- W empik go
Kwiat paproci. Opowieść o Barbarze Piaseckiej-Johnson - ebook
Kwiat paproci. Opowieść o Barbarze Piaseckiej-Johnson - ebook
Kiedy Marilyn Monroe grała rolę ubogiej, głupiutkiej artystki estradowej w filmach: „Mężczyźni wolą blondynki”, „Jak poślubić milionera” czy „Pół żartem, pół serio” i szukała dla siebie lepszego życia w ramionach bogacza, purytańska amerykańska widownia trzymała za nią kciuki i nie widziała niczego zdrożnego w jej wyznaniu, że „najlepszym przyjacielem kobiety są brylanty” oraz że „ze wszystkich perfum świata najpiękniejszy jest zapach pieniędzy”. (…)
Kiedy jednak taka przygoda rozgrywała się w realnym świecie Nowego Jorku i dotyczyła młodej, wykształconej blondynki z Europy Wschodniej, opinia publiczna była oburzona i czuła się oszukana, tak jakby odziedziczona przez nią fortuna uderzała po kieszeni każdego obywatela Ameryki bezpośrednio.
(fragment z książki)
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 97883-242-2986-4 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzieje najbogatszej na świecie Polki przyrównywane były nie raz do wielu postaci z bajek. Widziano ją w roli Kopciuszka, dobrej wróżki czy szlachetnej Belli z Pięknej i Bestii. Opowieści te kończą się jednak szczęśliwie. Żadna z nich nie pasuje zatem do historii życia Barbary Piaseckiej-Johnson. Można raczej jej skomplikowany żywot przyrównać do losu głównego bohatera z baśni Ignacego Kraszewskiego Kwiat paproci.
Sobótka, którą Barbara wybrała na miejsce ostatniego etapu życia, to dość symboliczne miejsce na mapie Dolnego Śląska. Istnieje bowiem prastara słowiańska baśń opowiadająca o legendarnym kwiecie paproci, który zakwita właśnie u podnóża masywu Ślęży w najkrótszą noc w roku, zwaną świętojańską. Kto odnajdzie ów perunowy kwiat, zapewni sobie bogactwo i dostatek. Będą one jednak złudne i nie przyniosą mu szczęścia. Zdobytym majątkiem nie wolno się dzielić.
Czy Piasecka-Johnson znała zbeletryzowaną przez Józefa Ignacego Kraszewskiego ludową powiastkę o kwiecie paproci? Czy choć raz, mieszkając w Sobótce, skojarzyła własny los wygrany na loterii z tym okrutnym i samolubnym kwiatem? Tego oczywiście nie wiemy, ale bez trudu możemy sobie wyobrazić scenę, kiedy w rozgwieżdżoną noc św. Jana robaczki świętojańskie odbywają taniec godowy, a nieuleczalnie chora bogaczka dyskretnie zerka z okna swojej rezydencji w stronę ludzi zmierzających z pochodniami na szczyt Ślęży. Podczas nocnych sobótkowych zabaw zapewne wielu z nich będzie śpiewać i skakać przez ogniska, a najbardziej zdesperowani – jak co roku – wyruszą na poszukiwanie kwiatu paproci…Zapukała sama…
Wiosną 2012 roku w Instytucie Historii Sztuki (IHS) Uniwersytetu Wrocławskiego, przy ulicy Szewskiej 36, pojawiła się emisariuszka od Barbary Piaseckiej-Johnson, która zaproponowała ówczesnemu dyrektorowi, profesorowi Waldemarowi Okoniowi, przekazanie części swoich bibliofilskich zbiorów do uczelnianej biblioteki2. Nie była to deklaracja wiążąca, poparta oficjalnym pismem, więc profesor uprzejmie podziękował, przekazał pozdrowienia i o całej sprawie zapomniał. Niebawem jednak pod uniwersytecki budynek podjechała półciężarówka wypełniona tysiącami katalogów aukcyjnych oraz dziesiątkami albumów i książek o sztuce3.
Dar sprawił bibliotekarzom niemały kłopot. Trudno go było szybko posegregować i skatalogować, a niebawem planowano ceremonię symbolicznego przekazania z udziałem samej Piaseckiej. Unikalny zbiór postanowiono umieścić w błękitnym gabinecie retro, w którym odbywają się obrony prac magisterskich (moja obrona również odbyła się w tym stylowym saloniku). Przygotowania do uroczystego spotkania władz IHS z kolekcjonerką były w toku, ale konkretnej daty nie ustalono. Nikt nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo była już wówczas chora…
Niestety, nie udało się Piaseckiej-Johnson odwiedzić macierzystej uczelni i osobiście przekazać księgozbioru, chociaż Sobótkę dzieli od Wrocławia tylko 25 kilometrów. Być może sama donatorka za długo zwlekała z decyzją, aby skontaktować się z IHS, który sam się do niej nie dobijał i nigdy nie zabiegał o dotacje. Wiadomość o jej śmierci spadła jak grom z jasnego nieba i prace nad systematyzowaniem zbiorów zostały na pewien czas wstrzymane. To właśnie wtedy postanowiłam bliżej zainteresować się moją starszą koleżanką z tego samego Studium Historii Sztuki (ja ukończyłam je już w XXI wieku). Nie wiadomo, co kierowało Piasecką, kiedy postanowiła przekazać katalogi do użytku kolejnych pokoleń IHS. Może podświadomie liczyła na to, że kiedyś jakiś wrocławski historyk sztuki zainteresuje się jej życiem i pasją kolekcjonerską wnikliwiej niż dziennikarze?
2 Cenniejsze książki, w tym starodruki, kolekcjonerka już wcześniej przeznaczyła dla Zakładu im. Ossolińskich. Było to ok. 159 publikacji, głównie obce polonika wydane w wieku XIX i pierwszej połowie XX, a także trochę literatury najnowszej polskiej wydanej w kraju; http://ossolineum.pl/wp-content/uploads/2015/04/Za%C5%82.-nr-3-7_cz.-2.pdf (dostęp: 12 października 2015).
3 Wśród zestawu wydawnictw zagranicznych można się było doliczyć tylko pojedynczych, dość przypadkowych pozycji traktujących o polskiej sztuce i rodzimych artystach. Pojawiły się zapewne w bibliotece polonijnej kolekcjonerki jako prezenty przywożone jej przez gości z rodzinnego kraju.Koleżanka z Instytutu
W 1996 roku Uniwersytet Wrocławski postanowił poświęcić jeden z numerów swojego pisma „Nasz Uniwersytet” sławnym absolwentom uczelni. Na łamach tego periodyku, wśród wielu wybitnych osób, pojawiła się też Barbara Piasecka, jednak bez podania drugiego członu jej nazwiska – Johnson. Notatka o niej była dość kuriozalna. Autorzy opracowania nie wymienili konkretnych zasług Piaseckiej, pomimo że uczelnia kilka lat wcześniej odznaczyła ją (15 listopada 1990 roku) Złotym Medalem, doceniając rangę swojej dyplomantki jako filantropa, konesera sztuki i kolekcjonera4. Redakcja ograniczyła się tylko do stwierdzenia, że Piasecka zaistniała „jako osoba, o której głośno było we wszystkich środkach masowego przekazu”5. Zamieszczono jej legitymacyjne zdjęcie oraz wydobyto na światło dzienne treść niektórych pism i podań z archiwalnej teczki personalnej.
Zgromadzone akta dotyczące studenckiej przeszłości Barbary Zygfrydy Piaseckiej6 są przechowywane w Archiwum Uniwersytetu Wrocławskiego7. Ich zawartość jest nader skromna: krótki życiorys, świadectwo maturalne, fotografia, kilka podań, arkusz ocen, późniejsza zagraniczna korespondencja absolwentki z władzami uczelni.
Z obejrzanych przeze mnie dokumentów wynika, że Piasecka długo nie mogła się zdecydować, co chciałaby robić w życiu. Bezpośrednio po maturze, zdanej w 1955 roku, nie starała się o przyjęcie na żadne studia – jak sama napisała: „ze względu na chorobę matki i ciężkie warunki materialne”. Następnie (bodaj w roku 1957) zaczęła studiować rolnictwo, zapewne za namową ojca rolnika, który był dla córki wielkim autorytetem. Jej dwaj starsi bracia skończyli meliorację na Politechnice Wrocławskiej. Wszystko wskazuje na to, że w owym czasie cała rodzina Piaseckich wiązała swoją przyszłość z rolnictwem.
Dziewczyna szybko zrozumiała, że nie jest to dla niej wymarzony zawód i próbowała przenieść się na biologię na Wydziale Przyrodniczym Uniwersytetu Wrocławskiego. Podanie motywowała chęcią studiowania spokojniejszego kierunku, bardziej zgodnego z jej temperamentem. Została dopuszczona do egzaminu wstępnego, ale nie przeszła go pomyślnie. Niepowodzenia Piaseckiej na sprawdzianach łatwiej zrozumieć, gdy spojrzy się na jej maturalną cenzurkę, odzwierciedlającą braki prawie we wszystkich przedmiotach. Wśród trójek błyszczały tylko dwie piątki: z wychowania fizycznego i przysposobienia obronnego oraz dwie czwórki: z logiki i chemii.
W październiku 1958 roku napisała kolejne podanie do rektora – tym razem z prośbą o przyjęcie na filologię polską lub filozofię. Jeszcze tego samego roku zaczęła studiować tę ostatnią. Przerwała jednak naukę po semestrze – i tu nie odnalazła swojego powołania. Postanowiła ubiegać się o przyjęcie na historię sztuki.
Jakie okoliczności sprawiły, że córka rolnika zapałała miłością do sztuk pięknych? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Nie można przecież brać na poważnie późniejszych zwierzeń milionerki Barbary Piaseckiej-Johnson, zamieszczonych w amerykańskiej prasie, że już jako nastolatka miała wizję: leżąc latem pośród koniczyny, ujrzała siebie jako wielką kolekcjonerkę. W takim wypadku od razu zdawałaby egzaminy na historię sztuki i nie marnowałaby cennych lat na poszukiwania zawodowej drogi.
Łatwiej byłoby nam uwierzyć, gdyby opowiedziała o swoich kolekcjonerskich marzeniach, które zrodziły się podczas obozu zabytkoznawczego w czerwcu 1960 roku. Odbył się on po pierwszym roku studiów z historii sztuki, w Opactwie Cystersów w Henrykowie. Kolega zrobił jej wtedy serię portretów na rozległej, ukwieconej mniszkiem polanie. Jedna z tych fotografii jest szczególna. Basia trzyma w ręku dmuchawiec niczym magiczny atrybut, co zdecydowanie wyróżnia ją pośród innych młodych ludzi w tle. Widać, że nabrała już powietrza i zaraz zdmuchnie opierzone nasiona. Zapewne pomyślała życzenie. Jeśli uda jej się wprawić w lot wszystkie zarodniki, marzenie się spełni. Dmuchawiec symbolizuje wolność i nieograniczone możliwości. Jego ulotność niesie też ze sobą skojarzenia wanitatywne: Vanitas vanitatum et omnia vanitas („Marność nad marnościami i wszystko marność”). Cytat z Księgi Koheleta zawiera przemyślenia na temat sensu ludzkiego życia. Wynika z niego, że nic na świecie nie posiada wartości absolutnej; nie jest trwałe i nie potrafi w pełni uszczęśliwić. Ani miłość, ani bogactwo; ani władza, ani sława; nawet mądrość nie czynią człowieka raz na zawsze pewnym swego i zadowolonym. Kiedy do końca prześledzimy dzieje naszej bohaterki, będziemy mogli się przekonać, jak wielka mądrość zawarta jest w stwierdzeniu pochodzącym ze Starego Testamentu.
*
Piasecka z desperacją dobijała się do drzwi wymarzonego studium. Zezwolono jej (warunkowo) na uczestnictwo w zajęciach. Przez pierwszy semestr pilnie chodziła na wykłady i ćwiczenia jako wolny słuchacz, zdobyła wymagane zaliczenia i otrzymała upragniony indeks. Była seminarzystką bardzo sumienną, ale nie wybitną. Studia ukończyła z rocznym poślizgiem. W podaniu o przedłużenie terminu obrony tłumaczyła się chorobą matki oraz ogromem materiału badawczego, którego nie zdoła szybko przyswoić. W 1965 roku obroniła pracę magisterską pt. Jan Stanisławski – twórca nowoczesnego malarstwa polskiego8, którą komisja egzaminacyjna określiła jako ambitną. Ostatecznie magistrantka otrzymała ocenę dobrą, gdyż dopatrzono się w tekście błędów merytorycznych.
Kiedy Barbara Piasecka studiowała na Uniwersytecie Wrocławskim, historia sztuki była bardzo elitarnym kierunkiem (przyjmowano wtedy na rok 10–12 studentów), z bardzo konserwatywnym programem nauczania, obejmującym również naukę kilku języków obcych: łaciny, francuskiego, angielskiego i oczywiście niemieckiego9, niezbędnego w badaniu archiwów dotyczących sztuki śląskiej. Prawie wszystkie osoby uzyskujące wtedy dyplom magistra historii sztuki to wyjątkowe osobowości, które zaistniały w późniejszym czasie jako pracownicy naukowi, dyrektorzy i kustosze muzeów, antykwariusze czy kolekcjonerzy.
Na marginesie należy zaznaczyć, że w latach 50. XX wieku i jeszcze kilka dekad później aż dziesięć semestrów zabierało słuchaczom IHS przyswojenie wiedzy o arcydziełach i rozwoju artystycznych idei od antyku do okresu międzywojnia (obecnie pięcioletni okres studiów obejmuje również sztukę XX wieku i najnowszą). Przyszli profesjonalni znawcy sztuki zgłębiali atrybuty chrześcijańskich świętych, rozgryzali definicje filozofów, tłumaczyli łacińskie inskrypcje. Każdy na wyrywki musiał znać panteon antycznych bogów i związane z nimi mity, a także Stary i Nowy Testament, aby móc trafnie zinterpretować wszechobecne w sztuce nowożytnej alegorie.
Admiratorką sztuki najnowszej była wtedy na wrocławskiej uczelni Helena Blum (Blumówna). Pani profesor z Krakowa tuż przed II wojną światową obroniła pierwszy w Polsce doktorat ze sztuki współczesnej. To ona przywoziła do socjalistycznej Polski nowinki o modnych artystycznych trendach poznawanych na Biennale w Wenecji i na zagranicznych sympozjach naukowych, na których pojawiała się regularnie, pomimo rygorów żelaznej kurtyny. Ceniona historyk i krytyk sztuki dzieliła swój czas pomiędzy Kraków (wykładała również na Uniwersytecie Jagiellońskim) i Wrocław. Helena Blumówna była na wrocławskiej uczelni prawdziwym autorytetem i to właśnie od niej zarazili się „współczesnością” dawni uczelniani koledzy Piaseckiej – profesor Paweł Banaś i Mariusz Hermansdorfer (były dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu, twórca autorskiej kolekcji polskiej sztuki współczesnej).
Piasecka, prawdopodobnie również dzięki Helenie Blum, zafascynowana była nowymi artystycznymi trendami. Zdecydowała się bowiem pisać pracę magisterską właśnie pod jej skrzydłami. Wkrótce po obronie otrzymała stypendium na studia podyplomowe w Międzynarodowym Centrum Studiów nad Ochroną i Konserwacją Zabytków w Rzymie10 i dzięki temu wyfrunęła w daleki świat. Taki scenariusz wydaje się zdecydowanie bardziej wiarygodny niż plotki, że do wyjazdu przyczynił się jej narzeczony, który poprosił mieszkającego we Włoszech brata, by pomógł Piaseckiej znaleźć tam pracę.
*
Archiwum uniwersyteckie przechowuje również późniejszą korespondencję (w formie faksów) Barbary Piaseckiej-Johnson z sekretariatem rektora. W 1983 roku ktoś z rodziny Piaseckich został upoważniony do odbioru kserokopii jej pracy magisterskiej. Dwa lata później (4 kwietnia 1985 roku) wystawiono zaświadczenie o ukończeniu przez nią studiów. Taki dokument był jej zapewne potrzebny, by przedstawić go na procesie sądowym w toczącej się w Nowym Jorku batalii o spadek po Johnie Sewardzie Johnsonie. Nikt bowiem nie chciał w Ameryce uwierzyć, że była pokojówka Johnsonów posiadała dyplom ukończenia wyższej uczelni.
W 1991 roku (z paromiesięcznym opóźnieniem) sławna absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego osobiście odebrała Złoty Medal, przyznany jej przez władze uczelni w dowód uznania za zasługi na polu kultury i sztuki. W tym uroczystym dniu odbyła się w Auli Leopoldina skromna uroczystość, w trakcie której udostępniono do wglądu jej oryginalną pracę dyplomową. Ona zaś napisała na stronie tytułowej: „Widziałam pamiętnego dnia 1 marca 1991”. I złożyła podpis.
4 A. i Z. Judyccy, Polonia: słownik biograficzny, Warszawa 2000, s. 243.
5 „Nasz Uniwersytet – pismo społeczności Uniwersytetu Wrocławskiego” 1996, s. 21–22.
6 W późniejszym czasie Barbara Piasecka-Johnson zrezygnowała z drugiego imienia (Zygfryda). Nie widnieje ono w żadnym słowniku biograficznymi ani nie zostało umieszczone na jej nagrobku.
7 Archiwum Uniwersytetu Wrocławskiego, teczka Barbary Zygfrydy Piaseckiej (dostęp: 30 października 2015).
8 Biblioteka Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego, Katalog prac magisterskich, nr kat. 142.
9 W teczce studenckiej (przechowywanej w Archiwum Uniwersytetu Wrocławskiego) znajdują się zaliczenia z czterech języków obcych.
10 Stypendium naukowe w Międzynarodowym Centrum Studiów nad Ochroną i Konserwacją Zabytków w Rzymie otrzymał również znany pisarz i architekt Waldemar Łysiak.