- W empik go
Kulig - ebook
Kulig - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 205 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Scena pierwsza
DOMAROS:
Jakby mi, Boże odpuść, brakło klepki piątej,
Łażę, szukam, przewracam izby cztery kąty
I nic znaleźć nie mogę. Ale bo też ci to
Nie wiem sam, czego szukam. Bodaj ich zabito!
Jak tu głowy nie stracić? Bodaj zdechli marnie!
Każdy sobie dworuje, każdy pod się garnie,
A wara im to mówić, grzech nieodpuszczony;
Teraz każdy jegomość wysoko uczony.
Zaraz mi z tym wyjeżdża: „Dzisiaj wiek nie taki,
W jakim się waćpan rodził i dawne Polaki."
Bodajś przepadł, modnisiu, poznaję dokładnie,
Że się teraz obrotniej dmie, zmyśla i kradnie.
Lecz przecie, kto poczciwy, widzi, że nic jawniej,
Jak że czasy i ludzie lepsi byli dawniej.
Więcej było pieniędzy, więcej mózgu, cnoty,
A takiego matacza, takiego gołoty
Jak dziś większa część świata, pomnę, będąc malcem,
Jednego, lecz go wszędzie wytykali palcem
I szczuli jak na wilka, aż go też wyszczwali.
Taką to wzgardą dobrych źli się poprawiali.
Teraz takie bigosy, takie mieszaniny,
Że mi się od kłopotu aż kurzy z czupryny.
Tak oszust, który zręcznie i zmyśla, i mata,
Nie oszust, ale tylko człek z wielkiego świata.
Więcej, sługus nie sługus, chłop, chamczyk nie chama,
Mieszczanek, łyk nie łyczak – wszyscy od Adama.
Jakoś, bracia, być mamy wszyscy przyjaciele –
Żona, ba i córusia stroi mi cherchele.
Wara palec zakrzywić. „Tak Sarmaci żyli!” –
Krzykną zaraz… Ci ludzie w łeb pozachodzili!
I jeśli dawne czasy nie wrócą się przecie,
Darmo, darmo, niedługo będzie już po świecie.
Owoż i to jegomość z tych mądrych w tym czasie.
Scena druga
Domaros, Kaczała, który się zamaszysto kłania.
DOMAROS
Czemu się waść kręcisz niby na zawiasie?
Szast, szast, jaki mi Francuz – a przywiozłżeś grosze?
Grosze, mówię…
KACZAŁA:
poprawując pasa
Są, panie… niewiele… po trosze,
Lecz to wszystko regestra .
DOMAROS
Wiem, wiem, otóż macie!
Żyjąc ze mną, jak moda dziś, za panie bracie,
Przybył jegomość do mnie niby na wizyty,
Sobie zgarnął pieniądze, a mnie przywiózł kwity.
Lecz choćby mnie sto razy mieli zwać Sarmatem,
Tak ci po staroświecku skórę złoję batem,
Tak…
Grozi mu obuchem.
KACZAŁA:
c hroniąc się
Wolno panu wszystko, ale wprzód dokładnie
Trzeba wiedzieć, czym skrzywdził.
DOMAROS:
goniąc go
Tyś tak ukradł ładnie,
W takieś sztuczne okienka regestra zmalował,
Iżbym się z tobą za sto lat nie dorachował.
KACZAŁA
dobywając regestra
Wkrótce pan delikatnym uzna sentymentem,
Żem naddał, a inaczej stanę przed regentem
I przysięgnę sto razy czy w ziemstwie, czy w grodzie,
Iż panu wiernie służąc, choć chłodno i w głodzie,
Własnych groszym nie skąpił na pańskie wydatki,
Jak dowodzi ostatni latus konotatki.
DOMAROS
Słyszycie, jaki mowca, nawet po łacinie!
Lecz bodajeś marnie zginął, ty pogański synie…
biorąc go za barki
Ale słuchaj, drapaczu, cóż to, gdym cię rządził,
Czylim ja był szalony, czyliś też ty błądził,
Że będąc od stóp do nóg nagi aż do głowy,
Z mojej kasy kupiłeś żupan sobie nowy.
A teraz jam twój dłużnik, tyś większym jest panem.
KACZAŁA
Dług długiem, mości panie, a żupan żupanem.
Odchodzi.
DOMAROS
Czekaj…
Scena trzecia
Domaros, Kwerenda.
KWERENDA
z nagła i głośno
Do nóg mię ścielę.
DOMAROS
przestraszony
Ej, tamże do licha! Jam nie głuchy, mospanie, można mówić z cicha.
KWERENDA
Zawsze to głosić będę, żem pański podnóżek.
DOMAROS
Kwituję was z tych usług.
KWERENDA
Bym był mylny wróżek,
Bym nie sprawdził, lecz cóż to pan nie w swym humorze,
A miałbym w interesie pilnym słówko…
DOMAROS
na boku
Boże!
Nowe znowu matactwa… Dziś na tym świat stoi.
KWERENDA
Przepraszam, nie słyszałem.
DOMAROS
na boku
On mi kurtę skroi.
KWERENDA
na boku
Jak tego dziada zażyć?
głośno
Nie wiem, co to znaczy. Czy pan złej woli na mnie…
DOMAROS
Całym jest w rozpaczy.
KWERENDA
Lecz z przyczyny?
DOMAROS
Z przyczyny szalbierstw tego świata.
KWERENDA
Zwyczajnie, chwaleni dawne, nasze ganim lata.
Mieli, panie, i nasi ojcowie brodawki.
Ale wnidźmy w interes. Wie pan, jakom sprawki,
Choć to złe, wykierował – ale to tak!…
DOMAROS
Dalej!
KWERENDA
Zaraz, trzeba wprzód wiedzieć, że tak zamatwali,
Tak w pierwszym sprawy oku, że mi aż łeb trzeszczał.
Jednakżem, Bogu chwała, wywiódł i wywrzeszczał.
Oni jeden kominek, a ja wybił drugi,
Stąd się, panie, rozpoczął spór żwawy i długi,
Ja zaś gdy po nich jeżdżę, jak lepiej nec datur,
Wtem sędzia bez ustępu woła: prosequatur!
Ja w śmiech, oni w rozpacz…
DOMAROS
Jak, jak? Nie rozumiem.
KWERENDA
Ja w, pańskim interesie inaczej nie umiem,
Tylko mówić gorąco, bo go kocham wiernie.
DOMAROS
Ej, dobrodzieju, chciałbym, byś mnie kochał miernie,
A tak mówił, żebym się o sprawie dowiedział.
KWERENDA
A wszakżem, panie, na niej trzy niedziele siedział.
I snum na oczach nie miał, bo to z wartogłowy
Rzecz była do czynienia prawem, a nie słowy.
Przeczytałem Herburta od deski do deski,
Lecz też na palcach…
DOMAROS
niecierpliwy, z zadziwieniem
Święty Antoni Padewski!
Cóż się z tym człekiem dzieje? Ej, mój panie złoty!
KWERENDA
A pan jeszcze niekontent z mojej jest roboty.
DOMAROS
A Bóg ją tam wie chyba…
KWERENDA
Trzeba cierpliwości,
Co w tej sprawie zamiarów, co okoliczności,
Co induktów, co replik…
DOMAROS
rozgniewany odchodzi
Kłaniam uniżenie.
KWERENDA
Jako, pan już odchodzi? Choć słówko…
Domaros
Nie, nie, nie.
Scena czwarta
Domaros, Kwerenda, Szerepetka.
SZEREPETKA
wpada impetem i potrąca Domarosa
Kłaniam…
DOMAROS
Jak cię w łeb wytnę! Nie możesz wniść z letka?
Kto wać jesteś?
SZEREPETKA
Niby ja? Jestem Szerepetka…
Cóż to pan mnie nie poznał, starego dworaka? Zasłużonego w domu?
DOMAROS
ze śmiechem
Tyś to hajdamaka.
SZEREPETKA
Ha, ha, ha, widzę, że pan, jak dawno, wesoły,
Zawsze w swoich żarcikach.DOMAROS
Prawisz mi pierdoły., Mam ci ja o czym myśleć…
SZEREPETKA
poprawiając szabli
Bodaj to przed laty…
O niczym człek nie myślał, jadł, pił, brał dukaty,
A nalawszy w czuprynę trzy lub cztery flaszki,
Haże, ha!
macha ręką
wycięło się pysk komu z igraszki.
Pamięta pan ów zajazd lub owe sejmiki?
DOMAROS
Cóż chcesz, ten wiek dawny zowią teraz „dziki”.
SZEREPETKA
rwie się do szabli
Kto? jako? gdzie?
DOMAROS
Poczekaj, komu wasze służy?
SZEREPETKA
O, właśnie! Niech się, proszę, panu czas nie dłuży,
Pan mu mój czołobitność chce oddać w momencie,
Wprzód mnie tylko, jak trzeba, wysłał w komplemencie.
DOMAROS
Kto twój pan?
SZEREPETKA
Czy pan nie wie? Starościc dobrodziej,
Sąsiad pański.
nadstawia ucha
Lecz owoż i pojazd zachodzi.
DOMAROS
odchodzi
Nie chcę ja tej wizyty.
do Szerepetki
Bodajś marnie zginął!
Scena piąta
Ciż i Starościc.
STAROŚCIC
zachodzi drogę Domarosowi
Sąsiada dobrodzieja przecieżem nie minął,
Którego tak czczę zawsze jak mego tatulę.
DOMAROS
na boku
Czy mi go złe nadało!
KWERENDA
do ucha Domarosowi
Waspana szkatule
Tak się kłania.
STAROŚCIC
Cóż znaczy zasępione oko
I to czoło pod chmurą?
DOMAROS
Hola, za wysoko!
Ja nie z tej modnej szkoły – mówmy z sobą prościej.
Bądź zdrów! Nie jestem w stanie bawić się dziś z gości.
STAROŚCIC
zatrzymując
Lecz czy pana nie męczą spazmy lub migrena
Albo też skwynancyja? Doktora Murena
W lot sprowadzę.
DOMAROS
Ej, coż to? Chorób ni lekarza
Nie znam w życiu – co pleciesz!
STAROŚCIC
To choć aptekarza.
DOMAROS
grozi
Niecierpliwość mnie bierze! Słuchajże, młodziku:
Chocieś w tej sukni kusej, a nie w żupaniku,
Jak się spotkam po polsku!
Starościc
Lecz jestem niewinny.
Troskliwości mej czystej powód nie jest inny,
Tylko, by jego zdrowiu…
DOMAROS
Lecz puść mnie, jam zdrowy!
Przysięgam ci na wszystko! I to, widzę, nowy
Sposób jakiś kochania chcieć wmówić choroby.
STAROŚCIC
Lecz bo się mocno teraz wmnożyły żałoby
Z przyczyn odmian powietrza, gdyż nieco z swej osi
Świat się podobno zsunął, a w takiej ukosi
Wszystko za się wspak wciągnął – i klima, i czasy,
To na południu mrozy, w północ…
DOMAROS
O głuptasy!
KWERENDA
na boku
Panicz, widzę, astrolog…
DOMAROS
do Starościca
Lecz gdyś gwiazdy liczył,
Wiedziałżeś, co na ziemi? Kto twe wsie zdziedziczył?
I ostatnią niedawno, bo, zda mi się, wczora
Odebrał ją pan woźny, a voce sonora
Oddał ją szulerowi, co cię w karty złupił.
To talent – grosza nie dał, a śliczną wieś kupił.
A waćpan, widzę, wesół, miluchny, nie choryś,
Choć utraciłeś dobra cum gais et boris.
Taki to świat dzisiejszy! Krwawą ojca pracą,
Zaszczyt wzięty z pradziadów – wszystko marnie tracą.
Jednak abym miał czoło i plótł coś jak sroka,
Wszędzie mam pierwsze miejsce, czczą mnie jak proroka.
Daruj, żeć prawdę mówię, choćżeś starościcem.
STAROŚCIC
Wiek Waćpana, zażyłość dawna z mym rodzicem,
Nareszcie i krwi związek z mej babki imienia
Dają mu prawa moje naganiać zdrożenia.
Znam słuszność strofowania, żem mych dóbr nadtracił ,
Lecz to zwykły podatek młodościm zapłacił.
Wiek mój temu jest winien, ale nie nauki.
Nadto wiele przykładów, jak często nieuki,
Iż powiem, w śmieciach domu powyrosłe betki,
Na anyżek, na pieski, na podłe zaletki
Stracą wszystko.
DOMAROS
I jak to, tak to warto kata!
Tak ten, jak ten na stare żebrać musi lata .
SZEREPETKA
pokazując na głowę
A to co mówi?…
STAROŚCIC
Milczże!
KWERENDA
Dobre jego zdania.
DOMAROS
Nie skręcisz bicza z piasku, byś miał łeb jak bania.
Przepraszam, odejść muszę, bom jest zatrudniony.
STAROŚCIC
Niech mam wolność przynajmniej wniść do pańskiej żony
I złożyć mą powinność.
DOMAROS
Masz się fatygować – Próżnie, mój starościcu.
STAROŚCIC
Rączki ucałować
Imci panny Rozety.
DOMAROS
Zapewnie jest chora.
SZEREPETKA
To pewnie trzeba szybko bieżeć po doktora.
Każ, panie, w lot pobiegę, jak dopadnę hetki!
DOMAROS
Obejdę się bez łaski pana Szerepetki.
STAROŚCIC
do Szerepetki
Znowu się waść wyrwałeś!
do Domarosa
Daruj dworaczynie…
DOMAROS
odchodząc
Ale dobrze, kłaniam się …
KWERENDA
za Domarosem
A ja co uczynię?
Scena szósta
Starościc, Kwerenda, Szerepetka.
KWERENDA do Starościca
Taka to z starym biada… Kłaniam się waćpanu.
Starościc Chciałbym wiedzieć, z kim mówię.
KWERENDA
Z rycerskiegom stanu. Szlachcic polski.
STAROŚCIE
Miarkuję, żeś pan nie margrabia.
KWERENDA
Alem więcej, mospanie, bom grodu burgrabia
I jeszcze plenipotent, a to wadyjalny.
STAROŚCIE
Kogo? Domarosa?
KWERENDA
Tak, Polak z niego walny,
Dobry człek, lecz chimeryk.
STAROŚCIC
To starości wady.
Lecz, mospanie burgrabio, gdyś człek jest od rady,
Chciej być łaskaw i na mnie, nie mam zasług, ale
Starać się będę.
KWERENDA
Proszę, proszę poufale.
STAROŚCIC
A ile, kiedyś łaskaw na mych graniczników.
KWERENDA
na boku
Słów huk, lecz zapewnienie masz dukacików.