- W empik go
Królowe Kungachelli - ebook
Królowe Kungachelli - ebook
Zbiór opowiadań znakomitej szwedzkiej pisarki wybitnej reprezentantki neoromantyzmu szwedzkiego oraz realizmu przepojonego elementami fantastyki. Autorka prowadzi nas do świata, który już przeminął, opowiadając o nim w pełnych nostalgii niedużych utworach. Niech zachęcą do lektury jej własne słowa: „Jeśli ktokolwiek, nasłuchawszy się opowiadań o starożytnej Kungachelli, uda się do miejscowości nad rzeką Nordre, gdzie niegdyś istniało to miasto, będzie naturalnie zdumiony. Postawi wtedy sobie pytanie, czy możliwe jest, by kościoły i zamki zniknęły jak śnieg, albo czy może rozwarła się i pochłonęła je ziemia. Za dawnych czasów znajdowało się tutaj potężne miasto, a obecnie nie widać ani ulicy, ani przystani. Niema też ruin lub pogorzeliska. Zobaczy jedynie tylko dwór, otoczony zielonością i czerwonymi spichrzami. A wokoło – łąki i pola, które z roku na rok żłobi pług, nie napotykając nigdy ani murów, ani kamiennych ogrodzeń...” Zbiór zawiera opowiadania: „Tam, gdzie istniała wielka Kungachella, Królowa lasu, Sygryd Wszechwładna, Astryd, Margareta – Zwiastunka Pokoju, Królowa z Wyspy Ragnchildu.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-469-5 |
Rozmiar pliku: | 333 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli ktokolwiek, nasłuchawszy się opowiadań o starożytnej Kungachelli, uda się do miejscowości nad rzeką Nordre, gdzie niegdyś istniało to miasto, będzie naturalnie zdumiony. Postawi wtedy sobie pytanie, czy możliwem jest, by kościoły i zamki zniknęły jak śnieg, albo czy może rozwarła się i pochłonęła je ziemia. Za dawnych czasów znajdowało się tutaj potężne miasto, a obecnie nie widać ani ulicy, ani przystani. Niema też ruin lub pogorzeliska. Zobaczy jedynie tylko dwór, otoczony zielonością i czerwonymi śpichrzami. A wokoło — łąki i pola, które z roku na rok żłobi pług, nie napotykając nigdy ani murów, ani kamiennych ogrodzeń.
Rozumie się, że przedewszystkiem pójdzie wzdłuż brzegu rzeki. Nie będzie, naturalnie, wypatrywał tam wielkich okrętów, udających się do portów morza wschodniego, lub dalekiej Hiszpanji, ale prawdopodobnie ma nadzieję znalezienia śladów dawnych warsztatów okrętowych, olbrzymich doków i portów. Myśli, że zobaczy resztki zwalisk wielkich pieców do warzenia soli, chce spojrzeć na wydeptany bruk tych ulic, które wiodły do portu. Pyta, gdzie się znajduje niemiecka i gdzie szwedzka przystań, chce widzieć przystań płaczek, gdzie kobiety Kungachelli żegnały swych mężów i synów, udających się w dalekie podróże. Ale na wybrzeżu ujrzy tylko szumiące trzciny. Zobaczy również wyboistą drogę, wiodącą do brodu, a przy brzegu kilka przywiązanych łodzi i mały prom, który przewozi wóz chłopski do Chisingenu. Lecz po rzece nie płyną wielkie okręty, nie widać również szczątków rozbitych statków, gnijących na dnie rzeki.
Możliwe, że nie znalazłszy nic ciekawego w porcie, uda się na poszukiwanie słynnej Góry Klasztornej, chcąc zobaczyć przynajmniej ślady otaczających ją niegdyś fortów i wałów, chciałby zobaczyć wysoki zamek i długie zabudowania klasztorne. Ma nadzieję znalezienia chociażby ruin wspaniałego kościoła św. Krzyża, gdzie przechowywano cudowny krzyż, wywieziony z Jerozolimy. Myśli o licznych zabytkach, znajdujących się na świętych górach, które się piętrzą nad innemi, starożytnemi miastami i serce mu bije w radosnem oczekiwaniu. Lecz kiedy dochodzi do siwego szczytu, który odgradza pola, nie znajduje nic prócz szumiących drzew. Niema ani murów, ani baszt, ani sklepień z gotyckiemi oknami. Pod drzewami widzi ogrodowe kanapki i fotele, lecz ani śladu klasztornego podwórza z kolumnadą, lub pięknych grobowców.
Nie znalazłszy i tutaj nic zgoła, uda się może — na poszukiwanie starożytnego, królewskiego pałacu. Przypomni sobie ogromne sale, dzięki którym Kungachella otrzymała swą nazwę, która oznacza „komnaty królewskie“. Może istnieją jeszcze grube, belkowane ściany i głębokie piwnice pod wielką salą, w której królowie norwescy urządzali uczty. Myśli o zielonych łąkach, na których królowie ujeżdżali konie srebrem kute, a królowe doiły krowy o złoconych rogach, Myśli o wyżce, gdzie mieszkały dziewoje, o pralni z ogromnymi kotłami, o wielkiej kuchni, w której do rondla kładziono odrazu połowę wołowej tuszy, a na rożnie pieczono całego wieprza. Myśli o izbach czeladnych, śpiżarniach i zakamarkach, stłoczonych dokoła dziedzińca. Wszystkie budowle ozdobione są głowami smoków, które z biegiem czasu mchem naturalnie porosły.
Lecz kiedy zapyta o stary pałac królewski — zaprowadzą go do dworu z oszkloną werandą i ogrodem zimowym. Wysokie ławki znikły w ten sam sposób, jak i w srebro oprawne rogi do wina i skórzane tarcze. Nie będą mogli mu nawet pokazać pochyłego, pokrytego strzyżoną trawą dziedzińca z wązkiemi ścieżkami, wydeptanemi w czarnej, urodzajnej glebie. Zobaczy grządki poziomek, klomby róż, wesołe dzieci i młode dziewczęta, bawiące się w cieniu grusz i jabłoni. Lecz nie ujrzy ani turniejów, ani rycerzy, grających w serso.KRÓLOWA LASU
Marek Antonjusz Poppjusz był szanowanym kupcem rzymskim. Prowadził handel z dalekimi krajami i z Ostji wysyłał ładowne okręty do Hiszpanji, na wyspy Brytyjskie, a nawet na północne wybrzeże Germanji, Szczęście mu sprzyjało: zebrał niezliczone bogactwa i cieszył się, że je pozostawi swemu jedynemu synowi. Syn jednak nie odziedziczył zalet swego ojca. Ach, cały świat wie o tem, co znaczy być jedynym synem bogatego człowieka! Czy trzeba tutaj coś dodać? Jest to przecież stara historja.SYGRYD WSZECHWŁADNA
Była cudowna wiosna. Tej wiosny królowa szwedzka, Sygryd Wszechwładna, naznaczyła spotkanie w Kungachelli królowi norweskiemu, Olafowi Trugwasonowi, by porozumieć się co do wesela.
Dziwnem jest, że król Olaf chciał się żenić z królową Sygryd. Pomimo swego bogactwa, piękności i szlachetności była ona zakamieniałą poganką, a król Olaf wyznawał religję chrześcijańską i zajmował się jedynie stawianiem kościołów i chrzczeniem ludu. Lecz może przypuszczał, że sam Bóg skieruje jej duszę na drogę prawdy.ASTRYD
Pośród niskich zabudowań starożytnego pałacu królewskiego w Upsali wznosiła się wieżyczka, w której mieszkały dziewczęta. Zbudowaną była na słupach, jak gołębnik. Wchodziło się doń po schodach, wąskich jak ścieżynka leśna. Drzwi były niziutkie niby okienko. Wewnątrz na ścianach wisiały makaty, które prawdopodobnie mówiły o miłości i tęsknocie. Pod wąskiemi strzelnicami znajdowały się okrągłe, małe otwory, wywiercone w drewnianej ścianie: często stawały tam dziewczęta i, opierając się łokciami, patrzyły wdół na podwórze.MARGARETA — ZWIASTUNKA POKOJU
Stało się to, gdy Margareta — Zwiastunka Pokoju, wybrawszy się konno do Norwegji, by poślubić króla Magnusa Bosego, przybyła do wsi Sturgord, leżącej na brzegu rzeki nieco powyżej Kungachelli.
Pierwsze ujrzały ją dwie staruszki — Karina Wűllűm i Walborg Toot, zbierające mech w olbrzymim lesie. Rzuciły swe tłomoki i pobiegły do wsi, by opowiedzieć, że po leśnej śnieżynce galopuje coś jasnego i pięknego, a pomiędzy drzewami widać strojnych ludzi. Lecz nikt im nie uwierzył.
— Biada oczom waszym przygasłym — mówili im ludzie. — To nie może być księżniczka. Pewnie mgła błotna tańczy między rdzawymi pniami sosen! Niedługo po przybyciu staruszek, przybiegł, podskakując, Rasmus, syn węglarza. Oczy mu błyszczały i tak był zdyszany, że nie mógł wykrztusić ani jednego słowa. Lecz kiedy mógł już nareszcie mówić, krzyknął na całe gardło:KRÓLOWA Z WYSPY RAGNCHILDU
Król jechał konno ze wschodu wzdłuż rzeki Nordre, udając się do Kungachelli. Rok zbliżał się ku końcowi. Powietrze było ciężkie, a niebo szare, jak często bywa w tym czasie.
Ścieżka, którą jechał król, wiła się poprzez górzyste wybrzeże. Tu i tam z pośród zarośli wyłaniały się drzewa, a przy drodze było ich tak wiele, jak gdyby tłoczyły się przez ciekawość, by spojrzeć na jeźdźca. Wyskakiwały nawet na drogę i królowi trudno było kierować koniem pomiędzy niemi.