Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Korzenie totalitaryzmu - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
13 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Korzenie totalitaryzmu - ebook

Książka Hannah Arendt to jedno z najwybitniejszych dzieł XX wieku, a analizy i przemyślenia autorki zachowują nadal niezwykłą aktualność. Jak pisze we wstępie do wydania polskiego Daniel Grinberg, w pojęciu totalitaryzmu "mieści się równie dobrze Związek Radziecki pod rządami Stalina, jak państwo Hitlera. Źródeł nowego stylu rządzenia,

porażającego obserwatorów równie skutecznym co bezwzględnym likwidowaniem społeczeństwa obywatelskiego oraz wszelkich form autonomii jednostek wobec państwa, doszukuje się ona w kondycji człowieka współczesnego".

Hannah Arendt (1906 - 1975), filozof, jedna z najbardziej wpływowych myślicielek naszych czasów. Studiowała na uniwersytecie w Marburgu, gdzie poznała Martina Heideggera, a następnie we Fryburgu i Heidelbergu. Była profesorem na uniwersytecie w Chicago oraz New School for Social Research w Nowym Jorku. Poza Korzeniami totalitaryzmu jej najbardziej znaną książką jest Eichmann w Jerozolimie: rzecz o banalności zła (wyd. pol.1987).

Kategoria: Polityka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8139-833-6
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD TŁU­MA­CZY

Od tłu­ma­czy

Pod­stawą niniej­szego wyda­nia jest osta­teczna wer­sja _The Ori­gins of Tota­li­ta­ria­nism_ przy­go­to­wana do druku przez Han­nah Arendt w 1966 roku. Różni się ona nie­znacz­nie ukła­dem tre­ści i zawar­to­ścią od edy­cji poprzed­nich: z 1951 i 1958 roku. _Korze­nie tota­li­ta­ry­zmu_ są zatem peł­nym i wier­nym tłu­ma­cze­niem wyda­nia trze­ciego. Jedyne zmiany wpro­wa­dzone przez wydaw­ców pole­gają na uzu­peł­nie­niu nie­któ­rych mało pre­cy­zyj­nych przy­pi­sów biblio­gra­ficz­nych i doda­niu kil­ku­dzie­się­ciu przy­pi­sów rze­czo­wych dosto­so­wa­nych do potrzeb czy­tel­nika pol­skiego. Ponadto w celu przy­bli­że­nia postaci autorki oraz pro­ble­ma­tyki, którą się zajęła, do ory­gi­nal­nego tek­stu książki dodano wstęp i zesta­wie­nie biblio­gra­ficzne. Czy­tel­ni­kom zain­te­re­so­wa­nym dys­ku­sją o tota­li­ta­ry­zmie lub twór­czo­ści Han­nah Arendt addenda te powinny uła­twić dotar­cie do inte­re­su­ją­cych ich publi­ka­cji.

Kilka słów wyja­śnie­nia wymaga rów­nież kwe­stia tłu­ma­cze­nia. Mimo że myśl autorki jest zazwy­czaj logiczna i pre­cy­zyjna, prze­kład _Korzeni tota­li­ta­ry­zmu_ na język pol­ski oka­zał się żmud­nym i nie­ła­twym przed­się­wzię­ciem. Była to bowiem pierw­sza książka Arendt napi­sana po angiel­sku – w języku, któ­rego nie wszyst­kie sub­tel­no­ści opa­no­wała wów­czas w stop­niu dosta­tecz­nym. Daje się to odczuć zarówno w stylu pracy, przy­wo­dzą­cym chwi­lami na myśl dłu­gie, cięż­kie i zawiłe zda­nia, w któ­rych lubuje się język nie­miecki, jak i w samym słow­nic­twie. Uży­wana w pracy ter­mi­no­lo­gia odbiega znacz­nie od stan­dar­do­wej w anglo­sa­skim słow­nic­twie nauko­wym, a sytu­ację kom­pli­kuje jesz­cze to, że nie­któ­rym powszech­nie uży­wa­nym poję­ciom autorka nadaje swo­iste zna­cze­nia. W efek­cie dla wielu pod­sta­wo­wych dla książki kate­go­rii trudno było zna­leźć zwię­złe pol­skie odpo­wied­niki. Mając do wyboru albo ele­gan­cję, albo pre­cy­zję prze­kładu wybie­ra­li­śmy zazwy­czaj to dru­gie, toteż styl pol­skiego tłu­ma­cze­nia jest zbli­żony do sty­li­styki ory­gi­nału. Pozo­staje nam tylko wyra­zić nadzieję, że czy­tel­nicy zaak­cep­tują ten punkt widze­nia.

_War­szawa, czer­wiec 1988_WSTĘP DO PIERW­SZEGO WYDA­NIA

_Weder dem Ver­gan­ge­nen anhe­im­fal­len_
_noch dem Zukünftigen._
_Es kommt darauf an gegenwärtig zu sein._

Karl Jaspers

Wstęp do pierw­szego wyda­nia

Oddzie­lone nie­prze­rwa­nym łań­cu­chem lokal­nych wojen i rewo­lu­cji, dwie wojny świa­towe za życia jed­nego poko­le­nia, nie­uwień­czone trak­ta­tem poko­jo­wym dla zwy­cię­żo­nych ani wytchnie­niem dla zwy­cięz­ców, zakoń­czyły się ocze­ki­wa­niem trze­ciej wojny mię­dzy pozo­sta­łymi przy życiu mocar­stwami. Ta chwila ocze­ki­wa­nia podobna jest do ciszy, która nastaje, kiedy gaśnie wszelka nadzieja. Prze­sta­li­śmy wie­rzyć w moż­li­wość przy­wró­ce­nia daw­nego porządku świata i daw­nych tra­dy­cji lub w ponowną inte­gra­cję rzesz ludz­kich na pię­ciu kon­ty­nen­tach pogrą­żo­nych w cha­osie spo­wo­do­wa­nym przez gwał­tow­ność wojen i rewo­lu­cji oraz przez postę­pu­jący roz­kład tego wszyst­kiego, co jesz­cze prze­trwało. Mimo ogrom­nej róż­no­rod­no­ści warun­ków i oko­licz­no­ści lokal­nych wszę­dzie obser­wu­jemy nara­sta­nie tego samego zja­wi­ska – poczu­cia bez­dom­no­ści na nie­znaną dotąd skalę, poczu­cia wyko­rze­nie­nia o nie­zna­nej dotąd sile.

Nasza przy­szłość ni­gdy nie była bar­dziej nie do prze­wi­dze­nia, ni­gdy nie byli­śmy tak bar­dzo uza­leż­nieni od sił poli­tycz­nych, któ­rym nie można ufać, że będą postę­po­wały zgod­nie z wyma­ga­niami zdro­wego roz­sądku i wła­snego inte­resu – sił, które oce­niane za pomocą norm minio­nych stu­leci zdają się wcie­lać czy­ste sza­leń­stwo. Ludz­kość podzie­liła się jakby na tych, któ­rzy wie­rzą we wszech­moc czło­wieka (wie­rzą, że wszystko jest moż­liwe, jeśli się wie, jak pokie­ro­wać masami), oraz tych, dla któ­rych pod­sta­wo­wym doświad­cze­niem stała się wła­sna bez­sil­ność.

Na pozio­mie uogól­nień histo­rycz­nych i myśli poli­tycz­nej roz­po­wszech­niony jest mało pre­cy­zyjny pogląd, że pod­sta­wowa struk­tura wszyst­kich cywi­li­za­cji weszła w fazę roz­kładu. Cho­ciaż w nie­któ­rych czę­ściach świata może spra­wiać wra­że­nie bar­dziej spój­nej niż w innych, ni­gdzie nie widać per­spek­tyw dla naszego stu­le­cia ani odpo­wied­niej reak­cji na jego okrop­no­ści. Despe­racka nadzieja i despe­racki strach zdają się czę­sto lepiej odda­wać istotę wyda­rzeń niż wywa­żone sądy oraz prze­my­ślane ana­lizy. O zasad­ni­czych wyda­rze­niach naszej doby z równą łatwo­ścią zapo­mi­nają osoby przy­wią­zane do wiary w nie­uchron­ność losu, jak i te, które cechuje lek­ko­myślny opty­mizm.

W książce tej sta­ram się nie pod­da­wać ani bez­tro­skiemu opty­mi­zmowi, ani bez­na­dziej­nej roz­pa­czy. Głosi ona, że postęp i prze­zna­cze­nie to dwie strony tego samego medalu, że oba są wyra­zem prze­sądu, a nie wiary. Została napi­sana z prze­ko­na­niem, że moż­liwe okaże się odkry­cie ukry­tego mecha­ni­zmu, pod wpły­wem któ­rego roz­pa­dły się wszyst­kie tra­dy­cyjne ele­menty naszego świata ducho­wego i poli­tycz­nego, a powstał kon­glo­me­rat, któ­rego skład­niki utra­ciły swoją spe­cy­ficzną war­tość, sta­jąc się nie­roz­po­zna­walne i bez­u­ży­teczne dla ludzi. Pod­po­rząd­ko­wa­nie się owemu pro­ce­sowi dez­in­te­gra­cji sta­nowi nie­od­partą pokusę nie tylko dla­tego, że przy­obleka się w fał­szywą dostoj­ność „histo­rycz­nej koniecz­no­ści”, lecz także dla­tego, że wszystko poza nim zaczęło wyda­wać się zamarłe, bez­kr­wi­ste, pozba­wione zna­cze­nia i nie­rze­czy­wi­ste.

Prze­ko­na­nie, że wszystko, co się dzieje na ziemi, musi być zro­zu­miałe dla czło­wieka, może pro­wa­dzić do zdro­wo­roz­sąd­ko­wej inter­pre­ta­cji dzie­jów za pomocą komu­na­łów. Zro­zu­mie­nie jed­nak to nie nego­wa­nie tego, co woła o pomstę do nieba, wnio­sko­wa­nie o bez­pre­ce­den­so­wych wyda­rze­niach na pod­sta­wie pre­ce­den­sów lub wyja­śnia­nie zja­wisk przy uży­ciu takich ana­lo­gii i uogól­nień, że prze­staje się odczu­wać nacisk rze­czy­wi­sto­ści i wstrząs wywo­łany prze­ży­ciami. To raczej bada­nie i świa­dome dźwi­ga­nie cię­żaru, któ­rym obar­czyły nas wyda­rze­nia, bez zaprze­cza­nia przy tym ich ist­nie­niu i bez pod­da­wa­nia się obcią­że­niu z pokorą. Krótko mówiąc, zro­zu­mie­nie to sta­wia­nie czoła rze­czy­wi­sto­ści i przeciwsta­wia­nie się jej, jaka­kol­wiek może lub mogła być.

W takim sen­sie musi oka­zać się moż­liwe zro­zu­mie­nie i usto­sun­ko­wa­nie się do skan­da­licz­nego faktu, że zja­wi­sko tak drobne (i w poli­tyce świa­to­wej tak nie­istotne), jak kwe­stia żydow­ska i anty­se­mi­tyzm, mogło się stać kata­li­za­to­rem naj­pierw dla ruchu nazi­stow­skiego, potem dla wojny świa­to­wej, a w końcu dla stwo­rze­nia fabryk śmierci. Musimy też zdo­być się na zro­zu­mie­nie gro­te­sko­wej nie­współ­mier­no­ści przy­czyn i skut­ków na progu ery impe­ria­li­stycz­nej, gdy trud­no­ści gospo­dar­cze w ciągu kil­ku­dzie­się­ciu lat dopro­wa­dziły do głę­bo­kich prze­obra­żeń warun­ków poli­tycz­nych na całym świe­cie; albo dzi­wacz­nej sprzecz­no­ści mię­dzy jaw­nym, cynicz­nym „reali­zmem” ruchów tota­li­tar­nych a prze­ja­wia­nym przez nie lek­ce­wa­że­niem całej mate­rii rze­czy­wi­sto­ści; bądź też iry­tu­ją­cej nie­zgod­no­ści mię­dzy rze­czy­wi­stą potęgą współ­cze­snego czło­wieka (więk­szą niż kie­dy­kol­wiek przed­tem – tak wielką, że zagraża już ist­nie­niu jego wła­snego świata) a nie­zdol­no­ścią ludz­ko­ści do życia w stwo­rzo­nych przez sie­bie warun­kach i do zro­zu­mie­nia sensu współ­cze­snego świata.

Tota­li­tarne dąże­nia do pod­boju całej kuli ziem­skiej i nie­ogra­ni­czo­nego pano­wa­nia wska­zy­wały zgubną drogę wyj­ścia z pułapki. Ich reali­za­cja mogła ozna­czać znisz­cze­nie ludz­ko­ści; gdzie­kol­wiek docho­dziły do głosu, zaczy­nały nisz­czyć samą istotę czło­wie­czeń­stwa. A jed­nak nie ma sensu uda­wa­nie, że się nie dostrzega nisz­czy­ciel­skich sił dzia­ła­ją­cych w naszym stu­le­ciu.

Kło­pot polega na tym, że w naszej epoce doszło do takiego pomie­sza­nia dobra ze złem, iż bez impe­ria­li­stycz­nej „eks­pan­sji dla samej eks­pan­sji” świat mógłby zatrzy­mać się w roz­woju. Bez „wła­dzy dla samej wła­dzy”, jako poli­tycz­nego narzę­dzia bur­żu­azji, być może ni­gdy nie ujaw­ni­łyby się zasoby ludz­kiej ener­gii; bez fik­cyj­nego świata tota­li­tar­nych ruchów, w któ­rych z nie­zrów­naną jasno­ścią zna­la­zły wyraz nie­po­koje naszej doby, być może pędzi­li­by­śmy ku prze­zna­cze­niu nie zda­jąc sobie w ogóle sprawy z tego, co się dzieje.

A jeśli prawdą jest, że w ostat­nich sta­diach tota­li­ta­ry­zmu ujaw­nia się zło abso­lutne (abso­lutne, ponie­waż do jego wyja­śnie­nia prze­stają wystar­czać zwy­kłe ludz­kie motywy), prawdą jest rów­nież, że gdyby tak nie było, być może ni­gdy nie pozna­li­by­śmy praw­dzi­wych korzeni zła.

Anty­se­mi­tyzm (a nie zwy­kła nie­na­wiść do Żydów), impe­ria­lizm (a nie zwy­kły pod­bój), tota­li­ta­ryzm (a nie sama dyk­ta­tura), prze­ści­ga­jąc się w bru­tal­no­ści, ujaw­niły dobit­nie, że god­ność ludzka potrze­buje nowych gwa­ran­cji, które można zna­leźć tylko w nowej zasa­dzie poli­tycz­nej, w nowym pra­wie na ziemi, któ­rego donio­słość musi tym razem pojąć cała ludz­kość, pod­czas gdy jego potęga musi pozo­stać ści­śle ogra­ni­czona, musi mieć źró­dła w nowo okre­ślo­nych cało­ściach tery­to­rial­nych i w ich ramach musi być kon­tro­lo­wana.

Nie możemy sobie dłu­żej pozwa­lać na czer­pa­nie z prze­szło­ści tego, co było w niej dobre, i nazy­wa­nie tego po pro­stu dzie­dzic­twem, a odrzu­ca­nie rze­czy złych jak mar­twego cię­żaru, który sam czas pogrze­bie w zapo­mnie­niu. Pod­skórny nurt histo­rii Zachodu wydo­był się w końcu na powierzch­nię i domaga się uzna­nia go za cząstkę naszej tra­dy­cji. Oto dla­czego na nic się nie zda­dzą wszyst­kie wysiłki zmie­rza­jące do schro­nie­nia się przed sro­go­ścią teraź­niej­szo­ści w nostal­gii za cichą, nie­na­ru­szoną prze­szło­ścią lub w uko­je­niu ocze­ki­wa­nym od lep­szej przy­szło­ści.

_Han­nah Arendt_
_Lato 1950_Wstęp

Wstęp

Anty­se­mi­tyzm, świecka ide­olo­gia XIX stu­le­cia, która z nazwy, cho­ciaż nie z argu­men­ta­cji, była nie­znana do lat sie­dem­dzie­sią­tych, i reli­gijna nie­na­wiść do Żydów wznie­cana przez wza­jemną wro­gość dwóch ście­ra­ją­cych się wiar to oczy­wi­ście nie to samo. I nawet to, w jakim stop­niu ide­olo­gia wyko­rzy­sty­wała argu­men­ta­cję oraz oddzia­ły­wa­nie emo­cjo­nalne reli­gii, jest sprawą otwartą. Kon­cep­cja nie­prze­rwa­nego ciągu prze­śla­do­wań, wygnań i rzezi od schyłku Cesar­stwa Rzym­skiego przez śre­dnio­wie­cze, epokę nowo­żytną, aż po czasy naj­now­sze, czę­sto upięk­szona prze­ko­na­niem, że współ­cze­sny anty­se­mi­tyzm to po pro­stu zeświec­czona wer­sja ludo­wych śre­dnio­wiecz­nych prze­są­dówK1, jest rów­nie zwod­ni­cza (choć oczy­wi­ście mniej szko­dliwa), jak odpo­wia­da­jące jej prze­ko­na­nie anty­se­mi­tów o ist­nie­niu od cza­sów sta­ro­żyt­nych taj­nej orga­ni­za­cji Żydów rzą­dzą­cej lub aspi­ru­ją­cej do rzą­dze­nia świa­tem. Z punktu widze­nia dzie­jów kwe­stii żydow­skiej prze­paść mię­dzy póź­niej­szym śre­dnio­wie­czem a epoką nowo­żytną jest jesz­cze głęb­sza niż mię­dzy sta­ro­żyt­no­ścią rzym­ską a wie­kami śred­nimi lub niż trak­to­wana czę­sto jako prze­ło­mowy moment dzie­jów Żydów w dia­spo­rze – prze­paść oddzie­la­jąca kata­strofy pierw­szych kru­cjat od wcze­snego śre­dnio­wie­cza. Od XV w. do końca XVI w., przez pra­wie dwa stu­le­cia, kiedy to sto­sunki żydów z chrze­ści­ja­nami ukła­dały się kiep­sko, obo­jęt­ność Żydów na „oko­licz­no­ści i wypadki świata zewnętrz­nego” osią­gnęła nie­spo­ty­kane roz­miary, juda­izm zaś stał się „bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek przed­tem zamknię­tym sys­te­mem myśle­nia”. Wtedy wła­śnie Żydzi, bez żad­nego wpływu z zewnątrz, doszli do wnio­sku, że „zasad­ni­cza odmien­ność narodu żydow­skiego od innych nacji nie jest skut­kiem innej wiary czy reli­gii, lecz jego wewnętrz­nej natury”, i że odwieczny podział na żydów i chrze­ści­jan praw­do­po­dob­nie miał „cha­rak­ter raczej rasowy niż dok­try­nalny”K2. Owa zmiana w oce­nie odmien­no­ści narodu żydow­skiego, która upo­wszech­niła się wśród nie-Żydów znacz­nie póź­niej, bo dopiero w epoce Oświe­ce­nia, była, rzecz jasna, warun­kiem _sine qua non_ naro­dzin anty­se­mi­ty­zmu; warto zwró­cić uwagę na to, że doszło do niej naj­pierw wśród samych Żydów, i to mniej wię­cej w tym cza­sie, kiedy euro­pej­skie chrze­ści­jań­stwo podzie­liło się na grupy etniczne, które uzy­skały poli­tyczną samo­dziel­ność w sys­te­mie nowo­żyt­nych państw naro­do­wych.

Histo­ria anty­se­mi­ty­zmu, jak histo­ria nie­na­wi­ści do Żydów, to nie­od­łączna część dłu­gich i zawi­łych dzie­jów rela­cji mię­dzy chrze­ści­ja­nami a żydami żyją­cymi w roz­pro­sze­niu. Dzieje te nie obcho­dziły prak­tycz­nie nikogo aż do połowy XIX w., kiedy to zain­te­re­so­wa­nie nimi zbie­gło się z powsta­niem anty­se­mi­ty­zmu i z jego pełną wście­kło­ści reak­cją na rów­no­upraw­nie­nie oraz asy­mi­la­cję Żydów – układ to naj­gor­szy z moż­li­wych do powsta­nia wia­ry­god­nej histo­rio­gra­fiiK3. Od tej pory wspól­nym błę­dem żydow­skiej i nieżydow­skiej histo­rio­gra­fii – cho­ciaż popeł­nia­nym prze­waż­nie z odmien­nych pobu­dek – było wyod­ręb­nia­nie dowo­dów wro­go­ści w źró­dłach chrze­ści­jań­skich i żydow­skich oraz uwy­pu­kla­nie serii kata­strof, wygnań i rzezi, któ­rymi odzna­czały się dzieje Żydów, tak jak kon­flikty zbrojne i nie­zbrojne, wojny, głód i zarazy zna­mio­no­wały histo­rię Europy. Nie trzeba doda­wać, że to histo­rio­gra­fia żydow­ska, nasta­wiona zde­cy­do­wa­nie pole­micz­nie i apo­lo­ge­tycz­nie, poszu­ki­wała śla­dów nie­na­wi­ści do Żydów w dzie­jach chrze­ści­jań­stwa, pod­czas gdy anty­se­mici skon­cen­tro­wali się na wyszu­ki­wa­niu podob­nych wypo­wie­dzi u sta­ro­żyt­nych powag juda­izmu. Kiedy wyszła na jaw owa żydow­ska tra­dy­cja gwał­tow­nego nie­kiedy nasta­wie­nia prze­ciwko chrze­ści­ja­nom i nie-Żydom, „żydow­ska opi­nia publiczna była nie tylko ura­żona, ale i szcze­rze zasko­czona”K4, tak sku­tecz­nie jej rzecz­nicy prze­ko­ny­wali sie­bie i innych o tym, co nie było prawdą, a więc o tym, że odręb­ność Żydów była spo­wo­do­wana wyłącz­nie wro­go­ścią i ciem­notą nie-Żydów. Juda­izm, jak twier­dzili teraz na ogół żydow­scy histo­rycy, zawsze prze­wyż­sza inne reli­gie tole­ran­cją i wiarą w rów­ność wszyst­kich ludzi. Fakt, że ta samo­oszu­kań­cza teo­ria – któ­rej towa­rzy­szyło prze­ko­na­nie, iż Żydzi zawsze byli bier­nym, cier­pią­cym przed­mio­tem chrze­ści­jań­skich prze­śla­do­wań, w rze­czy­wi­sto­ści ozna­czała kon­ty­nu­ację i uwspół­cze­śnie­nie daw­nego mitu narodu wybra­nego i wywo­ły­wała nowe, czę­sto bar­dzo skom­pli­ko­wane formy odręb­no­ści pod­trzy­mu­jące sta­ro­dawną dycho­to­mię – musi mieć zapewne iro­niczną wymowę dla tych, któ­rzy z roz­ma­itych powo­dów usi­łują upięk­szać prze­szłość i mani­pu­lowć danymi histo­rycz­nymi. Bo jeśli w ogóle Żydzi mieli ze swo­imi nie­ży­dow­skimi sąsia­dami coś wspól­nego, co pod­trzy­my­wa­łoby świeżo uzy­skaną rów­ność, to była tym wła­śnie okre­ślona przez reli­gię wza­jem­nie wroga prze­szłość, rów­nie bogata w osią­gnię­cia kul­tu­ralne na naj­wyż­szym pozio­mie, jak obfi­tu­jąca w prze­jawy fana­ty­zmu oraz pry­mi­tywne prze­sądy na pozio­mie nie­oświe­co­nych mas.

Jed­nakże nawet iry­tu­jące ste­reo­typy tego rodzaju żydow­skiej histo­rio­gra­fii opie­rają się na solid­niej­szej pod­sta­wie fak­to­gra­ficz­nej niż prze­sta­rzałe aspi­ra­cje spo­łeczne i poli­tyczne Żydów euro­pej­skich w XIX i na początku XX w. Cho­ciaż dzieje kul­tury żydow­skiej były nie­skoń­cze­nie bar­dziej róż­no­rodne, niż to wtedy zakła­dano, a przy­czyny kata­strofy zależne od róż­nych oko­licz­no­ści histo­rycz­nych i geo­gra­ficz­nych, to prawdą jest, że przy­czyny te były bar­dziej zróż­ni­co­wane w śro­do­wi­sku nie­ży­dow­skim niż w żydow­skich wspól­no­tach. O fatal­nych nie­po­ro­zu­mie­niach, wciąż widocz­nych w popu­lar­nych pre­zen­ta­cjach żydow­skich dzie­jów, zade­cy­do­wały dwa bar­dzo istotne czyn­niki. Ni­gdzie i ni­gdy, od chwili znisz­cze­nia świą­tyni¹, Żydzi nie mieli wła­snego tery­to­rium ani wła­snego pań­stwa. Ich fizyczne prze­trwa­nie zawsze uza­leż­nione było od ochrony nie­ży­dow­skich władz, mimo że pewne środki samo­obrony – prawo nosze­nia broni – przy­zna­wano „Żydom we Fran­cji i Niem­czech aż do XIII stu­le­cia”K5. Nie ozna­cza to, że Żydzi zawsze byli odsu­nięci od wła­dzy, ale prawdą jest, że przy każ­dym gwał­tow­nym star­ciu, nie­za­leż­nie od jego przy­czyn, nie tylko byli nara­żeni na ataki, ale i bez­silni, toteż było zupeł­nie natu­ralne, zwłasz­cza w cza­sach ich kom­plet­nego odosob­nie­nia poprze­dza­ją­cych przy­zna­nie im rów­no­ści poli­tycz­nej, że skie­ro­wane prze­ciwko sobie wybu­chy prze­mocy odczu­wali jako kolejne nawroty. Co wię­cej, w żydow­skiej tra­dy­cji kata­strofy były roz­pa­try­wane w kate­go­riach mar­ty­ro­lo­gii, to zaś miało uza­sad­nie­nie w wyda­rze­niach pierw­szych stu­leci naszej ery, kiedy to zarówno żydzi, jak i chrze­ści­ja­nie rzu­cili wyzwa­nie potę­dze Cesar­stwa Rzym­skiego, oraz w warun­kach śre­dnio­wiecz­nych, kiedy dawano Żydom moż­li­wość wyra­że­nia zgody na chrzest i tym samym unik­nię­cia prze­śla­do­wań, nawet jeśli prze­moc miała wów­czas pod­łoże poli­tyczne i gospo­dar­cze, a nie reli­gijne. Taka kon­fi­gu­ra­cja fak­tów stwo­rzyła złu­dze­nie, któ­remu do dziś ule­gają żydow­scy i nieżydow­scy histo­rycy. Histo­rio­gra­fia „zaj­mo­wała się dotych­czas bar­dziej oddzie­le­niem się chrze­ści­jan od żydów niż na odwrót”K6, zacie­ra­jąc waż­niej­szy skąd­inąd fakt, że dla dzie­jów Żydów więk­sze zna­cze­nie miało ich oddzie­le­nie się od świata nie-Żydów, szcze­gól­nie od śro­do­wi­ska chrze­ści­jań­skiego, z tego oczy­wi­stego powodu, że samo prze­trwa­nie narodu jako widocz­nej cało­ści uza­leż­nione było od takiej dobro­wol­nej sepa­ra­cji, a nie, jak wów­czas przyj­mo­wano, od wro­go­ści chrze­ści­jan i nie-Żydów. Dopiero w XIX i XX w., po rów­no­upraw­nie­niu i wraz z postę­pami asy­mi­la­cji, anty­se­mi­tyzm zaczął odgry­wać pewną rolę w utrzy­my­wa­niu spój­no­ści narodu, bo dopiero wtedy Żydzi zaczęli prze­ja­wiać chęć wej­ścia do nie-żydow­skiego spo­łe­czeń­stwa.

Pod­czas gdy anty­ży­dow­skie uprze­dze­nia roz­po­wszech­nione były sze­roko wśród wykształ­co­nych Euro­pej­czy­ków w minio­nym stu­le­ciu, to anty­se­mi­tyzm jako ide­olo­gia pozo­stał w zasa­dzie, z bar­dzo nie­licz­nymi wyjąt­kami, przy­wi­le­jem eks­cen­try­ków, a zwłasz­cza poli­tycz­nych eks­tre­mi­stów i mania­ków. Nawet wąt­pliwe pro­dukty żydow­skiej apo­lo­ge­tyki, które ni­gdy nie prze­ko­nały nikogo, z wyjąt­kiem już prze­ko­na­nych, sta­no­wiły przy­kłady nie­bo­tycz­nej eru­dy­cji i wie­dzy w porów­na­niu z tym, co w dzie­dzi­nie badań histo­rycz­nych mieli do zaofe­ro­wa­nia ludzie wrogo nasta­wieni do ŻydówK7. Kiedy po zakoń­cze­niu wojny przez ponad dzie­sięć lat gro­ma­dzi­łam mate­riał do tej książki, czer­piąc go z doku­men­tów źró­dło­wych oraz dosko­na­łych nie­kiedy mono­gra­fii, nie było ani jed­nej książki, która przed­sta­wia­łaby temat wszech­stron­nie, w spo­sób odpo­wia­da­jący ele­men­tar­nym wyma­ga­niom nauki. I od tej pory pra­wie nic się nie zmie­niło². Jest to tym bar­dziej godne ubo­le­wa­nia teraz, kiedy zapo­trze­bo­wa­nie na bez­stronne, uczciwe przed­sta­wie­nie histo­rii Żydów jest więk­sze niż kie­dy­kol­wiek przed­tem. Kon­flikty poli­tyczne XX w. umie­ściły Żydów w cen­trum wyda­rzeń; kwe­stia żydow­ska oraz anty­se­mi­tyzm, sprawy dru­go­rzędne z punktu widze­nia poli­tyki świa­to­wej, stały się kata­li­za­to­rami roz­woju naj­pierw ruchu nazi­stow­skiego i struk­tury orga­ni­za­cyj­nej III Rze­szy, w któ­rej każdy oby­wa­tel musiał udo­wod­nić, że nie jest Żydem, potem toczo­nej z bez­pre­ce­den­so­wym okru­cień­stwem wojny świa­to­wej i wresz­cie naro­dzin w środku zachod­niej cywi­li­za­cji nie­zna­nej dotąd zbrodni ludo­bój­stwa. Wydało mi się oczy­wi­ste, że prócz lamen­tów i oskar­żeń nie­zbędna jest także próba zro­zu­mie­nia. Książka ta jest próbą zro­zu­mie­nia tego, co nawet przy wni­kliw­szym oglą­dzie budziło przede wszyst­kim obu­rze­nie.

Zro­zu­mie­nie jed­nak to nie nego­wa­nie tego, co woła o pomstę do nieba, wnio­sko­wa­nie o bez­pre­ce­den­so­wych wyda­rze­niach na pod­sta­wie pre­ce­den­sów lub wyja­śnia­nie zja­wisk przy uży­ciu takich ana­lo­gii i uogól­nień, że prze­staje się odczu­wać nacisk rze­czy­wi­sto­ści i wstrząs wywo­łany prze­ży­ciami. To raczej bada­nie i świa­dome dźwi­ga­nie cię­żaru, któ­rym obar­czyły nas wyda­rze­nia, bez zaprze­cza­nia przy tym ich ist­nie­niu i bez pod­da­wa­nia się obcią­że­niu z pokorą, tak jakby wszystko, co się prze­cież naprawdę zda­rzyło, skąd­inąd nie mogło się zda­rzyć. Krótko mówiąc, to sta­wia­nie czoła rze­czy­wi­sto­ści, pozba­wione³ uprze­dzeń i pełne uwagi, i prze­ciw­sta­wia­nie się jej, jaka­kol­wiek może lub mogła być.

Warun­kiem koniecz­nym, choć nie­wy­star­cza­ją­cym, osią­gnię­cia takiego zro­zu­mie­nia jest pewna zna­jo­mość dzie­jów Żydów i rów­no­le­głego roz­woju anty­se­mi­ty­zmu w dzie­więt­na­sto­wiecz­nej Euro­pie. W kolej­nych roz­dzia­łach zaj­muję się tylko tymi zja­wi­skami i wyda­rze­niami z ubie­głego stu­le­cia, które wiążą się bez­po­śred­nio z „korze­niami tota­li­ta­ry­zmu”. Wyczer­pu­jąca histo­ria anty­se­mi­ty­zmu nie została jesz­cze napi­sana i wykra­cza poza pro­ble­ma­tykę tej książki*. Dopóki ist­nieje owa luka, ten frag­ment książki jest uspra­wie­dli­wiony nawet z punktu widze­nia wyma­gań nauki, jako nie­za­leżny wkład do peł­niej­szego uję­cia histo­rii, mimo że pier­wot­nie pomy­ślany był jako ele­ment opisu prehisto­rii tota­li­ta­ry­zmu. Poza tym to, co jest cha­rak­te­ry­styczne dla histo­rio­gra­fii anty­se­mi­ty­zmu – zdo­mi­no­wa­nie jej przez nie­ży­dow­skich sza­leń­ców oraz żydow­skich apo­lo­ge­tów i sta­ranne uni­ka­nie tej pro­ble­ma­tyki przez reno­mo­wa­nych histo­ry­ków – doty­czy, muta­tis mutan­dis, nie­mal wszyst­kich czyn­ni­ków, z któ­rych wykry­sta­li­zo­wało się póź­niej nowe zja­wi­sko tota­li­ta­ry­zmu. Pra­wie nie dostrzegł ich świat nauki ani opi­nia publiczna, ponie­waż nale­żały do pod­skór­nego nurtu histo­rii Europy, gdzie, ukryte przed spo­łe­czeń­stwami i uwagą świa­tłych ludzi, potra­fiły nabrać zupeł­nie nie­ocze­ki­wa­nej zja­dli­wo­ści.

Ponie­waż dopiero osta­teczna kata­strofa ujaw­niła i uświa­do­miła ludziom obec­ność tych pod­skór­nych nur­tów, ist­niała skłon­ność do utoż­sa­mia­nia tota­li­ta­ry­zmu z jego skład­ni­kami i korze­niami – jak gdyby każdy wybuch anty­se­mi­ty­zmu, rasi­zmu czy impe­ria­li­zmu można było utoż­sa­miać z „tota­li­ta­ry­zmem”. Złu­dze­nie to jest tyleż mylące przy usta­la­niu prawdy histo­rycz­nej, ileż szko­dliwe przy fero­wa­niu ocen poli­tycz­nych. Tota­li­tarna poli­tyka – nie będąc by­naj­mniej po pro­stu poli­tyką anty­se­micką, rasi­stow­ską, impe­ria­li­styczną bądź komu­ni­styczną – używa i nad­używa zaczerp­nię­tych z rze­czy­wi­sto­ści, wybra­nych ele­men­tów skła­do­wych tych ide­olo­gii, takich jak walka kla­sowa czy kon­flikt inte­re­sów mię­dzy Żydami a ich oto­cze­niem, do chwili aż zupeł­nie zatracą swoją pier­wotną siłę oddzia­ły­wa­nia oraz war­tość pro­pa­gan­dową. Nie­do­ce­nia­nie roli, jaką w Sta­nach Zjed­no­czo­nych odgry­wał i na­dal odgrywa czy­sty rasizm w rzą­dze­niu połu­dnio­wymi sta­nami, byłoby na pewno poważ­nym błę­dem, lecz popeł­ni­li­by­śmy jesz­cze więk­szy błąd wycią­ga­jąc z tego wnio­sek, że przez ponad sto lat ta część kraju znaj­do­wała się pod wła­dzą tota­li­tarną. Jedy­nym bez­po­śred­nim i nie­za­fał­szo­wa­nym następ­stwem dzie­więt­na­sto­wiecz­nych ruchów anty­se­mic­kich nie był nazizm, ale prze­ciw­nie, syjo­nizm, który – przy­naj­mniej w for­mie ide­olo­gicz­nej, jaką przy­brał na Zacho­dzie był rodza­jem kontride­olo­gii, „odpo­wie­dzią” na anty­se­mi­tyzm. Nie ozna­cza, to nawia­sem mówiąc, że samo­świa­do­mość Żydów była po pro­stu wytwo­rem anty­se­mi­ty­zmu; prze­cież choćby pobieżna zna­jo­mość histo­rii Żydów, któ­rej osią, od cza­sów babi­loń­skiego wygna­nia, było pra­gnie­nie prze­trwa­nia jako odręb­nego narodu wbrew przy­gnia­ta­ją­cym realiom roz­pro­sze­nia, powinna wystar­czyć do roz­wia­nia tego naj­now­szego mitu, który stał się dość modny w krę­gach inte­lek­tu­al­nych po „egzy­sten­cja­li­stycz­nej” inter­pre­ta­cji Żyda przez Sar­tre’a jako kogoś postrze­ga­nego i okre­śla­nego jako Żyd przez innych.

Naj­lep­szej ilu­stra­cji zarówno odręb­no­ści, jak i powią­zań mię­dzy pre­to­ta­li­tar­nym i tota­li­tar­nym anty­se­mi­ty­zmem dostar­cza chyba absur­dalna sprawa _Pro­to­ko­łów mędr­ców Syjonu._ Posłu­gi­wa­nie się przez nazi­stów tym fal­sy­fi­ka­tem jako pod­ręcz­ni­kiem do nauki pod­boju świata na pewno nie należy do dzie­jów anty­se­mi­ty­zmu, ale tylko ten fakt może wyja­śnić, dla­czego ta nie­praw­do­po­dobna opo­wieść oka­zała się dosta­tecz­nie wia­ry­godna, aby czer­pała z niej pożywkę anty­ży­dow­ska pro­pa­ganda. Nato­miast nie może to wyja­śnić, dla­czego tota­li­tarne rosz­cze­nia do rzą­dów nad świa­tem przy pomocy człon­ków i z udzia­łem taj­nych sto­wa­rzy­szeń w ogóle stały się atrak­cyj­nym celem poli­tycz­nym. Ta ostat­nia funk­cja, o wiele istot­niej­sza z poli­tycz­nego (cho­ciaż nie pro­pa­gan­do­wego) punktu widze­nia, ma źró­dła w impe­ria­li­zmie w ogóle, w jego wybu­cho­wej kon­ty­nen­tal­nej wer­sji, szcze­gól­nie zaś w postaci „_pan_-ruchów” _(pan move­ments)._

Książka ta jest zatem ogra­ni­czona nie tylko w cza­sie i prze­strzeni, ale także w zakre­sie przed­miotu. Zaj­muje się histo­rią Żydów w Euro­pie Środ­ko­wej i Zachod­niej, od cza­sów dwor­skich Żydów po sprawę Drey­fusa, z punktu widze­nia jej zna­cze­nia dla naro­dzin anty­se­mi­ty­zmu i wpływu na niego. Przed­sta­wia ruchy anty­se­mic­kie, sil­nie zako­rze­nione w ówcze­snej rze­czy­wi­sto­ści na tle spe­cy­ficz­nych sto­sun­ków łączą­cych Żydów z nie-Żydami, a więc z jed­nej strony na tle roli, jaką Żydzi odgry­wali w roz­woju pań­stwa naro­do­wego, a z dru­giej – ich związ­ków z nie­ży­dow­ską czę­ścią spo­łe­czeń­stwa. Poja­wie­nie się pierw­szych par­tii anty­se­mic­kich w latach sie­dem­dzie­sią­tych i osiem­dzie­sią­tych XIX w. wyzna­cza moment, w któ­rym sprawa wykra­cza poza ogra­ni­czony, kon­kretny kon­flikt inte­re­sów zwią­zany z doświad­cze­niem jed­no­stek i wcho­dzi na drogę wio­dącą do „osta­tecz­nego roz­wią­za­nia”. Od tej chwili, w erze impe­ria­li­zmu, po któ­rej nastą­pił okres ruchów i rzą­dów tota­li­tar­nych, nie spo­sób odizo­lo­wać kwe­stii żydow­skiej lub ide­olo­gii anty­se­mic­kiej od pro­ble­mów zupeł­nie niezwią­zanych z realiami nowo­żyt­nej histo­rii Żydów. I to nie tylko dla­tego ani nawet nie zasad­ni­czo dla­tego, że sprawy te odgry­wały główną rolę w poli­tyce świa­to­wej, ale dla­tego, że sam anty­se­mi­tyzm stał się teraz narzę­dziem słu­żą­cym do wyż­szych celów. Cele te zde­cy­do­wa­nie prze­ra­stały par­ty­ku­larne inte­resy zarówno Żydów, jak i wrogo do nich nasta­wio­nych śro­do­wisk, mimo że ich osią­gnię­cie wyma­gało, aby Żydzi wystę­po­wali w roli głów­nych ofiar.

Impe­ria­li­styczne i tota­li­tarne wer­sje dwu­dzie­sto­wiecz­nego anty­se­mi­ty­zmu znaj­dzie czy­tel­nik w dru­giej i trze­ciej czę­ści tej pracy.

_Han­nah Arendt_
_Lipiec 1967_

1. Świą­ty­nia w Jero­zo­li­mie została zbu­rzona w ٧٠ r. n.e. za pano­wa­nia cesa­rza Tytusa.

2. W ciągu 36 lat dzie­lą­cych nas od pierw­szej edy­cji Korzeni tota­li­ta­ry­zmu w bada­niach nad dzie­jami Żydów doko­nał się znaczny postęp. Prze­sta­rzałe prace Gra­etza i Dub­nowa zastą­piły now­sze opra­co­wa­nia z fun­da­men­talną wie­lo­to­mową edy­cją World History of the Jewish People (Jeru­sa­lem 1964–1980) na czele. Nowo­żytne dzieje Żydów przed­sta­wiają kom­pe­tent­nie Paul R. Men­des-Flohr i Jehuda Rein­hart w opu­bli­ko­wa­nej nie­dawno książce The Jew in the Modem World. A Docu­men­tary History (New York-Oxford 1980). W powo­dzi publi­ka­cji poświę­co­nych tra­gicz­nym i powi­kła­nym losom „narodu wybra­nego” w XX w. wyróż­niają się prace: Salo Barona, The Rus­sian Jews under Tsars and Soviets (New York 1970); Herel Fein, Acco­un­ting for Geno­cide (New York 1979); Paula Hil­berta, The Destruc­tion of the Euro­pean Jewry (Chi­cago 1961); Lucy Dawi­do­wicz, The War Aga-inst the Jews. 1933–1945 (New York 1975) oraz histo­rie ruchu syjo­ni­stycz­nego pióra Wal­tera Laqu­exura i Shlomo Avi­neri. Inte­re­su­jącą pole­mikę z poglą­dami H. Arendt na temat holo­cau­stu, zwłasz­cza zaś z opi­niami wyra­żo­nymi w książce Eich­mann in Jeru­sa­lem, zawiera książka Jacoba Robin­sona, And Cro­oked Shall Be Made Stra­ight. The Eich­mann Trial and Han­nah Arendt’s Nar­ra­tion (Phi­la­del­phia 1965).

3. Od chwili napi­sa­nia tych słów powstało kilka wybit­nych prac poświę­co­nych tej pro­ble­ma­tyce. Należą do nich książki Leona Polia­kova (m.in. tłu­ma­czona na wiele języ­ków trzy­to­mowa L’Histo­ire de l’antisémitisme)’, Geo­rge’a L. Mosse’a, Towards the Final Solu­tion. A History of Euro­pean Racism (New York 1978); Nor­mana Cohna, War­rant for Geno­cide. The Myth of Jewish World Con­spi­racy and the Pro­to­cols of the Elders of Zion (Lon­don 1967).Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Naj­now­szym przy­kła­dem takiego poglądu jest książka Nor­mana Cohna _War­rant for Geno­cide. The Myth of the Jewish World-con­spi­racy and the „Pro­to­cols of the Elders of Zion”,_ New York 1966. W przy­ję­tym zało­że­niu, autor w ogóle neguje ist­nie­nie cze­goś takiego jak histo­ria Żydów. Żydami są w jego uję­ciu „ludzie (…) roz­pro­szeni po całej Euro­pie od kanału La Man­che po Wołgę, któ­rych łączyło bar­dzo nie­wiele poza pocho­dze­niem od wyznaw­ców reli­gii moj­że­szo­wej” (s. 15). Anty­se­mici, prze­ciw­nie, mogą się powo­łać bez­po­śred­nio na utrzy­mu­jącą się nie­prze­rwa­nie od śre­dnio­wie­cza tra­dy­cję dopa­try­wa­nia się w Żydach „narzę­dzi Sza­tana, czci­cieli dia­bła, demo­nów w ludz­kiej postaci” (s. 41), a jedyną pod­stawą tak daleko idą­cych uogól­nień, na jakie decy­duje się uczony autor _Pur­suit of the Mil­le­nium,_ jest wyłączne zain­te­re­so­wa­nie „naj­skraj­niej­szym rodza­jem anty­se­mi­ty­zmu, takim, który dopro­wa­dza do rzezi i prób ludo­bój­stwa” (s. 16). Autor ten stara się rów­nież wyka­zać, że „lud­ność Nie­miec w swo­jej masie w rze­czy­wi­sto­ści ni­gdy nie ule­gła anty­ży­dow­skiemu fana­ty­zmowi” i że eks­ter­mi­na­cję „zor­ga­ni­zo­wali i zasad­ni­czo prze­pro­wa­dzali fachowcy z SD i SS”, orga­ni­za­cji, które „w żad­nym razie nie repre­zen­tują typo­wego prze­kroju spo­łe­czeń­stwa nie­miec­kiego” (s. 212 i n.). Jak bar­dzo chcia­łoby się, aby to stwier­dze­nie było zgodne z fak­tami! Sku­tek jest taki, że książkę czyta się tak, jak gdyby została napi­sana jakieś 40 lat temu przez nazbyt pomy­sło­wego członka nie­szczę­snej pamięci Verein zur Bekämpfung des Anti­se­mi­ti­smus.

2. Cytaty pocho­dzą z książki J. Katza, _Exc­lu­si­ve­ness and Tole­rance. Jewish-Gen­tile Rela­tions in Medie­val and Modem Times,_ New York 1962 (rozdz. 12), cał­ko­wi­cie ory­gi­nal­nej pracy na naj­wyż­szym pozio­mie, która powinna była doprawdy pod­wa­żyć, jak głosi obwo­luta, „wiele złu­dzeń współ­cze­snych Żydów”, lecz nie doko­nała tego wsku­tek pra­wie zupeł­nego braku omó­wień w pra­sie. Katz należy do młod­szego poko­le­nia żydow­skich histo­ry­ków, z któ­rych wielu wykłada na Uni­wer­sy­te­cie Jero­zo­lim­skim i publi­kuje po hebraj­sku. Pozo­staje dla mnie tajem­nicą, dla­czego ich prace nie są szyb­ciej tłu­ma­czone i publi­ko­wane w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Wraz z nimi defi­ni­tyw­nie skoń­czyło się „łzawe” przed­sta­wia­nie żydow­skich dzie­jów, prze­ciwko czemu bli­sko 40 lat temu pro­te­sto­wał Salo W. Baron.

3. Warto zauwa­żyć, że pierw­szy nowo­żytny histo­ryk żydow­ski, J.M. Jost, piszą cy w Niem­czech w poło­wie XIX w., był znacz­nie mniej podatny na prze­sądy świec­kiej histo­rio­gra­fii niż jego sław­niejsi następcy.

4. J. Katz, op. cit., s. 196.

5. Ibid., s. 6.

6. Ibid., s. 7.

7. Jedy­nym wyjąt­kiem jest anty­se­micki histo­ryk Wal­ter Frank, sto­jący na czele Reich­sin­sti­tut für Geschichte des Neuen Deutsch­land, wydawca dzie­wię­ciu tomów _For­schun­gen zur Juden­frage_ (1937–1944). Zwłasz­cza jego wła­sne arty kuły wciąż jesz­cze mogą przy­nieść korzyść czy­ta­ją­cym.

8. Zob. A. de Tocqu­eville, _Dawny ustrój i rewo­lu­cja,_ tłum. A. Wol­ska, War­szawa 1970, ks. II, rozdz. 1.

9. Prawa i swo­body przy­znane dwor­skim Żydom w ciągu XVII i XVIII w. mogą się wyda­wać współ­cze­snym histo­ry­kom zale­d­wie zwia­stu­nami rów­no­ści: dwor­scy Żydzi mogli miesz­kać, gdzie im się podo­bało, mogli swo­bod­nie podró­żo­wać w gra­ni­cach wła­da­nia suwe­rena, mogli nosić broń i mieli prawo do spe­cjal­nej ochrony ze strony władz lokal­nych. W rze­czy­wi­sto­ści ci dwor­scy Żydzi, w Pru­sach noszący cha­rak­te­ry­styczną nazwę _Gene­ral­pri­vi­le­gierte Juden,_ nie tylko mieli lep­sze warunki od swo­ich roda­ków, na­dal pod­da­nych nie­mal śre­dnio­wiecz­nym restryk­cjom, ale też wio­dło im się lepiej niż ich nie­ży­dow­skim sąsia­dom. Stan­dar­dem życio­wym prze­wyż­szali wyraź­nie ówcze­sne klasy śred­nie; ich przy­wi­leje były na ogół więk­sze od tych, które przy­znano kup­com. Taka sytu­acja nie mogła ujść uwagi współ­cze­snych. Chri­stian Wil­helm Dohm – wybitny rzecz­nik rów­no­upraw­nie­nia Żydów w osiem­na­sto­wiecz­nych Pru­sach – skar­żył się na wpro­wa­dzoną przez Fry­de­ryka Wil­helma I prak­tykę udzie­la­nia boga­tym Żydom wszel­kiego typu fawo­rów i wspar­cia, czę­sto „kosz­tem i z pomi­nię­ciem pra­co­wi­tych, legal­nych (tj. nie­ży­dow­skich) oby­wa­teli”. Ch.W. Dohm, _Denkwürdigkeiten meiner Zeit,_ Lemgo 1814–1819, t. IV, s. 487.

10. Jacob Lest­schin­sky w jed­nej z wcze­snych ana­liz kwe­stii żydow­skiej wska zał, że Żydzi nie należą do żad­nej klasy spo­łecz­nej, i pisał o _Klas­se­ne­in­schieb­sel_ („Weltwirt­scha­fts Archiv” 1929, t. 30, s. 123), ale dostrze­gał wy łącz­nie ujemne strony tej sytu­acji w Euro­pie Wschod­niej, a nie jej wiel­kie pozy­tywy w kra­jach Europy Zachod­niej i Środ­ko­wej.

11. Na przy­kład za pano­wa­nia Fry­de­ryka II, po woj­nie sied­mio­let­niej, pod jęto w Pru­sach zde­cy­do­wane wysiłki, aby wpro­wa­dzić dla Żydów swo­isty sys­tem han­dlowy. Dotych­cza­sowe, ogólne prze­pisy w spra­wie Żydów z 1750 r. zastą­piono sys­temem zezwo­leń wyda­wa­nych wyłącz­nie tym miesz­kań­com, któ­rzy zain­we­stują poważną część swo­ich for­tun w nowe manu­fak­tury. Ale i w Pru­sach, jak wszę­dzie, tego typu przed­się­wzię­cia zakoń­czyły się klę­ską.

12. Felix Prie­batsch, _Die Juden­po­li­tik des fürstlichen Abso­lu­ti­smus im 17. und 18. Jahr­hun­dert,_ „For­schun­gen und Ver­su­che zur Geschichte des Mit­tela lters und der Neu­zeit” 1915, przy tacza ty pow y przyk ład z początku XVIII w.: „Kiedy sub­sy­dio­wana przez admi­ni­stra­cję wytwór­nia luster w Neu­haus w Dol­nej Austrii prze­stała pro­du­ko­wać, Żyd Wer­the­imer dał cesa­rzowi pie­nią­dze na jej kupno. Gdy Wer­the­imera popro­szono, aby za kupił wytwór­nię, ten odmó­wił, oświad­cza­jąc, że ma czas zupeł­nie zajęty pro­wa­dze­niem trans­ak­cji finan­so­wych”.
Zob. też M. Köhler, _Beiträge zur neu­eren jüdische Wirt­scha­fts­ge­schichte. Die Juden in Hal­ber­stadt und Umge­bung,_ „Stu­dien zur Geschichte der Wirt­schaft und Geisen­kul­tur” 1927, t. 3.
Zgodny z tą tra­dy­cją powstrzy­my­wa­nia się boga­tych Żydów od zaj­mo­wa­nia naprawdę waż­nych pozy­cji wła­dzy w kapi­ta­li­zmie jest fakt, że w 1911 r. pary­scy Rot­szyl­do­wie sprze­dali gru­pie Royal Shell swój udział w polach naf­to­wych w Baku, a prze­cież przed­tem byli, poza Roc­ke­fel­le­rem, naj­więk­szymi poten­ta­tami naf­to­wymi na świe­cie. O tym incy­den­cie wspo­mina R. Lewin­sohn, _Wie sie gross und reich wur­den,_ Ber­lin 1927.
Za ogól­nie obo­wią­zu­jącą regułę można przy­jąć takie oto stwier­dze­nie André Say­ona (_Les Juifs,_ „Revue Eco­no­mi­que Inter­na­tio­nale” 1923) w pole­mice z Wer­ne­rem Som­bar­tem, który Żydów utoż­sa­miał z roz­wo­jem kapi­ta­li­zmu: „Rot­szyl­do­wie i inni Izra­elici, któ­rzy prze­cież głów­nie byli zaan­ga­żo­wani w udzie­la­nie poży­czek pań­stwo­wych i w mię­dzy­na­ro­dowe obroty kapi­ta­łem, wcale nie pró­bo­wali (…) stwo­rzyć wiel­kiego prze­my­słu”.

13. Nie spo­sób jed­nak prze­ce­nić wpły­wów tych eks­pe­ry­men­tów na dal­szy bieg wyda­rzeń. Fran­cja była jedy­nym kra­jem, który kon­se­kwent­nie eks­pe­ry­men­to­wał z sys­te­mem mer­kan­ty­li­stycz­nym, co dopro­wa­dziło do wcze­snego roz­kwitu manu­fak­tur zawdzię­cza­ją­cych ist­nie­nie inge­ren­cji pań­stwa. Po tym doświad­cze­niu ni­gdy już nie doszła do sie­bie. W erze wol­nej przed­się­bior­czo­ści fran­cu­ska bur­żu­azja wystrze­gała się nie­eko­no­micz­nego inwe­sto­wa­nia w rodzime zakłady wytwór­cze, pod­czas gdy biu­ro­kra­cja fran­cu­ska, będąca rów­nież pro­duk­tem sys­temu mer­kan­ty­li­stycz­nego, prze­żyła jego upa­dek. Mimo utraty wszyst­kich funk­cji pro­duk­cyj­nych, jesz­cze i dziś biu­ro­kra­cja jest dla Fran­cji bar­dziej cha­rak­te­ry­styczna i sta­nowi więk­szą prze­szkodę w popra­wie poło­że­nia kraju niż bur­żu­azja.

14. Tak było w Anglii od cza­sów Mar­rano, ban­kiera kró­lo­wej Elż­biety, i w przy­padku żydow­skich finan­si­stów na usłu­gach armii Crom­wella, do chwili gdy jeden z dwu­na­stu żydow­skich makle­rów do pusz­czo­nych do lon­dyń­skiej giełdy prze­jął czwartą część wszyst­kich ówcze­snych poży­czek rzą­do­wych. (Zob. też S.W. Baron, _A Social and Reli­gious History of the Jews,_ New York 1937, t. II: _Jews and Capi­ta­lism)._ Tak było rów­nież w Austrii, gdzie w ciągu zale­d­wie czter­dzie­stu lat (1695–1739) Żydzi udzie­lili wład­com kre­dy­tów na sumę ponad 35 mln flo­re­nów i gdzie śmierć Samu­ela Oppen­he­imera w 1703 r. spo­wo­do­wała ciężki kry­zys finan­sowy pań­stwa i cesa­rza. W Bawa­rii w 1808 r. Żydzi żyro­wali i nego­cjo­wali 80% wszyst­kich poży­czek rzą­do­wych (zob. M. Grun­wald, _Samuel Oppen­he­imer und sein Kreis,_ Wien 1913). We Fran­cji warunki szcze­gól­nie sprzy­jały Żydom; już Col­bert zachwa­lał ich uży­tecz­ność dla pań­stwa (zob. S.W. Baron, op. cit.), a w poło­wie XVIII w. wdzięczny król nadał tytuł barona nie­miec­kiemu Żydowi, Lief­ma­nowi Cal­me­rowi, doce­nia­jąc jego usługi i lojal­ność wobec „Naszego pań­stwa i Naszej Oso by” (zob. R. Anchel, _Un baron juif français au 18e siècle, Lief­man Cal­mer,_ „Souve­nir et Science” 1930, 1.I, s. 52–55). Podob­nie było w Pru­sach, gdzie _Münzjuden_ Fry­de­ryka II otrzy­my­wali tytuły i gdzie w końcu XVIII w. czte­ry­sta żydow­skich rodzin two­rzyło jedną z naj­bo­gat­szych grup w Ber linie. (Jeden z naj­lep­szych opi­sów Ber­lina i roli Żydów w spo­łe­czeń­stwie u schyłku XVIII w. można zna­leźć w: W. Dil­they, _Das Leben Schle­ierma- chers,_ w: _Gesam­melte Schri­ften,_ t. 2, Stut­t­gart 1970, s. 182 i n.)

15. Na początku XVIII w. Żydom austriac­kim udało się zaka­zać druku _Ent- deck­tes Juden­tum_ Eisen­men­gera z 1703 r., a w końcu tego stu­le­cia ber­liń­skie przed­sta­wie­nia _Kupca wenec­kiego_ musiały być poprze­dzane małym pro­lo­giem, prze­pra­sza­ją­cym żydow­skich widzów (jesz­cze nie­równo-upraw­nio­nych).

16. Jedy­nym i nie­istot­nym wyjąt­kiem mogą być poborcy podat­ków, nazywa ni we Fran­cji _fer­miers-généraux,_ któ­rzy wydzier­ża­wili od pań­stwa prawo do ścią­ga­nia podat­ków, gwa­ran­tu­jąc wła­dzom stałe dochody. Swoje wiel­kie for­tuny zawdzię­czali monar­chii abso­lut­nej, od któ­rej byli bez­po­śred­nio uza­leż­nieni. Byli jed­nak zbyt wąską grupą i zbyt odosob­nio­nym zja­wi­skiem, aby odgry­wać samo­dzielną rolę w gospo­darce kraju.

17. Nie­zbęd­ność i pilną potrzebę powią­zań mię­dzy przed­się­bior­cami pań­stwo­wymi a Żydami można naj­wy­raź­niej dostrzec w tych wypad­kach, kiedy decy­zje leżały w rękach urzęd­ni­ków o zde­cy­do­wa­nie anty­ży­dow­skim nasta­wie­niu. I tak Bismarck miał w mło­do­ści na kon­cie kilka anty­se­mic­kich wystą­pień, aby jako kanc­lerz Rze­szy stać się bli­skim przy­ja­cie­lem Bleichrödera i nie­za­wod­nym obrońcą Żydów przed ruchem ber­liń­skich anty­se­mi­tów, kie­ro­wa­nym przez kape­lana nadwor­nego – Sto­ec­kera. Wil­helm II, który jako następca tronu i przed­sta­wi­ciel nasta­wio­nej anty­se­micko szlachty pru­skiej miał bar­dzo przy­ja­zny sto­su­nek do ruchów anty­se­mic­kich z lat osiem­dzie­sią­tych, wstą­piw­szy na tron w jed­nej chwili zmie­nił poglądy i odże­gnał się od swych pro­te­go­wa­nych – anty­se­mi­tów.

18. Już w XVIII w., gdzie­kol­wiek grupy Żydów sta­wały się dosta­tecz­nie za możne, aby być przy­datne dla pań­stwa, uzy­ski­wały przy­wi­leje i były oddzie­lane od swo­ich mniej zamoż­nych i uży­tecz­nych braci w tym samym kraju. Tak jak _Schut­zju­den_ w Pru­sach, Żydzi z Bor­de­aux i Bajonny we Fran­cji cie­szyli się rów­no­ścią na długo przed rewo­lu­cją fran­cu­ską i pro­szono ich nawet o przed­sta­wie­nie swo­ich skarg i pro­po­zy­cji razem z innymi Sta­nami Gene­ral­nymi w Convo­ca­tion des Etats Généraux w 1787 roku.

19. Jean Cape­fi­gue, _Histo­ire des gran­des opérations financières,_ t. III: _Banque, Bour­ses, Emprunts,_ Paris 1855, suge­ruje, że za monar­chii lip­co­wej jedy­nie Żydzi, zwłasz­cza dyna­stia Rot­szyl­dów, zapo­bie­gli powsta­niu sil­nego kre­dytu pań­stwo­wego opar­tego na Banku Fran­cji. Twier­dzi także, że wyda­rze­nia z 1848 r. uczy­niły Rot­szyl­dów zbęd­nymi. Raphael Strauss, _The Jews in the Eco­no­mic Evo­lu­tion of Cen­tral Europe,_ „Jewish Social Stu­dies” 1941, t. III, nr 1, też uważa, że po 1830 r. „kre­dyt publiczny stał się już mniej ryzy­kowny i wobec tego obsłu­gi­wały go w coraz więk­szym stop­niu banki chrze­ści­jań­skie”. Prze­ciwko tej inter­pre­ta­cji prze­ma­wiają dosko­nałe sto­sunki Rot­szyl­dów z Napo­le­onem III, mimo że nie ma wąt­pli­wo­ści co do ogól­nych ten­den­cji ujaw­nia­ją­cych się w tam­tych cza­sach.

20. Zob. F. Prie­batsch, op. cit.

21. Według pew­nej aneg­doty prze­ka­zy­wa­nej przez wszyst­kich bio­gra­fów, natych­miast po poko­na­niu Fran­cu­zów w 1871 r. Bismarck miał powie­dzieć: „Przede wszyst­kim Bleichröder musi się udać do Paryża, aby spo­tkać się z tam­tej­szymi Żydami i omó­wić to z ban­kie­rami”. Zob. O. Joechlin­ger, _Bismarck und die Juden,_ Ber­lin 1921.

22. Zob. W. Frank, _Wal­ther Rathe­nau und die blonde Rasse_, „For­schun­gen zur Juden­frage”, t. I V, 1940. Mimo ofi­cjal­nej pozy­cji u nazi­stów Frank zacho­wał pewną sta­ran­ność w dobo­rze źró­deł i metod. W cyto­wa­nym arty­kule powo­łuje się na nekro­logi Rathe­naua z „Isra­eli­ti­sches Fami­lien- blatt” (Ham­burg, 6 lipca 1922), „Die Zeit” (czer­wiec 1922) i „Ber­li­ner Tage­blatt” (31 maja 1922).

23. W. von Hum­boldt, _Tagebücher_ (oprac. Leit­zmann), Ber­lin 1916–1918, t. I, s. 475.
W arty­kule _Juif_ w: _Encyc­lo­pe­die,_ 1751–1765, t. IX, napi­sa­nym praw­do­po­dob­nie przez Dide­rota, czy­tamy: „I tak roz­pro­szeni w naszych cza­sach (…) stali się pośred­ni­kami w komu­ni­ka­cji mię­dzy naj­od­le­glej­szymi kra­jami. Są jak koła zębate i gwoź­dzie potrzebne przy wiel­kiej budowli do złą­cze­nia i utrzy­ma­nia razem wszyst­kich czę­ści”.

24. Wal­ther Rathe­nau, mini­ster spraw zagra­nicz­nych Repu­bliki Weimar­skiej w 1921 r. i jeden z wybit­nych repre­zen­tan­tów świe­żych dążeń Nie­miec do demo­kra­cji, jesz­cze w 1917 r. roz­gła­szał swoje „głę­boko monar­chiczne prze­ko­na­nia”, zgod­nie z któ­rymi kra­jem rzą­dzić powi­nien tylko czło­wiek „namasz­czony”, a nie żaden „par­we­niusz, któ­remu się powio­dło”. Zob. W. Rathe­nau, _Von kom­men­den Din­gen,_ Ber­lin 1917, s. 247.

25. Nie powin­ni­śmy jed­nak zapo­mi­nać o tym miesz­czań­skim wzorcu. W sfe­rze indy­wi­du­al­nych moty­wów oraz wzo­rów postę­po­wa­nia metody dyna­stii Rot­szyl­dów nie róż­niły się zbyt­nio od metod ich chrze­ści­jań­skich kole­gów. Na przy­kład ban­kier Napo­le­ona, Ouvrard, dostar­czyw­szy mu środ­ków finan­so­wych na pro­wa­dze­nie „stu­dnio­wej” wojny, nie­zwłocz­nie zaofe­ro­wał swoje usługi powra­ca­ją­cym Bur­bo­nom.

26. J. A. Hob­son, _Impe­ria­lism_, Lon­don 1905; cyt. z nie­po­pra­wio­nego wyda­nia, Lon­don 1938, s. 57.

27. O tym, jak dobrze znali Rot­szyl­do­wie źró­dła swo­jej siły, świad­czy obo­wią­zu­jące ich pier­wot­nie prawo dyna­styczne, zgod­nie z któ­rym córki wraz z mężami były wyłą­czane z inte­re­sów rodziny. Dziew­czę­tom pozwa­lano poślu­biać nie­ży­dow­skich ary­sto­kra­tów (a po 1871 r. wręcz je do tego zachę­cano); męscy potom­ko­wie musieli żenić się wyłącz­nie z Żydów­kami i jeśli to moż­liwe (jak było w pierw­szym poko­le­niu) z człon­ki­niami rodziny.

28. Zob. zwłasz­cza E. Cesar Conte Corti, _The Rise of the House of Rot­schild,_ New York 1927.

29. J. Cape­fi­gue, op. cit.

30. Ni­gdy nie można było się prze­ko­nać, w jakim stop­niu Rot­szyl­do­wie korzy­stali z żydow­skich kapi­ta­łów dla wła­snych inte­re­sów i jak daleko się­gała ich kon­trola nad żydow­skimi ban­kie­rami. Rodzina ni­gdy nie dopu­ściła bada­czy do swo­ich archi­wów.

31. J.W. Par­kes, _The Emer­gence of the Jewish Pro­blem, 1878–1939,_ b.m. 1946, w roz­dzia­łach IV i VI zwięźle i bez­stron­nie przed­sta­wia te warunki.

32. Ch.W. Dohm, _Über die bürgerliche Ver­bes­se­rung der Juden,_ Ber­lin-Stet­tin 1781,1.I, s. 174.

33. _Wil­helm und Caro­line von Hum­boldt in ihren Brie­fen,_ Ber­lin 1900, t. V, s. 236.

34. Dosko­nały opis tych urzęd­ni­ków, zasad­ni­czo nie­róż­nią­cych się od urzęd­ni­ków z innych kra­jów, podaje H. Pirenne, _A History of Europe from the Inva­sion to the XVI Cen­tury,_ Lon­don 1939, s. 361-362: „Wolni od uprze­dzeń kla­so­wych i wro­dzy przy­wi­le­jom wiel­kich panów, któ­rzy nimi gar­dzili (…) to nie król prze­ma­wiał przez nich, ale ano­ni­mowa monar­chia, sto­jąca ponad wszyst­kim, pod­da­jąca wszystko swo­jej wła­dzy”.

35. Zob. _Kle­ines Jahr­buch des Nützlichen und Ange­neh­men für Isra­eli­ten,_ 1847.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: