Jedną z cech obecnej chwili politycznej u nas stało się namiętne, oszczercze rzucanie się na Wasz dziennik, posądzanie go o zdradę przekonań, uczuć i dążeń narodowych, o rosjofilstwo. Byłoby ubliżeniem Warn przypuszczać, że potrzebujecie obrony, że jej sami skutecznie i dzielnie prowadzić nie potraficie i nie ta też okoliczność podaje mi pióro do ręki. Wy obrony nie potrzebujecie, ale kraj Was bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje, bo jesteście jedynym w kraju dziennikiem niezawisłym naprawdę, do którego jawnie i otwarcie przyznają się ludzie znanych i jawnych przekonań politycznych, bo jesteście zarazem jedynym pismem, które w trudnym a korzystnym dzisiejszym położeniu naszym szło tylko za jednym względem, za dobrem sprawy publicznej. Uporczywa kampania przeciwko Warn może się wprawdzie tłumaczyć najwyższą polityką gazet galicyjskich: licytacją in plus dla pozyskania, a względnie odbierania Warn prenumeratorów; moglibyśmy nawet zacytować taką propagandę, wypłaszającą „Czas” z kawiarń i restauracji lwowskich, ale poziomy ten motyw, chociażby stał sam jeden, musi być sądzony wedle swego skutku i środków, jakich używa. Droga przez Was wskazywana, ulegająca nie tylko potępieniu, ale podejrzewana o uczucia i dążenia zarówno przeciwne polskiemu, jak austriackiemu interesowi, musi nie być panów dziennikarzy drogą, musi im bardzo być nie na rękę, kiedy nie ma oszczerstwa, którego by na nią nie rzucili. Gdy zaś za nimi żadna z firm zaufania publicznego nie stoi, gdy ich samych trudno już byłoby komukolwiek na świecie obdarzyć zaufaniem, gdy też najbystrzejszy umysł próżno by się silił odgadnąć, czego właściwie chcą i dokąd idą, trudno w istocie nie niepokoić się, gdzie to wszystko zmierza. Zdaniem naszym i mniemam zdaniem wielu przychylnych sprawie polskiej ludzi dzisiaj więcej niż kiedykolwiek zależy na tym, abyśmy mieli tylko jedną, rozumnie obmyślaną i jawną drogę, abyśmy dla jej utrzymania i strzeżenia zrobili wszystko, co patriotyzm i odwaga obywatelska nakazuje.