Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

List o ostatniej sesji sejmu galicyjskiego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

List o ostatniej sesji sejmu galicyjskiego - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 215 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Po­dzie­lić się z wami wra­że­nia­mi ostat­nie­go ga­li­cyj­skie­go sej­mu, po­wie­dzieć o nim sło­wo po­cho­dzą­ce z we­wnętrz­ne­go prze­ko­na­nia, sta­ło się dla mnie z dwóch przy­czyn pew­ną du­cho­wą po­trze­bą. Raz dla­te­go, że ży­cie po­li­tycz­ne są­sied­nie­go kra­ju szu­ka w was mimo woli sę­dziów i uczniów w jed­nych oso­bach, że ape­lu­je do wa­szej opi­nii rów­no­cze­śnie i do wa­sze­go et hoc olim me­mi­nis­se in­va­bit. Dru­gi raz dla­te­go, że dzien­ni­ki wa­sze są zwy­czaj­nie naj­go­rzej przez ko­re­spon­den­tów ga­li­cyj­skich ob­słu­żo­ne. Nie mia­łem tym ra­zem spo­sob­no­ści się prze­ko­nać, ale nie wąt­pię, że in­for­ma­cje nie były lep­sze jak zwy­kle. Mą­cić je mu­sia­ła nade wszyst­ko wspól­na i na­szym dzien­ni­kom, z wy­jąt­kiem jed­ne­go, ra­dość z przy­czy­ny czę­ścio­we­go upad­ku uchwa­ły od­po­wia­da­ją­cej na kwe­stio­na­riusz rzą­do­wy w spra­wie re­for­my ad­mi­ni­stra­cyj­nej, upad­ku uwa­ża­ne­go za jed­no z po­raż­ką po­pie­ra­ją­ce­go tęż re­for­mę ad­mi­ni­stra­cyj­ną stron­nic­twa. Zbyt wiel­kie mam wy­obra­że­nie o trud­no­ści, ale i ży­wot­no­ści tego za­da­nia w sej­mie ga­li­cyj­skim, aby zaj­ście ostat­nie uwa­żać za co in­ne­go, jak za sta­dium spra­wy, za­pew­ne nie­ko­rzyst­ne, ale nie­zdol­ne po­grze­bać i usu­nąć tego, za czym prze­ma­wia­ją naj­istot­niej­sze, cho­ciaż do­tąd wy­żej nad po­ziom dzi­siej­szej więk­szo­ści sej­mo­wej po­ję­te in­te­re­sy kra­ju; ale tez z tej sa­mej przy­czy­ny nie­ko­rzyst­ne­go owe­go sta­dium po­czy­tać nie mogę za co in­ne­go, jak za rzecz do­ty­ka­ją­cą wszyst­kich i wszyst­kich do od­po­wie­dzial­no­ści po­cią­ga­ją­cą.

Mimo woli przy­cho­dzi mi tu na myśl, że sko­ro list ten pi­szę z na­dzie­ją wy­dru­ko­wa­nia, li­czyć się mu­szę ze źle in­for­mo­wa­ną pu­blicz­no­ścią wa­szą i po­wie­dzieć jej, ja­kim spo­so­bem upa­dek ela­bo­ra­tu o re­for­mie ad­mi­ni­stra­cyj­nej w sej­mie, do­tkli­wy dla ca­łej spra­wy pu­blicz­nej w kra­ju, mógł zna­leźć po­cie­chę w oko­licz­no­ści, że do­tknął bez­po­śred­niej niż inne stron­nic­two re­for­my ad­mi­ni­stra­cyj­nej, czy­li tak zwa­ne kra­kow­skie. Pro­wa­dzi mnie to in me­dias res na­sze­go sta­nu stron­nictw w sej­mie ga­li­cyj­skim, któ­rych na 150 osób nie ma tyl­ko czte­ry, czte­ry wy­bit­ne, co wo­bec zna­ne­go przy­sło­wia, że na trzech Po­la­ków bywa czte­ry zda­nia, jest w na­szym ży­ciu po­li­tycz­nym nie­ma­łym po­stę­pem.

Tak jest: oprócz kil­ku dzi­kich i tak zwa­nej par­tii Świę­to­jur­ców, ogrom­na więk­szość pol­ska sej­mu ga­li­cyj­skie­go li­czy czte­ry na­zwa­ne stron­nic­twa: Kra­kow­skie, Stań­czyk ów, czy­li re­for­my ad­mi­ni­stra­cyj­nej jed­no; po­stę­po­we, prze­waż­nie lwow­skie, dru­gie; Ateń­czy­ków, czy­li tzw. mło­de­go Po­do­la, trze­cie; Sta­re­go Po­do­la, czy­li przy­ja­ciół po­li­tycz­nych p. Ka­zi­mie­rza Gro­chol­skie­go czwar­te.

Nim scha­rak­te­ry­zu­ję po swo­je­mu te stron­nic­twa, śpie­szę spo­tkać się z wa­szym ru­sza­niem ra­mion, wzdy­cha­niem i na­rze­ka­niem nad nie­zgo­dą pol­ską, śpie­szę ko­pię zła­mać z dok­try­ną sen­ty­men­tal­ną, do­syć po­wszech­ną, że ist­nieć po­win­no tyl­ko jed­no na­ro­do­we stron­nic­two. Spie­szę ode­przeć za­rzut le­piej na­wet zna­ją­cych na­sze sto­sun­ki i mó­wią­cych: Nie le­piej wam było, kie­dy było jed­no koło pol­skich po­słów, ja­kie do­tych­czas ist­nie­je w Wied­niu, nie na­le­ża­ło­by może dą­żyć, aby to koło uczy­nić so­li­dar­nym, sta­no­wią­cym więk­szo­ścią o spra­wach kra­jo­wych, jak się to w de­le­ga­cji wie­deń­skiej dzie­je? Od­po­wiedź na to brzmi: jed­no na­ro­do­we stron­nic­two i so­li­dar­ność koła pol­skie­go wo­bec dzi­siej­szych za­dań sej­mo­wych jest rze­czą nie­moż­li­wą, z po­ję­ciem ży­cia par­la­men­tar­ne­go nie­zgod­ną. Na­wet wte­dy, gdy sta­ła fa­lan­ga ele­men­tów ciem­nych lub nie­przy­ja­znych, so­li­dar­ność ta od cza­su do cza­su wo­bec nie­bez­pie­czeń­stwa prak­ty­ko­wa­na oka­za­ła się w wie­lu wy­pad­kach nie­moż­li­wa; koło pol­skie roz­cho­dzi­ło się albo bez po­wzię­cia po­sta­no­wie­nia, albo z za­strze­że­niem wol­no­ści gło­so­wa­nia. Gdy idzie o urzą­dze­nie kwe­stii gmin­nych lub ko­ściel­nych, o spra­wy szkol­ne lub wy­zna­nio­we, ba, gdy idzie na­wet o po­zy­cję znacz­niej­szą bu­dże­to­wą, któ­ra ma być uży­ta na to lub owo, o zgo­dzie w imie­niu na­ro­do­we­go in­te­re­su mowy być już nie może, bo naj­ży­wot­niej­szy in­te­res, in­te­res ca­łej przy­szło­ści spo­łe­czeń­stwa wią­że się z prze­ko­na­niem każ­de­go gło­su­ją­ce­go po­sła, a prze­ko­na­nia tego zmie­nić on nie może, dla­te­go że więk­szość go prze­gło­so­wa­ła. Czy w ra­zie więk­szo­ści np. za szko­ła­mi wprost bez­wy­zna­nio­wy­mi moż­na by po­sło­wi w mniej­szo­ści brać za złe, że się jej nie pod­dał? Czy za szko­dli­wy­mi urzą­dze­nia­mi szko­ły, za ja­kie np. stron­nic­two po­stę­po­we bie­rze in­ter­na­ty, mogą gło­so­wać lu­dzie tego stron­nic­twa?

Czy­li by­ło­by zgod­nym z su­mie­niem z więk­szo­ścią gło­so­wać za urzą­dze­niem gmi­ny wprost ob­ra­ża­ją­cym in­te­re­sy spo­łecz­ne, za czym mo­gli­by w da­nym ra­zie być ra­dy­kal­niej­si po­sło­wie? Czy sztucz­nie wy­agi­to­wa­na więk­szość, bo­daj dla tra­sy dro­gi ja­kiejś lub ko­lei że­la­znej, nie­spra­wie­dli­wie lub wbrew in­te­re­som kra­ju po­cią­gnię­tej, może obo­wią­zy­wać su­mien­ne­go po­sła, któ­ry zna do­brze stan rze­czy, i agi­ta­cji, któ­rej ule­gli inni, po­zy­skać się nie dał? Czy moż­na żą­dać gło­so­wa­nia na po­zy­cję bu­dże­to­wą, nie­przy­no­szą­cą po­żyt­ku lub na­wet szko­dli­wą, dla­te­go że pod pre­sją po­pu­lar­no­ści, na­ci­skiem dzien­ni­kar­stwa więk­szość się do niej przy­chy­li­ła? Od­po­wie za­pew­ne każ­dy: nie moż­na. Wo­bec spraw kon­kret­nych, w za­kre­sie sa­me­go usta­wo­daw­cze­go cia­ła le­żą­cych, spraw, któ­re nie wy­ma­ga­ją wal­ki z ży­wio­ła­mi ob­cy­mi, z prze­ciw­nym i nie­przy­ja­znym sys­te­mem po­li­tycz­nym, ale wal­ki ze zda­nia­mi swo­ich, aby po­wziąć uchwa­łę do­brą, zba­wien­ną, kra­jo­wi ko­rzyść przy­no­szą­cą, a nie do­pu­ścić złej – sąd o tym, co do­bre i złe, musi być od­da­ny su­mie­niu każ­de­go po­sła, a śmiesz­no­ścią i non­sen­sem by­ło­by wy­ma­gać od nie­go, aby, nie mo­gąc się do­cze­kać zwy­cię­stwa swe­go zda­nia, pod­da­wał się więk­szo­ści swo­ich ko­le­gów, a przez gło­so­wa­nie za­mie­niał ją w jed­no­myśl­ność dla­te­go, że jed­ność na­ro­do­wa tego wy­ma­ga. Mo­gły­by przy ta­kim urzą­dze­niu za­pa­dać uchwa­ły zgod­ne, to praw­da, ale przy­pad­ko­we – uchwa­ły, do któ­rych nikt przy­znać by się nie chciał i któ­re, przy bra­ku dzi­siej­szym więk­szo­ści wie­dzą­cej cze­go chce i prze­pro­wa­dza­ją­cej ro­zum­ny i ob­my­śla­ny pro­gram, za­dzi­wi­ły­by świat nie­kon­se­kwen­cją, a czę­sto i ab­dy­ka­cją z wszel­kie­go wyż­sze­go dą­że­nia.

Ale na­wet gdy idzie o przy­go­to­wa­nie, omó­wie­nie, prze­dys­ku­to­wa­nie rze­czy, czyn­ność ta w ko­łach po­łą­czo­nych jed­ny­mi prze­ko­na­nia­mi, a na­stęp­nie dys­ku­sja i po­ro­zu­mie­nie na­czel­ni­ków tych kół jest rze­czą prak­tycz­niej­szą, szyb­szą, pro­ściej do celu pro­wa­dzą­cą, niż ście­ra­nie się bez­owoc­ne w jed­nym przy­go­to­waw­czym zgro­ma­dze­niu, w któ­rym lu­dzie prze­ciw­nych prze­ko­nań sta­ra­ją się opa­no­wać dru­gich.

By­wa­ły przy­kła­dy ta­kie w kole pol­skim i dzi­siaj jesz­cze wy­jąt­ko­wo się zbie­ra­ją­cym, przy­kła­dy zwy­czaj­nie ujem­ne, przy­kła­dy zwy­cię­stwa chwi­lo­we­go, wy­mo­wy na uczu­ciach gra­ją­cej, stwa­rza­ją­cej sztucz­ną więk­szość tam, gdzie prze­ko­na­nia za­bra­kło. Sło­wem, je­że­li mowa o po­stę­pie na­sze­go ma­leń­kie­go par­la­men­tu, po­wsta­nie w nim stron­nictw i wy­ro­bie­nie się stron­nictw jest rze­czą za­rów­no nie­uchron­ną, jak po­żą­da­ną, rze­czą po­su­wa­ją­cą na­przód my­śle­nie i dzia­ła­nie dla rze­czy pu­blicz­nej, dro­gą, któ­ra pro­wa­dzi do zwy­cię­stwa jed­ne­go stron­nic­twa, ma­ją­ce­go ja­sno wy­tknię­ty cel i do­brze ob­my­śla­ne środ­ki.

Klu­by stron­nic­twa nie są też w ga­li­cyj­skim sej­mie no­wo­ścią. Gdy jesz­cze sejm ten trud­nił się po­li­tycz­ną ak­cją, miał on bar­dzo wy­bit­ne, a na­wet klu­bem po­za­sej­mo­wym zbroj­ne stron­nic­two, tzw. re­zo­lu­cjo­ni­stów, obok któ­re­go, zgru­po­wa­ne oko­ło oso­by Flo­ria­na Zie­miał­kow­skie­go, sta­ło pół­rzą­do­we, umiar­ko­wa­ne a li­be­ral­ne stron­nic­two (tak na­zwa­nych przez prze­ciw­ni­ków) – Ma­me­lu­ków. Po­sło­wie kra­kow­scy za­ło­ży­li pod­ów­czas z wła­snych ży­wio­łów i po­słów wschod­niej Ga­li­cji stron­nic­two nie­za­wi­słych (od klu­bów i od rzą­du), któ­re zbie­ra­jąc się u dzi­siej­sze­go pre­zy­den­ta mia­sta Lwo­wa dra Gno­iń­skie­go umia­ło utrzy­mać w sej­mie szczę­śli­wą rów­no­wa­gę in­ter ni­miam te­me­ri­ta­tem et de­for­me ob­se­qu­ium. Póź­niej, gdy za bez­po­śred­ni­mi wy­bo­ra­mi po­szło co­raz wy­raź­niej­sze ogra­ni­cze­nie sej­mu do spraw wła­snej kom­pe­ten­cji, nikt nie chciał wie­rzyć, aby stron­nic­two kra­kow­skie, nio­są­ce re­for­mę ad­mi­ni­stra­cyj­ną, nie ist­nia­ło jako klub osob­ny, tak jed­no­zgod­nym, bez uprzed­nie­go po­ro­zu­mie­nia, było jego po­stę­po­wa­nie w spra­wach kra­jo­wych: Stań­czy­ka­mi, klu­bem kra­kow­skim na­zwa­no je pier­wej, nim po­my­śla­no wśród nie­go o ja­kiej­kol­wiek or­ga­ni­za­cji klu­bo­wej: a za­wią­za­ny pod prze­wod­nic­twem po­sła Eu­ze­biu­sza Czer­kaw­skie­go klub po­stę­po­wy, nie for­mu­łu­jąc pro foro exter­no swo­ich dą­żeń, przed­sta­wio­ny zo­stał przez lwow­skie dzien­ni­kar­stwo jako po­żą­da­ny an­ta­go­ni­sta kra­kow­skich re­ak­cjo­na­riu­szów, go­dzą­cych w sa­mo­rząd kra­jo­wy i go­tu­ją­cych roz­ma­ite nie­bez­piecz­ne, nie­po­stę­po­we nie­spo­dzian­ki dla kra­ju!

Ale je­że­li stron­nic­twa są na­tu­ral­nym ży­cia po­li­tycz­ne­go skut­kiem, są na­wet pew­nym ro­dza­jem po­stę­pu, inne py­ta­nie, jaka war­tość stron­nictw ga­li­cyj­skich, ja­kie ich upraw­nie­nie, ja­kie ich do­bre lub złe skut­ki. Że na mały sta­wek ga­li­cyj­ski tro­chę ich za wie­le, na to za­pew­ne przyj­dzie każ­dy; ale to po­mniej­szą pra­wie jest rze­czą. Wi­dzi­my w par­la­men­ta­ry­zmie fran­cu­skim, nie­miec­kim, au­striac­kim sta­łą ten­den­cję do tego two­rze­nia od­cie­ni stron­ni­czych obok le­wic i pra­wic, pra­we środ­ki, cen­tra, lewe środ­ki itd. Co waż­niej­sze, to, o ile po­dzia­ły klu­bo­we i stron­ni­cze umie­ją się czuć słu­ga­mi wyż­szej nad chwi­lo­we swo­je ce­chy za­sa­dy, o ile z wal­ki ich wy­pły­nąć zdo­ła ko­ali­cja prze­pro­wa­dza­ją­ca do­bre, lub przy­najm­niej złe­mu prze­szka­dza­ją­ca, o ile po­ru­sza nimi nie chęć jed­no­dnio­we­go suk­ce­su albo obro­ny do ostat­ka wła­sne­go, choć­by na cza­sie nie­bę­dą­ce­go zda­nia, ale wzglę­dy wyż­sze i ogól­niej­szej na­tu­ry. Roz­pa­trzy­my pod tymi wzglę­da­mi klu­by sej­mu ga­li­cyj­skie­go.

Mó­wi­li­śmy już, że po­stę­po­wy pierw­szy sta­nął jako klub zor­ga­ni­zo­wa­ny, czę­sto so­li­dar­nie gło­su­ją­cy, o ile wia­do­mo, w po­sie­dze­nia naj­bo­gat­szy, a co do osób naj­licz­niej­szy (40). Nie wie­my, aby kie­dy­kol­wiek klub po­stę­po­wy wy­stą­pił był z pro­gra­mem swo­im i wy­zna­niem wia­ry; po­prze­stał on na na­zwie sa­mej jako środ­ku ma­gicz­nym, któ­ry nie tyl­ko miał przy­nę­cać do sie­bie lu­dzi, o po­trze­bie wy­zna­nia po­stę­pu, jako ko­niecz­nym wa­run­ku prze­cięt­ne­go cy­wi­li­zo­wa­ne­go czło­wie­ka, prze­ko­na­nych, ale za­ra­zem rzu­cać na wszel­kie inne od­cie­nia Izby po­nu­ry cień, ja­ko­by po­stę­pu nie chcia­ły albo mu się sprze­ci­wia­ły. Klub po­stę­po­wy!, a toć oczy­wi­ście nie­po­stę­po­wym i wstecz­nym jest wszyst­ko to, co poza nim ist­nie­je, co do nie­go nie na­le­ży. Na­zwa ta przy­po­mi­na mimo woli uży­wa­ny u nas czę­sto przy­miot­nik na­ro­do­wy, przy­pi­na­ny czę­sto ga­ze­tom itp., za­iste bez istot­nej dla na­ro­du ko­rzy­ści! Jak na­ro­do­wym, tak po­stę­po­wym moż­na być w bar­dzo róż­ny spo­sób, a na­zwa jed­na i dru­ga w po­li­tycz­nym ży­ciu dana czło­wie­ko­wi jest co naj­mniej tau­to­lo­gią, jak pol­ski Po­lak albo po­lep­sze­nia sto­sun­ków pra­gną­cy czło­wiek. Kwe­stia w tym, jak te sto­sun­ki poj­mu­je i ja­kie­go po­stę­pu pra­gnie.

Ale nie sprze­cza­jąc się da­lej o na­zwę, któ­rej ogól­ni­ko­wość jest wy­god­nym wor­kiem do zmiesz­cze­nia róż­nych ży­wio­łów, są­dząc klub po­stę­po­wy we­dle osób i gło­so­wań, przy­cho­dzi­my do prze­ko­na­nia, że po­stęp nie w zna­cze­niu względ­ne­go po­stę­pu kra­ju, ale w zna­cze­niu ogól­ne­go po­stę­pu brać na­le­ży, że prze­wod­ni­cy klu­bu li­czą się albo do sta­rej gwar­dii li­be­ra­łów w 1848 roku, jak p. Piotr Gross, albo do póź­niej­szych na­byt­ków na­ro­do­wo-li­be­ral­nych, jak p. Eu­ze­biusz Czer­kaw­ski, pre­zes klu­bu, albo do naj­młod­sze­go po­sie­wu dzien­ni­kar­stwa lwow­skie­go, jak p. Ta­de­usz Ro­ma­no­wicz. Te­ry­to­rial­nie sta­no­wią isto­tę klu­bu po­sło­wie miej­scy; na­le­żą do nie­go dwaj zdol­ni i za­cni po­sło­wie izra­elic­kie­go wy­zna­nia, Zuc­ker i Frucht­mann, a dziw­ną rze­czy ko­le­ją i p. Me­ru­no­wicz, któ­ry po­li­tycz­ne ostro­gi zdo­był wnio­ska­mi żą­da­ją­cy­mi ra­dy­kal­ne­go ure­gu­lo­wa­nia sto­sun­ków ży­dow­skich. Nie brak i po­słów wła­sno­ści więk­szej, jak sę­dzi­wy p. Jan­ko, czło­wiek wiel­kiej za­cno­ści oso­bi­stej, za­pew­nia­ją­cej mu po­pu­lar­ność w kole wy­bor­czym, a wy­obra­ża­ją­cy ten ro­dzaj nie­kon­se­kwet­ne­go ra­dy­ka­li­zmu na­ro­do­we­go, co pe­łen uprze­dze­nia do wszel­kiej dro­gi kom­pro­mi­so­wej wcho­dzi prze­cież w ży­cie na kom­pro­mi­sie opar­te, aby się tra­wić cią­głą oba­wą o za­tra­ce­nie my­śli i uczuć wszel­ki kom­pro­mis uprze­dza­ją­cych i obok kom­pro­mi­su ist­nie­ją­cych. Wi­docz­nie klub umiał po­zbie­rać sprzecz­ne na po­zór ży­wio­ły, zgod­ne tyl­ko cha­rak­te­rem pew­nej ra­dy­kal­no­ści dą­żeń, ba, umie im na­wet do­ga­dzać w spo­sób czę­sto nie­po­stę­po­wą Izbę za­dzi­wia­ją­cy. Że np. w obec­nej se­sji gło­so­wał prze­ciw­ko in­ter­na­tom, ist­nie­ją­cym na­wet w li­be­ral­nych kra­jach, nie dzi­wi­my się: po­stę­po­wość jego musi być jesz­cze pa­tro­no­wa, a in­ter­na­ty w wy­obra­że­niach jego trą­cić klasz­to­ra­mi; że wy­stę­po­wał i gło­so­wał prze­ciw ścią­gnię­ciu tar­gów na je­den dzień w ty­go­dniu, wy­mie­rzo­nym… prze­ciw pi­jań­stwu i włó­cze­niu się wło­ścian z tar­gu na targ, to by nas już wię­cej dzi­wi­ło, gdy­by­śmy nie byli sły­sze­li uspra­wie­dli­wie­nia, że mu cho­dzi o han­del na pro­win­cji, a więc o in­te­re­sy miast i mia­ste­czek, któ­re nie wiem czy z oczy­wi­stą szko­dą ludu wiej­skie­go roz­wi­jać się po­win­ny.

Gdy też wła­sność więk­sza z ma­ły­mi wy­jąt­ka­mi gło­so­wa­ła tu­taj wbrew oczy­wi­ste­mu in­te­re­so­wi pro­pi­na­cji swo­ich, prze­padł wnio­sek ścią­gnię­cia tar­gów ko­ali­cją mi­mo­wol­ną Ru­si­nów i po­stę­pow­ców z pew­ną licz­bą ' wła­ści­cie­li więk­szych, co tak­że nie wiem czy po­stęp inny, oprócz w pi­jań­stwie, w kra­ju wy­wo­ła. Ale i w in­nej usta­wie, usta­wie o swojsz­czyź­nie, szedł klub po­stę­po­wy za in­te­re­sem wy­łącz­nie miej­skim. Cho­dzi­ło o to, czy 10-let­nie sta­łe osie­dle­nie, czy 10 – let­nie za­miesz­ka­nie w gmi­nie ma nada­wać prawd przy­na­leż­no­ści do niej. Z klu­bu po­stę­po­we­go wy­szła myśl, aby pierw­sze do­pie­ro o przy­na­leż­no­ści sta­no­wi­ło, przez co wiel­ka licz­ba całe ży­cie w mia­stach pra­cu­ją­cych od­pa­dła­by od przy­na­leż­no­ści mia­sta, a sta­wa­ła się na sta­rość cię­ża­rem ubo­giej wsi, skąd wy­szła. Upa­dła ta myśl klu­bu po­stę­po­we­go, bro­nio­na przez sa­me­go pre­ze­sa jako re­fe­ren­ta – nie wiem czy ze szko­dą po­stę­pu, nie­za­wod­nie bez szko­dy – spra­wie­dli­wo­ści. Mie­li­by­śmy i inne tego ro­dza­ju fak­ty do za­no­to­wa­nia; po­prze­sta­je­my na ostat­nich, sko­ro i tak uj­rzy­my nie­ba­wem klub po­stę­po­wy w ak­cji kom­pro­mi­so­wej z bar­dzo da­le­kim od sie­bie alian­tem, tzw. par­tią kra­kow­ską, czy­li Stań­czy­ków.

Naj­bliż­szy co do cza­su swo­jej or­ga­ni­za­cji jest wła­śnie klub czy stron­nic­two Stań­czy­ków. Przez or­ga­ni­za­cję ro­zu­mie­my za­pro­wa­dze­nie w nim pre­ze­sa, se­kre­ta­rza i li­stę człon­ków; przed tymi for­mal­no­ścia­mi ist­niał on pra­wie od po­cząt­ku ży­cia po­li­tycz­ne­go w Ga­li­cji, a przy­najm­niej od re­zo­lu­cji roku 1868, jako stron­nic­two zgru­po­wa­ne zra­zu prze­ciw par­tiom Ma­me­lu­ków i re­zo­lu­cjo­ni­stów i prze­szka­dza­ją­ce za­rów­no, jak wy­ra­zi­łem się wy­żej, ni­miae te­me­ri­ta­ti na­szych po­li­ty­ków re­zo­lu­cyj­nych, jak de­for­mi ob­se­qu­io stron­nic­twa, któ­re zbyt się go­dzi­ło z gru­dnio­wą kon­sty­tu­cją au­striac­ką. Mimo sze­rzo­ne­go prze­ko­na­nia o so­li­dar­no­ści tego stron­nic­twa, mimo wie­ści o jego sil­nych związ­kach, nie tak ła­two zna­leźć może by moż­na koło po­li­tycz­ne lu­dzi, spusz­cza­ją­cych się je­dy­nie na zwią­zek du­cho­wy prze­ko­nań, jak wła­śnie koło kra­kow­skie, gło­su­ją­cych też ra­zem bez po­przed­nie­go po­ro­zu­mie­nia i ob­rad.

Sil­niej­szym wę­złem niż każ­da or­ga­ni­za­cja była dla tego koła wspól­nie pod­ję­ta, cho­ciaż przez mniej­szą ko­mi­sję fa­cho­wych wy­ko­na­na ro­bo­ta: Za­ry­su ad­mi­ni­stra­cyj­ne­go dla Ga­li­cji, w któ­rej bra­ło tak­że udział kil­ka osób z Kró­le­stwa Pol­skie­go, mię­dzy in­ny­mi śp. Alek­san­der Kurtz. Po­sta­wie­niem Za­ry­su ad­mi­ni­stra­cji w stresz­cze­niu, jako wnio­sku w Izbie sej­mo­wej, za­zna­czy­ło się jesz­cze przed or­ga­ni­za­cją koło po­li­tycz­ne tych lu­dzi jako stron­nic­twa tzw. re­for­my ad­mi­ni­stra­cyj­nej, dą­żą­cej do zmia­ny pro­wi­zo­rycz­nej or­ga­ni­za­cji roku 1866. Ob­szer­niej po­wie­my o re­for­mie tej ni­żej; tu za­zna­czy­my tyl­ko głów­ne cele, przy­świe­ca­ją­ce jej, ja­ki­mi są: po­stęp zgo­dy spo­łecz­nej przez po­łą­cze­nie ob­sza­rów dwor­skich i gro­mad w okrę­gi ad­mi­ni­stra­cyj­ne, czy­li tzw. gmi­nę zbio­ro­wą, prze­pro­wa­dze­nie or­ga­nów sa­mo­rzą­du na sta­no­wi­sko współ­rzą­dzą­cych, eg­ze­ku­ty­wę rzą­du za­pew­nio­ną ma­ją­cych czyn­ni­ków, usta­no­wie­nie na tych sa­mych za­sa­dach praw­dzi­we­go rzą­du kra­jo­we­go. Na­zwi­ska pier­wot­nych uczest­ni­ków stron­nic­twa: Jó­zef Baum, Hen­ryk i Lu­dwik Wo­dzic­cy, Ju­lian Du­na­jew­ski, Fran­ci­szek Pasz­kow­ski, Pa­weł Po­piel, Sta­ni­sław Tar­now­ski, Jó­zef Szuj­ski, ob­ja­śnia­ły dzia­ła­niem swo­im resz­tę pro­gra­mu koła po­li­tycz­ne­go, ja­kim było wspól­ne wszyst­kim prze­ko­na­nie, że kon­ser­wa­tyzm na­ro­do­wy, na ze­rwa­niu z dro­gą ha­zar­du­ją­cej na­ro­do­wość sa­mo­wo­li po­le­ga­ją­cy, musi za­ra­zem wkro­czyć w za­da­nia re­al­ne kra­ju, a sza­nu­jąc po­da­ną przez lep­sze sto­sun­ki spo­sob­ność, roz­wi­nąć ener­gię w pra­cy nad praw­dzi­wym po­stę­pem spo­łe­czeń­stwa na polu har­mo­nii do­brej mię­dzy jego czyn­ni­ka­mi, na polu zdro­wej, z tra­dy­cją nie­zry­wa­ją­cej oświa­ty, na polu usi­ło­wań ce­lem dźwi­gnię­cia do­bro­by­tu kra­jo­we­go: musi zaś przede wszyst­kim pil­no­wać spra­wie­dli­wo­ści w sto­sun­ku sta­nów do sie­bie, a uni­kać wszel­kiej po­li­ty­ki pro­hi­bi­cyj­nej i pro­tek­cyj­nej na rzecz jed­ne­go, cho­ciaż­by ten z tra­dy­cji prze­szło­ści naj­wię­cej prze­cho­wał. Rzecz dziw­na i cha­rak­te­ry­stycz­na, że wy­trwa­łe i rze­tel­ne usi­ło­wa­nia w tym kie­run­ku: ini­cja­ty­wa wzię­ta przez koło tych lu­dzi na ca­łej pra­wie jego li­nii w spra­wie oświa­ty bez­płat­nej a przy­mu­so­wej z roku 1868 przez au­to­ra ni­niej­sze­go ar­ty­ku­łu, w spra­wie dro­go­wej przez usta­wę uchy­la­ją­cą nie­spra­wie­dli­wy roz­kład pre­sta­cji dwo­ru i gro­ma­dy, bro­nio­ną przez pp. Mę­ciń­skie­go i Ja­wor­skie­go, póź­niej­szych człon­ków stron­nic­twa, w spra­wie pro­pi­na­cyj­nej przez cią­gły na­cisk szyb­kie­go jej za­ła­twie­nia, w spra­wie usta­wy prze­ciw li­chwie i pi­jań­stwu, rzecz dziw­na, po­wia­dam, że te wszyst­kie dą­że­nia re­for­my aż do te­go­rocz­ne­go ścią­gnie­nia dni jar­marcz­nych i zmia­ny usta­wy o swojsz­czyź­nie, dziw­ną ko­le­ją losu de­mo­kra­tycz­ne i po­stę­po­we w zna­cze­niu za­chod­nim, ścią­ga­ją­ce też nie­raz od ży­wio­łu prze­ciw­ne­go za­rzut ra­dy­ka­li­zmu, nie zdo­ła­ły, prze­cież przy­chyl­niej uspo­so­bić dla stron­nic­twa re­for­my tego, co się de­mo­kra­cją w Ga­li­cji na­zy­wa, a cze­go Bo­giem a praw­dą w zna­cze­niu za­chod­nim tego wy­ra­zu zna­leźć wi­dać bar­dzo trud­no!

Ale przy­pi­saw­szy to ory­gi­nal­ne­mu sta­no­wi de­mo­kra­cji na­szej, nie za­po­mi­naj­my, że stron­nic­two, acz mniej­szo­ścią bę­dą­ce, ścią­ga­ło na sie­bie tak wro­dzo­ną nam opo­zy­cję oko­licz­no­ścią, że lu­dzie jego (L. Wo­dzic­ki, Du­na­jew­ski) do­sta­wa­li się do wła­dzy; nie za­po­mi­naj­my, że sta­now­czo­ścią nie­któ­rych swo­ich człon­ków (jak Tar­now­ski, Szuj­ski) w wal­ce z du­cho­wy­mi epi­go­na­mi ha­zar­du­ją­cej na­ro­do­wość sa­mo­wo­li ścią­ga­ło na sie­bie pro­pa­gan­dę nie­na­wi­ści, na naj­święt­szych uczu­ciach gra­ją­cej. Temu to przy­pi­sać na­le­ży, że na­zwa Stań­czy­ków nada­na stron­nic­twu od­ra­ża­ła od nie­go wie­le szcze­rze przy­chyl­nych ży­wio­łów, że poza licz­bę 32, po­mi­mo prze­pro­wa­dzo­nej już or­ga­ni­za­cji, nie wy­szło, a o zy­ska­niu więk­szo­ści mo­gło my­śleć tyl­ko wte­dy, gdy­by inne koło stron­ni­cze po­par­ło jego dą­że­nia.

Nie moż­na się było tego spo­dzie­wać od gru­py po­słów bar­dzo sza­now­nej i pod naj­sza­now­niej­szym na­czel­ni­kiem zo­sta­ją­cej, od gru­py sta­re­go Po­do­la, in­a­czej p. Ka­zi­mie­rza Gro­chol­skie­go, pre­ze­sa koła pol­skie­go w Wied­niu. Gru­pa ta, prze­waż­nie ze star­szych lu­dzi zło­żo­na, nie­za­prze­cze­nie bar­dzo czy­sty­mi i go­rą­cy­mi in­ten­cja­mi dla kra­ju się od­zna­cza­ją­ca, o ile oświad­cza­ła się za­wsze za po­więk­sze­niem kom­pe­ten­cji sej­mu kra­jo­we­go i au­to­no­mii, o ile w wal­ce z cen­tra­li­zmem zna­mie­ni­te zaj­mo­wa­ła sta­no­wi­sko, o tyle od­zna­cza­ła się za­wsze głę­bo­ką nie­wia­rą w sku­tecz­ność ja­kich­kol­wiek zmian w ustro­ju w roku 1868 Ga­li­cji nada­nym, do­gma­ty­zo­wa­ła roz­dział ob­sza­ru dwor­skie­go i gro­ma­dy, sta­rą usta­wę dro­go­wą i wszyst­ko to, co zda­wa­ło jej się ochra­niać sta­no­wi­sko wła­sno­ści więk­szej jako re­pre­zen­tan­ta na­ro­do­wych in­te­re­sów na zie­mi za­gro­żo­nej ty­lo­ma nie­przy­ja­zny­mi ży­wio­ła­mi. Nie­chaj bę­dzie jak by­wa­ło, skoń­czył raz po­seł K. Gro­chol­ski pa­mięt­ną swo­ją mowę prze­ciw no­wej usta­wie dro­go­wej, re­fe­ro­wa­nej przez p. Mę­e­iń­skie­go, a wy­ra­że­nie to, w na­rze­czu ludu ru­skie­go wy­po­wie­dzia­ne, sta­ło się wy­bor­nym pięt­nem tego sta­ro­pa­triar­chal­ne­go po­czu­cia, ja­kie do dzi­siaj oży­wia kre­so­wą więk­szą wła­sność Ga­li­cji: po­czu­cia, któ­re dziw­ną fa­tal­no­ścią zda­je się przy­bie­rać na sile, im mniej z ota­cza­ją­cą rze­czy­wi­sto­ścią się li­czy.

Kon­ser­wa­tyw­ne prze­ko­na­nia łą­czy­ły klub po­dol­ski nie­za­wod­nie i łą­czą z klu­bem re­for­my ad­mi­ni­stra­cyj­nej; oba scho­dzi­ły się za­wsze, ile­kroć cho­dzi­ło o obro­nę tra­dy­cji na­ro­do­wej prze­ciw­ko ko­smo­po­li­tycz­nym dok­try­nom lub li­be­ra­li­zmo­wi wie­deń­skie­mu. Ale roz­cho­dzi­ły się na­tu­ral­ną rze­czy ko­le­ją, gdy szło o spra­wy kra­jo­we i to wła­śnie naj­ży­wot­niej­sze, roz­cho­dzi­ły się na punk­cie nie uzna­wa­nej przez koło po­dol­skie po­trze­by re­form na cza­sie bę­dą­cych, bez któ­rych, zda­niem na­szym, ża­den kon­ser­wa­tyzm się nie ostoi, ale paść musi jako ofia­ra bra­ku ini­cja­ty­wy pod cio­sa­mi tych, któ­rzy nie re­for­mę, ale prze­wrót prze­pro­wa­dzą.

Tym wdzięcz­niej­szą rolę mia­ło koło mło­dych po­słów, świe­żo do sej­mu wcho­dzą­cych, pra­wie wy­łącz­nie wschod­nio­ga­li­cyj­skich, za­po­wia­da­ją­ce od­mien­ne pod tym wzglę­dem prze­ko­na­nia. Je­że­li mó­wię: wschod­nio­ga­li­cyj­skich, do­ty­kam tu pew­nej stro­ny na­sze­go ży­cia, któ­rą każ­dy do­brze my­ślą­cy czło­wiek sta­ra się ile moż­no­ści usu­wać, ale z któ­rą ko­niecz­nie li­czyć się musi. Et­no­gra­ficz­ny skład Ga­li­cji, jej prze­szłość, jej nie­daw­ne dzie­je, róż­ni­ce mię­dzy te­ry­to­rial­ną ob­szer­no­ścią jej więk­szej wła­sno­ści, prze­szłość i uspo­so­bie­nie jej ognisk Kra­ko­wa i Lwo­wa: wszyst­ko to skła­da się na li­nię de­mar­ka­cyj­ną, dzie­lą­cą Wschód od Za­cho­du, spra­wia­ją­cą, że to, co na Za­cho­dzie go­rą­co jest po­żą­da­nym, do te­goż sa­me­go sta­dium jesz­cze na Wscho­dzie nie do­szło, że za­pa­try­wa­nia Za­cho­du znaj­du­ją opo­zy­cję we wschod­nich po­wia­tach, jako nie do­syć z tam­ty­mi sto­sun­ka­mi się li­czą­ce; że od cza­su do cza­su po­ja­wiał się, te­raz chwa­ła Bogu co­raz rza­dziej, pe­wien szko­dli­wy dla obu stron an­ta­go­nizm. Że wschod­nia Ga­li­cja nie chce in­nej zmia­ny w sto­sun­kach, oprócz chy­ba po­więk­sze­nia kom­pe­ten­cji sej­mu, wie­dzia­no z po­stę­po­wa­nia tzw. klu­bu po­dol­skie­go; wie­dzia­no i to, że i stron­nic­two tzw. po­stę­po­we, oprócz po­pie­ra­nia in­te­re­sów miej­skich, nie ob­ja­wi­ło żad­ne­go wy­raź­ne­go dą­że­nia re­for­my. Nowy więc od­cień ob­ja­wia­ją­cy się na wschod­nio­ga­li­cyj­skim grun­cie mu­siał tym żyw­sze obu­dzać na­dzie­je, że skła­dał się wy­łącz­nie z lu­dzi mło­dych, sta­no­wi­skiem do za­cho­waw­ców na­le­żą­cych, a ob­ja­wia­ją­cych za­mi­ło­wa­nia świad­czą­ce o li­cze­niu się z wa­run­ka­mi no­wo­żyt­ne­go spo­łe­czeń­stwa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: