- promocja
- W empik go
Lichotki i zielona mumia. Tom 4 - ebook
Lichotki i zielona mumia. Tom 4 - ebook
Klątwy, rybie szkielety, sarkofagi – czas na przygodę Lichotek w Egipcie! Tata-Lichotek i Lichociątka odwiedzają wystawę, na której prezentowane są znaleziska ze starożytnego Egiptu. Lichotki zwabione pięknie pachnącym stęchlizną sarkofagiem starożytnej mumii kładą się w nim i zasypiają. Ale tego wieczoru wystawa zostaje zdemontowana i zabrana z powrotem do Egiptu. A Lichotki są już w środku nowej przygody: po odkryciu piramidy Faraona Lichotka i kradzieży złotego rybiego szkieletu, zaczynają się dziać złowieszcze rzeczy. Czy na rybim szkielecie ciąży klątwa? Przekonajcie się sami!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8870-7 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mieliście już w szkole Lichotkologię? Nie? To nic nie szkodzi! Oto dziesięć najważniejszych rzeczy, które musicie wiedzieć o Lichotkach:
1. Lichotki są zielone jak rozgotowany szpinak. Mają długie, pękate nosy, a na głowie trzy lichocie uchorogi. Za ich pomocą słyszą, jak mrówki kaszlą, dżdżownice czkają, a stokrotki rosną. A środkowy uchoróg sprawia, że rozumieją wszystkie języki świata.
2. Lichotki mają bardzo mocne zęby. Gryzą nimi plastik, drewno, szkło, a nawet metal. Na swoim wysypisku śmieci w Szmelcu znajdują pełno przysmaków, na które zwykle mają ogromny apetyt. Lichotki to prawdziwi smakosze, a najbardziej lubią rzeczy nadpsute i gnijące. Pałaszują stare podeszwy niczym kotlety schabowe, wciągają sznurówki jak spaghetti, żują zardzewiałe gwoździe, jakby to były żelki. Gdy Mama-Lichotka robi gulasz z ości, knedle ze szlamu albo pyszną pizzę z pokrywek od rondli lub kołpaków, rodzina Lichotków jest wniebowzięta. A gdy są spragnione, piją brązowy rosół na śmieciach, a czasem łyczek smaru do rowerów. To przysmak Dziadka-Lichotka.
3. Lichotkom nigdy nie dokucza ból brzucha, choć odżywiają się dość dziwnymi rzeczami. Ale biada im, jeśli zjedzą coś świeżego! Od razu chorują, czują się słabo, a na całym ciele wykwitają im kolorowe plamy.
4. Lichotki obchodzą urodziny, kiedy chcą i tak często, jak chcą. Bekają i puszczają bąki, kiedy tylko mają na to ochotę.
5. Lichotki nigdy się nie myją, więc rozsiewają bardzo lichoci zapach. Dlatego często otaczają je muchy, bo tylko one czują się dobrze w takich oparach. Ale jeśli Lichotek ziewnie, szeroko otwierając swoją lichocią buzię, to nawet muchy nie są w stanie tego znieść. Tracą przytomność i spadają bez życia na ziemię.
6. Włosy Lichotków są twarde jak druty. Nie da się ich obciąć nożyczkami, trzeba by było mieć obcęgi. Ale właściwie po co Lichotki miałyby sobie obcinać włosy?
7. Lichotki są wprawdzie małe, ale bardzo silne. Mają mięśnie jak ze stali, a gdy zbiorą się razem, dadzą radę podrzucić wysoko w powietrze nawet słonia.
8. Zawsze kiedy pada deszcz, Lichotki się cieszą. Małe Lichociątka taplają się wtedy w błotnistych kałużach i ciskają błotnymi kulkami, celując w pękate noski.
9. Lichotki lubią wygodę. Często całe dnie spędzają jak śmierdzące lenie – leżą w kąpieli ze śmieci i czekają na deszcz. Małe ropuchy, szczury i ślimaki, zamieszkujące wysypisko śmieci w Szmelcu, chętnie im wtedy towarzyszą.
10. Gdy Lichotki są w wyjątkowo dobrym humorze, śpiewają Pieśń Lichotków. A gdy mają zły nastrój? Wtedy rzucają najokropniejszymi lichocimi przekleństwami. Do diaska smrodliwego! Zapleśniałe rybie bąki! Do kroćset dżdżownic!UPIERDZINY! UPIERDZINY!
Wysypisko śmieci w Szmelcu było dla Lichotków prawdziwym rajem. Myszy i szczury ganiały się między kryjówkami z zardzewiałych stelaży od łóżek, na starych oponach przysiadły rechoczące ropuchy. Po przerdzewiałych beczkach od oleju pełzały tłuste, leniwe ślimaki, a tysiące pracowitych mrówek tuptało po ziemi w niekończących się szeregach.
Lichotki rozkoszowały się gnilnobagiennymi oparami, unoszącymi się stale nad ich wysypiskiem. Drapały się delikatnie po brzuszkach, spoglądały w słońce i czekały na deszczową pogodę. Życie nie mogło być piękniejsze! Ale nawet w najbardziej ropuszańskim raju potrzeba od czasu do czasu odmiany.
– Upierdziny! Mamy dziś upierdziny! – krzyczały Lichociątka. Waliły długimi kijami w starą beczkę po oleju, robiąc przy tym piekielny hałas.
Tata-Lichotek próbował się właśnie zdrzemnąć w wannie wypełnionej śmieciami. Ale w tym zamieszaniu, robionym uparcie przez Lichociątka, nie mogło być mowy o spaniu.
Tata-Lichotek zatkał sobie uchorogi i jęknął:
– Mieliście przecież upierdziny w zeszłym tygodniu! Musicie znowu świętować?
– Lichotek obchodzi upierdziny, kiedy chce, gdzie chce i tak długo, jak chce! – krzyknęły Lichociątka i dla odmiany zaczęły uderzać kijami w wannę Taty-Lichotka.
– Rdzawe niechluje, dobrze poznałem tę zasadę – burknął Tata-Lichotek. – Ale co z tego! Powoli zaczynam tracić cierpliwość do tych wiecznych urodzin.
– Dziś nie chcemy prezentów – powiedziało jedno Lichociątko.
– Chcemy wycieczkę do zoo w Rupieciu – dodało drugie.
– Dobry pomysł! – zawołała Mama-Lichotka z lichociej jaskini. – Tata-Lichotek mógłby raz w życiu zająć się dziećmi, na śmierdzące buciory! – Zajmowała się właśnie rozgarnianiem kurzu po dużym pokoju. Rozbiła też kilka zgniłych jaj, dzięki czemu w jaskini panował miły lichoci zapaszek.
– Kiedy ja właśnie biorę kąpiel w śmieciach! – jęknął Tata-Lichotek. To, że Lichociątka zapragnęły świętować upierdziny akurat teraz, było mu bardzo nie na rękę.
– Chcemy zobaczyć jadowite węże i śmierdzące zwierzątka! – wołało jedno Lichociątko.
– Do zoo! Do zoo! – marudziło drugie.
Tata-Lichotek westchnął.
– A dziadek nie może z wami pójść? – Rozejrzał się z nadzieją za Dziadkiem-Lichotkiem.
Ale ten był akurat zajęty. Siedział przed jaskinią na zużytej oponie i tresował swoje pchły.
Dziadek-Lichotek został bowiem niedawno dyrektorem cyrku. Założył niewielki pchli cyrk i traktował swoje zwierzątka jak największe skarby. Umiały już ciągnąć miniaturowe wagoniki (które własnoręcznie zrobił), skakać przez przeszkody i balansować z miniparasoleczkami na rozciągniętej nici.
Wobec tego Dziadek-Lichotek naprawdę nie miał czasu.
Ale może Babcia-Lichotka mogłaby poświętować razem z wnukami?
Niestety, ona też nie miała czasu. Babcia-Lichotka próbowała właśnie uspokoić płaczące najmłodsze Lichociątko. Biedactwo znów dorwało się do czegoś świeżego, a że Lichotki w ogóle nie mogą jeść takich rzeczy, na całym ciele wyskoczyły mu kolorowe plamy. Babcia-Lichotka robiła mu okłady z cuchnących skarpetek i dawała do ssania stare ości. Właśnie kołysała malutkie Lichociątko na rękach i nuciła mu do uchoróżków lichocią kołysankę.
Tata-Lichotek wygrzebał się ze swojej śmieciowej kąpieli i burknął:
– No dobra, do stu tysięcy kurzych pierdów! W takim razie ja z wami pójdę, skoro już nie ma innego wyjścia.
Lichociątka się ucieszyły. Za chwilę będą mogły wyprowadzić z garażu i zatankować śpiącego jeszcze smoka Ogniopierda.
Ogniopierd wyżłopał cały gar naparu z łuskiewnika, który napędzał go tak, jak paliwo samoloty, i był gotowy do drogi.
Lichociątka razem z tatą wspięły się na pokryty łuskami grzbiet smoka. Ogniopierd ziewnął – kilka much, które przysiadło mu na nosie, straciło przytomność i upadło bez życia na ziemię.
Smok wypuścił jeszcze nosem żółtawą chmurę odoru, a potem wystartował z rykiem paszczy w kierunku Rupiecia, gdzie znajdowało się najpiękniejsze zoo na całym świecie.
Wysypisko śmieci dopiero co zostało za nimi, a już szybowali nad dachami Szmelca. Lecieli wzdłuż długiej drogi prowadzącej do Rupiecia, nie zdając sobie sprawy, że zmierzają ku wielkiej przygodzie.