Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Królowe Mogadiszu - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
16 maja 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Królowe Mogadiszu - ebook

Wyniszczona trwającą od dwudziestu pięciu lat wojną domową, sterroryzowana samobójczymi atakami terrorystycznymi, doświadczona klęską głodu Somalia od lat plasuje się w czołówce państw, w których panują najtrudniejsze warunki życia. Zagraniczni dziennikarze nie ruszają się nigdzie bez uzbrojonych po zęby ochroniarzy, ale miejscowi muszą radzić sobie sami. Niektórzy – tak jak Baszir, właściciel hoteli, w których zatrzymują się wszyscy zagraniczni goście w Mogadiszu – wierzą, że w Rogu Afryki jeszcze będzie lepiej. Wielu straciło nadzieję; poddali się, żyją z dnia na dzień, troszcząc się tylko o to, by zdobyć kolejną porcję khatu, narkotyku, który żuje dziewięćdziesiąt procent somalijskich mężczyzn.

Kobiety nie mogą sobie pozwolić na rezygnację – mają dzieci. W kraju legendarnej królowej Arawello, która przed wiekami odsunęła mężczyzn od władzy, kobiety wciąż walczą o przetrwanie dla swoich rodzin. Wyplatają koszyki i maty z resztek starych worków wygrzebanych na wysypisku śmieci. Pracują w policji, zakładają organizacje wspierające uchodźców. Sprzedają khat na rogach ulic. W kolorowych czadorach, czasem przymierające głodem, ale wciąż piękne jak modelki. Królowe Mogadiszu.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8049-695-8
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W serii ukazały się ostatnio:

Piotr Lipiński Cyrankiewicz. Wieczny premier

Mariusz Szczygieł Gottland (wyd. 3 zmienione)

Maciej Czarnecki Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym

Zbigniew Parafianowicz, Michał Potocki Kryształowy fortepian. Zdrady i zwycięstwa Petra Poroszenki

Paweł Smoleński Wieje szarkijja. Beduini z pustyni Negew

Albert Jawłowski Milczący lama. Buriacja na pograniczu światów

Lidia Pańków Bloki w słońcu. Mała historia Ursynowa Północnego (wyd. 2)

Mariusz Szczygieł Niedziela, która zdarzyła się w środę (wyd. 3)

Aneta Prymaka-Oniszk Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy (wyd. 2)

Wojciech Górecki Toast za przodków (wyd. 2)

Jonathan Schell Prawdziwa wojna. Wietnam w ogniu

Wojciech Górecki Planeta Kaukaz (wyd. 3)

Janine di Giovanni Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli. Depesze z Syrii

Wolfgang Bauer Porwane. Boko Haram i terror w sercu Afryki

Wojciech Górecki Abchazja (wyd. 2)

Bartek Sabela Afronauci. Z Zambii na Księżyc

Anna Pamuła Polacos. Chajka płynie do Kostaryki

Paweł Smoleński Pochówek dla rezuna (wyd. 3)

Cezary Łazarewicz Tu mówi Polska. Reportaże z Pomorza

Ilona Wiśniewska Białe. Zimna wyspa Spitsbergen (wyd. 2)

Filip Springer Miedzianka. Historia znikania (wyd. 4)

William Dalrymple Dziewięć żywotów. Na tropie świętości we współczesnych Indiach (wyd. 2)

Barbara Demick Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej (wyd. 2)

Jacek Hugo-Bader Dzienniki kołymskie (wyd. 2)

Ben Rawlence Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców

Dariusz Rosiak Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha

Jean Hatzfeld Więzy krwi

Aleksandra Boćkowska Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL

Barbara Seidler Pamiętajcie, że byłem przeciw. Reportaże sądowe

Ewa Winnicka Był sobie chłopczyk

Cezary Łazarewicz Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka (wyd. 3)

Paweł Smoleński Syrop z piołunu. Wygnani w akcji „Wisła”

Marcin Kącki Poznań. Miasto grzechu

Piotr Lipiński Bierut. Kiedy partia była bogiem

Tomasz Grzywaczewski Granice marzeń. O państwach nieuznawanych

Cezary Łazarewicz Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej

Zbigniew Rokita Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium

Swietłana Aleksijewicz Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości (wyd. 4)

David I. Kertzer Porwanie Edgarda Mortary. Skandal, który pogrążył Państwo Kościelne

Karolina Bednarz Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet

W serii ukażą się m.in.:

Rob Schmitz Ulica wiecznej szczęśliwości. O czym marzy Szanghaj

Marek Szymaniak Urobieni. Reportaże o pracyPrzed tysiącleciami, gdy każdego dnia świat mógł słuchać proroków, a od czasu do czasu wpadał między ludzi sam Bóg lub jego nadzwyczaj specjalny wysłannik, mieszkała w Rogu Afryki, gdzie dzisiaj jest Somalia, królowa Araueelo.

Była najmłodszą córką władcy tego kraju, tak bystrą i niezależną w sądach, że ojciec uczynił ją swoją doradczynią. Miała czarne, przykryte zwiewną chustą włosy i czarne oczy o głębokim spojrzeniu. Była niezwykle zgrabna i piękna, ale też mądrzejsza od innych kobiet, nawet tych starszych, doświadczonych przez życie. Oraz od mężczyzn, czego wówczas nie uważano za nic niezwykłego. Gdy zmarł jej ojciec, została królową.

Już kiedy Araueelo jedynie doradzała ojcu, dostrzegła, że mężczyźni wolą wojnę od pokoju, prężą muskuły, zamiast gimnastykować rozum, i zapominają o sercu (w gruncie rzeczy cała historia jest o tym, czego piękna Araueelo dowiedziała się o mężczyznach i co z tym zrobiła). Uznała więc, że tak dalej być nie może. Kiedy została królową, wyznaczyła pięknych mężczyzn na służących i kochanków, a mądrych i przenikliwych wzięła na doradców, pamiętając wszakże, jak bardzo są ułomni.

Niekiedy bywała bezwzględna: jeśli jakiś mężczyzna doradzał jej wojnę albo zalecał zabijać, kazała go kastrować, żeby nie był już tak wojowniczy. Somalijskimi klanami podległymi ­Araueelo zaczęły rządzić kobiety i wnet krwawe awantury zastąpiła współpraca.

W Rogu Afryki zapanowało władztwo kobiet. Co nie znaczy, że mężczyznom działo się tam źle, zwłaszcza tym rozsądnym. Musieli tylko wybrać: wolą się bić, knuć i spiskować czy zachować przyrodzenie. W tych sprawach Araueelo nie znała litości.

Miała dość sił, wpływów i władzy, by – jak opowiadają niektórzy Somalijczycy – słała jej dary biblijna królowa Saby, kobieta równie mądra, silna i wpływowa, władczyni rozkochująca w sobie wieszczów, proroków i królów. Dla współczesnych, którzy znają mit o wspaniałej czarnoskórej królowej Rogu Afryki, gdzie dzisiaj są zgliszcza Mogadiszu, nie ma znaczenia, że legendarny czas, kiedy królowa Saby jechała do Jerozolimy, a żydowski król i prorok Salomon, budowniczy świątyni jerozolimskiej i wielki wódz, czynił jej awanse, wedle starodawnych pism oraz ustaleń współczesnych historyków mija się z epoką Araueelo (jeśli naprawdę żyła i władała Rogiem Afryki) o co najmniej pół ­tysiąclecia.

Araueelo nie doczekała się potomków. Możliwe, że żaden mężczyzna nie był jej godny. Nie zostawiła po sobie innych silnych i mądrych kobiet, więc nie wiadomo, co działo się później w Rogu Afryki, bo wraz z królową odeszła epoka, o której marzą zwykli ludzie i którą uznają za wiekopomną. Kiedy na ziemiach dzisiejszej Somalii nastał islam, mit Araueelo był jeszcze ciągle żywy, lecz wkrótce zaczęto inaczej opowiadać jej historię. Miała więc być posłuszną córką i dobrą, potulną żoną. Była, zgodnie z nową wiarą, pokorna i uległa wobec mężczyzn, za karę dotknięta bezpłodnością, bo mimo wszystkich przymiotów charakteru, ducha i ciała ponoć zbyt wysoko się nosiła.

Aż o niej zapomniano.

Choć nie do końca, bo niektórzy Somalijczycy wciąż opowiadają z dumą, że Araueelo, piękna i mądra, choć na nieszczęście dla Somalijczyków bezdzietna (gdyby miała chociaż córkę!), była pierwszą czarnoskórą królową na całym świecie, a może nawet – pierwszą kobietą, od której zależało, jak będzie urządzony jej kraj, jakie zapanują w nim prawa, wedle jakich reguł będzie żyć jej naród.

O Araueelo opowiadają mi dzisiaj ci, którym na Somalii zależy.

W podaniach o wielkiej królowej nie ma ani słowa o Głodzie. To było w końcu tak dawno, że Głód, choć trudno w to uwierzyć, nie odcisnął się w opowieściach przekazywanych przez pokolenia. A może wówczas ludzie jedli do syta, nie powinno być w tym przecież nic niezwykłego. Choć to raczej wątpliwe, gdyż pusty brzuch, ale tak naprawdę pusty, jest wyznacznikiem biegu historii ludzkości. Umiem wyobrazić sobie somalijską pustynię, a na niej ludzi patrzących ponad piaskiem daleko w morze, gdzie gromadzą się ciężkie, atramentowe chmury, zagęszczają się, budują piętrowe konstrukcje jak niezwykłe, mroczne piramidy, by rychło pęknąć w złotych błyskawicach gwałtownej burzy i oddać zgromadzoną w nich wodę prosto w ocean. Ulewny deszcz siecze słone fale, ale do lądu, zupełnie jak dzisiaj, dociera tylko wilgotny podmuch wiatru. Ludzie patrzą na chmury, które wnet pozbędą się wody, po czym rozpłyną się nad oceanem, żałując pustyni nawet kropli. Już nawet nie chce im się płakać. Tutaj to zwyczajność.

Araueelo wybrała sobie kiepskie miejsce na swoje królestwo.2

Obóz Magul, rok 2015, a organizacje charytatywne w dalekiej, sytej Genewie i w Nowym Jorku nieśmiało zastanawiają się, jak i czy w ogóle rozpoczynać rozmowę o tym, że Głód nadciąga do Somalii. To taki sam obóz jak Al-Adala czy Dalala.

Zahra stoi przed swoim obejściem. Za plecami ma kilka namiotów zbudowanych z rozłożonych na akacjowych kijach worków po ryżu i płatów folii, to dom dla trzydziestu osób. Namioty układają się w niewielkie podwórko. Można na nim gotować, spać, bawić się, nudzić.

Dziewczyna ma niewiele więcej niż dwadzieścia lat, czworo własnych dzieci, nie licząc przychówku wujów, ciotek, kuzynostwa. Tylko ona z licznej rodziny pracuje, jeśli uda jej się wyprosić na targu w mieście jakieś ciuchy do przeprania. Po to Zahra każdego ranka idzie kilkanaście kilometrów do Mogadiszu.

Tym razem nie złapała przepierki. Dostała (znalazła, ukradła?) za to osiem niewielkich owoców mango. Teraz więc stoi przed namiotem, trzyma w dłoni ostry nóż, ogania się od głodnych bachorów i much z nadzieją, że ktoś te mango kupi.

Saman, zaokrąglony i wiecznie zestrachany Somalijczyk, który każdego dnia jeździ po obozach, słucha opowieści Zahry. Wyciąga zwitek szylingów somalijskich, podaje go dziewczynie. Pracuje dla cudzoziemców, więc wie, że ten plik banknotów jest wart tyle, co nic, ale i tak o wiele więcej niż osiem poobijanych mango. Bachorom już ścieka po brodach żółty sok z przejrzałych owoców.

Mango kupione u Zahry kosztuje tysiąc szylingów, czyli nieco ponad półtora dolara amerykańskiego. Zahra sprzedała owoce, więc zarobiła na dzisiejszy dzień.

Na targu w Mogadiszu takie samo mango kosztuje już trzy tysiące szylingów, tyle ile świeżo upieczona bułka albo garść drobnych, żółtawych pomidorków. Można kupić jeszcze paprykę, cytrynę, limonkę, marchew, garść fasoli, okrę, ziemniaki, jakieś słodycze i orzechy, zieloną lub wypaloną kawę, szpinak, arbuza. W głębi są stragany z chińskimi używanymi ciuchami, leżącymi bezpośrednio na ziemi w dużych, miękkich pryzmach.

Kawałek świeżej ryby, niemal wprost z łodzi, jest o wiele droższy, chyba że zbliża się koniec handlowego dnia i ryba zaczyna śmierdzieć. Tak samo ochłap koźliny, chude skrzydełko kurczaka lub wątroba z wielbłąda – śniadaniowy przysmak dla bogatych. Gliniany garnek do gotowania, ulepiony bez pomocy koła – to wartość kilkunastu mango albo rybki wielkości małego leszcza. W czymś jednak gotować trzeba.

Worek węgla drzewnego kosztuje dziesięć dolarów. Kilku­dziesięcioosobowej rodzinie musi starczyć na tydzień. Wiązka suchego, akacjowego drewna na ognisko lub do umocnienia ścianek grobu jest warta niecałego dolara. Drzewny biznes to dobry biznes, jeśli samemu powędruje się w busz, wytnie drewno i przywiezie do Mogadiszu. Potrzeba tylko osiołka do pomocy – tutejsze są malutkie, ale silne, zadbane, mają błyszczącą sierść i jakimś cudem pełne brzuchy. Potrzeba też odwagi, bo nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi, a tu prawie wszyscy mają broń i lubią strzelać.

Chodzę między straganami w asyście ochroniarzy i mam wrażenie, że ludne targowiska, które oglądałem w znękanym terrorem i strachem Bagdadzie, to wielkie, strojne galerie handlowe w porównaniu ze sklepikiem gminnej spółdzielni w popegeerowskiej wsi. Tylko pieniądze odlicza się tak samo, na wagę, a nie na poszczególne banknoty. Tu i tam ludzie wznoszą w górę oczy i powtarzają „Inszallah” – jak Bóg da. Z tym że w Bagdadzie, mam wrażenie, wiedzieli, o co się modlić.

No bo o co ma się modlić Nuna. Skończyła trzydzieści osiem lat, nosi czarny, spłowiały hidżab i wygląda jak staruszka. Siedzi tuż przy ulicy nad stosikiem pomidorów. Ma na utrzymaniu dwadzieścia osób, a chętnych na pomidory brak.

Ale skoro Bóg dał taki los, można się przystosować. Żeby tylko dzieci były zdrowe. I miały co jeść.3

W Mogadiszu istnieje jeszcze inny cennik. Też niewiele się zmienił przez te dwa lata, kiedy krok po kroku podobno zaczynało się zmieniać tak wiele. Takiej waluty na targu ani tym bardziej w obozach nikt sobie nie wyobraża. Ani wtedy, ani dzisiaj.

Z ostatnich rogatek lotniska do pierwszego szlabanu chroniącego miejsce, gdzie mieszkam, jest może ze sto pięćdziesiąt–dwieście metrów, a jeśli doliczyć blokady i zapory, droga jest dłuższa. Nie mogę iść na piechotę, bo zabraniają tego procedury bezpieczeństwa. Jazda samochodem to sto pięćdziesiąt dolarów, niewiele przesadzę, jeśli powiem, że to dolar od metra, najdroższa taksówka na świecie, za to opancerzona i, bywa, z eskortą. Nim wyjedziemy na asfaltową drogę, chłopcy z automatami zatrzymają inne samochody, a szukających cienia mężczyzn zagonią pod mur.

Kałasznikow, lichy, bo chińskiej produkcji, to dwa tysiące dolarów. Dobry, czyli ruski lub węgierski, jest o wiele droższy, ale inwestycja się zwróci. Kula – prawie dwa dolary. Pancerna toyota, wygodna i z klimatyzacją – setki tysięcy.

Mój kilkugodzinny wyjazd na miasto to tysiąc pięćset dolarów: koszt samochodów i ochrony. Płacę za bezpieczeństwo. U początku łańcucha pokarmowego somalijskich porywaczy – kid­naping to dzisiaj zagrożenie większe niż zamachy – kosztowałbym dwadzieścia tysięcy, tak uważają urzędnicy Unii stacjonujący w kenijskim Nairobi, ale też Somalijczycy z ochrony. Na końcu tego łańcucha – ze trzy, pięć milionów. Amerykanie są drożsi od Europejczyków. Jest się więc po co schylić, choć kiedyś chyba bardziej się opłacało.

Skurczył się nieco ten wojenny biznes. A skoro tak, co innego musiało podrożeć.

– Kiedyś, podczas prawdziwej wojny – powiedział mi pracownik europejskiej agendy humanitarnej, bycząc się w ogrodzie wynajętej willi w Nairobi: wiruje wiatrak, żeby nie było za gorąco, do wyboru wino białe lub czerwone, whisky, przy stole przepiękna Somalijka mówiąca doskonałym angielskim, koniecznie znacznie młodsza (niebawem państwo pojadą na weekend gdzieś nad ocean, all inclusive, a o wiele taniej niż na Mauritiusie albo Seszelach) – w Mogadiszu było fajnie, bo za homara płaciło się cztery dolary.

Niewielkie co prawda te somalijskie homary, nie takie jak w Maine – amerykańskie, prawdziwe homary, smoki. Tutejsze – opowiada ze znawstwem zaróżowiony od słońca, whisky i obecności pięknej Somalijki pracownik humanitarny – są małe, niespełna kilogramowe, bo z gatunku skalnych, mają ciemniejsze, twarde pancerzyki i niewiele białego, soczystego mięsa, smakiem przypominającego langustynki i krewetki. Za to gotują się błyskawicznie.

Trzeba się zdrowo napracować przez te cholerne skorupki, szczypce i pancerzyki – powie – by takiego homara w ogóle zjeść. Można na ciepło, doprawiając ostrym sosem, można na zimno, w charakterze przekąski, z cytryną i czosnkiem.

Ale nie bacząc na podobne niedogodności, których muszą doświadczać europejscy smakosze, Somalijczycy wycwanili się i dzisiaj żądają za homary dziesięć razy więcej niż kiedyś, choć sami mają to morskie robactwo, homary i krewetki, langusty, ośmiornice, kalmary i małże za jakieś morskie świństwo niegodne jedzenia. Ta drożyzna to skandal – śmieje się europejski smakosz – rozbój w biały dzień.

Wypatroszony żółw morski, mocą międzynarodowego prawa objęty ochroną całkowitą, na targu w Mogadiszu pójdzie za czterdzieści dolarów. Drogo w porównaniu z cenami z dawniejszych czasów. No i kto umie tu ugotować prawdziwą zupę żółwiową, pożywny, delikatny rosołek z lekkim posmakiem ryb, tak jak chociażby w Dar es Salaam czy Mombasie.

Ostrygi też mają tu mniejsze niż w Brukseli albo w Luizjanie, już nie tak smaczne, twardsze, ale paradoksalnie bardziej wodniste.4

Ktoś mi kiedyś kazał zwrócić uwagę na oczy uchodźców: obojętne, zrezygnowane, głębokie od smutku. Smutek tam rzeczywiście widać, ale to wszystko.

O afrykańskich oczach pisał Ryszard Kapuściński (obok relacji o głodzie i nadziei, jaką zesłała na Afrykę niepodległość, opisy oczu to trzecia, mam wrażenie, fascynacja, jaką Kapuściński stamtąd przywiózł). W tych oczach, w setkach oczu, dużych i małych, bo obcy i biały wyróżnia się w obozie, więc wszyscy chcą go oglądać, nie ma za grosz rezygnacji. Jest tylko, jak mi się zdaje, zgoda na cierpienie, nieodłączną część życia w Rogu Afryki. Obojętności nie uświadczysz, gdyż w końcu ci ludzie robią tyle, na ile innych nie byłoby stać.

Weźmy Farkidżę z Gorjoolej. Kupuje od właściciela ziemi, na której stoi jej pałatka, twardy akacjowy chrust i grubsze kawałki gałęzi (nie wolno jej samej zbierać drewna, choć leży bezpańskie na piasku, bo właściciele ziemscy uważają gałęzie na opał za swój biznes), a potem rąbie je na szczapki. W siekierę zainwestowała pięć dolarów. Wiązki szczap sprzeda jednego dnia za pół dolara. Ale – jak mówi – nie jest już na niczyjej łasce, bo pół dolara jej starcza. A i to wielka pomoc dla reszty rodziny.

Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.

czarne.com.pl

Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice

tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75

[email protected], [email protected]

[email protected], [email protected]

[email protected]

Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa

[email protected]

Sekretarz redakcji: [email protected]

Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa

tel./fax +48 22 621 10 48

[email protected], [email protected]

[email protected], [email protected]

[email protected]

Dział marketingu: [email protected]

Dział sprzedaży: [email protected]

[email protected], [email protected]

Audiobooki i e-booki: [email protected]

Skład: d2d.pl

ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków

tel. +48 12 432 08 52, [email protected]

Wołowiec 2018

Wydanie I
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: