Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Listy do królowej Marysieńki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Listy do królowej Marysieńki - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 331 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

LIST Z DNIA 9 VI 1665

W Pie­la­sko­wi­cach , we wto­rek .

Żo­necz­ko moja naj­ślicz­niej­sza, naj­więk­sza du­szy i ser­ca mego po­cie­cho!

Tak mi się two­ja ślicz­ność, moja zło­ta pan­no, wbi­ła w gło­wę, że za­wrzeć oczu ca­łej nie mo­głem nocy. P. Bóg wi­dzi, że sam nie wiem, je­śli tę ab­sen­ce znieść bę­dzie moż­na; bo ażem so­bie upro­sił M. Ko­niec­pol­ski, że ze mną całą prze­ga­dał noc tę prze­szłą. Dziś ani o je­dze­niu, ani o spa­niu i po­my­śleć nie­po­dob­na. Owo wi­dzę, że mię two­je wdzięcz­ne tak ocza­ro­wa­ły oczy, że bez nich i mo­men­tu wy­trwać bę­dzie nie­po­dob­na, i tak tu­szę, że no­tre amo­ur ne chan­ge­ra ja­ma­is en ami­tie, ni en la plus ten­dre qui fut ja­ma­is . To jest pew­na, że już od daw­ne­go cza­su zda­ło mi się, żem bar­dziej i wię­cej ko­chać nie mógł; ale te­raz przy­zna­wa­na, że lubo nie bar­dziej, bo nie­po­dob­na ko­chać bar­dziej, ale je vous ad­mi­re co­raz wię­cej, wi­dząc per­fek­cję a tak do­brą i w tak pięk­nym cie­le du­szę. Owo zgo­ła, ser­ca mego kró­lew­no, chciej tego być pew­na, że wprzód wszyst­ko wspak się od­mie­ni przy­ro­dze­nie, ni­że­li naj­mniej­szą od­mia­nę ślicz­na Astree w swym uzna Ce­la­do­nie.

Z War­sza­wy ża­den mój do­tąd nie po­wró­cił po­sła­niec. Ja ju­tro stąd, da P. Bóg, przede dniem w swo­ją wy­bio­rę się dro­gę. – Z na­szych pi­szą mi kra­jów, że orda przy­szła już pew­nie do p… wo­je­wo­dy ru­skie­go; p… wo­je­wo­da też kra­kow­ski już się pew­nie ru­szył od Tar­no­po­la w Ukra­inę, po­szedł za nim i p. Sie­niaw­ski. Nie wiem tedy, kto pój­dzie te­raz do boku Kró­la JMci, po­nie­waż co życz­liw­si wszy­scy w Ukra­inie, a dru­dzy albo przy tam­tej stro­nie, albo w domu, na rze­czy pa­trząc, sie­dzieć będą.

Kon­ser­wa­cję odo­ru za­le­cam i przy­po­mi­nam, na któ­rym wszyst­ka Syl­wan­dro­wa za­wi­sła szczę­śli­wość. Dla Boga, nie pro­szę, ale uni­że­nie su­pli­ku­ję, aby tym odo­rem tak nie sza­fo­wać, jako swo­im! Oron­da­te we­dług da­ne­go pa­ro­lu do swo­jej po­spie­szy Ka­san­dry, bo pew­nie le dieu meme qui fait qu'on aime swo­ich mu w tę dro­gę doda skrzy­deł. Cze­kać go tedy z ocho­tą et sans au­cu­ne me­lan­co­lie, tyl­ko z tą im­pa­cjen­cją, z któ­rej on po­je­dzie i w któ­rej bę­dzie, póko nie oglą­da to, co jest naj­pięk­niej­sze­go i naj­do­sko­nal­sze­go nie tyl­ko na zie­mi, ale i par­mi to­usles astres . Pro­szę nie wąt­pić w tym i wie­rzyć jako naj­życz­liw­sze­mu swe­mu.

Kom­pa­nii wszyst­kiej kła­niam. Dziś eks­pe­dio­wać, żeby tu przede dniem sta­nął po­sła­niec. Spra­wy jako tam idą, oznaj­mić.LIST Z DNIA 14VI 1665

W Żół­kwi, 14VI 1665.

Naj­ślicz­niej­sza i naj­uko­chań­sza du­szy i ser­ca po­cie­cho!

Na dwa li­sty moje, z Pie­la­sko­wic pi­sa­ne, le­d­wom się tu jed­ne­go w Żół­kwi do­cze­kał re­spon­su. O Syl­wan­drze i Astrei że ta­kie już i po klasz­to­rach mowy, żal się Boże. Za­wsze się tego spo­dzie­wa­ła Be­au­lieu . Niech wi­dzi te­raz Ha­ma­le­on, co są za skut­ki de ss im­por­tu­ne ac­ti­vi­te . Wi­dzę, że ci lu­dzie, tj. Sy­lvan­dre i Astree , będą sce­ną i ko­me­dią wszyst­kich mów ludz­kich, bez cze­go wszyst­kie­go mo­gło się było obejść; ale że nie­win­nie, niech im P. Bóg pła­ci. La tan­te de Be­au­lieu , wie­rzę, że w gło­wę za­szła albo ktoś moc­ny mu­siał per­swa­do­wać, że ta­kiej uwie­rzy­ła baj­ce. Wi­dzę, że na tym świe­cie nie masz nic tak słod­kie­go, do cze­go by się siła za­raz nie mia­ło przy­mie­szać gorz­ko­ści. Oron­da­te naj­ża­ło­śniej, że nie po­strzegł, że la Gi­ro­uet­te się gwał­tem na­sa­dzi­ła ze­drzeć go z ho­no­ru i re­pu­ta­cji, żeby tym po­wol­niej­szy był i żeby z nim czy­nio­no, co chcia­no.

Jam tu w tych kra­jach nie za­stał jmp… wo­je­wo­dy kra­kow­skie­go: i on jest w Mię­dzy­bo­żu. O woj­sku bar­dzo głu­cho, a od jmp… wo­je­wo­dy ru­skie­go cale nic: znać, że pąsu wol­ne­go nie ma. Woj­sko aż koło Pa­wo­ło­czy, mil stąd pod sześć­dzie­siąt, nie­po­dob­na tedy z nim kon­fe­ren­cja; jmp… wo­je­wo­da też kra­kow­ski naj­mniej stąd mil czter­dzie­ści. Pi­sa­łem, po­sła­łem, gdziem tyl­ko ro­zu­miał. Sam dziś do Lwo­wa jadę dla spo­rzą­dze­nia for­ty­fi­ka­cji mia­sta, do któ­rej p. De­la­re­go przy­słać było po­trze­ba jako naj­prę­dzej. Lu­dzi żad­nych nie masz we Lwo­wie in­szych, tyl­ko mo­ich ośm­dzie­siąt dra­go­nów. Ci, co byli jmp… wo­je­wo­dy ru­skie­go, nie wiem gdzie się stam­tąd po­dzie­li; trze­ba tedy, żeby tam ja­kich lu­dzi Król JMć or­dy­no­wał. Są sam su­ple­men­ty, któ­rych pa­no­wie obe­rsz­te­ro­wie na pry­wat­ne swo­je za­ży­wa­ją po­słu­gi: ksią­żę Wi­śnio­wiec­ki swy­mi Za­mość osa­dził, p… wo­je­wo­dzi­ca san­do­mier­skie­go tak­że jed­ni w To­ma­szo­wie, Za­mo­ściu i róż­nie; trze­ba tedy, żeby Król JMć dał or­dy­nans do księ­cia Wi­śnio­wiec­kie­go, żeby swo­ich pod Ja­no­wiec wy­pra­wił, a ci p… wo­je­wo­dzi­ca, z p. De­la­rym jako swym obe­rsz­ter­lejt­nan­tem, do Lwo­wa . O tym Związ­ku po­wia­da­ją, żeby się pie­niędz­mi dał ująć. Le­piej by tak, je­śli moż­na. Mó­wić Kró­lo­wej JMci. Jam pi­sał do jmp… wo­je­wo­dy kra­kow­skie­go, ru­skie­go i do ko­gom tyl­ko ro­zu­miał. Li­sty pi­sać po­trze­ba do księ­cia Dy­mi­tra i do p… wo­je­wo­dzi­ca, wo­ku­jąc ich do boku Kró­la JMci. Ja te mem­bra­ny do in­szej za­ży­łem oka­zji.

Tra­fun­kiem mi­ja­jąc Za­mość, do­wie­dzia­łem się, że tę raj­ta­rię spro­wa­dziw­szy umyśl­nie z Ukra­iny, ab­dan­ko­wa­li ich w Za­mo­ściu, po­ka­zaw­szy dro­gę do Łań­cu­ta. Po­sy­ła­łem ja tedy za nimi, na­pi­saw­szy list do Kró­la JMci. Nie na­go­nił ich mój, aż już za Sa­nem; co od­pi­su­ją, po­sy­łam. A wy­pra­wu­ję zno­wu do nich, aza da P. Bóg, że ich zwer­bu­ję. Ten mój po­sła­niec po­wia­da, że żad­nych oko­ło Łań­cu­ta nie masz lu­dzi: było kil­ka cho­rą­gwi nad Sa­nem, ale po­wró­ci­li, wy­pra­wiw­szy w róż­ne stro­ny róż­nych po­słań­ców. O sa­mym po­wia­da­ją, że po­szedł ku No­we­mu Mia­stu, O jak do­bra oka­zja pójść za nim, gdy­by było z czym! Już bym ja prze­cię o tym po­my­ślił, gdy­by nie ta moja tak gwał­tow­na do War­sza­wy po­trze­ba; na któ­rą kie­dy wspo­mnę, że czas jak idzie, tak idzie, a w Róży jak ro­ście, tak ro­ście, tedy mię za­raz wszyst­kie od­pa­da­ją im­pre­zy. A gdy­by były or­dy­nan­se te po­szły za­raz, kie­dym ja ich po­pi­sał w Ukra­inę, uprze­dzi­ły­by były wszyst­ko złe i już by­śmy tu byli mie­li lu­dzi. Piwo się tu włó­czy z cho­rą­gwią ode wsi do wsi; dla Boga, dać mu or­dy­nans jaki, żeby szedł do obo­zu Kró­la JMci!

Tu­tecz­ni sam oby­wa­te­le nic się tym wej­ściem p. Lu­bo­mir­skie­go nie tur­bu­ją, ja­ko­by to nig­dy nic. Na rze­czy się tyl­ko pa­trzą, a dys­ku­ru­ją, jako się te rze­czy skoń­czą: ja­ko­by to wła­śnie rów­ny z rów­nym wo­jo­wał! Po­wia­dał też to mój po­sła­niec, ten któ­ry jeź­dził do raj­ta­rii, że tam pew­nie sły­chać, że w Łań­cu­cie bo­ra­tyń­czy­ki ro­bią i one na le­nun­gi roz­da­ją. Będę do­sta­tecz­nie o wszyst­kim wie­dział o śro­dzie, bom kil­ku ro­ze­słał po­słań­ców.- Pi­sać do jmp… łow­cze­go cza­su nie mam, bo pręd­ko wy­pra­wu­ję. Prze­czy­tać mu to wszyst­ko i jmci ks. kanc­le­rzo­wi, przy od­da­nia uni­żo­ne­go mego je­go­mo­ści po­kło­nu.

Co stro­ny les de­sor­dres de mes gens, dziw­na rzecz, że ten tam plot­ka, po­wia­da­jąc to, sam­że się na się skar­ży. On da­wał pie­nią­dze sza­fa­rzo­wi, toć go on i ra­chun­ków słu­chać był po­wi­nien. Praw­da, że ja nie co dzień ra­chun­ków słu­chać każę, ale po stu zło­tych da­wać sza­fa­rzo­wi, któ­re sko­ro wyda, za­raz się z nich i wy­ra­cho­wać po­wi­nien. Wszak mu to przy­po­mi­nał jmp. Ko­niec­pol­ski wie­le razy; ale i przy­po­mi­nać nie po­trze­ba, bo to jest każ­de­go cno­tli­we­go pod­skar­bie­go po­win­ność. Co na to po­wie, rad bym z du­szy wie­dział. Co o ma­itre d'hó­tel ten u mnie nig­dy pie­nię­dzy w swej nie mie­wa dys­po­zy­cji i je­śli ich kie­dy miał, to chy­ba w nie­byt­no­ści tam­te­go hul­ta­ja. Nie­chaj tedy nie tę­sk­ni: bę­dzie czas temu, że się on mnie i za się, i za sza­fa­rza ra­cho­wać bę­dzie. Je­śli on sza­fa­rza nie­do­brze słu­chał, to ja go na­uczę, jak miał słu­chać. Nie­chby był swe­go do­brze pil­no­wał, nie wda­wa­jąc się w inne, co mu nie na­le­ża­ły! Na­brał na borg bez wia­do­mo­ści mo­jej na kil­ka­set zło­tych wina, któ­re wy­pił z ta­ki­miż hul­ta­ja­mi jako sam. Te­raz ka­za­łem z Pie­la­sko­wic jmp. Ko­niec­pol­skie­mu pi­sać do nie­go, aby dał spra­wę roz­cho­du tego wina, bo piw­nicz­ni na nie­go wszyst­ką kła­dą winę. Na to je­go­mość na­wet i nie od­pi­sał, choć tam dwóch miał po­słań­ców.

Wię­cej tymi bła­zeń­stwy nie tur­bu­jąc, pro­szę uni­że­nie, aby to cale trzy­mać o Oron­da­te , co i o jego naj­pięk­niej­szej Ka­san­drze: et les en­nu­is, et les im­pa­tien­ces, et tout ce qu'on peut ima­gi­ner , wszyst­kie­go tego sam po do­stat­ku. Po­spie­szyć tam, ou mon ame m'ap­pel­le , nie omiesz­kam ani za­ba­wię w dro­dze, ase­ku­ru­ję, byle się tu tyl­ko co do­bre­go spra­wić mo­gło.

My tu w tych kra­jach groch i wi­śnie już daw­no ja­da­my. Na pró­bę po­sy­łam, je­śli Wć ma­cie tak wiel­ki w War­sza­wie; je­że­li nie, zjeść i ten z do­bry­mi przy­ja­ciół­mi za zdro­wie do­brych sług swo­ich. A MM. de Bez­iers et Mil­let mes tres hum­bles se­rvi­ces . Nie pi­szę tą oka­zją, bo nie mam jesz­cze nic de par­ti­cu­lier , a kom­ple­men­ta pi­sząc, boję się, żeby się groch i wi­śnie nie po­pso­wa­ły. I do ślicz­nej Astrei kil­ka tyl­ko mia­łem na­pi­sać słów; aż ręka po­szła za ser­cem.

Eks­pe­dio­wać po­słań­ca za­raz, uni­że­nie pro­szę, boć to jest wiel­ka im­pa­cjen­cja cze­kać na wia­do­mość o tym, co naj­mil­sze­go i naj­ko­chań­sze­go na świe­cie.LIST Z DNIA 15 VII 1665

W obo­zie pod Koc­kiem , VII .

Naj­ślicz­niej­sza ser­ca i du­szy po­cie­cho!

Nie czwar­ty dzień, ale czwar­ty rok już i wię­cej, zda mi się, ja­kom się z moim roz­je­chał ser­cem. A jesz­cze naj­cięż­sza, że żad­nej po od­jeź­dzie moim od du­szy mo­jej nie ode­bra­łem wia­do­mo­ści, lubo już kil­ka z War­sza­wy przy­szło oka­zy j; a to się dla­te­go dzie­je, żem ja wszyst­kie po­prze­dził pocz­ty i żad­ne­go tu do­tąd, któ­ry by po mnie wy­je­chać miał, nie wi­dzia­łem. Jak cięż­ko, jak tę­sk­no z du­szy ko­cha­ją­ce­go Syl­wan­dra bez swej Astrei! Snad­no ima­gi­no­wać, co się z ta­kim dzie­je, kto bez du­szy i bez ser­ca, bo to wszyst­ko w War­sza­wie zo­sta­ło.

Co się z nami sam dzie­je, ich­mość dru­dzy wy­pi­su­ją. Ja tyl­ko to na­mie­niam, że gdy­by mię byli słu­cha­li, te­dy­by to te­raz sze­ścią kroć, jako obie­co­wa­li, spra­wi­li byli ty­się­cy, cze­go po­tem kil­ką nie na­pra­wią mi­lio­nów. Wo­ła­łem usta­wicz­nie, swa­rzy­łem się – nie po­mo­gło nic, bo się tyl­ko ich­mość dru­dzy na kon­cep­ta zdo­by­wa­li i kon­tra­dy­ko­wa­li, choć nie było cze­mu. Niech wspo­mni so­bie Ju­trzen­ka, jak daw­no pi­sa­ła do la Po­udre , że jest wszyst­ko, że pie­nią­dze są; a te­raz ci na­rze­ka­ją, co im na tym na­le­ży, że ich Ha­ma­le­on nie­wcze­śnie prze­strzegł. Cóż tedy po tym było mnie oszu­ki­wać, a so­bie źle czy­nić?

Jako się za­mie­sza­ło woj­sko jmp… wo­je­wo­dy kra­kow­skie­go, do­wiesz się Wć moje ser­ce. Do­syć, że na sła­bym bar­dzo było wło­sku do­sto­jeń­stwo Pań­skie i sama oso­ba jego. Czy­ni­li­śmy wczo­ra, co tyl­ko mo­gło być spo­so­bów. Na tym tedy sta­nę­ło, aby ci kup­cy, co mie­li dać dwa­kroć trzy­dzie­ści ty­się­cy, dali speł­na trzy­kroć, ma­te­ryj zaś, su­kien i róż­nych fan­tów wziąć u mia­sta za kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy; osta­tek na za­staw do­sta­wać. Nie­chby się wszy­scy przy­ło­ży­li do tego. Ja wszyst­kich mo­ich rze­czy, dla do­bre­go przy­kła­du, któ­re tyl­ko mam, za­sta­wić po­zwa­lam, bo to o reszt ostat­ni idzie. Je­śli tego nie bę­dzie, pew­nie zgi­nie­my. Racz to Wć opo­wie­dzieć.

Kon­nych cho­rą­gwi do­tąd przy Kró­lu JMci nie masz, tyl­ko sześć. Tam­ta stro­na moc­na i zła bar­dzo, i o kil­ka tyl­ko już od nas mil. Pręd­ko, ro­zu­miem, uczy­ni­my z sobą pró­bę, sko­ro się tyl­ko te jmp… wo­je­wo­dy kra­kow­skie­go uspo­koi woj­sko. – W Za­mo­ściu był p. Lu­bo­mir­ski; nie wie­my, je­śli go swy­mi osa­dził ludź­mi. Mnie cale znie­sio­no wszyst­ką Zół­kiewsz­czy­znę, stał tam p. Lu­bo­mir­ski wię­cej ni­że­li dni dzie­sięć. Te­raz o nim róż­ne wia­do­mo­ści. Był już oko­ło Za­mo­ścia i zaś uda­ją, że się miał ob­ró­cić ku Sa­no­wi. Ję­zy­ka pro­wa­dzą, bę­dzie za go­dzi­nę pew­na wia­do­mość. -

Te trzy­kroć sto ty­się­cy, dla Boga, niech będą, boby było bar­dzo źle. Re­gi­men­to­wi p. Ko­ryc­kie­go nie­chaj po­spie­szać każą. Koń mój gnia­dy sko­ro ozdro­wie­je, każ mi go Wć ode­słać. Ma­te­rii błę­kit­nej ta­kiej, jaka na Wa­sze­ci­nym ju­stau­co­rze, każ Wć po­pa­trzać w War­sza­wie.

Wię­cej pi­sać nie do­pusz­cza czas, bo pocz­ta wy­cho­dzi. – M. Mil­let sie­dzi nade mną, żeby skoń­czyć. Ob­ła­piam tedy i ca­łu­ję ślicz­ne rącz­ki i nóż­ki mo­jej du­szy. O gę­bu­si już nie wspo­mi­nam ani my­ślę, boby i mi­nu­ty w obo­zie wy­trwać nie­po­dob­na.LIST Z DNIA 25 VII 1665

Au camp , 25 VII .

Je­dy­na po­cie­cho du­szy i ser­ca mego!

Nie co dzień, ale co mi­nu­ta rad bym się py­tał o zdro­wiu two­im, moja ślicz­na pan­no, bez któ­rej wi­dze­nia już le­d­wo żyć mogę; i lubo po ła­sce bo­żej i po two­jej ser­ca mego mi­ło­ści nie mam nic na tym świe­cie nad ho­nor mil­sze­go, tedy przy­znać się, moja du­szo, mu­szę, że mi i ten z cięż­ko­ścią za­trzy­mać przyj­dzie, je­śli in­sze­go do wi­dze­nia pręd­kie­go naj­ślicz­niej­szej Ju­trzen­ki nie bę­dzie spo­so­bu. Wie­rzę, że też nikt na świe­cie nade mnie tego nie uznał na so­bie: ko­chać dzie­sięć lat z nie­po­rów­na­ną z ni z kim pa­sją, do­cze­kać się szczę­ścia pra­wie nie­spo­dzie­wa­ne­go nig­dy, od­nieść zu­peł­ną na­gro­dę, mieć w po­se­sji to, co jest nie­po­rów­na­ne­go ze wszyst­kim świa­tem – i po­tem z tego się nie cie­szyć i od­da­lać się, i upusz­czać pra­wie z rąk skarb nie­osza­co­wa­ny, przy któ­rym by się na wie­ki przy­ko­wać po­trze­ba! Nie­raz to sam wy­ma­wiam i Kró­lo­wi JMci, i in­nym, że mi wiel­ką czy­ni krzyw­dę. Wo­łał na mnie z dru­gi­mi, że­bym się że­nił, i po­ko­ju mi nie da­wał; a te­raz mi nie tyl­ko miesz­kać, ale i na­cie­szyć się nie do­pusz­cza, lu­boć się moje nie może, chy­ba z ostat­nim du­chem, skoń­czyć ucie­sze­nie.

Uważ­że tedy, moja je­dy­na Ma­mu­sień­ku, jako to cięż­ko zno­sić i jako to jest dur elo­igne­ment, et com­bien me cau­se de to­ur­men t. Musz­ka mię też zno­wu w li­ście tak sko­mo­si­ła, że już le­d­wie sza­leć nie przyj­dzie. O, dusz­koż by się te­raz choć w mi­zer­ną ob­ró­cić płesz­kę! Ja nie wiem, je­śli też to kie­dy na myśl mo­jej przyj­dzie do­bro­dziej­ce; bo mnie i śpiąc, i je­dząc, i cho­dząc z my­śli wszyst­kie ślicz­no­ści naj­ko­chań­szej Dia­ny zejść nie mogą. Sam się jed­nak wy­dzi­wić nie mogę, jako mię we wszyst­ko je­dy­na moja od­mie­ni­ła Cas­san­dre , że lubo wola i ape­tyt jest wiel­ki, o oka­zję też nie­trud­no, a prze­cie po­my­śle­niem jed­nym, za to ślu­bu­ję, prze­ciw­ko mo­jej Ju­trzen­ce zgrze­szyć nie mogę.

M. St. Ger­ma­in przy­je­chał wczo­ra; bę­dzie przy mnie i wszyst­ko dla nie­go uczy­nię we­dług woli i roz­ka­za­nia mo­jej du­szy. Przy­wiózł mi też con­se­rves des fleurs do­ran­ge . Wie­rzę, że nic na świe­cie nie masz lep­sze­go – prócz jed­nak prze­cię jed­nej rze­czy , któ­ra w są­siedz­twie bli­skim z musz­ką sie­dzi. Tak jed­nak kła­dę, że gdy­bym był tej rze­czy gu­stu nie wie­dział, te­dy­bym te con­se­rve za naj­lep­szy był osą­dził smak. Szyl­wacht że tę­sk­ni, wąt­pić nie po­trze­ba; o żad­nej jed­nak in­szej nie my­śli służ­bie, tak so­bie tam­tą u musz­ki upodo­bał kwa­te­rę, w któ­rej, gdy­by mu moż­na dziś być, wszyst­ko, co­kol­wiek ma i mieć może, z dro­gą by na to wa­żył du­szą.

No­win róż­nych sam siła, o któ­rych by­ło­by co pi­sać, ale woli się piór­ko mil­szą i smacz­niej­szą ba­wić ma­te­rią. Ce­la­don dys­gu­stów pe­łen z róż­nych oka­zyj, zno­si to jed­nak wszyst­ko dla Bu­kie­ta, że tak chce i tak mu każe; do­wie się jed­nak Róża, je­śli kto le­piej i życz­li­wiej sta­rał Kup­co­wi pa­ry­skie­mu nad nie­go. M. Kielm­ski przy­je­chał przed wczo­rem, ale nań krzy­wo pa­trzą; pro­szę, racz tam Wć prze­cie jego trzy­mać stro­nę. A M. Com­min­ges dał Król JMć kom­pa­nię gwar­dii raj­tar­ską, któ­ra by­wa­ła pod p. Bie­liń­skim, i jesz­cze mu wię­cej do niej przy­dać chce.

My­śmy się tu już zbli­ży­li, od Sanu tyl­ko pół mili sto­imy; ju­tro się prze­zeń prze­pra­wo­wać bę­dziem. P. Lu­bo­mir­ski pod Ja­ro­sła­wiem stał, siedm tyl­ko mil od nas; po­wia­da­ją, że się wczo­ra ru­szył i idzie ku Wi­śle. Je­śli tak, to bar­dzo bli­sko od nas pójść musi; po trze­cim tedy dniu pew­ne­go by­śmy się z nim spo­dzie­wa­li zej­ścia. Tyl­ko nam tak wszy­scy uda­ją, że pola sta­wić nie ze­chce, ale ustę­po­wać to tam, to sam ko­mu­ni­kiem; co by w dłu­gą pójść mu­sia­ło i mu­sie­li­by­śmy, pie­cho­ty po­rzu­ciw­szy, ko­mu­ni­kiem tak­że za nimi cho­dzić, bo in­a­czej nie by­ło­by temu koń­ca, i na co bym ja i sam umie­rać mu­siał, włó­cząc się ni tego, ni owe­go, bez ser­ca i du­szy mo­jej. P. pod­sto­li ko­ron­ny we czwar­tek ze trze­ma cho­rą­gwia­mi przy­szedł do p. Lu­bo­mir­skie­go, a sta­ro­sta ra­dom­ski we dwóch kor­ne­tach; to tak pew­na, ja­kem ja czło­wiek, iże żoł­nie­rzom zno­wu ja­kieś w tych dniach roz­da­wał pie­nią­dze.

Cio­ko­la­tę je­śli Wć masz, moja du­szo, przy­ślij mi Wć; tyl­ko by gar­nusz­ka po­trze­ba, choć­by wziąć ten u M. des Noy­ers, a taki mu od­ro­bić ka­zać; tak­że i to drew­no do kłó­ce­nia albo za­mie­sza­nia. Cy­try­ny, po­ma­rań­cze, kasz­ta­ny je­że­li­by były, przy­ślij mi Wć moja du­szo.

Zdro­wie swo­je, moja ślicz­na do­bro­dziej­ko, kon­ser­wuj Wć tak jako moje wła­sne, po­nie­waż Wć moje prze­kła­dasz nad swo­je. Zmi­łuj się, moja du­szo, uczyń to dla mnie, bo in­a­czej pręd­ko byś o stra­cie mego wła­sne­go usły­sza­ła odo­ru. Ja z ła­ski bo­żej te­raz nie naj­go­rzej; gło­wa prze­cię bo­le­wa i ru­ma­tyzm pod­czas przy­pa­da. To jed­nak za naj­więk­sze sta­nie mi le­kar­stwo, kie­dy jako naj­czę­ściej sły­szeć będę, że ser­ce moje zdro­we, a ko­cha tak, jako ko­cha­ła swe­go wier­ne­go Ce­la­do­na, któ­ry sto ty­się­cy mi­lio­nów razy ca­łu­je i w gę­bu­się, i w oczko, i w rącz­ki, i w nóż­ki, i w musz­kę swo­ją naj­ślicz­niej­szą Ma­mu­sień­kę.

Je­śli tam któ­ry z mo­ich ślicz­ną Ju­trzen­kę po­tur­bo­wał li­stów, prze­pra­szam uni­że­nie, bo była nie­sły­cha­nie dłu­go po­al­te­ro­wa­na Be­au­lieu ., któ­rą wol­no bę­dzie za szczę­śli­wym się uj­rze­niem naj­ślicz­niej­sze­mu osiec Bu­kie­to­wi, byle się nig­dy na nią nie gnie­wać i zim­nej jej nie po­ka­zy­wać miny. No­tre fre­re je­śli jesz­cze nie wy­je­chał z Pa­ry­ża, racz mi Wć oznaj­mić, boby mi tam kil­ku rze­czy spra­wić po­trze­ba. Kła­niać się tam wszyst­kim uni­że­nie pro­szę, pi­sząc au pa­la­is en­chan­te . Ja, Bóg wi­dzi, że cza­su i mi­nu­ty nie mam jed­nej; na­gro­dzę to jed­nak, je­śli P. Bóg zdro­wo po­wró­ci. List a no­tre tan­te przez in­szą prze­ślę oka­zję. M. Mil­let kła­nia Wci, moje ser­ce. Sta­wa ze mną we­spół i usta­wicz­nie u mnie bywa. Czło­wiek nie­sły­cha­nie do­bry, ale tak uciesz­ny, że umie­ram sto razy na dzień ze śmie­chu, kie­dy się kłó­ci avec ses do­me­sti­qu­es , a naj­czę­ściej z swym nie­szczę­snym ma­jo­rem.

Li­sty od nie­go, komu na­le­żą, ka­zać po­od­da­wać. War­szaw­skim da­mom wszyst­kim ni­sko kła­niam. Ma­te­ryj­ki sza­rej albo po­pie­la­tej le­piej przy­słać prób­kę, bo ki­taj­ka bar­dzo sła­ba, i ta ma­te­ryj­ka moja sza­ra już wni­wecz po­szła.LIST Z DNIA 5 VIII 1665

Au pas­sa­ge de la Vi­stu­le, pres de Opa­to­wiec , 5 VIII .

Naj­ślicz­niej­sza i naj­uko­chań­sza ser­ca i du­szy po­cie­cho!

Wiem, że nie bez po­dzi­wie­nia bę­dzie u Wci ser­ca mego, że to już czwar­ty dzień, ja­kom żad­nej o so­bie du­szy mo­jej nie dał wia­do­mo­ści. Przy­czy­nę jed­nak, ro­zu­miem, że miał oznaj­mić M. Mil­let, Wy­pra­wił mię był przo­dem Król JMć za Lu­bo­mir­skim; ale że póź­no, na­go­nić go było nie­po­dob­na. Na­bra­li mu jed­nak na­sze par­tie nie­ma­ło lu­dzi; dla cze­go i sam chy­żo bar­dzo ustę­po­wał, i co się tu pod Opa­tow­cem prze­pra­wiać miał, do­wie­dziaw­szy się o mnie, że za nim idę, po­szedł aż pod Kra­ków i tam się mię­dzy Nie­po­ło­mi­ca­mi a Kra­ko­wem prze­pra­wo­wał. Te­raz od nas jest mil sześć. Zbu­do­wa­łem tedy most przez Wi­słę przez wczo­raj­szy dzień i już się nie­ma­ło lu­dzi na tam­tą prze­pra­wi­ło stro­nę; dziś, da P. Bóg, prze­pra­wi­my się wszy­scy.

Król JMć nad­szedł już i tyl­ko o pół stąd stoi mili. Ja ży­czę i do tego wio­dę Kró­la JMci, aby, tu na tej prze­pra­wie po­rzu­ciw­szy wszyst­kie cię­ża­ry, iść za nim z ka­wa­le­rią, po­braw­szy na ko­nie od wo­zów co lep­szą in­fan­te­rię, po­nie­waż i woj­ska część li­tew­skie­go dziś się z woj­ska­mi Kró­la JMci łą­czyć bę­dzie. Z no­wych za­cią­gów wiel­ko­pol­skich do­pie­ro wczo­ra jed­na zja­wi­ła się cho­rą­giew; i to, nie byw­szy w obo­zie jesz­cze, tedy się nowe za­cią­gi już roz­jeż­dżać chcia­ły. Ta­kąm ja za­wsze z nich obie­co­wał po­cie­chę. Z tych tedy przy­czyn tej woj­ny dłu­go wlec nie po­trze­ba. Wszy­scy ję­zy­cy twier­dzą i po­wia­da­ją, że Lu­bo­mir­ski idzie ku Ślą­sku, gdzie go pew­ne cze­ka­ją po­sił­ki ce­sar­skie: uda­je, że sześć ty­się­cy pie­cho­ty a czte­ry ty­sią­ce ka­wa­le­rii. Lu­bo­by to była i praw­da, tedy to mo­żem po­prze­dzić, je­śli się to sta­nie, cze­go ży­czę Kró­lo­wi JMci; bo nie jest jesz­cze da­lej od nas nad sześć mil.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: