Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Legendy Chrystusowe - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Legendy Chrystusowe - ebook

O czym jest ta książka? Autorka tak ją zaczyna: „W piątym roku mego życia miałam wielkie zmartwienie. Nie wiem nawet, czy od tego czasu doznałam, kiedyś większego. Było to, kiedy moja babcia umarła. Dotąd siadywała co dzień w kącie sofy w swoim pokoju i opowiadała bajki. Nie pamiętam jej inaczej jak siedzącej tak i opowiadającej, od rana do wieczora, a my dzieci siedzieliśmy wokoło niej i słuchali. Cudne to było życie. Nie było dzieci, którym by się tak dobrze działo, jak nam. Wiem, że babcia miała piękne, kredowo białe włosy, że chodziła bardzo pochylona i że zawsze robiła pończochę. Przypominam sobie także, że, kiedy skończyła jaką bajkę, miała zwyczaj kłaść rękę na mojej głowie i mawiać wtedy: — A to wszystko tak jest prawdą, jak to, że ja ciebie widzę, a ty mnie. Pamiętam także, że umiała śpiewać piękne pieśni, ale nie śpiewała co dzień. Jedna z tych pieśni była o rycerzu i wodnicy a zwrotki jej kończyły się słowami: „Wicher tak zimny, wicher tak zimny, od morza dmie z oddali”. I na stronach swej książki autorka dzieli się z nami przepięknymi opowieściami, które być może zapamiętała z czasów dzieciństwa, a może zasłyszała je gdzie indziej i kiedy indziej? A może troszkę podpowiedziała je jej wyobraźnia?

 

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-481-7
Rozmiar pliku: 471 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NOC BOŻEGO NARODZENIA

W piątym roku mego życia miałam wielkie zmartwienie.

Nie wiem nawet, czy od tego czasu doznałam, kiedy większego.

Było to, kiedy moja babcia umarła. Dotąd siadywała co dzień w kącie sofy w swoim pokoju i opowiadała bajki.

Nie pamiętam jej inaczej jak siedzącej tak i opowiadającej, od rana do wieczora, a my dzieci siedzieliśmy wokoło niej i słuchali. Cudne to było życie. Nie było dzieci, którym by się tak dobrze działo, jak nam.

Mało ja pamiętam mojej babci. Wiem, że miała piękne, kredowo białe włosy, że chodziła bardzo pochylona i że zawsze robiła pończochę.

Przypominam sobie także, że, kiedy skończyła jaką bajkę, miała zwyczaj kłaść rękę na mojej głowie i mawiać wtedy:

— A to wszystko tak jest prawdą, jak to, że ja ciebie widzę, a ty mnie.

Pamiętam także, że umiała śpiewać piękne pieśni, ale nie śpiewała co dzień. Jedna z tych pieśni była o rycerzu i wodnicy a zwrotki jej kończyły się słowami: „Wicher tak zimny, wicher tak zimny, od morza dmie z oddali”.

Potem przypominam sobie jeszcze modlitewkę, której mnie nauczyła i jeden wiersz psalmu.

Z wszystkich bajek, jakie mi opowiadała, mam tylko blade, niejasne wspomnienie. Tylko jedną pamiętam tak dobrze, że mogłabym ją powtórzyć. Jest to krótka opowieść o Narodzeniu Chrystusa.

Widzicie, to jest wszystko, co jeszcze wiem o mojej babci, oprócz tego, co najlepiej pamiętam, mianowicie wielką boleść, kiedy odeszła na zawsze.

Przypominam sobie ranek, gdy sofa opustoszała i kiedy niepodobna było pojąć, w jaki sposób wszystkie godziny dnia nareszcie miną. To pamiętam. Tego nie zapomnę nigdy.

A i to pamiętam, że nas dzieci zaprowadzono, abyśmy rękę zmarłej ucałowali. Baliśmy się trochę, ale ktoś nam powiedział, że po raz ostatni możemy babci podziękować za wszystkie uciechy, jakie nam sprawiała.

A także wiem, jak bajki i pieśni z domu odjechały, w długiej, czarnej trumnie i nigdy nie wróciły więcej.

Wiem także, że coś z życia zniknęło. Tak jakby się drzwi zawarły od całego pięknego świata czarów, w który przedtem dane nam było swobodnie wchodzić i wychodzić.

Teraz nie było nikogo, kto by umiał te drzwi otwierać.

Przypominam sobie także, żeśmy powoli nawykali do zabaw lalkami i zabawkami i do życia jak inne dzieci, i mogło się zdawać, że nam babci nie brakło i że nie wspominamy jej wcale.

Jednak dziś jeszcze, po latach czterdziestu, kiedy gromadzę legendy o Chrystusie, słyszane na Dalekim Wschodzie, powraca do mnie drobna opowieść o narodzeniu Jezusa, którą babcia opowiadała i nabieram ochoty powtórzyć ją raz jeszcze i dołączyć do zbioru.

* * *

Był to wieczór wigilijny, wszyscy pojechali do kościoła, wyjąwszy mnie i babci. Zdaje mi się, że byłyśmy same na cały dom. Nie mogłyśmy pojechać, bo jedna była za mała a druga za stara. Zaś obydwom nam smutno było, żeśmy na pasterce być nie mogły, posłuchać kolęd i napatrzyć się świateł przy szopce.

Ale kiedyśmy tak siedziały w naszej samotności, zaczęła babcia opowiadać.

— Był raz człowiek — rzekła — który wyszedł w ciemną noc, aby ogania pożyczyć. Chodził od domu do domu i pukał do drzwi.

— Ludzie dobrzy, poratujcie mnie! — wołał — oto żona moja porodziła właśnie dzieciątko, muszę ogień rozniecić, aby ją i maleństwo ogrzać trochę.

Ale noc była późna, wszyscy ludzie spali, nikt mu nie odpowiedział.

Człowiek szedł i szedł. Nareszcie w oddali ujrzał błysk ognia. Skierował się w tę stronę i zobaczył, że to ognisko płonęło na polu. Mnóstwo owiec białych leżało naokoło ognia i spało, a stary pasterz czuwał nad trzodą.

Kiedy człowiek chcący ognia pożyczyć, podszedł bliżej do owiec, zobaczył, że u stóp pasterza leżały trzy duże psy śpiące także. Wszystkie trzy zerwały się poczuwszy obcego, rozwarły szeroko swe paszcze, jakby chciały zaszczekać, ale głosu słychać nie było. Człowiek widział jak się sierść na ich grzbietach jeży, jak ich ostre zęby połyskują biało przy świetle ogniska i jak się rzuciły ku niemu. Jeden chwycił go za nogę, drugi za ramię, a trzeci za gardło. Ale szczęki i zęby, którymi szarpać chciały, były bezsilne i człowiek nie odniósł żadnej rany.

Chciał tedy iść dalej po to, czego potrzebował. Ale owce leżały wokoło, tak ciasno zbite przy sobie, grzbiet przy grzbiecie, że nie mógł postąpić. Wtedy wszedł na grzbiety zwierząt i przeszedł po nich do ognia, a żadna owca nie zbudziła się ani drgnęła.

Tyle opowiedziała babcia bez przeszkody, ale teraz musiałam jej przerwać.

— Dlaczego nie zbudziły się, babciu! — spytałam.

— Za chwilę się dowiesz — odrzekła i opowiadała dalej:

— Kiedy już człowiek doszedł do ogniska, spojrzał pasterz na niego. Pasterz ten był to stary, ponury człowiek, porywczy i twardy dla wszystkich; ujrzawszy obcego, który się zbliżał, ujął swój długi okuty kij, jaki zwykle miał w ręku, pasąc owce i rzucił nim w przybysza. Kij leciał świszcząc prosto w niego, ale zanim go ugodził, uchylił się w bok i pomknął mimo daleko na pole.

Tu przerwałam babci znowu.

— Babciu, dlaczego kij nie chciał uderzyć tego człowieka?

Ale babcia ani myślała mi odpowiadać, tylko dalej ciągnęła opowieść....WIZJA CESARZA

Działo się to w czasie, kiedy August był cesarzem w Rzymie, a Herod królem w Jerozolimie.

Wtedy to zdarzyło się, że bardzo ważna, święta noc zeszła na ziemię, najciemniejsza noc, jaką kiedy widziano; można było sądzić, że świat cały zatoczył się w piwnicę. Niemożliwym było odróżnić wody od lądu i na najbardziej swojskich drogach łatwo było zabłądzić. A to z tej prostej przyczyny, że światła z nieba zabrakło. Wszystkie gwiazdy zostały w domu, a księżyc miły odwróconą miał twarz.

Równie głębokim, jak ciemność, było milczenie i cisza. Rzeki zatrzymały się w biegu, powietrze nie drgnęło, a nawet liść osiki zaniechał drżenia. Kto by był poszedł wzdłuż wybrzeża, byłby doświadczył, że fale nie biły o brzeg, a kto by był poszedł przez puszczę, temu by piasek pod stopami nie zgrzytał. Wszystko skamieniało w ruchu, aby ciszy nocy świętej nie przerywać. Trawa nie śmiała rosnąć ani rosa padać, a kwiaty nie miały odwagi wydzielać swych woni.

Nocy tej, zwierzęta drapieżne zaniechały łowów, węże nie kąsały, psy nie szczekały. A co jeszcze było wspanialszym, to, że żadna rzecz martwa nie byłaby kaziła świętości tej nocy tym, żeby służyła do jakiego złego uczynku. Wytrych nie byłby otworzył żadnego zamku, a nóż nie byłby zdolny do przelania krwi.

Tej właśnie nocy wyszła gromadka ludzi z cesarskich komnat na Palatynie i skierowała przez Forum na Kapitol. Dnia tego właśnie przedłożyli senatorowie cesarzom pytanie, czy miałby co przeciw temu, ażeby mu na świętym wzgórzu Rzymu wzniesiono świątynię. Ale August nie dał od razu swego przyzwolenia. Nie wiedział, czyby się to bogom podobało, ażeby posiadał świątynię tuż obok ich świątyni i odpowiedział, że pragnie pierwej złożyć ofiarę nocną swemu bóstwu opiekuńczemu, aby wolę bogów w tej mierze wybadać. On to wiedziony przez kilku poufnych, dążył właśnie składać tę ofiarę.

Augusta niesiono w lektyce, gdyż był stary i trudno mu było wnijść na wysokie schody Kapitolu. Sam trzymał klatkę z gołębiami, które chciał ofiarować.

Nikt z kapłanów, żołnierzy, ani panów z rady nie towarzyszył mu, tylko najbliżsi jego przyjaciele. Słudzy z pochodniami szli naprzód, aby torować drogę przez ciemności nocy, a za nim szli niewolni, niosący trójnóg ołtarzowy, węgle, noże, święty ogień i wszystko inne, co do ofiary było potrzebne.

Po drodze rozmawiał cesarz wesoło ze swoimi poufnymi, dlatego to nikt nie zauważył ciszy niewymuszonej i milczenia tej nocy. Dopiero kiedy wyszli na najwyższą część Kapitolu, na pusty plac, wybrany do budowy nowej świątyni, spostrzegli, że coś niezwykłego się zapowiada.

Nie mogła to być noc jak inne, gdyż w górze, na brzegu skał, ujrzeli najprzedziwniejsze jasne zjawisko....STUDNIA TRZECH MĘDRCÓW

W starożytnej krainie judejskiej panowała Susza z wpadłymi oczyma, nieubłagana kroczyła po zżółkłej trawie i uschniętych ostach.

Było to w lecie. Słońce paliło nagie grzbiety gór, a najlżejszy wietrzyk wzbijał gęste tumany wapiennego kurzu z białoszarej roli, trzody na dolinach stały, tłocząc się nad wyschłymi potokami.

Susza chodziła badając zapasy wody. Poszła do sadzawek Salomona i zauważyła z westchnieniem, że ich skaliste brzegi okalają znaczną jeszcze jej ilość. Potem udała się do sławnej studni Dawida koło Betleemu ale i tam zastała zapas. W końcu skierowała się leniwym krokiem na gościniec szeroki, wiodący z Betleem do Jerozolimy.

Będąc prawie w pół drogi, ujrzała studnię Trzech Mędrców, która leży przy gościńcu, i zauważyła natychmiast, jako bliską jest już wyschnięcia. Susza usiadła na cembrowinie, którą stanowi duży kamień wydrążony i zajrzała w głąb. Błyszczące zwierciadło wody, zwykle widoczne tuż blisko otworu, opadło głęboko, a bagniste trzęsawisko zmąciło je i zanieczyściło od spodu.

Kiedy brunatne spalone oblicze Suszy odbiło się w mętnym zwierciadle studni, wydała woda plusk przestrachu.

— Chciałabym wiedzieć, kiedy już tobie wreszcie koniec przyjdzie — rzekła Susza — nie zdołasz tam w dole znaleźć dopływu, który by twoje życie podtrzymał. A o deszczu nie może być mowy, dzięki Bogu, przed upływem dwu, albo trzech miesięcy....DZIECIĄTKO BETLEJEMSKIE

Przed miejską bramą w Betlejem stał żołnierz na warcie. W szyszaku i hełmie krótki miecz miał u boku i długą włócznię w ręku. Cały dzień stał nieruchomo prawie, tak, że można było mniemać, iż jest z żelaza. Mieszkańcy miasta wchodzili i wychodzili przez bramę, żebracy układali się w cieniu sklepienia na ziemi, przekupnie owoców i wina rozstawiali swe kosze i naczynia obok żołnierza, ale on nie zadał sobie nawet tyle trudu, aby głowę zwrócić i popatrzyć na nich.

Wszakże na to i spojrzeć nie warto — zdawał się mówić. — Handlarze dzbanów oliwą albo wy, co z worami wina wleczecie się z daleka, cóż ja dbam o was! Pokażcie mi zastępy wojenne zbrojno ciągnące na wroga! Pokażcie mi skotłowanie ciał w utarczce, w chwili, gdy konnica spada na szeregi piechoty! Pokażcie mi walecznych, którzy lecą pierwsi z drabinami, aby wnijść na mury oblężonego miasta! To widok, którym wzrok pokrzepić można! Wojna! Spragniony jestem tego, abym ujrzał orły rzymskie połyskujące w powietrzu. Spragniony jestem huku trąb miedzianych, błysku broni i czerwonej bluzgającej krwi!...UCIECZKA DO EGIPTU

Daleko na jednej z pustyń Wschodu rosła przed wielu, wielu laty palma niesłychanie stara i niesłychanie wysoka. Ktokolwiek przez pustynię wędrował, musiał stanąć i podziwiać ją, gdyż była o wiele wyższą niż inne palmy! Zwykle mawiano o niej, że pewno przerośnie obeliski i piramidy.

Kiedy wielka palma stała tak sobie w samotności, patrząc w dal pustyni, ujrzała jednego dnia coś takiego, co sprawiło, że potężną koroną liści potrząsała ze zdziwienia na smukłym swym pniu. Tam od brzegu pustyni szło dwoje samotnych wędrowców. Byli jeszcze w oddaleniu takim, w jakim wielbłądy mają pozór mrówek, jednak w każdym razie byli to ludzie. Ludzie obcy w pustyni, gdyż palma znała mieszkańców puszczy — mężczyzna i kobieta, bez przewodnika, bez zwierząt jucznych, bez namiotu i bukłaków na wodę.

— Zaiste — rzekła palma do siebie — ci ludzie przyszli tu, aby zamrzeć.

Palma rozglądnęła się wokół.

— Dziwno mi, że lwy się jeszcze nie stawiły — mówiła dalej — nie widzę żadnego w ruchu. A i zbójców nie widzę na puszczy. Przyjdą pewnie jeszcze.

— Siedmioraka śmierć ich czeka — mówiła palma dalej....W NAZARECIE

Razu jednego, w tym czasie kiedy Jezus miał dopiero lat pięć, siedział na progu warsztatu swego ojca w Nazarecie i z bryłki miękkiej gliny, którą dostał od garncarza z przeciwka, urabiał gliniane kukułki. Był uszczęśliwiony jak nigdy przedtem, gdyż wszystkie dzieci z sąsiedztwa uprzedziły Jezusa, że garncarz to nieużyty człowiek, który nie da się wzruszyć ani uprzejmymi spojrzeniami, ani słodkimi jak miód przymówkami, nigdy więc nie odważył się prosić go o cokolwiek. Sam nie wiedział, jak się to stało, dość, że Jezus, stojąc raz na progu sąsiada, przyglądał się pracy jego około naczyń, garncarz, odgadując jakoby ciche pożądanie we wzroku dziecka, wyszedł ze swego warsztatu i sam dał mu tyle gliny, że wystarczyłoby na duży dzban do wina....W ŚWIĄTYNI

Było raz dwoje ubogich ludzi z synkiem. Chodzili oni po wielkiej świątyni w Jerozolimie. Synek był ślicznym dzieckiem. Włosy spadały mu w miękkich kędziorach, a jak gwiazdy błyszczały oczy jego.

Syn nie był dotąd w świątyni aż dorósł wieku, kiedy mógł zrozumieć, na co patrzył; a teraz oprowadzali go rodzice i pokazywali mu wszystkie wspaniałości. Były tam długie rzędy kolumn, złocone ołtarze, mężowie świętobliwi, nauczający swych uczniów, był także arcykapłan w napierśniku z drogich kamieni, zasłony z Babilonu tkane w złociste róże, były duże bramy miedziane, tak ciężkie, że, aby je poruszyć w zawiasach, trzeba było wysiłku trzydziestu ludzi.

Ale dwunastoletni chłopiec nie wiele się tym wszystkim zajmował. Matka opowiadała mu, że to, co mu teraz pokazują jest największą osobliwością świata. Powiedziała mu, że długi czas minie, zanim coś podobnego będzie mógł znowu oglądać, gdyż w małym miasteczku Nazarecie, gdzie mieszkali, nic nie było do widzenia, tylko szare uliczki....CHUSTA ŚWIĘTEJ WERONIKI

I.

W jednym z ostatnich lat panowania cesarza Tyberiusza zdarzyło się, że ubogi robotnik z winnic osiadł z żoną w opuszczonej chacie, wysoko w górach sabińskich. Byli tu obcy i żyli w największej samotności, nie przyjmując nigdy nikogo w gościnę. Aż jednego ranka, gdy wincerz drzwi otworzył ujrzał, na swe wielkie zdziwienie, że na progu siedziała skulona stara kobieta. Była otulona w szary płaszcz i miała pozór bardzo ubogiej, gdy jednak powstała i zbliżyła się ku niemu, wydała mu się tak wspaniała, że mimo woli przyszły mu na myśl podania o boginiach, które w postaci starych kobiet ludzi nawiedzają....PLISZKA CZERWONOGARDŁA

Było to, kiedy Pan Bóg stwarzał świat, a więc nie tylko niebo i ziemię, ale wszystkie zwierzęta, ludzi i rośliny — wtedy, właśnie kiedy im wszystkim imiona nadawał.

Wiele zostało podań z onego czasu i gdyby je wszystkie znać, może wytłumaczyć by się dało na świecie wszystko, czego nam dotąd jeszcze pojąć nie podobna.

Zdarzyło się tedy pewnego dnia, że gdy Pan Bóg, siedząc w raju malował ptaszki, farb mu zabrakło w garnuszkach i gdyby Stwórca wszystkich swych pędzli nie był wytarł po kolei o jego piórka, pstry szczygieł byłby pozostał szary do dziś....PAN JEZUS I ŚWIĘTY PIOTR

Było to onego czasu, kiedy Pan nasz, wraz ze Świętym Piotrem, po długoletniej a ciężkiej wędrówce ziemskiej, nacierpiawszy się niemało, przyszli do nieba z powrotem.

Można sobie wyobrazić, co to dla Świętego Piotra za radość była. Co innego bowiem siedzieć na rajskim wzgórzu i patrzeć na świat cały, niż wędrować jako żebrak od drzwi do drzwi. Inaczej przechadzać się w rajskich ogrodach, niż włóczyć po ziemi, nie wiedząc gdzie się w noc burzliwą głowę złoży, w niepewności czy nie wypadnie dalej w zimno i ciemność podążać....O PŁOMYKU

I.

Przed wieloma, wieloma laty, gdy miasto Florencja od niedawna dopiero stało się republiką, mieszkał w nim człowiek pewien imieniem Raniero di Ranieri. Był on synem płatnerza, którego to rzemiosła również się wyuczył nie trudniąc się nim jednak zbyt chętnie.

Ów Raniero był wielce silnym mężczyzną, powiadano o nim, że zbroję ciężką nosił na sobie tak łatwo, jak inni koszule jedwabne. Młody jeszcze bardzo wiele już dziwów męstwa dokazał. Raz, gdy się właśnie znajdował w domu, gdzie zboże na strych zsypywano, załamała się krokiew i całe wiązanie dachu groziło zawaleniem. Wszyscy uciekli tylko Raniero głowy nie stracił. Przeciwnie, wyciągnąwszy ramiona wparł je silnie pod zachwiane przęsło i trzymał tak, póki ludzie nie nadeszli i belkami nie podparli dachu....
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: