Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Lichotki i diabelskie leże. Tom 5 - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
10 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lichotki i diabelskie leże. Tom 5 - ebook

To już piąta część lichocich przygód! Wraz ze swoją nową przyjaciółką Wiki, Lichotki odkrywają labirynt jaskiń pod zamkiem hrabiny Kreszendy herbu Robal i Bakszysz w Czarcich Kątach i są bardzo ciekawe, co może się tam kryć. Ale to nie koniec zagadek do rozwiązania: kto podrzuca śmieci do zamkowego ogrodu? Kto porwał pudle hrabiny? Czy to wszystko ma związek z nieruchomością, którą hrabina chce sprzedać? Pomóż Lichotkom wyjaśnić te tajemnicze sprawy!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8871-4
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KIM WŁA­ŚCI­WIE SĄ LI­CHOTKI?

Na­dal można gdzie­nie­gdzie spo­tkać do­ro­słych, któ­rzy ni­gdy nie sły­szeli o Li­chot­kach. Zda­rza się to wpraw­dzie rzadko, ale są ta­kie przy­padki.

Je­śli na­tknie­cie się na ko­goś ta­kiego na swo­jej dro­dze, bę­dzie­cie mo­gli opo­wie­dzieć mu o Li­chot­kach. Tylko do­brze wy­bierz­cie mo­ment na taką opo­wieść. Można to zro­bić pod­czas spa­ceru, na ba­se­nie, w po­cze­kalni u den­ty­sty albo przez te­le­fon. Ale le­piej nie dzie­lić się li­cho­cimi hi­sto­riami przy śnia­da­niu, obie­dzie ani ko­la­cji. Ta­kie oka­zje ra­czej nie będą od­po­wied­nie.

Li­chotki lu­bią bo­wiem, gdy cuch­nie, za­la­tuje i pod­śmier­duje. Ni­gdy się nie myją, a gdy zie­wają, mu­chy tracą przy­tom­ność i upa­dają bez ży­cia na zie­mię. Taki mają mocny chuch.

Małe Li­chotki są zu­peł­nie inne niż lu­dzie. Ich nosy są znacz­nie więk­sze, a skóra znacz­nie zie­leń­sza. Wszystko, co lu­dzie wy­rzu­cają, gdy nie jest im już po­trzebne, wy­śmie­ni­cie na­daje się dla Li­chot­ków. Na szczę­ście wy­rzu­camy całą masę rze­czy. Na wy­sy­pi­sku śmieci w Szmelcu pełno jest naj­wspa­nial­szych skar­bów.

Wła­śnie dla­tego Li­chotki urzą­dziły swoją li­cho­cią ja­ski­nię aku­rat tam. Wy­naj­dują w gó­rach śmieci naj­smacz­niej­sze ką­ski, bo za­wsze są głodne i do­pi­suje im zdrowy ape­tyt. Naj­bar­dziej lu­bią to, co jest zjeł­czałe, zgniłe, ze­psute albo za­rdze­wiałe. Pa­ła­szują stare po­de­szwy ni­czym ko­tlety scha­bowe, a za­rdze­wiałe gwoź­dzie żują, jakby to były żelki. Za­ja­dają żwir ni­czym cze­ko­ladki, zaś sznu­rówki wcią­gają jak spa­ghetti. A Mama-Li­chotka co­dzien­nie go­tuje pyszne po­trawy z ma­zi­stej ple­śni, ro­pu­szań­skiego łu­skiew­nika i cuch­ną­cych ry­bich szkie­le­tów.

Mimo to Li­chot­ków ni­gdy nie bolą brzu­chy. Je­dy­nie wtedy, gdy Li­cho­tek przez po­myłkę zje coś świe­żego, może ciężko za­cho­ro­wać. Na ca­łym ciele wy­ska­kują mu wtedy ko­lo­rowe plamy, a Bab­cia-Li­chotka musi prędko po­dać mu ser­nik smro­dzony. To ich naj­lep­sze le­kar­stwo, ta­kie cia­sto po­stawi Li­chotka na nogi po każ­dej cho­ro­bie.

Li­chotki są silne jak lwy, ni­gdy się nie myją i no­szą za­bawne fry­zury. Na gło­wach mają trzy śmieszne wy­pustki – to są ich ucho­rogi. Za po­mocą środ­ko­wego ucho­rogu ro­zu­mieją wszyst­kie ję­zyki świata, co jest bar­dzo przy­datne.

Sły­szą bar­dzo do­brze na­wet to, jak żół­wie kaszlą, szczury be­kają, a ma­lut­kie myszki pru­kają.

Li­chotki też chęt­nie we­soło pru­kają i be­kają i zwy­kle wpra­wia je to w wy­śmie­nity hu­mor. Gdy pada, cie­szą się z roz­mię­kłych śmieci na wy­sy­pi­sku. Ska­czą przez ka­łuże pełne szlamu i urzą­dzają bi­twy na błotne kulki, ce­lu­jąc w pę­kate nosy.

Ale lu­bią też wy­godę. Zwłasz­cza Tata-Li­cho­tek chęt­nie od­po­czywa w śmie­cio­wej ką­pieli, któ­rej za­żywa w swo­jej za­rdze­wia­łej wan­nie. Albo po pro­stu kła­dzie się w mięk­kim błotku.

Nie­któ­rzy lu­dzie zresztą też biorą błotne ką­piele. Na pewno pod­pa­trzyli to u Li­chot­ków. Płacą na­wet za to pie­nią­dze, bo uwa­żają, że do­brze im to zrobi i że będą od tego pięk­niejsi.

U Li­chot­ków wy­gląda to cał­kiem ina­czej, a z pie­niędzmi i tak nie mają do czy­nie­nia. Nie znają ich ani nie po­trze­bują.

Gdy świę­tują uro­dziny, nad wy­sy­pi­skiem unosi się ich gło­śny, za­trwa­ża­jący śpiew. Ra­do­śnie wy­wrza­skują li­cho­cie pie­śni. Mają mnó­stwo czasu, bo nie mu­szą cho­dzić do pracy ani do szkoły. Li­cho­ciątka nie do­stają złych stopni, a przy je­dze­niu mogą trzy­mać stopy na stole. Czyż to nie piękne ży­cie?

A po­nie­waż wiodą ta­kie piękne, wy­godne ży­cie, zwy­kle do­ży­wają sę­dzi­wego wieku. Dzia­dek-Li­cho­tek ma już co naj­mniej dzie­więć­set osiem­dzie­siąt pięć lat. Przez te kil­ka­set lat zdą­żył już po­lo­wać na re­kiny, la­tać w ko­smos, nur­ko­wać, tre­so­wać kan­gury i ro­bić inne rze­czy, które aku­rat przy­szły mu do głowy.

Mnie też wła­śnie przy­szło coś do głowy. Chciał­bym wam opo­wie­dzieć su­per­li­cho­cią hi­sto­rię. Ale do­piero po je­dze­niu. Cho­ciaż mamy jesz­cze tro­chę czasu, bo opo­wieść za­czyna się zu­peł­nie nie­li­cho­cio.HRA­BINA

Hra­bina Kre­szenda herbu Ro­bal i Bak­szysz sie­działa na ak­sa­mit­nej so­fie w ko­lo­rze ogni­stej czer­wieni. Piła czarną kawę i prze­glą­dała ka­ta­log za­ty­tu­ło­wany „Nowe idee z czte­rech stron świata”.

Zło­tym wiecz­nym pió­rem wy­peł­niała for­mu­larz za­mó­wie­nia. Do ota­cza­ją­cego za­mek ogrodu wy­brała au­to­ma­tyczną ko­siarkę do trawy i naj­now­szy cu­downy śro­dek prze­ciw kre­tom. Po­tem zna­la­zła jesz­cze pu­der do stóp sto­so­wany przez ar­gen­tyń­skich tan­ce­rzy tanga i za­mó­wiła trzy puszki, bo przy za­mó­wie­niu po­wy­żej dwóch sztuk obo­wią­zy­wał nie­wielki ra­bat.

Hra­bina uśmiech­nęła się za­do­wo­lona. Zdjęła oku­lary z dłu­giego nosa i za­dzwo­niła po ka­mer­dy­nera Ja­kuba. Jak zwy­kle miał za­jąć się wy­syłką wy­peł­nio­nego for­mu­la­rza.

Kre­szenda herbu Ro­bal i Bak­szysz uwiel­biała ta­kie prak­tyczne ka­ta­logi, bo nie­zbyt lu­biła wy­cho­dzić z domu po za­kupy. Gdy li­sto­nosz przy­no­sił jej paczkę, zwy­kle już dawno nie pa­mię­tała, co za­mó­wiła, więc za każ­dym ra­zem miała miłą nie­spo­dziankę. Ka­mer­dy­ner Ja­kub roz­pa­ko­wy­wał prze­syłki i upy­chał za­mó­wione rze­czy gdzieś na stry­chu.

Można tam było zna­leźć sterty je­dwab­nej po­ścieli, słom­kowe ka­pe­lu­sze we wszyst­kich roz­mia­rach, koce elek­tryczne na każdą porę roku, fi­ne­zyjne wózki do ser­wo­wa­nia po­sił­ków oraz prak­tyczne kap­cie po­dróżne na wszelki wy­pa­dek – mimo że hra­bina już od dawna ni­g­dzie nie wy­jeż­dżała.

Po­przed­niego dnia przy­szła paczka ze skar­pet­kami na krze­sła. Były to małe ak­sa­mitne na­kładki, które wy­glą­dały jak psie łapy. Ja­kub miał je za­ło­żyć na nogi krze­seł w ja­dalni.

– Czyż nie są uro­cze?! – za­wo­łała ura­do­wana hra­bina.

Tak, na pewno po­mogą unik­nąć rys na par­kie­cie – po­my­ślał Ja­kub.

Po­krę­cił głową, wy­raź­nie za­tro­skany. Jego zda­niem hra­bina wy­da­wało dużo za dużo pie­nię­dzy na ta­kie róż­no­ści. A prze­cież wie­kowy za­mek był w dość złym sta­nie. Ściany już dawno na­le­żało od­ma­lo­wać, a stare okna były nie­szczelne.

Po­winna wy­da­wać pie­nią­dze ra­czej na re­mont zamku – po­my­ślał Ja­kub.

Ale oczy­wi­ście nic nie po­wie­dział. Nie­za­leż­nie od sy­tu­acji ka­mer­dy­ner po­wi­nien być uprzejmy, dys­kretny i mil­czący.

Ja­kub wy­ru­szył w drogę z ko­lej­nym za­mó­wie­niem, a hra­bina wzięła ze stołu nie­wielką to­rebkę i wy­szła do ogrodu, żeby po­szu­kać psów.

Miała trzy prze­piękne pu­dle: bia­łego, któ­rego na­zwała Amor, czar­nego o imie­niu Pol­luks i ja­sno­rudą Afro­dytę.

– Tu je­ste­ście, moje słod­kie! – za­wo­łała hra­bina.

Pu­dle po­wi­tały ją tak ra­do­śnie, jakby nie wi­działy swo­jej pani od wie­ków.

– Mu­szę was wy­stroić, spo­dzie­wamy się dziś go­ści – po­wie­działa i wy­cią­gnęła z to­rebki trzy czer­wone wstą­żeczki.

Pierw­szą za­wią­zała na gło­wie Amora.

– Stój grzecz­nie – na­ka­zała. – Dziś przy­jeż­dża na­sza mała Wik­to­ria. Spę­dzi u nas wa­ka­cje. Mu­si­cie być dla niej miłe.

Pu­dle mer­dały krót­kimi ogon­kami, jakby zro­zu­miały każde słowo.

– Aha, zo­ba­czymy – cią­gnęła hra­bina. – Po­sta­ramy się, żeby Wiki się tu spodo­bało. Bę­dzie mo­gła ba­wić się w ogro­dzie i or­ga­ni­zo­wać so­bie czas. Wiki jest już cał­kiem duża.

Hra­bina uwiel­biała psy, może na­wet wo­lała je niż lu­dzi. Ostat­nimi czasy rzadko wi­dy­wano ją w mie­ście. Tu na zamku miała wszystko, czego po­trze­bo­wała. Ka­mer­dy­ner Ja­kub dbał o miesz­ka­nie, ku­charka Berta umiała przy­rzą­dzić wszyst­kie ulu­bione po­trawy hra­biny, a pan Chle­bek, ra­do­sny ogrod­nik, opie­ko­wał się ota­cza­ją­cym za­mek par­kiem.

Oczy­wi­ście od czasu do czasu ktoś ją od­wie­dzał. Dwa razy w mie­siącu gry­wała też w karty z przy­ja­ciół­kami z daw­nych cza­sów, jesz­cze ze szkoły. Ale te­raz cze­kała ją zu­peł­nie inna wi­zyta.

Hra­bina cie­szyła się na przy­jazd swo­jej ma­łej sio­strze­nicy, ale miała też pewne obawy, bo aku­rat na dzie­ciach nie znała się w ogóle.

Wró­ciła z psami do miesz­ka­nia i zmarsz­czyła swój długi nos. W po­wie­trzu znowu uno­sił się ten pa­skudny smród!

Wy­sy­pi­sko śmieci w Szmelcu le­żało bo­wiem w od­le­gło­ści spa­ceru od zamku. Gdy wiatr wiał ze wschodu, za­pach krza­ków la­wendy i róży mie­szał się z do­cho­dzą­cymi stam­tąd nie­świe­żymi opa­rami.

– Ale cuch­nie! Ni­gdy się do tego nie przy­zwy­czaję! – po­wie­działa wście­kła hra­bina. Szybko za­mknęła za sobą drzwi do ogrodu. – Chodź­cie, moje słod­kie! – za­wo­łała, a pu­dle po­szły za nią do psiego po­koju.

Każdy z jej pu­pili miał tam wła­sne psie łóżko. Le­żały na nich mięk­kie na­rzuty ozdo­bione błysz­czą­cymi cyr­ko­niami, a ta­pety po­kryte były cu­dow­nym wzo­rem w ko­ści. Nad le­go­wi­skami wi­siały małe bal­da­chimy, a mi­ski na karmę stały na zło­co­nych nóż­kach. Hra­bina zna­la­zła je nie­dawno w ka­ta­logu dla wła­ści­cieli zwie­rząt do­mo­wych. Wy­glą­dały tak szy­kow­nie, że od razu je za­mó­wiła.

Stary ze­gar sto­jący w ko­ry­ta­rzu wy­bił piątą. Dla pu­dli była to pora ko­la­cji, a hra­bina ce­niła so­bie punk­tu­al­ność.

Po­dała im lekką prze­ką­skę z eko­lo­gicz­nych psich cia­stek.

SPIS TREŚCI

Kim wła­ści­wie są Li­chotki?

Hra­bina

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: