Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

KOSMOS. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
29 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

KOSMOS. Tom 1 - ebook

Powieść Kosmos. Tom 1 autorstwa Emilii Chabior jest pierwszą częścią serii „Kosmos”.

 

Jakie granice trzeba przekroczyć, aby odnaleźć siebie w świecie pełnym chaosu?

On – rekin inwestycyjny, którego genialny umysł zapewnia spektakularne sukcesy na rynku. Jego życie to ciągła walka z niezrozumieniem, przeszłością i światem, który nieustannie go odrzuca.

Ona – kobieta po przejściach, próbująca odbudować siebie i odnaleźć spokój po chaosie dawnych decyzji. Asystentka, której on wcale nie chciał, ale która zaskakująco dobrze potrafi czytać jego potrzeby.

To opowieść o dwojgu ludziach z pozornie odległych światów, których los połączył w chwili, gdy oboje tego potrzebowali. Historia o walce z samym sobą i odnajdywaniu swojego miejsca w świecie, który często wydaje się zbyt skomplikowany. Ich wspólna podróż to gra napięcia, fascynacji, sprzeczności, lęków i poszukiwania bliskości, której żadne z nich nie było gotowe przyjąć.

„Kosmos” to hybrydowa powieść z gatunku prozy psychologicznej, z elementami dramatu obyczajowego. Pełna retrospekcji, przeplatana poezją oraz chłodnymi teoriami ekonomicznymi, które tworzą porządek i sens, niczym układanka z puzzli. To opowieść o granicach ludzkiej natury, geniuszu i emocjach, które potrafią zarówno łączyć, jak i dzielić. Historia dwóch zagubionych dusz, które odnajdują siebie na nowo, balansując między przeszłością a przyszłością w świecie, który często wydaje się nieprzyjazny i zbyt twardy.

„Droga Kosmy i Maliny w najnowszej powieści Emilii Chabior pt. ‘Kosmos’ to obraz nadziei na prawdziwe szczęście dla każdego z nas – zawsze inne, niż mogłoby się wydawać. Przynosi otuchę, ukazując ludzi o wielkich sercach, którzy bez poczucia ciężaru dźwigają innych, wierząc, że dając, sami zyskują najwięcej. Powieść przypomina nam, że wszyscy jesteśmy obarczeni przeróżnymi defektami, ale jednocześnie mamy w sobie talenty, które mogą stworzyć piękną linię naszego kreatywnego życia. Wierzę, że czytelnik ‘Kosmosu’ zachwyci się nietuzinkowymi postaciami i złożonością fabuły. Poczuje, że życie to piękna droga, którą wybieramy sami, będąc jednocześnie sobie nawzajem potrzebni. Tu nie ma przegranych, dopóki kroczymy w stronę życiowych celów, do których zapraszamy innych. ‘Kosmos’ to powieść, którą naprawdę warto wziąć do rąk, by wspólnie z Kosmą i innymi postaciami zanurzyć się w świecie pełnym wyzwań, porażek i zwycięstw.” /Anna Chabior/

ISBN książka papierowa: 9788397175433

ISBN ebook: 9788397175457

Format: A5

Liczba stron: 444

Wydawnictwo: Feniksem

 

 

Spis treści

Spis treści:

DO CZYTELNIKA

ROZDZIAŁ I – Mrok

ROZDZIAŁ II – Wracając do faktów

ROZDZIAŁ III – Bhagya

ROZDZIAŁ IV – KosMa

ROZDZIAŁ V – Aurora

ROZDZIAŁ VI – Inwersja

ROZDZIAŁ VII – Dharma

ROZDZIAŁ VIII – Gra w fortel

ROZDZIAŁ IX – Ściegi błędów

ROZDZIAŁ X – Syrena

BIBLIOGRAFIA

PUBLIKACJE WYDAWNICTWA FENIKSEM

Spis utworów:

#Cisza

#Cierpki płomień

#Pokocham siebie

#Czerwień

#Zza szyby

#Moje księżyce

#Luster cienie

#Kometa

#Nostalgia

#Muerte

#Słodka pieśń

#Horyzont

#Cisza

#Malina

#Piekło

#Gdybyś mnie znał

#Lisek

#Chmury

#Serce

#Niesystemowy

#Na wyciągnięcie ręki

#Sny wyśnione

#Horyzont gorejący

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397175457
Rozmiar pliku: 6,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO CZYTELNIKA

Kiedy kończyłam pisać „Feniksa”, historia Kosmy i Maliny zaczynała pukać do moich drzwi. Zastanawiałam się, czy powinnam się nią zająć, czy może jest zbyt kontrowersyjna, by ją spisać… znowu. Rozważałam także pisanie historii Pawła, by kontynuować poprzednią serię. Bardzo pokochałam tego bohatera i uważam, że zasługuje na swoją własną wypowiedź. Z czasem uznałam jednak, że najważniejsze jest to, czym dysponuję jako artystka. To wolność kreowania, którą powinnam się zawsze kierować i razem z nią płynąć. Artystka – czuję się nią głęboko w moich trzewiach, mimo że zaczęłam korzystać z własnych talentów z przeszło dwudziestoletnim opóźnieniem. Uznałam, że nie powinnam walczyć z moją wewnętrzną prawdą i tożsamością… że wbrew ogromnemu poczuciu wewnętrznej inności i introwertyzmowi, sprzeciwię się instynktom obronnym, odsłaniając światu kawałek siebie.

Kosma jest mi bardzo bliski. Początek jego historii jest w pewnym zakresie częścią mojej własnej. Konkretną scenę z chłopcem jemu podobnym zapamiętałam z mojego dzieciństwa i wyryła się we mnie tak głęboko, że postanowiłam na niej zbudować życiorys nastolatka, który stworzył siebie na nowo wbrew wszystkim i wszystkiemu... Ta paradoksalnie krótka migawka wystarczy. Czasem potrzebujemy jednej myśli, chwili, sekundy, aby tworzyć wszechświaty lub alternatywne rzeczywistości. Wspomniane doświadczenie noszę ze sobą całe życie i dlatego postanowiłam oddać hołd mojemu Kosmie, oddać hołd wszystkim, którzy są inni i nie są rozumiani, do których pomoc lub po prostu ludzka przyzwoitość dociera zbyt późno, a czasem wcale. Cenię inność, często sama czując się nierozumiana z powodu moich nieoczekiwanych wyborów i zainteresowań. Miałam w życiu dużo szczęścia, że otrzymałam pewien najistotniejszy depozyt – opiekunkę, która nie formowała mnie na wzór innych ludzi lub wyimaginowanego ideału dziecka, jakie chciałoby się mieć, a jakim nie jest. W życiu każdego młodego człowieka, kształtującego się umysłu, to bezcenny skarb…

Jedno mignięcie pędzla życia wystarczy, aby pisać i dlatego właśnie spisałam słowa mojej wyobraźni, która opowiedziała mi historię Kosmy i Maliny. Choć egzystują na odległych biegunach, na pewnym poziomie ich cierpienie się łączy. Świat nie musi tego rozumieć. W ogóle! Zbyt często idziemy w życiu na intelektualne skróty, zakładając, że wszystko należy racjonalizować, aby miało sens i prawo istnienia. Tak nie jest. W uczuciach mają miejsce rzeczy, o których nikomu się nie śniło. Dyktat serca jest jedyną siłą wyznaczającą nasze prawdziwe ramy. Często cenimy w kochanej osobie to, czego nie dostrzegł nikt inny… miękkość spojrzenia, gest lub płochliwość. Kochajmy się wszyscy, a przede wszystkim kochajmy inność w sobie i ludziach, bo ta odróżnia nas od nudnych i nieszczerych karykatur.

W mojej sztuce nie zajmuję się systemowymi rozwiązaniami czy wzorcowymi siatkami – pragnę pokazywać to, co mnie inspiruje lub boli. Pragnę przekonywać, że coś, co często wydaje się trudne lub brzydkie, jest piękne i bogate w emocje. Pragnę dowodzić, że tragedie i trudne przeżycia nas transformują. Ja bez nich nie byłabym tym, kim jestem.

Biorąc pod uwagę, że wydaję moje książki samodzielnie, dokonuję tego po prostu tym, co mam, czyli sobą. Chcę Was zapewnić, kochani Czytelnicy, że każde słowo wynika z moich najgłębszych przemyśleń i jest poddawane jedynie ocenie mojej i innej specjalistki w tej dziedzinie, mojej Mamy. Myśl o tym, że miałabym oddawać napisane przez siebie treści komukolwiek, kto może nie chcieć rozumieć ich głębokiego przesłania, napawało mnie już przy „Feniksie” strachem i obawami. Zawierzam moje teksty w pełni Mamy moralnemu wyczuciu oraz doceniam jej własny talent związany ze słowem. Nie znam osoby, która stosowałaby równie barwny język i miałaby odpowiednie kwalifikacje, by otrzymać moje artystyczne dziecko do oceny i korekty. Nie zrozumcie mnie źle – nie boję się merytorycznej krytyki, jednak moją wolą jest to, aby książka była moja, wbrew schematom polskiego rynku wydawniczego. Osobiście lubię czytać książki napisane w formatach, ale najchętniej sięgam po dzieła autorek, które piszą trudne historie i nie są popularne. W tym właśnie tkwi moja wolność – piszę, bo pragnę to robić i robię to we własnym stylu przy minimalnej ingerencji.

Oddaję Wam jeszcze niepełną historię Kosmy, Maliny i ich wielowątkowego barwnego tła. Bądźcie dla nich dobrzy, bo głęboko zasługują na tolerancję, przemyślenia dotyczące naszego funkcjonowania w społeczeństwie lub chociażby szanowanie faktu, że proste dla jednych ludzi rzeczy, dla innych mogą stanowić bariery nie do pokonania. Szanujmy i kochajmy inność, bo ta jest supermocą… ale to pojmą tylko ludzie, którzy mają w sobie odpowiednią przestrzeń. Dla nich piszę…

ROZDZIAŁ I

Mrok

KOSMA

Teoria Mroku, czyli ciemność w moim życiu.

Efekt Afektowy to teoria ekonomii behawioralnej, która ilustruje, jak emocje wpływają na decyzje ekonomiczne. Niepewność i strach działa na demonstrowanie nieracjonalnych ekonomicznie decyzji inwestycyjnych, nie mających podłoża w uschematyzowanej analizie ekonomicznej i długoterminowej strategii. Przykładem są zachowania inwestorów w trakcie kryzysu finansowego.

#Cisza

Samotność dudni głośnymi krokami
w tunelach tych pustych i głuchych.
Błądzę w nich wciąż czegoś szukając,
lecz tylko echo wibruje
w ścian zwierciadłach ciemnych.

Kim jestem, gdy nie ma żadnego odbicia?
Kim jestem, gdy nikt mnie nie widzi?
Kim jestem w lustrzanych strzępach mej duszy?
Jest tam ktoś, ktokolwiek? Ja?

Ciemność, cisza i głębia rozbrzmiewają we mnie.
Gubię się we własnych granatu odmętach.
Ta myśl wciąż wraca uparta i jak mantra dzwoni
…że jestem mrokiem, ciemnością, ciszą,
głęboko na dnie tym ponurym, burzowym.

Błyska we mnie zacisze i krzyczy milczenie.
Powstrzymać tej pustki nie umiem.
Rwie się, wyrywa, biegnie i szarpie.
Jestem jej więźniem i świadkiem jedynym,
bo ze mną nikogo tu nie ma.

– Mamo, ona bawi się gumą, za którą nie zapłaciłaś! Ona ją ukradła ze sklepu! – Moja irytacja narasta, a mama nie stara się mnie zrozumieć. Czuję się coraz bardziej sfrustrowany.

Wychodząc z marketu, do którego pojechaliśmy na cotygodniowe zakupy, zauważyłem, że moja młodsza o cztery lata siostra bawi się plastelinopodobną gumą. Dzierży ją dumnie w dłoniach i ugniata, tworząc różne kształty. Mama zdecydowanie nie kupiła jej tego. Wiem, bo pamiętam każdy pojedynczy produkt z listy, a następnie jadący na taśmie w kasie. Pamiętam lokalizację i cenę któregokolwiek oraz produktów leżących obok, następnie numer alei, jej zapach, ogólną czystość oraz wygląd.

Pamiętam także coś innego… Czuję w ustach smak własnego gniewu. Jest gorzki i ma metaliczny smak, jak krew. Wynika z presji, obowiązku bycia tu podczas cotygodniowych zakupów rodzinnych. Jest skutkiem przymusu, od którego przeszywają mnie dreszcze i który staje się coraz bardziej namacalny wraz z każdą zimną kroplą potu, pojawiającą się na moich skroniach. Dzieje się tak zawsze, gdy otaczają mnie te wszystkie przedmioty… ceny, kolory, czcionki na metkach, zapachy a to chemii, a to pieczywa, dźwięki muzyki i rozmów, miganie świateł elektroniki i reklamy nowoczesnych światełek choinkowych. Do tego śmiech, czasem szept, nerwowe przepychanie człowieka miedzy wózkami, a ostatecznie ja sam, stojący pośród tłumu. Nienawidzę tego – nienawidzę rodzinnych wyjść, zakupów, spotkań, zjazdów oraz wyjazdów. Unikam tego jak ognia i wiedzą to wszyscy, którzy mnie znają lub o mnie słyszeli. A nie da się ukryć, że słyszeli. Jednak, mimo to, moja mama notorycznie stara się mnie wmanewrowywać we wszystko, co tak mi ciąży. Dlaczego? To wie tylko ona sama. Prawdopodobnie pragnie mnie uformować na zwierzę społeczne. Tak jak ją… moją siostrę.

Joanna tylko czeka na taką możliwość, czyli na każde zakupy. Mam wrażenie, że jest jak worek bez dna – jej apetyt na rzeczy nie kończy się nigdy. Czai się na każdą okazję, która może się jej opłacić. Zakupy to szansa, by mama kupiła jej coś nowego… Zazwyczaj nie jest to jedna rzecz, a naręcza ubrań, butów, przebrań i kolorowych zabawek, które posłużą przez jeden wieczór, po czym zostaną wrzucone pod łóżko lub będą walać się w jej wyglądającym niczym śmietnik pokoju. Mama urządziła go jak najprawdziwszą komnatę księżniczki. Zapomniała jedynie, że nie mieszkamy w zamku, gdzie czystością zajmuje się oddelegowana do tego zadania służba. Nasza wygląda niczym składowisko zdobyczy, których nikt już nie potrzebuje ani nie docenia. Pokój Joanny jest przeogromny i gdyby był kiedykolwiek uporządkowany, naprawdę wyglądałby jak wymarzony pokój każdej dziewczynki. Ale nie wygląda tak, bo najpierw musiałby być czysty. Musiałby wyglądać porządnie. Porządek pozwala przecież korzystać z wszystkich funkcji pomieszczenia. Pokój powinien być użyteczny, by wszystko było po prostu jak trzeba. Nie znoszę, gdy ludzie nie stosują się do zasad, gdy są niedbali – to wprowadza chaos w życiu. Nie akceptuję chaosu. Robię wszystko, by moje otoczenie było go pozbawione.

Wracając do mojej siostry, naprawdę nie lubię tej istoty, choć jestem zdecydowanie w mniejszości. Cały świat ją uwielbia, a matka wychowuje na gwiazdę, jakby Joasia miała zrekompensować jej wszystko, czym nie jestem ja… Ma zaledwie dwanaście lat, a powoli pnie się po drabinie społecznej w kręgach, do których aspirują rodzice. Ja? Ja jestem ich ogromnym życiowym rozczarowaniem.

– To nieprawda, mamo! On kłamie! Ta guma była na podłodze. Ktoś musiał otworzyć kubeczek i wyciągnąć zawartość do zabawy. Pojemnik leżał na ziemi, a ja go podniosłam i po prostu zaczęłam się nią bawić. Przecież nikt by już tego nie sprzedał. Kosma jak zwykle się mnie czepia i próbuje zepsuć nam dzień… – Asia układa usta w podkowę i pokazuje mnie palcem.

W jednej chwili z pozycji osoby, która ma w tej sytuacji rację, staję się winny zmarnowania rodzinnego wyjścia i zepsucia klimatu sobotniego popołudnia. Czemu zawsze mnie to spotyka? Czemu nikt nie stara się zrozumieć moich racjonalnych argumentów? Prawda jest taka, że produkt zdekompletowany powinien zostać, gdzie był aż do momentu, gdy znajdzie go obsługa i uprzątnie, przeceni lub wyrzuci. Moja siostra nie miała prawa wziąć sobie tej rzeczy, uznając, że może samodzielnie zdecydować tylko dlatego, że sklep nie mógłby już tego sprzedać. Asia po prostu ukradła przedmiot lub jakiś jego wartościowy jeszcze procent, a tego nie wolno robić. Kropka.

– Mylisz się. Nie chcę nikomu marnować nastroju. Prawda jest taka, że jakby na to nie patrzeć, ukradłaś to, jeśli mama za to nie zapłaciła. Mamo, powiedz coś… – Patrzę na mamę z wyczekiwaniem, ale czuję, że wewnętrznie zaczynam się gotować.

Bezwiednie obserwuję, jak oparte na kolanach palce moich rąk zaczynają trzepotać. Mama nie może zaprzeczyć. Musi prawidłowo ocenić tę sytuację.

– Kosma, czemu z tobą wszystko zawsze musi być takie trudne? Próbuję zaplanować nam miłe wyjście, zorganizować wam czas, a ty zawsze musisz się czegoś uczepić i nie wiesz, kiedy dać spokój… – syczy, wyjeżdżając z parkingu.

Do domu mamy jakieś pół godziny drogi i dobrych piętnaście kilometrów przez niezbyt zatłoczone dziś miasto. Prawdopodobnie przez całą trasę jedyne, co będę słyszał, to tyradę wymierzoną w moją stronę.

– Ze mną wszystko jest trudne?! Czy ty, mamo, nie rozumiesz, że ona… – Wskazuję palcem na Joannę. – … ukradła coś ze sklepu? Nie rozumiesz, że tak nie wolno robić? – wyrzucam jej, bo nie mogę się już powstrzymać.

Przed chwilą się gotowałem, ale teraz zaczynam się dodatkowo trząść. Czemu zawsze jestem wszystkiemu winny? Czemu muszę mojej matce tłumaczyć sprawy tak oczywiste?!

– Rozumiem jedynie to, Kosma, że jak zwykle robisz coś z niczego. Robisz dlatego, że przede wszystkim nie chciałeś z nami iść i musisz mi dokuczyć za to, że cię zabrałam! – unosi się i zaczyna wykrzykiwać, machając głową i kierownicą.

Patrzę na to, jak na scenę z alternatywnej rzeczywistości. Matka jest zdenerwowana. Mam wrażenie, że jest nieodpowiedzialne, by kierowała pojazdem, będąc w takim stanie. Nie powinna prowadzić wzburzona. Powinna być racjonalna, ocenić tę sytuację tak, jak powinna być oceniona, czyli zgodnie z faktami. Powinna skarcić Joannę i zacząć ją po prostu wychowywać. Powinna przyznać, że takie postępowanie nie jest poprawne, że nie należy zabierać rzeczy do nas nie należących. To, że nie są pełnowartościowe, nie ma znaczenia. Liczy się jedynie prawo własności, które jest przenoszone na inną osobę w momencie zapłaty za rzecz. Powinna przyznać mi rację, bo z całą pewnością ją mam.

Tymczasem Joanna patrzy na mnie z mieszanką wstrętu i satysfakcji, trzymając tę skradzioną gumę i bawiąc się nią. Zauważyłem, co zrobiła, chciałem zainterweniować i właśnie to robię, ale teraz to nie ona – złodziejka gumy, ma kłopoty, tylko ja – osoba, która dostrzegła kradzież. Kłopoty mam ja, bo widzę i zwróciłem na to uwagę mamy. Mama nie lubi, kiedy zwracam jej na coś uwagę, bo z problemami trzeba coś zrobić. Najlepiej je po prostu rozwiązywać albo jeszcze lepiej, nie dopuszczać do nich, stosując się do zasad. Dzięki zasadom ogranicza się chaos. Nie lubię chaosu.

– To nieprawda. Tu nie chodzi o to, że nie lubię robić zakupów. Tu chodzi o zasady. Ona ukradła tę gumę! Nie rozumiesz?! – wrzeszczę, czując, że to wszystko jest bez sensu.

Jestem w sądzie i usłyszałem wyrok. Szkoda tylko, że w tej sprawie byłem jedynie świadkiem, podczas gdy faktyczna oskarżona z satysfakcją śmieje mi się w twarz… I, jak można było się tego spodziewać, Joanna wybucha w tym momencie żałosnym, głośnym płaczem, popatrując kącikiem oka na mamę. Chce sprawdzić, czy ją widzi. Ta, jakby wiedziona niewidzialnym magnesem, patrzy, gdzie ma spojrzeć – na tę małą aktorzynę, łkającą na deskach żałosnego samochodowego teatru. Mama marszczy brwi, ściąga usta i wiem już, jak to się skończy… źle dla mnie.

– Widzisz, mamo, on zawsze musi wszystko zepsuć. Nasze wyjście było takie miłe. Dostałam fajne zabawki, ale przez niego nie będę mogła się nimi cieszyć, bo wszystko zepsuł. Kosma, jesteś podły. Nie widzisz tego? – wyjękuje Joanna.

Mama zatrzymuje się na poboczu tak nagle, że mimo zapiętych pasów lecimy do przodu. Całe szczęście, że utrzymały nas na miejscu. Podsumowując więc po kolei ostatnie wydarzenia, należy otwarcie przyznać, że moja siostra jest złodziejką, natomiast moja matka nas niemal zabiła, bo podejmuje się prowadzenia samochodu w chwili, gdy jej stan ducha nie powinien na to pozwalać…

Rozglądam się. Na dworze już zmierzcha. Za jakieś dwadzieścia minut będzie ciemno. Przestaję rozumieć, co się tu dzieje. Patrzę najpierw na siostrę, która ociera swoje plastikowe łzy, potem mama odwraca się do nas i patrzy wprost na mnie spojrzeniem wypełnionym lodem. Jest wściekła. Jej dłonie drżą na kierownicy, a twarz jest wykręcona złością. Przenosi wzrok na Asię, mierząc tę tandetnie zagraną scenę.

Tak trudno ocenić, co dokładnie czuje. Nigdy nie wiem, co może czuć człowiek, jeśli nie widzę jego twarzy. Nie jestem w stanie zinterpretować tonu głosu, ruchów ciała. Dopiero spojrzenie na czyjąś twarz jest w stanie dać mi jakieś niekoniecznie trafne wskazówki. Spędziłem lata na analizie reakcji członków mojej rodziny. Robiłem to dość dyskretnie – tak, by się nie zorientowali. Moim celem już od wczesnych lat dzieciństwa było wtopienie się w tłum, w tło, bycie jak inni. Nie byłem. Nie rozumiem, co ludzie czują, ale lata obserwacji i kontekst sytuacyjny uczą mnie znaczenia ich emocji. To jest to, z czego zawsze wynikało, że jestem zbyt szczery, ranię uczucia innych lub po prostu na nie nie zważam. Cieszę się, że widzę w tym momencie twarz mamy, że się odwróciła. Ta mina oznacza jedno… nie jest dobrze. Wręcz przeciwnie – jest bardzo, bardzo źle… Co teraz?

– Wynoś się, Kosma! Wynoś się z tego samochodu! Nie masz prawa jechać z nami dalej. Nie obchodzi mnie, co teraz zrobisz. Nie chcę cię widzieć. Po prostu się wynoś! – Słyszę, jak przez mgłę.

Nie wierzę w to. Ta sytuacja – tak oczywista w interpretacji, okazała się abstrakcyjną podróżą do tego, co mamy teraz. Nie wiem, jak to się stało. Nie wiem, jak jest możliwe, że ja jestem w niej wrogiem i jestem winny. Jak taki finał jest możliwy? Jak to się stało, że nastąpiło wykroczenie, a ukarany został jego świadek? Ale nie tylko to. Jak to możliwe, że faktyczna winowajczyni płacze, a sędzia wymierza mi sprawiedliwość… Sprawiedliwość? Nie wiem, gdzie jest. Nie ma jej z nami w tym samochodzie i chyba nigdy jej z nami nie było… Ta myśl jest ostatnią, która przychodzi mi do głowy. Nie mówię nic więcej. Patrzę na mamę, potem na swoją siostrę i otwieram drzwi. Wychodzę z samochodu na ciemne pobocze. Jest zimny, późnojesienny wieczór. Podnoszę kolano, by przejść ponad barierką drogową i wkraczam w ciemny las. Mam na sobie tylko cienką wiatrówkę i mokasyny. Gdy to zauważam, natychmiast przechodzi mnie dreszcz zimna. Przystaję na moment i obracam się, by spojrzeć na to, czym jestem dla nich – dla mojej rodziny, dla świata… Widzę jaskrawy blask dwóch czerwonych świateł, a po chwili słyszę samochód odjeżdżający z piskiem opon. Zostałem sam. Idę więc przed siebie – w mrok, który od dawna jest moim jedynym domem.

MALINA

# Cierpki płomień

Na łące czułych tchnień mam swój dom,
wirują myśli w rytm uścisków chwil.
W nim tajemnice serc wyznaczają ton,
kwietne ściany snów bezkresnych, mych.

Z wiankiem kołysze się mój świat.
Wśród promieni uczuć szumi wiatr.
W sennym tyku ulatuję z nim i ja,
lecz zawsze strzeże mnie ostoja.

Nadchodzi jednak nieczysty dzień.
Kusi swą mocą, zasnuwa niebo.
Ten, który rządzi i włada nim cień,
wschodzi na nie i płonie we mnie cierpko.

– Malinko, ktoś do ciebie… – Słyszę wołanie na schodach, a po chwili do mojego pokoju na piętrze wchodzi tata. – Na dole jest znów ten chłopiec. Między nami, kochanie, on mi się nie podoba. W jego spojrzeniu jest coś takiego… No nie wiem, nie potrafię tego określić. Wolałbym, byś się z nim nie widywała… – mówiąc to, tata patrzy na mnie z troską i ciepłem.

– Tato, nie przejmuj się. My się dopiero zaczęliśmy spotykać. Adam jest dobrym chłopakiem, czuję się z nim bezpieczna – tłumaczę, by go nieco uspokoić.

Mam nadzieję, że nie zabroni mi wyjść. W zasadzie nie mógłby… jestem już pełnoletnia, studiuję i sama o sobie decyduję. Jakiś czas temu dał mi tę wolność. Jednak, co istotne, utrzymuje mnie i daje mu to prawo do wyrażania opinii na temat mojego życia. Jest jednak ważniejszy powód… chociażby to, że jest mi bardzo bliski, jest dla mnie najbliższym człowiekiem na świecie. Po śmierci mamy, to on mnie wychowywał, czesał mi warkocze, kupował sukienki i kolorowe lakierki, mimo że w ogóle się na tym nie znał. Dał mi w życiu wszystko, co można dać córce najcenniejszego – czułość, zrozumienie i siłę. Z tego powodu zawsze biorę jego zdanie pod uwagę.

– Tak, wiem, kochanie, że to dopiero kilka spotkań. Jednak, kiedy patrzę na tego chłopca, a szczególnie kiedy widzę, jak on patrzy na ciebie, to wiem, że to coś innego niż dotąd i nie mogę się nie odezwać. On nie jest jak ci, którzy przyłazili tu do ciebie z czekoladkami i winkiem. Oni mieli dobre chęci, ale nie wiedzieli, jak postępować z dziewczyną taką jak ty. Ten to zupełnie inna jakość… patrzy na ciebie, jakbyś do niego należała. Nie podoba mi się to. I do tego ten jego motor, te długie kudły… – wzdycha, kiwając przecząco głową.

Patrzę na tatę i nie wiem, co powiedzieć. To prawda – chłopcy, udający mężczyzn, którzy się mną dotąd interesowali, którzy przynosili czekoladki i wino, nigdy nie zagrzali miejsca u mojego boku. Nie chciałam ich, bo… tata ma rację – oni nie wiedzieli, jak postępuje się z dziewczyną taką jak ja. Większość dwudziestoletnich, aspirujących do statusu mężczyzny chłopców, chce dziewczyn w spódniczce i na wysokich obcasach. Najlepiej, by miały figurę modelki, a do tego wielkie piersi. Powinny mieć permanentne brwi, napompowane usta i hybrydę na paznokciach. Najlepiej, by były inteligentne, ale tak umiarkowanie, nie za bardzo. Jak wiadomo, kobieta piękna i inteligenta jest zbyt niebezpieczna – mogłaby mieć wymagania. Przede wszystkim jest pewne, że miałaby wzrok, przed którym dużo by się nie ukryło.

Nie nazwałabym siebie piękną, bo klasyczną pięknością nie jestem i nie mam do tego kwalifikacji. Jestem jednak zdecydowanie interesująca i zauważalnie intryguję mężczyzn. Czym? Nie jestem pewna. Myślę, że ta wspomniana wcześniej inteligencja jest równie mocno pociągająca, co na dłuższą metę irytująca. Niektórzy mężczyźni, czując siłę kobiety, pragną jej skosztować, a inni od niej uciekają, bo wolą na wszelki wypadek trzymać się od takiej jakości z daleka.

Jak już wspomniałam, nie jestem klasyczną pięknością. Mam zdecydowanie chłopięcą, szczupłą budowę, wąskie biodra i długie, cienkie ręce. Na głowie faluje burza lekko skręconych bujnych rudych fal. Co często się zdarza przy tym kolorze włosów, moją cerę zdobią piegi. Nie jestem nimi obsypana przesadnie, ale jednak godziwie. Moja twarz jest od nich wolna i ma po prostu zaróżowiony jasny odcień. Piegi zdobią wszystko poza twarzą. Co nietypowe, nie mam zielonych oczu, tak charakterystycznych dla mojego koloru włosów. Są wielkie niebieskie i często pytają mnie, czy noszę szkła kontaktowe, bo powinnam przecież mieć zielone. Kolejnym zaskoczeniem jest moje imię. Z tym wyglądem pasowałaby do mnie bardziej Mandarynka, nie Malina. Często myślę, że wyglądam po prostu dziwnie, ale lubię siebie i akceptuję może dlatego, że tak mocno przypominam moją mamę.

Kiedy widzę się w lustrze, to jakbym patrzyła na jej liczne fotografie. Mam wrażenie, jakby to ona stała po drugiej stronie lustra i na mnie patrzyła. Podchodzę do niej często i dotykam odbicia czystej, krystalicznej tafli. Chcę poczuć ciepło jej dłoni i czuły dotyk, za którym tak bardzo tęsknię. Spotyka mnie jednak tylko przenikliwe zimno płaskiej i martwej powierzchni zwierciadła.

Po śmierci mamy, kiedy byłam małą dziewczynką, tata bardzo poważnie podszedł do stworzenia mi dobrych warunków dorastania. Kobietom łatwiej poradzić sobie w takich sytuacjach. Dysponują tą naturalną czułością i genem ochrony ogniska domowego. Głównym wyzwaniem, po ewentualnej stracie męża, są dla nich finanse. Mężczyznom raczej nie sprawia to problemu, ale wejście w buty kobiety, czyli stworzenie domu i rodziny dla małej dziewczynki zakochanej w króliczkach i baletnicach, już tak… Mój tata przyjął to wyzwanie, a że jest życiowym wojownikiem, miał w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, by nie dać się pokonać żadnym różowym zwierzakom ani dziewczęcym fryzurom.

Kiedy dorastałam, nie było jeszcze tak zmyślnych rzeczy jak YT, z którego można nauczyć się rzeczy zarówno bardzo skomplikowanych, jak i skończenie głupich. Wtedy, gdy byłam mała, mój tata po obraniu sobie za cel, aby zapleść mi warkocz, zwrócił się po pomoc do dziewczynek z placu zabaw. Pokazały mu wszystko na moich włosach i na wiankach z kwiatów koniczyny, które, dobrze wyszkolony, plótł potem ze mną, gdy ze śmiechem go o to prosiłam. Tata jeszcze niejeden raz wychodził z własnej strefy komfortu, by robić dla mnie rzeczy, o których większości mężczyzn się nie śniło. Aby nie być gołosłowną, wymienię kilka i myślę, że starczy, by sobie wyobrazić wielkiego, umięśnionego, przystojnego mężczyznę, trenera sztuk walki, dodam, podejmującego się następujących wyzwań – kupowania córce strojów księżniczek, tłumaczenia, dlaczego i w jaki sposób jej ciało się zmienia i w następnych latach zmieni, potem kupna pierwszych podpasek i kolejno: monologu na temat wagi antykoncepcji w życiu nastolatki, i tego, jak młoda kobieta powinna reagować na próby dobierania się do niej przez napalonych nastolatków. Warto dodać, że podczas późnych lat mojego dojrzewania potęga YT była już niezaprzeczalna, co na tym etapie pomogło mojemu tacie zdobyć wiedzę, jak te rozmowy ze mną przeprowadzać. Na temat miesiączki znalazł nawet odpowiedni filmik, w którym bardzo miła pani opowiadała, jakie stosować środki higieniczne i że używanie tamponów nie jest zalecane. Tata siedział ze mną i słuchał tego, jakby to był najbardziej interesujący film w historii kina, potem wszystko ze mną powtórzył i wyciągnął z reklamówki dokładnie takie same podpaski i wkładki higieniczne, które prezentowała pani z filmiku. Kiedy to wspominam, nie mogę nie patrzeć na tatę jak na bohatera. Dla mnie jest nim i zawsze nim pozostanie.

– Tato, to nic poważnego. Nie jesteśmy nawet razem. Po prostu się przyjaźnimy i mamy wiele wspólnych tematów. Zobaczysz, że z czasem go polubisz. On wydaje się nieprzystępny, ale w głębi serca jest bardzo dobry. Nie widać tego na pierwszy rzut oka – tłumaczę tacie cierpliwie.

Adam taki jest… Faktycznie może stwarzać wrażenie niegrzecznego chłopca. Jego wygląd to potwierdza. Ma czarne przydługie włosy i dość ciemną karnację. Jest dobrze wyrzeźbiony i nosi głównie czarne ubrania. Są to zazwyczaj skóry, bo nie porusza się inaczej niż na motorze. Na twarzy ma kilka blizn, które w mojej opinii dodają mu męskości. Ma duże silne dłonie i w ogóle jest duży. Może to jego wygląd razi tatę… Nie chcę brzmieć jak naiwniaczka. Nie chodzi o to, że patrzę na niego maślanymi oczami. Tata nauczył mnie przez te lata ostrożności, jeśli chodzi o chłopców, dlatego nigdy dotąd nikomu nie udało się mnie zwieść. Na Adama staram się patrzeć realnie. Wiem, że może nie jest wzorem wszelkich cnót, ale ludzie ogółem nie są nigdy krystalicznie czyści. Często takich jak on szufladkuje się, uważając, że do niczego w życiu nie dojdą, bo mają kiepskie pochodzenie lub obracają się w gorszym towarzystwie. Nie chcę go z tego powodu skreślać, nie chcę też przeceniać naszej znajomości. Spotykamy się tylko i miło spędzamy czas. Tak przecież ustaliliśmy. Nie wychodzę przecież za niego, nie łączy nas nic poważnego, nie ma więc żadnego zagrożenia – niczego, czego tata mógłby się obawiać.

Wiem, jak tato go ocenia. Widzi w nim jednego z tych niegrzecznych chłopców, których sam trenuje, ale żadnemu z nich nigdy nie pozwolił się do mnie zbliżyć. Zawsze mnie przed nimi ostrzegał. Mówił, żebym trzymała się od nich z daleka, bo mimo że są jego wychowankami, taka dobra dziewczyna jak ja, byłaby dla nich smacznym kąskiem. Nie to, że tata myśli o nich źle, czy sam ich szufladkuje. Uznaje jednak, że ma w swoim życiu misję – ci chłopcy są zawsze dość uzdolnieni, ale brakuje im ambicji i pracowitości, bo wyrastają w podłych warunkach. Tata daje im i swoją uwagę, i wiedzę, a wraz z tym coś najcenniejszego – dyscyplinę. To takie niepozorne słowo, ale ma ogromną wartość. Tata zawsze powtarza, że wniesienie dyscypliny do życia człowieka budzi kolejne cnoty. Nagle za nią pojawia się pasja, ambicja, siła, pracowitość, cel, a potem marzenia. Wychowankowie taty często wracają do niego, już jako mężczyźni odnoszący sukcesy i dziękują mu, że zmienił ich życie, że obudził w nich ducha. Myślę, że tata patrzy na Adama w ten sposób, tylko że ten nie jest jego wychowankiem i tata nie może go nastraszyć, a potem trzymać ode mnie z daleka, jak swoich chłopców. Pewnie dlatego pierwszy raz w życiu widzę, że czegoś się obawia. Chyba najbardziej tego, że nie ma nad tym wszystkim kontroli. Prawdopodobnie zmaga się też z innym kryzysem… Jego córka jest już dorosła i coraz bardziej wymyka mu się z rąk. Niestety, nie jestem w stanie mu w tym pomóc. Jest to ten rodzaj bólu rodzica, przez który musi przejść sam i na własnych warunkach.

– Dobrze, kochanie. Wiesz, że ci ufam i wiem, jaka rozsądna jesteś. Uważaj na siebie i go obserwuj, zanim posuniesz się dalej. Czasem to trwa zanim wszystkie karty pojawią się na stole... – snuje, całując mnie w czoło.

Schodzimy razem na dół. Adam stoi w mroku… Jakie to dziwne. Nasz dom jest zawsze pełen światła. Uwielbiamy z tatą lampy, które oświetlają każdy zakątek z przynajmniej kilku stron tak, by w naszym świecie panowało zawsze wyłącznie słońce, by było jasno, najjaśniej, jak się da. Rozglądam się, by znaleźć źródło tej ciemności. Jak to możliwe, że jest w naszej przestrzeni jakieś miejsce, które skąpane jest w mroku? Jak to możliwe, że Adam stoi właśnie tam? Nie wiedziałam, że w naszym domu istnieje mrok. To, jakby nagle pojawiła się w naszym kosmosie czarna dziura, która rzuca się w oczy na tle migoczących świetlnych gwiazd. Nie wiem, skąd się tu wzięła…

Ta zaskakująca scena powoduje, że na chwilę przystaję na schodach i próbuję się otrząsnąć. Tata także – gdy na niego patrzę, mam wrażenie, jakby zrobił delikatny unik, jakby ten moment lekko go cofnął. Kieruję ponownie wzrok na Adama, który stoi w tej ciemności, opierając się swobodnie o ścianę… trochę jak postać z thrillera. Po chwili wyłania się z niej, a światło – nasze światło, oświetla jego piękną twarz. Mocne kości policzkowe, klasyczne piękno jego rysów, zielone fascynujące oczy, lekki męski zarost, zapach jego skórzanych ubrań, wymieszany z delikatną łuną zwietrzałych już wydarzeniami dnia męskich perfum, są urzekające. Nawet blade blizny, w tym jedna przecinająca jego gęstą, czarną brew, to widok, który nagle zapiera mi dech w piersiach. Jego poważne spojrzenie pada na moją postać, rozpoczynając swoją wędrówkę od mojej twarzy, aż do stóp, a później z powrotem. Kącik jego pełnych ust podnosi się w delikatnym uśmiechu. W tym momencie moje serce, chyba pierwszy raz w życiu, nerwowo podskakuje, a przez ciało przechodzi dreszcz. Jest w tej scenie coś… nie wiem jeszcze co, ale mam wrażenie, że idę do niego wiedziona magnetycznym przyciąganiem i nic nie może mnie zatrzymać, nawet rozsądek.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: