- W empik go
Latawica - ebook
Latawica - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 161 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gwiazda przekonaną była, że w ciągu dni kilku pozna górali z ich historią, z obyczajami, językiem i poezją – i to wszystko opisze na pożytek pokoleń. Miała też z sobą zapas różnokolorowego papieru do wpisywania spostrzeżeń, domysłów i badań. Tylko natchnieniem – siedząc w chacie – myślała podzielić sławę i zasługę z Kolbergiem, Glogerem, Lepkowskim.
Tak myślała Gwiazda – a przecież wariatką niby to nie była.
Przybywszy do Zakopanego, umieściłem ją na Krupówkach, gdzie niebawem zasiadła do pisania artykułu, sam zaś wróciłem z wózkiem przed karczmę, by sobie wyszukać także jakieś mieszkanko, gdziebym mógł wypocząć, zmęczony jazdą i towarzystwem.
Niebawem rudy Żyd, ujrzawszy mnie przez okno, wyszedł z karczmy i począł zachwalać swoje gościnne pokoje, do których jak utrzymywał, „największe państwo” zawsze zajeżdża. Musiało tego pańskiego gatunku brakować tego roku w Zakopanem, bo pokoje owe stały pustką, a przez otwarte okienka zobaczyłem zamiast wielkiego państwa starą góralkę czeszącą kędzierzawe łebki żydowskich bachorów. Nie bardzo to zachęcało do zejścia z wózka dla bliższego obejrzenia zachwalonego mieszkania.
Spostrzegło to kilku górali siedzących przed karczmą, zbliżyli się do mnie i poczęli radzić inne mieszkania. Jedni zachwalali dom Wali, przewodnika, drudzy Sierockiego, Wojcieszkę, Krzeptowskiego. Nim miałem czas zdecydować się na wybór, wybiegła z karczmy młoda góralka, nędznie i biednie ubrana, a zbliżywszy się do wózka i przepchawszy się gwałtem przez otaczających mnie górali, chwyciła poufale za mój rękaw i poczęła żywo przemawiać:
– A to chodźcie do nas, na Chranczówki, ot, tam za rzekę. Wyonaczymy (wyczyścimy) wam izbę jak się patrzy i będzie wam jak w raju.
– Idź precz, ty latawico, cyganko – ofuknął ją młody góral i odtrącił od wózka, a zwracając się do mnie, rzekł: – nie wierzcie jej, panoczku, nie jedźcie tam, bo tam obdalnio (daleko) i nieswojsko; jeszcze by was tam okradli.
– Żebyś ty tak zdrów był, jak to prawda. Ty „oparo” jakaś, ty – i przyskakiwała z pięścią do górala, a czarne jej oczy aż pozieleniały z gniewu.
Dopiero kiedy jej począł, niezastraszony pogróżkami, wyliczać nazwiska znakomitszych mistrzów w tej sztuce i przeróżne ich przestąpienia siódmego przykazania, powołując się na świadectwo obecnych – góralka przycichła i spod czoła poglądała ponuro na mówiącego. Gdy skończył, mruknęła:
– Wszędy ludzie jednako – są źli, są i dobrzy, nie tylko na Chranczówkach. Albo to u was – mówiła patrząc na mnie – nie kradną, choć macie dziandarów w miejscu i sąd przenajświętszy.
Uwaga była bardzo trafną, mimo to nie miałem wcale ochoty robić osobiście doświadczania, ilu uczciwych, a ilu nieuczciwych ludzi znajduje się na Chranczówce, i zdecydowałem się umieścić siebie i kuferek, a z nim skromną moją kasę literacką w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Nie zważając tedy na dziewczynę, która nie odstępowała ani na chwilę wozu i patrzała się zmyślnie we mnie, jakby mi chciała namysł z twarzy wyczytać – spytałem najbliżej stojącego górala:
– A gdzie ten Wala mieszka?
– Ja wam pokażę – zawołała prędko góralka uprzedzając odpowiedź górala – jedźcie za mną.
To powiedziawszy, wybiegła naprzód i gestami zachęcała mego woźnicę, aby jechał za nią – spojrzałem na górali, radząc się ich wzrokiem, co zrobić, i powtórnie odezwałem się, aby się pozbyć dziewczyny natrętnej:
– No, któryż z was pokaże mi drogę?
– A niech ona pokaże, kiedy jej tak chodzi o to. Kto by ta z nią chciał się użerać o lada krajcar – odrzekli, z lekceważeniem poglądając na góralkę.
– A czy ona mi dobrze pokaże?
– Ba, coby nie, jak jej godnie (dobrze) zapłacicie, to wam i rodzonego ojca sprzeda, bo ona to za kraj carem w piekło by poleciała. To chytra niewiasta, co strach. Żadnego gościa nie popuści, żeby od niego coś nie wymęczyć.
– A i tak chodzi jak dziadówka – wtrącił jakiś młody.
– A, bo pieniądze na lichwę pożycza. Mało jej to przepadło u Sobka. Powędrował na Węgry łona (przeszłego roku) i przepadł razem z papierkami (banknotami), co wydurzył od niej.
– Ma ona i bez tego dosyć grosza.
– I jeszcze z głodu przy nich zdechnie, bo drugiej takiej skąpej nie uświadczy (nie zobaczy) w całym świecie.