- W empik go
Królowa czy niewolnica? Dlaczego sposób, w jaki dotąd budowałaś relacje nie działa? - ebook
Królowa czy niewolnica? Dlaczego sposób, w jaki dotąd budowałaś relacje nie działa? - ebook
Jesteś stworzona do relacji, jednak kiedy wszystkimi siłami i za wszelką cenę chcesz zatrzymać miłość, konfrotnujesz się z mężczyzną, który z taką samą siłą i determinacją broni swojej wolności. Na tym polu rodzi się cała paleta wyzwań i przeciwności. Czy to starcie jest nieuniknione? Czy jest sposób, aby pogodzić miłość z wolnością i budować szczęśliwą, satysfakcjonującą i cudownie rozwijającą obie strony relację? O tym właśnie jest ta publikacja.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65927-81-1 |
Rozmiar pliku: | 7,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tak zostaliśmy stworzeni, że do szczęścia potrzebujemy innych ludzi. Relacje są dla nas bardzo ważne. Kobiety dobrze tę potrzebę rozumieją, ale niestety to nie wystarczy do zbudowania zdrowych, uszczęśliwiających relacji. Uwikłane w sytuacje konfliktowe, próbujemy walczyć o swoją pozycję, odgrywając różne narzucone przez świat role. Czasami poddajemy się bez walki... Niestety, te strategie nie są skuteczne. Rodzą się w nas bolesne pytania: „Co poszło nie tak?”, „Dlaczego ludzie są tacy okropni?”, „A może to ja jestem do niczego? Może miłość to mit?”, „Dlaczego Pan Bóg nie pomógł mi trafić na moją drugą połówkę pomarańczy?”.
Istnieją pewne mity związane z tematem relacji, które, niestety, pogłębiają w nas błędne podejście do tego tematu, a co za tym idzie – zranienia i brak zadowolenia z tej sfery naszego życia. Nie wiadomo, z jakiego powodu tak wielu ludzi wierzy, że dobre relacje to kwestia spotkania właściwych osób – są oni przekonani, że reszta zrobi się sama, że wszystko „jakoś się ułoży”. To niestety błąd i to błąd podwójny.
Po pierwsze, nie ma właściwych ludzi. Wszyscy jesteśmy niewłaściwi. Jesteśmy beznadziejnie, chronicznie i uporczywie niewłaściwi! Mamy liczne wady, ograniczenia i słabości. Już na starcie generujemy problemy w relacjach. Nawet ta najbardziej podstawowa relacja, z samym sobą, kiepsko nam wychodzi. Z relacją z Bogiem jest podobnie, dlatego uciekamy od Boga, zamiast Go szukać... Inni ludzie mają te same problemy. Dlatego na spotkanie idealnej osoby nie ma co liczyć. Taki stan rzeczy widać gołym okiem. W rodzinach, małżeństwach, w pracy – częściej obserwujemy walkę niż sielankę. Nawet gdyby zdarzył się cud i udałoby się nam znaleźć chodzący ideał, wtedy najprawdopodobniej sami wyprodukujemy milion konfliktów o nic i efekt będzie taki sam: problemy z relacją.
Po drugie, dobra relacja nigdy nie robi się sama. Na początku może to tak wyglądać, ale to tylko pozory. Wcześniej czy później pojawią się problemy, konflikty, spory. Na jaw wyjdą różnice w sposobie myślenia i odczuwania. Nie zawsze uda się znaleźć szybkie i skuteczne rozwiązanie. Poczujemy się jak w pułapce, bez względu na to, na kogo trafiliśmy. Najłatwiej wtedy uznać, że spotkaliśmy niewłaściwą osobę, że do siebie nie pasujemy i najlepszym rozwiązaniem jest... rozwiązanie relacji. Tymczasem stan konfliktu nie jest wadą, rysą, chorobą relacji, tylko jej integralnym elementem, etapem naturalnego rozwoju! Prawdziwym problemem nie jest konflikt, tylko zaniechanie pracy nad budowaniem relacji.
Dobre relacje nie wymagają nadzwyczajnych ludzi, tylko nadzwyczajnej pracy. Nadzwyczajnej, bo stałej, systematycznej, mądrej i w dodatku głównie nad sobą...
Wbrew pozorom jest to bardzo przyjemne zajęcie i generalnie tędy właśnie wiedzie najkrótsza droga do szczęścia. Zachęcam do zabrania się do tej pracy jak najszybciej. Pierwszym krokiem jest uporządkowanie myślenia na swój temat i podróż w głąb własnego serca. To zadanie jest szczególnie pilne dla nas, kobiet.
***
Dlaczego skupiam się w tej książce głównie na kobiecym rozumieniu i przeżywaniu relacji? Mam wrażenie, że współczesny świat jest bardziej niż kiedykolwiek wrogi wszelkim przejawom kobiecości. Z tego powodu kobiety czują, że życie wymyka im się z rąk, a szczęście to luksus tylko dla nielicznych. Jednak to właśnie my, kobiety, mamy możliwość ocieplenia chłodnych serc i uleczenia tych poranionych, ponieważ to my, a nie mężczyźni, jesteśmy specjalistkami od relacji. Musimy tylko powrócić do kobiecości, która w nas jest ukryta niczym perła w muszli.
Nie jest prawdą, że różnice między mężczyznami i kobietami są tylko wytworem kultury. Wręcz przeciwnie, to kultura jest wytworem natury, bo to człowiek stworzył kulturę. Dziś obserwujemy upadek człowieka w obu tych obszarach. Aby przezwyciężyć to zagubienie, warto przyjrzeć się różnicom między nami, bo mają one głęboki sens i określone konsekwencje w myśleniu o relacjach. Dzięki nim możemy się twórczo uzupełniać. Jednak nie powinnyśmy godzić się na sytuację całkowitego zaburzenia proporcji.
Współczesny świat oczekuje od nas przejęcia nie tylko męskich prac, ról, funkcji – ale także męskiego sposobu myślenia, działania, odczuwania i wyrażania uczuć. Nawet podejście do seksu i miłości staje się coraz bardziej męskie. Wiele kobiet podąża tym torem, próbując udowodnić światu, że mogą być równie dobrymi, a może nawet lepszymi „mężczyznami” niż mężczyźni. Niestety, tak to nie zadziała. Kobieta zawsze będzie gorszym „mężczyzną” niż mężczyzna. Warto zapytać, po co kobiecie taka rywalizacja na siłę, szczególnie w sytuacji, gdy to właśnie kobiecości temu światu tak bardzo brakuje? Przecież nikt nam w tej dziedzinie nie dorówna, żaden, nawet najlepszy mężczyzna. Dlaczego więc ze sobą walczymy? To nie jest sposób na szczęście. Kobieta powinna zmieniać świat i wpływać na niego jako kobieta, będąc po prostu sobą. Myśląc, czując i działając, kobieta odkrywa przed mężczyznami świat, o którym niewiele wiedzą, a bardzo za nim tęsknią – świat relacji i uczuć.
***
Sztuki budowania dobrych, zdrowych relacji powinniśmy móc się uczyć od naszych rodziców i dziadków, dodatkowo w szkole i w Kościele, ale niestety mam wrażenie, że jest to najbardziej zaniedbana gałąź wiedzy o życiu. Ja miałam to szczęście, że mogłam korzystać z doświadczeń mojej Mamy, Babci, Siostry i licznych wspaniałych kobiet z mojej rodziny oraz znajomych, które obdarzyły mnie zaufaniem. Czasami były to trudne i bolesne doświadczenia, jednak dzielenie się nimi to cenna właściwość kobiecej natury. Jest także sporo dobrych książek i mnóstwo mądrych ludzi, którym wiele zawdzięczam.
Odpowiadając na zaobserwowane przez mnie potrzeby obecnych czasów, postanowiłam zebrać te latami gromadzone skarby i ułożyć z nich jasny, przejrzysty obraz kobiecych zmagań w świecie relacji.
Jest to przewodnik praktyczny, bo sprawdzony na własnej skórze. Jego źródła zaczerpnięte są z najważniejszej dla mnie Księgi – Biblii. Samo życie najskuteczniej weryfikuje wszystkie prawdy, a te biblijne mają długą i wiarygodną historię. Jako autorka książki Czas na kobiecość, czyli podróż do samej siebie, właśnie w opisie stworzenia świata odnalazłam inspirację do poszukiwania istoty kobiecości. Prowadząc warsztaty lub konferencje o relacjach, często sięgam do biblijnych wątków, ponieważ nie mają sobie równych w historii ludzkości. Są niewyczerpanym źródłem prawdy o człowieku. Prawdy, która nie jest akademickim rozważaniem, ale skałą, na której można budować swoje życie i doświadczyć w nim prawdziwego szczęścia.
***
Na koniec chciałabym wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. Być może zaskoczy Cię sposób, w jaki wypowiadam się na tematy, których jestem pewna. Często używam twardych określeń, typu „musisz”, „trzeba”, „nie można”. Wynika to z mojego sposobu rozumienia pracy nad sobą. Nie mam na myśli żadnego przymusu czy presji. Kiedy chcę osiągnąć konkretny cel, rozważam różne możliwe skutki moich decyzji i podejmowanych działań. Żelazna logika podpowiada mi, że istnieje ścisły związek między przyczyną a skutkiem. Wybór konkretnego rozwiązania dla mnie jest rodzajem logicznej konieczności. Kiedy używam słowa „muszę” – taką właśnie sytuację mam na myśli.
Oczywiście nic nie muszę. Jestem wolnym człowiekiem. Życie jednak jest twardą szkołą wyboru, warto więc wybierać mądrze. Choć dyscyplina źle się nam kojarzy (raczej z męskimi, siłowymi rozwiązaniami niż z kobiecą, delikatniejszą naturą), to my, kobiety, mamy swoje sposoby na skuteczność. Nie bazują one na sile, gwałtownych czy twardych jak stal zmaganiach.
My jesteśmy jak woda, która cierpliwie drąży skały i buduje najcudniejsze podziemne groty, pełne tajemniczych skalnych form i połyskujących kryształów. Nasza dyscyplina jest jak zwinne ruchy igieł trzymanych w palcach naszych babć, które potrafiły wyczarować kolorowe makaty, serwety, obrusy... Żaden ścieg, żaden kolor nie był kwestią przypadku, ale realizacją twórczego zamysłu.
My dzisiaj rzadko haftujemy, nie mamy czasu ani cierpliwości na wycinanki, świąteczne ozdoby – wszystko można łatwo i szybko kupić w sklepie (co w naszym zabieganym życiu ma duże znaczenie). Ale szczęścia i miłości nie da się kupić. Można je natomiast „wyhaftować” niczym kwiaty na serwecie. Systematyczną, cierpliwą, mądrą pracą zbudujemy dobre relacje, trwałe więzi i szczęśliwy dom. Wpłyniemy na losy naszych bliskich, naszej Ojczyzny i całego świata.
Odkryjmy na nowo i nauczmy się zapomnianej już sztuki okazywania sobie wzajemnej miłości, szacunku, dobroci, życzliwości i czułości. Wiem, że te słowa brzmią nieco archaicznie, ale ten nasz „nowoczesny” świat potrzebuje kobiecej ręki jak nigdy dotąd.
Beata KołodziejKsiążka Królowa czy niewolnica... jest poszerzonym i na nowo opracowanym zapisem konferencji dla kobiet, wygłoszonej w Nowym Sączu. Z tego powodu napisana jest językiem potocznym – prostym, ale wyrazistym. Spotkanie odbyło się w kobiecym gronie, dlatego też niniejsza książka jest adresowana przede wszystkim do pań. Może się okazać pożyteczna także dla mężczyzn, którzy chcieliby lepiej zrozumieć kobiety i ich podejście do relacji.
Zasadniczym założeniem jest przekonanie, że nie jest obojętne, czy ktoś się urodził kobietą, czy mężczyzną. Naprawdę różnimy się! Żadne ideologie, bardziej lub mniej nowoczesne, bardziej lub mniej „postępowe”, tego faktu nie zmienią. Różnice między nami rzutują na nasze życie, postępowanie, na całe nasze postrzeganie świata i relacji. Mogą stanowić źródło poważnych problemów albo stać się przestrzenią do rozwoju osobistego, rozwoju miłości, źródłem radości i rodzinnego szczęścia.
Każda kobieta i każdy mężczyzna pragnie szczęścia – w tym akurat jesteśmy bardzo podobni. Dlaczego więc nie przemyśleć swojego podejścia do życia, aby wprowadzić zmiany, które w spektakularny sposób mogą poprawić nasze relacje lub umocnić rodzinne więzi? Po prostu zróbmy to! Mam nadzieję, że w tej sprawie niniejsza książka może okazać się pomocą, inspiracją, a przynajmniej motywacją do zmiany myślenia i funkcjonowania. Szczególnie jeśli dotychczasowe sposoby budowania relacji wiązały się z problemami albo wręcz skończyły się fiaskiem...Kobiety są stworzone do relacji. My, kobiety, bardzo cenimy relacje i cenimy miłość. Jesteśmy skupione na relacjach w tym znaczeniu, że nie myślimy o sobie do końca JA, tylko: JA I CI, KTÓRZY SĄ MI BLISCY. Jeżeli kobieta żyje w małżeństwie, to myśli MY. Jeżeli ma dzieci – myśli MY. Ma przyjaciółkę, mamę, siostrę, kogoś bliskiego? Natychmiast w jej głowie pojawia się obraz MY.
Świadomość tej kobiecej cechy jest bardzo ważna z tego powodu, że mężczyzna jej nie posiada. On nie myśli tak, jak kobieta, i dobrze jest o tym wiedzieć. Mężczyzna w swoim codziennym funkcjonowaniu nie jest skupiony na relacjach. Nie dlatego, że jest potworem, tylko dlatego, że jest mężczyzną.
Kobiety z natury są nastawione na budowanie więzi. Gdy spotykamy kogoś, kogo zaczynamy lubić, kto nam się w jakimś sensie podoba jako osoba (to może być mężczyzna, koleżanka czy sąsiadka), od razu budujemy więź. Zaczynamy z tą osobą rozmawiać, opowiadamy o sobie, słuchamy, jesteśmy ciekawe drugiego człowieka. I próbujemy jednoczyć – od razu wypracowywać to nasze MY.
Mężczyzna – inaczej niż kobieta – został stworzony do działania. To jest zasadnicza różnica. Jest stworzony do działania, czyli jest aktywny, lubi zmieniać świat, interesuje się tym wszystkim, co znajduje się dookoła niego. W otaczającym go świecie próbuje odnaleźć się jako JA – jako indywidualna osoba. Mężczyzna bardzo ceni wolność. (To oczywiście nie znaczy, że nie ceni innych wartości, jak np. miłość). Jest skupiony na sobie, a świat postrzega jako coś zewnętrznego. Dla niego myślenie o relacjach w kategoriach MY nie jest naturalne. Kategoria MY odnosi się raczej do wspólnego działania mężczyzn (drużyna, firma, wojsko) niż do budowania więzi jako takiej. Zmiana myślenia pojawia się najczęściej w relacji z kobietą. I to wcale nie samoistnie, tylko jako skutek postawy kobiety, którą spotyka na swojej drodze. Ta zmiana może nie pojawić się nigdy i niejeden mężczyzna do końca życia, póki mu wieka od trumny nie zamkną, może być nastawiony tylko i wyłącznie na JA. Ale to wcale – jak już mówiłam – nie znaczy, że jest potworem. Chcę, żeby to bardzo wyraźnie wybrzmiało na początku. To znaczy tyle tylko, że tak został stworzony, tak jest skonstruowany. Jednak w tym Bożym zamyśle nie chodzi o to, że mężczyzna nie potrzebuje relacji, ale o to, że mężczyzna potrzebuje kobiety.
Ponieważ środowiskiem życia i funkcjonowania mężczyzny jest świat, czyli coś zewnętrznego względem niego samego, on – próbując się w tym świecie odnaleźć – musi walczyć. Musi rywalizować, musi porządkować, tworzyć struktury. To bardzo mocno rzutuje na jego męski sposób postrzegania świata.
Wróćmy do samego początku.
Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. I komu to przeszkadzało? Było pięknie, Aniołom się podobało. Wszystko, co stworzył Pan Bóg, było doskonałe. Problemy zaczęły się – mówiąc żartobliwie – dopiero wtedy, kiedy Bóg stworzył człowieka. Stworzył mężczyznę, Adama, postawił go w raju i zaczęło się...
Sięgnijmy do opisu stworzenia człowieka:
„
Gdy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo, nie było jeszcze żadnego krzewu polnego na ziemi, ani żadna trawa polna jeszcze nie wzeszła – bo Pan Bóg nie zsyłał deszczu na ziemię i nie było człowieka, który by uprawiał ziemię i rów kopał w ziemi, aby w ten sposób nawadniać całą powierzchnię gleby – wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą.
Ciąg dalszy w wersji pełnej