Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Latarnia na Krańcu Świata (wg rękopisu) - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 września 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Latarnia na Krańcu Świata (wg rękopisu) - ebook

Rok 1859. Argentyna zbudowała latarnię morską na Wyspie Stanów, bardzo osamotnionym miejscu, położonym na ekstremalnym krańcu Ziemi Ognistej. Przybywa tam awizo „Santa Fe” i przywozi trzech latarników, którzy przez kilka miesięcy mają dozorować latarnię.. Na skutek rozbicia się statku, na tej wyspie żyje banda piratów, dowodzona przez Kongrego. Złoczyńcy ci ukryli w jaskini wszystkie swoje bogactwa, czekając, aż zdołają opanować jakiś statek, by móc je na niego załadować i ponownie wyruszyć na morze.

Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja” zawiera obecnie już 24 powieści Juliusza Verne’a i każdym miesiącem się rozrasta. Publikowane są w niej tłumaczenia utworów dotąd niewydanych, bądź takich, których przekład pochodzący z XIX lub XX wieku był niekompletny. Powoli wprowadzane są także utwory należące do kanonu twórczości wielkiego Francuza. Wszystkie wydania są nowymi tłumaczeniami i zostały wzbogacone o komplet ilustracji pochodzących z XIX-wiecznych wydań francuskich oraz o mnóstwo przypisów. Patronem serii jest Polskie Towarzystwo Juliusza Verne’a.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64701-49-8
Rozmiar pliku: 6,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Powieścią Latarnia na Krańcu Świata rozpoczynam minicykl utworów Juliusza Verne’a przetłumaczonych na podstawie jego rękopisów. Będą należeć do niego także: Sekret Wilhelma Storitza, W Magellanii, Bolid, Piękny, żółty Dunaj oraz Wulkan złota. Polscy czytelnicy znają wszystkie te powieści, ale w wersji przerobionej przez Michela Verne’a, syna pisarza, który wydał je już po śmierci ojca (pod jego nazwiskiem). W naszym kraju ukazały się pod następującymi tytułami: Tajemnica Wilhelma Storitza (Sekret Wilhelma Storitza); Ojczyzna Rozbitków (Rozbitki), choć poprawny tytuł brzmi: Rozbitkowie z „Jonathana”; Łowcy meteorów (W pogoni za meteorem, Pogoń), choć poprawny tytuł brzmi: Polowanie na meteor; Pilot dunajskich szlaków (Tajemniczy rybak, Tajemniczy pilot), poprawny tytuł: Dunajski pilot; Wulkan złota (Skarby wulkanu, Złoty wulkan). Jeśli chodzi o ten ostatni utwór, to w roku 1996 ukazała się, wydana przez Wydawnictwo Da Capo, jego oryginalna wersja (z rękopisu), zatytułowana Złoty wulkan.

Michel Verne w różnym stopniu przetwarzał treść rękopisów, ale na ogół są to ingerencje dość poważne, zupełnie lub mocno zmieniające wymowę utworu, jak np. w Wulkanie złota, czy Rozbitkach z „Jonathana”. Zmiany były wielorakiego rodzaju i polegały na przykład na: usuwaniu całych akapitów czy pojedynczych zdań, dodawaniu fragmentów napisanych przez siebie, wprowadzaniu lub usuwaniu bohaterów powieści, zmianie nazw geograficznych, nazwisk i imion, różnego rodzaju miar, miejsca i czasu akcji, dni, miesięcy i lat.

Czytelnicy będą mogli teraz zapoznać się z oryginalnymi tekstami, takimi, jakie stworzył je nasz ulubiony pisarz, dzięki temu, że w 1986 roku miasto Nantes za kwotę sześciu milionów franków odkupiło od spadkobierców Julka rękopisy, spoczywające do tamtego czasu w rodzinnym sejfie.

W Latarni na Krańcu Świata Michel Verne usunął w każdym rozdziale po kilka do kilkunastu akapitów oraz wiele pojedynczych zdań. Dotyczą one głównie opisów miejsca akcji, przyrody ożywionej i nieożywionej, ale także części dialogów. Pozmieniał nazwy geograficzne różnych punktów na Wyspie Stanów, wymieniane odległości, daty akcji, kierunki wiatrów, kursy statków. Trzeba przyznać, że niekiedy wychodziło to powieści na dobre, gdyż prostował błędy ojca. Największą jednak zmianę wprowadził w rozdziale XIII, w którym szeroko opisał próbę zniszczenia przez Vasqueza i Johna Davisa steru szkunera „Carcante”, podjętą dla uniemożliwienia statkowi wypłynięcia poza zatokę El Gor, na wody oceanu.

Utwór został po raz pierwszy wydany w roku 1988 przez francuskie Towarzystwo Juliusza Verne’a, a później, w roku 1999, przez wydawnictwo Stanké w Kanadzie. Nigdy nie był wydany z ilustracjami, jednak 33 ilustracje, które pojawiły się w 1905 roku w wydanej wersji przerobionej przez Michela Verne’a, jak najbardziej nadają się do wykorzystania, dlatego w tym tomie „Biblioteki Andrzeja” to uczyniłem.

Życzę przyjemnej lektury!

Andrzej Zydorczak

Rozdział I

Inauguracja

Słońce miało właśnie zniknąć za linią styku nieba i morza ograniczającą horyzont jakieś cztery do pięciu mil francuskich1 po zachodniej stronie. Panowała piękna pogoda. Po przeciwnej stronie małe chmury tu i tam pochłaniały ostatnie promienie, które wkrótce miały zniknąć w cieniach zmierzchu, dość długo trwającego na tej wysokiej szerokości geograficznej pięćdziesiątego piątego stopnia szerokości leżącego na półkuli południowej.

W chwili gdy tarcza słoneczna pokazywała tylko swoją górną połówkę, na pokładzie awiza2 „Santa Fé”3 rozległ się wystrzał armatni i flaga Republiki Argentyńskiej, rozwijając się na dość mocnej bryzie4, została wciągnięta na czubek grotmasztu5.

W tym samym momencie rozbłysło jaskrawe światło na szczycie latarni morskiej zbudowanej w odległości wystrzału karabinowego od wejścia do zatoki El Gor, w której „Santa Fé” rzuciła kotwicę. Dwaj latarnicy, robotnicy stojący na plaży oraz załoga zgromadzona na dziobie okrętu powitali długimi okrzykami radości pierwsze światło, które zapłonęło na tym odległym wybrzeżu.

Odpowiedziały im dwa kolejne wystrzały z działa, wielokrotnie powtórzone w pobliżu przez głośne echa. Wówczas, zgodnie z przepisami obowiązującymi okręty wojenne, została ściągnięta argentyńska bandera i na Wyspie Stanów6, usytuowanej w miejscu, gdzie spotykają się wody Atlantyku i Pacyfiku, ponownie zapanowała cisza.

Robotnicy natychmiast wsiedli na pokład „Santa Fé”, gdzie mieli spędzić ostatnią noc, zostawiając na lądzie dwóch strażników, a trzeciego na swoim posterunku w pomieszczeniu wachtowym.

Ci dwaj mężczyźni nie wrócili natychmiast do swego pomieszczenia i rozmawiając, przechadzali się wzdłuż wybrzeża zatoki.

– No cóż, Vasquez – odezwał się młodszy – jutro awizo wyruszy w morze…

– Tak, Felipe – odparł Vasquez – i mam nadzieję, że bez żadnych kłopotów pokona drogę do portu…

– To daleko, Vasquez!

– Nie dalej, gdy się wraca, niż gdy się przybywa, Felipe.

– Trochę w to wątpię – odparł Felipe, śmiejąc się z odpowiedzi swego towarzysza.

– Ech, mój chłopcze – rzekł Vasquez – czasami dłużej płynie się do celu, niż powraca do domu, jeśli wiatr nie pomaga…! W końcu tysiąc pięćset mil morskich7 to żaden kłopot, gdy statek posiada dobrą maszynę i niesie na masztach dobre żagle…

– Poza tym, Vasquez, kapitan Lafayate8 dobrze zna drogę…

– Która jest bardzo prosta, mój chłopcze. Aby tu dotrzeć, obrał kurs na południe, i pożegluje na północ, by powrócić, a jeśli wiatr nadal będzie wiał od lądu, to będzie chroniony przez wybrzeże i będzie mógł płynąć jak po rzece, La Placie9 lub innej…

– Ale rzece tylko z jednym brzegiem – zaśmiał się Felipe.

– Cóż to znaczy, jeśli jest dobry brzeg, a on jest zawsze dobry, gdy znajduje się po nawietrznej10.

Jak widzimy, Vasquez podczas rozmowy ze swym kolegą lubił trochę się naśmiewać.

– Racja – przyznał Felipe – ale co będzie, jeśli wiatr obróci się na przeciwny…?

– To byłby pech, Felipe, ale mam nadzieję, że nie spotka to „Santa Fé”. W ciągu dwóch tygodni zdoła pokonać owe tysiąc pięćset mil morskich i zakotwiczy na redzie Buenos Aires… Jednak jeśli wiatr zacznie dmuchać z zachodu…

– Nie znajdzie żadnego portu w którym mogłaby się schronić, ani od strony wybrzeża, ani od strony pełnego morza…

– Jest tak, jak mówisz, chłopcze. Na Ziemi Ognistej ani w Patagonii11 nie ma żadnego schronienia i jeśli ktoś nie chce się zderzyć z lądem, trzeba się skierować na otwarty ocean!

– Jednak według mnie, Vasquez, wygląda na to, że utrzyma się dobra pogoda.

– Zgadzam się z tobą, Felipe. Przecież jesteśmy prawie na początku letniej pory roku… Mieć przed sobą trzy miesiące, to jest naprawdę coś…

– Wszystkie prace zakończono we właściwym czasie – przyznał Felipe.

– Wiem o tym, chłopcze, wiem… Początek grudnia to jak początek czerwca dla marynarzy z północnej półkuli… Dużo rzadsze są wściekłe szkwały12, te uderzenia psa13, które z taką samą łatwością potrafią rzucić statek w głębiny, jak zwykły wiatr potrafi zerwać z twojej głowy zydwestkę14! Ale kiedy „Santa Fé” już znajdzie się w porcie, wiatry mogą wiać i szaleć, tak jak tylko diabłu się to spodoba…! Ale ty nie musisz się obawiać, że nasza wyspa pójdzie na dno razem z latarnią!

– Zapewne, Vasquez. W każdym razie jeśli przekażą tam wiadomości o nas, kiedy później awizo wróci ze zmiennikami…

– Za trzy miesiące, Felipe…

– Tak… za trzy miesiące odnajdą wyspę na swoim miejscu.

– A na niej nas – odparł Vasquez, zacierając ręce po tym, jak wypuścił z fajki kłąb dymu, który otoczył go gęstym oparem. – Widzisz, chłopcze, my jesteśmy tutaj jakby na pokładzie statku, który potężna nawałnica pcha i odpycha, ale jeśli to jest statek, to jest on mocno zakotwiczony na ogonie Ameryki i nie zerwie się ze swej kotwicy…! Zgadzam się, że okolica nie jest gościnna…! Że wody wokół przylądka Horn15 mają złą reputację, to czysta prawda! Że nie da się dokładnie zliczyć liczby katastrof na tych wybrzeżach16, a rabusie wraków nie mogli znaleźć lepszego miejsca do zdobycia fortuny – to także prawda! Lecz wszystko się zmieni, Felipe! Oto Wyspa Stanów posiada latarnię morską i żaden huragan wiejący z jakiegokolwiek punktu horyzontu nie jest w stanie zgasić jej światła! Statki w porę je zobaczą i będą miały czas zmienić drogę! Będą się nim kierować i nie będzie ryzyka, że wpadną na skały przylądka Tucuman lub cypla Several17, nawet podczas najczarniejszej nocy…! To my będziemy pilnować tej latarni i dobrze wykonamy swoją pracę!

Trzeba było słyszeć Vasqueza mówiącego z takim ożywieniem, które także mocno poruszyło jego towarzysza. Być może Felipe z mniej lekkim sercem spoglądał na długie tygodnie, jakie będą musieli spędzić na tej bezludnej wyspie bez jakiegokolwiek kontaktu z bliźnimi, aż do dnia, kiedy wszyscy trzej zostaną zastąpieni na swym posterunku. Jednak Vasquez nie wydawał się przejmować tym aspektem ich pobytu, ponieważ na zakończenie powiedział:

– Widzisz, mój chłopcze, przez czterdzieści lat trochę pożeglowałem po wszystkich morzach Starego i Nowego Świata18, najpierw jako chłopiec okrętowy, potem jako praktykant19, marynarz i bosman20. Teraz, kiedy dobiegam emerytalnego wieku, no cóż, nie mogłem sobie życzyć nic lepszego, niż zostać strażnikiem latarni morskiej, i to jakiej latarni! Latarni na Krańcu Świata!

Doprawdy, była to bardzo trafna nazwa dla tej budowli na zagubionej wyspie, położonej na krańcu lądu zamieszkiwanego i nadającego się do zamieszkania!

– Powiedz mi, Felipe – kontynuował Vasquez, wytrząsając popiół ze zgaszonej fajki do zwiniętej dłoni – o której godzinie pójdziesz zastąpić Moriza…?

– O dziesiątej, aż do drugiej w nocy…

– Zgadza się… a ja zastąpię cię na posterunku aż do świtu…

– Czyli wszystko jest uzgodnione, Vasquez. Dlatego najmądrzej zrobimy, jeśli obaj udamy się na spoczynek.

– Do łóżka, Felipe, do łóżka!

Vasquez i Felipe wspięli się na ogrodzony placyk, pośrodku którego wznosiła się latarnia morska i weszli do budowli, zamykając za sobą drzwi.

Noc minęła spokojnie i kiedy dobiegała końca, Vasquez zgasił światło palące się od dwunastu godzin.

Na Pacyfiku, zwłaszcza wzdłuż wybrzeży morskich Ameryki i Azji, które oblewają wody tego ogromnego oceanu, pływy21 są na ogół słabe, podczas gdy na Oceanie Atlantyckim te ruchy wody są bardzo znaczne i gwałtownie odczuwalne aż w odległych okolicach Magellanii22.

Tamtego dnia odpływ zaczynał się o szóstej rano i aby z niego skorzystać, awizo musiałoby być gotowe do odpłynięcia już o świcie. Jednak prace przygotowawcze jeszcze nie zostały zakończone i dowódca statku liczył, że uda mu się opuścić zatokę El Gor dopiero wraz z wieczornym odpływem.

Okręt „Santa Fé”, należący do marynarki wojennej Republiki Argentyńskiej, o wyporności dwustu ton, posiadający maszyny o mocy stu sześćdziesięciu koni mechanicznych, dowodzony przez kapitana oraz pierwszego oficera, mających pod swymi rozkazami pięćdziesięciu ludzi, wliczając w to bosmanów, był używany do patrolowania morskich wybrzeży od ujścia La Platy aż do Cieśniny Le Maire’a23 na Oceanie Atlantyckim. W tym czasie morscy inżynierowie jeszcze nie skonstruowali szybkich okrętów, takich jak krążowniki, torpedowce czy inne. Dlatego też „Santa Fé”, używając swojej śruby okrętowej, nie przekraczała prędkości dziewięciu mil morskich na godzinę, zresztą prędkości wystarczającej policji dozorującej wybrzeża Patagonii i Ziemi Ognistej, odwiedzane jedynie przez statki rybackie.

W tym roku24 awizu powierzono misję zbudowania latarni morskiej, którą argentyński rząd zamierzał wznieść na Wyspie Stanów, przy wejściu do Cieśniny Le Maire’a. Dlatego na jego pokładzie przewożono ludzi i transportowano materiały niezbędne do wykonania tego zadania, które zostało doprowadzone do szczęśliwego końca, zgodnie z planami zdolnego inżyniera z Buenos Aires.

Już od około trzech tygodni „Santa Fé” stała zakotwiczona w głębi zatoki El Gor. Po wyładowaniu zapasów na cztery miesiące, po upewnieniu się, że strażnikom nowej latarni niczego nie zabraknie aż do dnia zmiany latarników, kapitan Lafayate wziął na pokład robotników wysłanych wcześniej na Wyspę Stanów. Gdyby pewne nieprzewidziane okoliczności nie opóźniły prac, „Santa Fé” już miesiąc temu powróciłaby do swego macierzystego portu.

W sumie podczas całego okresu postoju kapitan Lafayate nie musiał się niczego obawiać, przebywając w głębi zatoki chronionej przed wiatrami z północy, południa i zachodu. Jedynie kiepska pogoda, która mogła przybyć od strony pełnego morza, mogła sprawić mu kłopoty, lecz na początku letniego sezonu był pełen nadziei, że wody Magellanii tylko nieznacznie i na krótko będą niepokojone od tej strony.

Była siódma godzina, kiedy kapitan i pierwszy oficer Riegal wyszli ze swych kajut25 usytuowanych w skrzydłach rufówki26. Marynarze kończyli szorowanie pokładu i ostatnie strugi wody, zepchnięte przez ludzi z wachty27, wypływały poprzez szpigaty28. W tym czasie starszy bosman wydawał dyspozycje, by wszystko było przygotowane, kiedy nadejdzie chwila odkotwiczenia, chociaż miało to nastąpić dopiero po południu. Z żagli zdejmowano pokrowce, czyszczono wentylatory, pucowano mosiężne części naktuza29 i okratowań, zawieszano dużą łódź na żurawikach30, pozostawiając mniejszą do obsługi statku.

Kiedy słońce podniosło się w górę, na gafel bezanmasztu31 wciągnięto banderę.

Trzy kwadranse później dzwon na dziobie wybił cztery szklanki32 i kolejna wachta marynarzy rozpoczęła swoją służbę.

Po wspólnym spożyciu śniadania obaj oficerowie wrócili na pokład rufowy, by przyjrzeć się stanowi nieba, które wiatr wiejący od lądu oczyścił nieco z chmur, i wydali rozkaz bosmanowi, by zawiózł ich na ląd.

Tego poranka komendant zamierzał ostatni raz dokładnie skontrolować latarnię morską i jej przybudówki, pomieszczenia strażników i magazyny zawierające zapasy żywności oraz paliwo, a także upewnić się, że wszystkie aparaty działają poprawnie.

Po dobiciu do brzegu zszedł na ląd w towarzystwie pierwszego oficera i obaj ruszyli w stronę ogrodzenia latarni.

Po drodze rozmawiali o trzech mężczyznach, którzy mieli pozostać w tej smętnej samotni Staten Island.

– To trudne zadanie – powiedział kapitan. – Ta służba jest uciążliwa nawet w latarniach, gdzie ma się codzienny kontakt z lądem. Jednakże należy wziąć pod uwagę, że ci dzielni ludzie zawsze prowadzili bardzo ciężkie i trudne życie, gdyż dwóch z nich to byli marynarze.

– Bez wątpienia – odparł Riegal – ale co innego pilnować latarni morskiej na zamieszkanych wybrzeżach, a co innego życie na bezludnej wyspie, przy której nigdy nie zatrzymują się statki, a tylko ją oglądają, starając się przepływać możliwie jak najdalej od niej…

– Zgadzam się z panem, Riegal. Dlatego zmiana przybędzie tu za trzy miesiące. Vasquez, Felipe i Moriz rozpoczynają pracę w dobrej porze roku…

– Faktycznie, panie kapitanie, gdyż nie będą wystawieni na surowość straszliwych zim panujących na przylądku Horn…

– Przyznaję, że strasznych – potwierdził kapitan. – Kiedy kilka lat temu prowadziliśmy rozpoznanie w cieśninie, od Ziemi Ognistej do Ziemi Rozpaczy33, od Przylądka Dziewic aż do przylądka Pilar34, już nic gorszego nie doznam, jeśli chodzi o gwałtowność burz. Ale przecież nasi strażnicy mają solidne lokum, którego nie zniszczą żadne burze… Nie będzie im brakować ani żywności, ani węgla, gdyby nawet ich pobyt przedłużył się o dwa miesiące… Pozostawiamy ich w dobrym zdrowiu i w takim samym zastaniemy ich po powrocie, bo chociaż powietrze jest ostre, to przynajmniej na styku Oceanu Atlantyckiego i Oceanu Spokojnego jest ono czyste! Jeszcze jest coś innego, Riegal. Kiedy władze marynarki wojennej poszukiwały strażników do Latarni na Krańcu Świata, miały wielki kłopot z wyborem!

Obaj oficerowie dotarli do ogrodzenia, gdzie czekali na nich Vasquez i jego towarzysze. Otwarto bramę, a oficerowie zatrzymali się na chwilę, by odpowiedzieć na przepisowe zasalutowanie trzech mężczyzn.

Kapitan Lafayate, zanim do nich przemówił, najpierw ich zlustrował od stóp obutych w mocne marynarskie buty, do głów okrytych gumowanymi, nawoskowanymi płaszczami.

– Wszystko było w porządku tej nocy? – zapytał, zwracając się do szefa latarników.

– W porządku, panie kapitanie – odpowiedział Vasquez.

– Nie dostrzegliście żadnego statku na morzu…?

– Żadnego.

– Ani w Cieśninie Le Maire’a…?

– Ani w cieśninie, a ponieważ nie było mgły, zobaczylibyśmy światła przynajmniej z odległości czterech mil.

– Lampy funkcjonują normalnie…?

– Bez przerwy, panie kapitanie, aż do wschodu słońca.

– Nie mieliście zimno w wartowni…?

– Nie, panie kapitanie, jest dobrze zabezpieczona, a podwójne szyby nie pozwalają wiatrowi dostawać się do środka35.

– Teraz odwiedźmy mieszkanie, a później latarnię.

– Jesteśmy na pańskie rozkazy – odpowiedział Vasquez.

Pomieszczenie dla latarników umieszczono w podstawie wieży posiadającej grube mury mogące stawić czoła wszystkim najgwałtowniejszym porywom magellańskich wiatrów. Obaj oficerowie odwiedzili kolejno kilka odpowiednio urządzonych pokoi. Nie musiano obawiać się w nich ani deszczu, ani zimna, ani śnieżnych burz, które są tak straszliwie na prawie antarktycznej szerokości geograficznej.

Pokoje były oddzielone korytarzem, na końcu którego znajdowały się drzwi dające dostęp do wnętrza wieży.

– Wejdźmy na górę – powiedział kapitan Lafayate.

– Rozkaz! – odparł Vasquez.

– Wystarczy, żeby tylko pan nam towarzyszył.

Vasquez dał znak swoim towarzyszom, by pozostali przy wejściu do korytarza, a potem pchnął drzwi prowadzące na schody. Oficerowie ruszyli za nim.

Wcale nie było ciemno w wąskiej spirali z kamiennymi stopniami osadzonymi w murze, poszczególne piętra rozświetlały bowiem otwory strzelnicze.

Kiedy dotarli do wartowni, powyżej której zainstalowano latarnię oraz urządzenia świetlne, oficerowie usiedli na kolistej ławie przymocowanej do muru. Przez cztery małe okna przebite w murze spojrzeniem można było objąć wszystkie punkty na widnokręgu.

Chociaż wiała umiarkowana bryza, to jednak na tej wysokości dość mocno gwizdało, a z tymi gwizdami mieszały się przenikliwe wrzaski mew, fregat i albatrosów36, które przelatywały, łomocąc swymi wielkimi skrzydłami.

Kapitan Lafayate i jego pierwszy oficer kolejno stawali przed oknami i upewnili się, że były w dobrym stanie. Następnie, by mieć swobodniejszy widok na wyspę i otaczające ją wody, wspięli się po drabinie prowadzącej na galeryjkę, która otaczała kopułę latarni morskiej.

Cała ta część wyspy, jaka ukazała się ich oczom, była pusta, podobnie jak morze na wschodzie i południu, jak cieśnina na północy, zbyt szeroka, by dało się dojrzeć jej północny brzeg. U stóp wieży wcinała się w ląd zatoka El Gor, której brzeg ożywiali biegający marynarze oraz stojąca na kotwicy „Santa Fé”. Na morzu nie było widać ani jednego żagla, ani jednego dymku. Nic oprócz ogromu oceanu!

Po kwadransie spędzonym na galeryjce latarni dwaj oficerowie wraz z towarzyszącym im Vasquezem zeszli na dół i powrócili na okręt.

Po spożyciu obiadu kapitan Lafayate i Riegal, jego zastępca, znowu kazali się zawieźć na brzeg. Godziny poprzedzające wypłynięcie zamierzali przeznaczyć na przechadzkę lewym brzegiem zatoki El Gor. Już kilka razy bez pilota – łatwo zrozumieć, że takiego nie było na Wyspie Stanów – kapitan wpływał za dnia i zwykle rzucał kotwicę w małej zatoczce przy latarni morskiej. Zachowując jednak ostrożność, nigdy nie zaniedbywał nowego rozpoznania warunków.

Tak więc obaj oficerowie przedłużyli swoją wycieczkę wzdłuż wybrzeża, obserwując pewne punkty orientacyjne. Jeśli płynęło się ostrożnie, nawigacja nie przedstawiała żadnych trudności, dla takiego bowiem okrętu jak „Santa Fé” wszędzie było dość wody pod kilem37, nawet podczas odpływu. A teraz, kiedy zatoka była oświetlona przez latarnię, łatwo było po niej żeglować nawet nocą.

– Doprawdy szkoda – powiedział kapitan – że podejścia do zatoki są takie niebezpieczne, pośród podwodnych raf, które wysuwają się aż na pełne morze. Zagrożone statki mogłyby znaleźć tutaj schronienie, gdyż trzeba pamiętać, że jest to jedyne przejście, kiedy już minie się Cieśninę Magellana.

To, co powiedział, było prawdą, ale bez wątpienia jeszcze dużo czasu upłynie, zanim na morskich mapach pokaże się port w głębi zatoki El Gor, usytuowanej na wschodnim krańcu Wyspy Stanów.

Oficerowie powrócili o czwartej po południu i pożegnawszy się z Vasquezem, Felipe oraz Morizem, którzy pozostali na brzegu, czekając na odpłynięcie, udali się na pokład okrętu.

O piątej zaczęło wzrastać ciśnienie w kotłach awiza, którego komin wyrzucał kłęby czarnego dymu. Morze pozostawało jeszcze w stanie spoczynku38, lecz gdy tylko zacznie się odpływ, „Santa Fé” podniesie kotwicę.

Za kwadrans szósta kapitan wydał rozkaz, by zaczęto obracać kabestanem39. Śruba okrętowa była gotowa do działania, a nadmiar pary uciekał przez klapy bezpieczeństwa.

Stojąc na dziobie, pierwszy oficer nadzorował manewr wyciągania kotwicy, która wkrótce zawisła pionowo, a następnie została podciągnięta do kotbelki40.

„Santa Fé” ruszyła w drogę, pozdrawiana przez trzech strażników. Cokolwiek myśleliby Vasquez i jego towarzysze ze wzruszeniem patrzący na oddalające się awizo, to jego oficerowie i załoga byli głęboko przejęci, kiedy musieli zostawić tych trzech ludzi na wyspie położonej na krańcu Ameryki.

„Santa Fé” z umiarkowaną prędkością sunęła krętościami zatoki El Gor i jeszcze nie było ósmej wieczorem, jak wypłynęła na pełne morze. Po opłynięciu przylądka San Juan ruszyła pełną parą na północ. Po zapadnięciu zmroku światło Latarni na Krańcu Świata jawiło się tylko jako gwiazda na granicy horyzontu.

1 Mila francuska (fr. lieue) – miara długości licząca 4 km; w dalszej części tekstu będzie używane wyrażenie „mila francuska”, w odróżnieniu od „mili morskiej”, liczącej 1852 m, lub „mili” w rozumieniu mili lądowej, która mierzy 1609 m.

2 Awizo – niewielki, szybki okręt wojenny przeznaczony do służby patrolowej i pomocniczej.

3 Santa Fé (hiszp. – Święta Wiara) – w rzeczywistości do Staten Island pożeglowało osiem statków, by zbudować tam latarnię morską, więzienie, urząd telegraficzny i podprefekturę.

4 Bryza – wiatr poranny lub wieczorny, powstający wskutek nierównomiernego nagrzewania się powierzchni lądu i morza; w nocy wieje znad lądu, w dzień znad morza.

5 Grotmaszt – główny maszt na statku.

6 Wyspa Stanów (hiszp. Isla de los Estados) – argentyńska wyspa na Oceanie Atlantyckim, położona 29 km na wschód od wschodnich krańców Ziemi Ognistej, od której oddziela ją Cieśnina Le Maire’a; nazwa wyspy nawiązuje do holenderskich Stanów Generalnych; odkryta 25 grudnia 1615 roku przez Jacoba Le Maire’a i Willema Schoutena, który nadał jej nazwę; jej pierwszym, czasowym mieszkańcem był argentyński żeglarz Luis Piedra Buena; 25 maja 1884 roku wzniesiono latarnię morską zwaną oficjalnie San Juan del Salvamento, jednakże bardziej znana jest jej nieformalna nazwa: Faro del fin del mundo, czyli Latarnia na Krańcu Świata, która stała się dla Juliusza Verne’a inspiracją do napisania opowiadania pod takim tytułem; w latach 1899-1902 istniało na wyspie więzienie wojskowe, lecz po naruszeniu konstrukcji budynków przez silne wiatry przeniesiono je na Ziemię Ognistą; wyspa ma 65 km długości w osi wschód-zachód i przeciętnie 15 km szerokości; wybrzeże dobrze rozwinięte, z licznymi zatokami; najwyższy punkt na wyspie osiąga wysokość 823 m n.p.m., a w całości wyspa jest uważana za ostatni fragment łańcucha Andów; porastają ją gęste, lecz niskie lasy.

7 Mila morska – jednostka długości wynosząca około 1852 m, odpowiadająca 1/60 stopnia długości geograficznej na równiku.

8 Kapitan Lafayate – flotą, która płynęła zbudować latarnię, dowodził pułkownik Augusto Lasserre.

9 La Plata (Rio de La Plata) – największe estuarium na świecie, na granicy Argentyny i Urugwaju, odcinek ujściowy rzek Parany i Urugwaju do Oceanu Atlantyckiego; długość 320 km, szerokość do 220 km.

10 Nawietrzna – strona, na którą wieje wiatr; burtą nawietrzną statku nazywa się tę stronę, z której wieje wiatr, nawietrzna strona góry lub wyspy to ta, na którą wieje wiatr; zawietrzna – strona przeciwna do nawietrznej.

11 Ziemia Ognista (hiszp. Tierra del Fuego) – archipelag u południowych wybrzeży Ameryki Południowej, oddzielony od kontynentu Cieśniną Magellana, a od Półwyspu Grahama na Antarktydzie Cieśniną Drake’a o szerokości około 1000 km; Patagonia – kraina geograficzna w południowej części Ameryki Południowej, położona na terenie Argentyny i Chile.

12 Szkwał – gwałtowny wzrost prędkości wiatru; może osiągać do 9 stopni w skali Beauforta; trwa krótko, do kilku minut, może nieść z sobą śnieg lub deszcz; nawałnica.

13 Uderzenie psa – wyrażenie oznaczające w żargonie marynarskim szkwał, nawałnicę, burzę.

14 Zydwestka – nieprzemakalne okrycie głowy w postaci kapelusza z okrągłym rondem, węższym i odwiniętym do góry z przodu, szerszym i okrywającym kark z tyłu; stanowi część ubrania sztormowego; ma za danie chronić przed wiatrem i deszczem.

15 Przylądek Horn – skalisty przylądek położony na wyspie Horn, w archipelagu Ziemi Ognistej; najdalej na południe wysunięty punkt Ameryki Południowej; bardziej zasługuje na miano „Przylądka Burz”, jak dawniej nazywano Przylądek Dobrej Nadziei, położony na południowym krańcu Afryki.

16 W ciągu XIX wieku doliczono się, że wydarzyło się tam 819 katastrof.

17 Przylądek Tucuman, cypel Several – nazwy nie potwierdzone w spisach nazw geograficznych.

18 Nowy Świat – tak nazywano odkrytą przez Kolumba w 1492 roku Amerykę, w odróżnieniu od Starego Świata, tj. Europy, Azji i Afryki.

19 Chłopiec okrętowy (junga) – młody człowiek przysposabiający się do zawodu marynarza, początkujący żeglarz; praktykant – stopień wyższy od chłopca okrętowego w hierarchii na statku.

20 Bosman – przełożony załogi na statku, odpowiedzialny za całość prac marynarskich.

21 Pływy morskie (przypływ i odpływ) – regularnie powtarzające się podnoszenie i opadanie poziomu wody w oceanie, wywołane zjawiskiem pływowym, którego przyczyną są siły grawitacyjne Księżyca i Słońca; największy skok pływu zanotowano w Zatoce Fundy (Kanada), gdzie wynosił prawie 20 m.

22 Magellania – region położony wokół Cieśniny Magellana.

23 Cieśnina Le Maire’a – u J. Verne’a: Lemaire’a; cieśnina odkryta w 1616 roku przez Holendrów Jacoba Le Maire’a i Willema Schoutena.

24 W tym roku – w roku 1859, jak zostało powiedziane w rozdziale II.

25 Kajuta (kabina) – małe zamykane pomieszczenie mieszkalne o charakterze prywatnym na statku, przeznaczone dla jednej lub co najwyżej kilku osób.

26 Rufówka – nadbudówka w rufowej (tylnej) części statku; rozciągająca się na całą szerokość pokładu.

27 Wachta – część załogi pełniąca służbę na statku; także czas, podczas którego jedna zmiana załogi pełni służbę.

28 Szpigat (odpływnik) – otwór w nadburciu lub w poszyciu pokładu służący do spływu wody, która dostała się zza burty na pokład.

29 Naktuz – podstawa kompasu okrętowego w postaci wąskiej szafki; posiada szereg urządzeń pomagających w korzystaniu z kompasu, takich jak mechanizm zawieszenia kompasu utrzymujący go w poziomie oraz oświetlenie; dawniej naktuz był instalowany przed stanowiskiem sternika (kompas sterowy) oraz w miejscu umożliwiającym użycie kompasu do namierzania.

30 Żurawik (szlupbelka) – urządzenie dźwigowe na pokładzie statku (okrętu) najczęściej służące do opuszczania i podnoszenia z powierzchni wody łodzi lub innych ciężkich przedmiotów.

31 Gafel – ruchome drzewce omasztowania służące do rozpinania brzegu żagla przymasztowego; okręty wojenne noszą banderę na gaflu bezanmasztu w czasie pobytu na morzu; bezanmaszt – tylny maszt na żaglowcu wielomasztowym.

32 Szklanka (bicie szklanek) – na żaglowcach (także innych statkach) system bicia w dzwon informujący o aktualnej godzinie wachty znajdującej się na statku; jedno uderzenie oznaczało upływ pół godziny, osiem uderzeń – upływ czterech godzin i koniec służby jednej wachty, a rozpoczęcie pracy następnej; jednak J. Verne opisał tu inny sposób liczenia szklanek (taki też opisują niektóre polskie źródła), czyli dwa szybkie uderzenia co godzinę, których liczba zwiększa się do czterech podwójnych (czyli w sumie ośmiu) po czterech godzinach; wobec tego, że czterogodzinne wachty rozpoczynano od godziny dwunastej w południe, musiała być wówczas godzina ósma rano.

33 Ziemia Rozpaczy (Wyspa Rozpaczy) – wyspa położona przy zachodnim krańcu Cieśniny Magellana.

34 Przylądek Dziewic (ang. Cape Virgins, hiszp. Cabo Virgenes) – przylądek położony na kontynencie amerykańskim; przylądek Pilar – przylądek położony na zachodnim krańcu Isla Desolation (Ziemi Rozpaczy).

35 W rękopisie od tego miejsca przez kilka kolejnych akapitów na marginesie jest napisana ołówkiem inna wersja, przekreślona, ale do odczytania.

36 Fregaty (Fregatidae) – rodzina dużych ptaków z rzędu pełnopłetwych; obejmuje gatunki oceaniczne, zamieszkujące Wyspę Wniebowstąpienia, Wyspę Bożego Narodzenia, wschodnią część Oceanu Indyjskiego, Galapagos, wschodni Pacyfik oraz zachodnie wybrzeża Afryki i Wyspy Zielonego Przylądka; albatrosy (Diomedeidae) – rodzina dużych morskich ptaków spokrewnionych z rzędu rurkonosych; występują nad Oceanem Południowym i północną częścią Oceanu Spokojnego; długość ciała do 135 cm, rozpiętość skrzydeł do 3,5 m.

37 Kil (stępka) – długa belka biegnąca wzdłuż statku, na której opiera się jego konstrukcja.

38 Morze pozostawało jeszcze w stanie spoczynku – to znaczy skończył się przypływ, a jeszcze nie rozpoczął odpływ, lub odwrotnie.

39 Kabestan (winda kotwiczna) – urządzenie o podobnym zastosowaniu co winda lub wciągarka, ale z bębnem usytuowanym na osi pionowej, a nie na poziomej; na statkach służy do wciągania (tzw. wybierania) na pokład lin lub łańcuchów kotwicznych, cum, a w żeglarstwie także do wybierania lin olinowania ruchomego obsługujących żagle i drzewce.

40 Kotbelka – na dużych starych żaglowcach pozioma belka wystająca poza burtę, służąca w ostatnim etapie wyciągania kotwicy do wyjęcia jej z wody i położenia na pokładzie; do kotbelki mocowana była zazwyczaj talia z liną zakończoną hakiem, którym łapano pierścień kotwicy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: