- promocja
- W empik go
Lichotki i polowanie na upiora. Tom 8 - ebook
Lichotki i polowanie na upiora. Tom 8 - ebook
Lichotki mają to rozwiązania kolejną zagadkę: kim jest zjawa, która skrada się nocą przez Szmelc, dewastując miasto i wyrządzając szkody, gdzie tylko się da? I gdzie jest profesor Winiak? O genialnym wynalazcy słuch zaginął. Lichotki robią wszystko, co w ich mocy, by wytropić upiora i odnaleźć profesora. W końcu zbliżają się obchody siedemsetlecia Szmelca i nie chcą, aby coś je popsuło. To już ósmy tom lichocich przygód!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8874-5 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nasza historia rozgrywa się w miasteczku o nazwie Szmelc.
Gdy Lichotki pojawiły się tam po raz pierwszy dwadzieścia pięć lat temu, wielu mieszkańców Szmelca miało problem z małymi śmierdzielami. Nie tylko do ich wyglądu musieli przywyknąć – roztaczały też okropny zapach, a kiedy ziewały, muchy padały bez życia na ziemię.
Do czegoś takiego ludzie w czyściutkim Szmelcu nie byli przyzwyczajeni. Kiedy ktoś widział Lichotka, wchodził do najbliższego sklepu lub przechodził na drugą stronę ulicy. Obserwowano ze zdziwieniem, jak Lichotki zadomawiają się na wysypisku śmieciu i tam budują swoją jaskinię. Ale poza tym tolerowano małe zielone stworki.
„Tu, w Szmelcu, nie jesteśmy nietolerancyjni wobec obcych!” – powiedział burmistrz swoim obywatelom. „Nie musimy się bać Lichotków tylko dlatego, że są trochę inne niż my”.
Lichotki naprawdę nie skrzywdziłyby nawet muchy. Żyły całą rodziną spokojnie na wysypisku, były przyjazne i budzące sympatię. Po pewnym czasie prawie wszyscy mieszkańcy Szmelca uznali rodzinę Lichotków za miłą, a niektórzy nawet się z nimi zaprzyjaźnili. Z czasem burmistrz mógł z dumą zakomunikować: „Po tym można poznać, jak otwarci i tolerancyjni są mieszkańcy Szmelca. Jestem przekonany, że nasi sąsiedzi w Błysku już dawno posłaliby Lichotki do diabła. My jednak mamy szacunek do innych sposobów na życie. Otwartość to nasza maksyma! Drodzy mieszkańcy Szmelca, możemy być z siebie dumni!”.
Przed dwudziestu pięcioma laty Tata-Lichotek wylądował na smoku Ogniopierdzie w Szmelcu. A niedługo potem przybyła i reszta rodziny. Babcia-Lichotka, Mama-Lichotka, najmłodsze Lichociątko, Dziadek-Lichotek i Lichociątka. Od tego czasu siedmioro Lichotków zamieszkiwało wysypisko śmieci, a z czasem lichocia rodzinka stała się prawdziwą atrakcją. Coraz więcej turystów odwiedzało wysypisko śmieci i podziwiało te dziwaczne zielonki. Robili im zdjęcia, gdy Lichotki skakały po błotnistych kałużach, gdy z przyjemnością pochłaniały sernik smrodzony przy chybotliwym stoliku przed swoją jaskinią albo gdy zażywały relaksującej kąpieli w wannie pełnej śmieci.
„Zgniłe jajka doskonałe, nasze życie jest wspaniałe!” – śpiewały niekiedy Lichotki. Wówczas ludzie klaskali do rytmu albo śpiewali z nimi. Sprytny burmistrz z czasem zrozumiał, jak ważne dla turystyki okazały się Lichotki, i mianował ich honorowymi obywatelami.
Były rzeczywiście niezwykłe.
Podobno były stare jak świat. Dziadek-Lichotek twierdził, że ma ponad dziewięćset lat. Ale nie wiadomo, czy to prawda, bo kiedy dłużył mu się dzień, opowiadał historie, które sam wymyślił.
Lichotki utylizowały blaszane puszki i stare butelki i zjadały pieczone podeszwy butów, jakby to były kotlety schabowe. Palcami wyciągały zardzewiałe gwoździe ze starych desek i żuły je, jakby to były żelki. To, że odżywiały się śmieciami i odpadkami, było praktyczne. Nigdy nie bolały ich po tym brzuchy ani nigdy się nie zatruwały. Musiały tylko uważać na świeże rzeczy, bo za każdy razem wykwitały im po nich nieprzyjemne kolorowe plamy.
Lichotki odznaczały się niesamowitą siłą. Nawet Lichociątka mogły podrzucić do góry lodówkę albo zarzucić sobie na ramię oponę samochodową. Zadziwiające były i ich trzy uchorogi na głowach. Dzięki nim słyszały, jak mrówki kaszlą i dżdżownice czkają. A środkowy uchoróg sprawiał, że rozumiały wszystkie języki świata. To było bardzo przydatne, gdy wybierały się w podróż.
A chociaż podróżowały chętnie, zawsze cieszyły się z pobytu na swojej kupie śmieci i czekały na deszcz. Gdy padało, pojawiały się cudowne kałuże, w których taplały się Lichociątka, jak gdyby nie było przyjemniejszego zajęcia na Ziemi. Rzucały błotnymi kulkami w swoje pękate nosy, aż szlam pryskał na wszystkie strony.
Lichotkom czas płynął przyjemnie, a niektórzy mieszkańcy Szmelca nawet im tego zazdrościli. Widywano, jak układają się na skrzyniach i beczkach i zasypiają, ilekroć tylko miały na to ochotę. Nie spieszyły się i nie stresowały, a porą dnia wcale się nie przejmowały. Nigdy nie musiały chodzić do pracy, a Lichociątka nie musiały kisić się w szkolnych ławkach i zaprzątać sobie główek trudnymi rachunkami matematycznymi.
Lichotki chętnie też świętowały. Babcia-Lichotka urządzała swoje upierdziny, kiedy tylko miała ochotę, czasami nawet trzy razy w tygodniu.
A pewnego razu mieszkańcy Szmelca obchodzili niezwykle ważne wydarzenie: siedemsetlecie miasta!
Bo przed siedmiuset laty rycerz Ironimusz Szmelc założył niewielką osadę nad jeziorem. I teraz wszyscy cieszyli się na nadchodzące piękne święto.
Jednocześnie wielkimi krokami zbliżało się jeszcze jedno wydarzenie: ważny konkurs „Najpiękniejsze miejsce nad jeziorem”! Bo po drugiej stronie akwenu leżało też inne miasteczko, a nazywało się Błysk. I co pięć lat Szmelc konkurował z Błyskiem o tytuł najczystszego, najmilszego i najbardziej atrakcyjnego miejsca. I tak się głupio złożyło, że ostatnim razem Błysk wygrał. I teraz dla Szmelca było kwestią honoru, żeby być lepszym od sąsiadów. Ale do wielkiego wydarzenia zostało jeszcze kilka dni. I dokładnie w tym momencie zaczyna się nasza historia.MAMA-LICHOTKA ROBI SIĘ NA BÓSTWO
Wszyscy honorowi obywatele Szmelca dostali zaproszenie. Było to zaproszenie do Hotelu Romantycznego – szykownego, małego hotelu ze spa nad jeziorem. Jako że Lichotki były honorowymi obywatelami, zaproszenie dotarło również do nich, na wysypisko.
Nie zdarzało się często, że dostawały listy. Listonosz miał zabawną minę, gdy przedzierał się przez cuchnące hałdy śmieci z zaproszeniem. A na końcu i tak musiał przeczytać Lichotkom jego treść. Brzmiała ona: „Burmistrz miasta Szmelc i jego żona mają przyjemność zaprosić Państwa jako honorowych obywateli Szmelca na wielką uroczystość 700-lecia miasta w Hotelu Romantycznym. Zapraszamy do wizyty w naszym najlepszym spa, w którym można zaznać relaksu ciała i ducha. Przygotujcie się do obchodów 700-lecia Szmelca w przyjemnej atmosferze”.
W kopercie znalazł się jeszcze program obchodów i Lichotki zadziwiły zaplanowane atrakcje, przede wszystkim wielki pokaz fajerwerków i wybory miss Szmelca. Włożono tam i kolorową ulotkę reklamującą hotel. Lichotki długo i dokładnie przyglądały się fotografii i zastanawiały się, co mają zrobić. Dziadek-Lichotek i Babcia-Lichotka nie mieli ochoty iść. Dziwiło ich trochę to zaproszenie, bo burmistrzowa nie była wielką fanką Lichotków. Kilka lat temu usiłowała nawet zniszczyć ich cudowną górę śmieci, żeby zbudować na tym miejscu salę koncertową. Na szczęście jej się nie udało.
Również Tata-Lichotek burknął z pogardą:
– Smrodliwe bąki, co nam do jakiejś perfumowanej dziury? To nie dla nas!
Ale ku jego zdziwieniu Mama-Lichotka wraz z oboma Lichociątkami była innego zdania.
– Na wszy pierdzące, to ropuszańsko! – zawołała Mama-Lichotka. – Ja się wybieram! Mały urlopik dobrze mi zrobi.
– Co proszę?! – mruknął Tata-Lichotek ze swojej wanny ze śmieciami. – Coś takiego na pewno nie zrobi dobrze żadnemu Lichotkowi!
– Nieprawda! Nam na pewno zrobi dobrze! – zawołało jedno z Lichociątek. – Koniecznie potrzebujemy małej odmiany!
– Odmiany i relaksu! – dodała Mama-Lichotka.
– My się tu zapierdzimy z nudów! – stwierdziło drugie Lichociątko.
– Co proszę? Czy ja dobrze słyszę? – mruknął Dziadek-Lichotek ze swojego starego piecyka. – Jak wam się nudzi, to ubrudźcie jamę i smoka Ogniopierda. Wygląda na strasznie czystego.
– Przez to ciągłe brudzenie można się zapierdzieć z nudów – narzekały Lichociątka.
– Ach, dzieci, macie tu przecież wszystko, czego potrzebujecie – wtrąciła się Babcia-Lichotka. – Muchy, ślimaki, ropuchy i szczury do zabawy. I na pewno niedługo będzie padać, wtedy będziecie mogły poskakać sobie po kałużach. Co wy chcecie robić w takim czystym, nieropuszańskim hotelu?
– I tak chcemy iść z Mamą-Lichotką – powiedziało jedno z Lichociątek. – Na pewno będzie fajnie.
– Bardzo się cieszę, że chcecie ze mną iść – odparła Mama-Lichotka. – Myślę, że naprawdę trzeba się tam pojawić!
Tacie-Lichotkowi wcale się to nie podobało, że Mama-Lichotka chce iść do Hotelu Romantycznego bez niego.
– Do ościotrupa! – zawołał. – A kto będzie tu gotował? Nikt nie gotuje tak dobrze jak Mama-Lichotka!
Babcia-Lichotka spojrzała na niego z wyrzutem.
– Tego nie chciałam usłyszeć, ty odświeżaczu powietrza!
Tata-Lichotka rzucił pustą puszką w kierunku Babci-Lichotki.
– Nie nazywaj mnie nigdy więcej odświeżaczem powietrza!
– Zjełczałe zabłocone ściery, dacie tu sobie radę beze mnie przez kilka dni! – powiedziała Mama-Lichotka. – Już zdecydowałam i idę, choćby nie wiem co. Ja potrzebuję kilku dni odpoczynku i relaksu!
– Tutaj też możesz odpoczywać i się relaksować! – burknął Tata-Lichotka. – Nie podoba mi się to. Lichotek musi wiedzieć, gdzie jego miejsce. A na pewno nie jest nim hotel!
Oba Lichociątka zawołały:
– Ale Lichotek może robić, co mu się podoba, kiedy mu się podoba i jak długo mu się podoba! A my chcemy iść z mamą do tego Hotelu Romantycznego!
– Do wszy pierdzącej, to róbcie, co tam sobie chcecie! – rzucił Tata-Lichotek, wziął głęboki oddech i zanurkował prawie do dna w swojej wannie ze śmieciami.
Chwilę potem Mama-Lichotka wyciągnęła nową sukienkę, którą uszyła z niebieskich worków na śmieci.
– Do diaska smrodliwego! Czy ktoś mi pomoże? – Sukienka z worków na śmieci leżała na niej przepięknie.
– Nie ruszaj się, zaraz zakleję ją z tyłu – zarządziła Babcia-Lichotka i dopasowała tył sukienki za pomocą kawałka szerokiej taśmy klejącej. – No, teraz to całkiem dobrze wygląda!
Mama-Lichotka obróciła się kilka razy wokół własnej osi jak baletnica.
– No i jak wam się podobam? Mogę się tak pokazać w hotelu?
Babcia-Lichotka była zachwycona.
– Tak możesz iść nawet na wybory miss Szmelca!
– Miss Szmelca? A co to znowu za głupota? – burknął Tata-Lichotek.
– Pisali o tym w liście – wyjaśniła mu Babcia-Lichotka. – Podczas wyborów miss można wygrać nagrodę. A tak w ogóle, ty stary cuchnący kapciu, mógłbyś choć raz powiedzieć Mamie-Lichotce jakiś komplement. Wygląda naprawdę cudnie!
Mama-Lichotka cieszyła się na pobyt w hotelu.
Zwłaszcza na to spa, gdzie można porządnie wypocząć. Pewnie są tam kąpiele błotne i ciekawiło ją, czy były równie przyjemne, jak te w kałużach na wysypisku śmieci.
– Będę się dobrze bawić! – cieszyła się Mama-Lichotka. – Wreszcie spędzę kilka dni bez gotowania i dziecięcych wrzasków!
Również Lichociątka były ciekawe atrakcji w hotelu. Miały tam być plac zabaw, sauna, padok dla kucyków, klub golfowy i minizoo z dziesięcioma muflonami. Koniecznie chciały zobaczyć te muflony. Nie wiedziały co prawda, czym są, ale samo słowo „muflon” bardzo przypadło im do gustu.
SPIS TREŚCI
Zielonki w Szmelcu
Mama-Lichotka robi się na bóstwo