Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Kryzys szkoły. Co możemy zrobić dla uczniów, nauczycieli i rodziców? - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
3 grudnia 2014
25,00
2500 pkt
punktów Virtualo

Kryzys szkoły. Co możemy zrobić dla uczniów, nauczycieli i rodziców? - ebook

Czy szkoła może sprawiać uczniom radość? Czy może dawać satysfakcję nauczycielom? Jak wspierać dziecko w obliczu presji szkolnej? Jak rozwiązywać problemy, które rodzą się w klasie?

JESPER JUUL, duński pedagog i terapeuta, twierdzi, że współczesne dzieci żyją pod nadmierną presją szkoły. Szkoła jest najważniejszą częścią ich życia, wokół niej koncentrują się także relacje z rodzicami, co rodzi wiele konfliktów i napięcia we wzajemnych relacjach.

Jesper JUUL postuluje radykalną zmianę nastawienia do uczniów: zaufanie zamiast przymusu, prawdziwe relacje zamiast bezosobowych reguł. Jego główną troską jest dobro dzieci, jednak podkreśla, że uczniowie nie będą czuć się w szkole dobrze, jeśli nauczyciele źle się w niej czują.

JESPER JUUL – duński terapeuta rodzinny i pedagog o światowej renomie. Jego książka Twoje kompetentne dziecko jest jednym z najbardziej cenionych poradników wychowawczych na świecie i światowym bestsellerem.

Jesper Juul był jednym z głównych liderów przełomu we współczesnej pedagogice. Zawdzięczamy mu odejście od wychowania autorytarnego z jednej strony, oraz od filozofii permisywizmu, z drugiej. Propaguje idee szacunku i współdziałania we wzajemnych relacjach z dzieckiem, oraz dojrzałe przywództwo dorosłych.

Wydawnictwo MiND jest polskim wydawcą książek Jespera Juula. Dotychczas ukazały się:

 

Twoje kompetentne dziecko (2011), ,,Nie’’ z miłości. Mądrzy rodzice ‒ silne dzieci (2011), Twoja kompetentna rodzina (2011), Uśmiechnij się! Siadamy do stołu (2011), Przestrzeń dla rodziny (2012), Być mężem i ojcem (2012), Życie w rodzinie (2013), Agresja ‒ nowe Tabu? Dlaczego jest potrzebna nam i naszym dzieciom? (2013).

Spis treści

UCZNIOWIE POD PRESJĄ

Dzieci chcą się uczyć

Prawo do nauki zamiast obowiązku szkolnego

Utrata wspólnych wartości

Myślenie zamiast wykonywania rozkazów

Wychowawcze zadania szkoły

Za co odpowiadają rodzice?

Co mogą szkolni psychologowie?

Czego potrzebują dzieci?

2. SZKOLNY TRÓJKĄT

Kobiety przetarły drogę dzieciom

Jakich uczniów chcą szkoły?

Szkoła w defensywie

Kompetencje w budowaniu relacji

Na czym polegają kompetencje w budowaniu relacji?

Siła definicyjna dorosłych

Sztuka dialogu

Czy media są niebezpieczne?

Praca domowa jako zarzewie konfliktów

Otwartość i uznanie

3. JAK MOŻNA ROZLUŹNIĆ SZKOŁĘ? Rozmowa ze szwajcarskim psychologiem Paulem Kimem

4. ROZMOWY Z RODZICAMI

5. NASZA PORAŻKA Z ,,TRUDNĄ’’ MŁODZIEŻĄ

Nadmiar odpowiedzialności

Czy istnieją ,,trudne’’ dzieci, czy tylko my chcemy mieć za łatwo?

Cała władza w ręce specjalistów

Konieczność otwarcia się

Posłuszeństwo za wszelką cenę?

Obiekty pedagogiczne

Wiara w siebie a poczucie własnej wartości

Kiedy współdziałanie i relacje są udane?

6. KTO TO JEST DOBRY PEDAGOG?

Jakie mamy cele wychowawcze?

Posłuszeństwo czy zdrowie psychiczne?

Autorytet osobisty nauczycieli

Relacja podmiot‒podmiot

Rzemiosło pedagoga i kompetencje w budowaniu relacji

Integralność i współdziałanie

7. W STRONĘ SZKOŁY JUTRA. Rozmowa z Christophem Schuhmannem, założycielem Szkoły Życia w Hamburgu

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62445-51-6
Rozmiar pliku: 944 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. UCZNIO­WIE POD PRESJĄ

Współcze­sna szkoła znaj­du­je się w bar­dzo głębo­kim kry­zy­sie. Po­wszech­ne prze­ko­na­nie jest ta­kie, że jego źródłem są ucznio­wie i ich ro­dzi­ce.

Kie­dy kil­ka­naście lat temu za­czy­nałem się nad tym poważnie za­sta­na­wiać, zwróciło moją uwagę zja­wi­sko pre­sji edu­ka­cyj­nej – w szczególności w kra­jach nie­miec­kojęzycz­nych. Nie bar­dzo wie­działem, co o tym myśleć. Ale im więcej miałem do czy­nie­nia z dziećmi, młodzieżą i ich ro­dzi­ca­mi, tym sil­niej mogłem od­czuć tę presję na własnej skórze. Jest to fe­no­men, którego nie znałem z Da­nii ani in­nych krajów skan­dy­naw­skich.

Dzi­siaj mogę po­wie­dzieć, że nie tyl­ko w kra­jach nie­miec­kojęzycz­nych, ale nie­mal w całej Eu­ro­pie pa­nu­je ol­brzy­mia pre­sja na edu­kację i wy­kształce­nie. Jest ona na dłuższą metę trud­na do znie­sie­nia przez dzie­ci, więc wywołuje re­akcję prze­ciwną – jak w fi­zy­ce: każda ak­cja ma swoją re­akcję – i pro­wa­dzi do opo­ru.

Społecz­ny na­cisk na ko­niecz­ność zdo­by­cia jak naj­lep­sze­go wy­kształce­nia jest nie tyl­ko da­rem­ny, ale także skraj­nie nie­zdro­wy, po­nie­waż rzu­ca się cie­niem na re­la­cje między­ludz­kie, przede wszyst­kim między ro­dzi­ca­mi i dziećmi. Za każdym ra­zem, kie­dy na­sze dzie­ci słyszą, że muszą bez­względnie zadośćuczy­nić ja­kimś wy­ma­ga­niom szkoły, jeśli nie chcą po­grze­bać swo­jej przyszłości, gi­nie cząstka ich po­czu­cia własnej war­tości.

Po­czu­cie własnej war­tości – w odróżnie­niu od pew­ności sie­bie – to pew­na ce­cha eg­zy­sten­cjal­na człowie­ka. Wyraża się w nim na­sza wie­dza o tym, kim je­steśmy. Od wewnątrz doświad­cza­my go jako po­czu­cia, że po­le­ga­my na so­bie i czu­je­my się ze sobą do­brze. Z ko­lei jego brak ob­ja­wia się niepew­nością, wzmożonym sa­mo­kry­ty­cy­zmem i częstym po­czu­ciem winy. Człowiek o zdro­wej sa­mo­oce­nie myśli o so­bie, że jest w porządku i ma war­tość po pro­stu jako człowiek. W prze­ci­wieństwie do tego pew­ność sie­bie ba­zu­je na kon­kret­nych ta­len­tach i umiejętnościach, czy­li na tym, co po­tra­fi­my zro­bić naj­le­piej. Jest to ważne rozróżnie­nie, dla­te­go wrócę do nie­go jesz­cze w ko­lej­nych roz­działach.

Po­czu­cie własnej war­tości dziec­ka cier­pi, gdy szkoła wy­wie­ra na nim presję. Dla­cze­go? Dla­te­go, że w pierw­szych la­tach szkol­nych każde dziec­ko sta­ra się za wszelką cenę uszczęśliwić swo­ich ro­dziców i przy­no­sić naj­lep­sze stop­nie. I kie­dy mu się to nie uda­je, czu­je się dla nich mniej war­tościo­we. A prze­cież jeśli tak się zda­rza, nie jest to winą ani jego le­ni­stwa, ani nie­posłuszeństwa, ani bra­ku miłości do ro­dziców.

Pre­sja to także de­kla­ra­cja bra­ku za­ufa­nia do dziec­ka – tego de­cy­dującego czyn­ni­ka roz­wo­ju po­czu­cia własnej war­tości u dzie­ci i młodzieży. Przy czym nie cho­dzi o wiarę, że na­sze dzie­ci będą robiły to, cze­go od nich ocze­ku­je­my, ale że będą po­dej­mo­wały naj­lep­sze de­cy­zje, na ja­kie je w da­nym mo­men­cie stać – co, oczy­wiście, zakłada także możliwość popełnia­nia błędów.

Dzie­ci chcą się uczyć

Nie­daw­no roz­ma­wiałem z je­de­na­sto­latką, która po­wie­działa, że ma pe­wien pro­blem, przy którym pew­nie nie będę w sta­nie jej pomóc: „Nie­na­widzę mo­jej szkoły, mimo że uwiel­biam się uczyć”. Po­tem bar­dzo dokład­nie opi­sała, dla­cze­go nie cier­pi szkoły. Bez wcho­dze­nia w szczegóły mogę tyl­ko po­wie­dzieć, że na jej miej­scu czułbym dokład­nie to samo. A mimo to każdego dnia rano wy­cho­dziła po­kor­nie do szkoły jak pra­cow­nik do fa­bry­ki.

Za­wsze jest dla mnie strasz­nym doświad­cze­niem, kie­dy widzę wspa­niałe, ra­do­sne i in­te­li­gent­ne dzie­ci, które dzień w dzień muszą cier­pieć. I nie jest to wina ja­kichś kon­kret­nych złych na­uczy­cie­li, ale ogólnej at­mos­fe­ry na­ucza­nia w szko­le, której nie da się określić in­a­czej niż jako nie­ludz­ka. Wie­le dzie­ci mówi, że nie wi­dzi sen­su cho­dze­nia do szkoły i że nie chcą się uczyć. W całym swo­im życiu nie spo­tkałem jed­nak ani jed­ne­go dziec­ka, które na­prawdę nie chciałoby się uczyć.

W duńskim In­sty­tu­cie Kem­ple­ra pra­co­wałem po­nad dzie­sięć lat z do­rosłymi, którzy prze­rwa­li albo zo­sta­li zmu­sze­ni prze­rwać edu­kację szkolną: było wśród nich wie­le ma­tek sa­mot­nie wy­cho­wujących dzie­ci. Kie­dy py­ta­liśmy o ich życze­nia, z reguły od­po­wia­dały, że chciałyby na nowo podjąć naukę i zdać eg­za­mi­ny końcowe. A więc myślały o tym, żeby zno­wu pójść do szkoły, mimo że miały z nią tak okrop­ne, częścio­wo na­wet trau­ma­tycz­ne doświad­cze­nia. Często bra­ko­wało im jed­nak od­wa­gi, żeby podjąć naukę. Urządzi­liśmy więc dla nich coś w ro­dza­ju kur­su przy­go­to­waw­cze­go, żeby wzmoc­nić je i pomóc w prze­zwy­ciężeniu lęków przed szkołą i na­uczy­cie­la­mi. Dokład­nie w tej sa­mej sy­tu­acji znaj­du­je się wie­le dzie­ci, które co­dzien­nie muszą po­ko­ny­wać swój strach i nie­pew­ność, żeby wyjść rano z tor­ni­strem z domu.

Wśród całej tej mi­ze­rii szkol­nej naj­bar­dziej dzi­wi mnie za­cho­wa­nie ro­dziców: nie­mal bez słowa pod­porządko­wują się wszech­obec­nej pre­sji i do­pa­so­wują do pa­nujących oko­licz­ności. A prze­cież oni też cier­pią z po­wo­du pre­sji szkoły i często na nią na­rze­kają. Mimo to prze­ka­zują ją da­lej swo­im dzie­ciom, jak­by było to ja­kieś zja­wi­sko na­tu­ral­ne, z którym nic nie da się zro­bić.

Jest to tym mniej zro­zu­miałe, że obec­na sy­tu­acja w szkołach obciąża wza­jem­ne re­la­cje między ro­dzi­ca­mi i dziećmi i wy­sta­wia ich na nie­po­trzeb­ny stres. A z re­la­cja­mi między­ludz­ki­mi jest tak samo jak z komórka­mi na­sze­go ciała: kie­dy zbyt długo funk­cjo­nują w stre­sie, ich działanie zo­sta­je za­bu­rzo­ne.

Pra­wo do na­uki za­miast obo­wiązku szkol­ne­go

Napiętą at­mos­ferę wokół szkoły mogłaby ule­czyć re­zy­gna­cja z re­lik­tu przeszłości, ja­kim jest obo­wiązek szkol­ny, i zastąpie­nie go pra­wem do na­uki. Dzi­siaj nie ma już ko­niecz­ności zmu­sza­nia miesz­kańców wsi do posyłania swo­ich dzie­ci do szkoły. Za to pra­wo do na­uki przywróciłoby po­czu­cie jed­na­ko­wej god­ności wszyst­kim uczest­ni­kom sys­te­mu szkol­ne­go.

In­te­re­sujący jest fakt, że za­chod­nie społeczeństwa, których rozwój po­le­gał do­tych­czas na postępującej de­mo­kra­ty­za­cji w różnych dzie­dzi­nach, te­raz co­raz więcej sta­wiają na przy­mus, za­ka­zy i wyciąga­nie kon­se­kwen­cji. Nie­daw­no byłem w Słowe­nii, gdzie roz­ma­wiałem z pew­nym doświad­czo­nym i rozsądnym dzien­ni­ka­rzem, który po­wie­dział mi, że naj­now­sze wy­tycz­ne słoweńskie­go mi­ni­ster­stwa edu­ka­cji za­le­cają więcej reguł, więcej za­kazów, więcej sank­cji.

Smut­ne, że nie tyl­ko po­li­ty­cy, ale również ro­dzi­ce i spe­cja­liści od edu­ka­cji najchętniej prze­nieśliby się w cza­sie do przeszłości. Chcie­li­by po­wro­tu ta­kiej szkoły, jaką znają ze swo­je­go dzie­ciństwa, ze wszyst­ki­mi jej regułami, na­ka­za­mi i ka­ra­mi. Ale czy ówcze­sna szkoła była suk­ce­sem? By­najm­niej! Gdy­by ist­niały wte­dy te­sty PISA, za­pew­ne ujaw­niłyby ka­ta­stro­falną prawdę.

W 2009 roku po raz pierw­szy Szan­ghaj wziął udział w te­stach PISA i od razu wylądował na pierw­szym miej­scu. Od tej pory de­le­ga­cje po­li­tyków i spe­cja­listów od edu­ka­cji od­wie­dzają to mia­sto, żeby „uczyć się, jak wygląda efek­tyw­ne szkol­nic­two”. Nie­ste­ty, od tam­tej­szych ofi­cje­li nie do­wiedzą się całej praw­dy, na przykład o rosnącej licz­bie sa­mobójstw wśród uczniów. Szan­ghaj to dra­stycz­ny, ale bar­dzo wy­mow­ny przykład, że sku­tecz­ność w te­stach PISA nie mówi nic o jakości sys­te­mu edu­ka­cyj­ne­go.

Jeśli ma­cie jesz­cze ja­kieś wątpli­wości, po­le­cam prze­czy­ta­nie nie­zwy­kle in­te­re­sującej książki Amy Chua Bo­jo­wa pieśń ty­gry­si­cy. Au­tor­ka opi­su­je, w jaki sposób wcie­lała w życie mo­del wy­cho­wa­nia, w który wie­rzyła. „Nie chcę mieć le­ni­wych ame­ry­kańskich dzie­ci – mówiła – ale pil­ne dzie­ci chińskie”. Z pierwszą córką robiła rze­czy, których nie po­le­całbym żad­ne­mu ro­dzi­co­wi. Kie­dy jed­nak zaczęła w ten sam sposób wy­cho­wy­wać drugą córkę, tam­ta po­ka­zała jej figę z ma­kiem, i pani Chua po raz pierw­szy w życiu po­sta­wiła so­bie py­ta­nie: A może każde dziec­ko jest inne? Może z każdym trze­ba postępować in­a­czej?

Jeśli w ro­dzi­nie z dwójką dzie­ci nie działa me­to­da równa­nia do pew­ne­go stan­dar­du, to co można po­wie­dzieć o szko­le pełnej dzie­ci? Dla­te­go nie da się już dłużej prze­cho­dzić obok tej ważnej praw­dy, że czas wresz­cie do­strzec i uznać in­dy­wi­du­um!

Utra­ta wspólnych war­tości

Współcze­sny neo­kon­ser­wa­tyw­ny wiatr, który wie­je przez Eu­ropę i przy­no­si więcej gra­nic, więcej ka­ra­nia i więcej kon­se­kwen­cji, da się być może wytłuma­czyć rosnącą nie­pew­nością i dez­orien­tacją społeczeństwa w kwe­stii tego, co słuszne, a co nie. Utra­ci­liśmy społecz­ny kon­sen­sus w spra­wie war­tości. Jesz­cze po­ko­le­nie wcześniej żyliśmy w dość izo­lo­wa­nych społecz­nościach o wspólnych war­tościach. Pomiędzy wy­cho­waw­ca­mi w przed­szko­lach i szkołach a ro­dzi­ca­mi w do­mach pa­no­wała zgo­da co do pod­sta­wo­wych gra­nic i me­tod wy­cho­waw­czych. Dorośli mie­li więcej pew­ności sie­bie w tych kwe­stiach niż te­raz i na­wet jeśli na­cho­dziły ich wątpli­wości, za­wsze mo­gli zna­leźć wspar­cie w kręgu ro­dzi­ny lub przy­ja­ciół. Większość z nich żyła we wspólnym prze­ko­na­niu, że dziec­ko po­win­no się po pro­stu pod­porządko­wy­wać – w ra­zie po­trze­by pod na­ci­skiem kar i prze­mo­cy.

Pamiętam, jak w wie­ku dwu­na­stu lat po­pro­siłem ro­dziców o zgodę na wyjście z ko­le­ga­mi do klu­bu jaz­zo­we­go. Je­dyną od­po­wie­dzią było bez­na­miętne potrząśnięcie głową: „Na­wet nie ma mowy!”. Gdy odważyłem się za­py­tać o uza­sad­nie­nie, usłyszałem: „Ta­kich rze­czy nie robi się w two­im wie­ku i na tym ko­niec!”. Po­tem spraw­dziłem, czy mówili prawdę: rze­czywiście, oka­zało się, że żaden z mo­ich ko­legów nie do­stał po­zwo­le­nia.

Wy­da­je mi się, że tego ele­men­tu wy­cho­wa­nia, który wyrażał się kie­dyś w zwro­cie „się” – na przykład: „tego się nie robi” lub „tak się robi” – nie je­steśmy już w sta­nie dłużej utrzy­mać, jeśli zależy nam na w miarę zdro­wych re­la­cjach w ro­dzi­nie. „Się” było kie­dyś narzędziem na­ci­sku wyrażającym moc ab­so­lut­ne­go i nie­omyl­ne­go au­to­ry­te­tu, którego już nie mamy.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij