Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Król Bolesław Śmiały: dramat w 5 aktach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Król Bolesław Śmiały: dramat w 5 aktach - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 265 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSO­BY:

Król BO­LE­SŁAW ŚMIA­ŁY.

WlSŁA­WA, jego żona.

WŁA­DY­SŁAW HER­MAN, brat kró­lew­ski.

STA­NI­SŁAW, bi­skup kra­kow­ski.

KAR­DY­NAŁ-LE­GAT (oso­ba nie­ma).

ŻE­LI­MIR, wo­je­wo­da.

BO­GNA, jego cór­ka.

KRY­SPIN, kasz­te­lan.

MŚCI­SŁAW z Bu­że­ni­na.

KRY­STY­NA, jego żona.

ZBY­LUT, MI­ROSZ, LAS­SO­TA – z dru­ży­ny kró­lew­skiej.

DO­MA­RAD, NIE­MI­RA – dwo­rza­nie kró­lew­scy.

CZAR­NY KSIĄDZ.

O. AM­BRO­ŻY, Be­ne­dyk­tyn.

Pa­sterz.

Pa­no­wie. Szlach­ta. Księ­ża. Dru­ży­na kró­lew­ska. Żoł­nie­rze. Lud. Służ­ba.

Wie­śnia­cy ka­ryn­tyj­scy.

Rzecz dzie­je się w pierw­szych czte­rech ak­tach w Kra­ko­wie, w pią­tym w Ossy­aku w Ka­ryn­tyi.SCE­NA 1.

(wcho­dzi, za­mie­rza­jąc się iść do miesz­ka­nia kró­lew­skie­go) NIE­MI­RA i DO­MA­RAD (idą­cy za nim po­wstrzy­mu­ją go).

MŚCI­SŁAW.

Ja tam iść mu­szę!…

DO­MA­RAD.

Na rany Chry­stu­sa!

Co chcesz uczy­nić…

NIE­MI­RA.

Za­sta­nów się Mści­sław!

MŚCI­SŁAW.

Ja tam iść mu­szę!… Cóż? czy mię pu­ści­cie?…

DO­MA­RAD.

Nie – nie mo­że­my.

MŚCI­SŁAW.

To prze­mo­cą wej­dę!….

NIE­MI­RA.

Po na­szych tru­pach chy­ba. Nam nie wol­no

Pusz­czać do kró­la bez jego roz­ka­zu.

DO­MA­RAD.

I jesz­cze po co!… Zbierz my­śli Mści­sła­wie,

Przyjdź do ro­zu­mu, czy to rzecz roz­sąd­na

Sta­wać przed kró­lem z po­dob­nem żą­da­niem.

Gniew tyl­ko jego albo sro­gą ze­mstę

Mógł­byś na sie­bie ścią­gnąć, nie­szczę­śli­wy!

MŚCI­SŁAW.

Bo wy nie wie­cie, co się ze mną dzie­je!…

DO­MA­RAD.

Dla­te­go ra­dzę jak do­bry przy­ja­ciel,

Wstrzy­maj się, ochłoń, roz­waż co masz czy­nić.

(Mści­sław zwie­siw­szy gło­wę sia­da bez­wład­nie przy sto­le, wię­cej za­ję­ty wla­sne­mi my­śla­mi niż słu­cha­jąc tego co mó­wią).

DO­MA­RAD.

Czy to ty je­den i sam tyl­ko cier­pisz?

Jest wię­cej ta­kich–dar­mo, znieść po­trze­ba.

Od­kąd król wró­cił z tej nie­szczę­snej woj­ny

Ru­skiej, zro­bił się jak lew roz­ju­szo­ny,

Jak zwierz krwio­żer­czy i od­tąd już w kra­ju

Źle wszyst­ko idzie, i nie ma czło­wie­ka,

Co by nad swo­jém nie­szczę­ściem nie pła­kał.

Wiesz może?… syna ja tak­że stra­ci­łem;

Był mię­dzy tymi, co pierw­si ucie­kli

Z Ki­jo­wa–król mu ściąć gło­wę roz­ka­zał…

Bóg temu świad­kiem, jaką tu mam bo­leść…

NIE­MI­RA.

Wstydź się Mści­sła­wie, lek­kie ska­lecz­nie

Le­d­woś otrzy­mał, a wi­jesz się z bólu,

Jak­by śmier­tel­ną za­da­no ci ranę.

Żona jest żoną–to praw­da.

Lecz jed­nę Kie­dy utra­cisz, ła­two do­stać dru­giej.

Jam wię­céj stra­cił. Cały mój ma­ją­tek

Król za­brał, dom mój zbu­rzył i za­orał,

Że ani śla­du z ro­dzin­ne­go gniaz­da,

Te­raz mu jesz­cze słu­żyć za to mu­szę,

Aby nie umrzeć z gło­du gdzie pod pło­tem…

Lecz cóż mam ro­bić? Król jest na­szym pa­nem,

On miecz ma w ręku i wła­dzę nad nami,

Gdy ka­rze, musi mieć do tego pra­wo.

DO­MA­RAD.

A jed­nak szko­da kró­la! Był on za­wsze

Gwał­tow­ny, ale za­wsze spra­wie­dli­wy

I ludz­ki. Rzą­dził su­ro­wo, lecz do­brze,

Po­ka­zał Cze­chom, Wę­grom i Ru­si­nom

Co umieć; pań­stwa gra­ni­ce roz­sze­rzył,

I dziel­nym mie­czem przy­wró­cił oj­czyź­nie

Cza­sy Chro­bre­go–do­bre na­sze cza­sy!

Gdy­by nie Ki­jów, zo­stał­by za­pew­ne

Na za­wsze ta­kim. Ha! praw­da, my sami

Win­ni nie mało. Źle zro­bi­ła szlach­ta,

Mógł słusz­nym gnie­wem prze­ciw niej za­pło­nąć.

MŚCI­SŁAW ( po­wsta­je na­głe).

Je­stem spo­koj­ny już, daj­cie iść te­raz.

DO­MA­RAD.

Przez Boga, jesz­cze!… (wstrzy­mu­je go).

MŚCI­SŁAW.

Puść­cie!

DO­MA­RAD.

Stój sza­lo­ny!

Trzy­maj Nie­mi­ra!

NIE­MI­RA (chwy­ta­jąc go z dru­giej stro­ny).

Ani kro­ku da­lej!

MŚCI­SŁAW.

Zmo­gę was, choć­by dzie­się­ciu tu było (mo­cu­ją się).SCE­NA 2.

CIŻ. Wcho­dzą Zby­lut, Las­so­ta i Mi­rosz, za­trzy­mu­ją się na­gle w głę­bi, pa­trząc z za­dzi­wie­niem na mo­cu­ją­cych się.

ZBY­LUT.

Co się to zna­czy!… Pod kró­lew­skim bo­kiem

Ta­kie ha­ła­sy!… Czar­tów sto ty­się­cy!

A gdzie jest kar­ność i usza­no­wa­nie

Dla ma­je­sta­tu? ( zbli­ża­ją się) Co się tu­taj sta­ło?

Mów­cie. Do­ma­rad, cze­go chce ten czło­wiek?

(Do­ma­rad spusz­cza gło­wę ro­biąc ruch jak­by mu trud­no było to po­wie­dzieć).

NIE­MI­RA (ci­szej do Zby­lu­ta)

To mąż Kry­sty­ny…

ZBY­LUT (ze zna­kiem zro­zu­mie­nia) A! (do Mści­sła­wa) Mo­ści ry­ce­rzu,

Pro­szę stąd odejść.

MŚCI­SŁAW.

Ja chcę mó­wić z kró­lem…

ZBY­LUT.

To być nie może.

MŚCI­SŁAW.

Cze­mu być nie może!

Czy­li przy­cho­dzę z proś­bą czy z żą­da­niem,

To król…

ZBY­LUT.

Ni sło­wa! Po­wie­dzia­łem ja­sno:

Odejdź! Opo­ru żad­ne­go nie zno­sim,

A kto go sta­wi, może po­ża­ło­wać;

My tu je­ste­śmy od tego, by czu­wać

Nad spo­koj­no­ścią kró­la…

MŚCI­SŁAW.

By bez­kar­nie,

Nie wi­dząc bólu, któ­ry in­nym spra­wia,

Ani ich gło­su nie sły­sząc roz­pa­czy,

Mógł do sy­to­ści uży­wać ro­sko­szy.

Nic z tego! Mie­czem so­bie uto­ru­ję

Do nie­go dro­gę, pod­li na­jem­ni­cy! (do­by­wa miecz).

DO­MA­RAD.

Nie­szczę­sny, có­żeś uczy­nił! o Boże!

LAS­SO­TA.

Co? mie­cza do­był!…

MI­ROSZ.

Zu­chwa­lec, niech gi­nie!

(Wszy­scy trzéj do­by­wa­ją mie­cze, sta­jąc Mści­sła­wo­wi na dro­dze).

ZBY­LUT.

Precz stąd! je­że­li gło­wa ci jest miła,

Pra­gnę kró­lo­wi oszczę­dzić przy­kro­ści,

By mu do ucha nie do­szło twe imię,

In­a­czej w loch bym wtrą­cić cię roz­ka­zał.

MŚCI­SŁAW ( ude­rza na nich).

Ło­try, spró­buj­cie, jak roz­pacz jest sil­na!SCE­NA 3.

CIŻ i KRÓL (któ­ry wpa­da ze drzwi bocz­nych za nim) GIER­MEK.

KRÓL.

Co to jest?… Stój­cie!… kto się tu od­wa­żył!…

Mie­cze do­by­te… Siar­czy­ste pio­ru­ny!

Czy mię nie zna­cie?… czy wam w każ­dej chwi­li

Sro­gi mój ob­raz ma stać przed ocza­mi,

Aby z pa­mię­ci wa­szej nie scho­dzi­ło,

Że uchy­bie­nie ka­rzę bez li­to­ści.

(Po pierw­szych sło­wach kró­la bi­ją­cy się spu­ści­li mie­cze ku zie­mi).

ZBY­LUT.

Ła­ska­wy kró­lu, ten śmia­łek… (wska­zu­je na Mści­sła­wa).

MŚCI­SŁAW (wy­stę­pu­jąc).

Tak, kró­lu–

To ja!

KRÓL (n… s.).

Ha, Mści­sław! (ob­ra­ca się do Gierm­ka).

Idź do pani, po­wiedz,

Nie­chaj spo­koj­ną bę­dzie. Tu nic złe­go,

Nic się nie sta­ło. Ja po­wra­cam za­raz.

Cze­kaj. Niech ona tu­taj nie przy­cho­dzi–

Po­wiedz, że taka ma wola–mój roz­kaz.

(Gier­mek od­cho­dzi do drzwi bocz­nych).

KRÓL (do Mści­sła­wa)

Coś złe­go zro­bił, prze­ba­czam tym ra­zem–

Odejdź!

MŚCI­SŁAW

Chcesz pręd­ko, jak wi­dzę, się po­zbyć

Nie­pro­szo­ne­go go­ścia. Mo­ści kró­lu,

Sam je­den z zam­ku twe­go nie odej­dę–

Przy­sze­dłem tu­taj za­brać moję żonę.

KRÓL.

Zu­chwal­cze!…

MŚCI­SŁAW.

Tak jest, naj­ja­śniej­szy pa­nie,

Gdym na czas krót­ki z domu się od­da­lił,

Wró­ciw­szy, pu­stą za­sta­łem za­gro­dę–

Kra­dzież i roz­bój zo­stał w niej speł­nio­ny

Naj­okrop­niej­szy–po­rwa­no mi żonę…

A lu­dzie rze­kli, że to ty zro­bi­łeś…

KRÓL.

Milcz!… za­po­mi­nasz się…

MŚCI­SŁAW.

Wiem, że to praw­da.

Nie­daw­no przed­tem ba­wi­łeś w go­ści­nie

Pod moim da­chem. W knie­jach były łowy,

Kró­lew­skie łowy na gru­bą zwie­rzy­nę,

A w moim domu ty za­czą­łeś inne.

O, po­zna­wa­łem już wten­czas z twych oczów,

Co nową żą­dzę w to­bie obu­dzi­ło,

I gdyś za jed­nym sie­dział ze mną sto­łem,

Knu­łeś już czar­ną prze­ciw­ko mnie zdra­dę.

Te­raz mą żonę trzy­masz na swym zam­ku–

Wróć mi ją, kró­lu!

KRÓL.

Ja Kry­sty­nę ko­cham!

MŚCI­SŁAW.

A ja nie ko­cham?!… O, cze­muż za­po­mnieć

Ni jej ob­ra­zu ni uczuć nie mogę–

Ser­ce by moje było spo­koj­niej­sze,

I cześć by moja zo­sta­ła w ca­ło­ści:

Tę nie­wdzięcz­ni­cę rzu­cił­bym w nie­pa­mięć,

To­bie za krzyw­dę od­po­wie­dział wzgar­dą!–

Po­słu­chaj kró­lu,–za­po­mnę o wszyst­ki­ém

Coś mi wy­rzą­dził–we­zmę ją od cie­bie

Z hań­bą na czo­le, w twych grzesz­nych uści­skach

W ob­li­czu świa­ta zbesz­czesz­czo­ną–we­zmę

Taką jak dziś jest, odar­tą z uro­ku

Mał­żeń­skiej wia­ry, ko­bie­cej czy­sto­ści,

Tyl­ko mi od­daj ją!… Tyś już na­sy­cił

Swo­ję na­mięt­ność, ona dziś za­pew­ne

Nie war­ta wię­cej dla cie­bie…

KRÓL.

Nędz­ni­ku!

Ją znie­wa­ża­jąc, mnie ob­ra­żasz sro­dze.

Strzeż się mnie draż­nić, i uprzedź tę chwi­lę,

W któ­réj by gniew mój spadł na two­ję gło­wę.

Odejdź!

MŚCI­SŁAW.

Ty­ra­nie, w mocy swo­jéj duf­ny,

Gdzież jest gra­ni­ca twe­go okru­cień­stwa,

Do ja­kich jesz­cze po­su­niesz się zbrod­ni?

Mało ci było w na­szej krwi się poić,

Któ­rą ca­łe­mi la­łeś stru­mie­nia­mi;

Do cier­pień cia­ła chcesz do­dać strasz­niej­sze

Cier­pie­nia du­szy, i ob­rzu­casz hań­bą

Na­sze imio­na, na­sze czy­ste czo­ła–

Toż ty nie kró­lem je­steś–ale ka­tem!

KRÓL ( wy­bu­cha­jąc).

Zby­lut, straż wo­łaj–do wie­ży z nędz­ni­kiem!

(Zby­lut wy­bie­ga).

MŚCI­SŁAW.

Poj­maj mię, gło­wę każ mi na pniu uciąć–

Po tém, coś zro­bił, ja już nic nie stra­cę.

(Zby­lut wcho­dzi z żoł­nie­rza­mi).

KRÓL.

Bierz­cie go!SCE­NA 4.

Ciż i KRY­STY­NA.

KRY­STY­NA

(wbie­ga pręd­ko ze drzwi bocz­nych; za nią wi­dać Gierm­ka, któ­ry ją na­próż­no po­wstrzy­mać usi­łu­je).

KRY­STY­NA.

Nie, nie, wstrzy­maj­cie się, stój­cie!

MŚCI­SŁAW.

Kry­sty­na!… Boże mój!…

KRÓL.

Po­wróć do sie­bie!

Po coś tu przy­szła?… wszak­że za­ka­za­łem.

KRY­STY­NA.

Na Boga bła­gam, nie czyń mu nic złe­go.

Dość już mej winy, abym jesz­cze mo­gła

Brać nowy cię­żar prze­stęp­stwa na sie­bie.

KRÓL.

Nie wiesz, ca żą­dasz…

KRY­STY­NA.

Wiem wszyst­ko. Słu­cha­łam

Pod temi drzwia­mi. On cie­bie ob­ra­ził,

On się za­po­mniał… Bądź wspa­nia­ło­myśl­ny

I wróć mu wol­ność przez li­tość nade mną!

KRÓL.

Po­coś tu przy­szła… to nie ko­biet spra­wy.

KRY­STY­NA.

Uczyń to, uczyń, mi­ło­ści­wy kró­lu!

KRÓL (po chwi­li, do stra­ży)

Puść­cie go, nie­chaj swo­bod­nie od­cho­dzi.

MŚCI­SŁAW..

Nie wiel­ką dla mnie uczy­ni­łaś ła­skę.

Ży­cie me, w hań­bie i osa­mot­nie­niu,

Za każ­dą chwi­lą upły­nio­ną bę­dzie

Nową mę­czar­nią, nową dla mnie śmier­cią.–

Mój ro­zum po­jąć tego nie jest zdol­ny,

Jak się to mo­gło stać–ja­kim spo­so­bem

Przy­szło: do ta­kich okrop­nych wy­da­rzeń.

Prze­cież ja cie­bie; wzią­łem z ręku mat­ki

Taką nie­win­ną, tak czy­stą jak nie­bo,

A twą dzie­wi­czość ze czcią ho­do­wa­łem

Na mo­jej pier­si, by jej śnież­néj sza­ty

Naj­mniej­szy py­łek ze­psu­cia nie ska­ził!…

O, czem ty by­łaś dla mnie, wiesz naj­le­pi­éj!

We mnie nie było ani jed­nej my­śli,

Ni jed­nej kro­pli krwi, w któ­rej­bym nie czuł

Two­jej ist­no­ści… I to wszyst­ko na nic,

To wszyst­ko na nic!…. O, moż­na osza­leć,

Moż­na z roz­pa­czy o mur roz­bić gło­wę!…

KRY­STY­NA (prze­cho­dzi na bok i opie­ra się o stół).

O ja­kież męki!… jak­że to okrop­ne!

MŚCI­SŁAW.

A mo­drze­wio­wy nasz dwór–jaki pu­sty,

Jak strasz­ny te­raz, gdy cie­bie uby­ło!

Czy to­bie nie żal jest jego ścian ci­chych,

W któ­rych się od­głos twych kro­ków od­bi­jał,

Gdyś po ko­bier­cu lek­ko się su­nę­ła,

I bie­gła ku mnie paść w moje ob­ję­cia?…

KRÓL.

Dość tego!–wy­chodź! ( do Dwo­rzan) Sto­icie jak mar­twi.

MŚCI­SŁAW.

Pój­dę. Dla­cze­góż miał­bym w próż­nych skar­gach

Nie­do­lę swo­ję na po­śmiech wy­sta­wiać?

Ale wiedz kró­lu, że z nami ra­chu­nek

Nie ukoń­czo­ny. Na zie­mi czy w nie­bie,

Czy dziś czy ju­tro znaj­dę spra­wie­dli­wość I po­mstę!

KRÓL.

Precz z nim, precz!–za bra­mę zam­ku

Nie­chaj wy­cho­dzi jak naj­prę­dzej–dalćj!

(wy­cho­dzą: Mi­ci­sław, za nim Dwo­rza­nie i Straż).SCE­NA 5.

KRÓL. KRY­STY­NA.

(Kry­sty­na usia­dła przy sto­le i wy­bu­cha gło­śnym pła­czem).

KRÓL (pa­trzy na nią ja­kiś czas z ro­dza­jem wy­rzu­tu, po­tem zbli­ża się do niej i bie­rze za rękę).

Dla­cze­go pła­czesz?…

KRY­STY­NA.

O ja nie­szczę­śli­wa!

Jak me su­mie­nie jest czar­ne i męt­ne!

KRÓL.

Daj po­kój! łzy twe poją mię go­ry­czą.

Nie lu­bię, kie­dy smu­cisz się i pła­czesz…

On tu już wię­céj nie po­stoi nogą–

Wszyst­ko skoń­czo­ne…

KRY­STY­NA.

Gdy­bym mo­gła łza­mi

Zmyć moje grze­chy!… Bied­ny, bied­ny czło­wiek,

Cóż on za­wi­nił, że tak cier­pieć musi?…

To, że mnie ko­chał wię­cej niź­lim war­ta.

KRÓL.

Po jego stro­nie żal twój i współ­czu­cie,

Za mną głos ża­den w to­bie się nie ozwie…

A prze­cież tyś jest pierw­szą, któ­ra we mnie

Wzbu­dzi­ła mi­łość. Czy­liż ja sam tyl­ko,

Któ­re­mu zresz­tą wol­no jest tak wie­le,

Mam pod tym wzglę­dem być upo­śle­dzo­ny,

I mniej­sze pra­wo po­sia­dać od in­nych

Do tego szczę­ścia? O, ty wie­rzysz temu,

Że cie­bie ko­cham, że uścisk twych ra­mion

Jest dla mnie szczę­ściem, roz­ko­szą naj­wyż­szą.

KRY­STY­NA.

Wie­rzę w to, kró­lu–ale w to nie wie­rzę,

Aby ta mi­łość przy­nio­sła nam szczę­ście,

Bo grzech ją zro­dził a wy­stę­pek kar­mi.

Ile ude­rzeń li­czę mego ser­ca,

Tyle po­ły­kam gorz­kich kro­pel jadu.

KRÓL.

Prze­stań… ty drę­czysz mnie–mów o czem in­nem!

KRY­STY­NA.

Tak, ja dla wszyst­kich je­stem źró­dłem nie­szczęść–

To moja dola!… O, prze­klę­ta chwi­la

Grzesz­ne­go sza­łu, co mnie za­śle­pio­ną

Two­ją wiel­ko­ścią i bla­skiem po­pchnę­ła

W two­je ra­mio­na–tak, i w ot­chłań złe­go!…

Jak­że to wą­ska ścież­ka roz­gra­ni­cza

Cno­tę od zbrod­ni!… Na­gle, na raz je­den,

Żem bez ra­tun­ku zgu­bio­na, uj­rza­łam–

Bo czy­liż mo­głam zo­stać w domu męża,

Spoj­rzeć mu w oczy, gdy do nie­go wró­cił?…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: