- W empik go
Król na placu - ebook
Król na placu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 151 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Plac w mieście. Na dalszym planie biała fasada pałacu z wysokim i szerokim tarasem; na masywnym tronie siedzi gigantyczny Król. Korona okrywa zielone, pradawne włosy spływające na spokojną, pobrużdżoną głębokimi zmarszczkami twarz. Delikatne ręce spoczywają na poręczach tronu. Poza majestatyczna. Na samym dole – przy rampie pod wysoką barierą bulwaru – stoi ławka, do której z dwóch stron prowadzą schody. Ławka stoi nad brzegiem morza podchodzącego z dala wąskim zakolem; morze z lewej strony otacza przylądek z placem i pałacem i łączy się z orkiestrą i widownią, tak że scena stanowi tylko wyspę – przypadkowe schronienie dla występujących osób. Słońce jeszcze nie wzeszło. Niemal w zupełnym mroku. Błazen jako Prolog przypływa od strony morza, uwiązuje swą łódź przy brzegu, wyjmuje z niej wędkę i zawiniątko i siada na ławce.
BŁAZEN
Jeszcze się słońce świecić leni,
A ja na brzeg przypływam.
Gwiazdy nie świecić mogą ziemi,
Ja muszę – jako żywo!
Lecz bez nich odnalazłem drogę
I przybyłem tu w łodzi,
Bo swoim zdrowym sądem mogę
Nieco was ułagodzić.
Na ciemnym tle tu pałac stoi
I widać zarys tronu.
Król jest w koronie, mili moi,
Stary i przygnębiony.
A przed pałacem chodzą tacy,
Co chcą odpocząć z rana,
Jedynie psom i demokratom
Wejście jest zakazane.
Tu tylko szlachcie wolna droga,
Tu dla nich stoi ława,
I tylko ja w roli Prologu
Siadać na niej mam prawo.
Morze… – w orkiestrze, tam na przedzie,
Fala jego nie błyska,
Lecz jeśli słońce wkrótce wzejdzie,
Do dna zobaczę wszystko.
Mym obowiązkiem jest wam co dzień
Wskazywać ten obrazek.
A łowić ryby w mętnej wadzie
Zdrowy w rozum każe.
Błazen siada okrakiem na rampie i zarzuca wędkę do orkiestry. Podczas akcji przeważnie go nie widać spoza bocznej kurtyny – zjawia się tylko w poszczególnych scenach.Ranek
Noc zmaga się z porankiem. Na brzegu ledwo widoczni w zmroku dwaj nieznajomi. Pierwszy – w czerni – oparł się o biały mur pałacu. Drugi siedzi na brzegu.
Trzeciego nie widać: jest gdzieś blisko i słychać tylko jego głos – urywany i złowrogi.
PIERWSZY
Oto już dzień – pojaśniało.
DRUGI
Jest ciężko, gdy budzi się dzień.
GŁOS TRZECIEGO
Nie zdradzajcie rozpaczy. Nie zdradzajcie śmierci.
PIERWSZY
Nie mam czego zdradzać, kolego, już w nic nie wierzę. Ale obawiam się o innych.
DRUGI i GŁOS TRZECIEGO
(razem)
O nas się nie obawiaj.
PIERWSZY
O was się nie boję. Przeraża mnie miasto. Wszyscy jego mieszkańcy zwariowali. Opierają swoje szczęście na jakimś wariackim marzeniu. Oczekują czegoś tam od okrętów, które dziś mają przypłynąć.
DRUGI
(chwytając się za głowę)
Mój Boże, mój Boże! Okręty zza morza! Przecież to szaleństwo. Skoro oni w to wierzą, to znaczy, że już nie ma w co wierzyć! Straszne czasy!
PIERWSZY
To śmieszne tak mówić: straszne czasy. Każdy by zwariował, gdyby mógł sobie na to pozwolić. Znajdziemy w sobie siły, by przeżyć tan dzień do końca, ażeby potem – umrzeć.
DRUGI
Co to za szczęście – umrzeć.
GŁOS TRZECIEGO
On mówi o szczęściu. Chodźmy sami – palić i burzyć.
PIERWSZY
Niech gada. Nie szkodzi. Jego rozpacz także jest niezmierna. Milczą.
DRUGI
Ani domu, ani rodziny. Nie ma gdzie skłonić głowy. Strasznie.
PIERWSZY