- promocja
- W empik go
Krwawa Skandynawia - ebook
Krwawa Skandynawia - ebook
Skandynawia… Kraina wikingów, oszałamiającej przyrody, długich zim i niekończących się letnich dni.
Ludzie na całym świecie pokochali jasne wnętrza w skandynawskim stylu i mroczne skandynawskie kryminały. Ale czy prawdziwe skandynawskie zagadki kryminalne dorównują tym fikcyjnym? Jak najbardziej! „Krwawa Skandynawia” to dziesięć historii z Norwegii, Szwecji i Danii, które wstrząsnęły tamtejszymi społeczeństwami, a niekiedy również i całą Europą.
Od morderstwa basisty blackmetalowego zespołu Mayhem, przez okrutne zabójstwo Kim Wall w łodzi podwodnej, do tajemniczego zaginięcia żony jednego z najbogatszych Norwegów. Od zagadki z czasów zimnej wojny po najaktualniejsze wydarzenia ostatnich lat.
Książka oparta na bestsellerowym podcaście „Krwawa Skandynawia” autorstwa Katarzyny Nocuń-Mszycy i Marty Hopfer-Gilles opowiada historie, które z łatwością można pomylić z fabułą skandynawskiego kryminału…
Kategoria: | Reportaże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8382-5 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ŚMIERĆ, SZATAN I BLACK METAL – HISTORIA ZESPOŁU MAYHEM
TRIGGER WARNING: ŚMIERĆ, SAMOBÓJSTWO, SAMOOKALECZANIE, ZABURZENIA PSYCHICZNE, DEPRESJA, PRZEMOC
W nocy 10 sierpnia 1993 roku basista norweskiej kapeli blackmetalowej brutalnie zamordował lidera zespołu, Euronymousa, zadawszy mu dwadzieścia trzy ciosy nożem – dwa w głowę, pięć w kark i szesnaście w plecy. Ciało chłopaka znalazł na schodach sąsiad. Tak dopełniła się chyba najbardziej krwawa i przerażająca karta w dziejach szeroko pojmowanego rock and rolla.
POCZĄTEK
Historia zespołu Mayhem jest naznaczona krwią, zniszczeniem i śmiercią. W tym przypadku nie jest to pretensjonalna metafora. W tej sprawie pojawią się bowiem: brutalne morderstwo – a nawet dwa – wyjątkowo krwawe samobójstwo, odór gnijących zwierząt, amulety z ludzkiej czaszki i dziesiątki płonących kościołów.
Trzeba jednak zacząć od początku. W 1983 roku grupka norweskich nastolatków postanowiła założyć kapelę. Nie jest to specjalnie szokujące zdarzenie. Pewnie codziennie na całym świecie dzieciaki zakładają setki zespołów. Nie zaskakuje też, że zbuntowani piętnastolatkowie nie założyli boys bandu, tylko chcieli grać ciężką, ostrą muzykę. Liderem grupy został basista – Euronymous (pełne imiona i nazwiska bohaterów znajdują się na końcu rozdziału). Jemu i jego kolegom udało się coś naprawdę spektakularnego – zdefiniowali norweski black metal.
Jednak to nie członkowie Mayhemu wymyślili black metal. Euronymous był fanem brytyjskiego Venomu – zresztą od ich piosenki Mayhem with mercy wziął nazwę dla swojego zespołu. Na czym polegała różnica między brytyjskim a norweskim black metalem? Pozornie były bardzo podobne. I choć w obu często była mowa o krwi, mroku, Szatanie i okultyzmie, to różniło je podejście do tej makabrycznej otoczki. Dziennikarz muzyczny Zbigniew Zegler w wywiadzie dla podcastu Krwawa Skandynawia stwierdził, że założyciele Venomu nie traktowali tego wszystkiego poważnie, natomiast Euronymous i jego koledzy – wręcz przeciwnie. Bartosz Cieślak z „Noise Magazine” dodał w swojej wypowiedzi do podcastu (pozostałe przytaczane słowa tych dwóch dziennikarzy także pochodzą z wywiadów udzielanych do podcastu Krwawa Skandynawia), że szukanie ekstremum miało zapewne szokować to przyzwoite, przewidywalne i oparte na protestanckich wartościach norweskie społeczeństwo.
Bo trzeba sobie jasno powiedzieć: to nie jest historia chłopaków ze slumsów czy z patologicznych rodzin, którzy musieli walczyć o przetrwanie. Pamiętajmy, że w 1969 roku w Norwegii odkryto złoża ropy – więc Euronymous i spółka wychowali się już w bogatym, opiekuńczym państwie. Mogli się odcinać od wspomnianej wyżej gnuśności i protestanckiej moralności, ale robili to za pieniądze rodziców i państwa. Bartosz Cieślak zauważył też, że w historii norweskiego metalu nie przewijają się pewne wątki stale obecne w rozmowach z zespołami z innych części świata – brak pieniędzy na instrumenty czy sale prób.
Oczywiście to, że się ma na czym grać, jeszcze nie gwarantuje sukcesu. Jednak Mayhemowi, mimo trudności ze znalezieniem odpowiedniego wokalisty, w drugiej połowie lat 80. udało się zdobyć sporą popularność. Może nie taką mainstreamową, ale niewątpliwie w środowisku metalowym zespół był liczącym się graczem. Grał koncerty i nagrywał. Zbigniew Zegler powiedział też, że członkowie Mayhemu zawdzięczali zainteresowanie bardziej tej bezkompromisowej, mrocznej otoczce niż swojej muzyce. Bo tak naprawdę oni nie za bardzo nawet umieli grać. Oprócz Euronymousa. On od najmłodszych lat uczył się grać na różnych instrumentach i był naprawdę utalentowanym gitarzystą. To od początku stawiało go na pozycji lidera w zespole. Jeśli dodamy do tego dominującą osobowość i fakt, że jego rodzice właściwie finansowali całe przedsięwzięcie, to trudno się dziwić, że reszta członków Mayhemu nie miała w rzeczywistości zbyt wiele do gadania. Wkrótce jednak do zespołu dołączył ktoś, kto był nie tylko równie, a może nawet bardziej utalentowany, ale pod pewnymi względami znaczniej bardziej ekstremalny…
ISTOTA NIE Z TEGO ŚWIATA
W 1988 roku do zespołu dołączył nowy wokalista – Dead. Jego pojawienie się było dla Mayhemu swego rodzaju punktem zwrotnym. Niektórzy nawet twierdzą, że gdyby nie tragiczna historia tego młodego Szweda, nie doszłoby do późniejszego brutalnego zabójstwa Euronymousa. Tak wspomina pojawienie się, dziewiętnastoletniego wówczas, Deada basista zespołu Mayhem – Necrobutcher:
, że szukamy wokalisty . Wysłał na naszą skrzynkę taśmę wraz z listem. Tamtego dnia to ja otworzyłem tę przesyłkę, w której były taśma, list i ukrzyżowana mysz. Gryzoń zaczynał się już powoli rozkładać, mocno gnił i śmierdział¹.
Tak, chłopak był dziwny, jednak jego wokal robił ogromne wrażenie… Zarówno Bartosz Cieślak, jak i Zbigniew Zegler zgodzili się, że pojawienie się Deada – z jego charyzmą i niezwykłą ekspresją wokalną – było dla Mayhemu, jako dla zespołu, punktem przełomowym.
Dead rzeczywiście wielokrotnie powtarzał, że nie jest człowiekiem, tylko istotą z innego świata. I trochę tak wyglądał. Z długimi blond włosami, jasną skórą i nieobecnym spojrzeniem przypominał elfa albo anioła z obrazów prerafaelitów. Ale, jak już wspomniał Zbigniew Zegler, z aniołami się zdecydowanie nie identyfikował. Jego teksty, rysunki i poezja były wypełnione już nawet nie fascynacją, ale tęsknotą za śmiercią. I zdecydowanie pokazywał tę tęsknotę na scenie. Potrafił wąchać przed koncertami zwierzęce zwłoki i zagrzebywać w ziemi ubrania, żeby przesiąkły wilgotnym, stęchłym zapachem. Chodziły też plotki, że Dead przynajmniej raz sam się zakopał, żeby jego skóra był zimna i pachniała rozkładem. W skrócie – chciał się poczuć jak trup. W tym też miał mu pomóc specjalny makijaż, tzw. corpse paint. Oczywiście w podobny sposób – używając bieli i czerni – malowali się już wcześniej na przykład Alice Cooper czy Kiss, ale więcej w tym było teatru i przerysowania, a Dead nie chciał być cool. Jemu chodziło o naprawdę trupi, nieludzki, demoniczny wręcz wygląd.
Corpse paint czy samookaleczanie się na koncertach to jednak nie wszystko. Dead chciał, żeby muzyki Mayhemu słuchali tylko prawdziwi fani. Krążą opowieści o jednym z występów, na którym pojawiło się około trzystu osób. Podczas drugiej piosenki członkowie zespołu zaczęli rzucać w tłum świńskimi łbami, większość – czyli według Deada pozerzy – wyszła. Wokalista Mayhemu podsumował to w jednym z wywiadów tak: „Jeśli ktoś nie lubi, jak mu się rzuca zakrwawionym i gnijącym mięsem w twarz, to może spadać…”². Wszystkie te zachowania budowały legendę Deada, ale może warto się zastanowić co tak naprawdę kryło się za tym trupim makijażem i makabrycznymi przedstawieniami? Nie ma oczywiście sensu diagnozować na odległość nieżyjącej osoby, ale Bartosz Cieślak zwrócił uwagę, że te mroczne zachowania mogły mieć swoje drugie dno. Dead został jako bardzo młody chłopak napadnięty i tak skatowany, że przeżył śmierć kliniczną. W serialu dokumentalnym „Helvete. Historia norweskiego black metalu” starszy brat Deada opowiadał o jego zagubieniu i depresji.
Czy problemy psychiczne Deada wynikały tylko z dramatycznych doświadczeń z dzieciństwa, czy były też inne czynniki? Trudno powiedzieć. Ale nie da się ukryć, że przebywanie w środowisku gloryfikującym śmierć i przemoc, w którym samookaleczanie było przyjmowane z ogromnym entuzjazmem, mogło te problemy tylko pogłębiać. Już w sylwestra 1990 roku Dead próbował się zabić. Był w tak złym stanie, że reszta zespołu musiała go skuć kajdankami, żeby się uspokoił. Nawet jego mieszkająca w Szwecji rodzina czuła, że jest z nim źle, i zaczęła się o niego poważnie martwić. Ojciec chłopaka desperacko próbował namówić go, żeby wrócił do Sztokholmu i poszukał pomocy. Dead odmówił. Jego stan systematycznie się pogarszał, a koledzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje. Jak zareagował lider? W wywiadzie dla „Morbid Zine” powiedział: „ DEAD jest psychicznie chory. Zawsze chciałem mieć kogoś takiego w zespole!”³.
Członkowie Mayhemu mieszkali wtedy w chacie w lesie w okolicy Kråkstad. Okoliczni mieszkańcy bali się ich i zabraniali dzieciakom się do nich zbliżać. Trudno im się zresztą dziwić. Mroczne dźwięki, które wydobywał z siebie Dead w głębi gęstego norweskiego lasu, mogły przecież przestraszyć najbardziej odpornych psychicznie. Członków Mayhemu taka reakcja chyba cieszyła – w końcu chcieli być złem wcielonym…
Stosunki między Euronymousem a Deadem robiły się coraz bardziej napięte. To nie był tylko konflikt na zasadzie: młodzi kolesie mieszkają razem w chacie na pustkowiu i zaczynają sobie działać na nerwy. Podobno Euronymous zachęcał Deada do samookaleczania się i kontemplowania samobójstwa… Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że to podbijało wizerunek Mayhemu jako najmroczniejszego zespołu w historii.
A że Dead coraz bardziej cierpiał? No cóż, niektórzy chyba uważali to za coś dobrego… Chodzą plotki, że Euronymous po prostu – nie da się tego inaczej nazwać – dręczył Deada. Hellhammer, perkusista Mayhemu, wspominał, jak Euronymous puścił na full muzykę, a niemogący zasnąć Dead uciekł do lasu. Euronymous poszedł za nim i zaczął strzelać ze swojej strzelby. Doprowadzony do ostateczności Dead rzekomo zaatakował wtedy Euronymousa nożem.
DEAD IS DEAD
Nadeszła Wielkanoc 1991 roku. Tego dnia Dead postanowił wrócić do swojego metaforycznego domu. Najpierw poszedł do lasu i próbował podciąć sobie żyły. Nie krwawił jednak tak bardzo, jak się spodziewał. W desperacji wrócił więc do chaty i kręcił się po domu. W końcu znalazł strzelbę Euronymousa i strzelił sobie w głowę. Zostawił krótki list:
Wybaczcie tę krew, ale podciąłem sobie nadgarstki i szyję. Zamierzałem umrzeć w lesie, żeby minęło kilka dni, zanim ktokolwiek mnie znajdzie. Należę do lasu, zawsze należałem. I tak nikt nie zrozumie powodów, dla których to zrobiłem. Ale żeby wam to chociaż powierzchownie wytłumaczyć: nie jestem człowiekiem, to jest tylko sen, a ja się niedługo obudzę⁴.
Krążą plotki, że Euronymous doskonale wiedział, co się stanie, że specjalnie doprowadził do tego, że dwudziestodwulatek został wtedy sam. Tamtego dnia to Euronymous wrócił pierwszy do domu. Drzwi były zamknięte, więc postanowił dostać się do środka przez okno w sypialni Deada. Tam właśnie znalazł jego ciało.
Co robi człowiek, który właśnie odkrył, że jego kumpel z zespołu się zabił? Jeśli jest Euronymousem, to wraca do miasteczka, kupuje jednorazowy aparat i robi zwłokom zdjęcia. Podobno wcześniej jeszcze upozował ciało i położył nóż na strzelbie, bo uznał, że odwrotne ułożenie, w jakim je znalazł, jest za mało dramatyczne. Następnie zebrał z podłogi kawałki czaszki Deada. Już wtedy pewnie rysował mu się w głowie plan, by zrobić z nich amulety, a następnie wysłać do najbardziej zaufanych osób ze środowiska. Tak też się stało. Taki naszyjnik wraz listem Euronymousa można było kupić jeszcze kilka lat temu za 3500 dolarów.
Czy kiedy sesja zdjęciowa i kwestia pamiątek były już załatwione, Euronymous wezwał policję? No… nie. Wcześniej jeszcze zadzwonił do perkusisty Mayhemu Hellhammera.
Euronymous: Dead zrobił coś zajebistego! Zabił się!
Hellhammer: Pomyślałem: odwaliło ci? I zapytałem: jak to zajebistego?!
Euronymous: Wyluzuj. Wszystko sfotografowałem⁵.
Dopiero wtedy Euronymous wezwał odpowiednie służby…
Trudno się dziwić, że po tym wszystkim policja początkowo zakładała zabójstwo i podejrzewała o nie członków zespołu. Choć ostatecznie oczyszczono ich z zarzutów, to w środowisku zaczęły krążyć pogłoski, że Euronymous zabił Deada. Ułożenie broni miało być dowodem, że najpierw go zastrzelił, a potem pociął. A jeśli nawet nie pociągnął za spust, to aktywnie zachęcał wokalistę Mayhemu do samobójstwa. Te plotki będą w dalszym ciągu historii bardzo istotne. Podsycało je zresztą zachowanie Euronymousa. Wprawdzie w jednym z listów stwierdził, że bardzo trudno będzie im znaleźć drugiego takiego wokalistę, ale brzmiało to raczej, jakby opisywał problem organizacyjny, a nie śmierć kolegi… Można powiedzieć, że wydawał się zadowolony z sytuacji. Właściwie to nawet nie tyle wydawał się, co był zadowolony. W jednym z wywiadów stwierdził nawet: „Odstrzelenie sobie łba przez Deada było najwspanialszym aktem promocji, jaki mógł dla nas zrobić…”⁶. Opowiadał, że myślał o tym, żeby zjeść mózg Deada, ale wydał mu się trochę nieświeży…
Na pogrzeb pojechał do Szwecji tylko basista zespołu – Necrobutcher. On był chyba najbliżej ze zmarłym wokalistą. Twierdził zresztą, że uważał go nie tyle za przyjaciela, ile wręcz za brata. Nie dziwi więc, że wszystko, co robił lider zespołu, delikatnie mówiąc, go wkurzało. Gdy Euronymous oświadczył, że wpadł na kolejny genialny pomysł – foty, które zrobił martwemu Deadowi, wykorzysta na okładce płyty – Necrobutcher dostał szału. Oświadczył, że nie ma takiej możliwości, że on się nie zgadza. Mógł się oczywiście nie zgadzać do woli. Euronymous go po prostu olał i jedna z fotografii znalazła się na bootlegu Mayhemu Dawn of black hearts. Tego już było za wiele. Necrobutcher odszedł z zespołu. Czy Euronymous się tym przejął? Nie bardzo. W jednym z listów nazwał wręcz Necrobutchera mięczakiem i stwierdził, że akurat basistę to z palcem w… nosie znajdzie. Zresztą i tak miał już nowy plan.
PIEKŁO I BLACK CIRCLE
Euronymous postanowił wymyślić siebie na nowo jako kapłana black metalu. Zaczął pozować na satanistę, i to takiego hardcorowego. Twierdził nawet, że oficjalny Kościół Szatana jest… zbyt proludzki. Poniekąd Euronymous miał rację. Kościół ten twierdzi, że człowiek powinien dążyć do przyjemności i szczęścia. Jeśli nikogo nie krzywdzi, to może robić, co chce. Euronymous tymczasem widział Szatana w stereotypowy, chrześcijański sposób – jako wcielenie wszelkiego zła. Nie chciał, żeby ludzie byli szczęśliwi, bo ich szczerze nie znosił. Pragnął za to szerzyć nienawiść i smutek. Padały nawet stwierdzenia, że gdyby jego dziewczyna umarła, toby nie rozpaczał, tylko zbezcześcił zwłoki. W skrócie – bardzo się zaangażował w tworzenie swojego mrocznego wizerunku.
Przyjaciel z czasów nastoletnich stwierdził, że Euronymous był dobrym człowiekiem, a ta szatańska persona została stworzona tylko na potrzeby promocji black metalu⁷. Jednak w następnym zdaniu dodał, że Euronymous zawsze miał fun z popychania ludzi do przekraczania ich granic i z bawienia się ich emocjami. Zresztą wystarczy przypomnieć sobie jego zachowanie po śmierci Deada. To wszystko raczej nie mieści się w definicji dobrego człowieka.
Poza tym, że w połowie 1991 roku Euronymous otworzył w Oslo na Schweigaards gate 56 sklep muzyczny Helvete, czyli Piekło, założył również własną wytwórnię płytową – Deathlike Silence Production – w której chciał wydawać prawdziwe zespoły blackmetalowe. Jakim cudem dwudziestotrzylatek bez stałej pracy miał kasę na sklep i wytwórnię płytową? Odpowiedź jest prosta – oba przedsięwzięcia finansowali jego rodzice i ten fakt okaże się później dość istotny.
A jak wygląda Piekło? Znajduje się w niedużym, niegroźnym, białym budynku w dzielnicy Gamle Oslo (Stare Oslo). Dziś mieszczą się tu Neseblod Records i Black Metal Museum, wciśnięte między wegański bar i pizzerię. Schweigaards gate tętni życiem, coraz więcej tu rodzin z małymi dziećmi i hipsteriady, jednak do Neseblod wciąż wchodzą głównie ludzie w czarnych skórach. W środku widać, że działo się tam wiele, wciąż są tam fragmenty starej trumny, tron. Do głównej izby z legendarnym napisem „Black metal” wchodzi się poprzez labirynt piwnicznych korytarzy, wszystko to robi dość silne wrażenie. Bartosz Cieślak wyjaśnił, że Helvete stało się miejscem spotkań lokalnych metalowców, w którym nie tylko zawierali nowe znajomości, ale przechodzili kolejne stopnie wtajemniczenia.
W tym miejscu gromadziło się coraz więcej dzieciaków. Sam Euronymous miał wtedy dwadzieścia trzy lata, ale przychodzili do niego nawet czternastolatkowie. Ci młodzi blackmetalowcy uważali Euronymousa za swojego lidera. On nie był jednak typem, który siedzi sam w domu, kontempluje zło i się samookalecza. Do takich zachowań wolał inspirować swoich fanów. Lubił być w centrum uwagi i otaczać się ludźmi. Jeden z byłych członków Mayhemu zeznał później, że Euronymous pragnął władzy. Chciał być szanowany i traktowany jak król. Dlatego pewnie zaczął organizować tzw. Czarny Krąg, podzielony na Krąg Wewnętrzny – Inner Circle, do którego należał on oraz elitarna grupa blackmetalowych muzyków, oraz Krąg Zewnętrzny, złożony z ich oddanych fanów. Oddanych, czyli takich, którzy naprawdę zrobią dla swojego idola wszystko. Nie tylko kupią każdą płytę i pojadą na koncert do innego miasta.
W 1992 roku dynamika środowiska uległa zmianie. Na scenę wkroczył bowiem Varg Vikernes. Dziewiętnastolatek tak naprawdę miał na imię Kristian i urodził się w Bergen. Zmienił imię na Varg, bo Kristian kojarzyło mu się z chrześcijaństwem, a on chrześcijaństwa, delikatnie mówiąc, nie lubił. Zresztą niedługo potem to udowodnił. Vikernes chciał, żeby Euronymous wydał płytę jego solowego projektu Burzum. Euronymous był z kolei zafascynowany młodszym kolegą i jego totalną bezkompromisowością. Przynajmniej początkowo relacja tych dwóch przypominała układ między mistrzem i jego protegowanym.
W tym czasie Euronymous zaczął mówić, że black metal musi być bardziej ekstremalny – według zeznań z procesu wielokrotnie opowiadał między innymi o zabijaniu i torturach. Był jednak ewidentnie człowiekiem, który dużo mówił, a mniej robił… W przeciwieństwie do Varga…
Sam Varg bez wątpienia jest postacią kontrowersyjną. Tak kontrowersyjną, że nawet cytowani już w tym rozdziale dziennikarze muzyczni nie zgadzają się co do jego oceny. Zbigniew Zegler uważa, że Varg nie odniósłby sukcesu jako muzyk, gdyby nie dołączył do Mayhemu. Z kolei Bartosz Cieślak uważa go za najbardziej wpływowego artystę blackmetalowego. Za to Jordan Babula nie przebierał w słowach: „Facet jest naziolem, mordercą i psychopatą, ale jeśli chodzi o samą muzykę, to Burzum jest takim archetypem black metalu…”.
PŁONĄ KOŚCIOŁY, GINĄ LUDZIE…
W marcu 1992 roku wytwórnia Euronymousa wydała debiutancki album Burzum. Varg bardzo chciał promować swój projekt, a że nienawidził chrześcijaństwa, wpadł na pomysł, jak połączyć „przyjemne z pożytecznym”. 6 czerwca 1992 roku o 6 rano – uwaga na subtelne 666 – podpalono dwunastowieczny kościół słupowy w Bergen – jeden z najstarszych tego typu w Norwegii. Początkowo policja podejrzewała, że w kościół trafił piorun. Chyba nie mieściło im się w głowie, że ktoś mógłby zniszczyć ponadośmiosetletni zabytek. W końcu jednak ustalono, że było to celowe podpalenie.
Varg znalazł się nawet w kręgu zainteresowania policji, ale nie było przeciwko niemu mocnych dowodów, mimo że się jakoś specjalnie nie krył. Wręcz przeciwnie… Nie dość, że chętnie opowiadał o podpaleniu znajomym, to jeszcze zdjęcie płonącego kościoła wylądowało na okładce drugiego albumu Burzum pod równie subtelnym tytułem Aske, w tłumaczeniu na polski: „Popioły”.
Ciekawe, czy do Euronymousa już wtedy docierało, że protegowany staje się powoli rywalem…
Dwa miesiące później zrobiło się jeszcze poważniej. W sierpniu 1992 roku osiemnastoletni Faust, wówczas perkusista zespołu Emperor, zamordował w Lillehammer przypadkowego mężczyznę. Zadał mu trzydzieści siedem ciosów nożem.
Później pojawiały się opinie, że mężczyzna napastował Fausta i dlatego ten go zabił. Jak słusznie jednak zauważył Necrobutcher, napastowany nastolatek zadałby pewnie jeden, może dwa–trzy ciosy i by zwiał… Zresztą Faust finalnie przyznał, że zabił, żeby poczuć, jak to jest. Chciał sprawdzić, jakie to uczucie, kiedy wbija się nóż w czyjeś ciało, a ofiara ze swoją propozycją seksualną niestety po prostu się mu nawinęła…
Po morderstwie Faust nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić, więc pojechał do Oslo i powiedział Euronymousowi oraz Vargowi, że zamierza pójść na policję i się przyznać. Koledzy jednak zgodnie uznali, że to głupi pomysł. Wpadli na znacznie lepszy… W nocy 23 sierpnia 1992 roku cała trójka poszła spalić kaplicę na Holmenkollen w Oslo…
Varg ostatecznie został skazany za jeszcze dwa podpalenia, ale członkowie Kręgu Zewnętrznego szybko podłapali nową modę i w całej Norwegii spłonęło około pięćdziesięciu kościołów.
Norweski black metal już na zawsze w szerokiej świadomości połączył się z płonącymi świątyniami. O dziwo, najlepiej podsumował tamten okres sam Varg w wywiadzie dla „Metal Hammera” z 2010 roku: „ skończyliśmy na lansowaniu czystej głupoty i obłędu, zwanego inaczej ‘złem’, a ci, którzy chcieli dołączyć do naszej doborowej ekipy, podpalali kościoły, bezcześcili groby ”⁸.
Jak to się stało, że tylu młodych ludzi dało się w to wkręcić? Fani black metalu uwierzyli, że ma on polegać na byciu złym i radykalnym. Jeśli ktoś nie chciał ulec, mógł zyskać łatkę pozera. Dzisiaj taka obelga wydaje się wręcz śmieszna, ale nie zawsze tak było. Zbigniew Zegler wspominał, że to określenie oznaczało w latach 80. wykluczenie ze środowiska – właściwie społeczną i towarzyską śmierć.
Nie chodziło tylko o ostracyzm środowiska. Czarny Krąg wypowiedział wojnę metalowcom, których uważał za wcielenie pozerstwa. Podczas trasy koncertowej autobusy m.in. Paradise Lost zostały zaatakowane przez członków Kręgu Zewnętrznego. Podobno planowano również porwania i zabójstwa rodzin kilku szwedzkich muzyków. Szesnastolatka próbowała spalić dom członka zespołu Therion. Krążyły plotki, że dziewczynę namówił do tego Varg. Pożar został jednak szybko ugaszony, a muzycy nadal obrażali się w wywiadach… Jedyną prawdziwą ofiarą była owa nastolatka, która została aresztowana i ostatecznie trafiła do szpitala psychiatrycznego.
Gdyby ktoś chciał być złośliwy, mógłby powiedzieć, że sam Euronymous wydawał się pozerem. Dużo gadał, ale do faktycznego szerzenia zła się nie rwał. Za to zdecydowanie lubił przypisywać sobie wszelkie zasługi. W wywiadzie dla magazynu „Kerrang!” z 1993 roku skromnie stwierdził, że on osobiście kościołów nie podpalał, bo: „To byłoby strasznie głupie, gdybym robił te rzeczy osobiście. Gdyby mnie złapano, to cała nasza organizacja by się zawaliła”⁹.
Jak na tym etapie układały się stosunki między Euronymousem a Vargiem? Każdy, kto trochę zna historię lub interesuje się szeroko pojętą popkulturą, jest w stanie zgadnąć. Klasyczne, zwiastujące kłopoty, połączenie dwóch młodych mężczyzn: lidera z prestiżem i powodzeniem u kobiet oraz tego drugiego, bardziej bezkompromisowego, kreatywnego i niebojącego się działać. W skrócie: między Euronymousem a Vargiem narastało napięcie.
Atmosfery nie poprawiał fakt, że sytuacja całego środowiska nie wyglądała zbyt ciekawie. Jak przytomnie zauważył Necrobutcher, wszystko by się prędzej czy później i tak wydało, bo sekrety może utrzymać kilka osób, a nie banda nakręcających się nawzajem chłopaków – pamiętajmy, że mieliśmy do czynienia nie tylko z elitarnym Kręgiem Wewnętrznym, ale też ze znaczniej liczniejszym Kręgiem Zewnętrznym.
Jakby tego było mało, sklep i wytwórnia Euronymousa, które niewątpliwie zyskały status kultowych, absolutnie nie przyniosły sukcesu biznesowego. Sam Euronymous był jeszcze winien Vargowi pieniądze za tantiemy ze sprzedaży płyt Burzum.
Doszło do tego, że główny orędownik wynoszenia black metalu do coraz większego ekstremum teraz próbował wyciszyć atmosferę i uspokoić rwącego się do działania Varga. Euronymous zaproponował mu, żeby dołączył do Mayhemu i nagrał z nimi płytę. Varg się zgodził, ale uspokajać się nie miał zamiaru. Wręcz przeciwnie. Dopiero się rozkręcał.
DWA WYWIADY
Na początku 1993 roku sprawą podpaleń zainteresował się dziennikarz śledczy Finn Bjørn Tønder z gazety „Bergens Tidende”. Udało mu się namówić Varga na wywiad. W pokoju z zasłoniętymi oknami, ozdobionym nazistowskimi i satanistycznymi symbolami, Varg opowiadał, jak to blackmetalowcy sieją chaos i zniszczenie. Tønder nie był jednak nastoletnim redaktorem fanzinu, który spija każde słowo padające z ust członka Kręgu Wewnętrznego. Stwierdził, że takie bajeczki to każdy sobie może opowiadać. Trudno się oprzeć wrażeniu, że Varg dał się staremu wydze trochę podpuścić i wyjawił, że na schodach kościoła Fantoft znajdował się królik z obciętą głową. To trochę Tøndera przekonało, bo taki szczegół znać mogła tylko osoba odpowiedzialna za podpalenia. Rosnące zainteresowanie dziennikarza nakręciło Varga tak, że dorzucił jeszcze informację o zabójstwie w Lillehammer. Tak sam z siebie. Nie wskazał wprawdzie personalnie na Fausta, ale do tej pory nikt, z policją na czele, nie łączył tej sprawy ze środowiskiem blackmetalowym. Wywiad się ukazał, ale Tønder uznał, że sprawa jest naprawdę poważna i poszedł na policję. Varg został aresztowany.
Ciekawe jest to, że później prawnik Varga żądał niemal 5 milionów koron od Tøndera i gazety za naruszenie ochrony źródła. Tønder się bronił i twierdził, że Varg pozwolił mu ujawnić swoją tożsamość. W dodatku utrzymywał, że ktoś – w domyśle Varg albo członkowie Kręgu Zewnętrznego – próbował go zastraszyć. Na swojej sekretarce znajdował na przykład nagrane dźwięki płonącego ognia, a jak wiadomo, fani Varga nie mieliby problemu z podpaleniem domu osoby, którą ich idol uznał za wroga.
Tymczasem na środowisko padł blady strach. Varg już tym wywiadem ich trochę wsypał, ale co będzie, jak mu się w areszcie rozwiąże język? Mógł ich wszystkich pociągnąć za sobą.
I co w tej sytuacji zrobił Varg? Wszystkiego się wyparł. Tak po prostu. Nie podpalał kościołów, z zabójstwem w Lillehammer nie miał nic wspólnego. A wywiad? To była tylko próba wzbudzenia kontrowersji i wypromowania black metalu. Taka wkrętka, na którą wszyscy dali się nabrać. Policja znalazła się w kropce, bo tak naprawdę, oprócz wywiadu, nic na Varga nie miała – i w końcu musiała go wypuścić.
Tym razem jednak dość miały osoby, które finansowały cały ten blackmetalowy interes, czyli wspomniani rodzice Euronymousa. Uważali, że teraz sprawa zrobiła się zbyt poważna i zakręcili kurek z kasą. Tydzień po wyjściu Varga z więzienia Piekło się zamknęło.
Euronymous szalał z wściekłości. Chciał, żeby black metal był organizacją na kształt sekty, zamkniętą, niedostępną dla postronnych. Czymś w stylu Hell’s Angels. Varg natomiast się popisywał i wszystko zniszczył. Komercjalizował black metal, więc musiał zginąć. Może jednak ta wściekłość nie była aż tak wielka, bo w marcu 1993 roku Euronymous zgodził się razem z Vargiem udzielić wywiadu magazynowi „Kerrang!”. To się trochę nie spina z jego wcześniejszymi twierdzeniami. No bo jak to się miało do unikania rozgłosu? Szczególnie, że tytuł na okładce grzmiał: „PODPALENIA… ŚMIERĆ… SATANISTYCZNE RYTUAŁY… Przerażająca prawda o black metalu”¹⁰. Na tej okładce widnieje też słynne zdjęcie Varga: twarz zasłaniają mu włosy, w skrzyżowanych na piersi rękach trzyma dwa noże. Biorąc po uwagę narastający konflikt i rywalizację między panami, Euronymous na sto procent nie był zadowolony, że to nie on się tam znalazł.
Nietrudno się domyślić, że te wszystkie publikacje wywołały ogólne poruszenie i ekstazę wydawców tabloidów – sataniści to dla nich niezwykle wdzięczny temat – czego zresztą w Polsce też kilka razy można było doświadczyć.
Samego wywiadu nie ma też sensu omawiać, bo był napisany mniej więcej w tym samym stylu co tytuł, ale padło w nim jedno bardzo znaczące zdanie. Euronymous powiedział: „Gdybym miał dobry powód, żeby kogoś zabić, to z radością odsiedziałbym 20 lat”¹¹. Wkrótce okazało się, że Euronymous jak zwykle tylko gadał, a taki powód znalazł sobie Varg…
ZABÓJSTWO EURONYMOUSA
Wywiad w „Kerrang!” ukazał się 27 marca 1993 roku. Przez następne kilka miesięcy konflikt między Vargiem a Euronymousem eskalował. Ten drugi niby próbował wyciszać sytuację, wysłał nawet Vargowi nowy kontrakt, ale ciągle rozpowiadał, że Varga zabije. No i Varg miał w końcu dość.
9 sierpnia 1993 roku Varg pożyczył od matki samochód i ruszył w ponadpięćsetkilometrową podróż z Bergen do Oslo. Był z nim Snorre z zespołu Thorns. Ta trasa należy do jednych z najpiękniejszych w Norwegii: wodospady, góry, bajkowe niemal doliny z pasącymi się stadami kóz – coś niesamowitego. Chłopcy jednak chyba nie podziwiali krajobrazów. W bagażniku mieli noże, topór, kij bejsbolowy oraz ten nowy kontrakt od Euronymousa. Na Tøyengata 40B dotarli o 3.00 rano 10 sierpnia 1993 roku.
Varg przekonał Euronymousa, żeby go wpuścił do mieszkania, używając jako pretekstu owego kontraktu. Kiedy Euronymous odwrócił się, żeby wziąć długopis, Varg wyjął nóż i zaczął go brutalnie dźgać. Euronymousowi udało się uciec na klatkę schodową, ale i tam Varg go w końcu dopadł. Łącznie zadał mu dwadzieścia trzy ciosy: dwa w głowę, pięć w kark i szesnaście w plecy.
Dlaczego Varg posunął się aż do zabójstwa? Twierdził, że to była właściwie samoobrona, że gdyby nie zaatakował pierwszy, to Euronymous by go zabił. Czy miał powody przypuszczać, że były przyjaciel coś takiego planuje? I tak, i nie. Euronymous rzeczywiście napadł kiedyś na przypadkowego człowieka na przystanku. Choć to jedyny jego udokumentowany atak, to jednak bardzo często opowiadał, że ma zamiar kogoś zabić. W tych plotkach jest nawet wątek polski, bo podobno nasz rodak – twórca fanzinów o black metalu – przyjechał do Oslo, żeby napisać materiał o Euronymousie i spółce. A jak już przyjechał, to się nie spieszył z wyjazdem i wkurzony Euronymous zaczął go truć ołowiem. Nasz rodak wprawdzie nie umarł, ale bardzo cierpiał, wkrótce potem wyjechał i słuch po nim zaginął. Ile w tym było prawdy? Bartosz Cieślak stwierdził, że Varg Vikernes nie był jedynym mitomanem i konfabulantem na tej scenie. To całe zjawisko było przecież oparte na budowaniu pewnej otoczki.
Natomiast prawdopodobnie najważniejsze dla Varga były historie o tym, że Euronymous maczał palce w śmierci Deada, że tak naprawdę albo go zabił, albo namówił do samobójstwa – po to, żeby wypromować siebie i black metal. Varg zresztą twierdził, że podobnie Euronymous chciał zrobić z nim, że miał plan, żeby go torturować aż do śmierci i wszystko nagrać. Może Euronymous tylko się przechwalał albo próbował sobie z Vargiem pogrywać, ale tym razem nie wziął chyba pod uwagę, z jaką agresywną i paranoidalną jednostką ma do czynienia. Trzeba jednak zaznaczyć, że część świadków na procesie potwierdziła, że Euronymous rzeczywiście planował pozbyć się Varga. Nie mógł się tylko zdecydować, czy go zabić, czy podłożyć mu obciążające dowody w sprawie podpaleń kościołów i zawiadomić policję.
Żeby było ciekawiej, do tej układanki „kto chciał kogo zabić” dołączył, przy okazji promocji nowej płyty Mayhemu, Necrobutcher, który w wywiadzie z 2019 roku oświadczył, że on też chciał zabić Euronymousa za to, jak zachował się po śmierci Deada, tylko Varg go ubiegł. Na ile to prawda, a na ile marketingowa zagrywka? Trudno powiedzieć…
Jednocześnie pojawiały się inne teorie na temat motywów Varga. W bardziej klasycznych twierdzono, że chodziło o kobietę lub o pieniądze. Femme fatale w tej historii miała być niejaka Ilsa, która najpierw chodziła z Vargiem, ale potem rzuciła go dla Euronymousa. Po premierze filmu inspirowanego historią tego zabójstwa, zatytułowanego Lords of chaos, Varg stwierdził jednak, że to bzdura, bo wszyscy wiedzieli, że Euronymous był gejem. Trzeba przy tym pamiętać, że Vargowi zdecydowanie nie należy bezkrytycznie wierzyć. A pieniądze? Jak już wspomniano, Euronymous wisiał Vargowi kasę za tantiemy Burzum. Jak zabicie go miało rozwiązać tę kwestię – nie wiadomo.
Były też kompletnie absurdalne hipotezy. Na przykład, że Varg był mocno prawicowy i planował wysadzić Blitzhuset – enklawę radykalnej lewicy w Oslo, ale uważał, że Euronymous, który był komunistą, nie pozwoli mu na to, więc musiał go najpierw zabić.
Necrobutcher ma jeszcze jedną teorię: za śmierć Euronymousa odpowiada norweska policja. Nie chodzi o jakiegoś tajnego rządowego zabójcę. Według basisty po tych niesławnych wywiadach policja musiała obserwować i podsłuchiwać zarówno Euronymousa, jak i Varga, więc na pewno funkcjonariusze wiedzieli, że ten drugi planuje zabójstwo, ale uznali, że nie będą interweniować, bo tym sposobem jednego w końcu wsadzą do więzienia, drugi będzie, no cóż… martwy, a przy okazji rozwalą środowisko. Tu akurat miał rację.
ŚLEDZTWO I PROCES
To nie było długie i obfitujące w zwroty akcji śledztwo. Varg i Snorre podobno mieli ze sobą rękawiczki, ale z niewyjaśnionych powodów ich nie użyli. Policja szybko znalazła więc odciski palców obu mężczyzn, jak również kontrakt, którego Varg użył jako pretekstu, żeby wejść do mieszkania Euronymousa. A kontrakt, jak to kontrakt, zawierał dane osobowe… Po dwunastu dniach od zabójstwa Varg i Snorre zostali aresztowani.
Tym razem policja nie ograniczyła się do tych dwóch osób, tylko urządziła szeroko zakrojone przesłuchania. Członkowie Kręgu Wewnętrznego i wszyscy z nimi związani spędzali długie godziny na składaniu zeznań. Część z tych młodych ludzi po prostu nie wytrzymała tego psychicznie i wszystko wyszło na jaw: podpalenia, zabójstwo w Lillehammer, bezczeszczenie grobów…
2 maja 1994 roku rozpoczął się proces. Psychiatrzy sądowi orzekli, że nie ma podstaw do uznania Varga za niepoczytalnego. Zresztą wydaje się, że ten wcale tego nie chciał. Od samego początku twierdził, że jego zachowanie było niezwykle logiczne – on tak naprawdę przecież zabił w samoobronie. Według niego wydarzenia tamtej sierpniowej nocy wyglądały następująco. On i Snorre pojechali na miejsce z kontraktem. Niestety, zamiast rozmowy o wspólnych planach muzycznych między Vargiem a Euronymousem wywiązała się kłótnia. Lider sięgnął po paralizator, więc Varg nie mógł bezczynnie stać. Chwycił nóż, żeby się bronić…
Problem w tym, że to się po prostu nie trzymało kupy. Varg przejechał pięćset kilometrów w nocy, żeby podpisać kontrakt, który mógł odesłać pocztą. Do bagażnika załadował wraz ze Snorre noże, topór i kij bejsbolowy. Nawet wypożyczył w Bergen kasetę wideo – Szklaną Pułapkę 2 – żeby zapewnić sobie alibi.
Najciekawsze jest to, że gdyby Snorre potwierdził wersję Varga, to sam zostałby uniewinniony, a Varg dostałby krótszy wyrok. Ale Snorre zeznał, że zabójstwo było zaplanowane, a on z powodu traum z dzieciństwa był w totalnym stresie i nie umiał się z tej makabrycznej sytuacji wyplątać. Zapewniał, że może się z Euronymousem nie kumplował, ale na pewno nie życzył mu śmierci.
Na procesie zeznawał również ojciec Euronymousa. Twierdził, że jego syn był miłym, uzdolnionym muzycznie chłopakiem, który w młodszym wieku grał na skrzypcach i flecie, a ta cała satanistyczna otoczka to była właśnie… otoczka. Trudno powiedzieć, czy żył w nieświadomości, czy po prostu desperacko próbował jakoś ochronić pamięć o swoim zamordowanym synu, ale środowisko blackmetalowe nie potwierdziło jego teorii. Wręcz przeciwnie – ludzie opowiadali o tym, jak Euronymous snuł wizje torturowania i zabijania. Rodzina przeżyła kolejny szok, kiedy dowiedziała się, że był on już karany za brutalny atak na mężczyznę na przystanku…
Sąd nie miał wątpliwości. Faust dostał czternaście lat za zabójstwo w Lillehammer, Snorre osiem lat za współudział w zabójstwie Euronymousa, dwudziestojednoletni Varg został skazany na dwadzieścia jeden lat – co jest najwyższym wymiarem kary w Norwegii – za zabójstwo, podpalenia i posiadanie około stu kilogramów materiałów wybuchowych i amunicji. Dodatkowo w wyniku wyroku z 1998 roku musi przekazać miastu Oslo kilkadziesiąt milionów koron w ramach odszkodowania za spalone kościoły. Najsmutniejsze jest to, że zaraz po ogłoszeniu wyroku kościoły w Norwegii znowu zaczęły płonąć. Tym razem podpalali je fani Varga, żądając uwolnienia swojego idola.
W 1994 roku ukazał się również album zespołu Mayhem De Mysteriis Dom Sathanas. Znajdujący się na nim kawałek Freezing moon został uznany przez magazyn „Kerrang!” za „most evil”¹², czyli po polsku „najbardziej przepełnione złem nagranie w historii”. Słychać na nim mordercę – Varga Vikernesa, i jego ofiarę – Euronymousa…
BLACK METAL ŻYJE
Mimo spustoszenia, które wywołała śmierć Euronymousa, i aresztowań, które po nim nastąpiły, black metal przetrwał i ma się dobrze. Sporo zespołów z tamtego czasu nadal gra – również Mayhem, chociaż z oryginalnego składu wrócił tylko Necrobutcher.
Jordan Babula stwierdził, że Norwegia ma dwa narodowe dobra eksportowe i oba są black – ropę naftową i black metal.
Historia zabójstwa Euronymousa również żyje swoim życiem. W 2018 roku wszedł na ekrany kin inspirowany nią film, wspomniany już wyżej, Lords of chaos. Fani wciąż snują teorie na forach internetowych. Na Wattpadzie można znaleźć nawet opowiadania o fikcyjnym romansie Euronymousa i Varga.
Czy jednak sprawa tej dwójki nadal jest tak wstrząsająca i szokująca? Bartosz Cieślak powiedział, że ludzie zdążyli już niestety zapomnieć o płonących kościołach, o śmierci człowieka i o tym, że Varg Vikernes jest mordercą, który nigdy nie wyraził skruchy.
Jakby na potwierdzenie jego słów w styczniu 2023 roku w Szwecji wybuchła afera, kiedy piosenkarka pop – Zara Larsson – pojawiła się na rozdaniu nagród w króciutkiej sukience, na której widniała między innymi okładka płyty Burzum. Kiedy uświadomiono Zarze, kim jest Varg Vikernes, stwierdziła: „Ojej. Nie miałam pojęcia. Po prostu uznałam, że ten ciuch wygląda cool”¹³.
Osoby występujące w tekście:
Oystein „Euronymous” Aarseth (1968–1993)
Jom „Necrobutcher” Stubberud (1968)
Per „Dead” Ohlin (1969–1991)
Varg (Kristian) Vikernes (1973)
Bård Guldvik „Faust” Eithun (1974)
Snorre „Blackthorn” Ruch (1972)
Jan Axel „Hellhammer” Blomberg (1969)
* * *
Uwaga: jeżeli znajdujesz się w kryzysie emocjonalnym, cierpisz na depresję i/lub masz myśli samobójcze, a nie masz możliwości uzyskania bezpośredniej pomocy psychologicznej – zadzwoń:
116 123 – kryzysowy telefon zaufania (14.00–22.00) – połączenie jest bezpłatne
116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (7 dni w tygodniu / 24 godziny na dobę) – połączenie jest bezpłatne------------------------------------------------------------------------
¹ D. Patterson, Black Metal. Ewolucja kultu, przeł. B. Donarski, Poznań 2019, s. 140.
² Cyt. za: Dead (musician), tłum. aut., https://en.wikipedia.org/wiki/Dead_(musician)#cite_ref-16 .
³ D. Patterson, dz. cyt., s. 145.
⁴ Cyt. za: Dead (musician), tłum. aut., dz. cyt.
⁵ Por. Ch. Campion, In the Face of Death, tłum. aut., „The Observer”, 20.02.2005, https://www.theguardian.com/music/2005/feb/20/popandrock4 .
⁶ D. Patterson, dz. cyt., s. 148.
⁷ Por. tamże, s. 157.
⁸ Tamże, s. 165.
⁹ „Kerrang!” 1993, No. 436, s. 45.
¹⁰ ARSON… DEATH… SATANIC RITUALS… The ugly truth about black metal, tłum. aut., „Kerrang!”, dz. cyt.
¹¹ Tamże, s. 5.
¹² The 50 most evil songs ever, „Kerrang!”, 24.11.2020, https://www.kerrang.com/the-50-most-evil-songs-ever .
¹³ Swedish pop star Zara Larsson slammed for wearing Burzum dress, tłum. aut., „Revolver”, 30.01.2023, https://www.revolvermag.com/culture/swedish-pop-star-zara-larsson-slammed-wearing-burzum-dress .