do Wilna i do was nie otrzymałem żadnej najmniejszej rady i pomocy względem przedsięwzięcia jakiej roboty możnej a korzystnej. Wy obracając się na świecie, wśród książek żywych i umarłych moglibyście w tem mnie dopomódz, o co powtarzam moję ze step wołania. Gdyby nie ksiądz proboszcz swoim Kondorcetem, (oby dusza nasza wyschła z głodu: wielki u nas niedostatek; na książki. Pisałem w przeszłym podobno miesiącu, prosząc Onufra aby przedłużył czas na przeczytanie; książek przysłanych naznaczony. Próżno składacie, się niewiadomością adresu mojego, i nie przebaczani wam tak trio częstego do mnie pisania. Przyjmuję tylko usprawiedliwienie się Adama, bo i sani jak on, często na jutrankę choruję. Żemczużników, uczeń uniwersytecki, w końcu przyszłego miesiąca ma z Moskwy przyjechać do Orenburga dla widzenia się ze swoja familja. Wielki żal do was czuć będę jeśli mnie waszych listów nie przyniesie, jakich książek i nuty na Świteziankę. Zwyczajnie pisać możecie pod adresem Aleksandra Iwanowicza Fiałkowskiego; albo Ignatja Emeljanowicza Lebiediewa szlabs kapitana gwardyi, albo najlepiej Stanisława Timofiejewicza pułkownika i kawalera Ciołkowskiego. Zawsze regulamin i bez trudności listy odbieram, jeśli tylko są pisane i przysyłane. Cieszę się wyjazdowi Onufra; daj mu Bóg zdrowie i przyjemność. Proszę mnie koniecznie i prędko dać adressa do Petersburga i Moskwy. Oleś swojem niepisaniom smuci mnie, który go kocha miłością przyjaciela, poradnika i krewnego. Poważny Józef niech mu dzięki i chwalę za Odyscę: skąpy jest dla nas na słowa, niechby choć zrzadka mruknął na Tomasza który go przywiazannio szanuje. Jeśli mu będzie wygodniej w Kazaniu, życzę bardzo aby się do nas zbliżył. Zalecałem go Zofii której maż Ewersman od kilku dni sam na historja naturalna wyjechał. Szaleję za myślą rzucona Adama że ma zamiar podobny do wykonania, odwiedzić Orenburg. Stepy bez osi rowów burzanu, lecz błyszczącem morzem kowylu zalane, góry Uralskie ze swojem złotem, kozacy ze swoim połowem ryby, życie, mina i zabawy Baszkirów i Kirgizów, ich historya, karawany, są przedmioty zapładniajace, tak że panna wyobraźnia w krótkim czasie poczuje męki i prace porodzenia. Wątpię ożylibyśmy siebie wielce przemienionych znaleźli: chociaż on przyszedł do pokoju, a jam skosztował z nieśmiertelnej czaszy gorzkiego napoju; w opojeniu tem dwoiste moje ja, przenika się, burzy się, jednoczy się napróżno, zawsze w niem jednak? tożsamość znajdzie dobre, serce. Cypryanie! udzielisz tych moich o sobie, wiadomości innym kolegom. Ja zosobna da każdego nic mani czego pisać. Franciszkowi dziękuję za Swifta, i proszę o pamięć, życzę aby " Annami obwieszony w koczu, a ja pieszek" Szachy moja zwyczajna zabawa, warcaby z Baszkirem rozrywka.
Tomasz Zan.DO… (1)
6 Października 1828 r.
Nie, byłem ani w Berlinie, ani w Wielkiej Polsce: z tem wszystkiem co mi Panie, o Wielkopolanach piszesz, jest mi dosyć wiadomo. Mam o tem z różnych stron wiadomości i spotykani wielu Wielkopolanów nas tu nawiedzających. Jak ich, Panie, znasz dobrze nic wątpię żeś ich dokładnie Adamowi opowiadał. Powinienby tedy Adam umieć się wziąść z nimi, ile gdy z upragnieniem oblicza jego wyglądali. Spodziewam się nawet, że Adam rzeczywiście trafnie postępował, ale… martwię się że gadanina na jego dezawantaż rośnie. Na szczęście nasze, przybył do Warszawy Muczkowski, ten sam co był w Berlinie, a z Adamem się widział, brat Józefa. Upewnia mię tedy, że co było Polaków, przynajmniej w pierwszych dniach pobytu Adama, z Adama kontenci byli.
Słuchali mówiącego, śpiewającego, improwizującego. Opowiadał mi spotkanie swoje z Adamem jak w kompanii licznej, Adam dopytywał o Józefie Muczkowskim czy nic spotyka kogo coby go znal, bo mu wdzięczny nie mało za tak staranne, wydaniem w Poznaniu zajęcie się. Wskazano mu na to oświadczenie, że właśnie jest jego brat i zaprezentowano: ale… nacisk nie… dozwolił Muczkowskiemu z Adamem rozmawiać, a wkrótce. Muczkowski z Berlina wyjechał, i co było dalej nie wie. Z temi wiadomościami staję w obronie Adama, zaprzeczam potwarzom. Trzeba wiedzieć że Józef Mucz – (1) Z autografu ale nie wiadoma osoba do której list adresowany. (P. W.)
kowski stetryczał, narzeka że Adam nic dat mu o sobie wiedzieć, że bawi w Berlinie. Domyśla się, że może się Adam nań gniewa, że na list nic odpisał i za ofiarowany egzemplarz nic podziękował. Przybyły tu do Warszawy Muczkowski domyśla się, że ktoś musiał chcieć jego bratu Józefowi złość wyrządzić, dla tego o Adamie taką puścił plotkę, a Józef temu uwierzył. Ale za co tak wiole, jawi się gadanin, za co nie jednę spotykani osobę… z widzących jego, a wcale z tego nieusatysfakcyonowana? Kto Adamowi się przysługuje, dochodzić będziemy.
O co, Panie, Baczyńskiego posądzasz, jest aż nadto słuszne. Ja bliżej na to patrząc, boleję naci losem aktów Górskiego. Tylem dotąd dokonał że poszły w odwlokę. Zdaje, się, że mnie ula, ale dotąd nie widzę aby mnie zrozumiał. Jeśli się znaczne z kodeksem Petersburskim odmiany odkryją, będzie w ambarasach. Bodaj że go na lepszą naprowadziły drogę. To największa bieda, że ma ukontententowanie sam przez się wydaniem się zajmować. Powtarzał on mi, że mu się zdaje, że to na mnie spadnie to wydanie: wszakże, niepodobna, żebym się kiedy tem zajął. Przemyśliwałem stręczyć mu kogo usposobionego, ale dotąd nie zdarzyło się znaleźć osoby w sianie tego dokazać.
Blachy jakie bądź będą nieużyteczne: alem tych jeszcze nie odebrał, o których Panie w liście namieniasz. Nic wiem jak ci być wdzięcznym za tyle ekspedycyj; ale kiedy co na moje ręce przesyłasz, to chciej mi w liście wyraźnie: nadmieniać, czy to Platona, czy ukazy dla Waleryana. Na szczęście żem tych ukazów nie wziął za jakie dopomnienie od drukarni o makulatury. Przeleżały się długo nim po pierwszych korospondencyach Waleryan o nie się upomniał i nie mogłem się… domyślić że były dla niego, bo żadnego na nich napisu nie było. Trafem ocalały. Dwanaście! egzemplarzy moich dziejów przesyłam, bo tego Panie zadasz. Ładuję i drugi pakiet na drugi raz, w którym załączę ekspedycyę do Moskwy bom tam dotąd nie posłał. Urwały mi się środki bezpośredniego przesyłania, dla tego przez twoje ręce kilka egzemplarzy do Moskwy wyprawię.Wolę ja Mazurów niechętnie książki kupujących, jak waszych.
Trzeba ludy u was żebraniny, napaści, nikt się o to nic żali, ale leż nikt nie dba o to co nabył. Nasz Mazur krzywi się gdy wiele złotówek wydać musi, a choć najtańsze, kupi, trzeba żeby mu się podobało, inaczej narzeka na autora i złorzeczy mu że go zawiódł. Ocenia towar i widać że czyta. Wolę takiego. Nie milo mi nawet że… i moje… w Petersburgu idą w odbyt poobiednim posiłku, za niejaka namowa i rozgrzana ochota: ale co robić; trudniej byłoby mieć blachy.
Mazurom w gust trafiać trzeba; przewidywałem że Platon niewielkiego dozna sukcessu. Daszkiewicz mu panegiryk wypalił. Mazurów ciekawość podłechtał usiłował a wszystko daremne.. Trzy złoto za Platona to nie obojętna: trzy złote piechota nie… chodzą, trzeba je… robotnikowi, gorzelnikowi, literatowi dobrze zapocić nim je pozyskał, zebrał.
Sztychuję i popycham sztychunek, nawet do średnich wieków zupełnie, skończony a do nowszych wieków prawic: ale to nie prędko Panie zobaczysz. Dużo jeszcze czasu przeminie nim do pisania przystąpię, nim się postawię w stanie drukowania a na bibuły i spekulacye księgarzy i drukarzy spuszczać się nie mogę.
Izora że po rublu leży u nas i nikt jej nie kupuje, nigdy taka, sztuczka teatralna takiej ceny nie miała. Przepowiadałem.
Szczerze życzliwy sługa
Lelewel.
Pisząc do mnie chciej Panie zawsze dokładać na adresie w Bibliotece, ho inaczej to szukają kiedy mnie chcą samemu wręczyć i obwieszczyk narzeka na to.DO A. E. ODYŃCA.
Warszawa 21 Maja 1829 r.
Kochany Edwardzie Dotrzymuję słowa danego ci przy wyjeździe, posyłam moje wiersze, choć się wstydzę że tak nie wykończone i nic poprawne. Wprawdzie mógłbym je wykończyć i poprawić, bo po ich napisaniu zostawało mi jeszcze kilku dni czasu, nie przez te dni kilka, nic byłem zdrów zupełnie, i pierwsze jak mi się… zdaje paroxyzma febry, która i przeszłego roku o lej porze mnie dokuczała, połączone z mocnym holem głowy, uczyniły mię zupełnie niezdatnym do wielkiej pracy umysłowej.
Odbierając list w tak wielkim formacie, pomyślisz zapewne że ci już Witwieki twoję Izorę przesyłu i nieprzyjemnie się zawiedziesz obaczywszy moję bazgraninę, lzora twoja przez dziesięć dni odpoczywała, Wilwicki jej nie… drukował dla bruku papieru, dolali więc jeszcze nie wyszła, ale spodziewam się że się już wkrótce ukaże. Wiedza, tutaj wszyscy o twojem wywróceniu się zaraz po wyjeździe z Warszawy; gadają o tem wszędzie, twoje nieszczęście kładę na równi z nieszczęściem kilku szambelanów, którzy podczas wjazdu najjaśniejszego pana przy wystrzale pierwszym z armat pospadali z koni; Krasiński się cieszy że, nit! by! w ich liczbie. Zresztą nie… ma żadnych nowin interesujących. Panna Kicka przyjechała w kilka dni po twoim wyjeździe, byliśmy u niej z Hrehorowiczeni, ma się dobrze i zajęta ciągle koronacyą, same panny Biszping prezentowały się cesarzowi. Freulinami dworu zostały: panna Lubecka, Plater, Mostowska i Brzostowska i jeszcze dwie jakieś których nazwisk nie pamiętam.
Jakże ci się podobni Petersburg? czy odpowiedział twemu oczekiwaniu? czy zasiałeś wszystkich znajomych? P. Mickiewiczowi oddaj pod sąd moję powieść, będę mu bardzo wdzięczny jeżeli zechce ją przeczytać. Nieskończenie, byłbym mu obowiązanym gdyby raczył choć kilka słów własnoręcznie o niej napisać; boję się jednak żeby Ia prośba nie… była podobna do żądania dowcipnego Łopatty czynionego ci przy wyjeździe; rozważ więc sam moję prośbę i nie powtarzaj jej Mickiewiczowi jeżeli ją za nadto śmiała być mniemasz. Czekam z niecierpliwością listu od ciebie i spodziewam się że przed wyjazdem twoim z Petersburga odpowiedź mieć będę. Hrehorowiczowi mówiłem wczoraj że mam pisać do ciebie, ale zleniwiał stary, ani go przypędzić do pióra, włóczy się tylko szukając oczu panny swojej; przyznał mi się, że ma zamiar włazić a przynajmniej tentować wydobycia się na słup mydłem oblany, na którym będzie 12 dukatów, proś więc tam za nim boga żeby karku nie skręcił.
Bądź zdrów, kochany Edwardzie, uściskaj odemnie kochanego Aleksandra Chodźkę i Szpitznagla. Panu Mickiewiczowi którego miałem przynajmniej szczęście widzieć kilka razy, oświadcz moje uszanowanie. A gdy odjedziesz do Litwy, pozdrów ją także całą odemnie.
Adieu, nie zapominaj o mnie.
Juliusz Słowacki.
Listy wiesz jak adresować; do domu Paca, przy ulicy Miodowej, no 493.