- W empik go
Krystyna. Tom 2 - ebook
Krystyna. Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 282 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Urywek rozmowy małżeńskiej.
… „Bo już to daruj, mój kochany, ale jak tylko co sam swoją głową zrobisz, pewne nic do rzeczy.”
Takie słowa nie koniecznie grzeczne – mówiła zona do męża; a przecież on się nie gniewał; bo żonka ładna i młoda mówiła je z dowcipnym uśmiechem wsparta na jego ramieniu, a on sobie siedział wygodnie na kanapie, w szlafroku, w pantoflach, z fajką w ustach.
Kryslyna T. II. 1
„Gdybym ja tam była – mówiła jeszcze – ręczę, wszystko by inaczej poszło; albo gdybyś mi był przynajmniej powiedział wyjeżdżając o co rzecz idzie.” –
„Jakże chcesz, Nastusiu, leżałaś w pokarmowej gorączce; jednego słowa troche głośniej nie było można wymówić przy tobie…”
„Ach! te nieszczęśliwe słabości! niszczą człowieka i do wszystkiego są przeszkodą; już powiadam, że być kobietą, to lepiej…”
„Wierzaj mi, moje życie – przerwał mąż wyjmując cybuch z ust i stawiając go na ziemi – wciągnęli mnie; nie było sposobu, należało coś zrobić. Jak cię z duszy kocham, jeszczem nigdy tak się nie napocił, nie namyślił, nawet nad działową sprawą; głowa mi pękała, całej nocy nie spałem, pewny byłem że osiwieję. Kiedym ten koncept uchwycił czy sam czy przez siostrę bo już niepamiętam – jak gdyby mnie kto na sto koni wsadził, i dalipan, byłbym szyj?
dal, że skoro się dowiesz o wszystkiem pochwalisz mnie i przyznasz sama, żem dyplomatycznie postąpił…"
„Sli czny mi dyplomata! pozwolić na Iaką rzecz! i jeszcze jakby na pośmiewisko dać to pozwolenie na piśmie. Oni pewno ani spodziewać się tego nic śmieli! ”
„Ależ za trzy lata, serce moje, uważ jak to mądrze pomyślano.”
„Trzy lata, trzy lata! już upłynęło pięć miesięcy i coż sic odmieniło? Upłynie tak samo i reszta, jeżeli zawsze będzie siedziała u Ciotki! i widywać będzie codzień rozkochanego kuzyna. Oj głowa! głowa! nie brzydka to prawda – i tu pocałowała go w gładkie i otwarte czoło lekko osłaniane jasnemi włosami – lecz daruj, nie dyplomatyczna. Dobroć zbyteczna jest ci na przeszkodzie. Ë z tą cala dobrocią, lęgoś Wy kierowa! siostrę i nas wszystkich. Obiecać ją takiemu, który nic nic ma i nie będzie jej miał gdzie zawieźć! bo jak słyszę, w wspaniałości swojej chce siostrom jedynej wiosczyny ustąpić. Czyś zapomniał, że my w dziale Ludwiki mieszkamy? ja to zawsze mówię, tyś lepszy dla wszystkich niź dla żony i dla dzieci; wszak w naszej Jaworówce nawet domu nie ma?…”
„Trzy lata, żoneczko, trzy lata–jeszcze sobie wystawiemy pałac..
„Tak pałac – a za co? czy Pan nie pamięta ie procenta trzeba opłacać, źe ta opieka góry złota kosztuje, źe dziatek chwała Bogu dopiero pół tuzina. Tobie się zdaje doprawdy, źe dzieci i pieniądze z rękawa wytrząsnąć można. Olo i teraz, trzeba koniecznie przed świętami jechać do Warszawy po sprawunkach; nie mam na imię Boźe eo włożyć ua siebie, wydarłam się ze wszystkiego, ani jednej sukni porządnej, aż mnie wstyd ludzi; w domu wszystkiego brak, dzieci prawie nagie, a przecież choć raz na rok koło Wielkanocy, trzebać wystąpić uczciwie. Gości pewno dużo się zjedzie i Pan Edward pierwszy raz u nas będzie, od czasu jak jest naszym sąsiadem i dziedzicem
Jaworowa. Ot–to byłby doskonały szwagierek, bogaty, rządny, a prawa się nie uczył."
„Prawdziwie, źoneczko – przerwał skwapliwie mąż – bardzo słuszną uznajesz potrzebę jechania do Warszawy; są tez Bogu dzięki pieniążki w kantorku. Icek wczora przyniósł parę set złotych za gorzałkę; jest i trochę dawnego złotka, zabierzemy i pojedziemy.”
„Nie, duszko mój złoty, ja sama pojadę; nasz Anleczck trochę kaszle i mamka nie zupełnie zdrowa, byłabym niespokojna; przepadam za tym chlopczyną, pewno dla tego, że to Anieczek… Na Madom też w tych rzeczach spuście się nie można, jedyna do słusznych panien, ale na dzieci nic nie uważa; jedno z nas musi zostać; a ty w Warszawie, jako zawsze pan wielki i wspaniały, gotówbyś nakupić tysiąc rzeczy niepotrzebnych, a zapomnieć o cykacie i o trzewikach dla mnie i dla dzieci,
„Już też nie gadaj, Nastusiu, zawsze ei po tuzinie od Szmulskiego przywożę;
jabym o tej ślicznej nóżce miał zapomnieć…"
„A tamtym razem ani jednej pary mi nie przywiozłeś; nie mam żadnej a żadnej; ostatnią dziś włożyłam, boso przyjdzie chodzić.”
„ Nakup że sobie, serce, i nasprawiaj co zechcesz. Ty wiesz, czy ja ci czego żałuję; jabym rad żeby moja żoneczka w złocie i w jedwabiach chodziła. I dobrze mówisz, zostanę w domu; wszystkie dzieci pokaszlują, a roboty mam wyżej uszów. Ale wrócisz rychło, kochanko, wiesz jak mnie źle bez ciebie…”