Księga samozniszczenia - ebook
Księga samozniszczenia - ebook
Jesteśmy bombardowani książkami i filmami na YouTube, które tłumaczą nam, jak być zdrowszymi, szczęśliwszymi, szczuplejszymi i odnosić sukcesy. Dowiadujemy się, że wszystko nam się uda, jeśli będziemy sprzątać mieszkanie, medytować, traktować porażki jako cenne lekcje, a problemy jako wyzwania i żyć chwilą. A my w to wierzymy.
Dlaczego więc coraz więcej ludzi cierpi na depresje, stany lękowe i wypalenie zawodowe? Bo wciąż uważamy, że to z nami jest coś nie tak i że to my musimy się zmienić. Być może cała literatura motywacyjna, która nam to wmawia, nie jest lekarstwem, lecz częścią choroby. Marion Donner tłumaczy nam, jak wiele tracimy, starając się być lepszymi wersjami samych siebie.
Ta książka przekonuje do wpuszczenia w nasze życie większej dawki bałaganu i ograniczenia ambicji dotyczących zawodowej kariery. Donner staje po stronie przegranych – tych, którzy nie nadążają, odstają od normy. Oni również stanowią cenną wartość.
„Het Parool”
Jeżeli świat wciąż ci wmawia, że nie jesteś wystarczająco dobra, zdrowa, zgrabna, sprawna, produktywna, nie dość pozytywnie nastawiona i nie dość zen, najwyższy czas, żebyś zaczęła się zastanawiać, co, na miłość boską, poszło na tym świecie nie tak.
Marian Donner
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66667-12-9 |
Rozmiar pliku: | 740 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Urodziła się (1974) i wychowała w Amsterdamie.
Po studiach udzielała się w kampaniach wyborczych socjaldemokratycznej Partij van Arbeid oraz działalności organizacji humanitarnej Fairfood.
Obie te prace mocno ją rozczarowały, wskutek czego została barmanką w nocnym klubie, później zaś telefonistką w agencji towarzyskiej.
Obecnie pisze do „Groene Amsterdammer”, „NRC Handelsblad” i nrc.next.
Jej esej Księga samozniszczenia, w którym autorka dość łagodnie i dowcipnie kontestuje „psychobzdurę” neoliberalizmu, doczekał się trzech wydań od czerwca do sierpnia 2019 roku.
A zatem polecamy.Nazwali mnie szaleńcem,
a ja ich nazwałem szaleńcami.
I, niech ich szlag trafi, przegłosowali mnie.
DRAMATURG NATHANIEL LEE PO TYM, JAK OKOŁO
1684 ROKU ZAMKNIĘTO GO W DOMU WARIATÓW
Here’s to crazy ones... tak zaczynała się kultowa reklama Apple z 1997 roku – Think Different.
Wcześniej reklamy dotyczyły raczej samych produktów oraz wrażenia, jakie owe produkty mogły wywoływać. Jakiegoś szamponu, okularów przeciwsłonecznych lub dżinsów, które miały cię uczynić osobą bardziej atrakcyjną, ekscytującą, umilając ci w ten sposób życie. Ale w reklamie Think Different produkt przestał być ważny. Ta reklama wyznaczała nam zadanie. Zadanie, żebyśmy stali się lepszą wersją samych siebie, niezależnie od produktu.
Bądźcie jak szaleńcy, odmieńcy, buntownicy, awanturnicy, namawiał nas poważnym głosem Steve Jobs. „Bądźcie okrągłym kołkiem w kwadratowej dziurze”. Bierzcie przykład z Einsteina, Picassa, Gandhiego i Martina Luthera Kinga. Nie trzymajcie się zasad. Myślcie inaczej niż reszta. „Albowiem ci, którzy są dość szaleni, żeby myśleć, iż mogą zmienić świat, to właśnie ci, którzy go zmieniają”.
Wkrótce pojawiło się sporo podobnych reklam. Just Do It! firmy Nike, Impossible is Nothing Adidasa. Go Forth firmy Levi’s, reklama, której towarzyszyły pierwsze słowa pięknego wiersza Charlesa Bukowskiego The Laughing Heart:
Your life is your life
don’t let it clubbed into dank submission.
Twoje życie jest twoje
nie pozwól go wtłoczyć w ramy nędznego poddaństwa.
Albo ostatnia reklama Nike Dream Crazy i jej ciąg dalszy Dream Crazier: „Jeżeli chcą cię nazywać szaleńcem, w porządku, pokaż im, co potrafi szaleniec”.
Graj według własnych zasad, nie pozwól żeby ograniczało cię status quo. To przesłanie jest zawsze inspirujące. Motywujące. Wzmacniające.
Gillette nie przekonuje już, że jej maszynka do golenia jest najlepszym sprzętem, jaki może dostać mężczyzna, The best a man can get, ale że ta maszynka uczyni go lepszym: The best a man can be. Reklamy nowej generacji wzywają cię, żebyś się uwolnił. Od negatywnego myślenia, od wątpliwości i niepewności. Bo to wszystko – lepsze życie, lepszy świat – masz już w sobie, musisz tylko w siebie uwierzyć. Sukces, szczęście to wszystko jest kwestią wyboru. A zatem je wybierz.
A ty siedzisz sobie w domu na kanapie. Nie masz złamanego grosza, utknąłeś w gównianej pracy i tkwisz w niej, czekając na zawodowe wypalenie. Z trudem udaje ci się spojrzeć w lustro bez poczucia mdłości. Ponieważ często nazywają cię awanturnikiem, łykasz od niedawna Ritalin.
Taka jest codzienna rzeczywistość. Szaleńcy z reklamy Apple’a? Dzisiaj nazywają się „chaotycznymi ludźmi”. Odmieńcy to nieudacznicy. Buntownicy kupują tiszerty The Clash w H&M. Żaden szef nie szuka pracowników, którzy „nie przestrzegają zasad”. A ten, kto czuje się okrągłym klockiem w kwadratowym otworze, czyta podręcznik samopomocowy – siedem kroków do sukcesu, dziesięć kroków do szczęścia, sto rzeczy, które jeszcze musisz zrobić, tysiąc rzeczy, których już nigdy więcej nie wolno ci zrobić. Wszystko po to, żeby jeszcze bardziej wkręcić się w ten otwór. Ponieważ tak naprawdę to właśnie oferuje ci ta cała literatura motywacyjna, artykuły, TED Talks, wykłady, kursy i trenerzy – zasady i reguły. Żebyś lepiej mógł funkcjonować i bardziej pasował do status quo.
Przynależeć. Uczestniczyć. O to właśnie tu chodzi.
Bądź pozytywnie nastawiony, trzymaj się prosto, posprzątaj w domu, pościel rano łóżko, porzuć swoją strefę komfortu, działaj rutynowo, wyznaczaj priorytety, znaj swoją siłę, pracuj nad swoimi słabymi stronami, słuchaj innych, ignoruj złe rady, bądź wdzięczny. I uśmiechaj się. Uśmiechaj się tak naprawdę, tym rodzajem uśmiechu, w którym uczestniczą również oczy – to redukuje stres. Uprawiaj sport, ćwicz uważność, ucz się kontrolować gniew i lęki, jedz zdrowo, zielone smoothies, awokado, bo twój umysł będzie funkcjonował optymalnie tylko wtedy, gdy najpierw uczyni to twoje ciało. Zrób plan, trzymaj się go, bo potrafisz, yes you can, zjedz tę żabę, bądź szczęśliwy, nie przejmuj się i myśl inaczej!
Podobnie jak w reklamach, to wszystko jest równie inspirujące. Motywujące. Wzmacniające. I jak w reklamach piłka jest zawsze po twojej stronie. Think different, Dream Crazy, Impossible is Nothing. Przekaz jest taki, że jedyną osobą, która cię powstrzymuje, jesteś ty. Zapomnij zatem o produktach, zapomnij o tym, jak powstają, a także o polityce i rządzących nią strukturach społeczno-gospodarczych. Zamiast tego uwierz w neoliberalny sen, w którym ty, tak, tylko ty, jesteś kowalem własnego losu. Dopóki grasz najlepiej jak potrafisz, to nawet, jeśli ci się nie uda – Believe in something even if it means sacrificing everything.
Polityka staje się sprawą osobistą, problemy zostają sprywatyzowane. To dziecinny sposób myślenia – dzieci również obwiniają się o wszystko, już to o to, że rodzice się rozwodzą, już to o to, że są prześladowane w szkole. W ten sposób dociera do ciebie przekaz, że należy się podporządkować. Zaczynasz myśleć, że to ty jesteś problemem. Że to twoja wina, że nie jesteś jeszcze szczęśliwy i nie odnosisz sukcesów. Powoli godzisz się z zawodowym wypaleniem. Wykupujesz aplikację Headspace. Opaska na nadgarstku liczy twoje kroki, aplikacja odmierza twój sen, próbujesz nie skupiać się na negatywach i myśleć pozytywnie. Ignorujesz złe twarze w supermarkecie. Jeżeli twój szef źle cię traktuje, tłumaczysz sobie, że on również ma teraz trudny czas. Prowadzisz dziennik wdzięczności.
To nie samopomoc, nie, nazywasz to raczej troską o siebie. Robisz to z miłości do siebie. Robisz to, ponieważ czujesz, że może być lepiej, że musi być coś więcej niż tylko to. Ale to, co oferuje ci branża samopomocowa, to nic innego jak zbiór sztuczek, buforów i trików, które ułatwiają życie, a wszystko po to, żeby pomóc ci przetrwać. Żebyś lepiej grał w tę grę i zapomniał, jak zagadkowy i niepojęty jest ten świat. Przede wszystkim uczysz się ignorować gniew i strach i znosić to, co właśnie jest nie do zniesienia.
„Przystosowanie się do chorego społeczeństwa nie jest oznaką zdrowia” – napisał kiedyś indyjski filozof Krishnamurti.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w ciągu ostatnich trzydziestu lat częstotliwość takich chorób jak depresja i zaburzenia lękowe wzrosła o ponad czterdzieści procent. Depresja jest obecnie chorobą numer jeden na świecie. Stale rośnie zużycie leków. Ludzie łykają tabletki, żeby stłumić stres, lęki i panikę, tabletki, żeby funkcjonować, tabletki, żeby uśmierzyć ból. Tymczasem wcale nie potrzebujemy pigułek, jogi, ani dzienników wdzięczności, tylko zrozumienia, że to nie my jesteśmy tutaj problemem.
Jeżeli czujesz, że nie ma dla ciebie miejsca na tym świecie, powiedziała kiedyś Virginia Woolf, nie pytaj, co jest z tobą nie tak, ale co jest nie tak z tym światem.
W czasach Virginii Woolf kobieta nie mogła pójść samodzielnie do biblioteki, musiał jej towarzyszyć mężczyzna. Uważano, że wiedza jest niebezpieczna. Chociaż owa wiedza pochodziła między innymi od samej Woolf, nie wolno jej było w pojedynkę kartkować książek, które sama napisała.
W takiej sytuacji można zrobić wiele rzeczy. Możesz spróbować się zakraść do biblioteki w męskim przebraniu. To właśnie w całej historii robiły tysiące, jeśli nie setki tysięcy kobiet, które również chciały odgrywać jakąś rolę. Lub też, bardziej nowocześnie, możesz wywalczyć sobie wyjątkowe traktowanie, na przykład rozumując jak mężczyzna i deklarując się jako mężczyzna. Włącz się do gry, jak powiada Sheryl Sandberg, bo Grzeczne dziewczynki nie awansują, jak dodaje Lois P. Frankel.
Ale możesz też pomyśleć: pieprzyć to.
Jeżeli świat wciąż ci wmawia, że nie jesteś wystarczająco dobra, zdrowa, zgrabna, sprawna, produktywna, nie dość pozytywnie nastawiona i nie dość zen, najwyższy czas, żebyś zaczęła się zastanawiać, co, na miłość boską, poszło na tym świecie nie tak. Jest to również oryginalne znaczenie lub przesłanie wyrażenia „okrągły kołek w kwadratowej dziurze”. To zdanie nie pochodzi od Apple’a, ale z dystopijnej powieści Aldousa Huxleya Nowy wspaniały świat (1932). A Huxley miał na myśli coś zupełnie innego niż sugeruje Apple.
W Nowym wspaniałym świecie ludzkości udaje się wreszcie być nieustannie szczęśliwą. Ból i smutek zostały wyeliminowane, nie ma już nudy, rozpaczy ani samotności, nie ma lęku przed śmiercią ani stresu związanego z koniecznością dokonywania wyboru. Jest dokładnie taki świat, który tak wielu ludzi ma dzisiaj nadzieję stworzyć dla siebie.
W tym celu płody w uniwersum Huxleya poddawane są inżynierii genetycznej w sztucznym łonie. Po urodzeniu dzieci przyswajają sobie odpowiednie wartości poprzez „warunkowanie termiczne”. Gdy dorosną, ich przeznaczeniem jest z góry określona praca, do której zostali wyhodowani. Cała populacja jest spokojna dzięki zażywaniu leku Soma – jeden centymetr sześcienny i znów z radością bierzesz udział!
Ten przyjemny nowy świat jest miejscem pracy i rozrywki, spokojnego życia w równowadze, bez przeszłości i przyszłości; żyje się tu i teraz, w „spokojnej ekstazie spełnienia”. I wszyscy są z tego zadowoleni. Z wyjątkiem irytującego i utyskującego Bernarda Marksa – z nim coś poszło nie tak.
Podczas randki pyta Leninę Crowne, czy nie chciałaby być kimś więcej niż tylko uwarunkowaną niewolnicą:
– Lenino, nie chciałabyś być wolna?
– Nie wiem, o co ci chodzi. Jestem wolna. Wolna, żeby się cieszyć życiem.
Jednak wolność, o której marzy Bernard, jest nieco inna. To wolność życia niepraktycznego i nieszczęśliwego. Wolność bycia nieużytecznym, irytującym i utyskującym. To właśnie Bernard pragnie być okrągłym kołkiem w kwadratowej dziurze.
Załóżmy, że firma Apple trzymałaby się tego, co miał na myśli Huxley. Jakże fantastyczna byłaby wtedy to reklama! Żadnych zdjęć Einsteina, Picassa, Gandhiego czy Kinga. Zamiast nich chłopiec wrzeszczący pośrodku dziecięcego chóru. Dziewczynka w napadzie złości. Kobieta w kawiarni, która z nikim nie chce rozmawiać. Samotny mężczyzna pokrzykujący w domu do telewizora. Zdjęcia niewidzialnych outsiderów, ludzi, którzy nic nie wnoszą, a tylko zakłócają, na przykład światopogląd, w ramach którego wszystko kręci się wokół wydajności, szczęścia i sukcesu.