- W empik go
Księga Monelli - ebook
Księga Monelli - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 220 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Monella spotkała mię na równinie, po której błądziłem i ujęła mię za rękę.
Niechaj cię to bynajmniej nie zadziwia, rzekła, to ja i to nie ja. Odnajdziesz mię jeszcze i utracisz mnie, bowiem, niewielu ludzi mię widziało, a nikt nie zrozumiał.
I zapomnisz mnie i poznasz, i znowu zapomnisz.
I Monella rzekła jeszcze: Będę ci mówiła o małych dziewczętach ulicznych, a tak poznasz początek.
Bonaparte krwawy, mając lat osięmnaście spotkał raz pod żelaznemi bramami Pałacu Królewskiego dziewczynę uliczną. Była blada i trzęsła się od zimna, ale "trzeba żyć" powiedziała mu. Ani ty ani ja nie znamy imienia tej małej, którą Bonaparte w listopadową noc zaprowadził do komnaty swojej w Hotel de Cherbourg. Pochodziła z Nantes w Bretanii. Była zmęczona i słaba, a właśnie porzucił ją kochanek. Była dobra i prosta. Głos jej miał dźwięk bardzo łagodny. Bonaparte pamiętał to wszystko, i sądzę, że później wspomnienie jej głosu poruszało go aż do łez, i że szukał jej długo, nigdy nie mogąc odnaleźć, w długie wieczory zimowe.
Bo widzisz, małe dziewczęta uliczne wychodzą tylko raz z nocnego tłumu dla dzieła dobroci. Biedna Anna podbiegła ku Tomaszowi de Quincey opiumiście mdlejącemu na szerokiej ulicy Oksfordu pod światłem wielkich latarni. Z wilgotnemi oczyma przytknęła mu do ust czarkę słodkiego wina, uścisnęła go i obdarzyła pieszczotą. Później wróciła w noc. Może niezadługo umarła. Quincey mówił, że kaszlała ostatniego wieczoru kiedy ją widział. Może błąkała się jeszcze po ulicach; ale mimo usilnych poszukiwań, mimo lekceważenia szyderstw ludzi, do których się zwracał, Anna zginęła na zawsze. Później, gdy już miał własny, ciepły dom, myślał nieraz ze łzami, że biedna Anna mogła była żyć przy nim: wyobrażał ją sobie chorą, zrozpaczoną lub konającą w mętach
Londynu – uniosła z sobą całą litośną pamięć jego serca.
Widzisz, wołają na cię ze współczuciem i pieszczą ci dłoń swą ręką wychudłą. Rozumieją cię tylko wtedy, gdy jesteś bardzo nieszczęśliwy. Płaczą wraz z tobą i pocieszają cię. Mała Nelly przyszła do uwięzionego Dostojewskiego ze swego ohydnego domu i ginąca z gorączki długo patrzyła na niego swemi czarnemi płochliwemi oczyma. Mała Sonia (boć i ta istniała jak i inne) uścisnęła zabójcę Rodiona po jego wyznaniu zbrodni. "Zgubiłeś się" rzekła z rozpaczą i rzuciwszy mu się na szyję, pocałowała go. "Nie, teraz niema na świecie nieszczęśliwszego od ciebie człowieka!" wykrzyknęła w wylewie litości i nagle rozszlochała się głośno.
Jak Anna i jak ta bez imienia, co podeszła do młodego i smutnego Bonapartego, i mała Nelly zatonęła we mgle. Dostojewski nie mówi co stało się z Sonią bladą i wychudłą. Ani ty ani ja nie wiemy czy zdołała aż do końca wspierać Raskolnikowa w jego pokucie. Ja nie sądzę. Wysunęła się pewnie powoli z jego ramion, bo zbyt wiele już przekochala i przecierpiała.Żadna z nich, widzisz, nie może zostać z wami. Byłyby nazbyt smutne i wstydzą się zostać. Kiedy już nie płaczecie, nie śmią na was patrzeć. Uczą was, czego nauczyć mają i usuwają się. Przychodzą skroś chłody i deszcze pocałować wam czoło, otrzeć oczy, i noc zagarnia je znowu. Bo może mają pójść gdzieindziej.
Znacie je tylko wtedy gdy wam współczują. Nie trzeba myśleć o reszcie. Nie trzeba myśleć o tem, co mogły robić w ciemności. Nelly w okropnym domu, Sonia pijana na ławce bulwaru, Anna odnosząca pustą szklankę winiarzowi w ciemnej uliczce, były może okrutne i wstrętne. To są istoty z ciała. Wyszły z ciemnego zaułku, by złożyć pocałunek litości pod dużą, zapaloną latarnią szerokiej ulicy. W tej chwili były boskie.
Trzeba zapomnieć o reszcie.
Monella umilkła i popatrzyła na mnie:
Wyszłam z nocy i powrócę w noc, bo i ja jestem małą dziewczyną uliczną.
I rzekła jeszcze:
Żal mi ciebie, żal mi ciebie o ukochany!
A przecież wrócę w noc, bo trzeba, żebyś mię utracił zanim odnajdziesz. A jeśli mię odnajdziesz, raz jeszcze odejdę.
Bowiem jestem tą, która jest sama.
I Monella rzekła jeszcze:Że jestem sama, dasz mi imię Monelli, lecz będziesz wiedział, że ja noszę wszystkie imiona.Że jestem tą i tamtą i tą bez imienia. I zaprowadzę cię do moich sióstr, które są… mną, podobne do bezrozumnych dziewcząt ulicznych.
Zobaczysz je gnębione samolubstwem i namiętnością, okrucieństwem i dumą, cierpliwością i litością, jak nie mogą jeszcze odnaleść się w sobie.
Zobaczysz, jak daleko idą szukać siębie.
Lecz ty odnajdziesz mię sam, i ja odnajdę siębie; ty mię utracisz i ja się sama utracę.
Bowiem jestem tą, którą utracą się, zaledwie odnalazłszy.
I Monella rzekła jeszcze:
Tego dnia kobieta dotknie twojej dłoni i ucieknie.
Bowiem pierzchliwą jest rzecz każda, ale Monella pierzchliwszą jest jeszcze.
A zanim mię odnajdziesz, będę nauczać cię na tej równinie i napiszesz księgę Monelli.
I Monella podała mi małą pochodnię, świecącą różowym płomykiem.
Weź tę pochodnię, rzekła, i pal. Pal wszystko na ziemi i na niebie. I strzaskaj ją i zagaś kiedy spalisz, bowiem nic nie powinno pozostać.
Bądź jak ten, który niszczy ogniem, i niechaj ogień, który zeszedł z nieba, do nieba wróci.
I Monella rzekła jeszcze. Będę ci mówiła o zniszczeniu.
Oto moje słowo: niszcz! niszcz! i niszcz! Niszcz w sobie, niszcz naokół siębie. Rób miejsce dla swojej duszy i dla innych dusz.
Niszcz wszystko dobro i wszystko zło. Szczątki są jednakie.
Burz dawne siedliska ludzi i dawne siedliska dusz; rzeczy umarłe są zwierciadłami, które zniekształcają.
Niszcz, bowiem wszystka twórczość płynie ze zniszczenia.
Dobroć wyższa zabija dobroć niższą. A tak nowe dobro zdaje się wyrastać ze zła.
Ażeby stworzyć nową sztukę potrzeba zburzyć dawną a tak sztuka nowa staje się rodzajem obrazoburstwa.
Bowiem każda budowa powstaje z odłamów i tylko kształty nowe są na świecie.
Lecz kształty trzeba niszczyć.
I Monella rzekła jeszcze: będę ci mówiła o kształtach.
Samo pragnienie nowości jest tylko żądzą duszy, która chce się kształtować.
Dusze zasię zrzucają kształty dawne tak, jak węże zrzucają dawną, skórę.
A cierpliwi zbieracze tych skór, uzyskują nad wężami magiczną władzę poskromienia.
Gdyż ten, który posiada stare skóry węży, nie dopuszcza do nowych zmian u młodych.
Dlatego to węże zrzucają swoje skóry w zielonym cieniu głębokiego parowu, a co roku zbierają się w krąg i palą stare skóry.
Bądźże podobny czasom tworzącym i niszczącym.
Zbuduj sam sobie dom i spal go sam.
Ale nie rzucaj szczątków poza siebie; niechaj każdy ma własne ruiny.
Nie buduj nic wśród nocy, która przeszła. Daj prądowi unieść budowę twoją.
Nową budowę twórz każdem poruszeniem twej duszy.
A każdej żądzy nowej twórz nowego boga.
I Monella rzekła jeszcze: Będę ci mówiła o bogach.
Daj umrzeć starym bogom i nie siadaj na grobowcach ich podobny płaczce.
Bowiem starzy bogowie ulatują ze swoich mogił.
Ani opiekuj się młodymi otulając je w powijaki.. -
Niech każdy bóg uleci zaledwie stworzony.
Niech każdy twór zaledwie stworzony, ginie.
Niech stary bóg stworzony będzie dla młodego boga, który przyjdzie.
Niech każdy bóg będzie bogiem chwili.
I Monella rzekła jeszcze: będę ci mówiła o chwilach.
Patrz na wszystko poprzez pryzmat chwili.
Na los chwili oddaj twoje ja.
Myśl chwilę. Wszelka myśl, która trwa jest bezmyślnością.
Bądź szczerym wobec chwili: Każda szczerość, która trwa jest kłamstwem.
Kochaj chwilę. Wszelka miłość, która trwa jest nienawiścią.
Bądź sprawiedliwym wobec chwili. Sprawiedliwość, która trwa jest niesprawiedliwością.
Czyń w chwili. Wszelki trwający czyn jest królestwem umarłem.
Bądź szczęśliwym chwilą, szczęście, które trwa jest nieszczęściem.
Szanuj wszelkie chwile i nie czyń łączności pomiędzy rzeczami.
Nie opóźniaj chwili, przedłużyłbyś konanie.