- W empik go
Krzyż i ogień - ebook
Krzyż i ogień - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 159 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O dawnych czasach mówić tu zamierzamy, bo z górą czternaście wieków minęło, kiedy ziemiami Iranu władał Jezdegerd drugi. Krzyż zstąpił z Golgoty, ażeby tryumfować szeroko, a jego pełna niebiańskich obietnic ewangelia pojawiła się niebawem i w onej krainie, która przed niepamiętnymi czasy miała stanowić przystań patriarchy, nękanego burzami potopu.
Stara cześć świętego ognia nie zdołała sprostać w zapasach z nauką nazareńskiego mistrza, która nie tylko sama bujnie się krzewiła, lecz nadto dała pochop do wzrostu mnogim latoroślom. Tak Mani, syn Futtaka, prorok religii nowej, godząc Chrystusowe słowo z naukami Zaratustry, poniósł straszną śmierć męczeńską przez odarcie ze skóry.
Za chrześcijaństwem stali teraz murem cesarze rzymscy, podczas gdy starej wiary ognia bronił piersiami swymi konserwatyzm ludowy i ci władcy, którzy swą siłę na nim opierali; tylko jedni sekciarze, ludzie wolnej myśli, pozostawali bez opieki, bez protekcji możnych panów ówczesnego świata.
Podboje krzyża były obecnie wyborną przednią strażą dla rzymskich legionów. Kiedy się staczały walki tego rodzaju, walki o śmierć lub życie – wszystkie interesa społeczne koncentrowały się w jednym jedynym punkcie, w religii, i na ten punkt zwracały się oczy każdego lepiej myślącego a potężniej czującego syna swojej ojczyzny.
Szemrali chrześcijanie, że ich prześladują wyznawcy starej tradycji, ale któż bez oporu pozwoli gasić ojczyste ognisko? – Tchórz chyba lub przeniewierca.
Na południowym wybrzeżu jeziora Wan stała starożytna świątynia ognia; tu przed gorejącym płomieniem dniem i nocą zastęp kapłanów spełniał święte obowiązki wiary. Z ich oczu nieustannie płynęły łzy od dymu, co się wżerał pod powieki; ludzie ci, poczernieli i okopceni, podobniejsi byli raczej do jakichś podrzędnych strażników państwa podziemnego, aniżeli do opiekuńczych istot ogniska świętej wiary. Huczały tutaj topory, rąbiące drwa, a dłonie kapłanów od tej pracy zgrubiały i szpetne je pokryły odciski. Ciągłe noszenie wiązek drew pochyliło ich ku ziemi i garbami pokryło postaci. Tak, miłość wielkiej tradycji ciągnie za sobą olbrzymią pracę, najcięższe w świecie obowiązki; ale ta sama miłość krzepi i z marnego człowieka olbrzyma tworzy.
W górach, niedaleko od świątyni, żył możny haik, armeński szlachcic, nazwiskiem Ardżasp; władał on obszernymi włościami i posiadał liczne stada wielbłądów, koni, mułów, wołów i owiec. Na górach wzrastały jego lasy z wspaniałych dębów, buków, sosen; w dolinach pysznie się zieleniły latem pszeniczne niwy; u stóp gór widziałeś wszędy bogate winnice i oliwne gaje.
A był to człowiek, strzegący rzetelnie wiary pradziadów. On wierzył, iż ogień na ziemi jest tym, czym słońce na niebie, iż płoszy diwy, weseli bogów i ludzi. Ogień jest w błyskawicy, w ciele człowieka, w roślinach, w górach i wielkim Panu nad Pany, Ahuramazdzie; ogień jest święty i wiecznym być powinien, nie ma on zgasnąć ani w przyrodzie, ani w piersi ludzkiej. Niechaj, o Stwórco, płonie nam wieczny ogień na ziemi i niechaj wiecznie czystym będzie człowiek! W takiej tradycji wychowywał Ardżasp dwóch synów: Mirana i Pakora.
Stary ten ojciec z całej duszy nienawidził Rzymian, a na wzmagającą się przewagę chrześcijaństwa spoglądał z goryczą i niechęcią. Okrutnie bolało go to, że nowa nauka zyskiwała coraz więcej zwolenników w krainie Urartu, a stronnictwu kultu narodowego z każdym dniem ubywało obrońców. Więc pracował Ardżasp, knując spiski zgubne dla wrogich sztandarów. Robota jego była niemniej ciężką, jak obowiązki kapłanów ognia; boć i jemu o stary ogień chodziło.
Jezdegerd drugi odnowił był pokój z Rzymianami, a na mocy tego część Armenii, Persarmenia, pozostała pod rządami królów perskich, nad resztą zaś kraju Bizancjum utrzymywało zwierzchność.
Była to właśnie dziejowa chwila, kiedy się nawróciła wielka liczba Armeńczyków, i Ardżasp gorąco pobudzał innych, nienawróconych jeszcze panów armeńskich, ażeby wpłynąć na rząd perski i wywołać prześladowanie nowej religii.