Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Legenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Legenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 620 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NA­SZE "JA" I HI­STO­RIA

By­ło­by rze­czą cie­ka­wą i po­ży­tecz­ną zdać so­bie spra­wę, ja­kie­go ro­dza­ju po­ję­cia i wy­obra­że­nia ko­ja­rzą się dziś w umy­śle prze­cięt­ne­go Eu­ro­pej­czy­ka z wy­ra­zem "kul­tu­ra", "kul­tu­ra no­wo­cze­sna". Sam wy­raz nie scho­dzi z ust i mi­mo­wo­li na­su­wa się re­mi­ni­scen­cja z Car­ly­le'a, iż wszel­kie spra­wy ży­cia roz­strzy­ga­ją się w ci­szy, że ha­ła­śli­wa uwa­ga ozna­cza naj­czę­ściej za­nik ja­kiejś funk­cji, nie­zdol­ność cał­ko­wi­tą do wy­peł­nia­nia czyn­no­ści i prac, o któ­rych się mówi. Kie­dy roz­wa­ża się styl, struk­tu­rę my­ślo­wą dzieł i pi­sa­rzów, do któ­rych okre­śle­nie "kul­tu­ral­ny" sto­so­wa­ne jest dziś naj­czę­ściej, na­bie­ra się dość dziw­ne­go wy­obra­że­nia o tym, ja­kie­go ro­dza­ju po­ję­cia mają nasi współ­cze­śni o wa­run­kach i na­tu­rze wiel­kich pro­ce­sów hi­sto­rycz­nych. W sa­mej rze­czy, ty­pem "kul­tu­ral­ne­go" w no­wo­cze­snym sty­lu umy­słu są lu­dzie w ro­dza­ju Remy de Gou­r­mon­ta, Ana­to­la Fran­ce'a, Oska­ra Wil­de'a, Pa­te­ra, Je­rze­go Sim­m­la i t p. Ce­chu­je ich wszyst­kich jed­na, wspól­na wła­ści­wość: oto wy­ko­rzy­sta­nie wiel­kich do­świad­czeń i do­rob­ków dzie­jo­wych dla ce­lów in­dy­wi­du­al­nych; ce­chu­je ich taki sto­su­nek do ca­łe­go za­so­bu my­śli, uczuć, war­to­ści wy­two­rzo­nych przez ludz­kość, jak gdy­by całe za­da­nie hi­sto­rii re­du­ko­wa­ło się do tego, by wy­two­rzyć w umy­śle da­nej jed­nost­ki ob­raz świa­ta har­mo­nij­ny, pięk­ny lub za­cie­ka­wia­ją­cy.

Kul­tu­rą na­zy­wa się dzi­siaj prze­twa­rza­nie pra­cy dzie­jo­wej ludz­ko­ści i jej do­rob­ku na czy­nią­ce za­dość aspi­ra­cjom in­dy­wi­du­al­nym su­biek­tyw­ne sny o ży­ciu umy­słów gięt­kich i wy­ra­fi­no­wa­nych.

Za­daj­my so­bie trud prze­ana­li­zo­wa­nia do­kład­nie i szcze­rze pro­ce­sów psy­cho­lo­gicz­nych, ozna­cza­nych przez nas jako na­by­wa­nie kul­tu­ry, a prze­ko­na­my się, że mają one na ogól cha­rak­ter uciecz­ki in­te­lek­tu­al­nej, od­da­le­nia się od tego, co sta­no­wi treść na­sze­go no­wo­cze­sne­go ży­cia. Wy­da­je się rze­czą nie­za­prze­czal­ną, że po­trze­by ży­cia czyn­ne­go, w któ­rym bie­rze­my udział, od­gry­wa­ją bar­dzo małą i prze­waż­nie ne­ga­tyw­ną rolę w tym pro­ce­sie. Nikt nie ze­chce twier­dzić, że no­wo­cze­sna li­te­ra­tu­ra i sztu­ka po­wsta­ją pod na­ci­skiem im­pul­sów bez­po­śred­nich, dą­żeń ma­ją­cych za za­da­nie za­bez­pie­czyć ist­nie­nie i trwa­nie da­nej gru­py ludz­kiej. Nie­wąt­pli­wą zaś jest rze­czą, że wszyst­ko, co war­tość kul­tu­ry przez nas odzie­dzi­czo­nej sta­no­wi, w ten wła­śnie zo­sta­ło wy­two­rzo­ne spo­sób. Swój in­te­lekt, swo­ją wraż­li­wość zdo­był czło­wiek, wal­cząc o swe ist­nie­nie: są to do­rob­ki spo­łecz­nej wal­ki o byt. Dziś na­by­wa­my je, od­da­la­jąc się od tego za­sad­ni­cze­go sta­no­wi­ska ży­cio­we­go, któ­re je wy­two­rzy­ło. Przy­swa­ja­nie so­bie wy­ni­ków dzia­łal­no­ści, pra­cy, wal­ki dzie­jo­wej, ol­brzy­mie­go twór­cze­go ży­cio­we­go pro­ce­su hi­sto­rii nie jest zwią­za­ne ze zdol­no­ścia­mi i dą­że­nia­mi czyn­ny­mi, lub też po­zo­sta­je w cał­ko­wi­tej z nimi sprzecz­no­ści. Stąd wy­ni­ka pa­ra­dok­sal­ne ukształ­to­wa­nie no­wo­cze­snej psy­chi­ki kul­tu­ral­nej: opa­no­wu­je­my wy­ni­ki pra­cy dzie­jo­wej, sta­jąc się nie­zdol­ny­mi do bra­nia w niej udzia­łu, przy­swa­ja­my so­bie war­to­ści kul­tu­ral­ne, za­tra­ca­jąc te wła­ści­wo­ści ży­cio­we i psy­chicz­ne, któ­re są ko­niecz­ne do ich wy­twa­rza­nia. Dla­te­go też no­wo­cze­sny kul­tu­ral­ny umysł – to w tej lub in­nej for­mie re­zul­tat dzie­jo­wej pra­cy, za­mie­nio­ny w bez­wyj­ścio­wą przy­go­dę in­dy­wi­du­al­ną.

Utoż­sa­mia­jąc ten typ no­wo­cze­sne­go kul­tu­ral­ne­go czło­wie­ka z twór­cą kul­tu­ry, nasz pro­ces na­by­wa­nia kul­tu­ry z pro­ce­sem jej wy­twa­rza­nia, wy­krzy­wia­my w spo­sób nie­zmier­nie skom­pli­ko­wa­ny i cha­rak­te­ry­stycz­ny wszyst­kie po­ję­cia o na­tu­rze ży­cia i pra­cy dzie­jo­wej, tra­ci­my zdol­ność poj­mo­wa­nia sa­mej isto­ty tego pro­ce­su, któ­ry wy­two­rzył wy­ni­ki ce­nio­ne przez nas i przy­swa­ja­ne. Je­rzy So­rel wy­ka­zu­je, że na tym za­sa­dza się we­wnętrz­na sprzecz­ność Re­na­na jako hi­sto­ry­ka: nie umie on zdać so­bie spra­wy, co skło­ni­ło ludz­kość, po­szcze­gól­ne spo­łe­czeń­stwa i jed­nost­ki do wy­twa­rza­nia kosz­tem ofiar do­rob­ku kul­tu­ral­ne­go, któ­ry uję­ty jako ca­łość nie pro­wa­dzi nig­dzie. No­wo­cze­sny czło­wiek kul­tu­ral­ny – to jed­nost­ka przy­sto­so­wu­ją­ca do swo­ich in­te­lek­tu­al­nych i emo­cjo­nal­nych po­trzeb wy­ni­ki dzie­jo­wej pra­cy, któ­ra była nie­ustan­nym pod­po­rząd­ko­wy­wa­niem jed­no­stek ce­lom, czę­sto nam dziś do­pie­ro wi­docz­nym, a sa­mym pra­cow­ni­kom nie zna­nym. Stąd sprzecz­ność. Każ­da kul­tu­ra po­wsta­ła jako me­to­da prze­obra­że­nia du­szy jed­no­stek w ten spo­sób, by sta­ły się one zdol­ne do wy­ko­ny­wa­nia pew­nych da­nych przez na­tu­rę pro­ce­su spo­łecz­ne­go czyn­no­ści. Każ­da kul­tu­ra to sys­tem na­rzę­dzi sa­mo­za­cho­wa­nia, któ­re­go wy­ni­kiem mia­ło być ta­kie albo inne uzdol­nie­nie czyn­ne. Ży­cie czyn­ne, rze­czy­wi­sty pro­ces spo­łecz­ny to punkt wyj­ścia: pod­po­rząd­ko­wu­jąc się jego wy­ma­ga­niom, przy­go­to­wu­jąc się do nich, bio­rąc w nich udział, jed­nost­ki i po­ko­le­nia wy­twa­rza­ły pew­ne sys­te­my war­to­ści. Ode­rwa­ne od tego pro­ce­su, po­ję­te jako coś nie­za­leż­ne­go, zmie­nia­ją war­to­ści te swój cha­rak­ter: sta­ją się fer­men­tem roz­kła­da­ją­cym na­sze zdol­no­ści czyn­ne. Re­ne­sans, re­for­ma­cja, fi­lo­zo­fia XVIII. wie­ku – to były wy­ni­ki ol­brzy­mich pro­ce­sów dzie­jo­wych: wal­ki i pra­ce wy­do­by­wa­ły z sie­bie to hi­sto­rycz­ne po­wie­trze, któ­rym my dzi­siaj uczy­my się od­dy­chać, gdy chce­my ro­zu­mieć "sty­le", "du­chy cza­sów". To, co było cha­rak­te­rem, sta­je się dla nas sztucz­nym tem­pe­ra­men­tem, mo­dy­fi­ka­cją na­szej wraż­li­wo­ści.

Ży­je­my i chce­my żyć w śro­do­wi­sku umy­sło­wym i mo­ral­nym, stwo­rzo­nym kosz­tem ol­brzy­miej pra­cy i utrzy­my­wa­nym je­dy­nie dzię­ki nie­zmier­nym a nie­prze­rwa­nym wy­sił­kom, jak w ży­wio­le, sta­no­wią­cym wła­sność przy­ro­dzo­ną czło­wie­ka. Trak­tu­je­my kul­tu­rę, wy­nik nie­zmier­nie zło­żo­ne­go pro­ce­su spo­łecz­no-bio­lo­gicz­ne­go, re­zul­tat ol­brzy­miej pra­cy czło­wie­ka, – jako stan wraż­li­wo­ści, coś za­sta­ne­go, coś, co jest samo przez się. Za­szcze­pia­my w du­szy swej ro­ślin­ność, któ­ra żyć może tyl­ko na gle­bie po­sia­da­ją­cej te wła­śnie pier­wiast­ki, ja­kich się po­zby­wa­my. Kul­tu­ra utrzy­mu­je się przez te wła­śnie pro­ce­sy, od udzia­łu w któ­rych uchy­la­my się, zwra­ca­jąc się ku niej. Świat hi­sto­rycz­ny, w któ­rym ży­je­my, świat pra­cy i wal­ki stwo­rzył wszyst­ko, co ist­nie­je dzi­siaj jako kul­tu­ra; my chce­my brać udział w re­zul­ta­tach i wy­zby­wa­my się wa­run­ków, z któ­ry­mi ści­śle re­zul­ta­ty te są złą­czo­ne. Ju­les Gaul­tier, je­den z naj­cie­kaw­szych współ­cze­snych pi­sa­rzów fran­cu­skich, – okre­śla ro­man­tyzm jako nie­po­ro­zu­mie­nie, po­le­ga­ją­ce na tym, że wy­two­rom psy­chicz­no-dzie­jo­wym, zwią­za­nym ści­śle z pew­ny­mi wa­run­ka­mi i po­sta­wa­mi dzie­jo­wo-ży­cio­wy­mi – na­da­je się zna­cze­nie bez­względ­ne. Po­wie­dział­bym wię­cej. Pro­ces, któ­ry do­pro­wa­dza no­wo­cze­snych lu­dzi do na­by­cia kul­tu­ry, tj. do przy­swo­je­nia so­bie wy­ni­ków pra­cy dzie­jo­wej, jest ści­śle zwią­za­ny z pro­ce­sem psy­cho­lo­gicz­nym, roz­kła­da­ją­cym w nich wszyst­kie zdol­no­ści do czyn­ne­go udzia­łu w tej pra­cy. To spra­wia, że kul­tu­rą na­zy­wa się dzi­siaj w Eu­ro­pie pe­wien ga­tu­nek in­tok­sy­ka­cji psy­cho­lo­gicz­no-hi­sto­rycz­nej, bo­wa­ryzm – jak na­zy­wa to Gaul­tier, roz­sz­cze­pie­nie ide­olo­gicz­ne – jak mówi So­rel.

Po­wie­dzą mi jed­nak: utrzy­ma­nie wąt­ku kul­tu­ral­ne­go, cią­gło­ści kul­tu­ral­nej, nie­moż­li­wym jest prze­cież bez przy­swo­je­nia so­bie przez każ­de nowe po­ko­le­nie do­rob­ku kul­tu­ral­ne­go do­tych­cza­so­wej hi­sto­rii. Na­le­ży być nie­zmier­nie ostroż­nym przy po­słu­gi­wa­niu się tymi po­ję­cia­mi cią­gło­ści, roz­wo­ju kul­tu­ral­ne­go, po­stę­pu etc . Za­wie­ra­ją one w so­bie mnó­stwo sprzecz­no­ści i w tej for­mie w ja­kiej prze­cięt­nie są uży­wa­ne, nie wy­trzy­mu­ją kry­ty­ki; nie wy­trzy­mu­je jej za­sad­ni­czy dla no­wo­cze­snych fra­ze­sów o po­stę­pie mo­ment au­to­ma­ty­zmu. Mó­wi­my o pro­ce­sie kul­tu­ral­nym, roz­wo­ju itp., jako o czymś, co trwa samo przez się, samo przez się się utrzy­mu­je. Otóż oczy­wi­ście to "samo przez się" jest złu­dze­niem. Rze­ko­my au­to­ma­tyzm jest dzia­łal­no­ścią ludz­ką, dzia­łal­no­ścią wy­ma­ga­ją­cą dla swe­go trwa­nia i roz­ro­stu pew­nych wa­run­ków psy­cho­lo­gicz­nych i dzie­jo­wych. Je­rzy So­rel wie­lo­krot­nie wy­ka­zał, że po­ję­cie au­to­ma­ty­zmu, po­czu­cie au­to­ma­tycz­nie do­ko­ny­wa­ją­ce­go się po­stę­pu, zwią­za­ne są jak naj­ści­ślej z po­myśl­nym roz­wo­jem eko­no­micz­nym da­ne­go kra­ju, spo­łe­czeń­stwa, da­nej epo­ki. Ide­olo­go­wie przy­pi­su­ją sile wła­snych wy­two­rów te po­wo­dze­nia zwią­za­ne z roz­ro­stem i utrzy­ma­niem się da­nej eko­no­micz­nej kul­tu­ry. He­gel wy­po­wie­dział tu de­cy­du­ją­ce sło­wo: praw­dą świa­do­mo­ści pa­nu­ją­cej jest świa­do­mość słu­żeb­na. Sto­su­nek praw­dzi­wy da­nej gru­py ludz­kiej do przy­ro­dy i do ca­ło­kształ­tu ży­cia okre­ślo­ny jest przez jej roz­wój eko­no­micz­ny, lecz w świa­do­mo­ści kul­tu­ral­nej sto­su­nek ten od­bi­ja się zu­peł­nie in­a­czej.

War­stwy kul­tu­ral­ne uwa­ża­ją swo­je pe­ry­pe­tie w na­by­wa­niu kul­tu­ry, swo­je przej­ścia ide­olo­gicz­ne, sta­ny dusz, za wła­ści­wy rdzeń dzie­jów. Psy­cho­lo­gia warstw kul­tu­ral­nych jest za­wsze bar­dzo skom­pli­ko­wa­nym wy­ni­kiem zmian, za­cho­dzą­cych w struk­tu­rze spo­łe­czeń­stwa: ale war­stwy te są­dzą, iż psy­cho­lo­gia ta roz­wi­ja się z sa­mej sie­bie, samą sie­bie wy­twa­rza i prze­kształ­ca. Hi­sto­ry­cy li­te­ra­tu­ry i kry­ty­cy ule­ga­ją nie­ustan­nie temu błę­do­wi, nie­ustan­nie two­rzą cał­kiem fik­cyj­ne po­łą­cze­nia, usta­la­ją praw­dzi­wie mi­to­lo­gicz­ne związ­ki ge­ne­alo­gicz­ne. Nie pi­sze­my tu jed­nak kry­ty­ki fik­cji, ja­ki­mi hi­sto­ria li­te­ra­tu­ry żyje. Kon­se­kwen­cje do­ty­czą­ce tego przed­mio­tu na­su­wa­ją się same przez się, gdy się za­na­li­zu­je za­ło­że­nia, z któ­rych ro­dzą się tego ro­dza­ju fik­cyj­ne sta­no­wi­ska i me­to­dy. Fik­cje te i złu­dze­nia są tyl­ko po­szcze­gól­ną po­sta­cią, po­szcze­gól­nym wy­ni­kiem złu­dzeń bar­dziej ogól­nych i za­sad­ni­czych, któ­re na­zwać by moż­na złu­dze­nia­mi kul­tu­ral­nej świa­do­mo­ści. Świa­do­mość uwa­ża­na jest za coś wy­star­cza­ją­ce­go sa­mej so­bie: czyż może być coś pier­wot­niej­sze­go niż to, co jest punk­tem wyj­ścia wszyst­kich na­szych dzieł, czy­nów – na­sza psy­chi­ka, na­sze ja – my­ślą lu­dzie no­wo­cze­śni. Czło­wiek no­wo­cze­sny łu­dzi się nie­zmier­nie. Wszyst­ko, co w na­szym ja ma kształt okre­ślo­ny, co się da ująć – jest wy­ni­kiem, re­zul­ta­tem pro­ce­su do­ko­ny­wa­ją­ce­go się poza na­szy­mi ple­ca­mi, jak mó­wił He­gel w swej Fe­no­me­no­lo­gii , książ­ce, któ­ra, mó­wiąc na­wia­sem, po­win­na być stu­dio­wa­na przez każ­de­go, kto pra­gnie w my­śli swej być nie­za­leż­nym od wszyst­kich tych sa­mo­wmó­wień, oma­mień mi­to­lo­gicz­nych, fe­ty­szy­stycz­nych prze­są­dów, w ja­kie gar­dzą­ca He­glem myśl no­wo­cze­snych kul­tu­ral­nych lu­dzi wpa­da nie­ustan­nie. Ja na­sze jest za­wsze wy­ni­kiem, pro­duk­tem: wy­twa­rza się ono poza na­szy­mi ple­ca­mi, wy­two­rzo­ne zo­sta­ło w prze­waż­nej czę­ści przed na­szym na świat przyj­ściem. Gdy te­raz usi­łu­je­my na grun­cie tego na­sze­go ja pra­co­wać tak, jak gdy­by stwa­rza­ło ono ak­ta­mi swo­jej woli samo sie­bie z ni­co­ści, gdy usi­łu­je­my żyć, opie­ra­jąc się na nim, jak na opa­no­wa­nej przez nas pod­sta­wie, wpa­da­my w cały sze­reg sprzecz­no­ści i po­wi­kłań. Roz­pa­tru­je­my na­szą psy­chi­kę, jako świat, pod­le­gły wła­snym swo­im pra­wom, w so­bie za­mknię­ty. Psy­chi­ka ta, o ile jest uję­ta w ja­kieś kształ­ty względ­nie okre­ślo­ne, za­leż­na jest od wszyst­kich tych za­kre­sów ży­cia, z któ­rych po­cho­dzą skła­da­ją­ce się na nią ele­men­ty. Gdy­by­śmy na­wet zdo­ła­li prze­pro­wa­dzić za­sa­dę cał­ko­wi­te­go unie­za­leż­nie­nia się od oto­cze­nia, to i wte­dy jesz­cze wszel­kie pe­ry­pe­tie we­wnętrz­ne na­szej psy­chi­ki by­ły­by tyl­ko mo­men­tem z wiel­kie­go dra­ma­tu no­wo­cze­snej eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii, gdyż nie ma w psy­chi­ce tej i nie może być nic, co by nie zo­sta­ło wy­two­rzo­ne jako prze­ży­cie grup ludz­kich, wal­czą­cych o ist­nie­nie w wa­run­kach, któ­rych prze­kształ­ce­nia two­rzą wła­śnie tkan­kę eu­ro­pej­skich dzie­jów. Hi­sto­ria wy­two­rzy­ła nas: – ma­rzyć o unie­za­leż­nie­niu się od hi­sto­rii jest to ma­rzyć o, sa­mo­uni­ce­stwie­niu, o roz­pły­nię­ciu się w ete­rze fe­erii i ba­śni. Jest na­szą isto­tą wła­śnie to, że je­ste­śmy eu­ro­pej­czy­ka­mi, ży­ją­cy­mi w tym a nie in­nym mo­men­cie. Na­sze ja – to nie jest coś sto­ją­ce­go na ze­wnątrz hi­sto­rii, lecz ona sama; nie ma moż­no­ści wy­zwo­le­nia się od niej, gdyż nie ma w nas włók­na, któ­re by do niej na­le­ża­ło. Gdy więc łu­dzi­my się, że w na­szym wnę­trzu je­ste­śmy sa­mot­ni i nie­za­leż­ni, wy­ry­wa­my z wła­ści­we­go związ­ku to, co tyl­ko w związ­ku tym poj­mo­wa­ne być może. Gdy usi­łu­je­my od­gad­nąć ta­jem­ni­cę czło­wie­ka za po­mo­cą in­tro­spek­cji, re­flek­sji fi­lo­zo­ficz­nej – do­ko­ny­wa­my za­wsze tyl­ko pró­by sys­te­mi­za­cji wy­two­rów hi­sto­rii. Na­sza me­ta­fi­zy­ka jest za­wsze mi­to­lo­gią spo­łecz­ną, przy­pi­su­je bo­wiem sa­mo­ist­ne zna­cze­nie mo­men­tom spo­łecz­ne­go ist­nie­nia. Od cza­sów Vica po­win­no było stać się to prze­ko­na­nie o wszech­obec­no­ści hi­sto­rii, o jej za­sad­ni­czym me­ta­fi­zycz­nym zna­cze­niu, pod­sta­wo­wym za­ło­że­niem wszel­kiej fi­lo­zo­ficz­nej my­śli. Nic pa­ra­dok­sal­niej­sze­go nad złu­dze­nie me­ta­fi­zy­ków, mi­sty­ków, któ­rzy z lek­ce­wa­że­niem mó­wią o hi­sto­rii, za­gad­nie­niach dzie­jo­wych i usi­łu­ją po­nad nią, nie­za­leż­nie od niej zro­zu­mieć byt, wiecz­ną ta­jem­ni­cę itp.; nie są oni w sta­nie zna­leźć nig­dzie ani okru­cha grun­tu po­za­hi­sto­rycz­ne­go: każ­da myśl, każ­da war­tość jest wy­two­rem hi­sto­rii: poza wszel­ką psy­chi­ką i jej for­ma­mi jest to, co ją two­rzy: wal­ka zbio­ro­wa ludz­ko­ści o ży­cie swe i utrzy­ma­nie. Dzie­je ludz­ko­ści są dla nas nie­za­prze­czal­ną i osta­tecz­ną rze­czy­wi­sto­ścią kon­kret­ną: w nich to czło­wiek sty­ka się z tym, co jest po­za­ludz­kie i swo­je prze­zna­cze­nie stwa­rza. Gdy usi­łu­je­my prze­zna­cze­nie to zro­zu­mieć nie­za­leż­nie od hi­sto­rii, hi­po­sta­zu­je­my tyl­ko mo­men­ty tej ostat­niej i za­mie­nia­my je w ist­no­ści nie­za­wi­słe. Gdy usi­łu­je­my wy­zwo­lić się od hi­sto­rii, pa­da­my ofia­rą hi­sto­rii nie­zro­zu­mia­nej. I hi­sto­rią nie­zro­zu­mia­ną, mi­to­lo­gią dzie­jo­wą, jest za­wsze każ­da me­ta­fi­zy­ka. Wszel­ka po­nad czy po­za­hi­sto­rycz­na kon­cep­cja ży­cia. Na to już nie na rady: – "no­tre moi le ma­gni­fi­que" tak jest wplą­ta­ne w pa­smo dzie­jów, że nie uda się nam go z tej tka­ni­ny wy­plą­tać. Po­do­ba się nam to, czy też nie: je­ste­śmy tym, czym je­ste­śmy – tj. wy­two­ra­mi pew­nej hi­sto­rii. Nie uda nam się wyjść poza nią. Mo­że­my zmie­niać tyl­ko ma­ski, for­my, nie zmie­ni­my sa­mej za­sad­ni­czej tre­ści. Rze­czy­wi­stość na­sza okre­ślo­na jest cał­ko­wi­cie przez hi­sto­rię, jest tą hi­sto­rią. Łu­dząc się, że tak nie jest, tra­ci­my wła­sne ży­cie, bo kto my­śli, że od hi­sto­rii uciekł, ten już padł jej ofia­rą, tego ona wle­cze już, ura­bia, kształ­tu­je, a on te wy­ci­ska­ne przez nią styg­ma­ty – tłu­ma­czy, jako runy swej poza cza­sem prze­by­wa­ją­cej du­szy. Tam do­pie­ro za­czy­na się moż­ność swo­bod­ne­go spoj­rze­nia, gdzie są oko­py ludz­kie­go obo­zo­wi­ska: trze­ba całą hi­sto­rię ob­jąć, wziąć w pierś wła­sną, by w jej imie­niu móc sa­me­mu so­bie, świa­tu – rzu­cić groź­ne i istot­ne: po co? Do­pó­ki tyl­ko w so­bie, w ukształ­to­wa­niu przy­pad­ko­wym wła­snej świa­do­mo­ści szu­ka­my ab­so­lut­ne­go sen­su, nie wy­cho­dzi­my poza gra­ni­ce tego odła­mu dzie­jów, któ­ry wy­snuł, wy­prządł całą na­szą psy­chi­kę. Wszyst­kie błę­dy i złu­dze­nia no­wo­cze­snej my­śli są róż­ny­mi for­ma­mi i kon­se­kwen­cja­mi tego za­sad­ni­cze­go błę­du: – nada­wa­nia po­za­hi­sto­rycz­ne­go zna­cze­nia mo­men­tom hi­sto­rii, uzna­wa­nia za klucz bytu tego, co jest tyl­ko mo­men­tem i wy­ni­kiem dzie­jów ludz­ko­ści.

Ewo­lu­cjo­nizm a la Spen­cer i Ha­ec­kel, ide­alizm abs­trak­cyj­ny, in­dy­wi­du­alizm, ma­te­ria­lizm, ilu­zjo­nizm, es­te­tyzm a la Wil­de – wszel­kie po­sta­cie ro­man­ty­zmu – wszyst­ko to są tyl­ko róż­ne wzo­ry, wy­snu­te na tkan­ce no­wo­cze­snej świa­do­mo­ści przez pro­ces do­ko­ny­wa­ją­cy się poza jej ple­ca­mi: – no­wo­cze­sne dzie­je Eu­ro­py.

I rzecz oczy­wi­sta, spra­wa kom­pli­ku­je się tyl­ko, gdy ta tak wy­two­rzo­na i zmi­sty­fi­ko­wa­na świa­do­mość z ko­lei zwra­ca się do tych dzie­jów i usi­łu­je je wy­snuć z sie­bie. Te Mün­ch­hau­se­nia­dy hi­sto­rycz­ne czy­nią dla nas raz na za­wsze nie­czy­tel­ny­mi wszel­kie pu­bli­ka­cje epi­go­nów na­sze­go ro­man­ty­zmu na te­mat hi­sto­rii, po­li­ty­ki, ży­cia spo­łecz­ne­go. Gdy bo­wiem zwra­ca­my się ku po­nadin­dy­wi­du­al­nym for­mom dzia­ła­nia, i my­śli, nie­do­god­no­ści za­mi­sty­fi­ko­wa­nej świa­do­mo­ści kul­tu­ral­nej wy­stę­pu­ją szcze­gól­niej do­bit­nie. Zni­ka moż­li­wość względ­nej cho­ciaż­by, cho­ciaż­by czy­sto hi­po­te­tycz­nej izo­la­cji psy­chicz­nej: pod­sta­wa na­szej dzia­łal­no­ści – psy­chi­ka – nie tyl­ko jest wy­ni­kiem do­ko­na­ne­go poza nami pro­ce­su, lecz prze­kształ­ca się nie­ustan­nie, za­leż­nie od głę­bo­ko poza nią i pod nią dzia­ła­ją­cych przy­czyn. Da­lej. Re­zul­ta­ty na­sze­go, opar­te­go na tak chwiej­nym grun­cie dzia­ła­nia wni­ka­ją w świat jesz­cze bar­dziej od nas nie­za­leż­ny. Mi­to­lo­gia wpro­wa­dzo­na w czyn koń­czy się nie­po­wo­dze­niem, ale za­mi­sty­fi­ko­wa­na świa­do­mość prze­kształ­ca samo to nie­po­wo­dze­nie, stwa­rza so­bie wid­mo wro­ga, w wal­ce z któ­rym niby to ule­ga, da­lej wal­kę tę w my­śli swej pro­wa­dzi. W bio­gra­fii każ­de­go ty­po­we­go ide­ali­sty eu­ro­pej­skie­go XIX stu­le­cia mo­że­my z ła­two­ścią od­na­leźć scha­rak­te­ry­zo­wa­ne tu­taj mo­men­ty. Nie­po­wo­dze­nia same sta­ją się więc po­twier­dze­nia­mi z punk­tu wi­dze­nia za­mi­sty­fi­ko­wa­nej świa­do­mo­ści: złu­dze­nie tyl­ko sta­je się szczel­niej­szym. Do­ro­bek kul­tu­ral­ny XIX stu­le­cia zo­stał w znacz­nej mie­rze uwa­run­ko­wa­ny przez tego ro­dza­ju wła­śnie pe­ry­pe­tie. Nie na­le­ży ani na chwi­lę za­po­mi­nać o tym.

Idzie wciąż o to, aby zro­zu­mieć, że za­pa­no­wać nad ży­ciem, stać się swo­bod­ny­mi, mo­że­my je­dy­nie przez zro­zu­mie­nie i opa­no­wa­nie tych sił, któ­re stwo­rzy­ły na­szą psy­chi­kę. Idzie o cał­ko­wi­te prze­nik­nię­cie się tą my­ślą, że hi­sto­ria nie jest czymś, co stoi na ze­wnątrz nas, wzglę­dem cze­go mo­że­my zaj­mo­wać do­wol­ne sta­no­wi­ska.

Psy­chi­ka zwią­za­na jest z by­tem je­dy­nie i wy­łącz­nie przez ten pro­ces ży­cio­wy, któ­ry ją wy­two­rzył: gdy uwa­ża samą sie­bie za ist­nie­nie nie­za­wi­słe od tego pro­ce­su, tra­ci moż­ność za­pa­no­wa­nia nad nim. Sen o swo­bo­dzie sta­je się istot­ną nie­wo­lą. Gdy dum­nie za­my­ka­my się w gra­ni­cach na­sze­go ja, pod­da­je­my się śle­po tym si­łom, któ­re je stwo­rzy­ły i prze­kształ­ca­ją. Ja na­sze – to wy­twór, zwią­za­ny mniej lub wię­cej ści­śle z ca­łym roz­wo­jem kul­tu­ry no­wo­cze­snej. Gdy naj­bar­dziej na­wet za­cie­śnia­my wła­sne ży­cie, nie zmie­nia­my tego fak­tu, że jest ono uwa­run­ko­wa­ne przez pew­ną fazę, pe­wien mo­ment ogól­nej hi­sto­rii eu­ro­pej­skiej. Żad­na z tych faz nie jest za­mknię­ta w so­bie: każ­da po­zo­sta­je w związ­ku z ca­ło­ścią i przez ca­łość tę je­dy­nie zro­zu­mia­na i wy­tłu­ma­czo­na być może. Ja na­sze peł­ne jest cza­rów i za­klęć: to, co uwa­ża­my za na­szą wła­sność, jest da­rem po­tęg prze­kształ­ca­ją­cych na­sze ist­nie­nie. Rze­ka hi­sto­rii eu­ro­pej­skiej prze­cie­ka przez na­sze wnę­trze. Nie uda się nam zro­zu­mieć sa­mych sie­bie, wy­zwo­lić sa­mych sie­bie, je­że­li nie się­gnie­my aż do dna tego pro­ce­su. Kto chce istot­nie być pa­nem swo­ich lo­sów, świa­do­mie prze­żyć i two­rzyć swo­je ży­cie, musi się­gnąć aż do tych głę­bin, w któ­rych ro­dzą się siły, okre­śla­ją­ce bieg i kie­ru­nek wiel­kiej dzie­jo­wej rze­ki.

Po­cią­ga to nie­zmier­nie waż­ne kon­se­kwen­cje.

Psy­chi­ka na­sza, świa­do­mość na­sza, są wy­two­rem no­wo­cze­snej eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii: tym są w isto­cie swo­jej, czym czy­ni je bieg tej hi­sto­rii, ich udział w niej. Stąd więc wte­dy tyl­ko swo­bod­ny­mi być by­śmy mo­gli, gdy­by­śmy w sa­mej rze­czy wła­da­li tymi si­ła­mi, któ­re na­sze ja okre­śla­ją. Na­sze ja, jego treść, wska­zu­je nam jed­ną tyl­ko moż­li­wą dro­gę do swo­bo­dy, dro­gę, któ­ra pro­wa­dzi po­przez za­pa­no­wa­nie nad pro­ce­sem sta­no­wią­cym isto­tę no­wo­cze­snej eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii. W tej tyl­ko głę­bi­nie chwy­ta­my i uj­mu­je­my nagą wol­ność na­szą: na­sze ja wła­ści­we prze­by­wa aż na dnie pod nur­tem hi­sto­rii; na każ­dej in­nej po­wierzch­ni uj­mu­je­my sa­mych sie­bie po­przez kształ­ty wy­two­rzo­ne przez bieg zda­rzeń, utoż­sa­mia­my się z nimi, sta­je­my się bał­wo­chwal­ca­mi. Za­pa­no­wać nad sa­mym sobą, sie­bie sa­me­go two­rzyć, być ar­ty­stą i twór­cą wła­sne­go prze­zna­cze­nia, sie­bie sa­me­go znać i po­sia­dać w ten tyl­ko spo­sób może no­wo­cze­sny Eu­ro­pej­czyk: taką jest siła fa­tal­na, tkwią­ca w na­szym po­zor­nie oso­bi­stym, izo­lo­wa­nym, pry­wat­nym ja. I taką jest klą­twa czy bło­go­sła­wień­stwo no­wo­cze­snej eu­ro­pej­skiej kul­tu­ry, że nie może już ona usta­lić się na żad­nym in­nym po­zio­mie, że lo­gi­ka we­wnętrz­na cią­gnie ją ku tym głę­bi­nom, w któ­rych wy­kuć i ująć sie­bie musi praw­dzi­wa, pa­nu­ją­ca nad lo­sem wła­snym, nad du­szą swą i jej dro­ga­mi sa­mo­wła­dza ludz­ka. Cię­żar ga­tun­ko­wy eu­ro­pej­skiej psy­chi­ki nie po­zwo­li jej usta­lić się na żad­nym in­nym po­zio­mie: je­że­li tego nie ro­zu­mie­my, pa­da­my ofia­rą za­po­zna­nych, nie­zro­zu­mia­nych praw dzie­jo­we­go cią­że­nia.

Nie za­sta­na­wia­my się nad za­gad­nie­nia­mi naj­istot­niej­szy­mi, któ­re dla­te­go wła­śnie, że tak istot­ne, – nie­ustan­nie nam to­wa­rzy­szą; za­po­mi­na­my jak strasz­li­we wprost zna­cze­nie tkwi w sa­mym po­ję­ciu na­sze­go ja, w ja, jako for­mie. Oto pew­na ukształ­to­wa­na w pe­wien spe­cjal­ny spo­sób psy­chi­ka przyj­mu­je samą sie­bie za pod­sta­wę dzia­ła­nia. Dzia­ła i gdy jej czy­ny wra­ca­ją do niej, prze­ła­maw­szy się w pry­zma­cie ca­łe­go ota­cza­ją­ce­go ją ży­cia, musi uznać je za swo­je. Co to zna­czy? Oto ani mniej, ani wię­cej, jak to, że każ­de ja zo­sta­je uzna­ne za pana ca­łe­go przy­czy­no­we­go splo­tu ży­cia. Świat cały, mówi fran­cu­ski fi­lo­zof Le-Roy, jest na­szym cia­łem. Ja z tego punk­tu wi­dze­nia jest za­da­niem: psy­chi­ka ma się stać od­po­wie­dzial­nym i nie­za­leż­nym wład­cą świa­ta, kształ­to­wać ma ży­cie jak swą wła­sność. W dzia­ła­niu swo­im na niej się opie­ra­my, dzia­ła­nie to zaś prze­ista­cza się za­leż­nie od tego, co zeń świat uczy­ni i to prze­isto­czo­ne dzia­ła­nie wra­ca ku nam, jako dzie­ło, na­sza od­po­wie­dzial­ność. Ry­sem zna­mien­nym no­wo­cze­snej eu­ro­pej­skiej kul­tu­ry jest to, że opie­ra się ona na tak po­ję­tej in­dy­wi­du­al­no­ści, że przyj­mu­je ona cały bez­miar tkwią­cy w sa­mym po­ję­ciu ja, że usi­łu­je to ja zre­ali­zo­wać.

To wy­zna­cza za­sad­ni­czy, pod­sta­wo­wy kie­ru­nek eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii. Ja tu jest nie złu­dze­niem, lecz czymś istot­nym. Kul­tu­ra eu­ro­pej­ska – to usi­ło­wa­nie zmie­rza­ją­ce ku utoż­sa­mie­niu po­ję­cia jaź­ni i czło­wie­ka, to pod­nie­sie­nie czło­wie­ka do god­no­ści swo­bod­ne­go, rze­czy­wi­ste­go spraw­cy swo­ich lo­sów.

Ja każ­de­go z nas wple­cio­ne jest w pro­ces, któ­ry obej­mu­je ca­ło­kształt eu­ro­pej­skiej kul­tu­ry i hi­sto­rii: nie bę­dzie­my wol­ni, nie bę­dzie­my sobą, je­że­li ca­łej kul­tu­ry tej nie opa­nu­je­my w jej ko­rze­niach, je­że­li wła­dać się nią nie na­uczy­my, jak po­słusz­nym nam dzie­łem. To, co He­gel uwa­żał za pod­sta­wę, jest ce­lem i za­da­niem. Czło­wiek musi za­wład­nąć tak ży­ciem, aby nie było w nim, w jego wła­snej du­szy nic prócz tego, co on sam świa­do­mie za­mie­rzył i stwo­rzył. Ho­ene-Wroń­ski sfor­mu­ło­wał istot­nie w ter­mi­nach teo­lo­gicz­nych rys naj­bar­dziej za­sad­ni­czy, wy­róż­nia­ją­cy Eu­ro­pę Za­chod­nią od wszel­kich in­nych kul­tur: czło­wiek dąży tu do tego, by stać się wła­snym, świa­do­mym stwór­cą, by sa­me­go sie­bie swo­bod­nie i świa­do­mie two­rzyć.

Psy­chi­ka samą sie­bie swo­bod­nie utrzy­mu­ją­ca i roz­wi­ja­ją­ca – oto nie­wąt­pli­wie okre­śle­nie po­ję­cia ja, jego isto­ta. Lecz w jaki spo­sób psy­chi­ka utrzy­mu­je się, na­rzu­ca świa­tu poza nią ist­nie­ją­ce­mu swo­je pra­wa? Tu prze­cho­dzi li­nia gra­nicz­na po­mię­dzy no­wo­cze­sną fi­lo­zo­fią a fi­lo­zo­fią He­gla. Dla He­gla świat był za­sad­ni­czo tej sa­mej co i psy­chi­ka na­tu­ry. Psy­chi­ka uj­mo­wa­ła jego isto­tę, po­zna­jąc. Opa­no­wa­nie świa­ta było pro­ce­sem lo­gicz­nym. Dla nas in­a­czej sto­ją te spra­wy. Utrzy­ma­nie się psy­chi­ki wo­bec świa­ta uka­zu­je się w za­sa­dzie jako re­zul­tat wal­ki. Psy­chi­ka zwią­za­na jest ści­śle z ży­ciem. Zwy­cię­ska psy­chi­ka uka­zu­je się nam jako wy­nik nie lo­gicz­ne­go lecz bio­lo­gicz­ne­go pro­ce­su. Ra­cjo­na­lizm po­słu­gu­je się ir­ra­cjo­na­li­zmem, jako na­rzę­dziem. Stwo­rzyć for­my ży­cia, w któ­rych ja było by swo­bod­ne, stwo­rzyć for­my ży­cia zdol­ne utrzy­my­wać się wo­bec na­po­ru wro­gie­go świa­ta z cał­ko­wi­tą sa­mo­wie­dzą i sa­mo­wła­dzą osta­wać się wo­bec nie­go i po­nad jego skłę­bie­nie sie­bie wy­dźwi­gać – tak oto przed­sta­wia się spra­wa. Po­mię­dzy my­ślą a świa­tem nie ma przed­ustaw­nej har­mo­nii. Czło­wiek musi sam stwo­rzyć so­bie swój po­słusz­ny świat. Pra­ca uka­zu­je się jako je­dy­ny fun­da­ment my­śli. Myśl żyje w świe­cie, o ile utrzy­my­wa­na jest na jego po­wierzch­ni przez wy­si­łek ży­cia. Sama przez się nie ma żad­nej wła­dzy. Tu wy­stę­pu­je nie­ubła­ga­na su­ro­wość no­wo­cze­sne­go sta­no­wi­ska. Samo przez się na­sze ja, jako for­ma psy­chi­ki, jest bez­sil­ne. Ist­nie­je, o ile jest utrzy­my­wa­ne na grun­cie pra­cy. Je­że­li z pra­cą tą nie jest zwią­za­ne bez­po­śred­nio, za­leż­nym jest od niej, od jej przy­pad­ko­wych wy­ma­gań i kon­ste­la­cji. Ja jest swo­bod­ne je­dy­nie jako psy­chi­ka czło­wie­ka, swo­bod­nie stwa­rza­ją­ce­go swo­je pod­sta­wy bytu wo­bec wszech­świa­ta. Je­dy­nie jako ja, swo­bod­nie rzą­dzą­ce swo­ją pra­cą, re­ali­zu­je ono swo­ją swo­bo­dę, sta­je się nie­za­leż­nym od wa­run­ków stwa­rza­nych przez przy­pad­ko­we kon­ste­la­cje pro­ce­su eko­no­micz­no-dzie­jo­we­go, w ta­kich tyl­ko wa­run­kach ja stwa­rza i utrzy­mu­je samo sie­bie, nie zaś jest wy­twa­rza­ne w głę­biach nie­opa­no­wa­nej hi­sto­rii, poza wła­sny­mi ple­ca­mi. Psy­chi­ka – to pod­sta­wa sa­mo­ist­nych czy­nów i od­po­wie­dzial­no­ści; by mo­gła ona wy­trzy­mać ten cię­żar, musi istot­nie sama so­bie wy­star­czać wo­bec wszech­świa­ta, musi być for­mą ży­cia, zdol­ną utrzy­my­wać samą sie­bie. Je­że­li psy­chi­ka jest tyl­ko wy­ni­kiem przy­pad­ko­we­go ukształ­to­wa­nia ży­cia hi­sto­rycz­ne­go, po­prze­dza­ją­ce­go ją i współ­cze­sne­go jej, je­że­li wple­cio­na jest w pro­ces nie­za­wi­sły od niej i prze­kształ­ca­ją­cy ją – jest rze­czą ja­sną, że wpa­dać ona bę­dzie w ko­li­zję, gdy ze­chce samą sie­bie uzna­wać za pod­sta­wę dzia­ła­nia.

Każ­da psy­chi­ka za­wie­ra w sa­mej so­bie lo­gi­kę swych po­stęp­ków, gdy lo­gi­ka ta nie jest w sta­nie wy­trzy­mać na­ci­sku świa­ta, psy­chi­ka wy­twa­rza so­bie ob­ra­zy świa­ta sztucz­ne, ma­ją­ce za za­da­nie uza­sad­nić ją we wła­snych jej oczach. Współ­cze­sna li­te­ra­tu­ra przy­no­si nie­zmier­nie cha­rak­te­ry­stycz­ne przy­kła­dy praw­dzi­wych zdzi­czeń du­cho­wych, po­wsta­ją­cych stąd, że psy­chi­ka wy­two­rzo­na przez pew­ne spe­cjal­ne ukształ­to­wa­nie spo­łecz­no-hi­sto­rycz­ne – usi­łu­je stwo­rzyć so­bie ob­raz świa­ta, w któ­rym mo­gła by sa­mej so­bie wy­star­czać, samą sie­bie utrzy­my­wać. Myśl no­wo­cze­sna utrzy­mu­je się na pod­sta­wie bez­mia­ru do­ko­ny­wa­nej nie­ustan­nie pra­cy; gdy usi­łu­je wy­tłu­ma­czyć so­bie, że stoi o wła­snych si­łach, po­wsta­ją ob­ra­zy świa­ta, prze­ra­ża­ją­ce wprost swą fan­ta­stycz­no­ścią. Bę­dzie­my mie­li spo­sob­ność za­jąć się bli­żej po­szcze­gól­ny­mi zja­wi­ska­mi tego typu. Tu wra­ca­my do zaj­mu­ją­ce­go nas przed­mio­tu, do za­gad­nie­nia, ja­kim wa­run­kom musi uczy­nić za­dość kul­tu­ra no­wo­cze­sna.

Wszel­kie okre­śle­nia i sche­ma­ty mają oczy­wi­ście war­tość względ­ną. Dla na­szych ce­lów mo­że­my jed­nak przy­jąć na­stę­pu­ją­ce okre­śle­nie kul­tu­ry. – Kul­tu­rą na­zy­wa­my sys­te­mat wy­ma­gań, przez któ­rych speł­nie­nie na­da­je­my trwa­łość na­szym wła­ści­wo­ściom psy­chicz­nym, utrwa­la­my je poza sobą. Tak w epo­ce re­ne­san­su trwa­łym wy­da­wa­ło się to, co sta­no­wi­ło przed­miot upodo­bań męża, zdol­ne­go siłą lub chy­tro­ścią utrzy­mać się w wal­ce wszyst­kich prze­ciw­ko wszyst­kim na po­wierzch­ni hi­sto­rycz­ne­go ży­cia. Być przed­mio­tem upodo­ba­nia lu­dzi zdol­nych, wy­wrzeć wpływ na wy­pad­ki pań­stwo­we – oto co nada­wa­ło zna­cze­nie trwa­łe war­to­ściom kul­tu­ral­nym i psy­chicz­nym. Stać się ce­chą, zdol­ną wy­trzy­mać mia­rę "dwor­sko­ści" – oto co zna­czy­ło być pod­nie­sio­nym do stop­nia kul­tu­ry w epo­ce Lu­dwi­ka XIV. Stać się cząst­ką kul­tu­ry zna­czy­ło to za­wsze stać się pier­wiast­kiem w ży­ciu typu ist­nie­nia, uka­zu­ją­ce­go się w da­nym mo­men­cie jako trwa­ły. Gdy dziś szu­ka­my typu, któ­ry by wy­trzy­my­wał tę mia­rę, uka­zu­je się nam jako ko­niecz­ny wa­ru­nek: zdol­ność sa­mo­ist­ne­go utrzy­my­wa­nia swe­go ży­cia wo­bec wszech­świa­ta. Kul­tu­ral­ną war­tość będą po­sia­da­ły sta­ny psy­chicz­ne nie­zbęd­ne dla ist­nie­nia ta­kie­go typu. Trwa­łość kul­tu­ral­ną na­da­je­my na­szej psy­chi­ce je­dy­nie przez ta­kie jej prze­isto­cze­nie i zu­ży­cie, aby sta­ła się jed­nym z mo­men­tów ist­nie­nia typu, utrzy­mu­ją­ce­go się wo­bec wszech­świa­ta swą wła­sną pra­cą. Trwa­łość kul­tu­ral­ną ma to, co jest nie­zbęd­nym mo­men­tem w ży­ciu ta­kie­go typu.

Zro­zu­miej­my bliż­sze zna­cze­nie tego okre­śle­nia.

Aby dany typ mógł ist­nieć, musi on być zdol­nym wy­twa­rzać swo­bod­nie to wszyst­ko, co jest ko­niecz­nym do roz­wi­nię­cia nie mniej­szej ilo­ści pod­da­nej ludz­kiej woli ener­gii, niż ta ilość, jaką wy­twa­rza­ją dzi­siej­sze, opie­ra­ją­ce się na re­gla­men­ta­cji z góry spo­łe­czeń­stwa. Po­ziom swo­bod­nej pra­cy nie może ustę­po­wać po­zio­mo­wi pra­cy skrę­po­wa­nej, je­że­li swo­bo­da pra­cy ma być moż­li­wą jako fakt eko­no­micz­ny. Nie dość na tym, aby swo­bo­da ta sta­ła się moż­li­wą, jako fakt eko­no­micz­ny, – nie­zbęd­ne dla niej wa­run­ki bio­lo­gicz­ne i psy­chicz­ne mu­szą stać się po­żą­da­ny­mi, mu­szą stać się pod­sta­wą bio­lo­gicz­ne­go sa­mo­do­bo­ru, mu­szą jed­nym sło­wem wejść w skład ide­ału ero­tycz­ne­go ludz­ko­ści. Rola ero­ty­zmu w na­szym ży­ciu umy­sło­wym, zwłasz­cza zaś w wy­two­rach zbio­ro­wej kul­tu­ral­nej my­śli jest nie­zmier­nie waż­na i bywa na ogół sła­bo ro­zu­mia­na. Moż­na, jak są­dzę, twier­dzić, że zna­cze­nie kul­tu­ral­ne w wiel­kim sty­lu może po­zy­skać tyl­ko taki spo­sób poj­mo­wa­nia ży­cia, któ­ry od­po­wia­da jed­no­cze­śnie i wy­ma­ga­niom prak­tycz­nym no­we­go typu, tj. może się stać dla nie­go re­gu­łą eko­no­micz­ne­go za­cho­wa­nia się i dzia­ła w spo­sób zgod­ny z wy­ma­ga­nia­mi naj­szczę­śliw­sze­go roz­wo­ju na jego in­stynk­ty i po­trze­by ero­tycz­ne. Je­że­li ży­cie ero­tycz­ne czło­wie­ka upły­wa w spo­sób nie­zgod­ny z jego spo­so­bem poj­mo­wa­nia świa­ta, je­że­li świat jego pra­cy nie jest świa­tem jego mi­ło­ści, roz­ter­ka ta prę­dzej czy póź­niej zbu­rzy har­mo­nię da­nej kul­tu­ry. Sto­sun­ki te są nie­zmier­nie skom­pli­ko­wa­ne: nie­wąt­pli­wą jed­nak jest rze­czą, że przy oce­nie każ­de­go sys­te­ma­tu kul­tu­ry na­le­ży ba­dać jego sto­su­nek do świa­ta ero­tycz­ne­go ży­cia czło­wie­ka. Na­sza pol­ska li­te­ra­tu­ra od­zna­cza­ła się i od­zna­cza zdu­mie­wa­ją­cym bra­kiem zmy­słu dla tego ro­dza­ju za­gad­nień. Bę­dzie­my mie­li spo­sob­ność prze­ko­nać się, jak nie­zmier­nie cen­nym i waż­nym dla zro­zu­mie­nia twór­czo­ści jest za­zna­czo­ny tu­taj przez nas punkt wi­dze­nia. Tu raz jesz­cze po­wta­rza­my, że utrwa­lo­nym w zna­cze­niu istot­nym może być tyl­ko taki typ ist­nie­nia, któ­ry jest w sta­nie sa­mo­ist­nie ostać się wo­bec wszech­świa­ta, tj. taki, któ­ry zdo­ła nie tyl­ko wy­ro­bić w so­bie wa­run­ki nie­zbęd­ne dla swo­bod­nej, kie­ru­ją­cej samą sobą pra­cy, lecz tak da­le­ce zro­śnie się z nimi, że sta­no­wić będą one mo­ment jego ero­tycz­ne­go ide­ału. W ta­kim tyl­ko wy­pad­ku świat praw­ny i na­uko­wy da­ne­go typu bę­dzie jed­no­cze­śnie jego świa­tem es­te­tycz­nym.

Nie na­le­ży ule­gać złu­dze­niu, że w prze­szło­ści kul­tu­ra po­wsta­wa­ła przez pod­po­rząd­ko­wa­nie się jed­no­stek wzo­rom go­to­wym i da­nym. Kul­tu­ry uka­zu­ją się nam jako wy­star­cza­ją­ce so­bie ca­ło­ści wte­dy tyl­ko, gdy zo­sta­ły już stwo­rzo­ne. Każ­dy świat kul­tu­ral­ny w mo­men­cie swe­go po­wsta­nia był czymś no­wym, nie­by­wa­łym, bez­za­sad­nym, cha­otycz­nym, grzesz­nym: po­wsta­wał wraz z na­ro­dze­niem ja­kie­goś no­we­go typu ist­nie­nia, typu, któ­ry był za­prze­cze­niem po­przed­nich, bun­tem wo­bec nich, ze­rwa­niem cią­gło­ści. Kul­tu­ra kla­sycz­na XVII wie­ku we Fran­cji, ów wzór tra­dy­cjo­na­li­zmu przy­świe­ca­ją­cy Bru­ne­ti­ére'om i Le­ma­ître'om, była też w mo­men­cie swo­ich na­ro­dzin ze­rwa­niem tra­dy­cjo­nal­ne­go wąt­ku i od­stęp­stwem. Przed­sta­wi­ciel tej no­wej kul­tu­ry sprze­nie­wie­rzał się ide­ałom fe­odal­nej dumy i nie­pod­le­gło­ści, był od­stęp­cą od czci­god­nych sę­dzi­wych tra­dy­cji i oby­cza­jów. To samo dzia­ło się w każ­dym mo­men­cie kul­tu­ral­nych na­ro­dzin. Dziś tyl­ko więk­szym niż kie­dy­kol­wiek jest prze­dział do wy­peł­nie­nia: wszyst­kie do­tych­cza­so­we typy kul­tu­ral­ne żyły i roz­wi­ja­ły się na grun­cie nie­sa­mo­dziel­nej, utrzy­mu­ją­cej je pra­cy. Po­mi­mo to, ten je­den tyl­ko po­zo­stał nie­wąt­pli­wie kie­ru­nek. Wola kul­tu­ry tę jed­ną ma tyl­ko przed sobą dro­gę: two­rze­nia i ho­do­wa­nia psy­chi­ki swo­bod­nych, sa­mo­ist­nie stwa­rza­ją­cych całe swe ży­cie, cały gmach swe­go ist­nie­nia pra­cow­ni­ków.

Uży­łem wy­ra­zu "wola". Gdy się czy­ta dzi­siej­sze pra­ce hi­sto­rycz­no-spo­łecz­ne, do­zna­je się wra­że­nia, że jest ona nie­obec­na i nie­po­trzeb­na. De­pra­wu­ją­cy i usy­pia­ją­cy mit nie­ustan­ne­go, au­to­ma­tycz­ne­go po­stę­pu – prze­sła­nia nam tę praw­dę, że wszyst­ko, co kie­dy­kol­wiek było i jest war­to­ścią kul­tu­ral­ną, zo­sta­ło stwo­rzo­ne przez wy­si­łek, że aby nowy świat kul­tu­ry po­wstał, musi on stać się przed­mio­tem dą­żeń, ce­lem, ku któ­re­mu zmie­rza i wy­tę­ża się wola po­ko­leń. W da­nym wy­pad­ku zaś mamy do czy­nie­nia z ko­niecz­no­ścią do­ko­na­nia świa­do­me­go i ce­lo­we­go skrę­tu w swym ży­ciu psy­chicz­nym. To, co jest au­to­ma­ty­zmem w ży­ciu warstw kul­tu­ral­nych, skie­ro­wu­je bo­wiem ich my­śli i dą­że­nia w zgo­ła in­nym kie­run­ku. Li­te­ra­tu­ra, sztu­ka, fi­lo­zo­fia, ide­olo­gia w ogó­le po­wsta­ją dzi­siaj za spra­wą pier­wiast­ków, nie zwią­za­nych z żad­ną okre­ślo­ną funk­cją, z żad­nym okre­ślo­nym ty­pem spo­łecz­nym. Pier­wiast­ki te w psy­chi­ce swej przy­no­szą struk­tu­ry naj­roz­ma­it­szych mi­nio­nych ty­pów kul­tu­ral­nych; nie zwią­za­ne z żad­nym okre­ślo­nym kie­run­kiem dzia­łal­no­ści i wy­sta­wio­ne na dzia­ła­nie zmie­nia­ją­ce­go się bez ich wda­nia się oto­cze­nia, za­wi­sa­ją one wprost w po­wie­trzu bez żad­ne­go opar­cia. Nie znaj­du­ją na­oko­ło sie­bie żad­ne­go trwa­łe­go typu ist­nie­nia, nie znaj­du­ją w swo­im ży­ciu żad­nej ce­lo­wej ko­niecz­no­ści: ży­cie wy­da­je im się do­wol­ną grą psy­chicz­nych przy­pad­ków, pew­nym ro­dza­jem cre­atio ex ni­hi­lo , po­wo­ły­wa­nym do ist­nie­nia przez psy­che. Psy­che – ten twór mo­zol­nie zro­dzo­ny pod na­ci­skiem naj­róż­no­rod­niej­szych ko­niecz­no­ści hi­sto­rii – ucho­dzić za­czy­na za hi­sto­rii tej swo­bod­ną twór­czy­nię. Do­wol­ność, przy­pad­ko­wość ist­nie­nia, wła­ści­wa ży­ją­cym jak­by w po­rach dzi­siej­sze­go spo­łe­czeń­stwa przed­sta­wi­cie­lom kul­tu­ry, zo­sta­ją od­czu­wa­ne jako typ wła­ści­wy ży­cia ludz­kie­go. To, co na­zy­wa się w ję­zy­ku tego ro­dza­ju ele­men­tów twór­czo­ścią kul­tu­ral­ną, jest wła­ści­wie cał­ko­wi­tym prze­ciw­sta­wie­niem tego sto­sun­ku do ży­cia, któ­ry za­wsze i wszę­dzie kul­tu­rę wy­twa­rzał. Za­miast pod­po­rząd­ko­wy­wa­nia przy­pad­ko­wej psy­chi­ki in­dy­wi­du­al­nej wy­ma­ga­niom trwa­łe­go typu ży­cio­we­go – mamy pod­po­rząd­ko­wy­wa­nie wy­two­rów hi­sto­rii su­biek­tyw­nym wy­ma­ga­niom prze­mi­ja­ją­cej in­dy­wi­du­al­no­ści. Two­rzyć zna­czy to tu przy­sto­so­wy­wać treść ży­cia do wy­ma­gań na­szej in­dy­wi­du­al­nej wraż­li­wo­ści, zna­czy to prze­mie­niać ży­cie i jego pra­cę w sen mile nas ko­ły­szą­cy, w po­nęt­ną i zaj­mu­ją­cą baj­kę. Świat cały ist­nie­je tyl­ko po to, aby mia­ły w so­bie co od­bi­jać bań­ki my­dla­ne. Nie jest w na­szej mocy zmie­nić wa­run­ków, w ja­kich po­wsta­je dziś ide­olo­gia, ale nie trze­ba prze­ce­niać kul­tu­ral­ne­go zna­cze­nia po­wsta­ją­cych tu ru­chów, strzec się na­le­ży na­rzu­ca­ją­cych się tu per­spek­tyw, za­cho­wać świe­żość gło­wy wo­bec wy­twa­rza­nej tu odu­rza­ją­cej at­mos­fe­ry. Rze­czy trwa­łe mogą po­wsta­wać tu tyl­ko przy­pad­ko­wo lub pod wpły­wem nie­zwy­kle sil­nej, he­ro­icz­nej woli. Idzie o to, aby woli tej uła­twiać po­wsta­nie, aby usu­wać przy­najm­niej psy­cho­lo­gicz­ne in­te­lek­tu­al­ne prze­szko­dy, ja­kie za­głu­sza­ją pra­wie każ­dy jej pier­wia­stek. Idzie o to, aby zro­zu­mieć ży­cio­we zna­cze­nie pro­ce­sów, przy­ku­wa­ją­cych do sie­bie uwa­gę swą ha­ła­śli­wo­ścią.

Inną jest rze­czą kul­tu­rę two­rzyć, a inną ro­zu­mieć i tłu­ma­czyć to, co już stwo­rzo­ne. Każ­dy świat kul­tu­ral­ny po­wsta­wał nie z lo­gicz­nej ana­li­zy po­przed­nie­go, lecz z zu­peł­nie no­we­go wąt­ka, z za­prze­cze­nia tego, czym żył po­przed­ni. Każ­dy był przed po­wsta­niem swym na­gim bar­ba­rzyń­cą, każ­da nowa kul­tu­ra uka­zy­wa­ła się zra­zu jako za­prze­cze­nie po­przed­niej, wy­da­wa­ła się sa­mej so­bie za­prze­cze­niem kul­tu­ry, war­to­ści. Two­rzyć nową kul­tu­rę zna­czy to two­rzyć nowy typ ży­cia. Na­ra­sta­jąc, wal­cząc o swe ist­nie­nie, wy­ło­ni on z sie­bie to, co gdy bę­dzie do­ko­na­ne, uka­że się jako sys­te­ma­tycz­na ca­łość, ro­zum­ny or­ga­nizm war­to­ści, a co w mo­men­cie po­wsta­nia wy­da­je się za­prze­cze­niem wszyst­kich tych form, w ja­kich wy­obra­ża­ją so­bie ży­cie umy­sły wy­cho­wa­ne na za­koń­czo­nych, prze­mi­nio­nych kul­tu­rach. To­też przy oce­nia­niu kul­tu­ral­nej war­to­ści da­nej my­śli, da­ne­go kie­run­ku – ba­da­my nie in­te­lek­tu­al­ną jego lo­gicz­ność, lecz ży­cio­wą wy­daj­ność: za­sta­na­wia­my się nad tym, do ja­kiej for­my ży­cia on na­le­ży i jaką jest pod­sta­wa trwa­nia tej for­my, tj. za­sta­na­wia­my się nie nad tym, czy od­po­wia­da ten kie­ru­nek na­szym upodo­ba­niom, na­ło­gom, prze­są­dom, lecz czy zdo­ła on utrzy­mać i roz­wi­nąć sam sie­bie wo­bec świa­ta, czy zdo­ła ostać się wo­bec ży­cia. Czy zna­czy to, że mamy wy­pie­rać się sa­mych sie­bie, że mamy wy­rze­kać się wła­snej du­szy dla tak lub in­a­czej po­ję­tej dok­try­ny? By­najm­niej. Zna­czy to tyl­ko, że mamy wal­czyć o utrwa­le­nie tego, co ce­ni­my w so­bie, zna­czy to, że mamy pra­co­wać nad tym, aby za­pew­nić trwa­nie temu, co wy­da­je się nam w nas naj­cen­niej­szym. Wi­dzie­li­śmy, że w ten spo­sób po­wsta­wa­ła każ­da kul­tu­ra, każ­da kul­tu­ra wy­ni­ka­ła z ta­kie­go prze­two­rze­nia su­biek­tyw­nych wła­ści­wo­ści, że sta­wa­ły się one mo­men­ta­mi trwa­łej hi­sto­rycz­nie for­my ży­cia. Na­sza psy­chi­ka współ­cze­sna jest wy­ni­kiem do­tych­cza­so­wej eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii i jej wy­two­rem, stać się może ona ele­men­tem kul­tu­ry o tyle tyl­ko, o ile po­wsta­nie i doj­rze­je typ ży­cia, pa­nu­ją­cy nad tymi si­ła­mi, któ­rych gra stwo­rzy­ła do­tych­cza­so­we eu­ro­pej­skie dzie­je. Jest tyl­ko jed­na dro­ga, pro­wa­dzą­ca do oca­le­nia kul­tu­ral­nych war­to­ści: po­le­ga ona na ta­kim ich prze­two­rze­niu, aby sta­ły się or­ga­na­mi pa­no­wa­nia nad świa­tem rzą­dzą­cej sobą nie­pod­le­głej pra­cy.

Na­le­żeć do trwa­łe­go świa­ta, sta­no­wić jego mo­ment or­ga­nicz­ny – ta­kim było za­wsze okre­śle­nie kul­tu­ry, twór­czo­ści kul­tu­ral­nej. Kul­tu­rą sta­ją się wła­śnie na­sze ce­chy in­dy­wi­du­al­ne je­dy­nie, gdy są opar­te na ta­kim trwa­łym grun­cie. Dzi­siaj za­da­nie na­sze jest szcze­gól­nie trud­ne, gdyż świat kul­tu­ry, na któ­rym je­dy­nie oprzeć się mo­że­my, nie ist­nie­je, nie moż­na na­wet po­wie­dzieć, że po­wsta­je. Nie uci­ska on nas z ze­wnątrz, w so­bie sa­mych zbu­do­wać i ugrun­to­wać mu­si­my, za­ło­żyć siłą woli pod­sta­wy trwa­łe i nie za­pa­da­ją­ce się pod no­ga­mi. Od­po­wie­dzial­ność wo­bec hi­sto­rii – oto jest rys za­sad­ni­czy każ­dej ma­ją­cej do­nio­słość kul­tu­ral­ną dzia­łal­no­ści. Wro­giem naj­groź­niej­szym jest dziś ży­cie bez hi­sto­rycz­ne­go pla­nu, mięk­ki i bez­kost­ny su­biek­ty­wizm. Brak kul­tu­ral­nej, hi­sto­rycz­nej woli, brak mę­stwa, od­le­głych hi­sto­rycz­nych per­spek­tyw – oto ce­chy, rzu­ca­ją­ce się w oczy no­wo­cze­snej eu­ro­pej­skiej psy­chi­ce kul­tu­ral­nej. Tym ka­na­łem wy­cie­ka naj­szla­chet­niej­sza krew na­szej my­śli. Kul­tu­ra dzi­siej­sza to w znacz­nej mie­rze sys­tem złu­dzeń i ilu­zji, prze­sła­nia­ją­cy ten istot­ny stan rze­czy: – to sys­tem ucie­czek przed hi­sto­rią. Nie­wia­ra w hi­sto­rię, bez­si­ła dzie­jo­wa – oto treść, przy­bie­ra­ją­ca naj­róż­no­rod­niej­sze for­my. Jed­ną z naj­nie­bez­piecz­niej­szych jest opty­mi­stycz­na wia­ra w przy­szłość po­wsta­ją­cą au­to­ma­tycz­nie: za­bi­ja ona to, co jest naj­nie­zbęd­niej­sze – he­ro­izm woli, i to dziś, gdy jest on dla nas, nie po­sia­da­ją­cych nad sobą żad­nej ist­nie­ją­cej obo­wią­zu­ją­cej for­my – je­dy­nym grun­tem. Fun­da­ment nasz i skle­pie­nie na­sze w nas tyl­ko prze­by­wa­ją, nie ma ich poza nami.

Kry­zys ro­man­ty­zmu: Sa­mot­na jed­nost­ka, nie znaj­du­ją­ca dla sie­bie miej­sca w ży­ciu klas po­sia­da­ją­cych, do któ­rych na­le­ży, jako dzia­łacz kul­tu­ral­ny "Mło­dej Pol­ski". Ro­man­tyzm jako stan świa­do­mo­ści, wy­twa­rza­nej w spo­łe­czeń­stwie, lecz nie­zdol­nej do wy­twa­rza­nia sa­me­go, spo­łecz­ne­go ży­cia. Zwrot współ­cze­snej kry­ty­ki fran­cu­skiej prze­ciw­ko ro­man­ty­zmo­wi. Sama kry­ty­ka ta po­wsta­je w gra­ni­cach ro­man­ty­zmu, t… j… chcia­ła­by przy­jąć psy­chicz­ny re­zul­tat ży­cia, a od­rzu­cić samą na­tu­rę tego ży­cia. Ro­man­tyzm jako wy­nik nie­uchron­ny ży­cia dzie­jo­we­go, w któ­rem pra­wo jest nie­obec­ne. Głę­bo­ka kry­ty­ka ro­man­ty­zmu musi być kry­ty­ką spo­łecz­ne­go ustro­ju. War­tość we­wnętrz­na świa­do­mo­ści ro­man­tycz­nej za­leż­na jest od pro­ce­su ży­cio­we­go, któ­ry ją stwo­rzył. Ubó­stwo psy­chicz­ne Mło­dej Pol­ski, jako wy­nik ni­co­ści we­wnętrz­nej tego pol­skie­go sta­tus quo, prze­ciw­ko któ­re­mu była Mło­da Pol­ska bun­tem. Usi­ło­wa­nia przy­wró­ce­nia cią­gło­ści tra­dy­cyi przez "ob­ła­ska­wie­nie" ru­chu mło­do­pol­skie­go i za­po­zna­nie dzie­jo­we­go zna­cze­nia lat 1904-1906. Cią­głość tra­dy­cyi, jako cią­głość do­bro­wol­nej i ide­ali­zo­wa­nej nie­wo­li. Li­ryzm he­lo­tów. In­te­lekt ta­rocz­ko­wy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: