- W empik go
Listy (1916-1918) - ebook
Listy (1916-1918) - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 186 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sonieczko moja mała, najdroższa!
Dowiedziałam się od Matyldy, że brat Wasz poległ. Do głębi wstrząśnięta jestem tym nowym ciosem, jaki w Was uderzył. Co też wy przejść musicie w ostatnich czasach! A ja w takiej chwili nie mogę być przy Was, aby Was trochę utulić i podnieść na duchu… Jestem niespokojna o Waszą matkę, jak zniesie to nowe nieszczęście. Czasy są złe i każdy z nas ma w swoim życiu długą listę strat do spisania. Jak podczas oblężenia Sewastopola miesiące liczą się dziś za lata. Obym Was mogła niebawem zobaczyć, tęsknię za tą chwilą całym sercem. Jak dotarła do Was wiadomość o bracie, przez matkę czy bezpośrednio? A jakie macie wiadomości o drugim bracie? Tak bardzo pragnęłam przysłać Wam przez Matyldę jakąś drobnostkę – ale, niestety, nic nie posiadam. Chyba tę małą kolorową chusteczkę – nie śmiejcie się z tego! Niech ona powie, jak bardzo Was kocham. Napiszcie prędko parę słów, abym wiedziała, w jakim jesteście usposobieniu. Tysiące pozdrowień dla Karola. Ściskam Was jak najserdeczniej.
Wasza Róża
Pozdrowienia dla dzieci.
Wronki, 15 stycznia 1917
…Ach, dziś przeżyłam chwilę, którą z goryczą wspominam. Gwizd lokomotywy o 3.19 powiedział mi o odjeździe Matyldy, gdy właśnie odbywałam swój zwykły „spacer” jak zwierzę w klatce tam i z powrotem wzdłuż muru. Serce skurczyło się we mnie z bólu na myśl, że też nie mogę odejść stąd, o, byle stąd odejść! Ale to nic! W tej samej chwili wymierzyłam memu sercu klapsa – musiało się uciszyć. Już od lat niby dobrze wytresowany pies przyzwyczajone jest do posłuszeństwa. – Nie mówmy już o mnie.
Sonieczko, wiecie, gdy wojna się skończy, musimy pojechać razem na Południe. Zrobimy to. Wiem, że marzycie o wspólnej ze mną podróży do Włoch. Albo jeszcze lepiej, powiozę Was na Korsykę. To jeszcze coś więcej niż Włochy. Zapomina się tam o Europie, przynajmniej o Europie współczesnej. Wyobraźcie sobie szeroki majestatyczny krajobraz z ostrymi konturami gór i dolin. Wysoko w górze nic, tylko nagie złomy skał ze szlachetnego granitu, niżej – bujne oliwki, krzewy laurowe, prastare kasztany. A nad tym wszystkim przedwieczna cisza. Nie słychać głosu człowieka, ani ptaka, tylko strumyk sączy się gdzieś wśród kamieni, tylko w górze między wierzchołkami skał szepce wiatr, ten sam, który dął w żagle Odyseusza. A spotykani ludzie doskonale harmonizują z krajobrazem. Zjawia się np. nagle na zakręcie perci karawana – Korsykanie chodzą nie tak jak nasi chłopi, gromadą, ale jeden za drugim wyciągniętym szeregiem. Przodem biegnie zazwyczaj pies, a za nim postępuje powoli koza albo osiołek, objuczony workami kasztanów, następnie kroczy wielki muł, a na nim, profilem do zwierzęcia, siedzi kobieta z dzieckiem na ręku. Siedzi wysoko, jak cyprys smukła, nieruchoma, obok postępuje brodaty mężczyzna, silny, spokojny – oboje milczą. Można by przysiąc, że to Święta Rodzina. A takie sceny powtarzają się tam na każdym kroku. Za każdym razem byłam tak zachwycona i przejęta, że mimo woli chciałam osunąć się na kolana, jak zawsze przed doskonałą pięknością. Tam żywa jest wciąż jeszcze biblia i starożytność. Musimy tam pojechać i tak jak ja to uczyniłam, przemierzyć pieszo całą wyspę, co noc spoczywać gdzie indziej, każdy wschód słońca witać już podczas wędrówki. Czy Was to nie nęci? Byłabym szczęśliwa wprowadzając Was w ten świat…
Czytajcie dużo, musicie rozwijać się także duchowo, a Wy to potraficie. Jesteście jeszcze tak młoda i podatna. A teraz trzeba już kończyć. Bądźcie w dniu dzisiejszym spokojna i dobrej myśli.
Wasza Róża
Wronki, 18 lutego 1917