Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Korespondencja Adama Mickiewicza. Tom 2. - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Korespondencja Adama Mickiewicza. Tom 2. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 459 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KO­RE­SPON­DEN­CJA ADA­MA MIC­KIE­WI­CZA

Tom II

Pa­ryż

Księ­gar­nia Lu­xem­burg­ska

16, Uli­ca de To­ur­non, 16

1872

Dru­gi tem ko­re­spon­den­cyj Ada­ma Mic­kie­wi­cza za­wie­ra li­sty do nie­go pi­sa­ne. W wy­daw­nic­twach tego ro­dza­ju, li­sty za­zwy­czaj prze­pla­ta­ne są od­po­wie­dzia­mi i my­by­śmy chęt­nie trzy­ma­li się tego po­rząd­ku, uwa­ża­jąc go za naj­bar­dziej od­po­wied­ni, gdy­by zbiór nasz mógł być zu­peł­nym. Nie tak było nie­ste­ty; nie raz zda­rzy­ło się nam ma­jąc li­sty Ada­ma nie mieć od­pi­sów na nie i od­wrot­nie; po­sia­da­jąc na­przy­kład sze­reg li­stów Wi­twic­kie­go do Mic­kie­wi­cza, nie zna­leź­li­śmy żad­nej kart­ki Ada­ma do nie­go, na li­sty Tren­tow­skie­go i Wor­cel­la od­po­wiedź Mic­kie­wi­cza od­szu­kać się nie dała, rów­nie jak li­sty pani Chlu­stin od­po­wia­da­ją­ce na pi­smu do niej Ada­ma, i t.p. To nas zrnu­si­ło dział ten ogło­sić osob­no. Trzy­ma­li­śmy się chro­no­lo­gicz­ne­go jak w pierw­szym to­mie po­rząd­ku, co czy­tel­ni­kom ze­sta­wie­nie od­po­wie­dzi uła­twi.

Ze wzglę­dów nie­po­trze­bu­ją­cych uspra­wie­dli­wie­nia, nie wszyst­kie li­sty osób ży­ją­cych ogło­sić nam było wol­no. Wy­bie­ra­li­śmy w zbio­rze na­szym li­sty za­le­ca­ją­ce się sa­mym pod­pi­sem albo za­wie­ra­ją­ce cho­ciaż­by drob­ne szcze­gó­ły od­no­szą­ce się do bio­gra­fii Ada­ma Mic­kie­wi­cza. Je­że­li naj­mniej­sza ich licz­ba przy­pa­da na lata od 1842 do 1855

roku, to ztąd po­cho­dzi, że li­sty z tej opo­ki od­no­szą się prze­waż­nie do To­wiańsz­czy­zny, a nie tu było ich miej­sce.

Adam Mic­kie­wicz z mi­ło­ścią prze­cho­wy­wał do śmier­ci li­sty swo­ich przy­ja­ciół; ce­nił na­wet au­to­gra­fy lu­dzi wyż­szych, któ­rych szcze­rze uwiel­biał, lecz pa­lił nie­mi­ło­sier­nie li­sty lu­dzi wiel­kich we­dług świa­ta, któ­ry­mi w du­szy po­gar­dzał. Nie­ma­ło cie­ka­wych szcze­gó­łów bio­gra­fia jego przez to stra­ci­ła.

Wy­daw­ca.WY­JĄT­KI Z LI­STÓW PRZY­JA­CIÓŁ I KO­LE­GÓW ADA­MA MIC­KIE­WI­CZA FRAN­CISZ­KA MA­LEW­SKIE­GO, PI­SA­NYCH DO FR. MA­LEW­SKIE­GO.

* * *

Z LI­STU JÓ­ZE­FA JE­ŻOW­SKIE­GO Z DNIA 23 STYCZ­NIA 1822 R.

"Ja­koż dla osło­dy tę­sk­no­ty Two­jej zo­ba­czysz wkrót­ce Ada­ma, któ­ry się skrzęt­nie wy­bie­ra w po­dróż. Cho­ro­wał nie­bo­rak moc­no, le­żał dni kil­ka­na­ście, ale już przy­szedł do sie­bie, jest dość krzep­ki i we­so­ły. Po­stą­pił w ję­zy­ku an­giel­skim, czy­ta By­ro­na i na­wet wy­tłu­ma­czył tro­chę frag­men­tów Gia­oura, i cale to po­ema wy­tłu­ma­czyć za­mie­rza. Przed­się­wziął też zro­bić kom­men­tarz do So­fiów­ki Trem­bec­kie­go, pro­szo­ny od dru­ka­rza, edy­to­ra tu­tej­sze­go po­ezyj Trem­bec­kie­go, za na­gro­dą umó­wio­ną.

"Le­le­wel jest Ada­ma stron­ni­kiem, moż­na się spo­dzie­wać że go bli­żej sie­bie przy­pu­ści, a wte­dy nie by­ło­by trud­no o po­moc do wy­jaz­du za gra­ni­cę".

Z 2GO LI­STU TE­GOŻ. J. JE­ŻOW­SKIE­GO Z DNIA 6 MAJA 1822 R.

"Ksią­że Czar­to­ry­ski już od 30 Mar­ca u nas prze­by­wa. Wkrót­ce we­zwa­ny byt Adam, zło­żył ro­bo­ty, któ­re się bar­dzo po­do­ba­ły; po­ezyj zaś Sien­kie­wicz do­syć wy­chwa­lić nic mógł. Po­ezyj tych to­mik pierw­szy za kil­ka dni wyj­dzie z dru­tu u Za­wadz­kie­go, ksią­że po­dał mnie i Ada­ma do wo­ja­żu. Lecz na Ada­ma roz­gnie­wa­ny nie­co Er­ne­sti (1) ro­bił mu nie­ja­kie trud­no­ści, wa­ro­wał aby wprzó­dy ukoń­czył ma­gi­stro­wa­nie się. Ta­kie opi­nie po­szły na radę. To jesz­cze mniej­sza bie­da; wy­zna­czo­no ko­mi­tet, któ­ry­by na­pi­sał uząr­dze­nie – (1) Gro­deck. (P. W.)

zu­peł­ne wzglę­dem wo­ja­żów. Za­le­d­wo wy­zna­czo­no, pan Ję­drzej (1) wyj­rzał z dziu­ry swo­jej i pry­snął na wo­ja­że­rów śmier­tel­nym ja­dem… Tak więc nic o na­szych wo­ja­żach wie­dzieć nie mo­że­my. Cała zaś na­dzie­ja jaka jest po­le­ca na księ­ciu; on może z tych wy­do­bę­dzie trud­no­ści. Co­kol­wiek bądź, Adam pew­niej­szy być może… ni­że­li ja, przy­najm­niej po­dróż prę­dzej mo­gła­by na­stą­pić. Ho je­śli­by Uni­wer­sy­tet uchy­lił, lub jaką uczy­nił trud­ność, wy­sła­ny bę­dzie kosz­tem Krze­mień­ca; ale wy­sła­ny do Włoch i Fran­cyi po­łu­dnio­wej, a to żeby zdro­wie mógł so­bie po­pra­wić".

Z LI­STU 3GO TE­GOŻ J. JE­ŻO­WA­KIE­GO, Z DNIA 10 LU­TE­GO 1823.

"Adam cią­gle do­tych­czas uczy w Kow­nie; 20 go­dzin na ty­dzień mor­du­ją go nie­sły­cha­nie; cią­gle do­świad­cza bez­sen­no­ści. W ostat­nim do mnie li­ście! mówi, że pra­ca zwiia go i osła­bia, lecz w dzień wol­ny i świą­tecz­ny, nuda jesz­cze bar­dziej doj­mu­je. W tych cza­sach bio­rę się do dru­ko­wa­nia to­mi­ku dru­gie­go. Adam w tych cza­sach ma też wy­stą­pić do po­je­dyn­ku z lo­sem wy­gra­na jego jed­nak mniej pew­na ni­że­li moja. W tym jest sil­niej­szy ode­mnie że ma 300 ru­bli; ja zaś na po­dróż ani gro­sza nie mam".

Z LI­STU 4GO TE­GOŻ J. JE­ŻOW­SKIE­GO, Z DNIA 12 LIP­CA 1823 R., Z TROK, CZTE­RY MILE OD WIL­NA.

"Nie­mo­gę ci nie opi­sać zda­rze­nia, któ­re w te­go­rocz­nem na­wia­so­wem ży­ciu mo­jem bę­dzie mi pa­mięt­nem. Ukoń­czyw­szy kor­rek­tę ostat­niej for­my po­ło­ży­łem się spać we­sel­szy. Wtem, o go­dzi­nie 2 w nocy, gwar nad­zwy­czaj­ny pod mo­jem oknem obu­dza mię. Ro­zu­mia­łem że to byli ży­dzi moi. Wsta­ję, aż po­strze­gam, że Adam, Jan­ko (2), Alek­san­der (3) i Ja­nu­szew­ski bio­rą sztur­mem klasz­tor. Ostat­ni po de­sce cien­kiej i bliz­kiej wdarł się oknem na dru­gie pię­tro, więc i in­nych mógł już wpu­ścić. Nie jest że to ry­cer­stwo?

–- (1) Śnia­dec­ki. (P. W.)

(2) Cze­czot. (P. W.)

(3) Brat Ada­ma (P. W.)

nie god­niż ko­ro­ny mu­ral­nej? Iść w noty, w pię­ciu go­dzi­nach ujść czte­ry mile i jesz­cze, ta­kie­go cudu do­ka­zać, to mi to mło­dzień­cy, to mi to ju­na­cy. Na­za­jutrz uda­li­śmy się do Trok no­wych i na dwóch ba­tach pły­nę­li­śmy do zam­ku Wi­tol­do­we­go. Adam Ri­nal­di­ni na ba­cie opa­trzo­nym w ka­mie­nic, at­ta­ko­wał bat prze­ciw­ny i że­gla­rzy za­mo­czył do nit­ki. Je­że­li po­nad sza­now­ne­mi ru­ina­mi zam­ku uno­szą się, lub w tę porę uno­si­ły się du­chy Księż­ni­czek li­tew­skich, o jak­że mu­sia­ły być rade, jak dla ry­cer­stwa uwdzie­czo­ne. Przy­byw­szy do por­tu od­by­li­śmy igrzy­sko we­wnątrz zam­ku, ci­ska­jąc ka­mie­nia­mi do celu. Po lek­kiej a dro­giej wie­cze­rzy po­wró­ci­li­śmy do domu. Dwaj młod­si Alek­san­der i Ja­nu­sze­wiez o go­dzi­nie dru­giej w nocy po­szli na­po­wrót do Wil­na, a dwaj star­si po­zo­sta­li jesz­cze i na dzień ju­trzej­szy do go­dzi­ny ósmej wie­czor­nej. Kuch­nia tyl­ko sta­ro-troc­ka (bog­daj­by za­pa­dła) nie była, bo nie­mo­gła być do sma­kuj).

Z LI­STU JANA CZE­CZO­TA, Z D. 21 STYCZ­NIA 1823 R.

"Sta­raj się dłu­żej utrzy­mać za gra­ni­ca; bo z Ada­mem nie­wia­do­mo co zro­bić. Uczyć da­lej żad­ną mia­rą nie może, do ostat­ka stra­ci zdro­wie; mówi że go lek­cye na cały dzień pa­ra­li­żu­ją. Lubo zda­je się być te­raz spo­koj­niej­szym i jest na­wet w isto­cie, jed­nak za­wsze nud­ny, czę­sto bez­sen­ny, cią­gle tyl­ko faj­ką i kawa żyje. Każ­dy wi­dzi, sam pra­gnie, dok­to­ro­wie ra­dzą, że mu po­trzeb­ny ko­niecz­nie wo­jaż; ale ja­kiż ma być jego wo­jaż? Ja­kie­goż on pra­gnie? Czy się nie uczyć? broń Boże, cho­dzić a cho­dzić. Ze wszyst­kich two­ich opi­sów Rie­sen Ge­bir­ge naj­bar­dziej go za­ję­ły. Może ta ma­nia ustać, jak się uj­dzie mil sto, a cho­dze­nie nie bę­dzie no­wo­ścią, może i po­sie­dzi gdzie przez zimę; lecz czy tak, czy owak, za­wsze po­trzeb­ny za gra­ni­cą punkt ja­kiś bliż­szy, do któ­re­go­by i na zi­mo­we leże po­wró­cił i w każ­dem zda­rze­niu mógł się zgło­sić. Dziw­na to jego bę­dzie piel­grzym­ka! ni to jemu ra­zem pie­nię­dzy dać moż­na, ni pew­nym być że gdzieś nie, okrad­ną, albo sam od razu nie stra­ci, a po­tem zo­sta­nie w cięż­kiej po­trze­bie. A gdzież się wów­czas ucie­kać? Nic wiem też jak mu w jego hu­mo­rze przy­pad­nie być mię­dzy ob­cy­mi, a na zy­ski czy­ha­ją­cy­mi ludź­mi; naj­czę­ściej za­pew­ne bę­dzie, sa­mot­ny, nie pój­dzie on bo­wiem po­zna­wać łu­dzi, ale Rie­sen Ge­bir­ge; do­li­ny, łąki, te go zaj­mą, a to wszyst­ko wąt­pię, czy nie… bę­dzie mia­łu szko­dli­we­go na jego ima­gi­na­cyą wpły­wu. On zda­je się po­trze­bo­wać cią­gle nad nim czu­wa­ją­ce­go anio­ła stró­ża, a tam same, tyl­ko będą dla nie­go gła­zy. Z tych przy­czyn im bliż­szy punkt bę­dzie, jego ko­mu­ni­ka­cyi, tem mu bę­dzie, le­piej i we­se­lej. Że go wy­pra­wić trze­ba to rzecz ko­niecz­na, bo do resz­ty zdro­wie, się jego zruj­nu­je. Sta­raj się więc Fran­cisz­ku po­zo­stać dłu­żej za gra­ni­cą, bo in­a­czej boję się go wy­pra­wić. O tem zbio­ra­łem się już do cie­bie, na­pi­sać, list twój przy­śpie­szył pi­sa­nie. Adam na po­dróż ma 300 le­żą­cych po­da­ro­wa­nych ru­bli, ty­leż moż­na bę­dzie, a może wię­cej, spo­dzie­wać się z przeda­ży dzieł­ka. Dru­gi to­mik wkrót­ce, bę­dzie się dru­ko­wać, już jest go­to­wy. Bę­dzie wal­ny, bę­dzie w nim Gra­ży­na po­wieść li­tew­ska ma­lu­ją­ca spo­sób my­śle­nia Li­twi­nów o krzy­ża­kach i wy­sta­wu­ją­ca ich z nimi za­tar­gi. Cho­ciaż Adam skar­żył się na mu­sam in­vi­tam i ta mu się ro­bo­ta naj­mniej przy­jem­ną w ro­bie­niu zda­la, jed­nak wca­le pięk­na, a styl z cza­sów Zyg­mun­tow­skich w miłą prze­szłość prze­no­si, i dziw­nie się po­do­ba. Da­lej będą umiesz­czo­no Dzia­dy, o któ­rych mu­sia­łeś sły­szeć a po­dob­no i czy­ta­łeś część któ­rąś. Tych czę­ści mamy dwie, może obie zmiesz­czą się w to­mi­ku. War­sza­wa chrzci Ada­ma Wal­ter Skot­tem, a on po­wia­da: la­icy mię… chrzczą, więc chrzest nie­waż­ny. Jak tyl­ko wyj­dzie, z pod pra­sy, przy­śle ci. Ada­mi­sko nie­bo­rak po cho­ro­bie dość sła­by i jesz­cze go zęby okrop­nie bolę! Żeby ci moc­niej za twój list się wy­wdzię­czyć, ka­za­łem Ole­sio­wi (1) na­pi­sać. Nie pi­sal on daw­niej bo nie miał o czem, i te­raz je­śli na­pi­sze, to tyl­ko skar­gi, że nie­ma tu komu bez cie­bie po­módz jemu w na­uce, ta­kie, łby or­dy­na­ryj­ne. Zresz­tą zdrów, do­bre, ma miej­sce u Dmo­chow­skie­go za 100 ru­bli pen­syi".

Z LI­STU TE­GOŻ JANA CZE­CZO­TA, Z D.. 12 MAJA 1823 R.

"Przy­rze­kłem ci po­słać to­mik po­ezyi i po­sy­łam. Jak tyl­ko zdro­wie, się po­pra­wi, ru­szaj na­zad do Sa­vi­nie­go; po­wie­dział­bym ru­szaj – (1) Bra­tu Ada­ma, (P. W.)

na­zad do nas, gdy­by jesz­cze na­dzie­ja, że Ada­mo­wi do Fran­cyi bę­dziesz mógł po­ka­zy­wać dro­gę, nie wstrzy­my­wa­ła mo­jej chę­ci uj­rze­nia cie­bie. Adam był pod­czas świąt spo­koj­niej­szy, zdrow­szy; ma ko­nia do jaz­dy i uży­wa prze­jażdż­ki. Re­zo­lu­cyi jesz­cze na proź­bę nie ode­brał. Wio­sna i prze­chadz­ki od­ry­wa­ją od książ­ki, ale dają zdro­wie­li.

Z LI­STU TE­GOŻ J. CZE­CZO­TA, 7. D. 30 MAJA 1823 R.

"Adam wziął od swo­jej ko­chan­ki klacz jezd­na; dru­ga don­zel­la musi ją tam kar­mić, jeź­dzi so­bie za­pew­ne i cho­dzi. Wca­le nie wiem co z nim i jego zdro­wiem bę­dzie. Już mnie wszyst­kie na­dzie­je od­pa­da­ją, wszyst­kich re­sur­sów zby­wa. Je­den ty, jesz­cze­byś mógł go swo­jem to­wa­rzy­sze­niem ra­to­wać, na re­stau­ra­cyą jego wpły­nąć. Ale jak to być może, nie­wiem. Uwol­nie­nie przy­szło, ale jak da­lej, rze­czy zbyt wąt­pli­we. Nie wiem, nie wiem, chcę ode­rwać myśl od tego przed­mio­tu, bo ile­kroć po­my­ślę, nie­szczę­śli­wy je­stem i jego nie­szczę­ścia wi­dzę. Co się z nim dzie­je? za­wsze w sta­nie nie­na­tu­ral­nym, zdro­wie naj­go­rzej mu słu­ży, faj­ką, nie­spa­niem i tru­da­mi cięż­kie­mi obo­wiąz­ków do­bi­ja sie­bie, a nie sta­ra się wyjść z le­tar­gu, ima­gi­na­cyi nie ostu­dzi, bo z tem mu do­brze, ale za mo­ment bo­skie­go unie­sie­nia, tego to wy­kra­dze­nia się na chwil­kę za ziem­ską gra­ni­cę, od­bie­ra po­tem cięż­kie na zie­mi męki. I tam na­wet czło­wie­ko­wi nie po­zwo­lo­no bez­kar­nie wo­ja­żo­wać! Per­swa­zye na nic się nie zda­dzą, pięk­nie się raz ode­zwał w li­ście, że nie po­trze­bu­je te­raz przy­ja­ciół, ale po­chleb­ców. Jak­kol­wiek­bądź, na tak nad­we­rę­żo­ne zdro­wie i tak skrzy­wio­ny umysł, po­dróż­by mia­ła zba­wien­ne skut­ki. Co bę­dzie, czas roz­wią­że. Dał­by to Bóg, że­byś ty mógł się dłu­żej utrzy­mać, bo on bez prze­wod­ni­ka być nie może, jed­nak nad tym ar­ty­ku­łem się za­sta­na­wiam, co to z nim być może, choć­by wszyst­ko po­szło naj­le­piej? "

Z LI­STU TO­MA­SZA ZANA, Z D. 14 STYCZ­NIA 1823 R.

"Adam cierp­ko do mnie pi­szą­cy nie­gdyś, za myśl w roz­dział­ku wy­wie­dzio­ną o nie­sta­tecz­no­ści uczuć czło­wie­ka, już za­prze­stał kor­re­spon­den­cji ze mną, ma tyl­ko z Ja­nem dru­kar­ska. Ser­ce jogo i cały stan du­szy po­dob­ny (zda­je się) do lasu w któ­rym po­żo­ga prze­szła: czy­ta, żyje, nie pi­sze. Ma­rya cza­sem pi­su­je, spusz­cza się na moje rady i nie­któ­re usi­łu­je do­peł­niać, po­cie­szam ją i roz­ry­wam ro­zum­niej­sze­mi roz­dzia­ła­mi. My­li­śmy z Ja­nem u niej w Bol­cien­ni­kach całą dobę, jej stan unie­sie­niu i uczuć bar­dzo go za­jął, ja su­ro­we­go przed nią uda­ję a po­bła­że­nie nie­obacz­no­ścia po­kry­wam. Nie wi­dzie­li się z sobą od Li­sto­pa­da i to na do­bro; głu­che uspo­ko­je­nie może do har­mo­nii wła­dze przy­wie­dzie".

Z DNIA 12 MAJA 1823 R.

"Usi­ło­wa­łem i usi­łu­ję uczu­ciom Ada­ma i Ma­ryi nadać po­god­niej­sze dą­że­nie, nic je­sie­ni pew­ny skut­ku zu­peł­ne­go, zda­je mi się ato­li że ich cier­pie­nia zła­go­dzo­ne. I z nim i z nią w tym wi­do­ku kor­re­spon­du­ję, ona mię dro­gim i do­bro­dzie­jem na­zy­wa. Po­dług umie nie­ma na­dziei wy­je­cha­nia za gra­ni­cę, tak dla Jó­ze­fa jako też Ada­ma. Pi­sał do mnie Try­czyń­ski prze­zna­cza­jąc swo­ich 200 ru­bli na ten cel, praw­dzi­wie nie umiem jemu po­dzię­ko­wać i od­pi­sać. Czy­ta­łeś Upio­ra, prze­czy­tasz Dzia­dy, nie wie­le­bym co miał pi­sać o Ada­mie, są­dzę ze może nie­wcze­sne wy­ja­wie­nie się ze swo­je­mi mi­ło­sne­mi uczu­cia­mi, nie­zbyt po­chleb­ne i przy­jem­ne czy­ni na wie­lu wra­że­nie. W cza­sie świąt oni byli w Wil­nie przez dwa pra­wie ty­go­dni, usi­ło­wa­nia moje na uspo­ko­je­nie po­szły w ni­wecz, nie wiem co da­lej, tak to wszyst­ko da­le­ko i nie­szczę­śli­wie za­szło, tak że nie­gdyś obroń­ca mi­ło­ści le­d­wo­bym otwar­tej prze­ciw­ko niej nie wy­po­wie­dział woj­ny".

* * *DO JO­ACHI­MA LE­LE­WE­LA W WAR­SZA­WIE.

Pe­ters­burg, J. 28 Grud­nia 1827 r. (9 Stycz­nia 1828)

… Od trzech prze­szło ty­go­dni przy­by­li tu Adam Mic­kie­wicz i Fran­ci­szek Ma­lew­ski, z Mo­skwy, w or­sza­ku księ­cia Je­ne­ral-Gu­ber­na­to­ra Mo­skiew­skie­go. Ma­lew­ski może w Pe­ters­bur­gu zo­sta­nie; Mic­kie­wicz za kil­ka dni nas opu­ści i na­zad do Mo­skwy wró­ci. Po tylu la­tach nie­wi­dze­nia się, po tylu zo­bo­pól­nie do­zna­nych nie­szczę­ściach, z bra­ter­skiem uczu­ciem roz­rzew­nie­nia, wi­ta­li­śmy sie­bie na­wza­jem. Mic­kie­wicz ze­wnętrz­nie, co­kol­wiek od­mie­nił się, za­pu­ści! ba­ken­bar­dy, to go po­waż­niej­szym czy­ni. Cera zdrow­sza, nie­co zmęż­niał, od­mie­nił się ale… na swo­ję ko­rzyść. W to­wa­rzy­stwie nie jest jak daw­niej, excen­trycz­ny, i owszem bar­dzo swo­bod­ny i uj­mu­ją­cy. Tych na­wet któ­rzy mniej mają pra­wa być ze stro­ny – (1) Pani Ma­rya Szy­ma­now­ska umar­ła w kil­ka go­dzin na cho­le­rę. Brać jej i Fran­ci­szek Ma­lew­ski prze­pro­wa­dzi­li na­tych­miast sio­stry i cór­ki nie­boszcz­ki do są­sied­nie­go domu za­miesz­ka­łe­go przez bliz­kich zna­jo­mych, wlej chwi­li na wsi. Stróż domu spo­strze­gł­szy wsród nocy okna uświe­co­ne prze­stra­szył się, po­biegł do po­li­cyi; Teo­do­ra Wo­łow­ski­go i Fran­cisz­ka Ma­lew­skie­go aresz­to­wa­no, po­dejrz­li­wa po­li­cya przez paro ty­go­dni szu­ka­ią prze­stęp­stwa w tym nie­win­nym im­bro­glio. (P. W.)

jego z uprze­dze­niem trak­to­wa­ni, bar­dzo uprzej­mie przyj­mu­je. Ta­lent jego doj­rzał, roz­mo­wa za­si­lo­na i tem cii wi­dział i co czy­tał, misi nad­to pięt­no jego bo­ga­tej ima­gi­na­cyi. Lubi te­raz mó­wić dużo, jego glos czę­sto, sam tyl­ko sły­chać w zgro­ma­dze­niu, i każ­dy skwa­pli­wie uci­sza się aby jego słu­chał. Praw­dzi­wie na­peł­nia mię uczu­cie dumy, że by­łem ko­le­ga Mic­kie­wi­cza, i że je­stem jego przy­ja­cie­lem. Przy­by­cie jego do Pe­ters­bur­ga spra­wi­ło nie­sły­cha­na sen­sa­cyę. Ros­sy­anie i Po­la­cy prze­ści­ga­ją się, w oka­zy­wa­niu mu po­sza­no­wa­nia. Pro­wa­dzi­my ży­cie praw­dzi­wie kar­na­wa­ło­we, jed­nę obia­dy aż za pół­noc prze­cią­ga­ją­ce się szyb­ko idą po dru­gich a i tak za­pro­si­li wszyst­kich przyj­mo­wać nie może. Po­zo­sta­je mu tyl­ko trud­ność wy­bo­ru. Mic­kie­wicz ta­lent im­pro­wi­za­cji do­pro­wa­dził do za­dzi­wia­ją­ce­go stop­nia do­sko­na­ło­ści. Ody czu­je się w we­rwie, do­syć jest za­grać na for­te­pia­nie zna­jo­ma jaka piosn­kę, na­tych­miast im­pro­wi­zu­je, i to z taka gwał­tow­no­ścią, tak na­gle, że zda­je się iż duch ja­kiś go drę­czy, aby co prę­dzej po­zbyć się uczuć ser­ca. Ju­żem go kil­ka­na­ście razy sły­szał. Pi­sać nie­zmier­nie trud­no, bo żad­ne pió­ro nie po­ści­gnio szyb­ko­ści po­ety i przy­tem nie po­zwa­la on aby pi­sać, bo mówi że to w nim za­pal nisz­czy, gdy pi­szą­cych wi­dzi. Przy­najm­niej co wie­czór pil­nie opi­sy­wa­łem treść każ­dej jego im­pro­wi­za­cyi; niech to nie­zgrab­ne rysy prze­dziw­nych ma­lo­wi­deł, przy­najm­niej w trwa­łej pa­mię­ci zo­sta­ną. Mic­kie­wicz przy­je­chał tu, już to dla to­wa­rzy­stwa Fran­cisz­ka (1), już dla oso­bi­ste­go po­sta­ra­nia się o po­zwo­le­nie wy­da­wa­nia pi­sma pe­ry­odycz­ne­go, pod ty­tu­łem Iris w Mo­skwie, w ję­zy­ku pol­skim. Mia­ło być to pi­smo po­świę­co­no li­te­ra­tu­rze, fi­lo­zo­fii, po­ezyi. Z wiel­kim ża­lem na­szym, mi­ni­ster nie po­zwo­lił; żad­nej na­wet przy­czy­ny nie dal. Przy­wiózł Iak­że z sobą rę­ko­pism swo­je­go no­we­go po­ema­tu Wal­len­rod. Czy­ta­łem go zu­peł­nie wie­le razy; ale, im czę­ściej wczy­tu­ję się, tem co­raz ob­fit­sze pięk­no­ści wi­dzę. Nie jesz­cze po­dob­ne­go w po­ezyi pol­skiej nie­ma; śmiem ro­ko­wać że uwła­cza­ją­cy sła­wie Ada­ma będą mu­sie­li umilk­nąć, albo nie­sfor­ne wrza­ski ze – (1) Ma­low­skie­go.

wstrę­tem od­rzu­co­ne zo­sta­ną. Po­emat ten ma prze­szło 2000 wier­szy, au­tor tez pró­bę uczy­nił wpro­wa­dza­jąc w nar­ra­cyę he­xa­metr; nie wiem jak tę no­wość inni przyj­mą; mnie, oswo­jo­ne­mu z mia­ra daw­nych, mile do ucha wpa­da. Ale ten­de­noya po­ema­tu, jest gór­na i za­cna. W każ­dym na­ro­dzie, i wie­ku, po­do­bać się bę­dzie. Tu dla nad­cho­dzą­cych świat i nie­zgrab­ne­go dru­ku, nie mógł dru­ko­wać; za po­wro­tem więc do Mo­skwy, za­pew­ne w koń­cu przy­szłe­go mie­sią­ca z pod pra­ssy wyj­dzie.

Mi­ko­łaj Ma­li­now­ski.DO CY­PRY­ANA TYSZ­KIE­WI­CZA.

d. 26 maja 1828 r. Wieś An­dre­jew­ka.

Cy­pr­ja­no­wi To­masz zdro­wia i po­myśl­no­ści ży­czy. Przez dwu ty­go­dnie fe­bra mnie przez dzień ła­ma­ła, zię­bi­ła, trzę­sła, pie­kła i po­ci­ła. Chi­nin uskro­mił złość jej gwał­tow­niej­sza; mi­nio od­zy­wa­ją­ce­go się bólu w ko­ściach, czu­ję już przy­jem­ność po­wra­ca­ją­ce­go zdro­wia. Od dni kil­ku znaj­du­ję się na wsi, lecz jesz­cze dla sła­bych nóg, dla bo­jaź­ni wpły­wu wil­go­ci, wi­chrów, upa­łu i rosy, nic od­wie­dzam la­sków, gór i łąk zna­jo­mych. Ze­wnętrz­ne wi­do­ki na­tu­ry tra­cą co­dzien­nie na no­wo­ści i dziw­no­ści. Za­ją­łem się jej szcze­gó­ła­mi, a mia­no­wi­cie roz­pa­try­wa­niem owa­dów, któ­rych zbiór znacz­ny uczy­nić za­my­ślam, do cze­go w prze­szłym roku na­by­łem pew­ne­go uspo­so­bie­nia. Wzro­ku więc mo­je­go nic utru­dzą po­sęp­ny step ob­szar, prze­chadz­ka moja prze­cho­dzi na ło­wie­niu mo­ty­lów i żu­ków, a koń­czy się kie­dy nie do­sta­je szpi­lek na ich okrut­ne prze­kłó­cie. W cza­sie cho­ro­by sa­mot­nej i tę­sk­na­cej od­wie­dził mnie ko­cha­ny duch Ada­ma; sło­wa jego były po­cie­chą i zdro­wiem. Wal­len­ro­da czy­ta­łem w pa­rok­sy­zmie, a te­raz od­czy­tu­ję. Boję się mo­je­mi wy­ra­za­mi ująć sile i przy­jem­no­ści wra­żeń, ja­kie w tem czy­ta­niu ode­bra­łem. Pieśń Waj­de­lo­ty naj­in­te­re­sow­niej­sza rów­nie swo­ja ży­wo­ścią, mocą, jak mia­rą i to­nem śpie­wu. Mam za­miar w cza­sie uczy­nić szcze­gó­ło­we nad tym wy­so­kim po­ema­tem uwa­gi, czer­pa­jac je wię­cej we wła­snem uczu­ciu, niż w pra­wi­dłach. Jan­ko­wi wy­szło po­zwo­le­nie wsta­wie­nia do służ­by z wa­run­kiem iżby się nie od­da­lał z Ufy i za­wsze zo­sta­wał pud nad­zo­rem. Wszedł już w obo­wiąz­ki kan­cel­la­rzy­sty i czy­ni ra­chun­ki o za­le­gło­ściach po­dat­ków. Pu­stel­nik Or­li­ki za przy­kła­dem jogo po­da­je po­dob­na proś­bę i po­dob­ne' może do­stą­pić prze­mia­ny w ży­ciu swo­jem. Nie trosz­czę się iż mnie omi­nio­no, cho­ciaż, ro­kiem wprzó­dy pro­si­łem u służ­bę. Nie wi­dzę al­bo­wiem w Oren­bur­gu miej­sca któ­re­by albo żą­dzę go­ręt­szych pra­co­wa­li na­sy­cić, albo los mój ja­ko­kol­wiek usta­lić mo­gło: przy­wy­kłem do ubo­giej nie­za­wi­sło­ści w ja­kiej jest Co­dzien­ny bieg ży­cia mo­je­go i acz drob­no, lecz rze­czy­wi­ste w niej znaj­du­ję po­wa­by. Gale swo­bod­ny je­stem w izbie, w mie­ście i da­le­ko swo­bod­niej­szy na Wsi. Żad­ne pra­wie zna­jo­mo­ści i związ­ki mnie nie utru­dza­ja. Szko­da tyl­ko że moje głów­niej­sze ro­bo­ty i czas ob­ra­ca­ją się dla Pio­tru­sia, resz­ta dla czy­ta­nia, przez co oba­dwa sta­rze­jem. Za­miar mój ukła­da­nia roz­dzial­ków trud­no przy­cho­dzi do do­bre­go skut­ku. Cud­ny kraj i lu­dzie zro­bi­li za­mię­sza­nie prze­ciw­ne na­tu­ral­ne­mu uspo­so­bie­niu. Co­dzien­nie prze­ko­ny­wam się że temi spo­so­by któ­re­mim w was mógł od­ra­dzać moją we­so­łość, ro­dzę w nich gniew lub nie­do­ro­zu­mie­nia, a któ­re­mi w was czu­łość, w nich śmiesz­ność: zkąd po­czy­na­ni nie­do­wie­rzać zdol­no­ściom któ­re tak prze­ciw­ne skut­ki w róż­nych cza­sach, miej­scach i lu­dziach spra­wo­wać mogą. Rok więc pra­wie cały prze­cho­dzi bez pra­cy któ­rej­by śla­dy – były znacz­niej­sze i trwal­sze. Na tłu­ma­cze­niu mo­jem o po­zna­niu sie­bie, wie­le cza­su, pa­pie­ru i atra­men­tu stra­ci­łem; nic mi z Wil­na ani pła­ca, ani pi­szą. Po­ezya moja, je­śli kie­dy jaka była z na­tchnie­nia i mi­łe­go przy­mu­su wa­sze­go, zpro­za­iko­wa­ła się w nie­wo­li, może za to sama moia byt­ność zpo­ety­zo­wa­ła się bar­dziej. Po­wi­nie­nem szu­kać za­trud­nień już ta­kich któ­re­by mo­gły dać chle­ba na­sze­go po­wsze­dnie­go kie­dy Bóg nic dał sił na chwa­lę i po­ży­tek po­wszech­niej­szy. Mi­nio próśb mo­ich do Wil­na i do was nie otrzy­ma­łem żad­nej naj­mniej­szej rady i po­mo­cy wzglę­dem przed­się­wzię­cia ja­kiej ro­bo­ty moż­nej a ko­rzyst­nej. Wy ob­ra­ca­jąc się na świe­cie, wśród ksią­żek ży­wych i umar­łych mo­gli­by­ście w tem mnie do­po­módz, o co po­wta­rzam moję ze step wo­ła­nia. Gdy­by nie ksiądz pro­boszcz swo­im Kon­dor­ce­tem, (oby du­sza na­sza wy­schła z gło­du: wiel­ki u nas nie­do­sta­tek; na książ­ki. Pi­sa­łem w prze­szłym po­dob­no mie­sią­cu, pro­sząc Onu­fra aby prze­dłu­żył czas na prze­czy­ta­nie; ksią­żek przy­sła­nych na­zna­czo­ny. Próż­no skła­da­cie, się nie­wia­do­mo­ścią ad­re­su mo­je­go, i nie prze­ba­cza­ni wam tak trio czę­ste­go do mnie pi­sa­nia. Przyj­mu­ję tyl­ko uspra­wie­dli­wie­nie się Ada­ma, bo i sani jak on, czę­sto na ju­tran­kę cho­ru­ję. Żem­czuż­ni­ków, uczeń uni­wer­sy­tec­ki, w koń­cu przy­szłe­go mie­sią­ca ma z Mo­skwy przy­je­chać do Oren­bur­ga dla wi­dze­nia się ze swo­ja fa­mil­ja. Wiel­ki żal do was czuć będę je­śli mnie wa­szych li­stów nie przy­nie­sie, ja­kich ksią­żek i nuty na Świ­te­zian­kę. Zwy­czaj­nie pi­sać mo­że­cie pod ad­re­sem Alek­san­dra Iwa­no­wi­cza Fiał­kow­skie­go; albo Igna­tja Emel­ja­no­wi­cza Le­bie­die­wa szlabs ka­pi­ta­na gwar­dyi, albo naj­le­piej Sta­ni­sła­wa Ti­mo­fie­je­wi­cza puł­kow­ni­ka i ka­wa­le­ra Cioł­kow­skie­go. Za­wsze re­gu­la­min i bez trud­no­ści li­sty od­bie­ram, je­śli tyl­ko są pi­sa­ne i przy­sy­ła­ne. Cie­szę się wy­jaz­do­wi Onu­fra; daj mu Bóg zdro­wie i przy­jem­ność. Pro­szę mnie ko­niecz­nie i pręd­ko dać ad­res­sa do Pe­ters­bur­ga i Mo­skwy. Oleś swo­jem nie­pi­sa­niom smu­ci mnie, któ­ry go ko­cha mi­ło­ścią przy­ja­cie­la, po­rad­ni­ka i krew­ne­go. Po­waż­ny Jó­zef niech mu dzię­ki i chwa­lę za Ody­scę: ską­py jest dla nas na sło­wa, nie­chby choć zrzad­ka mruk­nął na To­ma­sza któ­ry go przy­wia­zan­nio sza­nu­je. Je­śli mu bę­dzie wy­god­niej w Ka­za­niu, ży­czę bar­dzo aby się do nas zbli­żył. Za­le­ca­łem go Zo­fii któ­rej maż Ewer­sman od kil­ku dni sam na hi­stor­ja na­tu­ral­na wy­je­chał. Sza­le­ję za my­ślą rzu­co­na Ada­ma że ma za­miar po­dob­ny do wy­ko­na­nia, od­wie­dzić Oren­burg. Ste­py bez osi ro­wów bu­rza­nu, lecz błysz­czą­cem mo­rzem ko­wy­lu za­la­ne, góry Ural­skie ze swo­jem zło­tem, ko­za­cy ze swo­im po­ło­wem ryby, ży­cie, mina i za­ba­wy Basz­ki­rów i Kir­gi­zów, ich hi­sto­rya, ka­ra­wa­ny, są przed­mio­ty za­pład­nia­ja­ce, tak że pan­na wy­obraź­nia w krót­kim cza­sie po­czu­je męki i pra­ce po­ro­dze­nia. Wąt­pię oży­li­by­śmy sie­bie wiel­ce prze­mie­nio­nych zna­leź­li: cho­ciaż on przy­szedł do po­ko­ju, a jam skosz­to­wał z nie­śmier­tel­nej cza­szy gorz­kie­go na­po­ju; w opo­je­niu tem dwo­iste moje ja, prze­ni­ka się, bu­rzy się, jed­no­czy się na­próż­no, za­wsze w niem jed­nak? toż­sa­mość znaj­dzie do­bre, ser­ce. Cy­pry­anie! udzie­lisz tych mo­ich o so­bie, wia­do­mo­ści in­nym ko­le­gom. Ja zo­sob­na da każ­de­go nic mani cze­go pi­sać. Fran­cisz­ko­wi dzię­ku­ję za Swi­fta, i pro­szę o pa­mięć, ży­czę aby " An­na­mi ob­wie­szo­ny w ko­czu, a ja pie­szek" Sza­chy moja zwy­czaj­na za­ba­wa, war­ca­by z Basz­ki­rem roz­ryw­ka.

To­masz Zan.DO… (1)

6 Paź­dzier­ni­ka 1828 r.

Nie, by­łem ani w Ber­li­nie, ani w Wiel­kiej Pol­sce: z tem wszyst­kiem co mi Pa­nie, o Wiel­ko­po­la­nach pi­szesz, jest mi do­syć wia­do­mo. Mam o tem z róż­nych stron wia­do­mo­ści i spo­ty­ka­ni wie­lu Wiel­ko­po­la­nów nas tu na­wie­dza­ją­cych. Jak ich, Pa­nie, znasz do­brze nic wąt­pię żeś ich do­kład­nie Ada­mo­wi opo­wia­dał. Po­wi­nien­by tedy Adam umieć się wziąść z nimi, ile gdy z upra­gnie­niem ob­li­cza jego wy­glą­da­li. Spo­dzie­wam się na­wet, że Adam rze­czy­wi­ście traf­nie po­stę­po­wał, ale… mar­twię się że ga­da­ni­na na jego dez­awan­taż ro­śnie. Na szczę­ście na­sze, przy­był do War­sza­wy Mucz­kow­ski, ten sam co był w Ber­li­nie, a z Ada­mem się wi­dział, brat Jó­ze­fa. Upew­nia mię tedy, że co było Po­la­ków, przy­najm­niej w pierw­szych dniach po­by­tu Ada­ma, z Ada­ma kon­ten­ci byli.

Słu­cha­li mó­wią­ce­go, śpie­wa­ją­ce­go, im­pro­wi­zu­ją­ce­go. Opo­wia­dał mi spo­tka­nie swo­je z Ada­mem jak w kom­pa­nii licz­nej, Adam do­py­ty­wał o Jó­ze­fie Mucz­kow­skim czy nic spo­ty­ka kogo coby go znal, bo mu wdzięcz­ny nie mało za tak sta­ran­ne, wy­da­niem w Po­zna­niu za­ję­cie się. Wska­za­no mu na to oświad­cze­nie, że wła­śnie jest jego brat i za­pre­zen­to­wa­no: ale… na­cisk nie… do­zwo­lił Mucz­kow­skie­mu z Ada­mem roz­ma­wiać, a wkrót­ce. Mucz­kow­ski z Ber­li­na wy­je­chał, i co było da­lej nie wie. Z temi wia­do­mo­ścia­mi sta­ję w obro­nie Ada­ma, za­prze­czam po­twa­rzom. Trze­ba wie­dzieć że Jó­zef Mucz – (1) Z au­to­gra­fu ale nie wia­do­ma oso­ba do któ­rej list ad­re­so­wa­ny. (P. W.)

kow­ski ste­try­czał, na­rze­ka że Adam nic dat mu o so­bie wie­dzieć, że bawi w Ber­li­nie. Do­my­śla się, że może się Adam nań gnie­wa, że na list nic od­pi­sał i za ofia­ro­wa­ny eg­zem­plarz nic po­dzię­ko­wał. Przy­by­ły tu do War­sza­wy Mucz­kow­ski do­my­śla się, że ktoś mu­siał chcieć jego bra­tu Jó­ze­fo­wi złość wy­rzą­dzić, dla tego o Ada­mie taką pu­ścił plot­kę, a Jó­zef temu uwie­rzył. Ale za co tak wio­le, jawi się ga­da­nin, za co nie jed­nę spo­ty­ka­ni oso­bę… z wi­dzą­cych jego, a wca­le z tego nie­usa­tys­fak­cy­ono­wa­na? Kto Ada­mo­wi się przy­słu­gu­je, do­cho­dzić bę­dzie­my.

O co, Pa­nie, Ba­czyń­skie­go po­są­dzasz, jest aż nad­to słusz­ne. Ja bli­żej na to pa­trząc, bo­le­ję naci lo­sem ak­tów Gór­skie­go. Ty­lem do­tąd do­ko­nał że po­szły w od­wlo­kę. Zda­je, się, że mnie ula, ale do­tąd nie wi­dzę aby mnie zro­zu­miał. Je­śli się znacz­ne z ko­dek­sem Pe­ters­bur­skim od­mia­ny od­kry­ją, bę­dzie w am­ba­ra­sach. Bo­daj że go na lep­szą na­pro­wa­dzi­ły dro­gę. To naj­więk­sza bie­da, że ma ukon­ten­ten­to­wa­nie sam przez się wy­da­niem się zaj­mo­wać. Po­wta­rzał on mi, że mu się zda­je, że to na mnie spad­nie to wy­da­nie: wszak­że, nie­po­dob­na, że­bym się kie­dy tem za­jął. Prze­my­śli­wa­łem strę­czyć mu kogo uspo­so­bio­ne­go, ale do­tąd nie zda­rzy­ło się zna­leźć oso­by w sia­nie tego do­ka­zać.

Bla­chy ja­kie bądź będą nie­uży­tecz­ne: alem tych jesz­cze nie ode­brał, o któ­rych Pa­nie w li­ście na­mie­niasz. Nic wiem jak ci być wdzięcz­nym za tyle eks­pe­dy­cyj; ale kie­dy co na moje ręce prze­sy­łasz, to chciej mi w li­ście wy­raź­nie: nad­mie­niać, czy to Pla­to­na, czy uka­zy dla Wa­le­ry­ana. Na szczę­ście żem tych uka­zów nie wziął za ja­kie do­po­mnie­nie od dru­kar­ni o ma­ku­la­tu­ry. Prze­le­ża­ły się dłu­go nim po pierw­szych ko­ro­spon­den­cy­ach Wa­le­ry­an o nie się upo­mniał i nie mo­głem się… do­my­ślić że były dla nie­go, bo żad­ne­go na nich na­pi­su nie było. Tra­fem oca­la­ły. Dwa­na­ście! eg­zem­pla­rzy mo­ich dzie­jów prze­sy­łam, bo tego Pa­nie za­dasz. Ła­du­ję i dru­gi pa­kiet na dru­gi raz, w któ­rym za­łą­czę eks­pe­dy­cyę do Mo­skwy bom tam do­tąd nie po­słał. Urwa­ły mi się środ­ki bez­po­śred­nie­go prze­sy­ła­nia, dla tego przez two­je ręce kil­ka eg­zem­pla­rzy do Mo­skwy wy­pra­wię.Wolę ja Ma­zu­rów nie­chęt­nie książ­ki ku­pu­ją­cych, jak wa­szych.

Trze­ba ludy u was że­bra­ni­ny, na­pa­ści, nikt się o to nic żali, ale leż nikt nie dba o to co na­był. Nasz Ma­zur krzy­wi się gdy wie­le zło­tó­wek wy­dać musi, a choć naj­tań­sze, kupi, trze­ba żeby mu się po­do­ba­ło, in­a­czej na­rze­ka na au­to­ra i zło­rze­czy mu że go za­wiódł. Oce­nia to­war i wi­dać że czy­ta. Wolę ta­kie­go. Nie milo mi na­wet że… i moje… w Pe­ters­bur­gu idą w od­byt po­obied­nim po­sił­ku, za nie­ja­ka na­mo­wa i roz­grza­na ocho­ta: ale co ro­bić; trud­niej by­ło­by mieć bla­chy.

Ma­zu­rom w gust tra­fiać trze­ba; prze­wi­dy­wa­łem że Pla­ton nie­wiel­kie­go do­zna suk­ces­su. Dasz­kie­wicz mu pa­ne­gi­ryk wy­pa­lił. Ma­zu­rów cie­ka­wość pod­łech­tał usi­ło­wał a wszyst­ko da­rem­ne.. Trzy zło­to za Pla­to­na to nie obo­jęt­na: trzy zło­te pie­cho­ta nie… cho­dzą, trze­ba je… ro­bot­ni­ko­wi, go­rzel­ni­ko­wi, li­te­ra­to­wi do­brze za­po­cić nim je po­zy­skał, ze­brał.

Szty­chu­ję i po­py­cham szty­chu­nek, na­wet do śred­nich wie­ków zu­peł­nie, skoń­czo­ny a do now­szych wie­ków pra­wic: ale to nie pręd­ko Pa­nie zo­ba­czysz. Dużo jesz­cze cza­su prze­mi­nie nim do pi­sa­nia przy­stą­pię, nim się po­sta­wię w sta­nie dru­ko­wa­nia a na bi­bu­ły i spe­ku­la­cye księ­ga­rzy i dru­ka­rzy spusz­czać się nie mogę.

Izo­ra że po ru­blu leży u nas i nikt jej nie ku­pu­je, nig­dy taka, sztucz­ka te­atral­na ta­kiej ceny nie mia­ła. Prze­po­wia­da­łem.

Szcze­rze życz­li­wy słu­ga

Le­le­wel.

Pi­sząc do mnie chciej Pa­nie za­wsze do­kła­dać na ad­re­sie w Bi­blio­te­ce, ho in­a­czej to szu­ka­ją kie­dy mnie chcą sa­me­mu wrę­czyć i ob­wiesz­czyk na­rze­ka na to.DO A. E. ODYŃ­CA.

War­sza­wa 21 Maja 1829 r.

Ko­cha­ny Edwar­dzie Do­trzy­mu­ję sło­wa da­ne­go ci przy wy­jeź­dzie, po­sy­łam moje wier­sze, choć się wsty­dzę że tak nie wy­koń­czo­ne i nic po­praw­ne. Wpraw­dzie mógł­bym je wy­koń­czyć i po­pra­wić, bo po ich na­pi­sa­niu zo­sta­wa­ło mi jesz­cze kil­ku dni cza­su, nie przez te dni kil­ka, nic by­łem zdrów zu­peł­nie, i pierw­sze jak mi się… zda­je pa­ro­xy­zma fe­bry, któ­ra i prze­szłe­go roku o lej po­rze mnie do­ku­cza­ła, po­łą­czo­ne z moc­nym ho­lem gło­wy, uczy­ni­ły mię zu­peł­nie nie­zdat­nym do wiel­kiej pra­cy umy­sło­wej.

Od­bie­ra­jąc list w tak wiel­kim for­ma­cie, po­my­ślisz za­pew­ne że ci już Wi­twie­ki two­ję Izo­rę prze­sy­łu i nie­przy­jem­nie się za­wie­dziesz oba­czyw­szy moję ba­zgra­ni­nę, lzo­ra two­ja przez dzie­sięć dni od­po­czy­wa­ła, Wil­wic­ki jej nie… dru­ko­wał dla bru­ku pa­pie­ru, do­la­li więc jesz­cze nie wy­szła, ale spo­dzie­wam się że się już wkrót­ce uka­że. Wie­dza, tu­taj wszy­scy o two­jem wy­wró­ce­niu się za­raz po wy­jeź­dzie z War­sza­wy; ga­da­ją o tem wszę­dzie, two­je nie­szczę­ście kła­dę na rów­ni z nie­szczę­ściem kil­ku szam­be­la­nów, któ­rzy pod­czas wjaz­du naj­ja­śniej­sze­go pana przy wy­strza­le pierw­szym z ar­mat po­spa­da­li z koni; Kra­siń­ski się cie­szy że, nit! by! w ich licz­bie. Zresz­tą nie… ma żad­nych no­win in­te­re­su­ją­cych. Pan­na Kic­ka przy­je­cha­ła w kil­ka dni po two­im wy­jeź­dzie, by­li­śmy u niej z Hre­ho­ro­wi­cze­ni, ma się do­brze i za­ję­ta cią­gle ko­ro­na­cyą, same pan­ny Bisz­ping pre­zen­to­wa­ły się ce­sa­rzo­wi. Freu­li­na­mi dwo­ru zo­sta­ły: pan­na Lu­bec­ka, Pla­ter, Mo­stow­ska i Brzo­stow­ska i jesz­cze dwie ja­kieś któ­rych na­zwisk nie pa­mię­tam.

Jak­że ci się po­dob­ni Pe­ters­burg? czy od­po­wie­dział twe­mu ocze­ki­wa­niu? czy za­sia­łeś wszyst­kich zna­jo­mych? P. Mic­kie­wi­czo­wi od­daj pod sąd moję po­wieść, będę mu bar­dzo wdzięcz­ny je­że­li ze­chce ją prze­czy­tać. Nie­skoń­cze­nie, był­bym mu obo­wią­za­nym gdy­by ra­czył choć kil­ka słów wła­sno­ręcz­nie o niej na­pi­sać; boję się jed­nak żeby Ia proś­ba nie… była po­dob­na do żą­da­nia dow­cip­ne­go Ło­pat­ty czy­nio­ne­go ci przy wy­jeź­dzie; roz­waż więc sam moję proś­bę i nie po­wta­rzaj jej Mic­kie­wi­czo­wi je­że­li ją za nad­to śmia­ła być mnie­masz. Cze­kam z nie­cier­pli­wo­ścią li­stu od cie­bie i spo­dzie­wam się że przed wy­jaz­dem two­im z Pe­ters­bur­ga od­po­wiedź mieć będę. Hre­ho­ro­wi­czo­wi mó­wi­łem wczo­raj że mam pi­sać do cie­bie, ale zle­ni­wiał sta­ry, ani go przy­pę­dzić do pió­ra, włó­czy się tyl­ko szu­ka­jąc oczu pan­ny swo­jej; przy­znał mi się, że ma za­miar wła­zić a przy­najm­niej ten­to­wać wy­do­by­cia się na słup my­dłem ob­la­ny, na któ­rym bę­dzie 12 du­ka­tów, proś więc tam za nim boga żeby kar­ku nie skrę­cił.

Bądź zdrów, ko­cha­ny Edwar­dzie, uści­skaj ode­mnie ko­cha­ne­go Alek­san­dra Chodź­kę i Szpit­zna­gla. Panu Mic­kie­wi­czo­wi któ­re­go mia­łem przy­najm­niej szczę­ście wi­dzieć kil­ka razy, oświadcz moje usza­no­wa­nie. A gdy od­je­dziesz do Li­twy, po­zdrów ją tak­że całą ode­mnie.

Adieu, nie za­po­mi­naj o mnie.

Ju­liusz Sło­wac­ki.

Li­sty wiesz jak ad­re­so­wać; do domu Paca, przy uli­cy Mio­do­wej, no 493.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: