Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kosmos to nie jest miejsce dla poważnych ludzi - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
14,99

Kosmos to nie jest miejsce dla poważnych ludzi - ebook

Hugo House to facet twardo stąpający i po Ziemi, i po obcych planetach. Z zawodu kulturoznawca, zatrudniony w jednej z super ważnych rządowych instytucji, regularnie odwiedza odległe galaktyki, badając obyczaje zamieszkujących tam cywilizacji. Układ Słoneczny to li jedynie cząstka kosmosu, a wszak warto żyć w zgodzie z obcymi, zwłaszcza gdy ich zachowania niekoniecznie zdają się osobliwe, a wręcz przeciwnie – przywodzą na myśl coś, co dobrze znamy. „Kosmos to nie miejsce dla poważnych ludzi” to zbiór opowiadań o wyjątkowym naukowcu, którego przygody wprawią Was w dobry humor i pobudzą neurony do wzmożonej pracy mózgu, zwanej refleksją.

Kategoria: Fantastyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67260-41-1
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Jako wyższy urzędnik ministerstwa miałem dostęp do archiwów. Pewnego dnia poszedłem tam, by odnaleźć teczkę numer HB258001, ponieważ zawierała potrzebne nam akurat dane z ostatnich dwudziestu lat o zużyciu napojów energetycznych wśród pracowników kilku departamentów. Szukając jej pomiędzy wysokimi regałami z informacjami ściśle tajnymi, których nie można było zapisywać w formacie cyfrowym, natrafiłem na zbiór dokumentów podpisanych „Raporty złodzieja żon”. Ciekawie brzmiący tytuł i stare kartki sprawiły, że nie mogłem oprzeć się lekturze tych papierów. Zerknąłem tylko na chwilę i zakończyłem czytanie, gdy zamykano budynek.

Niestety nie zdążyłem wyjść i zostałem w środku sam na całą noc. Wtedy to przeczytałem dwie trzecie wszystkich zebranych tam raportów i poznałem historię podróżnika sprzed osiemdziesięciu lat.

Hugo House, bo tak nazywał się bohater dokumentów, był pracownikiem nieistniejącego już departamentu kontaktów z obcymi na stanowisku kulturoznawcy. Jego zadanie polegało na badaniu pod kątem rozwinięcia cywilizacyjnego nowo poznanych planet.

Następnego dnia jako pierwszy pracownik mogłem wybrać nagrodę – były to oczywiście raporty, które znalazłem w archiwum. W domu przeczytałem je do końca. Zafascynowały mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem myśleć o pracy i wysłano mnie na przymusowy urlop. Miałem więc dużo wolnego czasu, sporo odłożonych pieniędzy i pasję. Postanowiłem odszukać miejsca, w których żył bohater tamtych czasów. Dzięki posiadanym informacjom udało mi się dość dokładnie ustalić, gdzie znajdował się jego dom. Przeleciałem dwa tysiące kilometrów i spędziłem trzy dni na poszukiwaniach, by odkryć, iż tamta dzielnica nie istnieje od trzynastu lat, a na jej miejscu znajduje się wielka serwerownia. Nie porzuciłem jednak misji i idąc jak po okruszkach do chleba, dałem radę dotrzeć do wnuczków brata House’a. Ci dziwni, aczkolwiek bardzo mili ludzie, razem ze mną przez dwa dni łamali passy do konta mailowego ich nieżyjącego już dziadka.

Ostatecznie włamaliśmy się na skrzynkę i mieliśmy dostęp do tysięcy maili sprzed osiemdziesięciu lat, wśród których znalazło się też kilka od i do brata. Skopiowałem je i dalej ruszyłem tropem, który prowadził do przyjaciela kulturoznawcy, profesora Pitera Pergamona. Jego dom także nie istniał, ale dzięki Internetowi odnalazłem jednego żyjącego potomka tego człowieka. Jak na ironię mieszkał w moim mieście (choć muszę dodać, że mieszka w nim 48% ludności Ziemi).

Wróciłem więc do domu i umówiłem się na spotkanie z Leo Pergamonem. Polubiliśmy się. Nie znał co prawda swojego przodka profesora, ale wiedział, że rodzina od kilku pokoleń miała skrytkę w banku, gdzie przetrzymywano ważne dokumenty. Był tam raz za młodu i zapamiętał, że znajdowało się w niej sporo bardzo starych papierów. Obiecał mi, że przeszuka to rodzinne archiwum. Po jakimś czasie przyjechał do mnie z kilkoma kartonami dzienników. Jak się okazało, Piter nie lubił elektroniki i pisał pamiętniki odręcznie. Wspólnie odnaleźliśmy w nich masę informacji o Housie, a nawet kilka listów i dokumentów napisanych przez niego osobiście. Nie satysfakcjonowało mnie to jednak i kontynuowałem poszukiwania z nowym towarzyszem.

Udało nam się odkryć wiele notatek, listów, maili, kart choroby, artykułów internetowych, a nawet kilka dzienników, w szpitalach, archiwach i na strychach. Całe poszukiwania zajęły nam ponad rok. Straciłem przez to pracę (z tego powodu też wyrzekli się mnie rodzice), ukochaną, przyjaciół, a na koniec zdechł mi pies. Były to jednak małe koszty, które zapłaciłem za poznanie prawie całej historii życia Hugo House’a.

Razem z Leo łączymy strzępy informacji, by napisać biografię tego człowieka. Ukaże się ona w najbliższej przyszłości, teraz jednak chcemy przedstawić państwu jej przedsmak w postaci opisów ekspedycji, które odbył podczas pracy w ministerstwie. Niektóre z planet istnieją już tylko na papierze, a o innych zapomniano i od jego wylotu nie postała tam noga ludzka. Na koniec chcemy jeszcze dodać, że, jak się później okazało, Hugo chorował na pewien rodzaj lekkiej schizofrenii i nie wszystkie jego przygody należy traktować całkowicie dosłownie. Przepraszamy też za banalność niektórych zdań – przetłumaczenie wszystkiego z kilkunastu różnych języków przysporzyło nam wielu problemów.1.
Rewolucja teorii

Podróż strasznie się dłużyła, Hugo miał więc wiele czasu, by rozmyślać nad stwierdzeniem profesora Pergamona, z którym dyskutował przed wyjazdem. Lubił tego okrągłego staruszka i rozmowy, które z nim prowadził. Zawsze gdy wracał, najpierw składał sprawozdanie z podróży jemu, a nie ministerstwu. Profesor przed wylotem powiedział, że pamięć jest czasem przekleństwem, przez nią nie odczuwa radości z czytania ulubionych powieści i oglądania kultowych filmów. House nie do końca pojmował, jak wadliwa pamięć mogłaby sprawiać radość.

– Magister Hugo House jest proszony na mostek. – Rozbrzmiał głos z głośników w ścianie.

Podejrzewał od dawna, że w ścianach montują nie tylko głośniki, ale też mikrofony, lecz nie oburzało go to. Wiedział, iż wielu galaktycznych podróżników odchodziło od zmysłów, wyobrażając sobie otaczającą ich pustkę. Ten bezkres otchłani skłaniał do dziwnych zachowań, a dzięki mikrofonom pokładowi psycholodzy wyłapywali takie jednostki.

Szybkim krokiem przeszedł kilkaset metrów szerokim jak na statek kosmiczny korytarzem, a potem wszedł przez otwarte drzwi do pomieszczenia dla kapitana i oficerów.

– Chciałem tylko poinformować pana, że zbliżamy się do celu i że nie możemy lądować na tej planecie, ponieważ jest zbyt skalista, nie ma na niej nawet hektara równego terenu, same góry. Dlatego poleci pan lądownikiem z oficerem Silesią i dwoma uzbrojonymi członkami załogi. Wszystkie doniesienia o Perceidach świadczą o ich pokojowym usposobieniu, więc taka ochrona powinna wystarczyć.

– W ogóle nie powinniśmy zabierać broni, mogą to źle odczytać.

– Nie znają naszej broni, pomyślą, że to zwykły ekwipunek – odrzekł kapitan.

– Kiedy lądujemy?

– Jutro o tej samej porze.

– Pozwoli pan w takim razie, że oddalę się, by przeczytać sprawozdania moich poprzedników.

Zjednoczone Nacje Ziemi miały opracowany plan działania w przypadku odkrycia nowej rasy. Najpierw wysyłały statki zwiadowcze, które krążyły w odstępach czasowych nad powierzchnią planety, stopniowo zbliżając się do niej, aż w końcu członkowie załogi lądowali pierwszą ekspedycją powitalną i składali dary zależne od stopnia rozwinięcia cywilizacji, następnie przychodził czas na ekspedycję biologów i lingwistów, którzy próbowali nauczyć się języka tubylców, by następnie zaznajomić kilku z nich z oficjalnie przyjętym językiem ZNZ. I w tym momencie przychodził czas na ekspedycję kulturoznawców, czyli Hugo House’a.

Był dobry w tym, co robił i lubił to. Skończył kulturoznawstwo na uniwersytecie w Bombaju z najlepszymi wynikami na roku i ministerstwo od razu zatrudniło go przy najbliższej wyprawie. Ta była już jego siódmą z kolei i pierwszą samodzielną.

Otworzył teczkę spiętych dokumentów i zaczął czytać notatkę dowódcy ostatniej ekspedycji stworzoną na podstawie opinii specjalistów.

„Perceidzi nazwę swą biorą od zapisu ich planety _Perceida 2/B_, sami zwą się dźwiękiem, którego nie da się zapisać w jakiejkolwiek ludzkiej mowie. Są to istoty średniej wysokości, około 150 centymetrów, niebieskiej karnacji, budowy humanoidalnej, aczkolwiek posiadają bardzo krótki ogon, nad którym nie mają władzy. Posiadają także dwie pary oczu i znacząco bardziej rozwinięte niż ludzkie owłosienie na całym ciele. Są to istoty o trzech płciach, których jeszcze nie nazwaliśmy, rozmnażają się poprzez połączenie przynajmniej dwóch płci, jednak nie udało nam się udokumentować żadnego stosunku wśród tych istot. Ciekawostką jest, że osobnicy jednej z płci są już prawie na wymarciu.

Oddychają tlenem, a ich głównym pokarm stanowią węglowodany pochodzenia roślinnego. Większość mieszkańców skupia się w obrębie jednego miasta, przy którym zorganizowaliśmy prowizoryczne lądowisko. Nie udało nam się nauczyć ich skomplikowanego języka, ale kilku osobników nauczyliśmy naszego, w różnym stopniu zaawansowania. Uwaga, nie należy niszczyć skał lub rzucać kamieniami, jest to dla nich wielką obrazą”.

Hugo uznał, że wie już wystarczająco i położył się spać w twardym i przykrótkim łóżku.

Następnego dnia spakował potrzebne urządzenia notujące jego badania i razem z trzema towarzyszami wyruszył lądownikiem w stronę planety. Była dużo mniejsza niż Ziemia, ale grawitacja wynosiła około 0,9 G, więc nie odczuwano na niej dyskomfortu związanego z poruszaniem się.

Miasto z góry nie różniło się zbytnio od reszty planety, Perceidzi mieszkali w jamach skalnych zaadaptowanych jednak na dość porządne i wygodne domy. Lądowisko było platformą zrobioną z roślin podobnych do naszych drzew, w dolinie pomiędzy dwoma szczytami. Lądując, Hugo widział komitet powitalny tubylców.

„Kapitan nie mylił się, same góry” – pomyślał pracownik ministerstwa.

– Witamy na Perceidzie zacnych Ziemian.

– -Witam. Nazywam się Hugo House, a to oficer John Silesia. Widzę, że zostaliście poinformowani o naszym przybyciu.

– Owszem, poprzednia misja badawcza nas uprzedziła, podając dokładną datę przylotu. Przygotowaliśmy wam mieszkania w największej górze na obrzeżach miasta.

– W takim razie proszę prowadzić, chciałbym rozpakować ekwipunek.

Ruszyli wąskim przesmykiem między majestatycznymi górami. W pewnym momencie jeden z „ochroniarzy”, stając na skale, odłamał swoim ciężarem jej kawałek. Wszyscy Perceidzi spojrzeli na niego i można było odczuć bijący z ich wzroku gniew. Wydawało się, że gdyby nie obecność obcej, myślącej rasy, tubylcy zaatakowaliby swojego, co mocno zaskoczyło House’a. Postanowił dowiedzieć się, czemu skały mają dla nich takie znaczenie. Dostrzegł także, że każdy krok Perceida jest przemyślany i poprzedzony dokładnym oglądnięciem terenu pod stopami, ich chód był powabny i tkwiła w nim jakaś lekkość.

W środku mieszkania nie było widać skały, ściany i podłoga wyłożono deskami z tutejszych roślin. Znajdowało się tam coś w rodzaju łóżka bez nóg, a także kilka innych okrągłych mebli wyłożonych czymś miękkim, przypominającym len przed przędzeniem, nie było jednak okien ani drzwi.

Po godzinie przyszedł ten sam osobnik, który ich witał.

– Jest pan więc kulturoznawcą i ma pan złożyć raport o naszej cywilizacji?

– W pewnym sensie. Szczerze powiedziawszy, zaskakuje mnie twoja znajomość ludzkiego języka.

– Ostatni badacze zostawili nam słowniki obrazkowe, które posłużyły do nauki, ja jednak, nieskromnie przyznam, nauczyłem się najwięcej.

– Chyba nie przedstawialiście się nam na lądowisku – zauważył House.

– Nasze imiona nic wam nie dadzą, gdyż nie dacie rady ich powtórzyć, co więcej, kapitan poprzedniej misji powiedział, że brzmią jednakowo, jednak jeśli chcesz, możesz mówić mi Szarawy, tak tłumaczyłoby się moje imię.

Jego głos można by określić jako przyjemny, wręcz słodki – wzbudzał zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.

– Zostałem wyznaczony, by przedstawić ci naszą kulturę, czy masz jakieś pytania? – odezwał się Szarawy.

– Jeśli pozwolisz, dziś sam poobserwuję wasze życie, odbywając podróż po mieście, a dopiero jutro zadam ci pytania.

– Czy potrzebujesz w takim razie przewodnika?

– Nie, chciałbym jednak, by ludność nie była powiadomiona o moim wypadzie.

– W takim razie nie będę przeszkadzał.

Przechadzając się po mieście, Hugo nie zauważył nic szczególnie dziwnego. Mieszkańcy pracowali w stworzonych z jaskiń lokalach w dolnych partiach szczytów (udało mu się rozpoznać zakład fryzjerski, pogrzebowy i sklep warzywny, zauważył nawet kilka drewnianych pomników), inni chodzili ulicami, załatwiając swoje codzienne sprawy. Jego widok ich nie dziwił, więc House domyślił się, że jednak zostali o nim uprzedzeni i dostali nakazy, by zachowywać się naturalnie.

W głównej części miasta były stworzone z desek chodniki, po których dostawcy jadalnych roślin ciągnęli wózki pełne jedzenia. Na wyższych partiach półek skalnych znajdowały się mieszkania. Wolał nie wchodzić do środka pomieszczeń, gdyż nie wiedział, na jakim poziomie rozwoju jest sfera własności i prywatności. Obszedł pół miasta i zrobił kilka notatek, po kilku godzinach postanowił wracać. W drodze powrotnej zobaczył, że na noc wystawiane są przedmioty na kształt koksowników, by rozświetlić chodniki nocą.

W mieszkaniu czuł się dość swobodnie – chyba Perceidzi zrobili je na wzór ludzkich domów z obrazków w słowniku. Mimo to nie mógł zasnąć, co było raczej oczywiste z racji przebywania na obcej planecie.

O świcie przyniesiono mu posiłek, a gdy go skończył, przyszedł Szarawy, oferując swoje usługi. Hugo zaproponował, by rozmowę prowadzić podczas spaceru, na co Perceida chętnie przystał.

– Nie widziałem u was żadnej broni, nie prowadzicie więc chyba wojen – zaczął kulturoznawca.

– Ze słowników wywnioskowaliśmy, że w waszym świecie prowadzono masowe zabójstwa, jednak u nas nic takiego nigdy się nie zdarzyło, nie ma podziałów w naszym społeczeństwie, więc nie mamy po co walczyć.

– Więc się nie zabijacie.

– Czasem zdarzają się przypadki mordu, najczęściej z zawiści i chciwości, lecz jest to dość rzadkie.

– Co przewiduje wasze prawo za taki czyn?

– Sprawcę mordu oddaje się pod sąd górom.

– Co przez to rozumiesz?

– Okładamy go skałami, aż nie widać żadnego fragmentu ciała.

House’a uderzył błahy ton wypowiedzi dotyczącej kamienowania.

– A w przypadku kradzieży czy innego występku?

– Jedyną karą jest oddanie pod sąd górom – odrzekł Perceida.

Hugo zamyślił się na chwilę. Uznał, że nie będzie drążył tego tematu na samym początku badań.

– Tworzycie muzykę?

– Muzykę? Nie znam tego słowa.

Ziemianin domyślił się, że z obrazkowych słowników Szarawy nie mógł nauczyć się tego słowa, więc puścił mu fragment uwertury Czajkowskiego. Szarawy chwilę posłuchał, po czym odrzekł:

– Tworzymy muzykę, lecz nie jest to popularne, zajmują się tym niektórzy ze starszych osobników. Jeśli będziesz chciał, jutro mogę przyprowadzić jednego z nich.

– Jeśli nie byłby to problem, to bardzo chętnie.

Hugo zamyślił się nad następnym pytaniem i odszedł kawałek od tubylca. W tym momencie ze szczeliny w skale wybiegło stworzenie wyglądem przypominające kreta i gronostaja. Mimo wyraźnie ostrych pazurów wyglądało uroczo i Hugo zbliżył się do niego, a gdy zobaczył, że owa istota nie ucieka, pogłaskał je. To było pierwsze zwierzę, jakie widział na Perceidzie.

Nagle jednak nadbiegł Szarawy. Odepchnął House’a, złapał zwierzę i skręcił mu kark. Hugo nie wiedział, co o tym myśleć – jednocześnie był zaciekawiony i oburzony. Po chwili ciszy Perceida odezwał się:

– To skalni niszczyciele. Próbujemy ich wytępić od setek lat, jednak ciągle jest ich sporo.

– Dlaczego skały odgrywają dla was tak ważną rolę? To jakieś bóstwo?

– My pochodzimy ze skał.

– Jak mam to rozumieć? – zapytał Ziemianin.

– Najstarsze kroniki podają, że dawniej wierzono u nas w trzech stwórców – w stwórcę ciała, ducha i zmysłów. Później religia ta rozpadła się na kilka odłamów, a nasi przodkowie wierzyli w nie do momentu, gdy narodził się Badacz. Był to najmądrzejszy Perceida, jaki chodził po tej planecie, od dziecka nie pasowała mu wersja stworzenia przodków, więc zaczął dociekać. Zauważył, że niektóre kawałki skał są podobne do nas, a czasem przypadkowo rzucone kamienie układają się w obraz naszego ciała. Po latach rozmyślań odkrył, że pierwsi Perceidzi powstali z kamieni, które przypadkiem ułożone w kształt ciała, ożyły. Nazwał to „rewolucją teorii”, gdyż usuwała wszystkie dotychczasowe teorie i założenia. Jego nauki były na początku wyśmiewane, jednak z czasem zyskał zwolenników. Przed śmiercią powiedział, że musimy szanować skałę, z której powstaliśmy i dbać o nią, gdyż nie wiadomo, czy znów nie stanie się cud stworzenia.

Hugo na początku myślał, że niebieska istota się z niego nabija, lecz pod koniec zrozumiał, że mówi serio i Perceidzi tak właśnie tłumaczą sobie swoje stworzenie. Musiał to przeanalizować i koniecznie zapisać w raporcie, dlatego poprosił, by na dzisiaj zakończyć rozmowę.

Szarawy odprowadził go do mieszkania i odszedł, po chwili jednak wszedł Silesia. Wyglądał na zaniepokojonego, a wręcz przestraszonego.

– Mark i Leo zniknęli – powiedział.

– Jak to zniknęli?

– Dziś rano postanowiłem wraz z nimi nadać wiadomość do statku, jednak nigdzie nie mogłem ich znaleźć. Pomyślałem, że wbrew rozkazom oddalili się, by poszukać cennych przedmiotów, które można kupić lub po prostu pozwiedzać, lecz gdy nie było ich ponad pół dnia, zapytałem jednego z Perceidów, którzy znają nasz język, czy ich widział, a on odpowiedział tylko: „oddani górze”.

Hugo domyślał się, co to mogło oznaczać. Nie zastanawiając się długo, obaj ruszyli do groty, która była siedzibą władz. Zastali tam Szarawego i trzech innych jego pobratymców.

– Zniknęli nasi ludzie, nie wiecie, gdzie są? – odezwał się Hugo.

– Obaj popełnili występek przeciw skale i zostali oddani pod sąd górom – odpowiedział Perceida pośrodku, którego wyraźnie nadszarpnął już ząb czasu.

– Co to oznacza? – zapytał oficer.

– To znaczy, że nie ma ich już na tym świecie – wymamrotał półgłosem przerażony House.

Po chwili ciszy zaskoczony Silesia podniósł fragment skały i krzyknął.

– Przez kawałek głazu zamordowaliście moich podwładnych? Przez głupi kamień?

W tym momencie cisnął nim w róg groty, a z miejsca uderzenia poleciały dziesiątki mniejszych i większych kawałków skały. Wzrok Perceidów podążył za lecącym obiektem, by po chwili z wyraźną wściekłością wrócić na ludzi.

– Myślę, że powinniśmy zakończyć badania, ta planeta nie jest chyba tak przyjazna, jak się wydaje – powiedział, cofając się Hugo.

Chwycił za rękę towarzysza i obaj zaczęli uciekać. Wybiegli przez otwór na drewniany chodnik. Wokół było pełno Perceidów, jednak goniła ich tylko ta czwórka z groty. Chodnik szybko się skończył i wbiegli na skały. Dzięki temu, że tubylcy uważali, by nie uszkodzić kamieni, znacznie się od nich oddalili. Dobiegli do statku i jak tylko szybko mogli, wzbili się w powietrze, spoglądając na skaczących niebieskich morderców.

– Czemu? – zapytał John.

– Przez „rewolucje teorii”.

To były jedyne słowa podczas ich powrotu na statek, gdzie złożyli raport i razem z kapitanem oznaczyli planetę jako niebezpieczną w spisie zamieszkanych światów. Hugo stworzył wielostronicowe sprawozdanie dla ministerstwa, a w czasie podróży powrotnej rozważał możliwość przekwalifikowania się.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: