- W empik go
Lament współczesny - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
5 stycznia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Lament współczesny - ebook
„Lament współczesny” to krótki zbiór przemyśleń o współczesności i złu, jakie przenika otaczający nas świat. Autor zwraca uwagę na przepaść, ku której dąży Zachód oraz na upadek tegoż Zachodu.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8324-563-8 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Barykada
Stoję dziś na barykadzie,
Z której świat cały widzę.
Świat w mroku pogrążony.
Po swej prawej, po swej lewej
Ludzi mam, którzy za cel wspólny walczą.
Celem tym wolność,
Bo w tym wolnym świecie
Wolność przez palce ucieka.
Lat temu kilka,
Będąc jeszcze głupcem naiwnym
Stałem przed nią,
Jak dziś stoi armia Wschodu i Zachodu.
Stałem tam i ja ze sztandarem
I wstęgą o moskiewskiej czerwieni.
Wstęga ta na wielu innych wciąż spoczywa,
Nawet na tych starych, co im ból zadała,
Lecz wielu już jej nie widzi.
A na sztandarze tym „Równość i postęp”.
Lecz pewnego dnia spostrzegłem
Łańcuch z niego zwisający,
A po nim krew spływała.
Krew, co katyńskie drzewa żywiła,
Co śnieg syberyjski topiła.
I usłyszałem krzyk bólu pełny,
I ten odległy i ten teraźniejszy;
Krzyk oddzielonego syna,
Co zza szyby żegnać musiał ojca;
Krzyk córki, co matki pochować nie mogła.
Upadł mój sztandar, upadła i wstęga,
A ja na barykadę wstąpiłem.
Wzrok niegdysiejszych braci skierowany na mnie,
Wzrok oceniający, gniewu pełen;
Wzrok ten — gdyby mówić umiał — krzyczałby:
Zdrajca! Wariat!
Lecz ja już na barykadzie stoję,
I widzę to, co niegdyś tylko fikcją zwane było,
Wymysłem wariata.
Stoję dziś na barykadzie,
Z której cały świat widzę.
Świat w mroku pogrążony.
Gdy tak stoję, to chwilami czuję,
Jakbym sam tu stał,
I nie wiem o co walczę, dla kogo…
Mieliśmy być inni, od nienawiści wolni,
Lecz głos zza barwnej szyby nienawiść w nas wzbudza.
Czyżbyśmy jak ta armia byli?
Oparci na sztucznym gniewie i strachu?
Armia ta wyjątkowa, ja ich sztab widzę,
Lecz te pachołki za oficerem z przodu grupy pójdą,
Bo myślą, że oficer ten — których tysiące — ich marszałkiem.
Gdy tak stoję,
Sam nie wiem, czy z innymi, czy samotnie,
Widzę koniec.
Widzę nasz upadek;
Widzę jak ich ostrze nasz bok przebija.
Lecz mam nadzieję,
Że ujrzę choć promień wolności konając.
Stoję dziś na barykadzie,
Nieważne czy sam, czy z nimi,
Stać tak będę, aż promień słońca wolności ujrzę.
Bo wolność od życia cenniejsza.Matko
Matko, wołasz by twarz człowieczą zachować,
By moralności i etyki przestrzegać.
Lecz jak mam to czynić? Jak w świecie,
Gdzie moralność, etyka i wolność
Umarły lat temu wiele?
Matko, wołasz by ze złem walczyć.
Lecz jak! Jak walczyć, gdy zło
Przenika wszystko, nawet dusze młode?
Matko, ono już mą duszę posiadło.
Mówię je „Tak nie wolno”, lecz ona
Już w Ich rękach.
Nie ma nadziei, odeszła.
Nienawidzę, nienawidzę jak mi kazali.
Uczyłaś Matko, że i wrogom trzeba wybaczyć,
A nienawiści się wyzbyć.
Zawiodłem więc, nie Ty, ja jako uczeń twój.
Nienawidzę nie Ich, a ludzi zwykłych,
Bo od Nich uciekłem, a poddałem się tym,
Co wolność mieli mi wrócić.
Nie ma nadziei dla tego świata teatralnego.
Świata lalek, co myślą, że wolne i rozumne.
Dziś, gdy spektakl ten odgrywam,
Słyszę Ich śmiech kłótniami przerwany,
I choć w rękach nożyce trzymam,
To ostatniego sznurka przeciąć nie chcę.
Gdzie prawda Matko leży?
Którzy przez Mesjasza, a którzy przez diabła zesłani?
Czy może Matko, chcesz mi powiedzieć,
Że Mesjasz śpi jeszcze?
Przetrwam Matko w tym świecie bez nadziei,
W tym świecie bez wartości.
W świecie upadłym, który na ogień Nerona czeka.
Mesjasza Matko obudź, niech płomień ześle.
Spłonie matko „Wolność, prawość, demokracja”,
Ja spłonę razem z nim i stosem lalek rzuconych,
A przez płomień będę widział Ich dech ostatni.
Z popiołów powstanę i nowy teatr zbuduję,
A w nim tylko jeden sznur będzie,
Dla mnie, gdy zawiodę.Przepaść
Stoisz człowieku nad przepaścią.
Nicość przed tobą, nicość za tobą.
Nicość tą światłość rozrywa,
Lecz światłość ta cię odraża.
Za tobą, wśród nicości, bracia.
„Skacz!” krzyczą „Skacz!”
Czy skoczysz człowieku?
W końcu żywot ciężki miałeś,
Lecz sam taki chciałeś.
Stoisz wesoły, choć to twój koniec.
Skoczysz, czy wzrok swój
Na światłość zwrócisz?
W tej nicości przeszłość widzisz.
Przed wielu laty krew przelałeś,
Bo żądza wolności cię ogarnęła.
Raniony wyszedłeś zadowolony,
Bo wolny.
Zaporę zbudowałeś
Czerwoną powódź odparłeś.
Przysiągłeś, że krwi przelewać już nie będziesz,
Lecz zawiodłeś.
Wielu znów straciłeś, wyjechałeś.
U boku braci nowych kule znosiłeś.
Wolny, wolny znów jesteś.
Malowniczy zachód widzisz,
Lecz brat twój wrogiem ci,
Nóż w twe plecy wbija
I w morzu czerwonym topi.
Walczysz o oddech dekad wiele,
Aż zachód słońca raz jeszcze widzisz.
I stoi tam on, zdrajca,
Lecz ty człowieku amnestię wielbisz
I biegniesz ku niemu, w końcu wolny.
Splamiony krwią wschodu brat cię przytula,
Lecz on kajdany ci zakłada.
Kajdan tych nie widzisz, boś ślepy.
Kajdanami skuty karabin przyjmujesz.
Idziesz, jak szli na ciebie lat temu wiele,
Lecz ty w dobrej sprawie idziesz.
Skąd to wiesz? Bo brat twój,
Brat lojalny i sprawiedliwy,
Rzekł ci, iż to sprawa słuszna.
Oczy zasłaniasz, uszy odcinasz,
Ze wschodu się śmiejesz,
Bo ty żeś wolny.
Przez brata wyzwolony.
Wracasz do domu człowieku,
Plam swych krwistych nie widzisz,
Lilię u piersi nosisz.
Dzieci twe już duże,
Brat je wychował.
Nie mają nic,
Ni religii, ni tradycji,
Ale się cieszysz,
Bo brat twój się cieszy.
Drugi twój brat,
Wśród słoneczników wychowany,
O pomoc cię prosi.
Amnezję wielbisz, więc nie pamiętasz,
Jak słoneczniki te podlewałeś.
Dom twój pusty i zimny.
Ty człowieku nagi i głodny,
Lecz szczęśliwy,
Bo brat drugi rad.
Spacer, na spacer idziesz,
I nad przepaść docierasz.
Stoisz człowieku nad przepaścią.
Nagi głodny i radosny.
Czy skoczysz człowieku?
Stoję dziś na barykadzie,
Z której świat cały widzę.
Świat w mroku pogrążony.
Po swej prawej, po swej lewej
Ludzi mam, którzy za cel wspólny walczą.
Celem tym wolność,
Bo w tym wolnym świecie
Wolność przez palce ucieka.
Lat temu kilka,
Będąc jeszcze głupcem naiwnym
Stałem przed nią,
Jak dziś stoi armia Wschodu i Zachodu.
Stałem tam i ja ze sztandarem
I wstęgą o moskiewskiej czerwieni.
Wstęga ta na wielu innych wciąż spoczywa,
Nawet na tych starych, co im ból zadała,
Lecz wielu już jej nie widzi.
A na sztandarze tym „Równość i postęp”.
Lecz pewnego dnia spostrzegłem
Łańcuch z niego zwisający,
A po nim krew spływała.
Krew, co katyńskie drzewa żywiła,
Co śnieg syberyjski topiła.
I usłyszałem krzyk bólu pełny,
I ten odległy i ten teraźniejszy;
Krzyk oddzielonego syna,
Co zza szyby żegnać musiał ojca;
Krzyk córki, co matki pochować nie mogła.
Upadł mój sztandar, upadła i wstęga,
A ja na barykadę wstąpiłem.
Wzrok niegdysiejszych braci skierowany na mnie,
Wzrok oceniający, gniewu pełen;
Wzrok ten — gdyby mówić umiał — krzyczałby:
Zdrajca! Wariat!
Lecz ja już na barykadzie stoję,
I widzę to, co niegdyś tylko fikcją zwane było,
Wymysłem wariata.
Stoję dziś na barykadzie,
Z której cały świat widzę.
Świat w mroku pogrążony.
Gdy tak stoję, to chwilami czuję,
Jakbym sam tu stał,
I nie wiem o co walczę, dla kogo…
Mieliśmy być inni, od nienawiści wolni,
Lecz głos zza barwnej szyby nienawiść w nas wzbudza.
Czyżbyśmy jak ta armia byli?
Oparci na sztucznym gniewie i strachu?
Armia ta wyjątkowa, ja ich sztab widzę,
Lecz te pachołki za oficerem z przodu grupy pójdą,
Bo myślą, że oficer ten — których tysiące — ich marszałkiem.
Gdy tak stoję,
Sam nie wiem, czy z innymi, czy samotnie,
Widzę koniec.
Widzę nasz upadek;
Widzę jak ich ostrze nasz bok przebija.
Lecz mam nadzieję,
Że ujrzę choć promień wolności konając.
Stoję dziś na barykadzie,
Nieważne czy sam, czy z nimi,
Stać tak będę, aż promień słońca wolności ujrzę.
Bo wolność od życia cenniejsza.Matko
Matko, wołasz by twarz człowieczą zachować,
By moralności i etyki przestrzegać.
Lecz jak mam to czynić? Jak w świecie,
Gdzie moralność, etyka i wolność
Umarły lat temu wiele?
Matko, wołasz by ze złem walczyć.
Lecz jak! Jak walczyć, gdy zło
Przenika wszystko, nawet dusze młode?
Matko, ono już mą duszę posiadło.
Mówię je „Tak nie wolno”, lecz ona
Już w Ich rękach.
Nie ma nadziei, odeszła.
Nienawidzę, nienawidzę jak mi kazali.
Uczyłaś Matko, że i wrogom trzeba wybaczyć,
A nienawiści się wyzbyć.
Zawiodłem więc, nie Ty, ja jako uczeń twój.
Nienawidzę nie Ich, a ludzi zwykłych,
Bo od Nich uciekłem, a poddałem się tym,
Co wolność mieli mi wrócić.
Nie ma nadziei dla tego świata teatralnego.
Świata lalek, co myślą, że wolne i rozumne.
Dziś, gdy spektakl ten odgrywam,
Słyszę Ich śmiech kłótniami przerwany,
I choć w rękach nożyce trzymam,
To ostatniego sznurka przeciąć nie chcę.
Gdzie prawda Matko leży?
Którzy przez Mesjasza, a którzy przez diabła zesłani?
Czy może Matko, chcesz mi powiedzieć,
Że Mesjasz śpi jeszcze?
Przetrwam Matko w tym świecie bez nadziei,
W tym świecie bez wartości.
W świecie upadłym, który na ogień Nerona czeka.
Mesjasza Matko obudź, niech płomień ześle.
Spłonie matko „Wolność, prawość, demokracja”,
Ja spłonę razem z nim i stosem lalek rzuconych,
A przez płomień będę widział Ich dech ostatni.
Z popiołów powstanę i nowy teatr zbuduję,
A w nim tylko jeden sznur będzie,
Dla mnie, gdy zawiodę.Przepaść
Stoisz człowieku nad przepaścią.
Nicość przed tobą, nicość za tobą.
Nicość tą światłość rozrywa,
Lecz światłość ta cię odraża.
Za tobą, wśród nicości, bracia.
„Skacz!” krzyczą „Skacz!”
Czy skoczysz człowieku?
W końcu żywot ciężki miałeś,
Lecz sam taki chciałeś.
Stoisz wesoły, choć to twój koniec.
Skoczysz, czy wzrok swój
Na światłość zwrócisz?
W tej nicości przeszłość widzisz.
Przed wielu laty krew przelałeś,
Bo żądza wolności cię ogarnęła.
Raniony wyszedłeś zadowolony,
Bo wolny.
Zaporę zbudowałeś
Czerwoną powódź odparłeś.
Przysiągłeś, że krwi przelewać już nie będziesz,
Lecz zawiodłeś.
Wielu znów straciłeś, wyjechałeś.
U boku braci nowych kule znosiłeś.
Wolny, wolny znów jesteś.
Malowniczy zachód widzisz,
Lecz brat twój wrogiem ci,
Nóż w twe plecy wbija
I w morzu czerwonym topi.
Walczysz o oddech dekad wiele,
Aż zachód słońca raz jeszcze widzisz.
I stoi tam on, zdrajca,
Lecz ty człowieku amnestię wielbisz
I biegniesz ku niemu, w końcu wolny.
Splamiony krwią wschodu brat cię przytula,
Lecz on kajdany ci zakłada.
Kajdan tych nie widzisz, boś ślepy.
Kajdanami skuty karabin przyjmujesz.
Idziesz, jak szli na ciebie lat temu wiele,
Lecz ty w dobrej sprawie idziesz.
Skąd to wiesz? Bo brat twój,
Brat lojalny i sprawiedliwy,
Rzekł ci, iż to sprawa słuszna.
Oczy zasłaniasz, uszy odcinasz,
Ze wschodu się śmiejesz,
Bo ty żeś wolny.
Przez brata wyzwolony.
Wracasz do domu człowieku,
Plam swych krwistych nie widzisz,
Lilię u piersi nosisz.
Dzieci twe już duże,
Brat je wychował.
Nie mają nic,
Ni religii, ni tradycji,
Ale się cieszysz,
Bo brat twój się cieszy.
Drugi twój brat,
Wśród słoneczników wychowany,
O pomoc cię prosi.
Amnezję wielbisz, więc nie pamiętasz,
Jak słoneczniki te podlewałeś.
Dom twój pusty i zimny.
Ty człowieku nagi i głodny,
Lecz szczęśliwy,
Bo brat drugi rad.
Spacer, na spacer idziesz,
I nad przepaść docierasz.
Stoisz człowieku nad przepaścią.
Nagi głodny i radosny.
Czy skoczysz człowieku?
więcej..