- promocja
- W empik go
Królowa - ebook
Królowa - ebook
Kompletna biografia Elżbiety II, napisana przez najbardziej znanego na świecie królewskiego biografa
Po śmierci królowej we wrześniu 2022 roku tłumy Brytyjczyków wyszły na ulice, by oddać cześć panującej przez siedem dekad matce narodu. Ten wylew uczuć był równie wzruszający co niezwykły.
Przez całe swoje życie, odkąd została następczynią tronu, Elżbieta dbała o zachowanie kulturowego, społecznego i politycznego znaczenia monarchii. Największe wyzwania, przed którymi stanęła, miały swoje źródło w jej własnej rodzinie: plotki o niewierności męża, rozpad małżeństwa siostry, tragiczna śmierć księżnej Diany, odejście księcia Harry’ego i księżnej Meghan z dworu.
Andrew Morton dogłębnie przygląda się życiu najdłużej panującej brytyjskiej monarchini i bada wpływ, jaki miała ona na Wielką Brytanię i resztę świata. Przedstawia losy Elżbiety: od jej wstąpienia na tron w wieku dwudziestu pięciu lat, przez lata odbudowy kraju po drugiej wojnie światowej, rządy, w czasie których współpracowała z piętnastoma premierami, zawirowania życiowe i tragedie rodzinne, pandemię koronawirusa, podczas której stała się symbolem nadziei i optymizmu, aż po uroczystości platynowego jubileuszu.
To historia kobiety o niesłabnącej samodyscyplinie, która pozostanie w pamięci Wielkiej Brytanii jako jedna z największych władczyni nowożytności.
Najwłaściwszy hołd dla długiego panowania monarchini.
„Kirkus Reviews”
To książka, która spodoba się historykom i najbardziej zagorzałym anglofilom.
„Naples Daily News”
„Andrew Morton to najsławniejszy i piszący najbardziej przystępnie biograf brytyjskiej rodziny królewskiej”.
„New York Times”
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67790-57-4 |
Rozmiar pliku: | 4,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
SHIRLEY TEMPLE 2.0
Mała dziewczyna ze zmarszczonymi brwiami i skupieniem na twarzy pochylała się nad książką. Uważnie przewracała strony, a potem – kiedy znalazła to, czego szukała – chwyciła pióro i z wściekłością kreśliła i zamazywała obraźliwe słowa.
„Doktor Simpson”. Skreślić. „Doktor Simpson”. Zamazać. To, że był on tylko bohaterem jednej z książeczek w jej dziecięcym pokoju, nie miało znaczenia dla rozgniewanej dziesięciolatki.
Gdy księżniczka Elżbieta realizowała swoje poważne niszczycielskie zadanie, jej młodsza siostra Małgorzata bawiła się uzdami, ogłowiem i siodłami drewnianych koni, które wypełniały pokój. Skupiała się na świecie własnej wyobraźni, niezainteresowana milczącym gniewem siostry na niejaką panią Simpson, która – nieproszona – zmieniła teraz ich życie. Małgorzaty nie interesowały też rosnące tłumy, które przepychały się i gniotły w zimowym mroku, by obserwować ruch przy Piccadilly 145, londyńskim domu rodziców tych dwóch dziewczynek, księcia i księżnej Yorku.
W końcu spędzały wiele czasu na wyglądaniu ze swojej sypialni na najwyższym piętrze, żeby popatrzeć na gapiących się ludzi. Obie strony zastanawiały się, co robią ci drudzy. Ta gra miała trwać do końca ich życia.
Tym razem jednak tłumy były większe, a atmosfera w domu z kamienną fasadą – napięta i pełna pośpiechu. Dzwonek do frontowych drzwi, opatrzonych tabliczką GOŚCIE I DOMOWNICY, odzywał się częściej, a gdy ciżba ciekawskich i przejętych rosła, wezwano policję.
Nazwisko Simpson najpierw wymawiano szeptem, a potem padało raz po raz w pełnych dezaprobaty rozmowach, które urywały się gwałtownie, gdy dziewczynki pojawiały się w zasięgu wzroku. Chociaż rodzice próbowali chronić Lilibet – to rodzinne przezwisko księżniczki Elżbiety – i jej siostrę, ona sama z dużą wrażliwością reagowała na nastroje i zmiany rutyny. Bezbłędnie wychwytywała sens rozmów, szczególnie dlatego, że od dziesiątych urodzin miała przywilej jadania śniadań z rodzicami i niekiedy z babką, królową Marią. Mogła gromadzić okruchy informacji niedostępne młodszej siostrze. Chociaż Elżbieta i tak była za mała, żeby zrozumieć, co się naprawdę szykuje.
Wiedziała tylko, że w centrum zagadki tkwi ta kobieta: Simpson. Dowody znajdowały się dokoła. Ojciec wyglądał na wyraźnie chorego; babka, królowa Maria, zwykle sztywna jak kij i rozkazująca, wydawała się starsza i jakaś chudsza; matkę opuścił typowy dla niej beztroski sposób bycia. Nie pomogło i to, że na początku grudnia 1936 roku księżna zapadła na poważną grypę i musiała leżeć w łóżku.
Kiedy Elżbieta pytała trzy kobiety obecne w jej życiu – guwernantkę Marion Crawford, pokojówkę Bobo MacDonald i nianię Clarę Knight, znaną jako Alah – o to, co się dzieje, padały wymijające i lekceważące odpowiedzi. Crawfie często zabierała dziewczynki na lekcje pływania do Bath Clubu, żeby zapewnić im niezbędną odmianę. Ten rozsądny triumwirat służył małym księżniczkom jako okno na świat, dystyngowane uwagi i pruderyjne uprzedzenia tego tria kształtowały własne poglądy Lilibet i Małgorzaty. W przypadku księżniczek postać Wallis Simpson była tabu w siedzibie Yorków. Tak więc Elżbieta wertowała swoje książki, by wymazać i wykreślić – w daremnej próbie usunięcia go ze swego świata – nazwisko kobiety, która miała zmienić życie dziewczynki oraz życie jej rodziców. Na zawsze.
Elżbieta przelotnie spotkała Wallis Simpson wiosną 1936 roku, po swoich dziesiątych urodzinach. Nie żeby ta osoba zrobiła na księżniczce jakiekolwiek wrażenie. Simson przyszła z Dawidem, stryjem Elżbiety, czyli nowym królem Edwardem VIII, na spotkanie z jej rodzicami w Royal Lodge, ich weekendowym domu wśród wypielęgnowanej zieleni Wielkiego Parku Windsorskiego. Stryj przybył, żeby pochwalić się dwiema nowymi amerykańskimi fascynacjami – całkiem nowym sportowym buickiem oraz dwukrotnie zamężną damą z Baltimore, Wallis Simpson. Kiedy oboje wyszli, Elżbieta spytała Crawfie, kim jest ta kobieta. Czy to z jej powodu stryj Dawid tak rzadko u nich ostatnio bywał? Ze wszystkich braci i sióstr ojca to on dotąd najczęściej gościł na Piccadilly 145, a po herbacie grał z dziewczynkami w karty: w wojnę i inne gry. Zawsze się z nim dobrze bawiły, Elżbieta wspominała, jak zabrał księżną i dziewczynki do ogrodu w Balmoral i uczył je nazistowskiego salutu – ku ogólnej wesołości.
Chociaż odpowiedź Crawfie na pytania Elżbiety o szykowną Amerykankę była zdawkowa, szkocka guwernantka raczej polubiła Wallis Simpson, którą później opisała jako „inteligentną, atrakcyjną kobietę z typowym u Amerykanek przyjaznym nastawieniem”. Chlebodawcy Crawfie mieli inne zdanie. Po przyjemnej godzinie rozmów o ogrodnictwie i po wypiciu herbaty z nowym królem i jego wybranką Wallis odniosła niejasne wrażenie, że „podczas gdy książę Yorku uwierzył w zalety nowoczesnego czterodrzwiowego samochodu, książęca małżonka nie potrafiła się przekonać do drugiego amerykańskiego odkrycia króla”.
Wówczas to obecność córeczek Yorków – a nie amerykańska reprezentacja – dostarczyła głównego tematu do rozmowy. „Obie były tak jasnowłose, tak wspaniale wychowane, tak starannie wyszorowane, jakby wyszły prosto ze stron książeczki dla dzieci”, wspominała Wallis w pamiętniku The Heart Has Its Reasons . Elżbieta i Małgorzata były, jak to często dzieci, wykorzystywane jako ludzki odpowiednik albumów rozkładanych na stoliku do kawy, obecność księżniczek dyktowała neutralne tematy rozmowy, co pozwalało unikać skomplikowanych spraw dorosłych. Zanim dziewczynki pierwszy raz ujrzały Wallis Simpson, zdążyły już przywyknąć do bycia wykorzystywanymi w charakterze nienagannie wychowanych dzieci, przedstawianych dorosłym gościom dla przełamania konwersacyjnych lodów.
Tak samo było podczas podróży do Szkocji tamtego brzemiennego w skutki lata. Zatrzymali się w skromnym domu z epoki Stuartów zwanym Birkhall Lodge, koło Balmoral, posiadłości zakupionej przez królową Wiktorię i nawet dziś mocno staroświeckiej. Najważniejszym gościem Yorków był Cosmo Lang, arcybiskup Canterbury, który przyjął ich zaproszenie, gdy król, tradycyjnie goszczący najwyższego anglikańskiego prałata w Balmoral, wystawił go do wiatru. Zamiast niego Edward i Wallis przyjmowali wesołą gromadę arystokratów, Amerykanów i królewskich krewnych, włącznie z kuzynem Louisem Mountbattenem i młodszym bratem, księciem Jerzym z żoną, księżną Mariną.
Drugiego dnia wizyty arcybiskupa, po herbacie, Elżbieta, Małgorzata i ich kuzynka Margaret Rhodes „wdzięcznie” śpiewały piosenki.
Arcybiskup zanotował: „Dziwnie było myśleć o przeznaczeniu, które mogło czekać małą Elżbietę, wówczas drugą w kolejce do tronu. Ona i jej pełna życia młodsza siostra z pewnością są najbardziej czarującymi z dzieci”.
Król był mniej zachwycony. Kiedy usłyszał, że ekumeniczna głowa Kościoła anglikańskiego zatrzymała się u Yorków, podejrzewał brata o próbę założenia konkurencyjnego dworu. Nasilający się konflikt braci skupił się na królewskim pragnieniu poślubienia Wallis zaraz po jej rozwodzie z mężem, przedsiębiorcą Ernestem Simpsonem. W tamtych czasach rozwód nie był po prostu źle widziany – oznaczał kościelną anatemę. Jako świecka głowa Kościoła anglikańskiego król nie miał żadnego interesu w poślubieniu rozwódki, nie wspominając o dwukrotnie rozwiedzionej Amerykance bez żadnej pozycji czy statusu. Ze swojej strony władca zagroził, że zrzeknie się tronu, jeśli nie dostanie pozwolenia na ożenek z kobietą, która skradła jego serce.
Chociaż brytyjskie media ukrywały kwitnący romans – zdjęcia króla i Wallis podczas letniego rejsu na pokładzie parowego jachtu „Nahlin” pojawiły się wszędzie poza Anglią – ostatecznie w grudniu ujawniono zagrożenie potencjalnym kryzysem konstytucyjnym. Uruchomiło to serię katastrofalnych wydarzeń, których splot spowodował, że księżniczka Elżbieta znalazła się w centrum dramatu.
Do tego czasu Wallis zapewniła już sobie nieprawomocny wyrok rozwodowy, ale musiała poczekać kolejnych sześć miesięcy na jego uprawomocnienie, co pozwoliłoby jej poślubić Edwarda VIII i zostać królewską małżonką. Mimo złowieszczego ostrzeżenia ze strony głównego osobistego sekretarza Aleca Hardinge’a – wspieranego przez premiera Stanleya Baldwina – że władca wyrządzi monarchii nieodwracalne szkody i prawdopodobnie doprowadzi do wyborów powszechnych, jeśli będzie podążał tą drogą, król podjął decyzję. Na nerwowym spotkaniu, które odbyło się 16 listopada, oznajmił premierowi, że zamierza poślubić panią Simpson, gdy tylko nie będzie już przeszkód prawnych. Jeśli rząd się sprzeciwi, to król abdykuje. Później powiadomił o swoim wyborze matkę i rodzeństwo, którymi to dogłębnie wstrząsnęło – królowa Maria udała się nawet po poradę do terapeuty, żeby zweryfikować swój wniosek, iż zmyślna czarodziejka rzuciła urok na najstarszego syna monarchini. Premier zachował większy optymizm, gdy poinformował gabinet, że wyniesienie Yorków na tron mogłoby się okazać najlepszym rozwiązaniem, gdyż książę Yorku mocno przypomina powszechnie kochanego króla Jerzego V.
Nie żeby książę Albert, zwany Bertiem, się z tym zgadzał. A jednak powoli, acz nieuchronnie był wciągany w konstytucyjną sieć, która nie zostawiała mu szansy ucieczki. Przypominało to koszmar. Chociaż rozmawiano o tym, że książę Kentu, najmłodszy z braci, mógłby przejąć tron, gdyż już miał syna, kapryśny palec losu wskazał na drugiego w kolejności – nieszczęsnego Bertiego. Ten zawsze przypuszczał, że starszy brat pewnego dnia się ożeni i spłodzi dziedzica, który zostanie monarchą.
Gdy książę – nieśmiały, niepewny siebie i jąkający się od dziecka – niechętnie oglądał karty, które miał w ręce, jego myśli momentalnie pobiegły ku starszej córce, której pozycja miała się zmienić: z drugiej w kolejce do tronu na domniemaną następczynię, przyszłą królową skazaną na dożywotnie obowiązki i publiczną samotność.
Chociaż żywił poważne wątpliwości względem siebie i własnych kompetencji do objęcia tak ważnej pozycji w państwie, po cichu podziwiał swoją starszą córkę. Miała ona charakter, bezsporne zalety, które – jak powiedział poecie Osbertowi Sitwellowi – przypominały Bertiemu królową Wiktorię. To niezwykła pochwała, nawet jak na kochającego rodzica, który był – jak zauważył Dermot Morrah, królewski historyk i przyjaciel nowego króla – „niechętny skazywaniu swoich córek na dożywotnią nieustającą służbę, bez nadziei na emeryturę, nawet w późnej starości, co nieodłącznie wiąże się z tą najwyższą pozycją ze wszystkich”.
Jego córka podchodziła do sprawy bardziej rzeczowo i pragmatycznie. Kiedy stało się oczywiste, że książę Yorku wstąpi na tron, a jej ukochany stryj Edward VIII uda się za granicę, księżniczka Małgorzata spytała: „Czy to znaczy, że zostaniesz królową?”. Jej starsza siostra odparła: „Tak, tak przypuszczam”. Potem wspomniała o tym tylko raz, kiedy ojciec przypadkiem napomknął, że będzie się musiała nauczyć jeździć konno w damskim siodle, na wypadek gdyby – oby w dalekiej przyszłości – musiała się pokazać na koniu podczas dorocznej Trooping the Colour, swojej ceremonii urodzinowej, na londyńskim placu defilad Horse Guards Parade.
Chociaż niechętnie pogodziła się z tym, że zostanie królową, to – zdaniem jej kuzynki Margaret Rhodes – sądziła, że ten moment jest jeszcze „bardzo odległy”. Dla zabezpieczenia dodała do wieczornego pacierza żarliwe życzenie, że doczeka się braciszka, który z racji płci przeskoczy Lilibet w kolejce do tronu i zostanie jego dziedzicem.
Mimo iż księżniczka Elżbieta zasadniczo z flegmatyczną obojętnością młodości zaakceptowała nowy status, jej ojciec zareagował odmiennie. „Załamał się i rozpłakał jak dziecko”, kiedy jemu, królowej Marii i królewskiemu prawnikowi Walterowi Moncktonowi przedstawiono szkic aktu abdykacji. W piątek 11 grudnia 1936 roku – w roku trzech królów – ogłoszono zrzeczenie się tronu przez monarchę, a były już władca pojechał do Windsoru, żeby wygłosić historyczne orędzie radiowe zawierające pamiętne słowa: „Uznałem za niemożliwe dźwiganie ciężkiego brzemienia odpowiedzialności i wypełnianie moich królewskich obowiązków tak, jak bym pragnął, bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocham”. Po wychwaleniu wielu przywódczych zalet niezłomnego młodszego brata podkreślił, że „otrzymał on najwspanialsze błogosławieństwo, którym cieszy się tak wielu z was, a które nie przypadło mnie w udziale – szczęśliwy dom z żoną i dziećmi”.
Rzeczona rodzina była mniej szczęśliwa. Niegdysiejszy książę Yorku, a obecnie nowy król, opisywał ten dziejowy wypadek jako „ów straszliwy dzień”; jego żona, nowa królowa, leżała w łóżku, zmożona okropnym atakiem grypy. Mimo to następnego dnia dotąd ignorowane, a teraz kluczowe postacie rozgrywającego się dramatu powitały swoją nową życiową pozycję z ekscytacją pomieszaną z niechętną akceptacją. Widok koperty zaadresowanej do królowej wzburzył nawet niezmącony zwykle spokój księżniczki Elżbiety. „To teraz mamusia, prawda?”, skomentowała, podczas gdy jej młodsza siostra ubolewała nad tym, że muszą się przeprowadzić do pałacu Buckingham. „To już na zawsze?”, pytała. „Bo ledwo nauczyłam się pisać «York»”.
W dniu proklamacji – 12 grudnia 1936 roku – obie dziewczynki uściskały ojca, zanim nowy król, w mundurze admirała, wyruszył na ceremonię. Gdy wyszedł, Crawfie wyjaśniła, że po powrocie będzie królem Jerzym VI i od tej pory dziewczynki będą musiały dygać przed rodzicami – nowym królem i nową królową. Zawsze dygały przed swoimi dziadkami, królem Jerzym V i królową Marią, więc nie była to jakaś wielka zmiana.
O pierwszej, kiedy ojciec wrócił, obie dziewczynki złożyły mu piękne ukłony, a zachowanie córek uświadomiło mu jego nową pozycję.
Crawfie wspominała: „Stał przez chwilę, poruszony i zaskoczony. Potem schylił się i ciepło obie ucałował. Po tym zjedliśmy obiad i było bardzo wesoło”.
Tak jak ojciec, Elżbieta zmieniła się wtedy w żywy symbol monarchii – imię księżniczki wspominano w modlitwach, jej zajęcia i psy stały się codzienną pożywką dla brukowych gazet, a życie przeszło na własność narodu. Stała się, tak jak Shirley Temple, hollywoodzka dziecięca gwiazda, najsłynniejszą twarzą świata, obiektem podziwu i adoracji.
Życie bajkowej księżniczki w rzeczywistości jednak mniej przypominało opowieść rodem z Disneya, a bardziej tę autorstwa braci Grimm. Nowe życie sióstr w pałacu Buckingham – rozległym budynku wypełnionym echem, ze złowieszczymi cieniami, buszującymi myszami, ponurymi komnatami i portretami, których oczy śledziły dzieci przemykające na paluszkach – było mieszaniną ekscytacji, nudy i samotności. W tym miejscu urzeczywistniały się dziecięce koszmary, tu podczas codziennych obchodów królewski szczurołap i jego przybory symbolizowały makabryczną rzeczywistość ukrytą za pozorami królewskiej świetności. Chociaż Elżbieta została wrzucona w ciasny krąg złożony z siostry, guwernantki, pokojówki i niani, z udręczonymi rodzicami gdzieś na drugim planie, stała się obiektem fascynacji milionów.
* * *
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------