Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kot który mówi Niebieskie opowieści - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Kot który mówi Niebieskie opowieści - ebook

„Usiadłem sobie na trawie pod jabłonią, a kot opowiedział mi przygody, które on jeden znał tak dobrze, bo przydarzyły się jemu, zaprzyjaźnionym zwierzętom domowym i dwóm małym dziewczynkom, które kochał ponad wszystko. Opowieści kota, który mówi, spisałem wiernie, nie zmieniając w nich ani jednego słowa. Mój przyjaciel kot jest zdania, że opowieści przypadną do gustu każdemu dziecku, które nie wyrosło jeszcze z wieku, w którym rozumie się zwierzęta i potrafi z nimi rozmawiać.”

Autor

Opowiadania wybitnego francuskiego pisarza Marcela Aymé zebrane w tym tomie należą do klasyków francuskiej i światowej literatury dziecięcej XX wieku. Pisarz, o którym mówi się, że najpiękniej potrafił przemawiać do dzieci, inspiruje się przygodami z wiejskiego podwórka, by z pogodą ducha przybliżyć młodemu czytelnikowi wielkie zagadnienia ludzkiej egzystencji, różne postawy moralne i wagę wartości chrześcijańskich. Na podstawie Opowieści kota, który mówi powstały we Francji dwa cykle filmów animowanych, książka była także przedmiotem wielu inscenizacji radiowych, teatralnych, a nawet inscenizacji operowej.

Kanon literatury dziecięcej

Seria zaprasza młodszych i starszych wielbicieli dobrej książki do odkrycia najwybitniejszych dzieł polskiej i światowej literatury dziecięcej, książek uznanych przez pokolenia czytelników za klasykę gatunku.

 

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8279-494-6
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kocia łapka

Wieczorem po powrocie z pola, rodzice zastali na brzegu studni kota starannie wylizującego futerko.

– Oho – powiedzieli – kot poskrobał się za uchem, znów będzie jutro padać.

I rzeczywiście nazajutrz deszcz lał przez cały dzień.

O wyjściu w pole nie było co marzyć. Zezłoszczeni, że nosa na dwór wyściubić nie mogą, rodzice nie kryli złego humoru i zniecierpliwienia. Delfina, starsza córka, i Marynia, ta o jaśniejszych włosach, bawiły się w kuchni lalkami, a potem w lata ptaszek po ulicy, i w chowanego.

– Nic, tylko zabawa – utyskiwali rodzice – tylko rozrywki. Jak tak dalej pójdzie, nie przestaną się bawić nawet wtedy, kiedy już będą miały po dziesięć lat. Zamiast się zająć robótką albo napisać list do wuja Alfreda. Byłby przynajmniej z tego jakiś pożytek.

Gdy wreszcie dali spokój dziewczynkom, zabrali się za kota, który siedząc na oknie, spoglądał na deszcz.

– Zupełnie jak on. Ten się też nie przemęcza zbytnio. A przecież myszy nie brak. Spacerują sobie od piwnic do strychu. Panicz woli być darmozjadem. Przynajmniej się nie utrudzi.

– Zawsze musicie wszystko krytykować – odpowiedział kot. – Dzień służy do snu i zabawy. A nocą to nikt nie widzi, jak ganiam po strychu, i nie ma komu mnie chwalić.

– Dobre sobie. Chcesz koniecznie mieć ostatnie słowo.

Pod wieczór, gdy deszcz nie ustawał, a rodzice zajęci byli w stajni, dziewczynki zaczęły biegać naokoło stołu.

– Nie powinnyście tego robić – powiedział kot. – Skutek będzie taki, że znowu coś stłuczecie i rodzice będą krzyczeli.

– Gdybyśmy miały słuchać twoich rad – odpowiedziała Delfina – nigdy byśmy się w nic nie bawiły.

– To prawda – potwierdziła Marynia. – Zdaniem Alfonsa – (tak bowiem nazwały kota) – trzeba by cały dzień spędzać na spaniu.

Alfons zmilczał i dziewczynki znów zaczęły się gonić. Pośrodku stołu stał fajansowy półmisek, przechowywany w domu od lat stu, rodzice byli do niego bardzo przywiązani. Goniąc się, Delfina i Marynia chwyciły za nogę od stołu. Stół się przechylił i fajansowy półmisek zaczął się zsuwać powoli, aż wreszcie spadł na kamienną posadzkę, tłukąc się na kawałki. Kot nawet głowy nie odwrócił. Dziewczynkom odeszła ochota do zabawy.

– Stłukł się fajansowy półmisek, Alfonsie. Co robić?

– Pozbierajcie skorupy i wyrzućcie do rowu. Może rodzice niczego nie spostrzegą. Chociaż nie, już za późno. Właśnie nadchodzą.

Na widok rozbitego półmiska rodzice wpadli w taką złość, że zaczęli podskakiwać w kuchni jak pchełki na kocu.

– Paskudy! – wrzeszczeli. – Półmisek, który w naszej rodzinie przetrwał całe sto lat! Potłukłyście go na kawałki! Potwory, nigdy się nie zmienicie. Lecz kara was nie minie. Koniec zabawy i suchy chleb za całą strawę.

Po namyśle rodzice uznali, że kara jest zbyt łagodna, i patrząc na dziewczynki z okrutnym uśmieszkiem, orzekli:

– Nie, nie suchy chleb. Ale jutro, jeśli nie będzie padało, jutro... ha! ha! ha!... pójdziecie z wizytą do ciotki Klementyny!

Delfina i Marynia pobladły i złożywszy ręce, spoglądały błagalnie na rodziców.

– Żadnych próśb! Jeśli nie będzie padało, pójdziecie do ciotki Klementyny zanieść jej słoik konfitur.

Ciotka Klementyna była to bardzo stara i bardzo niedobra kobieta. Nie miała ani jednego zęba, a brodę jej pokrywały twarde włosy. Kiedy dziewczynki przychodziły do niej w odwiedziny, obsypywała je pocałunkami, co nie było zbyt przyjemne ze względu na zarost, w dodatku szczypała je i ciągnęła za włosy. Z rozkoszą zmuszała je do zjedzenia chleba ze spleśniałym serem, który przygotowywała zawczasu, z myślą o ich wizycie. Prócz tego ciotka Klementyna uważała, że obie jej siostrzeniczki są do niej uderzająco podobne, i twierdziła, że przed końcem roku wyglądać będą – aż strach przejmował – tak samo jak ona.

– Biedne dzieciaki – westchnął kot. – Taka surowa kara za stary wyszczerbiony fajans.

– Do czego się mieszasz? Może to ty pomogłeś im stłuc półmisek?

– O nie – powiedziały dziewczynki – Alfons nie ruszył się nawet z okna.

– Cicho! Jedno broni drugiego. Wszyscyście jednakowi. Co to za kot, który całe dnie spędza na spaniu.

– Skoro przybieracie takie tony – powiedział kot – to lepiej sobie pójdę. Maryniu, otwórz mi okno.

Marynia otwarła okno i kot wyskoczył na podwórze. Deszcz właśnie przestał padać i lekki wiatr rozpędzał chmury.

– Przeciera się – stwierdzili z zadowoleniem rodzice. – Jutro, idąc do ciotki Klementyny, będziecie miały wspaniałą pogodę. To już coś. No, dosyć płaczu! Od tego się półmisek nie sklei. Przynieście lepiej drewek z szopy.

W szopie, na stercie drewna, dziewczynki zastały kota. Delfina patrzyła przez łzy, jak wylizuje futerko.

– Alfonsie – odezwała się nagle z promiennym uśmiechem, ku zdumieniu siostry.

– Co takiego, malutka?

– Mam pomysł. Gdybyś tylko zechciał, nie poszłybyśmy jutro do ciotki Klementyny.

– Niczego więcej nie pragnę, ale choćbym nie wiem co powiedział rodzicom, nie odniesie to skutku, niestety.

– Kiedy właśnie nie musisz prosić rodziców. Wiesz, co powiedzieli? Że pójdziemy do ciotki Klementyny, jeśli nie będzie padało.

– No i?

– No i gdybyś tylko się zgodził poskrobać za uchem, zaczęłoby padać i nie poszłybyśmy do ciotki Klementyny.

– Ho, ho – odparł kot – to prawda. Że też na to nie wpadłem. Słowo daję, świetny pomysł.

I natychmiast poskrobał się za uchem. Powtórzył tę czynność ponad pięćdziesiąt razy.

– Możecie spać spokojnie. Będzie tak lało, że i psa na dwór nie wygonisz.

Całą kolację rodzice rozmawiali o ciotce Klementynie. Naszykowali już przeznaczony dla niej słoik konfitur.

Dziewczynki z trudem zachowywały powagę i parę razy Marynia, napotykając spojrzenie siostry, musiała udawać, że się krztusi, aby ukryć śmiech. Gdy nadeszła pora spania, rodzice wysadzili nos przez lufcik.

– Cóż za piękna noc – powiedzieli – cóż za piękna noc. Nigdyśmy chyba nie widzieli jeszcze tylu gwiazd na niebie. Przyjemnie wam będzie jutro wędrować do cioci.

– Lecz nazajutrz było pochmurno i od rana padał deszcz.

– Nie szkodzi – mówili rodzice – to nie może trwać długo.

I kazali dziewczynkom włożyć odświętne sukienki oraz zawiązać różowe kokardy we włosach. Padało jednak przez cały ranek i całe popołudnie, do samego zmierzchu. Trzeba było zdjąć ładne sukienki i różowe kokardy. Mimo to rodzice nie tracili humoru.

– Co się odwlecze, to nie uciecze. Pójdziecie jutro do ciotki Klementyny. Zaczyna się rozpogadzać. Byłoby co najmniej dziwne, gdyby w środku maja padało trzy dni z rzędu.

Tego wieczoru podczas toalety kot znowu poskrobał się za uchem i następny dzień okazał się deszczowy. I znów mowy być nie mogło o wysłaniu dziewczynek do ciotki Klementyny. Humor rodzicom się zwarzył. Kara się odwlekała, a co gorsza nie mogli pracować w polu. O byle więc drobiazg złościli się na córki, wykrzykując, że nadają się wyłącznie do tłuczenia półmisków.

– Świetnie wam zrobią odwiedziny u ciotki Klementyny – dodawali. – W pierwszy pogodny dzień ruszycie do niej z samego rana.

Na koniec, gdy złość ich przeszła wręcz w furię, rzucili się na kota. Jedno okładało go szczotką, drugie sabotem, wymyślając mu od darmozjadów i próżniaków.

– Oho – powiedział kot – jesteście gorsi, niż sądziłem. Zbiliście mnie bez powodu, lecz daję wam moje słowo kota, że tego pożałujecie.

– Gdyby nie owo zajście, wywołane przez rodziców, sprzykrzyłoby się kotu ściąganie deszczu, lubił bowiem drapać się po drzewach, biegać wśród pól i lasów i uważał, że to przesada wyrzekać się wyjścia z domu tylko po to, żeby oszczędzić przyjaciółkom wizyty u ciotki Klementyny. Dobrze sobie jednak zapamiętał razy zadane szczotką i sabotem i dziewczynki nie musiały go już prosić, by poskrobał się za uchem. Uznał to odtąd za swój punkt honoru. Przez cały tydzień padało bez przerwy, od rana do wieczora.

Zmuszeni do siedzenia w domu rodzice wyobrażali już sobie, jak to ich zbiory gniją na polu, i nie posiadali się ze wściekłości. Zapomnieli o fajansowym półmisku i o ciotce Klementynie, lecz coraz częściej ukosem spoglądali na kota. Zniżając głos, odbywali niekończące się narady, których przeniknąć nie było sposobu.

Deszcz padał już ósmy dzień, gdy wczesnym rankiem rodzice postanowili wybrać się na stację, by pomimo złej pogody wysłać koleją do miasta worki z kartoflami. Wstawszy z łóżek, Delfina i Marynia zastały ich w kuchni przy szyciu worka. Na stole leżał ogromny kamień, który ważył co najmniej trzy funty. Na pytania dziewczynek nieco zmieszani odrzekli, że to przesyłka, którą należy nadać razem z ziemniakami. I właśnie wtedy do kuchni wkroczył kot.

– Alfonsie – powiedzieli rodzice – przy piecu czeka na ciebie miseczka świeżego mleka.

– Dziękuję wam, rodzice, bardzo jesteście mili – odparł kot, cokolwiek zaskoczony objawem życzliwości, do której nie był przyzwyczajony.

Podczas gdy pił mleko, rodzice chwycili go za łapki i wepchnęli do worka, do którego wsunęli też ciężki kamień, po czym zawiązali worek solidnym sznurkiem.

– Co wam strzeliło do głowy? – krzyczał kot, szamocąc się w głębi worka. – Czy wam rozum odjęło, rodzice!

– Strzeliło nam do głowy to – odrzekli rodzice – że znudził nam się kot, który co wieczór skrobie się za uchem. Dość już deszczu. Skoro tak lubisz wodę, chłoptasiu, nachłepczesz się jej do syta. Za pięć minut będziesz się kąpać w rzece.

Delfina i Marynia zaczęły krzyczeć, że nie pozwolą wrzucić Alfonsa do rzeki. Rodzice znów wołali, że nic im nie przeszkodzi utopić wstrętną bestię, która ściąga deszcz. Uwięziony Alfons miauczał i miotał się jak oszalały. Marynia obsypywała go pocałunkami przez płótno worka, Delfina zaś błagała na klęczkach, by kotu darować życie.

– Nie, nie! – odpowiadali rodzice złowrogo – nie ma litości dla niegodziwych kotów!

Nagle zdali sobie sprawę, że dochodzi ósma i że spóźnią się na stację. Pośpiesznie narzucili peleryny, naciągnęli kaptury i powiedzieli dziewczynkom na odchodnym:

– Teraz już nie zdążymy pójść nad rzekę. Odłożymy to do naszego powrotu w południe. Niechaj wam tylko w tym czasie nie przyjdzie chętka rozwiązać worek. Jeśli w południe Alfonsa nie będzie, natychmiast wyślemy was do ciotki Klementyny na pół roku, a może nawet na zawsze.

Rodzice nie doszli jeszcze do drogi, kiedy Delfina i Marynia sznurek rozwiązały. Kot wysadził głowę przez otwór i rzekł:

– Zawsze wiedziałem, dziewczynki, że macie złote serduszka. Ale byłbym kotem godnym pożałowania, gdybym się zgodził, byście przeze mnie miały spędzić sześć miesięcy lub jeszcze więcej u ciotki Klementyny. Po stokroć wolę znaleźć się na dnie rzeki.

– Ciotka Klementyna nie jest aż taka straszna, jak opowiadają, a te parę miesięcy zleci szybko.

Lecz kot nie chciał o tym słyszeć i na dowód, że decyzja jego jest nieodwołalna, wsunął głowę z powrotem do worka. Podczas gdy Delfina usiłowała jeszcze go przekonywać, Marynia udała się na podwórze zasięgnąć rady kaczora, który na deszczu pluskał się pośrodku kałuży. Był to kaczor roztropny i bardzo stateczny. Dla lepszego namysłu wsunął łebek pod skrzydło.

– Łamię sobie głowę i łamię – powiedział wreszcie – lecz nie widzę, w jaki sposób nakłonić Alfonsa do wyjścia z worka. Znam jego upór. Gdyby go nawet wydobyć siłą, i tak się odda w ręce rodziców: nic go przed tym powstrzymać nie zdoła. Co więcej, przyznaję mu zupełną rację. Ja sam nie byłbym w zgodzie z własnym sumieniem, wiedząc, że z mego powodu jesteście w rękach ciotki Klementyny.

– A my? Czy nasze sumienie może milczeć, jeśli Alfonsowi grozi śmierć?

– Oczywiście – rzekł kaczor – oczywiście. Trzeba wymyślić coś takiego, żeby nikomu nic się nie stało. Lecz na próżno szukam wyjścia, nic mi do głowy nie przychodzi.

Marynia wpadła na pomysł, by się naradzić z całym zwierzyńcem domowym, i nie tracąc czasu, postanowiła zaprosić towarzystwo do kuchni. Koń, pies, krowy, wół, wieprzek, drób – wszyscy zajęli miejsca wskazane przez dziewczynki. Kot, który znalazł się w środku powstałego w ten sposób koła, zgodził się wysadzić łebek z worka. Wówczas siedzący obok niego kaczor zabrał głos, aby zwierzętom przedstawić sytuację. Gdy skończył, każde zaczęło namyślać się w milczeniu.

– Czy ktoś ma jakiś pomysł? – spytał kaczor.

– Ja – odezwał się wieprzek. – Zrobię tak: kiedy w południe rodzice wrócą do domu, pomówię z nimi. Zawstydzę ich. Wytłumaczę, że życie zwierząt to rzecz święta i że popełniliby ohydną zbrodnię, wrzucając Alfonsa do rzeki. Z pewnością mnie posłuchają.

Kaczor pokiwał głową życzliwie, lecz bez większego przekonania. Rodzice nosili się z zamiarem zapeklowania wieprzka, jego racje nie mogły więc mieć dla nich większego znaczenia.

– Czy kto inny ma jakiś pomysł?

– Ja – powiedział pies. – Wystarczy tylko, byście się zgodzili. Kiedy rodzice wezmą worek, będę tak długo obgryzał im łydki, aż kota wypuszczą.

Pomysł wydawał się dobry, ale Delfina i Marynia nie dały się skusić i nie wyraziły zgody, by ich rodzicom obgryzano łydki.

– Zresztą – zauważyła któraś z krów – pies jest zbyt potulny, by miał się rzucić na rodziców.

– Rzeczywiście – westchnął pies – jestem zbyt potulny.

– Można by zrobić coś prostszego – powiedział biały wół. – Wystarczy, że Alfons wyjdzie z worka, a na jego miejsce włożymy kawał drewna.

Propozycję wołu przyjęto pomrukiem podziwu, lecz kot potrząsnął głową.

– To niemożliwe. Rodzice spostrzegą, że w worku nic się nie rusza, nic się nie odzywa ani nie oddycha i szybko odkryją prawdę.

Należało przyznać, że Alfons ma słuszność. Zwierzęta zmarkotniały. Wtem, wśród ciszy, jaka zapadła, zabrał głos koń. Była to stara wyleniała szkapa na trzęsących się nogach, której rodzice już nie zmuszali do pracy. Przebąkiwano, że zostanie sprzedana do końskiej jatki.

– Niewiele mam życia przed sobą – rzekł. – Skoro i tak przyszło mi dokonać moich dni, niechaj to będzie z pożytkiem. Alfons jest młody. Alfons ma jeszcze przed sobą piękną kocią przyszłość. Jest więc zupełnie naturalne, że ja zajmę jego miejsce w worku.

Propozycja wywołała powszechne wzruszenie. Alfons rozczulił się tak dalece, że wyszedł z worka i wyginając grzbiet, począł ocierać się o pęciny konia.

– Jesteś najlepszym z przyjaciół i najszlachetniejszym ze wszystkich stworzeń – oświadczył staremu. – Jeśli mi się dziś uda uniknąć śmierci, nie zapomnę nigdy, jaką ofiarę chciałeś dla mnie ponieść, i z głębi duszy ci za nią dziękuję.

Delfina i Marynia zaczęły pociągać nosem, wieprzek zaś, który miał również szlachetne serce, wybuchnął szlochem. Wytarłszy łapką oczy, kot ciągnął dalej:

– Niestety, to, co mi proponujesz, jest niewykonalne. Przykro mi, gotów bowiem byłem przyjąć tę propozycję, złożoną w tak przyjacielski sposób. Lecz sam z ledwością mieszczę się w worku i mowy nie ma, byś mógł mnie zastąpić. Nawet głowy nie przeciśniesz przez otwór.

Dziewczynki oraz wszystkie zwierzęta pojęły natychmiast, że zamiana nie jest możliwa. Przy Alfonsie stary koń sprawiał wrażenie olbrzyma. Kogut, który był nieokrzesany, uznał, że ta para wygląda komicznie i bez skrępowania roześmiał się w głos.

– Cisza! – powiedział doń kaczor. – Nie do śmiechu nam i sądziłem, że to rozumiesz. Lecz zwykły z ciebie łajdak. Zechciej więc nas zostawić samych.

– A ty – odciął się kogut – pilnuj swego nosa! Czy ja się do ciebie odzywam?

– Wielki Boże – mruknął wieprzek – jakiż on jest ordynarny.

– Za drzwi! – zaczęły wołać wszystkie zwierzęta. – Za drzwi, kogucie! Za drzwi, prostaku! Za drzwi!

Kogut, pokraśniawszy na grzebieniu, przemaszerował przez kuchnię wśród szyderczych okrzyków i wyszedł, poprzysięgając zemstę. Ponieważ padał deszcz, schronił się w szopie. Parę minut później zjawiła się tam Marynia i ze sterty drewna wybrała starannie jeden kawałek.

– Może mógłbym ci pomóc znaleźć to, czego szukasz – zaproponował grzecznie kogut.

– O nie. Szukam kawałka drewna w kształcie... no, w kształcie...

– Czyżby w kształcie kota? Ale, jak powiedział Alfons, rodzice zauważą, że drewno się nie rusza.

– Właśnie że nie – odparła Marynia. – Kaczor wpadł na pomysł.

Marynia zamilkła, przestraszona, że już powiedziała zbyt wiele, słyszała w kuchni, że z kogutem trzeba się mieć na baczności. Wybrawszy właściwe polanko, wyszła z szopy. Ujrzał, jak biegnie w deszczu i wchodzi do kuchni. Zaraz potem na dworze zjawiła się Delfina w towarzystwie kota i otwarłszy mu drzwi do stodoły, czekała na niego w progu. Kogut wytrzeszczał oczy, usiłując zrozumieć, co się dzieje. Od czasu do czasu Delfina podchodziła do kuchennego okna i trwożnie pytała o godzinę.

– Za dwadzieścia dwunasta – po raz pierwszy odrzekła Marynia. – Za dziesięć dwunasta... Za pięć dwunasta.

A kot nie wychodził.

Wszystkie zwierzęta z wyjątkiem kaczora opuściły już kuchnię, gdzie indziej chroniąc się przed deszczem.

– Która godzina?

– Dwunasta. Wszystko stracone. Wydaje mi się... Słyszysz? Turkot furmanki. To wracają rodzice.

– Trudno – odrzekła Delfina. – Zamknę Alfonsa w stodole. Przecież nie umrzemy od sześciu miesięcy spędzonych u ciotki Klementyny.

Już sięgała ręką, by zamknąć drzwi, kiedy na progu pojawił się Alfons z żywą myszką w pyszczku. Na końcu drogi ukazała się właśnie furmanka rodziców, którzy pędzili co koń wyskoczy.

Kot, a za nim Delfina, wpadli do kuchni. Marynia rozchyliła worek, gdzie już uprzednio umieściła kawał drewna zawinięty w gałgany, tak, by wydawał się miększy w dotyku. Alfons wpuścił do środka myszkę, którą trzymał za skórę na grzbiecie, i worek natychmiast zawiązano. Furmanka rodziców zbliżała się do krańca ogrodu.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: