- W empik go
Krystyna. Tom 1 - ebook
Krystyna. Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 291 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedym podawała do druku Karolinę, życzyłam jej źeby zajęła miejsce na okrągłym stole w salonach dam naszych; dziś, puszczając w świat Krystynę, pragnę dla niej czego innego: oto, żeby każda Matka złożyła ją na biórku dorosłej córki. – Ta odmiana chęci wytłomaczy zda mi się dostatecznie wszelką różnicę, jaką Czytelnik upatrzy między temi dwiema powieściami; różnicę, która będzie może, raz na krzywdę, drugi raz na korzyść mniej wydatnej, ale podobno więcej szacownej Krystyny.
Saint Germain en Laye, 23. Września 1840.
ROZDZIAŁ I.
Wieczór.
„Kiedyż skończysz, mój aniołka? – mówiła słodkim i powolnym głosem piękna jeszcze Pani Rawiczowa siedząc sobie wygodnie ua kanapie do córki, która się krzątała po skromnym ale schludnym salonie, i zasłaniała go, jakby dla licznych gości.– Już wszystko dobrze, ślicznie, zupełnie jakem chciała; odpocznij też przecie choć chwilkę, a polem idź się ubierać. Siódma wybiła, wszyscy proszeni na w pół do ósmej. Zosia i Ludwika od godziny się stroją; ty nic o siebie nie dbasz, a ja chcę koniecznie, żebyś mi była dziś ładna.”
„0 moja droga Mamo – odpowiedziała Krystyna, układając nóty na fortepianie – próżne chęci; choćbym od samego rana przed zwierciadłem zasiadła, nic nie pomoże.”
„Bo już przybrałaś sobie taką opinią i wszyslkim ją chcesz narzucić. Przyznam ci się, mój aniołku, wszystko w lubie lubię, tem jednem strasznie mnie gniewasz…”
„Jeźli tak, to przepraszam jak najserdeczniej…”
„I niechcesz mi wierzyć, że z pannami zawsze tak się dzieje; która sobie szczerze i mocna powie. „będę ładna i podobam się;” lo jest ładna i podoba się; najpiękniejsza, niechże się zaniedba, niech się ubierze nie do twarzy… niech się wciśnie pokornie do pokoju i gdzie w kącie siądzie, nikt na nią ani spojrzy.*'
„Już nasza Zosia choćby niewiem co włożyła i niewiem gdzie się schowała, każdy by zobaczył że prześliczna.”
„Co innego, nasza Zosia! piękność jakich malo na świecie. Ależ Ludwika, Sabina, powiedz mi szczerze, czy tak znowu bardzo ładniejsze od ciebie?”
„Może twarz Ludwiki nie wiele regularniejsza od mojej – odpowiedziała Krystyna stawiając właśnie w tej chwili świece przed zwierciadłem – ale znacznie młodsza, wyższa; a co Sabina, to przecież cudo urody. Sędzina zawsze mówi: w naszem towarzystwie, dwie są tylko piękne panny, jej córka i Zosia.”
„Jeszcze też z tem kłamstwem nie odezwała się przy mnie – przerwała z niezwyczajną żywością Pani Hawiczowa – i winszuję jej, pewnoby usłyszała jakie grubiaństwo odemnie…”
„Chciałabym być przy tem – zawołała z uśmiechem córka – byłoby to coś nowego.”
„Czy może być, Sabinę równać z moją Zosią? Ona czarna, chuda, niezgrabna. Jak kupionych wdzięków tu i owdzie nakładzie, jak się wystroi i przymilać zacznie, zapewne, że nie źle wygląda, i nie jednemu w oko wpadnie. I otóż właśnie dla tego, mój aniołku, tak cię zawsze proszę, żebyś więcej myślała o sobie; widzisz jak wiele może staranie i chęć podobania się. A czy wiesz, Sabina starsza od ciebie; kiedyśmy wyjeżdżali z Warszawy ona właśnie się rodziła; ty dopiero w rok potem. Ona się uważa za młodziuchną, a ty się masz za starą…”
„Winszuję jej, ale cóż ja temu poradzę? u mnie co prawda, to prawda; i kiedy panna ma lat…”
„0tóż i tego nie cierpię; zawsze wyjeżdżasz z tym swoim wiekiem…”
„Widzi Mama jednak i teraz moich lat nie wymówiłam; to sekret co po dwudziestu tostach nic łatwo się wymyka z, ust kobiecych.”
„Tak – ale każdemu powtarzasz, żeś dziesięć lat starsza od siostry, pięć lat od W brata, a jak na złość ten Wacław tak wcześnie zarosi i zmężniał.”
„Już co kłamać, kochana Marno, tego nie potrafię choćbym chciała. Obie tego nie umiemy.”
„Broń Boże kłamać; ale niema żadnej potrzeby wszystko gadać każdemu i przy obcych, jak na przykładwczora wieczór.”
„Wczora!” – powtórzyła Krystyna wsuwając małą sofkę w okno żeby więcej miejsca zrobić – a któż to by! u nas?…. Pan Stanisław: O! ten wie dobrze moje lata, trzymał mnie do chrztu."
„Przecież był i któś drugi.”
„Prawda.. Referendarz! I przed tym nie zaszkodzą takie rzeczy, on sani stary.”
„Bardzo cię przepraszam, wcale nie stary, młodszy od nieboszczyka mego męża; a przytem człowiek rozumny, pięknego imienia, dobrego tonu, majętny, i chce się żenić!….”
„Już jestem w domu, i wiem do czego to wszystko zmierza – zawołała Krystyna przybiegając żywo do maiki i całując ją rękę – Mama kochana ma znowu dla mnie widoki; nie będzie nic z tego z wielkiem przeproszeniem; kiedy Pan Referendarz nie stary a bogaty, zapewne szuka panny ładnej albo z posagiem. Oto jednej z nich” – dodała wesoło; gdyż właśnie pokazały się we drzwiach dwie młode osoby; jedna szesnastoletnia, nadzwyczajnej była urody; aź coś zajaśniało w pokoju, coś zapachniało w powietrzu gdy weszła; po całej postawie drugiej i po jej ubiorze, zgadnąć było można, że posażna.
Obie stanęły wyprostowane przed Panią Rawiezową i pytały się, jedna: „Czy dobrze tak, Marno?” druga: „Wszak dobrze tak, Ciociu?”
Chociaż siostrzenica była pierwsza w domu i starsza, przecież ciotka nie zaraz na nią spójrzała i nie zaraz jej odpowiedziała; bo długo nie mogła oczów oderwać od swojej Zosi. Jakoż musi to być dla matki mm uczucie nader milo patrzyć na urodziwą córkę; uczucie pisarza nad książką, malarza nad obrazem, wynalazcy nad machiną, choćby też arcydzlelmi były, niczem jest zapewne w porównaniu. A jeszcze kiedy się zdarzy jak tu właśnie się trafiło, że córka była żywem lecz wydoskonalonem powtórzeniem matki; bo i Panią Rawiezową, lubo mniejszego wzrostu od prześlicznej Zosi, niegdyś między pierwsze piękności Warszawskie liczno, i to z przy domkiem „picścidelka.” –
„Dobrze – odpowiedziała nareszcie obudwom – ze staraniem a przecież od niechcenia. Ty, moja Ludwiniu przypominasz doprawdy jakąś heroinę, w tych perłach i długich kręconych włosach; może by jednak zsunąć troche perły z czoła i podpiąć włosy; cokolwiek za nadto na szyję spadają.” A tak mówiąc do siostrzenicy coire kazała nachylić się do siebie i układała jeszcze troskliwiej już troskliwie ułożone ciemne włosy i jasne róże w tych w - losach. Krystyna tym czasem ukończywszy zupełnie, uklad salonu powiedziała idąc ku drzwiom:
„Wybornie, żeście już gotowe; posiedźcież przy Mamie, może czego potrzebować będzie: może też kto i przyjedzie; a ja pobiegnę co tchu sie ubrać; wrócę najdalej za kwadrans.”
„O! spiesz się, spiesz – zawołały obie – niech Bóg broni, żeby się goście zaczęli schodzić bez ciebie.”
I Ludwika stanęła przed zwierciadłem zsuwając z czulą szacowne uryańskie perły, któremi ustroiła głowę, i podpinając czarne włosy; Zosia zaś, pewna ie jej do twarzy walcowata sama po pokoju chcąc, się dowiedzieć, daleko ważniejszej rzeczy, czy dobrze tańcować będzie."
„Doskonale! – zawołała obiegłszy w koło cały salon. – Już niewiem doprawdy czego nasza.Mama nie wmyśli, a Krystyna nic zrobi. Ot! i sala balowa z naszego bawialnego pokoju. Co na to powie. Pani