- W empik go
Krótki rys historyi literatury polskiej - ebook
Krótki rys historyi literatury polskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 484 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Fr. Henryka Lewestama
Dra Fil., Prof… zwycz. Szk. Gł. Warsz.
Warszawa,
Nakładem Aleksandra Lewińskiego Księgarza, przy ulicy Miodowej, pod filarami
1867.
Дoзвoлeнo Цeнзypoю.
Bapшaвa 4 Maя 1867 r.
w Drukarni Jana Cotty.
SPIS ROZDZIAŁÓW.
ROZDZIAŁ
I. Słowianie; ich religia i mowa… 7
II. Czasy Przedchrześciańskie… 21
III. Poeci polscy od końca X do końca XIV wieku… 38
IV. Proza polska od końca X do końca XIV wieku… 46
V. Akademia Krakowska do końca XIV wieku… 58
VI. Poeci i prozaicy polscy i polsko-łacińscy w XV wieku… 61
VII. Poeci polscy XVI i pierwszej połowy XVII wieku… 83
VIII. Prozaicy polscy od końca XV do początku XVII wieku… 116
IX. Pisarze wieku XVII i pierwszej połowy XVIII… 131
X. Poeci od połowy wieku XVIII aż do pierwszej ćwierci XIX… 155
XI. Prozaicy epoki Stanisławowskiej i pierwszej ćwierci XIX wieku… 172
XII. Poeci i prozaicy od pierwszej ćwierci XIX wieku aż do naszych czasów. 189ROZDZIAŁ 1.
SŁOWIANIE; ICH RELIGIA I MOWA .
Nad płynącemi od południa ku północy rzekami: Elbą, Odrą, Wisłą, Niemnem i Dźwiną, – nad wijącym się za ich źródłami w szerz Europy Dunajem, który zbogacony Sawą, Drawą i Cissą toczy się do morza Czarnego, nad Dnieprem, przyjmującym liczne w siebie rzeki i rzeczki, oraz nad idącemi na równi z nim ku południowi Wołgą, Donem i Uralem, zalegli od niepamiętnych czasów Słowianie, obszerne plemię narodów, które pod względem fizycznym i moralnym, językowym i religijno-mytologicznym, należy do wielkiego szczepu indoeuropejskiego. Szczep ten, właściwiej może, bo mianem ogólniejszym*), zwany także aryjskim t, j… sławnym, naprowadza nas prostem powinowactwem na nazwę Sławian, lubo ostatniemi czasy większość uczonych oświadczyło się raczej za zdaniem, że nazwisko plemienia pochodzi od słowa, jako od jednej wspólnej mowy, za równo zrozumiałej dla wszystkich jednoplemieńców. Może niezupełnie zgodnie z wewnętrznem naszem przekonaniem, w dziele naszem jednak trzymamy się tej ostatniej pisowni.
–-
*) Kiedy my staramy się uogólniać tę nazwę, Niemcy przeciwnie wspólny ów szczep nasz ścieśniać zwykli w indogermański, do czego ich ani dawność, ani inne jakiekolwiek pierwszeństwo plemienia Germanów nad innemi aryjskiemi bynajmniej nie upoważnia.
Zdaje się niepodlegać wątpliwości, że jeżeli Celtowie najdawniejszemi byli wychodźcami Azyatyckiemi, Słowianie wkrótce po nich rodzinną swoją część świata opuścili i że oni najpierwsi osiedli się w północnych stronach Europy. Żadne podanie, ani słowiańskie ani innnego jakiegobądź ludu faktowi temu nie zaprzecza. Słowianie zawsze uważali siebie za autochtonów na ziemi, którą zamieszkali, co dowodzi w każdym razie upłynięcia długiego już szeregu wieków, skoro się wszelkie pamiątki dawnego przesiedlenia zupełnie zatarły; zwykle bowiem wszystkie narody długo przechowują u siebie podobne wspomnienia, jakoż po dziś dzień w niektórych krajach europejskich znajdujemy podania, sięgające aż na kilka wieków po za erę chrześciańską. W autorach greckich i rzymskich również nie znajdujemy najmniejszej wzmianki o jakiej bądź wędrówce Słowian, a ludy pojawiające się na północy albo w środku Europy niedługo przed rozpoczęciem naszej ery, tak samo zapewne przedarły się przez narody słowiańskie, jak później Hunnnowie w pierwszych czasach tejże ery.
Okoliczność ta zapewne mniej wyda się dziwną, gdy sobie wspomnimy, że Słowianie byli narodem najbardziej rolniczym, o jakim wzmiankę uczynili starożytni pisarze i że w ogóle dotąd jeszcze najbardziej są skłonni do porzucenia raz obranych swych siedzib. Garstka Słowian, która przebywała w księstwie Oldenburgskiem, więcej ośmiu wieków od plemienia bratniego odłączona, dopiero od lat niespełna ośmdziesięciu zupełnie wygasła.
Po słowiańskiem też dopiero plemię germańskie wsunęło się między Celtów i Słowian, którzy zająwszy przestrzeń pomiędzy Wołgą a Gibraltarem, na tak długiej linii dotąd spokojnie obok siebie sąsiadowali. W starożytności rozumiano ich widocznie pod nazwą Scytów i Sarmatów, lubo już Herodot wspomina o Budynach, Neurach czyli Nurach, a Ptolomeusz o Bulanach (Polanie) Stlowanach (Słoweni), Weletach czy Weltach (Wilcy), Sawarach (Siewierzanie), Karpianach, Karpach (Chorwaci) i innych narodach słowiańskich; do najdawniejszych w każdym razie nazw należą imiona Windów (Wenedów) i Syrbóu. Pierwszą z nich znały już najdawniejsze ludy kupieckie, po nich Grecy i Rzymianie (Tacyt), a jako historyczną wszystkich Słowian widzimy ją w Jornandesie (r. 562 po naro. Jez. Chr.), – drugą t… j. Sporów czy Syrbów, wymienia około tegoż czasu Prokop z Cezarei. Z czasem obie te nazwy stały się szczegółowemi, a nazwa Słowian przeszła na ogólną.
Cały koniec Historyi starożytnej a początek średniowiecznej, tak ruchliwy w południowych krajach Europy, przeciągnął niemal niepostrzeżenie nad zamieszkałą przez Słowian północą naszej części świata. Bez wątpienia Słowianie zbliżeni do południa, skutkiem ciągłej styczności handlowej z Grecyą, na wyższym stali stopniu oświaty, ale więcej też przyjąć musieli udziału w ruchu narodów, zjawiających się i znikających na granicach państwa rzymskiego. Wszakże nawet w pośród tych przemian wojennych nie zaparło się plemię słowiańskie pierwotnych swoich zasad spółecznych, a lubo pierwsze ślady monarchii słowiańskiej ukazują się już około r. 48 przed nar. J. Chr., pod Bokrewistem, królem Getów i Daków*), przecież wiadomo, że wraz ze śmiercią tego króla monarchia jego rozpadła się. Żywioły, z jakich się ta monarchia składała, zapewne niedość miały energii i spójności, skoro połączone silną wolą jednego człowieka, rozchwiać się znowu mogły, gdy ta wola ustała; – jakoż jest to w ogóle prawdą od dawna uznaną, że równie jak ludy wojownicze prędko wyrabiają w sobie ideę jedynowładztwa, rolnicze przeciwnie zostawać zwykły najdłużej pod wpływem instytucyj patryarchalnych. Prawda ta bez żadnej restrykcyi da się zastosować do narodów słowiańskich.
W epoce, w której inne ludy europejskie organizacyę społeczną już miały poniekąd ustaloną, Słowianie długo jeszcze nie znali innej powagi prócz tej, która jest najnaturalniejszą i sercu ludzkiemu najdroższą, t… j… prócz powagi ojca rodziny, zwanego u nich Starszymi później Władyką, a rodosłów ostatniego tego wyrazu od bogini miłości, Łady, najjawniej dowodzi ducha, który dał początek pierwszej władzy u Słowian.
–-
*) Rzeczy jest niewątpliwą, że Dakowie należeli do rodziny słowiańskiej; dowodem tego, między wieloma innemi, sławny ów napis słowiański i słowiańskiemi runami, odkryty w 1829 r. przez Andrzeja Kucharskiego (na południowym stoku Karpat). Słowa: Zi Daku, tu dli Jameisel, zupni pan u Api, – Patrz, Daku! tu leży Jaromysł, żupny pan w Api – naszem zdaniem wyłącznie tylko dadzą się odnieść do Daków, a tłómaczenie przez Michała Wiszniewskiego dwóch pierwszych wyrazów tego napisu jednym wyrazem: Zydaku – mularzu – albo zbyt jest naciągane, albo żadnego zgoła nie przedstawia znaczenia.
Około tego czasu Słowianie nad brzegami Morza Bałtyckiego kilka już mieli grodów, na początku ery naszej sławnych dla bogactw i przepychu; massa zaś ludu zamieszkiwała wioski rozproszone w głębi kraju, lubo i Ptolemeusz wylicza niektóre jeszcze miasta nadwiślańskie.
Pierwotni Słowianie żadnej nie znali różnicy stanów; wszystkie świadectwa starożytnych pisarzy zgadzają się w tej mierze, a duch instytucyj, równie jak niektóre zabytki dawnych praw i zwyczajów krajowych, jak najwidoczniej tego dowodzą. Wysunięcie się niektórych klass spółecznych nad poziom powszechny, które z biegiem czasów tu i owdzie nas już uderza, było zawsze skutkiem obcego wpływu" lubo i tego pomijać nie godzi się, że zbyt nieograniczona swoboda i brak zupełny jakiejkolwiek ustawy organicznej niemało do tego się przyczyniły, iż życie patryarchalne całego ludu długo potrwać nie mogło, chybaby nigdy nie był wchodził w stosunki z narodami wojowniczemi. Bo chociaż liczni i silni, jak wszystkie dzieci natury, nie mógł on stawiać dostatecznego oporu nieprzyjacielowi włożonemu do ciągłych wojen i zjednoczonemu potężną siłą dzielnego wodza. Świadczy też o tem Historya, że bez wyjątku wszystkie ludy słowiańskie uległy przemocy obce o wpływu mniej lub więcej szkodliwego, a prawda ta odsłania nam widok obrazu najsmutniejszego może w całych dziejach. Niektóre z tych nieszczęśliwych narodów, podbite pod obcą władzę w skutek długich wojen, pamiętnych najbezecniejszemi okrucieństwami; inne znów wyniszczone do szczętu, jak gdyby spokojne ich istnienie mogło być niebezpiecznem dla ludzkości; dalej inne zmuszone do oddania siebie samych pod opiekę jednego z nieprzyjaciół. Skoro bowiem sąsiedztwo narodów już ukonstytuowanych wymagało równego ustalenia się wolnych jeszcze Słowian, by choć przez to zrównoważyć przemoc obcej polityki, poddawali się nie bez żalu pod smutną konieczność, która pozbawiała ich ulubionej swobody patryarchalnej. Wyznać przytem należy, że Słowianie sami nie potrafili wznieść tej budowy i dlatego widzimy (a jest to rzeczą nader uderzającą), że niemal wszystkie państwa słowiańskie uorganizowane zostały przez obcych lub za ich wyłącznie wpływami. Przypominamy w tej mierze Wielką, Ruś i władzców normandzkich.
Co się tyczy religii dawnych Słowian, przedewszystkim powiemy, że naukowe jej zbadanie i układ systematyczny jest zadaniem niezmiernie wprawdzie ważnem, ale dotąd jeszcze dostatecznie nie rozwiązanem. Trudność naukowego traktowania Mytologii słowiańskiej nie tyle pochodzi z braku należytych materyałów, lubo wprawdzie dość niedokładnych, ile raczej z ich mnogości i rozmaitości; w nich bowiem mieszczą się pierwiastki religijne większej części narodów indoeuropejskich w Europie i Azyi, z któremi należący do ich grona Słowianie kiedykolwiek zostawali w stosunkach, a zatem: Indów, Persów, Greków i Rzymian, Celtów, Germanów, Skandynawów, Prusaków i Litwinów, nawet domieszek całkiem obcych, np. fińskich. Jeżeli się zaś ztąd samo przez się rozumie, że Mytologię słowiańską zbadać można jedynie na drodze porównawczej, tedy niezbędnym ku temu środkiem jest najrozleglejsza znajomość całego życia religijnego i całej oświaty starożytnego świata. Tej metody porównawczej trzymali się z naszych uczonych Joachim Lelewel i W. A. Maciejowski, z innych słowiańskich Kollar, Szafarzyk i Hanusz; co do nas, których w pracy obecnej obchodzą jedynie wypadki ich badań, pokrótce je czytelnikom naszym tu przedstawiamy.
A najprzód tedy, niewątpliwie dowiedzioną jest rzeczą, że Słowianie przedchrześcijańscy, przez nas samych zwykle za pogan uważani, silnie utwierdzoną mieli wiarę w jednego Boga. Rozpowszechnienie tego wyrazu w językach słowiańskich uczy nas, że główna myśl, którą przywiązywali do najwyższej Istoty, była hojność, obfity rozdział wszystkich skarbów przyrody *). Myśl ta bardzo była naturalną w narodzie spokojnym i pracowitym, a niechybnie piękniejszą jest od wyobrażenia niektórych ludów starożytnych, które bóstwu przypisywały najwyższą siłę materyalna lub też wszechmocność gniewu. Ta najwyższa istota, Bóg, czczoną jednak była w różnych kształtach i pod różnemi nazwiskami, połączonemi między sobą za pośrednictwem kilku mytów. Niektóre dobrze oparte przypuszczenia, bo zasadzające się na wywodach etymologicznych, podnoszą zwolna zasłonę, która pokrywała dotąd mytologię słowiańską i dają poznać, że była pojętą w idei głębokiej, myty zaś te tworzyły tylko ciało, część poniekąd zmysłową wielkiego wyobrażenia o świecie **). Taka -
* Ztąd wyrazy bogaty, – zakończenie bowiem przymiotników na aty oznacza podobieństwo – i ubogi (u privativum) i t… d.
** Dosyć będzie na jednym przykładzie: Ładu jest boginią miłości, lado oznacza akkord w muzyce, a lad najwyższą harmonię. Ponieważ zaś ten ostatni idea pochodziła z pierwotnej ojczyzny, gdy tymczasem symbola i wszystko co dotyczyło obrządków, późniejszym dopiero było dodatkiem.
Samo się przez się rozumie, że na Słowiańszczyznie jak wszędzie, interes religijny i własny nakazywał Apostołom Wiary Chrystusowej niszczenie wszystkich zabytków pogaństwa, czy to w obrzędach i zwyczajach ludowych, czy w pomnikach i posągach bogów, czy w opowiadaniach i pieśniach religijnych. A przecież ta religia, która nie jest żadnem Objawieniem, ale wypływem jedynie wyobraźni i mniej lub więcej rozwiniętych władz rozumowych, najgłówniejszym staje się źródłem, z którego obfite wydobywamy domysły o stanie owczesnej oświaty, a nawet bytu spółecznego. Pełna poezyi Mytologia dawnych Greków nie mogła być wymysłem ludu dzikiego i pogrążonego w materyalną zwierzęcość, – krwawe podania ludów skandynawskich musiały być skutkiem ich srodze wojowniczego charakteru. Słowianie, którzy wiedli życie spokojne, częścią rolnicze, częścią pasterskie, – którzy siedziby swoje zmieniali w danym obrębie, nie dla najazdu sąsiadów, lecz dla przyczyn miejscowych, kiedy rola mniej hojne wydawała plony, albo kiedy już paszy zbrakło bydłu, Słowianie bóstwa swoje upatrywali w siłach natury, a cześć im nieśli raz przez wdzięczność, raz dla bojaźni. Różny też rodzaj bałwochwalstwa – mówi Naruszewicz – zachowywali Słowianie, gdyż nie wszyscy w jednostajną zabobonność zapuszczali się. Jedni bóstwom w wyszukanych kształtach posągi stawiali, tak jak je miało bożyszcze Płońskie Podaga czyli Pogoda, bożek pięknego i jasnego czasu; inni lasy i uświęcone gaje za pobyt ich mieli, jak jest Prowe, bóg sprawiedliwości, albo Perun, bóg piorunów. Byli między Słowianami i tacy, którzy oboim tym sposobem czcili bogów swoich: t… j… mieli po wsiach i miasteczkach mnóstwo posągów, a jeden tylko w całej ziemi gaj dębowy, jakoby stolicę bałwochwalstwa, w którym największemu bożkowi swemu czynili ofiary. Jako zaś różni byli bogowie między niemi, tak też różne o bóstwie mniemania: – jedni, czyniąc błędliwą różnicę Opatrzności, która dla niedościgłych zamiarów złe i dobre ludziom szafuje, naznaczali bogów, złego i dobrego;
wyraz jest pierwiastkiem obu innych, przeto tłómacząc tę etymologię w sposób mytologiczny, dojdziemy do exyomatu, że: Najwyższa harmonia dała początek miłości.
dobrego Biełbohem, złego Czernobohem albo djabłem nazywając. Inni znowu, a tych niezmierna była większość, uznawali jednego tylko najwyższego Boga w niebie, ale tara tylko siedzącego i mało dbającego o rzeczy ludzkie. Bo co się tyczy inszych, niższego rzędu i na ziemi mieszkających bożków, ci zdaniem Słowian, pochodzili tylko z krwi jego i sprawowali różne podzielone między sobą urzędy, mając zwierzchnictwo nad polami, lasami, smutkiem, radością, rozkoszą; a im bardziej który z nich zbliżał się pokrewieństwem lub jakiem dziełem szlachetności do owego Boga Bogów, w tem większem na ziemi zostawał poszanowaniu.
Najsławniejsze Słowian świątynie były: jedna w Rugii, poświęcona Światowidowi, druga w mieście Rudarów, zwanem Retre czyli Wineta, nad Odrą, zburzonem przez Duńczyków za cesarza Ottona i Mieczysława I. Tu czczony był Radogost, bożek wojny i wymowy. Świątynie te były zarazem składem wszelkiego bogactwa, częścią z danin narodów słowiańskich, częścią z łupieztw i rozbojów w krajach pogranicznych zebranego, które Słowianie mianowicie w złocie i srebrze do skarbca kościelnego, jak niegdyś Grecy do świątyni Apollina w Delfach zgromadzali. "Wszakże – jak mowi Helmold, kapłan Borowski, świadek prawie naoczny, który Historyę Słowian pisał około r. 1170 – Słowianie z tego skarbca opłacali nieraz potrzeby publiczne. Świątynie takie w największem były u nich poszanowaniu, – strzegli ich z osobliwszą pilnością, przysięgi nawet na nie rzadko kiedy czynili, a przystąpienia do nich zabraniali. Rządzili niemi kapłani, których powaga przewyższała nawet samych królów, ponieważ lud im wierząc, słuchał ich bardziej niż najwjższej zwierzchności; oni zaś przez losy, wróżby i inne czarodziejskie gusła, przepowiadali gminowi szczęście lub nieszczęście, a rycerstwo nieraz prowadzili na wojnę, dla postrachu nieprzyjaciół zamiast chorągwi niosąc swoje bóstwa. "
Obrządki po świątyniach różne były i sobie częstokroć przeciwne; posłuchajmy np., jak opisuje kronikarz Dytmar obchód na cześć bożka Radogosta:
"Jest w kraju Redarów miasto, Ryedegast zwane, kształtu trójkątnego i mające trzy bramy, które w około otacza las, poczytywany za, święty. Dwie z bram tych każdemu wchodzącemu są otworem; trzecia zaś, na wschód położona, znacznie mniejsza, dla ogółu narodu bywa zamkniętą. W bramie tej, ku morzu leżącej, nic nie widać tylko świątynię, z drzewa dość misternie zbudowaną, mającą, za podpory i wspieradła rogi różnych zwierząt; ściany jej przyozdobione są obrazami rozmaitych bożyszcz, w środku zaś widać posągi bożków, z imionami wyrzezanemi na przyłbicach i zbrojach i w najstraszliwszym przyodziewie. Pierwszy z nich nazywa się Lwarazik, Herkules słowiański, więcej od innych przez cały naród wielbiony. Chorągwie ich, tylko do wypraw należne, wynoszą z tych świątyń piesi, a do strzeżenia ich ustanowieni są… oddzielni kapłani, którzy sami tylko siadają, kiedy się lud zgromadza w celu uczynienia ofiar, lub ułagodzenia gniewu bogów. Nabożeństwa naówczas odprawiają pomruczne, przy czem z wielkiem niby przerażeniem i bojaźnią, ziemię kopią, a rozmaitą wróżbą dochodzą pewności w rzeczach wątpliwych. Gdy to skończą i zakryją posągi, konia największego, umyślnie na ten cel przygotowanego, który u nich za świętego uchodzi, księża wprowadzają w pokornej i pełnej uszanowania postawie, po czem raz jeszcze wróżby powtarzają. Jeżeli w obu tych razach wypadek dościgania przyszłości jest równy, tedy pomyślne wróżą skutki; jeżeli zaś przeciwnie, wtedy smutny gmin ma zwyczaj rzucić zamierzone przedsięwzięcie. "
O świątyni Światowida tak mówi sławny duński kronikarz, Saxo Grammatyk:
"Niezmierny był w tej świątyni bałwan, wielkością swoją przechodzący wszelki wzrost ciała ludzkiego; miał on na czterech barkach cztery głowy, z których dwie naprzód, dwie zaś na tył patrzały. Brodę miał krótko przyciętą; w prawej ręce trzymał róg, różnego gatunku kruszcami wysadzony, który kapłan corocznie miodem napełniał. Suknia była tylko do kolan, z rozmaitych gatunków drzewa urobiona i sklejona. Niedaleko od posągu leżało wędzidło i siodło, oraz nadzwyczajnej wielkości miecz, rzadkiego srebrzystego koloru, z pochwą niezmiernie kosztownej i misternej roboty. Uroczysta zaś temu bożyszczu cześć tym sposobem się odprawiała: – Co roku, w pewnym czasie po żniwach, przy zebraniu mieszkańców obojej płci, po ubiciu ofiary z bydląt, odbywano biesiadę duchowną przed świątynią, w temże miejscu gdzie i ofiary czyniono. Kapłan mający zwierzchność nad temi obrzędami, mimo zwyczaju ojczystego odznaczał się wielością kędziorów i długością zarosłej brody. W wilię dnia przeznaczonego na nabożeństwo, kapłan ten zwykł jak najpilniej zamiatać świątynię, do której jemu tylko samemu wolno było wchodzić; przy czem wystrzegał się, iżby w czasie pobytu swego w miejscu świętem nie odetchnął, dla czego teź ustawicznie do drzwi biegał, by zaparte w sobie powietrze świeżem odmienić; mniemano bowiem, iż dech nawet śmiertelnego człowieka mógłby niezrównaną czystość tego Bóstwa skazić i rozgniewać. W dniu następnym tłumom ludu bramę oblegającym pokazywano ów róg miodem napełniony, z którego jeżeli co ubyło trunku, wnoszono o przyszłorocznym urodzaju. Potem na znak ofiary, kapłan ostatek trunku przez rok nie wyschłego wylewał u nóg bałwana, a próżny róg nowym napełniał. W czasie zaś tego uroczystego obchodu posągowi pokłony czynił, żarliwemi słowami modlitwy prosząc dla siebie, dla ojczyzny, dla obywateli o dostatki, zdrowie i pomożenie zwycięztw. Po skończonym pacierzu róg ów, nalany trunkiem, do ust swoich przymknąwszy, duszkiem spełniał, nowym zaś nalawszy znów w rękę bóstwa wstawiał. Stawiał również kapłan między siebie a lud placek okrągły, z mąki miodem rozmieszanej, takiej wielkości, że przechodził wysokość człowieka; potem pytał się ludu, czyliby go z za placka widzieli, a gdy dano mu odpowiedź, że jest widzianym, objawiał życzenie, by za rok od nich nie mógł być dojrzanym. Życzenie zaś to stanowiło o obfitości przyszłego żniwa. Skończywszy to wszystko, imieniem bożyszcza zgromadzoną tłuszczę pogaństwa witał, do częstszych i pilniejszych ofiar namawiał, a w nagrodę od Światowida pewne zwycieztwa obiecywał; następnie reszta dnia obracaną była na rozwiązłą biesiadę, w czasie której wstrzęmięźliwość uchodziła za grzech, zaś opilstwo i inne zbytki największą pobożność oznaczały. "
Ofiary z ludzi, mianowicie w późniejszym czasie z nienawistnych Chrześcian, przejęli Słowianie od Sasów i innych pogańskich hord niemieckich; w ogóle bowiem bóstwa Słowian, związek z rolą mające, krwawych ofiar nie wymagały, niektórych nawet cześć wcale poetyczna, indyjskąraczej i grecką, aniżeli germańską Mytologię przypomina. Oprócz Słońca, Księżyca, Wiatru czyli Pogwizdu, mieli Jowisza, którego zwali Jessem (byt, istnienie), Plutona Laktonem, Cererę Nią, (która najsławniejszą świątynię miała w Gnieźnie), Dyanę Dziewanną; jak również, Lelum i Polelum, cóś nakształt greckich Kastora i Polluxa. Jutroboh wyobrażał Jutrzenkę czyli Aurorę, – Kurs A był bożkiem potraw i żywności domowej, – Marzanna boginią śmierci i miłości, – Żywie czyli Siwa boginią życia, – u pokrewnych Litwinów Worskaji i Szwejbrat bogami obór i ptastwa domowego, Auszwe bożkiem zdrowia, Antyap bożkiem stawów, rzek i jezior. Miał swoje bóstwo oddzielne każdy gatunek zboża, miała je każda praca gospodarska, jak np. Żmudzinie czesząc len wzywali pomocy Alabathyna i t… d.
Były oprócz tego całe jeszcze zastępy Kołsków, Bajcztuków, Markopetów i Kobalisów, czyli aniołów i złych duchów, posługaczy bóstw rzędu wyższego, które w niezliczonych gromadach Słowiańszczyznę napełniały.
Mamy jeszcze dowody, że Słowianie wierzyli w nieśmiertelność duszy*); zdaje się nawet, iż mieli stałe pojęcie o karach i o szczęściu przyszłego żywota, gdyż liczne istnieją wzmianki o obrzędach odprawianych nad duszami zmarłych, aby im ułatwić uniesienie się w nadziemskie krainy. Dusze te ulatywały z umarłych w postaci ptaków, zaś obrzędy owe, zwane Tryznami, Stypami, Strawami, Dziadami, wyganiały je na mleczną drogę, gdzie były siedziby cnotliwych, a uchraniały od pobytu w piekle, gdzie królowały Pragary. Księża słowiańscy, którym spełnianie tych ceremonij było powierzone, żadnego nie zostawili śladu swej potęgi, zwykle tak silnej u ludów starożytnych. W późniejszym już czasie mamy przykłady, że naczelnicy pokolenia odbywali zarazem obrządki religijne, co dowodzi, że księża stali pod władzą świecką. Zdaje się, że księża słowiańscy ograniczali się na obowiązkach swojego powołania, nie mieszając się w sprawy publiczne; było to rzeczą bardzo naturalną w ludzie, który długo uprawiał swoją rolę, zanim popadł w smutną konieczność zajmowania się wielkiemi interesami kraju**).
–-
*) W dowody takie obfitują zwłaszcza poezye pogańskie, jak Rękopis królodworski, o którym w obrazie literatury Czeskiej bliższą podamy wzmiankę.
**) Zdaje się nawet, że w najdawniejszych czasach kobiety także, szczególnie czyste dziewice, odprawiać mogły pewne święte obrządki, albo może osobny stan tworzyły; wyraz dziewa bowiem zostaje w powinowactwie z sanskryckiemi wyrazami Daivas, Bóg, Daivi, Bogini (pierwiastek div… znaczy w sanskryckiemi świecić), z greckim Δις z łacińskim divinus, z Cymbryjskini duw, z litewskim dievas, ze staroruskim diw, diwo. Kiedy zaś wyrazy tego źródłosłowu we wszystkich prawie językach rodziny Aryjskiej oznaczały bóstwo, Słowianie zapewne nie byliby go użyli w znaczeniu dziewicy, gdyby dziewicom u nich nie były poruczone pewne obowiązki kapłańskie.
Z porównania pomiędzy sobą, rozmaitych dyalektów słowiańskich, które po dziś dzień istnieją i z przechowanego tylko w księgach świętych (zkąd go i kościelnym zowiemy), przekonywamy się, że na kilka wieków przed erą chrześciańską Słowianie dwoma już mówili narzeczami. Jedno z nich używane było przez Słowian mieszkających bliżej Azyi, dla czego też nazywamy je dyalektem wschodnim; drugie, dyalekt zachodni, było językiem Słowian zamieszkujących okolice Europy środkowej aż po Łabę (Elbę). Z biegiem czasów, kiedy skutkiem powstających państw jedni Słowianie odłączali się od drugich, dwa te narzecza dały początek wielu innym, z których każde na pierwszy rzut oka wykazuje w sobie różnicę, pierwotnych źródeł.
Kilka dopiero temu wieków, gdy takich dyalektów było więcej trzydziestu; wiele jednakże z nich zaginęło, a dziś jest ich tylko piętnaście do dwudziestu, z których większa część różni się jedynie wymową, nie zaś grammatyką. Obecnie gałąź wschodniosłowiańska rozpostarta jest w całej Rossyi, w znacznej części Turcyi europejskiej i w stronie południowo-wschodniej monarchii Austryackiej. Na jej czele stoi język ruski, używany w Rossyi i wschodniej Austryi, którego odnogami są: wielkoruski czyli rossyjski (w Rossyi), małoruski (w Rossyi i Galicyi), białoruski (w Rossyi). Drugim głównym językiem gałęzi wschodniej jest bułgarski, niegdyś używany we wszystkich krajach Naddunajskich, obecnie już tylko przez Bułgarów. Idąc za Szafarzykiem, zaliczymy do tego języka dyalekt starosłowiański czyli cerkiewny, który on staro – bułgarskim nazywa; język zaś bułgarski właściwy, czyli nowo-bułgarski, używany dziś bywa na południe od Dunaju w okolicach dawnej Mezyi, Tracyi i Macedonii i pod wieloma względami różni się zupełnie od starobułgarskiego.
Dyalekt południowosłowiański, według Szafarzyka illiryjski, przeważa w prowincyach Turcyi zachodniej i Austryi południowo-wschodniej, mianowicie w Południowej Styryi, Karyntyi, Krainie i Pobrzeżu, oraz w części wschodniej królestwa weneckiego, w Dalmacji, na wyspach, w Węgrzech południowych, Kroacyi, Sławonii i przytykającym do tych trzech krajów Pograniczu Wojskowem. W Turcyi używany on jest w Bośnii, Hercogowinie, w dawnej Rascyi, w Serbii, w Czarnogórzu i Albanii północnej. Dyalekt ten rozpada się na trzy narzecza: 1) Serbskie, w prowincyach tureckich i w znaczniejszej części Węgier południowych, w Sławonii, Kroacyi, Dalmacyi, Krainie południowej i Istryi, ma literaturę od dawna wykształconą, która za naszych dni szeroko się jeszcze rozwija; 2) Kroackie czyli Chorwackie, w Węgrzech zachodnich i w zachodniej Kroacyi, do poprzedzającego nader podobne, z literaturą utworzoną dopiero przez reformatorów na początku XVI stulecia; 3) Karynckie w Karyntyi i w Krainie, w Styryi południowej, na Pobrzeżu, w Fryulu i w zachodnim pasie Węgier, od dwóch pierwszych bardziej oddalone i z oddzielnym piśmiennictwem.
Druga gałąź języków słowiańskich, zachodnia, obejmuje Polskę, Morawy, Węgry północne i Łużyce; do niej należy także dyalekt nadelbański, używany niegdyś w Niemczech północnych aż po Góry Spiżowe, dziś całkiem wymarłe. W gałęzi tej ukazują się trzy dyalekta główne: 1) Język polski, na całym obszarze dawnej Polski, wraz z Szlązkiem i całym pasem południowym Pruss Wschodnich i Zachodnich. Do tego języka należy także narzecze Kaszubskie. 2) Język czeski, używany na południu Gór Olbrzymich w Czechach, Morawii i Węgrzech po Dunaj, z dwoma narzeczami: czeskiem właściwem, w Czechach, Morawii i na krańcu Szląska Pruskiego, i węgiersko-slowackiim, używanem przez Słowaków w północnych Węgrzech; 3) Język łużycko-serbski, używany w obu Łużycach i dzielący się na narzecze Górnołużyckie, ukształceńsze, z obfitą literaturą zwłaszcza religijną i Dolnołużyckie, używane przez niespełna 50000 dusz w pruskiej Niższej Luzacyi.
Co się tyczy różnic istniejących pomiędzy dwiema temi główne mi gałęziami, nadmieniamy tu jedynie, że materyały lexykograficzne w obu prawie pozostały te same, tylko że jeden dyalekt często zachował wyrazy, które zaginęły w drugim i nawzajem; natomiast jednak różnią się one więcej pod względem gramatyki i systemu głosowego. Ostatnia ta okoliczność szczegolniej sprawia, że Słowianin należący do jednej z głównych gałęzi nie zrozumie pobratymca z drugiej, gdy tymczasem zupełnie zrozumiałą będzie mu mowa tej samej gałęzi, choćby kraje, w których oba dyalekta są używane, najbardziej od siebie były odległe.
W rozgałęzieniu wschodniem narzecze cerkiewne najwięcej zachowane w pierwotnej czystości, bo już nie żyjące, najwłaściwiej uchodzi za reprezentanta całej gałęzi; można bowiem z pewnością twierdzić, że nawet w pierwszych wiekach naszej ery nie istniały jeszcze owe rozgałęzienia i że cały wschód słowiański mówił jednym językiem, bądź cerkiewnym, bądź innym niezbyt od niego różnym.
W rozgałęzieniu zachodniem język polski szczególną ma osobliwość, naszem zdaniem mniej niż się godzi dotychczas przez badaczy słowiańskich uwzględnioną. Są to głoski nosowe (ą, ę), w języku czeskim zaledwie znaczne, a z resztą w żadnem innem narzeczu słowiańskiem nie znajdujące się. Oprócz tego w Czeskiem, a bardziej jeszcze w polszczyznie istnieje rodzaj głoski r, słowiańskiemu tylko językowi właściwy i odpowiadający, jak się zdaje, zupełnie literze r w języku sanskryckim. To r zawsze zamienia się na rz, w innych zaś narzeczach zastąpione bywa przez r samogłoskowe *).
* * *
Całą Historyą literatury polskiej podzielimy na siedm okresów, z których każdy obejmuje wielką gruppę piśmienniczą i całe współczesne jej życie duchowe narodu.
Okres pierwszy, przedchrześciański, od pierwszego zawiązku narodu polskiego, albo raczę od najdawniejszych zabytków umysłowej jego działalności, aż do Mieczysława I czyli do r. 960.
Okres drugi, od wprowadzenia religii chrześciańskiej przez Mieczysława I (r. 960), aż do założenia Akademii Krakowskiej i Statutu Wiślickiego (r. 1400).
Okres trzeci, kwitnącej Akademii Krakowskiej, obejmujący cały wiek XV (od r, 1400 do 1500), zakończony ustaleniem przewagi w literaturze języka łacińskiego nad polskim.
Okres czwarty, złoty czyli Zygmuntowski, od r. 1500, czyli od Zygmunta I aż do r. 1650.
–-
*) Przytaczamy tu parę przykładów:
po sanskryckui po polsku.
dvr, zatknąć; dvar, drzwi… drzwi, dr, rwać, drzeć.
metr, matka… matrzyca (idem), r, poruszać się… rzeka
Okres piąty, przewagi Jezuitów, aż do odrodzenia ducha naukowego przez X. Pijara Konarskiego (od r. 1650 do 1750).
Okres szósty, czyli Stanisławowski, i klassycyzmu francuzkiego od Konarskiego aż do pierwszej ćwierci XIX wieku.
Okres siódmy, przewagi romantyków, od r. 1825 do dnia dzisiejszego.