Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Lichotki i polowanie na upiora. Tom 8 - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
10 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lichotki i polowanie na upiora. Tom 8 - ebook

Lichotki mają to rozwiązania kolejną zagadkę: kim jest zjawa, która skrada się nocą przez Szmelc, dewastując miasto i wyrządzając szkody, gdzie tylko się da? I gdzie jest profesor Winiak? O genialnym wynalazcy słuch zaginął. Lichotki robią wszystko, co w ich mocy, by wytropić upiora i odnaleźć profesora. W końcu zbliżają się obchody siedemsetlecia Szmelca i nie chcą, aby coś je popsuło. To już ósmy tom lichocich przygód!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8874-5
Rozmiar pliku: 3,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZIE­LONKI W SZMELCU

Na­sza hi­sto­ria roz­grywa się w mia­steczku o na­zwie Szmelc.

Gdy Li­chotki po­ja­wiły się tam po raz pierw­szy dwa­dzie­ścia pięć lat temu, wielu miesz­kań­ców Szmelca miało pro­blem z ma­łymi śmier­dzie­lami. Nie tylko do ich wy­glądu mu­sieli przy­wyk­nąć – roz­ta­czały też okropny za­pach, a kiedy zie­wały, mu­chy pa­dały bez ży­cia na zie­mię.

Do cze­goś ta­kiego lu­dzie w czy­ściut­kim Szmelcu nie byli przy­zwy­cza­jeni. Kiedy ktoś wi­dział Li­chotka, wcho­dził do naj­bliż­szego sklepu lub prze­cho­dził na drugą stronę ulicy. Ob­ser­wo­wano ze zdzi­wie­niem, jak Li­chotki za­do­ma­wiają się na wy­sy­pi­sku śmie­ciu i tam bu­dują swoją ja­ski­nię. Ale poza tym to­le­ro­wano małe zie­lone stworki.

„Tu, w Szmelcu, nie je­ste­śmy nie­to­le­ran­cyjni wo­bec ob­cych!” – po­wie­dział bur­mistrz swoim oby­wa­te­lom. „Nie mu­simy się bać Li­chot­ków tylko dla­tego, że są tro­chę inne niż my”.

Li­chotki na­prawdę nie skrzyw­dzi­łyby na­wet mu­chy. Żyły całą ro­dziną spo­koj­nie na wy­sy­pi­sku, były przy­ja­zne i bu­dzące sym­pa­tię. Po pew­nym cza­sie pra­wie wszy­scy miesz­kańcy Szmelca uznali ro­dzinę Li­chot­ków za miłą, a nie­któ­rzy na­wet się z nimi za­przy­jaź­nili. Z cza­sem bur­mistrz mógł z dumą za­ko­mu­ni­ko­wać: „Po tym można po­znać, jak otwarci i to­le­ran­cyjni są miesz­kańcy Szmelca. Je­stem prze­ko­nany, że nasi są­sie­dzi w Bły­sku już dawno po­sła­liby Li­chotki do dia­bła. My jed­nak mamy sza­cu­nek do in­nych spo­so­bów na ży­cie. Otwar­tość to na­sza mak­syma! Dro­dzy miesz­kańcy Szmelca, mo­żemy być z sie­bie dumni!”.

Przed dwu­dzie­stu pię­cioma laty Tata-Li­cho­tek wy­lą­do­wał na smoku Ognio­pier­dzie w Szmelcu. A nie­długo po­tem przy­była i reszta ro­dziny. Bab­cia-Li­chotka, Mama-Li­chotka, naj­młod­sze Li­cho­ciątko, Dzia­dek-Li­cho­tek i Li­cho­ciątka. Od tego czasu sied­mioro Li­chot­ków za­miesz­ki­wało wy­sy­pi­sko śmieci, a z cza­sem li­cho­cia ro­dzinka stała się praw­dziwą atrak­cją. Co­raz wię­cej tu­ry­stów od­wie­dzało wy­sy­pi­sko śmieci i po­dzi­wiało te dzi­waczne zie­lonki. Ro­bili im zdję­cia, gdy Li­chotki ska­kały po błot­ni­stych ka­łu­żach, gdy z przy­jem­no­ścią po­chła­niały ser­nik smro­dzony przy chy­bo­tli­wym sto­liku przed swoją ja­ski­nią albo gdy za­ży­wały re­lak­su­ją­cej ką­pieli w wan­nie peł­nej śmieci.

„Zgniłe jajka do­sko­nałe, na­sze ży­cie jest wspa­niałe!” – śpie­wały nie­kiedy Li­chotki. Wów­czas lu­dzie kla­skali do rytmu albo śpie­wali z nimi. Sprytny bur­mistrz z cza­sem zro­zu­miał, jak ważne dla tu­ry­styki oka­zały się Li­chotki, i mia­no­wał ich ho­no­ro­wymi oby­wa­te­lami.

Były rze­czy­wi­ście nie­zwy­kłe.

Po­dobno były stare jak świat. Dzia­dek-Li­cho­tek twier­dził, że ma po­nad dzie­więć­set lat. Ale nie wia­domo, czy to prawda, bo kiedy dłu­żył mu się dzień, opo­wia­dał hi­sto­rie, które sam wy­my­ślił.

Li­chotki uty­li­zo­wały bla­szane puszki i stare bu­telki i zja­dały pie­czone po­de­szwy bu­tów, jakby to były ko­tlety scha­bowe. Pal­cami wy­cią­gały za­rdze­wiałe gwoź­dzie ze sta­rych de­sek i żuły je, jakby to były żelki. To, że od­ży­wiały się śmie­ciami i od­pad­kami, było prak­tyczne. Ni­gdy nie bo­lały ich po tym brzu­chy ani ni­gdy się nie za­tru­wały. Mu­siały tylko uwa­żać na świeże rze­czy, bo za każdy ra­zem wy­kwi­tały im po nich nie­przy­jemne ko­lo­rowe plamy.

Li­chotki od­zna­czały się nie­sa­mo­witą siłą. Na­wet Li­cho­ciątka mo­gły pod­rzu­cić do góry lo­dówkę albo za­rzu­cić so­bie na ra­mię oponę sa­mo­cho­dową. Za­dzi­wia­jące były i ich trzy ucho­rogi na gło­wach. Dzięki nim sły­szały, jak mrówki kaszlą i dżdżow­nice czkają. A środ­kowy ucho­róg spra­wiał, że ro­zu­miały wszyst­kie ję­zyki świata. To było bar­dzo przy­datne, gdy wy­bie­rały się w po­dróż.

A cho­ciaż po­dró­żo­wały chęt­nie, za­wsze cie­szyły się z po­bytu na swo­jej ku­pie śmieci i cze­kały na deszcz. Gdy pa­dało, po­ja­wiały się cu­downe ka­łuże, w któ­rych ta­plały się Li­cho­ciątka, jak gdyby nie było przy­jem­niej­szego za­ję­cia na Ziemi. Rzu­cały błot­nymi kul­kami w swoje pę­kate nosy, aż szlam pry­skał na wszyst­kie strony.

Li­chot­kom czas pły­nął przy­jem­nie, a nie­któ­rzy miesz­kańcy Szmelca na­wet im tego za­zdro­ścili. Wi­dy­wano, jak ukła­dają się na skrzy­niach i becz­kach i za­sy­piają, ile­kroć tylko miały na to ochotę. Nie spie­szyły się i nie stre­so­wały, a porą dnia wcale się nie przej­mo­wały. Ni­gdy nie mu­siały cho­dzić do pracy, a Li­cho­ciątka nie mu­siały ki­sić się w szkol­nych ław­kach i za­przą­tać so­bie głó­wek trud­nymi ra­chun­kami ma­te­ma­tycz­nymi.

Li­chotki chęt­nie też świę­to­wały. Bab­cia-Li­chotka urzą­dzała swoje upier­dziny, kiedy tylko miała ochotę, cza­sami na­wet trzy razy w ty­go­dniu.

A pew­nego razu miesz­kańcy Szmelca ob­cho­dzili nie­zwy­kle ważne wy­da­rze­nie: sie­dem­set­le­cie mia­sta!

Bo przed sied­miu­set laty ry­cerz Iro­ni­musz Szmelc za­ło­żył nie­wielką osadę nad je­zio­rem. I te­raz wszy­scy cie­szyli się na nad­cho­dzące piękne święto.

Jed­no­cze­śnie wiel­kimi kro­kami zbli­żało się jesz­cze jedno wy­da­rze­nie: ważny kon­kurs „Naj­pięk­niej­sze miej­sce nad je­zio­rem”! Bo po dru­giej stro­nie akwenu le­żało też inne mia­steczko, a na­zy­wało się Błysk. I co pięć lat Szmelc kon­ku­ro­wał z Bły­skiem o ty­tuł naj­czyst­szego, naj­mil­szego i naj­bar­dziej atrak­cyj­nego miej­sca. I tak się głu­pio zło­żyło, że ostat­nim ra­zem Błysk wy­grał. I te­raz dla Szmelca było kwe­stią ho­noru, żeby być lep­szym od są­sia­dów. Ale do wiel­kiego wy­da­rze­nia zo­stało jesz­cze kilka dni. I do­kład­nie w tym mo­men­cie za­czyna się na­sza hi­sto­ria.MAMA-LI­CHOTKA ROBI SIĘ NA BÓ­STWO

Wszy­scy ho­no­rowi oby­wa­tele Szmelca do­stali za­pro­sze­nie. Było to za­pro­sze­nie do Ho­telu Ro­man­tycz­nego – szy­kow­nego, ma­łego ho­telu ze spa nad je­zio­rem. Jako że Li­chotki były ho­no­ro­wymi oby­wa­te­lami, za­pro­sze­nie do­tarło rów­nież do nich, na wy­sy­pi­sko.

Nie zda­rzało się czę­sto, że do­sta­wały li­sty. Li­sto­nosz miał za­bawną minę, gdy prze­dzie­rał się przez cuch­nące hałdy śmieci z za­pro­sze­niem. A na końcu i tak mu­siał prze­czy­tać Li­chot­kom jego treść. Brzmiała ona: „Bur­mistrz mia­sta Szmelc i jego żona mają przy­jem­ność za­pro­sić Pań­stwa jako ho­no­ro­wych oby­wa­teli Szmelca na wielką uro­czy­stość 700-le­cia mia­sta w Ho­telu Ro­man­tycz­nym. Za­pra­szamy do wi­zyty w na­szym naj­lep­szym spa, w któ­rym można za­znać re­laksu ciała i du­cha. Przy­go­tuj­cie się do ob­cho­dów 700-le­cia Szmelca w przy­jem­nej at­mos­fe­rze”.

W ko­per­cie zna­lazł się jesz­cze pro­gram ob­cho­dów i Li­chotki za­dzi­wiły za­pla­no­wane atrak­cje, przede wszyst­kim wielki po­kaz fa­jer­wer­ków i wy­bory miss Szmelca. Wło­żono tam i ko­lo­rową ulotkę re­kla­mu­jącą ho­tel. Li­chotki długo i do­kład­nie przy­glą­dały się fo­to­gra­fii i za­sta­na­wiały się, co mają zro­bić. Dzia­dek-Li­cho­tek i Bab­cia-Li­chotka nie mieli ochoty iść. Dzi­wiło ich tro­chę to za­pro­sze­nie, bo bur­mi­strzowa nie była wielką fanką Li­chot­ków. Kilka lat temu usi­ło­wała na­wet znisz­czyć ich cu­downą górę śmieci, żeby zbu­do­wać na tym miej­scu salę kon­cer­tową. Na szczę­ście jej się nie udało.

Rów­nież Tata-Li­cho­tek burk­nął z po­gardą:

– Smro­dliwe bąki, co nam do ja­kiejś per­fu­mo­wa­nej dziury? To nie dla nas!

Ale ku jego zdzi­wie­niu Mama-Li­chotka wraz z oboma Li­cho­ciąt­kami była in­nego zda­nia.

– Na wszy pier­dzące, to ro­pu­szań­sko! – za­wo­łała Mama-Li­chotka. – Ja się wy­bie­ram! Mały urlo­pik do­brze mi zrobi.

– Co pro­szę?! – mruk­nął Tata-Li­cho­tek ze swo­jej wanny ze śmie­ciami. – Coś ta­kiego na pewno nie zrobi do­brze żad­nemu Li­chot­kowi!

– Nie­prawda! Nam na pewno zrobi do­brze! – za­wo­łało jedno z Li­cho­cią­tek. – Ko­niecz­nie po­trze­bu­jemy ma­łej od­miany!

– Od­miany i re­laksu! – do­dała Mama-Li­chotka.

– My się tu za­pier­dzimy z nu­dów! – stwier­dziło dru­gie Li­cho­ciątko.

– Co pro­szę? Czy ja do­brze sły­szę? – mruk­nął Dzia­dek-Li­cho­tek ze swo­jego sta­rego pie­cyka. – Jak wam się nu­dzi, to ubrudź­cie jamę i smoka Ognio­pierda. Wy­gląda na strasz­nie czy­stego.

– Przez to cią­głe bru­dze­nie można się za­pier­dzieć z nu­dów – na­rze­kały Li­cho­ciątka.

– Ach, dzieci, ma­cie tu prze­cież wszystko, czego po­trze­bu­je­cie – wtrą­ciła się Bab­cia-Li­chotka. – Mu­chy, śli­maki, ro­pu­chy i szczury do za­bawy. I na pewno nie­długo bę­dzie pa­dać, wtedy bę­dzie­cie mo­gły po­ska­kać so­bie po ka­łu­żach. Co wy chce­cie ro­bić w ta­kim czy­stym, nie­ro­pu­szań­skim ho­telu?

– I tak chcemy iść z Mamą-Li­chotką – po­wie­działo jedno z Li­cho­cią­tek. – Na pewno bę­dzie faj­nie.

– Bar­dzo się cie­szę, że chce­cie ze mną iść – od­parła Mama-Li­chotka. – My­ślę, że na­prawdę trzeba się tam po­ja­wić!

Ta­cie-Li­chot­kowi wcale się to nie po­do­bało, że Mama-Li­chotka chce iść do Ho­telu Ro­man­tycz­nego bez niego.

– Do ościo­trupa! – za­wo­łał. – A kto bę­dzie tu go­to­wał? Nikt nie go­tuje tak do­brze jak Mama-Li­chotka!

Bab­cia-Li­chotka spoj­rzała na niego z wy­rzu­tem.

– Tego nie chcia­łam usły­szeć, ty od­świe­ża­czu po­wie­trza!

Tata-Li­chotka rzu­cił pu­stą puszką w kie­runku Babci-Li­chotki.

– Nie na­zy­waj mnie ni­gdy wię­cej od­świe­ża­czem po­wie­trza!

– Zjeł­czałe za­bło­cone ściery, da­cie tu so­bie radę beze mnie przez kilka dni! – po­wie­działa Mama-Li­chotka. – Już zde­cy­do­wa­łam i idę, choćby nie wiem co. Ja po­trze­buję kilku dni od­po­czynku i re­laksu!

– Tu­taj też mo­żesz od­po­czy­wać i się re­lak­so­wać! – burk­nął Tata-Li­chotka. – Nie po­doba mi się to. Li­cho­tek musi wie­dzieć, gdzie jego miej­sce. A na pewno nie jest nim ho­tel!

Oba Li­cho­ciątka za­wo­łały:

– Ale Li­cho­tek może ro­bić, co mu się po­doba, kiedy mu się po­doba i jak długo mu się po­doba! A my chcemy iść z mamą do tego Ho­telu Ro­man­tycz­nego!

– Do wszy pier­dzą­cej, to rób­cie, co tam so­bie chce­cie! – rzu­cił Tata-Li­cho­tek, wziął głę­boki od­dech i za­nur­ko­wał pra­wie do dna w swo­jej wan­nie ze śmie­ciami.

Chwilę po­tem Mama-Li­chotka wy­cią­gnęła nową su­kienkę, którą uszyła z nie­bie­skich wor­ków na śmieci.

– Do dia­ska smro­dli­wego! Czy ktoś mi po­może? – Su­kienka z wor­ków na śmieci le­żała na niej prze­pięk­nie.

– Nie ru­szaj się, za­raz za­kleję ją z tyłu – za­rzą­dziła Bab­cia-Li­chotka i do­pa­so­wała tył su­kienki za po­mocą ka­wałka sze­ro­kiej ta­śmy kle­ją­cej. – No, te­raz to cał­kiem do­brze wy­gląda!

Mama-Li­chotka ob­ró­ciła się kilka razy wo­kół wła­snej osi jak ba­let­nica.

– No i jak wam się po­do­bam? Mogę się tak po­ka­zać w ho­telu?

Bab­cia-Li­chotka była za­chwy­cona.

– Tak mo­żesz iść na­wet na wy­bory miss Szmelca!

– Miss Szmelca? A co to znowu za głu­pota? – burk­nął Tata-Li­cho­tek.

– Pi­sali o tym w li­ście – wy­ja­śniła mu Bab­cia-Li­chotka. – Pod­czas wy­bo­rów miss można wy­grać na­grodę. A tak w ogóle, ty stary cuch­nący kap­ciu, mógł­byś choć raz po­wie­dzieć Ma­mie-Li­chotce ja­kiś kom­ple­ment. Wy­gląda na­prawdę cud­nie!

Mama-Li­chotka cie­szyła się na po­byt w ho­telu.

Zwłasz­cza na to spa, gdzie można po­rząd­nie wy­po­cząć. Pew­nie są tam ką­piele błotne i cie­ka­wiło ją, czy były rów­nie przy­jemne, jak te w ka­łu­żach na wy­sy­pi­sku śmieci.

– Będę się do­brze ba­wić! – cie­szyła się Mama-Li­chotka. – Wresz­cie spę­dzę kilka dni bez go­to­wa­nia i dzie­cię­cych wrza­sków!

Rów­nież Li­cho­ciątka były cie­kawe atrak­cji w ho­telu. Miały tam być plac za­baw, sauna, pa­dok dla ku­cy­ków, klub gol­fowy i mi­ni­zoo z dzie­się­cioma mu­flo­nami. Ko­niecz­nie chciały zo­ba­czyć te mu­flony. Nie wie­działy co prawda, czym są, ale samo słowo „mu­flon” bar­dzo przy­pa­dło im do gu­stu.

SPIS TREŚCI

Zie­lonki w Szmelcu

Mama-Li­chotka robi się na bó­stwo

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: