Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Księgarenka na Miłosnej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Księgarenka na Miłosnej - ebook

Całym życiem trzydziestoletniej Oli jest Księgarnia na Miłosnej. Gdy dowiaduje się, że jej ukochane miejsce pracy ma zostać sprzedane, wpada w panikę. Nową właścicielką księgarenki zostaje urocza starsza pani Aniela. Kobieta od razu nawiązuje więź z Olą i proponuje jej wspólny weekend nad morzem. Podczas wyjazdu niespodziewanie dołącza do nich wnuk staruszki – przystojny adwokat Filip.
W międzyczasie Ola poznaje Janka, który jest lekarzem. Ich przypadkowe spotkania, prowokowane przez labradora Herosa stają się podejrzanie częste… Przyzwyczajona do życia w samotności Ola nie umie sobie poradzić w sytuacji, gdy rywalizuje o nią dwóch mężczyzn. Jej jedyną powierniczką jest Zosia – szalona fotografka, która namawia dziewczynę do otwarcia się na nowe.
Ciepła opowieść o tym, że czasem szczęście czeka tuż za rogiem. Wystarczy tylko odważyć się po nie sięgnąć.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8274-296-1
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2.

Zosia Wilczyńska miała dwie twarze. Jedną szaloną – zgodnie z tytułem pewnej piosenki o rudowłosej kobiecie. Głośną, radosną, pełną energii. Z aparatem w dłoni. Rozstawiającą modelki i modeli po kątach. Pewną siebie, ambitną, nieznoszącą sprzeciwu. Mało kto znał drugą twarz Zosi. Ten fragment życia, który pokazywała nielicznym. Tak naprawdę tylko Ola została wpuszczona do tego świata. Świata naznaczonego chorobą, cierpieniem, poczuciem bezsilności. Zosia była starszą siostrą. Niby nic, ale dla niej wiązało się to z misją. Dla dziesięcioletniej Wiktorii chciała być bohaterką. Superkobietą. I była. Jak nikt wywoływała na jej twarzy uśmiech, a spastyczne kończyny wprawiała w ruch przypominający taniec radości. Wiki od urodzenia dzielnie zmagała się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Razem z nią walczyła cała rodzina, także Zosia.

Z rodzinnego domu wyprowadziła się szybko. Dwupokojowe mieszkanie stało się za ciasne dla matki, niepełnosprawnego dziecka i dziewiętnastolatki z głową pełną marzeń i szaleństw. Gdy zdecydowała się rzucić studia, nie wróciła do bloku. Zaryzykowała i za pieniądze z pierwszych zleceń fotograficznych oraz różnych dodatkowych prac wynajęła ciasną kawalerkę na obrzeżach miasteczka. Kilka lat temu ceny w niedużych miejscowościach nie porażały tak jak kwoty płacone dziś w metropoliach, dlatego Wilczyńska raz lepiej, raz gorzej radziła sobie, żyjąc na własny rachunek. Kiedy jej kariera fotografki nabrała tempa, wystarczało nie tylko na opłaty i przyjemności, lecz także na wsparcie matki oraz siostry.

– Cześć, młoda! – Jak burza wpadła do pokoju Wiktorii. Gdy wracała od Oli, nie mogła do niej nie zajrzeć. Starała się odwiedzać bliskich co najmniej raz w tygodniu, a przez wyjazd do Zakopanego i wcześniejsze przygotowania nie była tam zdecydowanie dłużej.

– Hej! – Na twarzy dziesięciolatki pojawił się szeroki uśmiech. – Co przywiozłaś mi z gór? – Wiki od razu przeszła do konkretów.

Zosia wyjęła z torby prezentowej poduszkę w kształcie owieczki.

– Podoba ci się? – zapytała, wręczając upominek.

– Jest piękna i mięciutka! – Dziewczynka od razu przytuliła do poduszki twarz. – Nazwę ją Beatka, tak jak owca z Ulicy Sezamkowej. – Choć siostry dzieliło kilkanaście lat, kiedy Zosia mieszkała jeszcze w domu, brała aktywny udział w wychowywaniu i dostarczaniu rozrywek Wiktorii. Dbała o codzienną lekturę bajek i wspólne seanse produkcji z jej dzieciństwa. Współczesne propozycje kompletnie nie wpasowywały się w gust fotografki. – Zrobiłaś ładne zdjęcia w Zakopanem?

– Jeszcze ich nie obrobiłam. Jak tylko skończę, urządzimy sobie pokaz, dobrze? – To była ich mała tradycja. Wiki była największą fanką talentu siostry i musiała zobaczyć efekty każdej sesji – czy to wyjazdowej, czy to małego zlecenia na potrzeby lokalnego sklepu. – Byłam dziś rano u Oli.

– Wszystko u niej dobrze?

– Nie do końca. Księgarenka zmieniła właściciela i Ola trochę się martwi, jak to będzie.

– Nad Olą czuwają dwa anioły: jej mama i tata. Musi być dobrze – powiedziała pewnie Wiktoria, jakby wygłaszała oczywistość znaną wszystkim. Zosia poczuła, że zazdrości siostrze właśnie tej pewności i ufności. I jednocześnie podziwia, że mimo wielu trudów i cierpienia ma w sobie ich niekończące się pokłady. Tak, Wiktoria zdecydowanie była jej największą nauczycielką. Nauczycielką życia. I znała się na aniołach jak nikt na świecie. Sama miała dwóch dodatkowych oprócz Anioła Stróża. Dosłownie toczyli wózek jej życia i mimo bólu i trudności, jakich doświadczała na co dzień, pozwalali jej się unosić na skrzydłach uśmiechu po to, by zarażała nim innych. Zosia musiała przyznać, że Wiki robiła to po mistrzowsku.

*

Po wyjściu Zosi Ola nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Nie była przyzwyczajona do spędzania środka tygodnia w pustym mieszkaniu… W telewizji nie znalazła ciekawego programu, książkę odłożyła po kilku stronach. Snuła się z kąta w kąt, minuty przypominały godziny, a godziny wieczność. Niepewność była jedyną towarzyszką dziewczyny. Strach przed zmianą. Niemożność odzyskania równowagi na życiowym gruncie. Nie tylko zawodowym. Przecież ta praca była życiem Oli. Jedyną stałością, której nie miały prawa dotknąć żadne zmienne. A jednak dotknęły. To nie ona układała kodeks. Ktoś zrobił to za nią, a ona musiała się podporządkować nowym zasadom. Kiedy na dworze zrobiło się ciemno, nie wytrzymała. Wiedziona impulsem, wzięła z komody w pokoju klucze i w pośpiechu wyszła z mieszkania. Zatrzymała się dopiero za drzwiami księgarenki, gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk dzwoneczka. „Ciekawe, czy go zostawią” – zastanowiła się. Z jednej strony była ciekawa zmian, które zaprowadzi nowa właścicielka – przecież Agnieszka jasno powiedziała, że będą kosmetyczne. Z drugiej zaś Ola bała się, że po przestawieniu czegokolwiek chociaż o centymetr zniknie magia tego miejsca. Dusza. Niepowtarzalny czar. W kącie pomieszczenia zobaczyła złożone pudełka. No tak, przed remontem trzeba będzie spakować wszystkie książki. Nie pomyślała, by zapytać o to Adamską, ale pewnie jutro będzie okazja.

Ola przeszła do części socjalnej i stanęła naprzeciwko regału. Sięgnęła po zdjęcie rodziców. Kciukiem przejeżdżała raz po twarzy mamy, raz po uśmiechu taty. Poczuła tęsknotę. Tak, życiowy plecak dziewczyny był nią wypełniony po brzegi… Dziś szczególnie odczuła brak rodziców, zwłaszcza mamy. Gdyby żyła, Ola znalazłaby schronienie w jej ramionach. Mama na pewno by powiedziała, że wszystko będzie dobrze, że nie musi się martwić, że nie jest z tym sama… Owszem, nie była sama – wiedziała, że może liczyć na wsparcie Zosi, jednak im była starsza i im więcej czasu mijało od śmierci rodziców, tym bardziej jej to nie wystarczało. W sercu Szulc była jeszcze jedna tęsknota…

Ola gwałtownie się odwróciła, usłyszawszy dzwoneczek. No tak, znowu nie przekręciła klucza.

– Dobry wieczór, młoda damo! – Elegant w płaszczu ukłonił się nisko. – Nie przeszkadzam? – Uśmiechnął się delikatnie. – Przyszedłem po…

– Nie wiem, czy mogę panu cokolwiek sprzedać. Jeszcze wczoraj nie miałabym z tym problemu, ale teraz… Po godzinach… Ja nie wiem, co na to…

– Nowa właścicielka? – Mężczyzna odwrócił się w kierunku półek z literaturą faktu. – Księgarenka przy ulicy Miłosnej trafiła w najlepsze ręce, uwierz mi.

– Zna pan panią Adamską? – zdziwiła się Ola. Wiele wskazywało na to, że o planach Brzozowskiego wiedzieli wszyscy okoliczni mieszkańcy, tylko nie ona. Poczuła, że w jej gardle pojawia się nieprzyjemny ucisk. Miasteczko nie było zbyt duże, to fakt, wieści rozchodziły się szybko, ale dziewczyna bardzo nie lubiła takich sytuacji. Nie lubiła dowiadywać się ostatnia. Zwłaszcza o sprawach, które dotyczą bezpośrednio niej.

– Imię Aniela zobowiązuje – kontynuował, uważnie śledząc grzbiety książek. – Ta kobieta będzie twoim aniołem. Weźmie cię pod swoje skrzydła i uchroni przed każdą burzą, a gdy trzeba, szturchnie łokciem. Nie bój się jej, daj wam szansę. – Zanim Ola zdążyła zareagować, gość uchylił kapelusza i wyszedł z księgarenki, zostawiwszy za sobą tylko melodię dzwonka nad drzwiami.

– Kto to jest? – zapytała sama siebie, ale nie uzyskała odpowiedzi. Wzięła głęboki oddech i podążyła śladem starszego pana. Do mieszkania wracała ze zdjęciem rodziców dłoniach. Postawiła je w sypialni, tuż przy łóżku. Delikatne światło lampki nocnej oświetlało uśmiechnięte twarze, gdy za dziewczyną zamknęły się drzwi łazienki.

*

Obudziła się ponad pół godziny przed budzikiem. Kundelek sąsiadów – Psot – obwieszczał okolicy, że właśnie został sam w mieszkaniu, na przemian wyjąc i szczekając. Zazwyczaj Oli to nie przeszkadzało. Wiedziała, że pies został przygarnięty ze schroniska, do którego trafił w opłakanym stanie. Był ofiarą przemocy – fizycznej i psychicznej. Głodzony, bity, trzymany na łańcuchu – wciąż borykał się ze swoimi traumami. Dziś jednak nie potrafiła się zdobyć na współczucie. Nie spała do drugiej. Sądziła, że prysznic ukoił jej skołatane serce i rozbiegane myśli. Kiedy przyłożyła głowę do poduszki, na nowo ożyła gonitwa przypuszczeń, zmartwień i strachu. Pojawiały się kolejne pytania, wszystkie bez odpowiedzi… Ola analizowała też krótką rozmowę z tajemniczym gościem księgarenki. Była ciekawa, skąd wiedział o sprzedaży tego miejsca, skąd znał Anielę i… czego chciał. Dopiero przykrywając się kołdrą, uzmysłowiła sobie, że nie dała mu dojść do słowa. Wyraźnie zaznaczył, że przyszedł po… No właśnie, po co? Po książkę? O tej porze? Dziewczyna postanowiła, że przy najbliższej okazji wypyta o niego panią Basię. Jeśli ktoś w okolicy miał znać starszego pana, z pewnością była to właścicielka piekarni.

Mamrocząc pod nosem przy akompaniamencie psich żalów, Ola przeszła do kuchni. W piżamie z motywem z ulubionej bajki włączyła ekspres. Z lodówki wyjęła masło, wędlinę i pomidor. W chlebaku czekała wczorajsza bułka. Dziewczyna nie była kulinarną mistrzynią, nie przepadała za gotowaniem. Jej śniadania i kolacje stanowiły zazwyczaj zwykłe kanapki, od czasu do czasu przygotowywała sałatki. Wyjątkiem był obiad – musiał być ciepły. Zupy, mięsa, makarony – przepisy, z których tajnikami zaznajamiała ją mama, nie nudziły się jej i nie czuła potrzeby, by eksperymentować. Gdy kawa się parzyła, Ola przeszła do łazienki, żeby wykonać poranną toaletę. Obiecała sobie, że tym razem zadba o makijaż. Wczoraj nie czuła się dobrze w towarzystwie Agnieszki. Do dzisiejszego spotkania – z Anielą – chciała być przygotowana perfekcyjnie, także w kwestii wyglądu. Kanapki spożywała z telefonem w ręku. Przeglądała ulubione konta w mediach społecznościowych. Uśmiechnęła się, widząc, że także Zosia miała problemy ze snem – tuż po północy dodała na swój profil kilka zdjęć z Zakopanego. Kadry, jak wszystkie autorstwa Zośki, były obłędne. Gra światła, kolorów, troska o każdy detal. Ola powtarzała przyjaciółce, że uchwytuje nie tylko to, co widzi. Oglądając jej fotografie, Szulc miała wrażenie, że czuje, dotyka, smakuje, słyszy… Wilczyńska była prawdziwą artystką – sztuka poruszała każdy zmysł. Kiedy tylko Ola zostawiła pod fotorelacją serduszko, na wyświetlaczu pojawiło się powiadomienie o połączeniu przychodzącym.

– Dlaczego ty już nie śpisz, tylko rozdajesz wirtualne zachwyty?

– Cześć, Zosiu, cieszę się, że cię słyszę.

– Psot ujada, co?

– Trochę. W sumie nie ma tego złego. Nie zaśpię na spotkanie z nową szefową.

– Jak nastrój?

– Sama nie wiem – przyznała szczerze Ola. – Z jednej strony jestem jej ciekawa, z drugiej…

– Boisz się. – Zosia znała przyjaciółkę jak nikt.

– To wszystko dzieje się bardzo szybko, jeszcze dobrze nie oswoiłam się z myślą, że Brzozowski przeprowadza się do córki, a już poznam nową właścicielkę księgarenki. W dodatku zastanawia mnie…

– Tak?

– Wiesz, wczoraj zapomniałam powiedzieć ci o tym, że dwa razy odwiedził mnie… tajemniczy klient.

– Taki z agencji detektywistycznej, który sprawdza twoją wydajność i podejście do klienta? Czytałam o tym! Nie spodziewałam się, że Adaś na to wpadnie. Chyba że to sprawka…

– Nie, nie, źle się wyraziłam! Do księgarenki zagląda… starszy mężczyzna. Elegant. Nie kupuje, a… właściwie to on mi sprzedaje.

– Co?

– Mądrości. – Ola nie umiała znaleźć właściwszego słowa. – Tak jakby… mnie znał.

– Co na przykład?

– Wie o sprzedaży księgarenki.

– Jeśli wiedziała o tym pani Basia, dziwię się, że to do ciebie nie dotarło, serio.

– Zosia…

– No, przepraszam, ale wiesz, że ona zamiast ziarenek ma w bułkach ploteczki. – Ola parsknęła śmiechem, usłyszawszy to porównanie. – Widzimy się wieczorem? O osiemnastej rozliczam się z prawnikami, więc powinnam być u ciebie najpóźniej o dziewiętnastej.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie będę sama.

– Nie objadaj się, zamówimy pizzę. Powodzenia z nową szefową! – Zosia się rozłączyła.

Ola odłożyła telefon na stół. Podczas rozmowy dojadła kanapki, a kawa została na dnie kubka. Wystygła, dziewczyna nie lubiła zimnej.

– Pora się szykować – powiedziała sama do siebie i poszła się przebrać.

*

Przy księgarence pojawiła się dziesięć minut przed czasem. Tak jak wczoraj wieczorem, nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Ubrana w białą sukienkę w delikatne kwiaty i ze starannym makijażem (użycie podkładu wcale nie było dla niej oczywistością!), wyglądała Adama oraz nowej właścicielki. Przyszli punktualnie. Brzozowski prowadził pod rękę starszą, ale niezwykle elegancką panią. Ola miała w pamięci styl Agnieszki i musiała przyznać, że niedaleko padła synowa od teściowej.

Klasa to było pierwsze skojarzenie. Mama Oli zwykła powtarzać, że tego się nie nabywa. Z tym, zwłaszcza kobieta, się rodzi. Aniela Adamska zachwycała elegancją. Miała na sobie spódnicę w kolorowe kwiaty oraz białą koszulę z kołnierzykiem, a na szyi zawiesiła sznur pereł. Na ramiona narzuciła popielatą marynarkę. Siwe włosy spięła w ciasny kok, z którego nie wystawał ani jeden kosmyk. W pierwszej chwili Ola się wystraszyła. Obawiała się, że ma przed sobą surową, pozbawioną uczuć kobietę. Wystarczyły jeden uśmiech i błysk w oku, by zmieniła zdanie. Poczuła… ciepło.

– Witaj, Oleńko! – Aniela wyciągnęła w jej kierunku pomarszczoną dłoń. – Nareszcie możemy się poznać!

– Dzień dobry! – Dziewczyna nie mogła się nie uśmiechnąć. Elegant miał rację. Przed nią stał prawdziwy anioł, a właściwie anielica. – Bardzo mi miło i… dziękuję, że mnie pani nie zwolniła – wyrzuciła z siebie to, co najbardziej ciążyło jej na sercu.

– Jakżebym mogła?! – Kobieta klasnęła w ręce. – Adaś nie mógł się ciebie nachwalić. Poza tym zależy mi, by księgarenka nie straciła nic z dotychczasowego uroku.

– Może być pani pewna, że nie straci! – do rozmowy włączył się Brzozowski. – Zapraszam do środka! – Otworzył drzwi, a dzwonek radośnie powitał gości.

– Możesz się ze mnie śmiać, drogie dziecko, ale pokochałam to miejsce od pierwszego wejrzenia! – Aniela rozejrzała się po pomieszczeniu. – Dlatego kiedy tylko dotarły do mnie pogłoski o planach Adasia, postanowiłam działać.

– Absolutnie się nie dziwię. – Ola podążyła za nią wzrokiem.

– Mam wiele wspomnień związanych z tym miejscem. – Adamska westchnęła, zsuwając z ramion marynarkę.

– Proszę wybaczyć, ale nie pamiętam pani jako gościa. Kojarzę stałych bywalców księgarenki – oznajmiła dziewczyna.

– Bywałam tu długo przed tobą, moja droga. – Aniela zajęła jedno z krzeseł przy stoliku pod oknem. – Znałam wuja Adasia, brata jego matki. – Uśmiechnęła się, ale tym razem inaczej. Ola wyczytała z jej uśmiechu i oczu tęsknotę, smutek, odrobinę żalu… Nie znalazła jednak w sobie odwagi, by drążyć temat. Przecież znała tę kobietę dopiero od kilku minut, w dodatku Aniela była jej nową szefową.

– Może zaparzę pani herbaty? Mamy naprawdę spory wybór. Żadnych torebek, same liściaste!

– Poproszę, moje dziecko. Jakiegoś dobrego earl grey!

Nie wiadomo kiedy poranek z herbatą zmienił się we wspólne popołudnie. Aniela, Ola i Adam wciąż zajmowali stolik pod oknem. Dyskutowali nie tylko o księgarence, dostawach, obrotach i klientach. Rozmawiali o wszystkim. Adamska raczyła swoich towarzyszy opowieściami o wnukach, przygodach syna z dzieciństwa czy ulubionych lekturach synowej. Dała się poznać jako niezwykle ciepła i rodzinna osoba. Z czułością mówiła o bliskich.

– Żałuję tylko jednego, przyznam wam. – Niczym mała dziewczynka oblizała łyżeczkę, którą chwilę wcześniej zanurzyła w filiżance z gorącą czekoladą. – Że nie mam wnusi.

– Wspominała pani, że wnuk Artur ma żonę? – Ola uważnie słuchała.

– Joanna bardzo dużo pracuje, jest lekarzem. Krąży między przychodnią a oddziałem. Zastanawiam się, kiedy oni z Arturkiem się widują… – Westchnęła. – Ale… dość o mnie! – Klasnęła w dłonie. – Opowiedz coś o sobie, drogie dziecko! – poprosiła Olę.

– Ja zaparzę sobie kawy – oznajmił Adam i znikł w aneksie kuchennym.

– Coś nie tak? – zapytała Aniela, zauważywszy dziwne zachowanie Brzozowskiego.

– Pan Adam to dobry człowiek, ale mimo upływu lat nie zawsze wie, jak się zachować – przyznała dziewczyna, bawiąc się materiałem bluzki. W stresowych sytuacjach lubiła mieć zajęte ręce. Materiał, klucze, telefon – byleby dotykać czegoś palcami. – Moja opowieść będzie zdecydowanie krótsza niż pani. – Wzruszyła ramionami. – Jestem sierotą, nie mam rodzeństwa, męża, chłopaka… Oprócz przyjaciółki nie mam nikogo. Moją rodziną są ludzie, którzy tu przychodzą – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.

– Moje dziecko… – Dłoń Anieli powędrowała ku Oli. Adamska pogłaskała ją po ramieniu. – Nawet nie wiesz, jak mi przykro.

– Dziękuję. – Chrząknęła. – Taka duża rodzina, taka jak pani… Dla mnie to coś niezwykłego – przyznała po chwili milczenia. – Moim światem byli rodzice. Po ich śmierci pojawiła się pustka. Okropna pustka, która czasem we mnie krzyczy. Raz głośniej, raz ciszej. Cholernie za nimi tęsknię. Od wypadku minęły trzy lata, a ja mam wrażenie, że wciąż się z tym nie pogodziłam…

– I nigdy się nie pogodzisz, bo tęsknota, poczucie niesprawiedliwości będą w tobie zawsze. Może nie będą krzyczeć tak głośno i wyraźnie jak teraz, ale zawsze usłyszysz ich cichutki głos. Przeświadczenie, że odeszli za szybko, nagle… Nie pożegnałaś ich po długiej chorobie. Nie zdążyłaś się pożegnać.

– Zna mnie pani tylko kilka godzin, a czyta pani ze mnie jak z otwartej książki. – Ola obtarła łzę, która mimowolnie spłynęła po jej policzku.

– W końcu jesteśmy w księgarni! – Śmiech Adamskiej nieco rozluźnił atmosferę. – A skoro mowa o książkach… Domyślam się, że jeżeli pracujesz w takim miejscu, lubisz czytać.

– Bardzo! – Ola natychmiast się rozpromieniła. Książki były jej prawdziwą pasją. Miłością. Lekiem na całe zło otaczającego ją świata. Były jej azylem. Chroniła się między kartkami, uciekała w kolejne strony przed swoimi lękami, tęsknotami. Czytając, brała głęboki oddech, odcinała się od tego, co na co dzień ją dusiło. – Najczęściej sięgam po książki obyczajowe, ale od czasu do czasu czytam też kryminały lub powieści fabularno-historyczne.

– Interesujesz się historią?

– Tak, tata to we mnie zaszczepił. Interesuję się drugą wojną światową, szczególnie powstaniem warszawskim. Nie mamy rodziny w stolicy, nikt z przodków nie walczył w powstaniu, ale… czuję, że ten czas jest mi bardzo bliski. Do walki stanęli ludzie w moim wieku, a w większości młodsi, dużo młodsi. Nie wahali się ani chwili. Walczyli o wolność, wierzyli w zwycięstwo. Swoje najlepsze lata oddali ojczyźnie. Chyba nie może być piękniejszego i bardziej bohaterskiego okazania patriotyzmu. Nie udało się, teraz to wiemy, ale wtedy… Pewnych wydarzeń człowiek nie potrafi przewidzieć…

– Walczyłam w powstaniu – powiedziała Aniela, wyglądając przez okno. – W miasteczku zamieszkałam po wojnie, mój mąż zaczął tu pracę.

– Naprawdę? – Ola nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej.

– Nie lubię o tym mówić.

– Oczywiście, nie będę pani ciągnęła za język, to musiało być piekło…

– Wiesz, tu nawet nie chodzi o to spalone miasto, z którego nie został kamień na kamieniu… O ten krzyk, o śmierć za każdym rogiem. Przez lata nauczyłam się to wypierać z pamięci, nie mówiąc o tym. Ale powstanie zabrało mi kogoś bardzo bliskiego. Dlatego rozumiem twoją tęsknotę, twój żal… – Aniela nie zdążyła nic więcej dodać, ponieważ do stolika wrócił Adam z kubkiem kawy w dłoni.

– Będzie pani osobiście doglądać remontu? – zapytał, siadając na swoim miejscu.

– Nie, zostawiam to synowej i wnukom. Ja uciekam nad morze, w poniedziałek syn mnie odwozi. Spędzę tam dwa tygodnie i wrócę na gotowe. – Spojrzała z uśmiechem na Olę. – A ty masz jakieś plany na przymusowy urlop, drogie dziecko?

– Szczerze mówiąc, to nie, wszystko wydarzyło się bardzo szybko i…

– W takim razie mam dla ciebie propozycję!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: