Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Lichotki i proszek zmniejszający. Tom 10 - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
24 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lichotki i proszek zmniejszający. Tom 10 - ebook

Ups, zmniejszyłyśmy Lichotki!

Siostry Lidia i Iwona najbardziej na świecie nie znoszą brudu. Kiedy profesor Winiak opracowuje proszek do czyszczenia, który zmniejsza wszystko, co jest zakurzone, panie są zachwycone. W nocy próbują zmniejszyć wysypisko śmieci. I udaje się im! Lichotki budzą się rano malutkie i istnieje ryzyko, że zostaną schwytane przez lokalny cyrk pcheł. Ale nawet skurczone Lichotki się nie poddają i wciąż dostarczają ogromnych wrażeń!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8953-7
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PIĘKNE MIA­STO SZMELC

Szmelc to mia­steczko, w któ­rym do­brze się żyło. Ucznio­wie mieli mi­łych na­uczy­cieli, a w budce na rynku można było zjeść naj­lep­sze lody cze­ko­la­dowe pod słoń­cem. Zwłasz­cza la­tem tu­ry­ści chęt­nie od­wie­dzali to mia­sto, bo po­wie­trze było tu świeże, a kra­jo­brazy piękne.

Na uli­cach spo­ty­kało się wielu lu­dzi w do­brych hu­mo­rach, po­zdra­wia­ją­cych się przy­jaź­nie. Na­wet pan Mru­czek, po­li­cjant, za­wsze był przy­chyl­nie na­sta­wiony. Cza­sami dzieci gwiz­dały na niego bez­czel­nie i krzy­czały: „Mru­czek-kru­czek!”. Po­li­cjant ce­lo­wał w nich wtedy dla hecy wska­zu­ją­cym pal­cem i wo­łał: „Ręce do góry!”, a dzieci roz­bie­gały się wkoło, krzy­cząc z ucie­chy.

W Szmelcu ulice były czy­ste, a ro­snące wzdłuż nich drzewa schlud­nie przy­cięte. Śmiet­niki opróż­niano re­gu­lar­nie, miesz­kańcy po­słusz­nie se­gre­go­wali śmieci, a od­padki wy­wo­żono na po­bli­skie wy­sy­pi­sko.

Jed­nym z naj­ład­niej­szych bu­dyn­ków w Szmelcu był ozdobny ra­tusz. Za­wsze wy­glą­dał jak świeżo po­ma­lo­wany, a w jego oknach wi­siały ko­lo­rowe skrzynki pełne kwia­tów.

„Chciał­bym, żeby wszy­scy się u nas do­brze czuli” – po­wta­rzał za­wsze bur­mistrz. – „Chcę, żeby Szmelc był przy­tul­nym miej­scem!”.

A naj­bar­dziej przy­tul­nie było na obrze­żach mia­sta, gdzie znaj­do­wało się swoj­sko cuch­nące wy­sy­pi­sko śmieci.

To tam miesz­kała ro­dzina Li­chot­ków.

Tata-Li­cho­tek brał aku­rat swoją co­dzienną ką­piel w śmie­ciach. Wy­le­gi­wał się w za­rdze­wia­łej wan­nie, cał­ko­wi­cie od­prę­żony.

– Stę­chłe wia­try, ku­rza stopka, piękne ży­cie jest Li­chotka! – po­wie­dział.

Ziew­nął, a pięć za­mro­czo­nych mu­szek wpa­dło bez­wład­nie do wanny, bo chuch Taty-Li­chotka dzia­łał jak śro­dek odu­rza­jący.

Obok niego, na obrzy­dli­wym ma­te­racu, le­żał Dzia­dek-Li­cho­tek. Uło­żył so­bie na ra­mie­niu kilka pcheł i pró­bo­wał uczyć je sztu­czek. Nie było to ła­twe, bo pchełki były dużo mniej po­jętne niż my­szy i szczury, które tre­so­wał wcze­śniej.

Bab­cia-Li­chotka sie­działa na skrzyni po owo­cach przed wej­ściem do ja­skini i kar­miła naj­młod­sze Li­cho­ciątko skraw­kami to­re­bek fo­lio­wych. A Mama-Li­chotka przy­go­to­wy­wała po­si­łek. Obiema rę­kami mie­szała coś w głę­bo­kim garnku i pod­śpie­wy­wała:

Zupa musi być tre­ściwa,
do­dam jesz­cze ości chyba
i dla smaku tro­cin wrzucę,
tu­taj trzeba mieć wy­czu­cie.

– Kiedy w końcu bę­dzie go­towe? – py­tały Li­cho­ciątka. – Już nam bur­czy w brzu­chach!

Stały w ka­łuży błota i roz­mon­to­wy­wały stary ro­wer na czę­ści.

– Zro­bisz nam ma­ka­ron ze szprych? – za­py­tało jedno Li­cho­ciątko.

– Do­bry po­mysł – od­parła Mama-Li­chotka. – Wrzuć­cie je po pro­stu do zupy!

Li­chotki chęt­nie je­dzą ta­kie nie­co­dzienne da­nia. Szpry­chy od ro­weru wcią­gają jak spa­ghetti. Puszki, bu­telki, buty i ce­gły też pa­ła­szują ze sma­kiem i ni­gdy nie bolą ich po tym brzu­chy.

Je­dy­nie świeże rze­czy i sło­dy­cze nie są dla nich. Nie sma­kują im, a poza tym wy­ska­kują im po nich ko­lo­rowe plamy na ca­łym ciele. Naj­bar­dziej lu­bią to, co za­śmier­dłe, zgniłe albo zjeł­czałe.

W ogóle Li­chotki są wy­jąt­ko­wymi isto­tami. Dzięki swoim trzem ucho­ro­gom sły­szą, jak mrówki kaszlą, a dżdżow­nice mla­skają. A za po­mocą środ­ko­wego ucho­rogu ro­zu­mieją wszyst­kie ję­zyki świata. Ich zie­lona skóra przy­po­mina w do­tyku ośmior­nicę, a włosy są sztywne jak druty.

Mię­śnie mają jak ze stali i na­wet małe Li­cho­ciątka po­tra­fią rzu­cać cięż­kimi opo­nami wy­soko po­nad wy­sy­pi­sko śmieci.

Li­chotki uwiel­biają deszcz, chęt­nie ska­czą przed błot­ni­ste ka­łuże i ni­gdy się nie myją. Za to pru­kają i be­kają, ile wle­zie.

Gdy tylko przyj­dzie im ochota, ob­cho­dzą upier­dziny. Uwiel­bia je zwłasz­cza Bab­cia-Li­chotka, która po­trafi świę­to­wać na­wet trzy razy w ty­go­dniu.

Wszyst­kie Li­chotki do­ży­wają sę­dzi­wego wieku. Czy to za sprawą nie­co­dzien­nej diety? Dzia­dek-Li­cho­tek ma już dzie­więć­set osiem­dzie­siąt pięć lat i na­dal jest w świet­nej for­mie. Li­cho­ciątka są bliź­nia­kami i mają po czter­dzie­ści pięć lat, a naj­młod­sze Li­cho­ciątko – do­piero dwa­na­ście.

Ro­dzina Li­chot­ków od ja­kie­goś czasu jest do­syć znana w oko­licy. Do Szmelca przy­jeż­dżają czę­sto tu­ry­ści, żeby za­spo­koić swoją cie­ka­wość i rzu­cić okiem na małe śmier­dziuszki.

Na­prawdę miło jest po­pa­trzeć, ja­kie za­do­wo­lone z ży­cia i zre­lak­so­wane są Li­chotki. Są szczę­śliwą ro­dziną. Trzy­mają się ra­zem, a je­śli zda­rza im się cza­sem kłót­nia, to nie trwa dłu­żej niż pusz­cze­nie bąka.

Miesz­kańcy Szmelca już dawno przy­wy­kli do za­la­tu­ją­cych Li­chot­ków, a wielu było na­wet dum­nych z ta­kiej li­cho­ciej atrak­cji. Wszy­scy lu­bili te przy­ja­zne śmier­dziuszki.

Wszy­scy? No do­brze, pra­wie wszy­scy.WALKA Z BRU­DEM

Po dru­giej stro­nie Szmelca stał ka­nar­ko­wo­żółty do­mek.

Świeżo po­ma­lo­wany płot chro­nił wy­pie­lę­gno­wany ogró­dek przed psami i in­nymi in­tru­zami. Traw­nik za­wsze był równo przy­cięty i za­gra­biony. Mle­cze i sto­krotki nie miały szans się na nim utrzy­mać. O to dbały za­miesz­ku­jące do­mek Li­dia i Iwona.

Sio­stry miesz­kały tam tylko we dwie. Nie były już naj­młod­sze, ale na­dal w do­brej for­mie, a gę­ste włosy no­siły za­wsze sta­ran­nie uło­żone.

Zwłasz­cza Li­dia, młod­sza z sióstr, wy­glą­dała w su­mie cał­kiem sym­pa­tycz­nie. Jej krę­cone włosy były gę­ste jak wełna, a błę­kitne oczy błysz­czały ja­sno i czy­sto jak kostki lodu. Okrą­gła twarz spra­wiała wra­że­nie przy­ja­znej, a gdy Li­dia się uśmie­chała, w ró­żo­wych po­licz­kach ro­biły jej się śmieszne do­łeczki.

Ale sio­stry były okryte złą sławą i wielu miesz­kań­ców Szmelca plot­ko­wało za ich ple­cami. Bo zwy­kle wi­dy­wano je ubrane w szare ro­bo­cze far­tu­chy, uzbro­jone w szczotki, wia­dra, mio­tły, ścierki i płyny do czysz­cze­nia.

Po­rzą­dek i czy­stość były bo­wiem dla Iwony i Li­dii naj­waż­niej­szymi spra­wami na świe­cie. Pro­wa­dziły nie­usta­jącą walkę z wszel­kimi ro­dza­jami plam, ku­rzu, ka­mie­nia i brudu.

Tak, te dwie były rze­czy­wi­ście wy­jąt­ko­wym zja­wi­skiem i mó­wiło się w Szmelcu, że sio­stry na swo­ich mio­tłach na­wet cza­sem la­tają. Do­stały więc prze­zwi­sko Po­rząd­nice.

Można po­wie­dzieć, że były zu­peł­nym prze­ci­wień­stwem Li­chot­ków.

Tego ranka już od świtu pu­co­wały okna i za­mia­tały ścieżkę przed dom­kiem. Umyły cie­płą wodą na­wet pu­ste śmiet­niki, żeby były czy­ste też w środku. A te­raz stały na dra­bi­nach roz­sta­wio­nych na chod­niku i szo­ro­wały pnie drzew ro­sną­cych wzdłuż drogi.

Za­bawne – po­my­ślała pani Nie­chlujka, która aku­rat od­pro­wa­dzała do przed­szkola swo­jego To­meczka. Nie mo­gła się po­wstrzy­mać od chi­chotu, gdy zo­ba­czyła dwie ko­biety wy­soko na dra­bi­nach. Jesz­cze w ży­ciu nie wi­działa, żeby ktoś mył drzewa.

– Dzień do­bry – po­zdro­wiła je przy­jaź­nie. – Ależ pa­nie dziś su­mien­nie pra­cują!

– Ktoś prze­cież musi za­dbać o po­rzą­dek, prawda?! – od­krzyk­nęła po­nuro Iwona ze swo­jej dra­biny.

– Poza nami nikt się nie trosz­czy o ta­kie sprawy – do­dała Li­dia i za­nu­rzyła swoją szczotkę głę­boko w wia­drze z wodą.

– Je­śli bę­dzie­cie pa­nie miały ochotę, mo­że­cie póź­niej wy­myć na­szą klatkę scho­dową – po­wie­działa ze śmie­chem pani Nie­chlujka. – To­me­czek całą za­sy­pał dziś rano zie­mią od kwiat­ków!

Iwona po­krę­ciła głową z nie­do­wie­rza­niem.

– Cóż, jak ktoś się de­cy­duje na dzieci, sam jest so­bie wi­nien. Wia­domo, że ta­kie małe urwisy wszystko bru­dzą.

– Daj spo­kój, Iwono – po­wie­działa po ci­chu Li­dia do swo­jej sio­stry. – Prze­cież nie miała nic złego na my­śli.

– Mi­łego dnia – burk­nęła zi­ry­to­wana pani Nie­chlujka i ode­szła szyb­kim kro­kiem.

Ser­decz­nie wam współ­czuję! – po­my­ślała. Jak ktoś ma ta­kiego bzika na punk­cie sprzą­ta­nia, nie ma dla niego ra­tunku.

Do­piero co znik­nęła za ro­giem pani Nie­chlujka, a już pod do­mem Po­rząd­nic po­ja­wił się bur­mistrz. Szedł wła­śnie do ra­tu­sza, gdzie jak zwy­kle cze­kało go mnó­stwo pracy.

– Pa­nie bur­mi­strzu! – za­wo­łała do niego Iwona. – Do­brze, że pana wi­dzimy!

Po­spiesz­nie ze­szła z dra­biny i od­sta­wiła szczotkę.

– Mu­simy z pa­nem po­roz­ma­wiać.

– Znowu? – mruk­nął bur­mistrz i spoj­rzał na ze­ga­rek. – Nie­stety nie mam zbyt wiele czasu.

Li­dia i Iwona już kilka razy przy­cho­dziły do niego do ra­tu­sza i za każ­dym ra­zem były to wy­soce nie­przy­jemne wi­zyty.

– Więc niech pan go znaj­dzie! – krzyk­nęła Li­dia, która też ze­szła z dra­biny. – Mamy prze­cież ważną sprawę!

– O co cho­dzi tym ra­zem? – Bur­mistrz uniósł brwi. – Chyba nie znowu o Li­chotki, prawda?

– A wła­śnie, że tak! – od­parła Iwona. – Do­kład­nie o nie cho­dzi! Te Li­chotki to skan­dal! Kiedy w końcu po­zbę­dzie się pan tego pa­skud­nego wy­sy­pi­ska śmieci? Czy prze­my­ślał pan już tę sprawę? – Zro­biła za­wziętą minę i wy­ma­chi­wała pal­cem wska­zu­ją­cym tuż przed no­sem bur­mi­strza.

Bur­mistrz nie lu­bił, jak ktoś mu ma­chał przed no­sem. A te dwie Po­rząd­nice z ich bzi­kiem na punk­cie czy­sto­ści po­rząd­nie dzia­łały mu na nerwy.

– Tak, tak, już do­brze – burk­nął. – Ale li­cho­cie wy­sy­pi­sko jest prze­cież po dru­giej stro­nie mia­sta. Z tego domu na­wet go nie wi­dać. Dla­czego tak bar­dzo pa­niom prze­szka­dza?

– Zwy­czaj­nie, prze­szka­dza nam – po­wie­działa ostroż­nie Li­dia.

– I to jak! Prze­szka­dza nam na­wet nad­zwy­czaj­nie. Szmelc to schludne mia­sto! – krzyk­nęła Iwona. – A w schlud­nym mie­ście nie ma miej­sca na śmier­dzące wy­sy­pi­sko śmieci. A dla tych po­my­lo­nych Li­chot­ków tym bar­dziej nie. Po­win­ni­śmy się wsty­dzić!

– Też coś. Po pro­stu są tro­chę inne niż my – stwier­dził bur­mistrz. – Są spo­koj­nymi miesz­kań­cami i ni­komu nie ro­bią krzywdy. Po­win­ni­śmy zo­sta­wić je w spo­koju.

– Ale nie ma tu dla nich miej­sca! – po­wtó­rzyła Iwona. – Śmier­dzą i ży­wią się śmie­ciami. Ża­den po­rządny czło­wiek się tak nie za­cho­wuje.

– Ale Li­chotki prze­cież nie są ludźmi! – Spró­bo­wał jesz­cze raz bur­mistrz.

Iwona się wzdry­gnęła.

– Zgroza! Na­wet nie chcę o nich my­śleć!

– To niech pani nie my­śli! – Bur­mistrz się za­śmiał i wzru­szył ra­mio­nami. – Przy­kro mi, ale nie mogę pa­niom po­móc. Li­chotki też mają prawo żyć tak, jak lu­bią. A do tego po­trze­bują swo­ich śmieci. Po­winny się pa­nie nad tym za­sta­no­wić. Ży­czę mi­łego dnia. Pro­szę spo­koj­nie sprzą­tać da­lej. Do wi­dze­nia!

I od­szedł.

– Nie­moż­liwy jest ten czło­wiek – po­wie­działa Iwona. – I on się ty­tu­łuje bur­mi­strzem.

– Kie­dyś na pewno uda nam się go prze­ko­nać – stwier­dziła uspo­ka­ja­jąco Li­dia. – W końcu do­bro za­wsze zwy­cięża!

Dla Li­dii i Iwony do­bro ozna­czało po­rzą­dek. A w walce z Li­chot­kami da­le­kie były od ka­pi­tu­la­cji.

SPIS TREŚCI

Piękne mia­sto Szmelc

Walka z bru­dem

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: