- W empik go
Legendy arturiańskie. Tom 8. W poszukiwaniu Świętego Graala - ebook
Legendy arturiańskie. Tom 8. W poszukiwaniu Świętego Graala - ebook
Cykl klasycznych legend arturiańskich w uproszczonych adaptacjach dla dzieci.
Do Camelotu przybywa Galahad i ostatnie miejsce przy okrągłym stole nareszcie zostaje obsadzone. Gdy oczom zebranych ukazuje się podobizna Świętego Graala, wszyscy rycerze króla Artura wyruszają w drogę, by udowodnić, że są go warci. Nie mają pojęcia, że próbie nie zostaną poddane ich siły czy umiejętności, lecz dusze.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-504-0 |
Rozmiar pliku: | 28 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Król Artur jechał na czele myśliwych, wiodąc ich z powrotem przez las do Camelotu. Wtem jego wzrok przykuł nagły błysk światła.
– Widzieliście to? – zapytał, gwałtownie zatrzymując konia.
– Co takiego, Wasza Wysokość? – odpowiedział pytaniem Lancelot.
– Błysk światła nieopodal rzeki.
Lancelot i Gawain niczego nie zauważyli, lecz podążyli za wzrokiem króla.
– Tędy! – wykrzyknął Artur i zeskoczywszy z siodła, ruszył ścieżką w gęstwinę drzew.
Cicho polecając giermkom, by zostali z końmi, Lancelot i Gawain poszli za Arturem w stronę rzeki. Ich oczom ukazał się zdumiewający widok.
Kilka stóp dalej na wodzie unosiła się kamienna płyta. Wydawało się, że płynęła z prądem. Z kamienia wystawał głęboko wbity miecz. Złota rękojeść odbijała promienie słońca i to właśnie ten blask musiał zauważyć król.
– Tak jak wtedy… – mruknął Artur, pochodząc bliżej.
Lancelot i Gawain wymienili spojrzenia. Słyszeli opowieść o tym, jak to Artur jeszcze jako chłopiec wyciągnął miecz wetknięty w kamień.
– Spójrzcie na inskrypcję! – krzyknął do swych kompanów podekscytowany król. – „Próbę podejmie wielu wspaniałych, lecz tylko najlepszy uwolni mnie ze skały” – odczytał na głos. – Lancelocie, ani chybi ten miecz przeznaczony jest dla ciebie! Nie znam lepszego rycerza niż ty.
Lancelot pokręcił jednak głową i cofnął się o krok.
– Nie, Wasza Wysokość. To nie dla mnie jest ten miecz – zaprzeczył zdecydowanie, myśląc przy tym o swej zakazanej miłości do królowej Ginewry.
Artur się nachmurzył.
– Ależ to ty jesteś najdzielniejszym rycerzem w całym Camelocie – zaoponował.
– Wasza Wysokość, może i najdzielniejszym, lecz bynajmniej nie najlepszym.
Artur wydawał się rozczarowany, lecz nie powiedział już nic więcej. Odwrócił się z kolei do Gawaina:
– Skoro Lancelot nie weźmie miecza, tedy ty musisz spróbować.
Przez chwilę Gawain wyglądał nieco niepewnie, ale zrobił krok do przodu i obiema rękoma ścisnął rękojeść. Szarpnął mocno, ale miecz ani drgnął. Gawain zatem odstąpił.
– Wasza Wysokość, wygląda na to, że również i nie dla mnie jest on przeznaczony.
Artur nachmurzył się na to jeszcze bardziej. Gdy wracali do koni, król nie mógł przestać myśleć, któż też mógłby okazać się godniejszy tej wspaniałej broni niż dwaj najbardziej zaufani rycerze, których miał u swego boku.
***
_Owego dnia miejsce to znów zostanie zajęte._
Artur wraz ze swoimi rycerzami w zdumieniu wpatrywał się w okrągły stół. Słowa te pojawiły się na drewnianym blacie podczas ich nieobecności. Nikt nie mógł uwierzyć, że po tylu latach miejsce zguby ponownie zostanie zajęte.
Rozejrzawszy się po twarzach towarzyszy, sir Ywain głośno wypowiedział pytanie, które wszyscy zadawali sobie w myślach:
– A zatem kim jest ten rycerz, na którego czekaliśmy tak długo?
– Wasza Wysokość, właśnie przybył – obwieścił Merlin, zanim Artur zdążył rzec choć słowo.
Król ruszył przodem, prowadząc swych rycerzy do Wielkiej Sali. Przedstawiono mu tam dwóch mężczyzn – starszego i młodzieńca liczącego sobie jakichś osiemnaście wiosen. Młodszy, przyodziany w zwykłą zbroję, w ręku trzymał hełm, lecz nie miał ani tarczy, ani miecza.
– Wasza Wysokość, oto Naciens z Corbenic i mistrz Galahad – przedstawił ich strażnik. – Proszą o audiencję.
Artur przez cały czas nie spuszczał wzroku z twarzy młodzieńca, który z jakiegoś powodu wydawał mu się znajomy. Król był jednak pewien, że nigdy wcześniej go nie spotkał.
– Witaj w Camelocie – zwrócił się do przybysza, a ten skłonił się z szacunkiem.
– Oto Galahad, jaśnie panie – oznajmił Naciens. – Powierzony mi został przez jego dziadka, króla Pellesa, bym wychował go w bojaźni bożej. Jest synem Elaine z Corbenic i Lancelota z Jeziora. – Tu wzrok Naciensa spoczął na Lancelocie.
_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_