Krawcowe z Auschwitz - ebook
Krawcowe z Auschwitz - ebook
W czasie szaleństwa hitlerowskiej zagłady, 23 młode więźniarki Auschwitz-Birkenau uniknęły komór gazowych, projektując i szyjąc modne ubrania dla nazistów. Szwalni założonej przez żonę komendanta obozu, Hedwig Höss, patronowały nie tylko żony oficerów SS, a działalność krawcowych nie ograniczała się jedynie do przerabiania odzieży znalezionej w walizkach ofiar. Zamówienia na wyszukane stroje płynęły nawet z samego Berlina. Tę pracę wykonywały młode wykwalifikowane więźniarki, w większości Żydówki, które szyły, żeby - dosłownie - żyć. Historia krawcowych z Auschwitz do niedawna pozostawała nieznana. Ich niezwykłe losy opowiada dopiero Lucy Adlington, opierając się przy tym na niepublikowanych wcześniej materiałach i świadectwach.
Lucy Adlingtonjest brytyjską historyczką i pisarką. Relacje krawcowych z Auschwitz zainspirowały ją początkowo do napisania powieści, a następnie skłoniły do opisania ich niezwykłej historii.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8295-655-9 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Kto by uwierzył?” – tym pytaniem pani Kohút rozpoczyna naszą rozmowę po tym, jak już ugościła mnie pod swoim dachem, gdzie zostałam otoczona przez grono jej najbliższych dobrodusznych krewnych. Ta drobna kobieta o żywym umyśle i krótkich siwych włosach ubrana jest w czarne eleganckie spodnie i bluzkę. Na szyi ma koraliki, a usta pomalowała różową szminką. To dla niej przyleciałam z drugiego końca świata, z północnej Anglii, do skromnego domku na kalifornijskich wzgórzach, nieopodal olśniewającego San Francisco.
Kiedy na powitanie wymieniamy uścisk dłoni, historia nabiera życia, namacalnej cielesności, wychodzi poza mury archiwów, żurnalowe rysunki i miękkie tkaniny, do których zazwyczaj się ograniczam podczas kwerendy do książek i wykładów. Teraz spotykam kobietę, która przeżyła miejsce dziś utożsamiane z piekłem.
Pani Kohút siedzi przy nakrytym koronkowym obrusem stole i częstuje mnie domowym strudlem z jabłkami. W czasie naszego spotkania w tle migają prace naukowe, ale też bukiety wonnych kwiatów, piękne hafty, fotografie rodzinne i barwna ceramika. Dla przełamania lodów rozpoczynamy od przekartkowania modowych czasopism z lat czterdziestych dwudziestego wieku, które ze sobą przywiozłam. Następnie gospodyni uważnie przygląda się eleganckiej czerwonej sukience z czasów wojny, która pochodzi z mojej prywatnej kolekcji starych i zabytkowych ubrań.
– Piękna robota – zauważa, przebiegając palcami po zdobieniach. – Bardzo elegancka.
To zachwycające, że ubrania są nie tylko międzypokoleniowym łącznikiem, lecz również znoszą fizyczny dystans, jaki dzieli odległe zakątki świata. Obopólne uznanie dla precyzji kroju, stylu i jakości materiału ma jednak donioślejsze znaczenie: kilkadziesiąt lat wcześniej pani Kohút zajmowała się tkaninami i odzieżą w diametralnie innych okolicznościach. Jest ostatnią żyjącą krawcową z salonu mody, który funkcjonował w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
*
Salon mody w Auschwitz? Sam pomysł jawi się jako odrażająca anomalia. Kiedy podczas przeglądania materiałów o powiązaniach hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy ze światem mody w ramach przygotowania do książki na temat światowego rynku tekstylnego w czasie wojny po raz pierwszy przeczytałam o „elitarnym salonie krawieckim”, bo tak właśnie nazywano obozową pracownię, przeżyłam autentyczny szok. Bez wątpienia naziści wiedzieli, jak wielką symboliczną siłę ma ubiór, czego dowodem są choćby ikoniczne mundury noszone przez nich w trakcie monumentalnych publicznych wieców. Uniform jest sztandarowym przykładem wykorzystania stroju do wzmocnienia grupowej dumy i podkreślenia przynależności. Poza tym nazistowska gospodarka i rasistowska polityka były nastawione na czerpanie zysków z przemysłu odzieżowego, co przyjęło formę grabieży, w celu pozyskania finansowego wsparcia działań wojennych.
Kobiety z nazistowskich elit również przywiązywały dużą wagę do ubioru. Magda Goebbels, żona nikczemnego ministra propagandy, była znaną elegantką i nie przejawiała najmniejszych skrupułów, nosząc ubrania szyte przez Żydów mimo nazistowskiej obsesji na punkcie wyeliminowania ich z przemysłu modowego. W szafie Emmy Göring, żony reichsmarschalla Hermanna Göringa, wisiały zrabowane luksusowe kreacje, choć utrzymywała, że nie miała pojęcia, skąd pochodziły. Ewa Braun, kochanka Hitlera, uwielbiała haute couture i niepomna na pożary trawiące Berlin, w ostatnich dniach życia, tuż przed kapitulacją Niemiec i swoją samobójczą śmiercią, kazała sobie dostarczyć suknię ślubną, do której włożyła buty Ferragamo1. Lecz… salon mody w Auschwitz? Pracownia krawiecka była jednak metaforyczną syntezą głównych wartości Trzeciej Rzeszy: uprzywilejowana pozycja i pławienie się w luksusach jednych były ściśle splecione z grabieżą, poniżaniem i ludobójstwem innych.
Zakład krawiecki w Auschwitz został założony przez samą Hedwig Höss, żonę komendanta obozu. Jakby samo połączenie salonu mody z obozem zagłady nie było dość groteskowe, to na dodatek większość zatrudnionych w nim kobiet była Żydówkami, które nie tylko zostały wywłaszczone i wywiezione do obozu przez nazistów, lecz także miały zginąć w ramach ostatecznego rozwiązania. Dołączyły do nich nie-Żydówki, komunistki z okupowanej Francji, prześladowane i skazane na obóz przez opór, który stawiały nazistom.
Grupa silnych duchem, lecz zniewolonych kobiet projektowała, wykrawała, szyła i ozdabiała kreacje dla Frau Höss i innych żon esesmanów. Nieskazitelne wytwory ich pracy przeznaczone były dla ludzi, którzy nimi gardzili i widzieli w nich wywrotowców oraz podludzi, dla towarzyszek życia mężczyzn czynnie zaangażowanych w niszczenie Żydów i wszystkich politycznych wrogów nazistowskiej Rzeszy. Lecz jednocześnie szycie było tarczą chroniącą krawcowe przed komorą gazową i piecem krematoryjnym.
Krawcowe, przeciwstawiając się nazistowskim próbom odczłowieczania i poniżania, nawiązały niesamowicie silne przyjaźnie. Nawlekając nici, wśród furkotu maszyn do szycia snuły plany stawienia czynnego oporu, a nawet ucieczki. W niniejszej książce, która nie jest fikcją, przedstawiam ich losy i przeżycia. Kameralne sceny i intymne rozmowy są w pełni oparte na świadectwach, dokumentach i wspomnieniach, których wysłuchałam osobiście od bohaterek lub które powtórzyli mi członkowie ich rodzin. Ponadto poparłam je drobiazgową kwerendą w archiwach i licznymi lekturami pomocniczymi.
Kiedy dowiedziałam się o istnieniu w Auschwitz salonu mody, zaczęłam zgłębiać temat, choć dysponowałam zaledwie skrawkami informacji, niepełną listą nazwisk: Irene, Renée, Bracha, Katka, Hunia, Mimi, Manci, Marta, Olga, Alida, Marilou, Lulu, Baba, Boriška. Niemal straciłam nadzieję, że kiedykolwiek dowiem się więcej, nie mówiąc nawet o poznaniu szczegółów losów krawcowych, kiedy moja powieść dla młodzieży The Red Ribbon, w której pojawia się fikcyjna wersja warsztatu, odbiła się szerokim echem w Europie, Izraelu i Ameryce Północnej. Zostałam zasypana e-mailami od czytelników, którzy zwierzali się: „Moja ciotka była krawcową w Auschwitz”, „Moja matka była krawcową w Auschwitz”, „Moja babcia kierowała zakładem krawieckim w Auschwitz”. Dzięki temu udało mi się dotrzeć do rodzin krawcowych. Z wolna, z narastającym zdumieniem, jak i bezgranicznym podziwem, poznawałam ich dzieje, odkrywałam, na co skazał ich los.
Najbardziej niesłychane jest jednak to, że jedna z nich – naoczny świadek zdarzeń stanowiących przykład odrażającej hipokryzji i okrucieństwa nazistów – wciąż żyje i była gotowa ze mną porozmawiać. Pani Kohút, którą poznałam, gdy miała dziewięćdziesiąt osiem lat, zaczęła swoją opowieść, zanim zdążyłam zadać jej jakiekolwiek pytanie. Poznałam wspomnienia z jej szczęśliwego dzieciństwa, gdy jako dziewczynka cieszyła się obfitością orzechów i łakoci podczas obchodów żydowskiego święta Sukkot, lecz również historię przyjaciółki ze szkolnej ławy, której esesman w Auschwitz złamał kark uderzeniem łopaty za to, że rozmawiała w trakcie pracy. Pokazała mi swoje zdjęcia – jedno sprzed wojny, z którego patrzyła nastolatka w schludnym dzierganym sweterku z kwiatem magnolii w dłoni, i drugie zrobione kilka lat po wojnie – pozowała w szykownym płaszczu zainspirowanym słynną kolekcją „New Look” Christiana Diora. Patrząc na obie fotografie, nikt by nie odgadł, co przeżyła w czasie dzielącym ich powstanie.
Nie zachowały się żadne zdjęcia z tysiąca dni męki, na którą została skazana w Auschwitz. Każdego z tych dni mogła zginąć na tysiąc sposobów, a teraz słowami maluje obrazy, przechodzi od jednego wspomnienia do kolejnego, bezwiednie trąc palcami szew spodni i coraz bardziej wyostrzając kanty. Gest ten dowodzi emocji, które trzyma na wodzy. Angielski, który opanowała do perfekcji po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych, jest jej piątym językiem. Z łatwością przeskakuje z jednego na drugi, podczas gdy ze wszelkich sił staram się nie stracić wątku. Przygotowałam pióro i kartki na notatki, a także długą listę pytań. Pani Kohút szturcha mnie, kiedy gmeram przy telefonie, żeby nagrać naszą rozmowę.
– Słuchaj! – nakazuje.
Słucham.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
PEŁNY SPIS TREŚCI:
Wstęp
1. Jedna z garstki ocalałych
2. Najsilniejsza i jedyna władza
3. Co dalej, jak teraz żyć?
4. Żółta gwiazda
5. Tradycyjne „powitanie”
6. Za wszelką cenę chcesz przeżyć
7. Chcę tu żyć aż do śmierci
8. Wśród dziesięciu tysięcy kobiet
9. Solidarność i wsparcie
10. Swąd palonego papieru
11. Chcą, żebyśmy były normalne?
Podziękowania
Bibliografia
------------------------------------------------------------------------
1 I. Guenther, Nazi Chic. Fashioning Women in the Third Reich, Oxford 2004.