- W empik go
Ku Gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej - ebook
Ku Gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej - ebook
Utwory zaprezentowane w antologii „Ku gwiazdom…” czerpią inspirację z literackiego dziedzictwa Stanisława Lema, rzeczywiście sięgając ku gwiazdom, a przede wszystkim ku zrozumieniu człowieka i jego miejsca we Wszechświecie. Cyklicznemu konkursowi, którego pierwszą edycję wieńczy niniejsza publikacja Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej, przyświeca idea dbałości o założenia gatunku, którego fundamentami są wiedza naukowa, obowiązujące prawa, teorie i prognozy naukowe oraz ich logiczne rozwinięcie. Wierzymy, że zainaugurowana seria wydawnicza pozwoli nam wesprzeć literacką tradycję, rozwój i popularyzację wyjątkowego gatunku, jakim jest science fiction.
„Nie wszystko i nie wszędzie jest dla nas”, napisał Stanisław Lem w „Niezwyciężonym”. Zawsze jednak możemy spróbować dotrzeć tam dzięki wyobraźni.
Zbiór „Ku gwiazdom. Antologia polskiej fantastyki naukowej 2021” to zwieńczenie jednego z najważniejszych projektów Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej: ogólnopolskiego konkursu na opowiadanie science fiction, zorganizowanego dla autorów przed debiutem książkowym.
Jury złożone z literaturoznawców oraz przedstawicieli różnych dyscyplin naukowych wyłoniło pięciu laureatów, których teksty znalazły się w publikacji. Jednak, choć to jej szczególny element i powód powstania, antologia nie składa się wyłącznie z opowiadań wybranych z niemal stu siedemdziesięciu nadesłanych na konkurs tekstów. Aby zarówno dbać o popularyzację i istotę gatunku, jak i zapewnić początkującym twórcom należyte wsparcie, w zbiorze znalazły się również wyselekcjonowane opowiadania bardziej znanych twórców science fiction. Dodatkowo, aby antologia w komplementarny sposób, w duchu myśli i twórczości Stanisława Lema, łączyła fantastykę i naukę, w skład tekstów antologii włączone zostały popularnonaukowe felietony oraz przedmowy autorstwa dr Marcina Kowalczyka, literaturoznawcy, oraz dr hab. Grzegorz Brony, byłego prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej. Całość została przygotowana w ścisłej współpracy Fundacji oraz Wydawnictwa IX.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-962463-6-3 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PRZEDMOWA I
Sześćdziesiąt lat temu drukiem ukazała się powieść Stanisława Lema _Powrót z gwiazd_, uchodząca dziś za klasykę twórczości Mistrza. Lem opisuje w niej szok kulturowy i poznawczy, jakiego doznaje główny bohater po powrocie z podróży międzygwiezdnej, gdy na Ziemi z powodu dylatacji czasu upłynęło nie kilka, ale ponad sto dwadzieścia lat. Nic nie wygląda tak, jak przed wyruszeniem głównego bohatera w kosmos, a społeczeństwo jest dla niego kompletnie niezrozumiałe. Powieść pokazuje, że proste ekstrapolowanie w przyszłość naszego obecnego świata, bez uwzględnienia tzw. efektu czarnych łabędzi, czyli zaskakujących odkryć, nieoczywistych nowych technologii i wydarzeń społecznych zmieniających bieg historii, daje błędne rezultaty. Jest to również doskonałe podsumowanie większości utworów _science fiction_, w tym znacznej części twórczości samego Mistrza z lat sześćdziesiątych, którego co prawda wiele obserwacji i przewidywań sprawdziło się, ale do lotów międzygwiezdnych potężnym krążownikiem drugiej klasy nie doszło. Chociaż w 1964 roku, gdy ukazał się drukiem _Niezwyciężony_, w dobie Sputnika, Gagarina i pięć lat przed lotem na Księżyc, przestrzeń kosmiczna wydawała się na wyciągnięcie ręki, a kolonizacja Marsa nastąpić miała jeszcze przed końcem XX wieku. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, a kolejna próba podboju Księżyca znów planowana jest za pięć lat, wraz z programem NASA Artemis. Mamy za to przewidzianą, lecz nieco bardziej marginalnie potraktowaną przez Lema, globalną sieć komputerową i informacyjną, dostęp do przeogromnych zasobów wiedzy, uniwersa wirtualnych gier komputerowych. Światowa wartość rynku wspomnianych gier jest dziś piętnaście razy większa niż rynku rakiet kosmicznych, uwzględniając tak znane firmy jak SpaceX. I to właśnie te obszary kształtują świadomość i byt współczesnego człowieka, a nie eksplorowane przez Mistrza podróże kosmiczne. Ankieta przeprowadzona wśród dzieci i młodzieży w USA i Wielkiej Brytanii pokazała, że ich wymarzonym zawodem nie jest wcale zostanie astronautą (która to ścieżka kariery znalazła się na piątym miejscu), ale youtuberem. Dziś większość młodych ludzi marzy raczej o tym, aby udać się do kolejnego wirtualnego świata niż o tym, aby samemu stać się odkrywcą i lecieć do gwiazd. Nie ma sensu tego oceniać w kategoriach słuszności. Tak po prostu ewoluuje społeczeństwo na skutek wynalezienia globalnej sieci, którego przecież dokonano nie gdzie indziej jak w największym laboratorium naukowym CERN w Genewie. Łatwość dostępu do danych, wirtualnej rozrywki czy technologii po prostu musiała przekształcić nas na sposób niezrozumiały dla najzdolniejszych futurologów z przeszłości. Przy całym napędzającym głodzie poznania tragedią człowieka jest to, że nie potrafimy wyjść poza własny aparat pojęć i idei. To, co inne, obce budzi tęsknotę i refleksję, lecz pozostaje niedostępne zrozumieniu. To właśnie tę tęsknotę _science fiction_ obraca w palcach przed naszymi oczami wciąż na nowo z nadzieją na najmniejsze choćby poszerzenie świadomości.
Można oczywiście cofać się w przeszłość i analizować, na ile sprawdziły się techniczne przewidywania, czy to pisarzy _science fiction_, futurologów, czy poważnych naukowców co do przyszłości rozwoju technologii i biologii. I tak Londyn czy Nowy Jork, zgodnie z przewidywaniami z przełomu XIX i XX wieku, miały w ciągu kilkudziesięciu lat utonąć w końskim łajnie. Tak szybki miał być przyrost liczby bryczek i powozów w tych miastach (w 1900 roku w samym Nowym Jorku ginęło około dwustu osób rocznie pod kopytami i kołami zaprzęgów, a to mniej więcej tyle, ile dziś ginie w tym mieście w wypadkach samochodowych i to pomimo ponad dwukrotnego wzrostu populacji). Sam zaś Lord Kelvin, tuza świata naukowego XIX wieku, przewidywał w 1900 roku, że wystarczy wyjaśnić tylko dwie niewielkie niewiadome w fizyce (nazwał je nawet małymi chmurkami na błękitnym nieboskłonie wiedzy) i naukowcy mogą przejść na zasłużony odpoczynek. Pierwsza z tych niewiadomych zamieniła się kilka lat później w odkrycie mechaniki kwantowej, a druga w teorię względności Alberta Einsteina. Wszelkie przewidywania co do kierunku rozwoju technologicznego gatunku ludzkiego wywróciły się.
To jednak jałowa zabawa i nie ona stanowi kwintesencję _science fiction_. Historia uczy, że ekstrapolowanie daleko w przyszłość tego, co jest nam dziś znane, nie prowadzi w większości przypadków do poprawnych przewidywań. Przed 2020 rokiem wielu ludzi było przekonanych, że wielkie epidemie odeszły w mroki dziejów. Sam Yuval Noah Harari w swojej książce _Homo deus: krótka historia jutra_ wydanej w 2016 roku, upaja się tym, że niemal skończyliśmy z wojnami, pozbyliśmy się głodu i chorób. A jednak w 2021 roku żyjemy w świecie, który znów zaczął liczyć się z nadejściem serii epidemii, pandemii, czy nieznanej nam dziś tzw. choroby X.
Zastanawiając się nad przyszłością i potencjalnymi jej scenariuszami, wyobrażamy sobie dalszy rozwój tego, co znane – dominację sztucznej inteligencji, wszędobylskie nanomaszyny, bardziej przemyślane od strony ekonomicznej podróże w kosmos, erę komputerów kwantowych, wirtualizację wszystkiego dookoła, dążenie do nieśmiertelności, kontakt z kosmiczną cywilizacją. Większość z tych scenariuszy okaże się nietrafiona. Co więcej, idę o zakład, że scenariusz, który się zrealizuje i zdominuje XXII wiek, będzie w przeważającej części bazował na odkryciach i zmianach, których nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć. Tak, jak nikt nie był w stanie przewidzieć mechaniki kwantowej przed jej odkryciem, a wybuch I wojny światowej wziął europejskie społeczeństwa przez zaskoczenie. Nawet jeśli jednak pisarze fantastyki naukowej, wśród dziesiątek tworzonych przez siebie scenariuszy, eksplorowanych możliwości i często bardzo mało prawdopodobnych idei, choćby przypadkiem przewidzą rozwiązania świata materialnego, które za sto lat przestaną być nazywane _science fiction_ i zdominują rozwój naszego gatunku, to nie taki jest rzeczywisty obszar ich dociekań. _Science fiction_ jest w swojej naturze głęboko humanistyczna i nawet w najczarniejszych wizjach optymistyczna w nadziei zrozumienia.
Większość motywów spotkanych w tym zbiorze będzie już zapewne czytelnikowi znana. Istotną jednak jest przyjmowana estetyka i wrażliwość, świeżość, aktualność spojrzenia, która może pozwoli przybliżyć obce nam światy i idee współczesnemu czytelnikowi.DR MARCIN KOWALCZYK
PRZEDMOWA II
Kilkadziesiąt lat temu Roger Caillois pisał, iż science fiction ma możliwość antycypowania „odkryć zdolnych przekształcić całkowicie obyczaje człowieka i narzędzia jego działalności”¹. Zapewne czytelnicy także skłonni są przypisywać fantastyce taki typ sprawczości, zwłaszcza w jej „twardej” wersji, gdzie istotny element stanowi racjonalność naukowo-techniczna. Jednak francuski badacz dodaje coś jeszcze. Stwierdza mianowicie, iż nauka i technika obecne w tym pisarstwie tworzą także własną cudowność². Myśl ta odsyła w rejony nieskrępowanej wyobraźni, a także poznawczych i estetycznych zachwytów. Dlatego najwięksi mistrzowie gatunku potrafią łączyć dwa, zdawałoby się, odległe elementy: scjentyczne prawdopodobieństwo oraz nieprzeciętne walory literackie. I nawet jeśli, co właściwie niemal nieuchronne, rzeczywistość doganiała niegdysiejsze prognozy, utwór nie tracił artystycznej wartości, bowiem waga i sposób, w jaki artysta postawił problem, pozostawały atrakcyjne dla czytelnika.
Wszechświat jest tak bogaty, że wciąż nie brakuje w nim ścieżek umożliwiających intelektowi najdalsze wyprawy. Fantastyka naukowa, która w ten czy inny sposób zawsze jest dzieckiem swoich czasów, stara się to bogactwo okiełznać, oswoić. Najbujniej rozwija się w momentach napięcia, zmiany, przejścia z jednego cywilizacyjno-kulturowego paradygmatu do drugiego. Żywi się intelektualnymi rewolucjami, jak również aksjologicznymi kryzysami. Jednak na drodze rozwoju napotyka coraz to nowe trudności, z którymi musi się mierzyć, przekraczać je, przezwyciężać, by nieustannie tworzyć siebie na nowo. XX wiek był dla SF kopalnią motywów, lecz i sama literatura także inspirowała postęp technologiczny lub zawczasu ostrzegała przed jego konsekwencjami. Trudno zliczyć badaczy, którzy swą intelektualną przygodę zaczynali właśnie od science fiction i wciąż „mówią” i „myślą” fantastyką.
Dzisiaj jest inaczej, trudniej. Dynamicznie rozwijająca się nauka już dawno wymknęła się intuicyjnemu pojmowaniu przeciętnego człowieka niekształconego w danym kierunku. Możliwe, prawdopodobne i nieosiągalne stopiły w jeden znak zapytania. Dlatego włączenie poważnej nauki do artystycznego projektu hard SF jest wyzwaniem, z którym pisarze mierzą się na wielu poziomach. Eksperymentują z fabułą i językiem, szukają nowych sposobów ocalenia literackości, by utwór wciąż zdolny był do ujawnienia swego podwójnego znaczenia, zawieszania dosłowności i kodowania sensów przenośnych, alegorycznych czy symbolicznych.
Ciekawe świadectwo takich zmagań z materią naukową i literacką przynosi niniejsza antologia Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej. Jej konstrukcja jest niezwykła: otóż pierwszą część stanowią opowiadania debiutantów, laureatów konkursu ogłoszonego przez Fundację, drugą zaś dzieła twórców dobrze już w fantastyce zadomowionych. Czytelnik zatem otrzymuje zbiór, w którym same utwory wchodzą ze sobą w interesujący międzypokoleniowy dialog. Debiutanci w większości spoglądają ku przestrzeni kosmicznej Staje się ona dla nich zagrożeniem, ocaleniem, nadzieją, a Ziemia często pozostaje daleko. Pobrzmiewają tu ledwie uchwytne echa współczesnego pesymistycznego dyskursu ekologicznego.
Każde opowiadanie jest jednak inne. Autorka i autorzy szukają odpowiedniej artystycznej formuły, by opowiedzieć o doświadczeniu międzygwiezdnej egzystencji, nowej etyce, spotkaniu z obcymi. Czasami robią to z brawurą i śmiałością, jakby sprawdzając granice gatunku. Projektują własne punkty widzenia i bezsprzecznie dowodzą, że literatura science fiction tworzy, jak postulował Caillois, swą własną cudowność. Bo opowiadanie SF to przede wszystkim pomysł, który porwie czytelnika i nie pozostawi go obojętnym, proponując subtelną grę marzeń i lęków. Takie właśnie pomysły znajdują się w niniejszym tomie. I mimo iż mamy tu do czynienia z twardą fantastyką, głównym bohaterem wciąż pozostaje człowiek, zadający rzeczywistości ważne pytania, zaglądający pod jej podszewkę i formułujący rozmaite odpowiedzi. Teksty pulsują nawiązaniami do mistrzów gatunku: Stanisława Lema, Jacka Dukaja, Grega Egana i wielu innych. Cenne są to inspiracje, wszak trudno tworzyć fantastykę bez świadomości dokonań poprzedników.
Druga część antologii jest odmienna. Piszący świadomi są własnych literackich możliwości, własnego stylu, zatem tematy, które podejmują noszą często wyraziste autorskie piętno. Szersza jest także rozpiętość tematyczna. W opowiadaniach czytelnik odnajdzie przynajmniej część problemów, z którymi zmaga się współczesna fantastyka: od spotkania z nieznanym, poprzez brzemię potencjalnej nieśmiertelności, aż po przebudowę samych fundamentów wszechświata. I znowu: odmienne wizje, odmienne wrażliwości, pokazujące, że w SF jest nawet miejsce na humor i groteskę.
„Młodzi” i „starzy” (określmy ich tak metaforycznie, nie zaglądając nikomu w metrykę urodzenia) pokazują, że fantastyka naukowa dysponuje artystycznym potencjałem, że zdolna jest przedstawiać niezgodne z powszechną intuicją pomysły. Innymi słowy, potrafi zmuszać do pomyślenia o tym, o czym nie da się pomyśleć. W natłoku codziennym spraw, w zmaganiach z codziennością, często umyka nam perspektywa, że świat się zmienia, a jego nowa wersja czeka za progiem lub, być może, już tu jest. Ciekawe, że w całym tomie tylko jedno opowiadanie dotyczy bezpośrednio pandemii, która przecież zmusiła nas do przedefiniowania nie tylko myślenia o teraźniejszości, ale także o przyszłości. A i w tym przypadku autor porzuca perspektywę antropocentryczną. Pozostałe zdają się ostatnich wydarzeń nie zauważać.
Być może jednak to tylko pozory, a piszący patrzą na historię ludzkości jako na cykl powtarzających się epidemii. Traktują obecną sytuację jako jeden z chorobowych nawrotów i kierują zainteresowanie czytelników w stronę spraw, ich zdaniem, istotniejszych. Nie jest to stanowisko pozbawione racji. Przecież współczesna nauka wciąż spogląda ku gwiazdom, stara się dotrzeć do korzeni istnienia, żeby zrozumieć rolę i miejsce człowieka we wszechświecie. Często każe też weryfikować sądy, które od lat uznajemy za oczywiste. W tym sensie prezentowaną tu antologię można uznać za głos optymizmu. Jeśli bowiem piszący snują wizję przyszłości, zakładają, że przyszłość w swym najogólniejszym wymiarze zaistnieje, a choroby są tylko przeszkodami lub bodźcami do rozwoju.
I słowo na koniec: o niektórych opowiadaniach, poruszanych tematach nie wspomniałem, nie chcąc ujawniać wszystkich niespodzianek. Zatem czytając antologię, cieszmy się niezwykłością nauki. Pamiętajmy jednak, że literatura, by pozostać sobą, musi tę naukę zwyciężyć – mimo wszystko.
_Sierpień 2021_
------------------------------------------------------------------------
¹ R. Caillois, _Od baśni do „science-fiction”_, tłum. J. Lisowski, tegoż, _Odpowiedzialność_ _i_ _styl_, Warszawa 1967, s. 53-54.
² Tamże, s. 54.