- W empik go
Król Bolesław Śmiały: dramat w 5 aktach - ebook
Król Bolesław Śmiały: dramat w 5 aktach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 265 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Król BOLESŁAW ŚMIAŁY.
WlSŁAWA, jego żona.
WŁADYSŁAW HERMAN, brat królewski.
STANISŁAW, biskup krakowski.
KARDYNAŁ-LEGAT (osoba niema).
ŻELIMIR, wojewoda.
BOGNA, jego córka.
KRYSPIN, kasztelan.
MŚCISŁAW z Bużenina.
KRYSTYNA, jego żona.
ZBYLUT, MIROSZ, LASSOTA – z drużyny królewskiej.
DOMARAD, NIEMIRA – dworzanie królewscy.
CZARNY KSIĄDZ.
O. AMBROŻY, Benedyktyn.
Pasterz.
Panowie. Szlachta. Księża. Drużyna królewska. Żołnierze. Lud. Służba.
Wieśniacy karyntyjscy.
Rzecz dzieje się w pierwszych czterech aktach w Krakowie, w piątym w Ossyaku w Karyntyi.SCENA 1.
(wchodzi, zamierzając się iść do mieszkania królewskiego) NIEMIRA i DOMARAD (idący za nim powstrzymują go).
MŚCISŁAW.
Ja tam iść muszę!…
DOMARAD.
Na rany Chrystusa!
Co chcesz uczynić…
NIEMIRA.
Zastanów się Mścisław!
MŚCISŁAW.
Ja tam iść muszę!… Cóż? czy mię puścicie?…
DOMARAD.
Nie – nie możemy.
MŚCISŁAW.
To przemocą wejdę!….
NIEMIRA.
Po naszych trupach chyba. Nam nie wolno
Puszczać do króla bez jego rozkazu.
DOMARAD.
I jeszcze po co!… Zbierz myśli Mścisławie,
Przyjdź do rozumu, czy to rzecz rozsądna
Stawać przed królem z podobnem żądaniem.
Gniew tylko jego albo srogą zemstę
Mógłbyś na siebie ściągnąć, nieszczęśliwy!
MŚCISŁAW.
Bo wy nie wiecie, co się ze mną dzieje!…
DOMARAD.
Dlatego radzę jak dobry przyjaciel,
Wstrzymaj się, ochłoń, rozważ co masz czynić.
(Mścisław zwiesiwszy głowę siada bezwładnie przy stole, więcej zajęty wlasnemi myślami niż słuchając tego co mówią).
DOMARAD.
Czy to ty jeden i sam tylko cierpisz?
Jest więcej takich–darmo, znieść potrzeba.
Odkąd król wrócił z tej nieszczęsnej wojny
Ruskiej, zrobił się jak lew rozjuszony,
Jak zwierz krwiożerczy i odtąd już w kraju
Źle wszystko idzie, i nie ma człowieka,
Co by nad swojém nieszczęściem nie płakał.
Wiesz może?… syna ja także straciłem;
Był między tymi, co pierwsi uciekli
Z Kijowa–król mu ściąć głowę rozkazał…
Bóg temu świadkiem, jaką tu mam boleść…
NIEMIRA.
Wstydź się Mścisławie, lekkie skalecznie
Ledwoś otrzymał, a wijesz się z bólu,
Jakby śmiertelną zadano ci ranę.
Żona jest żoną–to prawda.
Lecz jednę Kiedy utracisz, łatwo dostać drugiej.
Jam więcéj stracił. Cały mój majątek
Król zabrał, dom mój zburzył i zaorał,
Że ani śladu z rodzinnego gniazda,
Teraz mu jeszcze służyć za to muszę,
Aby nie umrzeć z głodu gdzie pod płotem…
Lecz cóż mam robić? Król jest naszym panem,
On miecz ma w ręku i władzę nad nami,
Gdy karze, musi mieć do tego prawo.
DOMARAD.
A jednak szkoda króla! Był on zawsze
Gwałtowny, ale zawsze sprawiedliwy
I ludzki. Rządził surowo, lecz dobrze,
Pokazał Czechom, Węgrom i Rusinom
Co umieć; państwa granice rozszerzył,
I dzielnym mieczem przywrócił ojczyźnie
Czasy Chrobrego–dobre nasze czasy!
Gdyby nie Kijów, zostałby zapewne
Na zawsze takim. Ha! prawda, my sami
Winni nie mało. Źle zrobiła szlachta,
Mógł słusznym gniewem przeciw niej zapłonąć.
MŚCISŁAW ( powstaje nagłe).
Jestem spokojny już, dajcie iść teraz.
DOMARAD.
Przez Boga, jeszcze!… (wstrzymuje go).
MŚCISŁAW.
Puśćcie!
DOMARAD.
Stój szalony!
Trzymaj Niemira!
NIEMIRA (chwytając go z drugiej strony).
Ani kroku dalej!
MŚCISŁAW.
Zmogę was, choćby dziesięciu tu było (mocują się).SCENA 2.
CIŻ. Wchodzą Zbylut, Lassota i Mirosz, zatrzymują się nagle w głębi, patrząc z zadziwieniem na mocujących się.
ZBYLUT.
Co się to znaczy!… Pod królewskim bokiem
Takie hałasy!… Czartów sto tysięcy!
A gdzie jest karność i uszanowanie
Dla majestatu? ( zbliżają się) Co się tutaj stało?
Mówcie. Domarad, czego chce ten człowiek?
(Domarad spuszcza głowę robiąc ruch jakby mu trudno było to powiedzieć).
NIEMIRA (ciszej do Zbyluta)
To mąż Krystyny…
ZBYLUT (ze znakiem zrozumienia) A! (do Mścisława) Mości rycerzu,
Proszę stąd odejść.
MŚCISŁAW.
Ja chcę mówić z królem…
ZBYLUT.
To być nie może.
MŚCISŁAW.
Czemu być nie może!
Czyli przychodzę z prośbą czy z żądaniem,
To król…
ZBYLUT.
Ni słowa! Powiedziałem jasno:
Odejdź! Oporu żadnego nie znosim,
A kto go stawi, może pożałować;
My tu jesteśmy od tego, by czuwać
Nad spokojnością króla…
MŚCISŁAW.
By bezkarnie,
Nie widząc bólu, który innym sprawia,
Ani ich głosu nie słysząc rozpaczy,
Mógł do sytości używać roskoszy.
Nic z tego! Mieczem sobie utoruję
Do niego drogę, podli najemnicy! (dobywa miecz).
DOMARAD.
Nieszczęsny, cóżeś uczynił! o Boże!
LASSOTA.
Co? miecza dobył!…
MIROSZ.
Zuchwalec, niech ginie!
(Wszyscy trzéj dobywają miecze, stając Mścisławowi na drodze).
ZBYLUT.
Precz stąd! jeżeli głowa ci jest miła,
Pragnę królowi oszczędzić przykrości,
By mu do ucha nie doszło twe imię,
Inaczej w loch bym wtrącić cię rozkazał.
MŚCISŁAW ( uderza na nich).
Łotry, spróbujcie, jak rozpacz jest silna!SCENA 3.
CIŻ i KRÓL (który wpada ze drzwi bocznych za nim) GIERMEK.
KRÓL.
Co to jest?… Stójcie!… kto się tu odważył!…
Miecze dobyte… Siarczyste pioruny!
Czy mię nie znacie?… czy wam w każdej chwili
Srogi mój obraz ma stać przed oczami,
Aby z pamięci waszej nie schodziło,
Że uchybienie karzę bez litości.
(Po pierwszych słowach króla bijący się spuścili miecze ku ziemi).
ZBYLUT.
Łaskawy królu, ten śmiałek… (wskazuje na Mścisława).
MŚCISŁAW (występując).
Tak, królu–
To ja!
KRÓL (n… s.).
Ha, Mścisław! (obraca się do Giermka).
Idź do pani, powiedz,
Niechaj spokojną będzie. Tu nic złego,
Nic się nie stało. Ja powracam zaraz.
Czekaj. Niech ona tutaj nie przychodzi–
Powiedz, że taka ma wola–mój rozkaz.
(Giermek odchodzi do drzwi bocznych).
KRÓL (do Mścisława)
Coś złego zrobił, przebaczam tym razem–
Odejdź!
MŚCISŁAW
Chcesz prędko, jak widzę, się pozbyć
Nieproszonego gościa. Mości królu,
Sam jeden z zamku twego nie odejdę–
Przyszedłem tutaj zabrać moję żonę.
KRÓL.
Zuchwalcze!…
MŚCISŁAW.
Tak jest, najjaśniejszy panie,
Gdym na czas krótki z domu się oddalił,
Wróciwszy, pustą zastałem zagrodę–
Kradzież i rozbój został w niej spełniony
Najokropniejszy–porwano mi żonę…
A ludzie rzekli, że to ty zrobiłeś…
KRÓL.
Milcz!… zapominasz się…
MŚCISŁAW.
Wiem, że to prawda.
Niedawno przedtem bawiłeś w gościnie
Pod moim dachem. W kniejach były łowy,
Królewskie łowy na grubą zwierzynę,
A w moim domu ty zacząłeś inne.
O, poznawałem już wtenczas z twych oczów,
Co nową żądzę w tobie obudziło,
I gdyś za jednym siedział ze mną stołem,
Knułeś już czarną przeciwko mnie zdradę.
Teraz mą żonę trzymasz na swym zamku–
Wróć mi ją, królu!
KRÓL.
Ja Krystynę kocham!
MŚCISŁAW.
A ja nie kocham?!… O, czemuż zapomnieć
Ni jej obrazu ni uczuć nie mogę–
Serce by moje było spokojniejsze,
I cześć by moja została w całości:
Tę niewdzięcznicę rzuciłbym w niepamięć,
Tobie za krzywdę odpowiedział wzgardą!–
Posłuchaj królu,–zapomnę o wszystkiém
Coś mi wyrządził–wezmę ją od ciebie
Z hańbą na czole, w twych grzesznych uściskach
W obliczu świata zbeszczeszczoną–wezmę
Taką jak dziś jest, odartą z uroku
Małżeńskiej wiary, kobiecej czystości,
Tylko mi oddaj ją!… Tyś już nasycił
Swoję namiętność, ona dziś zapewne
Nie warta więcej dla ciebie…
KRÓL.
Nędzniku!
Ją znieważając, mnie obrażasz srodze.
Strzeż się mnie drażnić, i uprzedź tę chwilę,
W któréj by gniew mój spadł na twoję głowę.
Odejdź!
MŚCISŁAW.
Tyranie, w mocy swojéj dufny,
Gdzież jest granica twego okrucieństwa,
Do jakich jeszcze posuniesz się zbrodni?
Mało ci było w naszej krwi się poić,
Którą całemi lałeś strumieniami;
Do cierpień ciała chcesz dodać straszniejsze
Cierpienia duszy, i obrzucasz hańbą
Nasze imiona, nasze czyste czoła–
Toż ty nie królem jesteś–ale katem!
KRÓL ( wybuchając).
Zbylut, straż wołaj–do wieży z nędznikiem!
(Zbylut wybiega).
MŚCISŁAW.
Pojmaj mię, głowę każ mi na pniu uciąć–
Po tém, coś zrobił, ja już nic nie stracę.
(Zbylut wchodzi z żołnierzami).
KRÓL.
Bierzcie go!SCENA 4.
Ciż i KRYSTYNA.
KRYSTYNA
(wbiega prędko ze drzwi bocznych; za nią widać Giermka, który ją napróżno powstrzymać usiłuje).
KRYSTYNA.
Nie, nie, wstrzymajcie się, stójcie!
MŚCISŁAW.
Krystyna!… Boże mój!…
KRÓL.
Powróć do siebie!
Po coś tu przyszła?… wszakże zakazałem.
KRYSTYNA.
Na Boga błagam, nie czyń mu nic złego.
Dość już mej winy, abym jeszcze mogła
Brać nowy ciężar przestępstwa na siebie.
KRÓL.
Nie wiesz, ca żądasz…
KRYSTYNA.
Wiem wszystko. Słuchałam
Pod temi drzwiami. On ciebie obraził,
On się zapomniał… Bądź wspaniałomyślny
I wróć mu wolność przez litość nade mną!
KRÓL.
Pocoś tu przyszła… to nie kobiet sprawy.
KRYSTYNA.
Uczyń to, uczyń, miłościwy królu!
KRÓL (po chwili, do straży)
Puśćcie go, niechaj swobodnie odchodzi.
MŚCISŁAW..
Nie wielką dla mnie uczyniłaś łaskę.
Życie me, w hańbie i osamotnieniu,
Za każdą chwilą upłynioną będzie
Nową męczarnią, nową dla mnie śmiercią.–
Mój rozum pojąć tego nie jest zdolny,
Jak się to mogło stać–jakim sposobem
Przyszło: do takich okropnych wydarzeń.
Przecież ja ciebie; wziąłem z ręku matki
Taką niewinną, tak czystą jak niebo,
A twą dziewiczość ze czcią hodowałem
Na mojej piersi, by jej śnieżnéj szaty
Najmniejszy pyłek zepsucia nie skaził!…
O, czem ty byłaś dla mnie, wiesz najlepiéj!
We mnie nie było ani jednej myśli,
Ni jednej kropli krwi, w którejbym nie czuł
Twojej istności… I to wszystko na nic,
To wszystko na nic!…. O, można oszaleć,
Można z rozpaczy o mur rozbić głowę!…
KRYSTYNA (przechodzi na bok i opiera się o stół).
O jakież męki!… jakże to okropne!
MŚCISŁAW.
A modrzewiowy nasz dwór–jaki pusty,
Jak straszny teraz, gdy ciebie ubyło!
Czy tobie nie żal jest jego ścian cichych,
W których się odgłos twych kroków odbijał,
Gdyś po kobiercu lekko się sunęła,
I biegła ku mnie paść w moje objęcia?…
KRÓL.
Dość tego!–wychodź! ( do Dworzan) Stoicie jak martwi.
MŚCISŁAW.
Pójdę. Dlaczegóż miałbym w próżnych skargach
Niedolę swoję na pośmiech wystawiać?
Ale wiedz królu, że z nami rachunek
Nie ukończony. Na ziemi czy w niebie,
Czy dziś czy jutro znajdę sprawiedliwość I pomstę!
KRÓL.
Precz z nim, precz!–za bramę zamku
Niechaj wychodzi jak najprędzej–dalćj!
(wychodzą: Micisław, za nim Dworzanie i Straż).SCENA 5.
KRÓL. KRYSTYNA.
(Krystyna usiadła przy stole i wybucha głośnym płaczem).
KRÓL (patrzy na nią jakiś czas z rodzajem wyrzutu, potem zbliża się do niej i bierze za rękę).
Dlaczego płaczesz?…
KRYSTYNA.
O ja nieszczęśliwa!
Jak me sumienie jest czarne i mętne!
KRÓL.
Daj pokój! łzy twe poją mię goryczą.
Nie lubię, kiedy smucisz się i płaczesz…
On tu już więcéj nie postoi nogą–
Wszystko skończone…
KRYSTYNA.
Gdybym mogła łzami
Zmyć moje grzechy!… Biedny, biedny człowiek,
Cóż on zawinił, że tak cierpieć musi?…
To, że mnie kochał więcej niźlim warta.
KRÓL.
Po jego stronie żal twój i współczucie,
Za mną głos żaden w tobie się nie ozwie…
A przecież tyś jest pierwszą, która we mnie
Wzbudziła miłość. Czyliż ja sam tylko,
Któremu zresztą wolno jest tak wiele,
Mam pod tym względem być upośledzony,
I mniejsze prawo posiadać od innych
Do tego szczęścia? O, ty wierzysz temu,
Że ciebie kocham, że uścisk twych ramion
Jest dla mnie szczęściem, rozkoszą najwyższą.
KRYSTYNA.
Wierzę w to, królu–ale w to nie wierzę,
Aby ta miłość przyniosła nam szczęście,
Bo grzech ją zrodził a występek karmi.
Ile uderzeń liczę mego serca,
Tyle połykam gorzkich kropel jadu.
KRÓL.
Przestań… ty dręczysz mnie–mów o czem innem!
KRYSTYNA.
Tak, ja dla wszystkich jestem źródłem nieszczęść–
To moja dola!… O, przeklęta chwila
Grzesznego szału, co mnie zaślepioną
Twoją wielkością i blaskiem popchnęła
W twoje ramiona–tak, i w otchłań złego!…
Jakże to wąska ścieżka rozgranicza
Cnotę od zbrodni!… Nagle, na raz jeden,
Żem bez ratunku zgubiona, ujrzałam–
Bo czyliż mogłam zostać w domu męża,
Spojrzeć mu w oczy, gdy do niego wrócił?…